Cochabamba

Cycling ‘La Ciclovía’ in Cochabamba *** Rowerem po Cochabambie

W koncu, po niemal 2 latach na boliwijskiej ziemi, kupilismy rowery!

Finally, after almost two years, we bought bicycles!

DSCN1788

Co prawda, wielu okazji do pedalowania nie mamy – glownie ze wzgledow bezpieczenstwa wolimy poruszac sie na nogach lub pojazdami czterokolowymi, ale doszlismy do wniosku, ze weekendy w Cochabambie, gdzie zjezdzamy mniej wiecej raz w miesiacu, sa na tyle spokojne, ze warto zainwestowac w jednoslady. Przez ostatnie 2 lata ominelo nas kilka dias del peaton, kiedy to najwieksze ulice miasta przejmuja rowerzysci i piesi, ale niestety nie mielismy szansy cieszyc sie swoboda poruszania, bowiem nie ma w Cochabambie ani jednej wypozyczalni rowerow (!). Teraz zas nie musimy juz czekac na nastepne dni bez samochodu, bowiem odkrylismy la Ciclovía, czyli miejska sciezke rowerowa!

Ciclovia ma 25 km dlugosci i zaczyna sie w polnocno-zachodniej czesci miata, w dzielnicy Cala Cala. My dolaczamy do sciezki na ok. 5 kilometrze, kolo Palacio Portales, okrazajac kosciol La Recoleta i jadac kawalek pod gorke:)

The truth is, there aren’t many opportunities to go cycling in Bolivia – mainly from security reasons we prefer to get around on foot or by four-wheeled vehicles, but we came to the conclusion that the weekends in Cochabamba, where we go roughly once a month are quiet enough to give it a try. Over the last two years we have missed some ‘dias del peaton’, when the streets are taken over by cyclists and pedestrians, but unfortunately we did not have a chance to enjoy total freedom, because we couldn’t rent a bicycle! Now, we don’t have to wait for the next day without a car, because we have  found  la Ciclovia – the city’s bicycle path!

Ciclovia is 25 km long and begins in north- western part of the city, in the district of Cala Cala. We join the path at about 5 kilometer, near the Palacio Portales, circling the church of La Recoleta and riding up the hill :)

 

DSCN1836

Przyznam, sciezka ta pieknie wyglada na mapie, ale niestety rzeczywistosc nie jest juz taka kolorowa. Powstala ona z mysla o promowaniu ekologicznego stylu zycia w miescie ktore od lat zmaga sie z wysokim zanieczyszczeniem powietrza, ale tylko garstka zapalencow uzywa jej w celach rekreacyjnych. Przez nastepne 20 kilometrow musimy uwazac na dziury w nawierzchni, druty wystajace z tunelow pod mostami, galezie zagradzajace droge, oraz innych uzytkownikow tj. rowerzystow, pieszych i psy, ktorzy nie zawsze znajduja sie po dobrej stronie sciezki.

I admit this cycling route looks beautifully on the map, but unfortunately the reality isn’t so colorful. It was created to promote the natural lifestyle in this highly polluted city, but now is used only by handful of people. For the next 20 kilometers we have to be careful of holes in the surface, the wires protruding from tunnels under bridges, branches obstructing the passage and other road users such as cyclists, pedestrians and dogs, who do not always use the right side of the path.

Jak to czesto bywa w Boliwii, ktos kilkanascie lat temu wpadl na genialny pomysl wybudowania takiej trasy turystycznej, ale tuz po otwarciu zapomniano o jej istnieniu…

As it often happens in Bolivia, someone long time ago  came up with a brilliant idea to build such a tourist route, but shortly after the opening, they forgotten about its existence …

Przez rzeke Rocha przejezdamy zadaszonym mostem, ktory wyglada jak pociag! A pozniej wjezdzamy w ciemny wawoz – znak, ze jestesmy u podnoza wzgorza San Pedro, ktory za zakretem odkrywa przed nami panorame miasta.

There is a bridge on the Rocha river, which looks like a train! And later we enter the dark gorge at the foot of the hill of San Pedro, and after first bend we can see the city’s panorama.

DSCN1783

DSCN1785

Ta czesc trasy jest chyba najbadziej ekscytujaca ze wzgledu na widoki, jak rowniez naturalne przeszkody – ciasne zakrety, porosniete zielenina wdzierajaca sie na sciezke. W pewnym momencie trasa sie konczy, ustepujac gorze cementu i blokom betonu,  ale mozna ja kontynuowac po przejsciu dwoch zakretow:)

This part of the route is probably the most exciting because of the views, as well as natural obstacles – tight turns and overgrown greens encroaching on the path. At some point, the asphalted path ends, being obstructed by the pieces of cement and concrete blocks, but it starts back again after two corners.

