Cotoca – La Tabililla, Sonso y Palmitas

Tak się złożyło, ze znów zawitaliśmy w Cotoce – miasteczku oddalonym o niecałe 30 min. samochodem od Santa Cruz. Tym razem nie widzielismy leniwca, ale za to trafiliśmy na Pierwszy Festiwal ‘La Tabililla’, czyli miejscowego słodkiego przysmaku z prażonych orzeszków ziemnych w słodkiej masie z molasy nazywanej tu myląco miodem (miel), a będącej w rzeczywistości sokiem z trzciny cukrowej. Smakowało, ale nie zjedliśmy całego kawałka, bo się przesłodziliśmy:)

So, we came to Cotoca – small town just 30 minutes drive from Santa Cruz – again. This time we didn’t see any sloths, but we participated in ‘First Festival of ‘La Tabililla‘ (1er. Festival de la Tabililla), which is a local sweet delicacy: roasted peanuts in a sweet molasses called here honey (miel), being in fact dark syrup from sugar cane. Tasty treat, but we couldn’t eat the whole piece, because it was too sweet!

La Tabililla in Cotoca

Jako iż dziś była niedziela przedwielkanocna, natrafiliśmy również na inna lokalna tradycje – ręcznie wyplatane palemki z prawdziwych liści palmowych, rozłożone wzdłuż głównej ulicy prowadzącej do słynnego sanktuarium Virgen de Cotoca. Nie mogłam się oprzeć i zakupiłam jedna za 5 bs.  Prawdziwe dzieło sztuki!

As today was the Sunday before Easter, we encounter other local tradition: hand- woven Easter palmitas made of… real palm leaves, spread along the main street leading to the famous sanctuary of Virgen de Cotoca. I could not resist buying one for $ 5 bs. Small masterpiece!

Easter in Cotoca

palmita in Cotoca

Cotoka słynie również z ceramiki, którą można zakupić na każdym kroku. Ba! Jest to prawdziwy raj dla zbieraczy kiczowatych figurek – do koloru do wyboru!

Cotoca is  also famous for its ceramics that can be found everywhere! It is a true paradise for collectors of somewhat kitschy figurines:)

hecho en Cotoca

Sunday market in Cotoca

Przed wyjazdem nie mogliśmy odmówić sobie zjedzenia sonso – czyli przesmacznej masy z juki i sera na drewnianym patyku, przysmażonej na grillu (wcześniej próbowaliśmy arepe – placka z maki kukurydzianej i sera, ale aż tak bardzo nam nie zasmakował). Polecam spróbowanie tego lokalnego ‘fast foodu’ każdemu, kto zawita kiedyś w te strony!

We couldn’t leave these busy colourful town without eating sonso – yummy mass of yucca and cheese on a wooden stick, heated on the grill (we did try also arepa – a pancake made of corn flour and cheese, but we did not like it as much). I would recommend trying this local ‘fast food’ to anyone who visits Bolivian tropics!

Sunday market in Cotoca

Cotoca

Cotoca

artesania from Cotoca

artesania from Cotoca

Bike’ owa Cochabamba !

Sa takie specjalne dni w roku, kiedy wszystko w Cochabambie ‘staje na glowie’. W te dni znika, jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki, ciezka mgielka unoszaca sie nad miastem, warkot silnikow tysiecy samochodow zastepuje muzyka, a same pojazdy ustepuja miejsca wyjatkowo szczesliwym i usmiechnietym pieszym, rowerzystom i tancerzom.

Pierwszy w tym roku dzien pieszych i rowerzystow – ‘Dia del Peaton y la Bicicleta‘, ktory odbyl sie 6-ego kwietnia byl dla nas wyjatkowy, bowiem w koncu moglismy w pelni cieszyc sie naszymi rowerami! Co prawda, dzien wczesniej od roweru Freddiego odpadl pedal, ale cudem udalo nam sie go naprawic przy pomocy Caserity, ktora uzyczyla nam swoich narzedzi. Cudem rowniez przezylismy – naprawiajac rower posrodku bardzo ruchliwej ulicy na ‘slynnym’ bazarze La Cancha, odgrodzeni taczka od skrecajacych pojazdow, otoczeni z z kazdej strony fala ludzi, wozkow, samochodow, autobusow, spalin. Cudem udalo nam sie rowniez zlapac taksowke i wrocic do domu, a bylo juz dawno po zmroku w tej szemranej okolicy.