DSCN1786

Najprzyjemniej jest w okolicach Teleferico, czyli kolejki liniowej wozacej turystow do Cristo de la Concordia, wzdloz ktorej ulozone sa rowniez schody dla bardziej wysportowanych. Niestety sielanka nie trwa dlugo, i po chwili znow walczymy z dziurami w asfalcie i kolczastymi galeziami. W koncu dojezdzamy do Laguny Alalay! Coz za widoki! Szybko zjazdzamy z gory po dlugim metalowym moscie, i juz jestesmy na brzegu tego pieknego acz sztucznego akwenu.

The nicest path is in the area of Teleferico, or cable car, taking tourists to Cristo de la Concordia, where also stairs were built for the more athletic people. Unfortunately this idyll does not last long and after a while we fight again with with holly asphalt and thorny branches. Finally we reach the Laguna Alalay! What a view! We ride down fast the long metal bridge and suddenly we are on the edge of this beautiful yet artificial water reservoir.

DSCN1792

DSCN1794

DSCN1800

Trasa wiedzie dookola jeziora i po drodze mijaja nas dziesiatki rowerzystow i biegaczy. Kiedys, w poblizu Alalay zbudowano kilka boisk do pilki noznej i baseballu, ale dzis tylko nieliczne z nich sa czynne. Po drugiej stronie mijamy bramy ‘Country Club‘ dla bogaczy. Co chwila zatrzymujemy sie aby podziwiac widoki i pstryknac kilka zdjec.

The route goes around the lake and along the way we meet dozens of cyclists and runners. Long ago, several football and baseball pitches were built along the lake, but today only a few of them are still in use (surprise, surprise). On the other side of the road we pass the gate of ‘Country Club‘ for the rich. 

DSCN1802

DSCN1804

DSCN1806

DSCN1810

Co jakis czas przyspieszamy, by jak najszybciej przejechac przez kanaly bedace zrodlem niemilych zapachow. Mijamy jeszcze pole golfowe, rowerzyste, ktory przystanal aby poczytac ksiazke, watahe psow i dzieci, i w koncu zatrzymujemy sie na bazarku z owocami, ktory zwiastuje koniec trasy.

We stop many times to admire the views and snap a few pictures, accelerating from time to time to cross as fast as possible smelly water channels. We pass a small golf course, a cyclist who stopped to read a book in the most picturesque place, a pack of dogs and children and finally we reach the fruit market, located at the end of the route.

DSCN1815

DSCN1820

DSCN1832

DSCN1831

Nie zdajemy sobie sprawy, ze przejechalismy ponad 20 km, ale czujemy w kosciach, ze chyba juz nie damy rady wrocic do domu rowerami, tym bardziej, ze trzeba bedzie jechac pod gorke. Lapiemy wiec taksowke, ladujemy w niej jakos nasze rowery i za 23 bs. ruszamy z powrotem:)

We have no idea that we have traveled over 20 km, but we feel in the bones that we could not make it home on the bikes, especially that some part of Ciclovia would be up the hill. So we catch a taxi, somehow place in our bikes and for 23 bs. we drive back :)

DSCN1835

* Niestety, sciezka ta zostawiona samej sobie, w najblizszej przyszlosci moze stac sie nieprzejezdna. Momentami czulismy sie rowniez niepewnie, szczegolnie przejezdzajac ciemnymi tunelami, gdzie czuc bylo odor moczu oraz alkoholu. Mowi sie rowniez duzo o ‘cleferos’ (narkomanach) rabujacych turystow w drodze do Chrystusa. Trzeba wiec miec sie caly czas na bacznosci. Ja wzielam ze soba tylko moj maly aparat i stary telefon. Freddy zas mial kilkanascie boliwianos w kieszeni i gaz pieprzowy na wszelki wypadek. Najlepiej jest jednak ‘wziac ze soba’ kilku znajomych dla towarzystwa, co tez zamierzamy uczynic w przyszlosci:)

Unfortunately, the path is being neglected, and in the near future it may become impassable. At times we felt also insecure, especially passing through dark tunnels where we could smell odor of urine and alcohol. It is also known, that sometimes ‘cleferos’ (drug addicts) robb tourists on the way to Cristo. So one need to be on the watch all the time. I only brought with myself small camera and an old phone., while Freddy had some bolivianos and pepper spray in his pocket, just in case. It is best, however, to take along some friends for the company, what we intend to do next time :)

* Nie ma w Cochabambie wypozyczalni rowerow (przynajmniej na dzien dzisiejszy), ale mozna kupic calkiem porzadny jednoslad w La Cancha juz za niecale 500 bs. Za bardziej wyczynowe rowery trzeba jednak zaplacic ponad 200 $.