Ale oplacalo sie, bowiem nastepnego dnia moglismy odetchnac pelna piersia, pedalujac ulicami miasta i odkrywajac jego piekno na nowo. Bo okazuje sie, ze Cochabamba bez smogu, halasu motorow i ciaglych korkow jest bajkowa! Ba! Nie tylko historyczne centrum miasta zachwyca, ale rowniez wiecznie zasmiecone okolice dworca autobusowego i wspomnianego bazaru La Cancha daja sie lubic. Przynajmniej, trzy razy w roku:)

Zreszta, zobaczcie sami, podazajac za moim Freddim!

Cochabamba Cochabamba

Bike'owa CochabambaBike'owa Cochabamba

Wiecej zdjec w galerii na dole strony:)

***

There are special days in the year when everything in Cochabamba ‘turns up side down’. In these days, the heavy ‘fog’ hovering over the city dissolves, the noise of thousands of cars is being replaced by music, and same vehicles disappear from the streets, giving way to unusually happy pedestrians and cyclists.

First this year the pedestrian and cyclist day – ‘Dia del Peaton y la Bicicleta’, which took place on April 6th, was truly an unique experience, as this time we were able to enjoy our bikes! Unfortunately, the day before the pedal of Freddy’s bicycle broke, but miraculously we managed to fix it with the help of Caserita, who lent us her tools. Miraculously we survived – fixing the bike in the middle of a very busy street in the La Cancha market, protected from turning vehicles by wheelbarrow, surrounded by wave of people, trucks, cars, buses, exhaust. Miraculously, we were also able to catch a taxi and go home, as it was already long after sunset in this dodgy neighborhood.

But it was all worth it, because the next day we could breathe freely, pedaling through the streets of the city and discovering its beauty again. It turns out that Cochabamba without the smog, noise and constant traffic jams is magical! Bah! Not only the historical city center enchants, but also always littered area of bus station and ‘infamous’ La Cancha is likeable. At least, these three days a year:)

Anyway, see for yourself! Just follow my Freddy!

Bike'owa Cochabamba

DSCN0043Bike'owa Cochabamba

<a href=”http://www.bloglovin.com/blog/11553197/?claim=rbatw2ku59u”>Follow my blog with Bloglovin</a>

Trembling South America *** W Boliwii tez trzesie sie ziemia

Wtorkowe silne trzęsienie ziemi w Chile to efekt tego samego mechanizmu, który wywołał najsilniejszy w historii wstrząs sejsmiczny zarejestrowany w tym samym regionie w 1960 roku. Za oba zdarzenia odpowiada proces subdukcji, czyli wciągania jednej płyty tektonicznej pod drugą. To przemieszczanie się olbrzymich fragmentów litosfery z prędkością nawet 8 cm na rok skutkuje również innymi zmianami geologicznymi wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej – podaje portal TVN24.

W Boliwii rowniez zdarzaja sie trzesienia ziemi – ja sama dwukrotnie odczulam gniew Matki Ziemi w Cochabambie w 2012 roku. Mieszkancy Cochabamby oraz La Paz i Oruro, poczuli rowniez ostatnie trzesienie ziemi w Chile, ale na cale szczescie tym razem obylo sie bez strat.

W 1998 roku, potezne wstrzasy o sile 6.8 w skali Richtera, majace swoje epicentrum w Departamencie Cochabamba, zniszczyly w 80% miasteczko Aiuqile. Takze sasiednie miasteczka Totora and Mizque zostaly powaznie zniszczone.  84 osoby zginely, wiele zostalo rannych. Do tak duzej smiertelnosci przyczynilo sie specyficzne budownictwo na tym terenie, gdze domy budowane sa glownie z ‘adobe’ – czyli blotnych blokow. W 2011 roku, trzesienie ziemi o sile 6,2 w skali Richtera nawiedziło srodkowa czesc Boliwii – Trinidad. W zeszlym roku wstrzasy odnotowano z kolei w Santa Cruz de la Sierra, ale na szczescie nie przekroczyly one 5 stopni w skali Richtera.

Grafika, zamieszczona na stronie TVN24 Meteo wyraznie pokazuje, ze zachodnia czesc Boliwii znajduje sie w pasie dosyc duzej aktywnosci sejsmicznej (kolor pomaranczowy), podczas gdy w czesci tropikalnej trzesienia nie powinny byc juz tak bardzo odczuwalne. Niby mnie to uspokoilo, bo mieszkam w Santa Cruz, lecz jak pokazuje mapka zamieszczona ponizej, takie schematyczne wystepowanie trzesien wcale nie jest norma. Moge wiec miec tylko nadzieje, ze Pachamama juz sie uspokoila i pozostanie w spokoju na dlugo!

Fot: TVN24 Meteo

Fot: TVN24 Meteo: Tempo nasuwania się płyt tektonicznych jest różne na północy i na południu Rowu Atakamskeigo. Czerwony kolor oznacza najwyższe zagrożenie sejsmiczme, jasnozielony – najmniejsze.

***

Tuesday’s massive earthquake in Chile is the result of the same mechanism that caused the strongest of recorded seismic shock in the history in the same region in 1960. The  both events were caused by the subduction process, or pull one tectonic plate under another. This movement of huge portions of the lithosphere at a speed of up to 8 cm per year also results in other geological changes along the west coast of South America – reports news portal TVN 24 .

Bolivia has been also affected by earthquakes – I’ve experienced twice the ‘anger of Mother Earth’ in Cochabamba in 2012. Cochabambinos as well as residents of La Paz and Oruro also felt recent earthquake in Chile, which thankfully this time did not affect people.

In 1998, the powerful earthquake of 6.8 degrees on the Richter scale had its epicenter in the Department of Cochabamba, destroying 80% of the town of Aiquile. The neighboring towns of Totora and Mizque were also seriously damaged. 84 people died and many more were injured. Such large mortality was caused by specific way of construction in the area, where houses are built mainly of ‘adobe’ – that is, mud blocks. In 2011, an earthquake with a strength of 6.2 on the Richter scale struck central part of Bolivia – Trinidad, and last year the shock was reported in Santa Cruz de la Sierra, but luckily it didn’t exceeded 5 degrees on a Richter’s scale.

The graphic on the website Meteo TVN 24 (above) shows clearly, that the western part of Bolivia is located in the zone of quite large seismic activity (orange color) while the tropical part of the country suppoused to be much tranquil (green colour). This news should be comforting to me, because I live in Santa Cruz, but unfortunately, this schematic of earthquakes is not a norm, as the graphic below shows. Therefore, I can only hope that Pachamama has already calmed down and will stay in peace for a long time!

Seismicity Map of Bolivia - 1900 to March 2012: earthquake.usgs.gov

Seismicity Map of Bolivia – 1900 to March 2012: earthquake.usgs.gov

Japanese in Bolivia *** Colonia OKINAWA Uno / Dos / Tres

Ponad piecdziesiat lat temu, 272 Japonczykow z wyspy Okinawa przybylo do odleglego zakatku Boliwii – lasów deszczowych Amazonii.

Dlaczego szukali oni lepszego zycia tak daleko od ojczyzny? Pod koniec II wojny światowej, Armia Amerykanska zbudowala baze wojskowa na wyspie Okinawa, a jako rekompensatę za skonfiskowane grunty, Amerykanie zaoferowali Japonczykom ‘atrakcyjne działki’ 124 – hektarowe w Boliwii. Niestety, dwie trzecie z 3315 osób, które wyemigrowały po wojnie do Boliwii, ostatecznie opuscilo swoja nowa Okinawe, po tym jak prawie połowa z pierwszej grupy 272 osadników powaznie zachorowala na nieznana chorobe. Innych przybyszow zmeczyla izolacja, jaka zastali w boliwijskiej dzungli –  nie bylo tam drog, ani wody pitnej, ktorej najblizsze zrodlo oddalone bylo o kilka kilometrow od osady.

Ci, ktorzy postanowili zostac, nie narzekaja jednak na swoj los. Dzieki swej ciezkiej pracy i samozaparciu oraz wsparciu finansowemu z Japonii – udalo im sie rozbudowac swoje gospodarstwa, bedace dzis jednymi z najwiekszych i najbogatszych w biednej Boliwii (Zrodlo: globalpost.com).

*

Kolonia japonska Okinawa Uno (I), oddalona jest o dwie godziny samochodem od Santa Cruz de la Sierra. Prowadzi do niej stosunkowo nowa asfaltowa droga. Pozostale kolonie – Okinawa Dos (II) i Okinawa Tres (III), polozone sa kilka kilometrow dalej, wzdluz piaszczystej, ale szerokiej drogi prowadzacej do Santa Cruz.