There is no bike rental place in Cochabamba (at least for now on), but you can buy pretty neat bicycle in La Cancha for just under 500 bs. Of course, for more professional equipment you must pay more than $ 200.

* Nasi znajomi organizuja wyczynowe wyprawy rowerowe do Parku Tunari i byc moze niedlugo otworza agencje z prawdziwego zdarzenia. Wiem, ze taka juz istnieje w miescie, ale nie nalezy ona do najtanszych.

Our friends are organizing a competitive cycling in the Tunari and perhaps soon they will open the agency specializing in  mountain biking. I know that there is one run by foreigners, but it ain’t cheap.

* Jazda rowerem po miescie to sport tylko dla odwaznych. Kierowcy nie respektuja tu nawet pieszych, a co dopiero rowerzystow!

Riding the bike in the city is only for courageous. Drivers don’t respect pedestrians, not to mention cyclists!

DSCN1777

DSCN1823

DSCN1833

International Mountain Day *** Międzynarodowy Dzień Terenów Górskich

Dzis 11/12/13, wiec obchodzimy Miedzynarodowy Dzien Gor! Swieto zostalo ustanowione przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 2002 roku, a jego celem jest zwrócenie uwagi m.in. na zwiększone koszty zaopatrzenia i usług na terenach górskich, koszty infrastruktury oraz transportu i energii. To również okazja do zwiększenia świadomości o ochronie i znaczeniu gór oraz lasów górskich dla ekologicznego świata i “zielonej gospodarki” z uwzględnieniem zmiany klimatu. W ramach obchodów organizowane są także akcje promujące kulturę oraz produkty wywodzące się z terenów górskich.

Co prawda, nie slyszalam, aby Boliwijczycy jakos specjalnie celebrowali ten dzien, ale z cala pewnoscia powinni, poniewaz GORY maja cudne!

Pasmo Andów, polozone na terenie Boliwii, o szerokości ok. 600 km, składa się z trzech głównych łańcuchów – Kordyliery Wschodniej (z najwyższym szczytem Boliwii: Sajama – 6520 m), Kordyliery Środkowej oraz Kordyliery Zachodniej. Pomiędzy Kordylierami Zachodnią i Środkową rozciąga się płaskowyż Altiplano (hiszp. altiplano – płaskowyż), gdzie znajduja sie bezodpływowe jeziora (Titicaca, Poopo) oraz solnisko Salar de Uyuni.

Na przedgórzu i w dolinach panuje klimat kontynentalny wilgotny, o opadach 1500–2000 mm. Stwarza to doskonale warunki do uprawy roli, bowiem temperatury w ciagu roku utrzymuja sie na poziomie 20 stopni C. W Andach panuje klimat kontynentalny suchy z sumą opadów do 600 mm/rocznie. Temperatura w ciagu dnia moze byc wysoka, poniewaz jestesmy blizej slonca, ale po zmroku spada drastycznie, czesto ponizej zera. Opady sniegu sa tu dosyc czeste.

Przed kolonizacja europejska, andyjski region Boliwii był częścią Imperium Inków – największego państwa w ​​Ameryce prekolumbijskiej. Boliwijskie Altiplano bylo rowniez kolebka wysoko rozwinietej cywilizacji Tiwanaku, za ktorych potomkow uwaza sie lud Aymara. Potomkami Inkow sa zas Indianie Quechua.

Najwyzej polozonym miastem Boliwii, i jedym z najwyzszych na swiecie, jest Potosi. Bolwia szczyci sie rowniez najwyzej polozonym lotniskiem swiata ‘El Alto‘, niedaleko La Paz.

Przyznaje, mieszkajac w tropikalnej Santa Cruz, z tesknota wypatruje gor na horyzoncie, spogladajac w strone Samaipaty. Tesknie za wulkanami Potosi, piekna Illimani gorujaca nad La Paz, ale przede wszystkim za Cordilliera de Cochabamba, otaczajaca Miasto Wiecznej Wiosny. Wzgorza, koloru brunatno-zielonego, porosniete sa lasem eukaliptusowym, nie endemicznym dla tego regionu swiata, ale ktory przyjal sie tu bardzo dobrze. Won eukaliptusa podczas spacerow gorskimi sciezkami nie tylko dziala ozywczo na zmysly, ale podobno rowniez odstrasza insekty. Niestety, minusem lasow eukaliptusowych jest ich podatnosc na ogien, dlatego tez co jakis czas mozemy obserwowac dzikie pozary w gorach. 