Okinawa boliviainmyeyes-12

Okinawa boliviainmyeyes-10

Zanim odwiedzilismy Okinawe, spodziewalam sie tam zobaczyc domy w stylu japonskim i wiele japonskich restauracji. Kiedy przekroczylismy ‘granice’ regionu Okinawa, krajobraz od razu wydal mi sie bardziej spokojny i uporzadkowany, jednak po przyjezdzie do celu, bylam bardzo rozczarowana. Miejsce to wygladało bowiem jak typowe boliwijskie miasteczko – brudne i zaniedbane (jak na razie, jedynym wyjatkiem jest nasze ulubione Porongo). Pierwszemu wrazeniu nie pomoglo tez to, ze padal deszcz i bloto rozwozone bylo wzdloz glownej drogi przez ciezarowki, gromadzace sie kolo miejscowej spoldzielni rolniczej (Caico) – najwiekszego producenta zboza (ale rowniez soi, slonecznika itp.) w Boliwii. Przystanelismy na chwile przy glownej plazie, gdzie od razu rzucil nam sie w oczy luk japonski – jedyny obcy element krajobrazu. Pojechalismy dalej, aby sprawdzić, czy miasteczko ma wiecej orientalnych odniesien, ale wraz z asfaltowa droga skonczyly sie rowniez zabudowania. Zapytalismy mijajacego nas na rowerze staruszka, który wygladal na Japonczyka, gdzie mozemy znalezc restauracje japonska, a ten odpowiedzial z usmiechem na ustach, ze jest tu tylko jedna, reszta natomiast serwuje potrawy boliwijskie.

DSCN1951

DSCN1953 DSCN1956

Czytalam wczesniej, że 60 % mieszkancow Okinawy jest pochodzenia boliwijskiego i  ze sa to glownie pracownicy zatrudnieni przez bogatych japonskich przedsiebiorcow. Rzeczywistosc zweryfikowala te inforamcje. Zastanawialam sie jednak, gdzie podziali sie ci bogaci Japonczycy?

Po milym obiedzie w przytulnej, acz skromnej restauracji japonskiej (zarzadzanej przez Boliwijke), wyruszylismy w poszukiwaniu Okinawa II, do ktorej prowadzila szeroka polna droga. Cudnie bylo oddychac swiezym powietrzem, patrzac na rozlegly zielony krajobraz, raz po raz podziwiajac duze ptaki latajace nad polami. Jestem pewna, ze widzialam bociana oraz, jak sie pozniej okazalo po powiekszeniu zdjecia – prawdziwego tukana!

Okinawa boliviainmyeyes-9 Okinawa boliviainmyeyes-17 Okinawa boliviainmyeyes-21 Okinawa boliviainmyeyes-25 Okinawa boliviainmyeyes-26

Okinawa II okazala sie spokojna osada, pelna nowo wybudowanych domow – moze ci bogaci Japonczycy przenieśli sie wlasnie tutaj ? Zatrzymalismy sie przy malym sklepie, ktorego sciany oblepione byly dwujezycznymi ogloszeniami. Babcia prowadzaca sklep powiedziala nam w doskonalym miejscowym dialekcie, ze przybyla do Boliwii 50 lat temu. Nie znalezlizmy w sklepiku zadnych tradycyjnych produktow japonskich, kupilismy jednak typowe przekaski Camba. Zauwazylismy jednak, ze staruszka konwersowala po japonsku z innym imigrantem, ktory przyjechal do sklepu nowiutkim jeepem.

Okinawa boliviainmyeyes-39 Okinawa boliviainmyeyes-40 Okinawa boliviainmyeyes-41 DSCN1962 DSCN1965

Utwierdzilo mnie to w przekonaniu, ze Japonczycy zasymilowali sie z kultura swojej przybranej ojczyzny, ale nie zapomnieli jezyka ojczystego i jestem pewna, ze swietuja oni swoja kulture i tradycje w domach. Zreszta, w Okinawa I dziala szkola boliwijsko – japonska, ktora zatrudnia takze nauczycieli przybylych z Kraju Kwitnacej Wisni. 

Ostatnim przystankiem w naszej podrozy była Okinawa III – najmniejsza, ale rowniez najbardziej spokojna i zadbana. Znalezlismy w niej dwa sklepy po przeciwnych stronach drogi – jeden prowadzony przez Japonke okazal sie bardziej czysty niz ten, prowadzony przez Boliwijczyka. Jednak, ten drugi mial dwa stoly bilardowe, wiec zatrzymalismy sie wlasnie tam, i podczas gdy chlopcy grali w billarda, ja robilam zdjecia tropikalnej roslinnosci.

Okinawa boliviainmyeyes-44 Okinawa boliviainmyeyes-49 Okinawa boliviainmyeyes-67 Okinawa boliviainmyeyes-71

Droga powrotna byla zdecydowanie najgorsza – wyboista i nudna. Prawdziwe klopoty zaczely sie jednak kiedy dotarlismy na przedmiescia Santa Cruz – ze wszystkich stron otoczyl nas brud, halas i woda, ktora zalala polozona ponizej poziomu zabudowan droge… Przedzierajac sie przez te miejska rzeke, nie mielismy zielonego pojecia gdzie jestesmy, tym bardziej ze zrobilo se juz calkiem ciemno.