Powiedzcie sami, jak mozna nie tesknic za takimi widokami?

_MG_6675

_MG_6760

_MG_6762

Wiecej cochabambinskich gor znajdziecie : TU.

***

Today is 11/12/13, so we celebrate the International Mountain Day, that has been established by the UN General Assembly in 2002. Its purpose is to draw attention to the increased costs of supplies and services in mountain areas, infrastructure, transport and energy. It is also an opportunity to raise awareness about the importance of protecting mountain forests and the “green economy” with regard to climate change. On this day, many countries organize actions to promote culture and products derived from its mountain areas.

To be honest, I haven’t heard that Bolivians celebrate this day, but they should, because their MOUNTAINS are wonderful!

The Andes in Western Bolivia, with a width of about 600 km, consists of three major chains – Eastern Cordillera (with the highest peak in Bolivia, Sajama 6520 m), Cordillera Central and Western (Occidental) Cordillera. Between Western and Central Cordillera extends the Altiplano (plateau) located at altitude above 3000 m, with the lakes Poopo and Titicaca (the highest commercially navigable lake in the world and the largest lake in South America, shared with Peru) and salt flat Salar de Uyuni.

The Sub – Andean region in the center and south of the country is an intermediate region between the Altiplano and the eastern llanos (plains). It is distinguished by its farming activities and its temperate climate.
Altiplano has a desert- polar climate, with strong and cold winds. The average temperature ranges from 15 to 20 ° C, but at night descends drastically.  The weather is dry and solar radiation is high. Ground frosts occur every month, and snow is frequent .

Prior to European colonization, the Andean region of Bolivia was a part of the Inca Empire – the largest state in Pre-Columbian America . Bolivian Altiplano was also the cradle of highly – developed civilization of Tiwanaku, whose descendants Aymara people still live in the area. Quechua Indians are descendants of Inkas.

Bolivia’s highest town, and one of the highest in the world, is Potosi. Bolwia also has the highest airport of the world ‘El Alto’, near La Paz.

I admit, that living in a tropical Santa Cruz, I many time look out from the window on the horizon, in the direction of hilly Samaipata. I long very much for volcanoes of Potosi, Illimani towering over the beautiful La Paz, but above all for Cordilliera de Cochabamba, surrounding The City of Eternal Spring. Browny – green hills of Cochabamba are covered with eucalyptus trees, which smell not only helps in better respiration, but also can be used as natural insecticide. Unfortunately, eucalyptus forest is very sensitive to fire, so from time to time we can observe wild fires in the mountains.

 Who wouldn’t miss such views?

_MG_6678

_MG_6676

More mountains cochabambinos: HERE.

_MG_6767

What Had Happened to Cochabamba? *** Co się stało z Cochabambą?

Cochabamba była pierwszym rozdziałem mojej boliwijskiej przygody. To tu zobaczyłam owa różnorodność  kulturowa i społeczną, o której wcześniej tylko czytałam i słyszałam. Indianie Keczua żyjący obok potomków konkwistadorów, biedni obok bogatych.

Cochabamba posiada jedna z najpiękniejszych starówek w Boliwii, przywodząca na myśl romantyczne scenerie z książek Gabriela Garcia Marqueza – niestety również jedna z najbardziej zaniedbanych. Spacerując w cieniu galerii otaczających plac główny zawsze podziwiałam odpadające sztukaterie i wyblakłe malowidła podcieni, z obawa, ze być może jest to ostatnia okazja, by się im przyjrzeć. Stara cześć miasta miejscami przypomina pobliska wioskę Tarata, kolonialne miasteczko, w którym czas zatrzymał się 100 lat temu. Dosłownie. Mieszkańcy opuścili swoje ‘antyczne’domostwa, z którymi  czas i obojętność ludzka nie obeszli się łaskawie, przesiedlając się do większego miasta za chlebem.

Cochabamba was a first chapter of my Bolivian adventure. It was here that I saw this cultural and social diversity, of which I had read before travelling. Quechua Indians living right next to the descendants of the conquistadors, the poor next to the rich.