DSCN1978 DSCN1983

Na szczescie intuicja nie zawiodla Freddiego, ktory dowiozl nas bezpiecznie do domu. Bylismy zmeczeni, ale szczesliwi, ze wrocilismy do cywilizacji. Zadecydowalismy jednoglosnie, ze w najblizszym czasie raczej nie wrocimy do Okinawy – chyba ze na obiad w restauracji, serwujacej najlepsze ryby na swiecie, w ktorych zasmakowal sam Freddy, nigdy dotad ryb niejedzacy:)

***

Fifty-five years ago, 272 Japanese from Okinawa Island arrived in a remote corner of Bolivia’s Amazon rainforest in hopes of finding a better life. 

At the close of World War II, the U.S. Army constructed a military base on Japan’s Okinawa Island. In part as compensation for land confiscated to build the base, the U.S. offered some families ‘attractive’ 124-acre parcels in Bolivia. But two-thirds of the 3,315 persons who emigrated to Bolivia ultimately left their new Okinawa. Nearly half of the first group of 272 settlers fell seriously ill from an unknown disease within months of their arrival. Others got tired of the isolation they encountered in a jungle landscape with no roads. There was also no potable water; the nearest source of fresh water was several miles of walking away.

Those who did stay, however, have few complaints. Through decades of hard work — buttressed by low-interest loans and technical support from Japan — many expanded their holdings into large-scale farms, and are now comparatively among the super-rich in impoverished Bolivia (Source: www.globalpost.com).

*

Bolivia’s unique Japanese colonies are located two hours outside the city of Santa Cruz. The new asphalted road leads to Okinawa I but the other colonies – Okinawa Dos (II) ad Okinawa Tres (III) are located alongside wide dirt road, leading back to Santa Cruz.

DSCN1966

Before we went to Okinawa, I expected to see there some houses in Japanese style and  lots of Japanese restaurants. When we crossed the Okinawa region, the landscape looked indeed very peaceful and orderly. However, entering the Okinawa I, I felt disappointed, as the place looked like a typical Bolivian town – quite messy and neglected (a notable exception is Porongo, which we visited on many occasions). Sure, it was raining and the mud was spread along the road by number of trucks leaving Okinawa Colonies Integral Agricultural Cooperative (CAICO) – the largest weat (but also soybeans and sunflower seeds) producer in Bolivia. We drove past plaza principal with a Japanese arch – the only alien element of this Bolivian landscape, to see if there is more to it. But the town ended with the asphalted road. On the way, we asked a man on the bike, who looked a bit Japanese, where we can find some Japanese restaurants. He said, there is only one in town, serving traditional food, the rest is purely Bolivian.

I read before, that 60 % of Okinawa’s people is of Bolivian origin and there are mostly workers, employed by rich Japanese families. That seemed to be truth. I just wondered, where are these rich families?

After nice lunch in a small and quite basic Japanese restaurant run by Bolivian woman, we left for Okinawa II located along dirt road. It was refreshing to be out in the open, breathing fresh air and looking at the fields and big birds flying over them. I am sure I saw a stork and as I found out later zooming in the picture – a real wild toucan!

Okinawa II was a peaceful place with couple of newly built houses (maybe all rich Japanese moved here?). We stopped by the small shop where I saw the bilingual writings on the notice board. The vendor was an old Japanese – looking woman, who told us in perfect Camba dialect, that she came to Bolivia 50 years ago. We didn’t find any traditional Japanese product there, buying instead typical Bolivian snacks, but we saw another Japanese man driving in his jeep to the shop and conversing with an old lady in their native language.

However, the Japanese immigrants in the region have mostly assimilated with the culture of their adopted country, they still speak between each other in their mother tongue and I am sure they celebrate their culture and tradition at home.

The last stop on the trip was Okinawa III – the smallest settling of them all, but also the most peaceful and pretty. There were two shops on the opposite sides of the road – one run by Japanese woman was much cleaner the other, run by Bolivian man. However that later had snooker tables, so we stopped there and the boys had the game while I was taking pictures of the plants flourishing around the building.

The road back was the worst – as bumpy as boring. But the real trouble had started when we reached suburbs of Santa Cruz – surrounded by dirt, noise, traffic and water, which changed the road into river.  It was getting dark and we didn’t have a clue where we were. Thankfully, Freddy’s intuition lead us home safety. We were tired but happy to be back and we all agreed, that we won’t be back in Okinawa any time soon. Maybe only for a lunch in this small Japanese restaurant, that serves the best fish in the world as even my Freddy who never eats it – loved one:)

DSCN1974 Okinawa boliviainmyeyes-37