Cochabamba has one of the most beautiful Old Towns in Bolivia, reminiscent of the romantic scenery of Gabriel Garcia Marquez’s books – but unfortunately also one of the most neglected. Strolling in the shade of the galleries surrounding the main square, I’ve always admired the stucco decorations peeling off the ceiling and faded paintings covering the arcades, which I fear won’t be visible for too long. The old part of the city is at places like the nearby colonial town of Tarata, where time has stopped 100 years ago. Literally. Residents left their ‘antique’ homes, relocating to the big city for bread, and time and human indifference did not treat those buildings graciously.

491065_gd

fot. Los Tiempos: ‘Lo moderno y antiguo conviven en Cochabamba’.

Spacerując po historycznym centrum Chochabamby, zauważam czarno-białe przedruki starych zdjęć rozłożone na chodniku tuz kolo imponującej katedry, której kamienne mury na szczęście nie rozsypują się tak jak okolicznych domów z adobe (z gliny i trawy). Spoglądając na stare fotografie, zadałam sobie pytanie – co  się stało z Cochabambą? Miastem, które swego czasu obrał za swoją miejską siedzbe najbogatszy człowiek na świecie – Simón Iturri Patiño, budując eklektyczny Palacio Portales, młodszą siostrę okazalej posiadłości w niedalekiej Pairumani? Gdzie jeszcze 50 lat temu można było podróżować tramwajem pośród wąskich i klimatycznych uliczek? Gdzie cale rodziny w odświętnych strojach spacerowały w niedzielne popołudnia ‘najmodniejszą’ ulicą Prado, zabudowaną fantazyjną architekturą rezydencjonalną?

Walking around the historic centre of Cochabamba, I’ve noticed black&white reprints of old photographs, spread out on the sidewalk, just beside the impressive Cathedral, which stone walls fortunately don’t break apart as the local adobe houses of clay and straw. Looking at old images of the city, I asked myself – what had happened to Cochabamba? The city chosen  by once the richest man in the world – Simón Itturi Patiño, who built here his eclectic town house  – Palacio Portales, the younger sister of the greater residence in the nearby Pairumani? The city, where 50 years ago you could travel by tram through its narrow streets? The city, where whole families in festive clothes were walking on a Sunday afternoons along the ‘fashionable’ Prado Street, surrounded by fancy residential architecture?

lifebol7

imagen14

Niestety, tej Cochabamby już nie ma – piękne wille zastąpiły kiczowate wieżowce, na miejscu ozdobnych kamieniczek postawiono betonowe konstrukcje, dziś brudne i odrapane. Zycie ‘elity’ przeniosło się do nowej części miasta, pełnej wysokich apartamentowców, drogich butików, restauracji i szerokich… dziurawych chodników. Stare miasto zdominowali zaś drobni sprzedawcy i żebracy.

Unfortunately, this is no longer Cochabamba. Beautiful villas were replaced by kitch skyscrapers, colonial town houses by concrete structures, today dirty and shabby. The  ‘elite’  of the sociality have moved to a new part of the city, full of tall apartment buildings, expensive boutiques, restaurants, and wide… potholed sidewalks. Old Town became dominated by small businesses, vendors and beggars.

~

Mam wielka nadzieje, ze Cochabambinos przypomną sobie czasy świetności swojego miasta, ratując od zapomnienia historię nie tylko tę pre-Kolumbijską, ale również kolonialną. Wówczas, odnowione zabytkiCochabamby mogłyby z powodzeniem konkurować z piękną architektura Sucre, a miasto dzięki swojemu zapierającemu dech w piersiach położeniu, mogłoby stać się odpowiednikiem ekwadorskiego Quito – geograficznego i kulturalnego pępka świata.

Świat idzie z postępem, ale nie można tylko burzyć stare i budować nowe – należy przede wszystkim odbudowywać to, co piękne i  wartościowe.

I hope that Cochabambinos will recall the past splendour of their city, rescuing from oblivion not only the pre – Colombian history, but also colonial times. The restored monuments of Cochabamba could successfully compete with the beautiful architecture of Sucre, and the whole city, thanks to its breathtaking location, could become the Bolivian equivalent of Ecuadorian Quito – geographical and cultural navel of the world.

Life goes on, world is progressing, but we can’t just tear down the old and build new – we should first of all take care of what is beautiful and valuable.  No need to be afraid of change, but only for the better.

More about Cochabamba —> click.

Entrada Universitaria Folklorica y K’oa

Boliwijczycy, jak juz kilkakrotnie wspominalam, sa ludzmi zakorzenionymi w tradycjach, ktore celebruja niemal na codzien.

W pierwszy weekend grudnia, wybralismy sie do Chochabamby, gdzie w piatek wieczorem bylismy swiadkami co miesiecznego obrzadku skladania ofiar Paczamamie – K’oa, w podziece za jej przychylnosc. Co prawda, widzialam wczesniej, a nawet moglam dotknac owa mieszanke ziol, wegla cukrowych tabliczek z symbolami, poswiecona bogini Ziemi i plodnosci, ale nigdy wczesniej nie widzialam samego rytualu na wlasne oczy. Tym razem, spacerujac po  miescie, widzielismy dwa takie palace sie oltarzyki (w ksztalcie malego grilla): jeden przed sklepem turystycznym, drugi przed sklepem alkoholowym. Nie bylo w tym nic z mistycyzmu, jakiego moglabym sie spodziewac, ale milo bylo zobaczyc, ze tradycje przodkow sa podtrzymywane przez mlodych ludzi, siedacych wokol ogniska.

Cochabamba zaskoczyla nas rowniez w sobote, kiedy przypadkiem natknelismy sie na Entrada Universitaria’ – czyli uroczysty przemarsz tancerzy, glownie studentow uniwersytetow, ulicami miasta.

Jest to taki maly karnawal, czy namiastka swieta Virgin de Urkupina, a wedlug mnie najlepsza okazja na zaznajomienie sie z bogata tradycja Boliwii. Dlaczego? Nie ma dzikich tlumow, towarzyszacych karnawalowi, nie ma tez alkoholu lejacego sie strumieniami (choc sklepy na trasie przemarszu byly oblegane). Mozna w miare spokojnie podziwiac bajecznie kolorowe stroje tancerzy, przemieszczac sie z nimi wzdluz trasy i robic zdjecia.

Niestety, a moze ‘stety’, mialam przy sobie tylko moj maly aparacik, z bateria na wykonczeniu, zdazylam wiec zrobic kilka ujec, czesc z nich z ‘tanczaca goralka z Istebnej’.

DSCN1449

W Boliwii ciezko jest cokolwiek zaplanowac, czesto do ostatniej chwili nie ma sie pojecia, ze cos sie dzieje, chyba, ze na biezaco slucha sie lokalnego radia, oglada lokalna telewizje, lub czyta lokalna prase. Juz sie do tego przyzwyczailam, cieszac z kazdej niespodzianki, jaka przynosi los:)

DSCN1447

Wedlug lokalnego dziennika ‘Los Tiempos’, w paradzie wzielo udzial ponad 7 tysiecy tancerzy z 42 bractw Uniwersytetu  Mayor de San Simón.

***

Bolivian people, as I’ve mentioned many times, are rooted in tradition, which they celebrate almost on daily basis.

On the first weekend of December, we went to Chochabamba, where on Friday evening we witnessed monthly sacrifice for  Pachamama – K’oa, in gratitude for protection of this Earth and fertility goddess. Admittedly, I saw and even could touch before this mysterious mix of herbs, coal and sugar symbolic figurines, but I ‘ve never seen this ritual with my own eyes . This time, strolling around the city, we saw two places with burning altars (in the form of a small grill) : one in front of the tourist shop, the other in front of the liqueur store. There was nothing mystical, that I would expect, but it was nice to see that the traditions of the ancestors are continued by young people sitting around the fire.

Cochabamba surprised us also on Saturday, when we’ve accidentally bumped into Entrada Universytaria – the parade of dancers, mostly students of universities, through the streets of the city.

It is like a small carnival, or celebration of  Virgin de Urkupina, but for me the best opportunity to become familiar with the rich tradition of Bolivia. Why ? There is no wild crowds, accompanying the carnival, there isn’t alcohol pouring down the streets (although shops on the route of the march were very busy). One can peacefully admire fabulously colorful costumes of the dancers and move along the route taking photographs.

Unfortunately, or perhaps fortunately, I had with me only my little camera, with almost exhausted batteries, so I managed to take only few shots, some of them with ‘ the dancer of Istebna ‘.

In Bolivia, it’s hard to plan anything, often until the last minute you have no idea that something is going on, unless you listen daily to the local radio, watch local TV or read newspapers. I’ve already got used to it, enjoying the surprises that life brings from time to time :)

DSCN1454

According to a local paper ‘Los Tiempos’, more than 7 tousends dancers took part in a parade, members of 42 fraternities  of Universidad  Mayor de San Simón.