Ruta 1: Bolivian Panamericana *** Boliwijska Droga Panamerykanska

Ruta 1, czyli Krajowa Trasa numer 1,  to nowa autostrada o dlugosci 1.215 km, która łączy departamenty La Paz, Oruro, Potosi, Chuquisaca i Tarija, zaczynajac sie w miescie Desaguadero na granicy z Peru i konczac w Bermejo, na granicy z Argentyną. Nie wiedząc dlaczego, droga ta została nazwana przez nasz nowy GPS, jako Panamericana.

Jak niektórzy z Was wiedzą, Droga Pan-Amerykańska  jest uznawana za najdłuższa na świecie. Jest to sieć dróg o dlugosci około 30.000 kilometrów, ktore lacza wiele krajow obu Ameryk. Oprócz glownej trasy, Panamericana ma wiele odnog, łączących większość krajów Ameryki Południowej. Od miasta Nazca w Peru, jedna droga, która jest oficjalnie uważana za część Panamericany, biegnie do boliwijskiej stolicy La Paz. Ruta 1 oficjalnie nie jest jej częścią, ale może dlatego, że jest ona stosunkowo nowo-wyasfaltowana, cos sie zmienilo?

Nieważne! Zapraszam do obejrzenia niesamowitych krajobrazów oraz prostych acz pieknych ludzi tu zyjacych, ktorych podziwialismy jadąc od Cochabamby, łącząc sie z Ruta 1 w pobliżu Oruro i dalej do La Paz, posrod plaskiego, ale niezwykle malowniczego boliwijskiego Altiplano!

National Route 1 is a brand new highway of 1,215 km in Bolivia, which connects the departments of La Paz, Oruro, Potosi, Chuquisaca and Tarija, streaching between the towns of Desaguadero on the border with Peru and Bermejo, on the border with Argentina. Not knowing why, this road was called by our brand new GPS as Panamericana.

As some of you may know,  according to Guinness World Records, the Pan-American Highway is the world’s longest “motorable road’ or rather a network of roads measuring about 30,000 kilometres in total length, connecting many countries in both Americas. In addition to this route Panamericana has many branches connecting most South American countries. From the city of Nazca in Peru, one road which is considered the part of the Panamericana, follows to Bolivian capital city of  La Paz . Ruta 1 officially isn’t the part of it but, maybe because it is so newly asphalted, that has changed?

Never mind! Have a look at the amazing landscapes and humble but beautiful people  you can see driving from Cochabamba, joining Ruta 1 near Oruro and following to La Paz via plain but amazingly picturesque Bolivian Altiplano!

Cochabamba – Oruro

Ruta 1: Bolivian Panamericana; Bolivian Altiplano

El Alto – La Paz

Bolivian Altiplano (on the way back/ w drodze powrotnej)

Oruro – Cochabamba (on the way back/ w drodze powrotnej)

I dlatego, ja zawsze radzę podróżować za dnia, co jest nie tylko bezpieczniejsze, ale daje lepsze zrozumienie odwiedzanego kraju i jego mieszkańców. Zgadzacie się?

And this is why I always advise you to travel by day, which is not only safer but gives you a better understanding of the country you visit and its people. Don’t you agree?

Cochabamba

Street Art of Cochabamba *** Sztuka graffiti w Cochabambie

Cochabamba jest najprawdopodobniej centrum sztuki ulicznej w Boliwii. To tutaj,  co kilka lat odbywa sie festiwalu sztuki ulicznej, skupiajacy jednych z najlepszych artystów graffiti Ameryki Południowej. Ostatni Bienal de Arte Urbano (BAU) Cocha, zorganizowany przez Projekt mARTadero – odbył się w 2013 roku, więc niektórych dzieł, które można zobaczyć w internecie, pewnie już nie ma. Albo … po prostu nie miałam szczęścia się na nie natknąć! Za późno bowiem odkryłam mapę wszystkich graffiti na stronie internetowej mARTadero —> El Paseo de las Artes, ale jeśli kiedykolwiek bedziecie w Cocha (bambie), to poszukiwanie sztuki ulicznej z całą pewnoscią byłoby fajnym pomysłem na spacer po miescie!

Cochabamba is probably the centre of street art in Bolivia. It is here that every couple of years street art festival brings together some of the best graffiti artists of South America. Last Bienal de Arte Urbano (BAU), Cocha, organised by Project mARTadero — took place in 2013 so some of the works of art that you can see in internet are no longer there. Or… I just wasn’t lucky enough to stumble upon them! Then, I discovered a map of all the graffiti on the website of mARTadero —> El Paseo de las Artes. A bit too late for me, but if you are ever in Cocha, looking for the street art would be a fun thing to do!

Oto niektóre z prac, ktore znalazłam (nie wszystkie, jak sądzę, są powiazane z BAU)/ Have a look at some of the works I found (not all, I suppose are connected to the BAU):

Cochabamba

A tu znajdziesz zdjęcia wszystkich pozostałych graffiti w mieście Cochabamba —> kliknij / And here you will find a pictures of all the other graffiti in the city of Cochabamba–> click.

Cochabamba

The Old Road to/from Cochabamba *** Stara droga do Cochabamby (z Santa Cruz)

Google Maps podaje, że podroż ‘starą drogą do Cochabamby’ (carretera antigua a Cbba) z Samaipaty zajmuje 5 godzin i 45 minut; legendy gloszą, iż kilku śmiałków zrobiło te trasę w 6 godzin. Przyjmuje się, że normalny czas to 8 godzin, a nam podroż zajęła 10! No, może 9, bo wieczorem straszny był korek w Cochabambie i kilka razy się zatrzymywaliśmy, by rozprostować kości i sprawdzić, czy opony cale.

Google Maps says that the trip by ‘old road to Cochabamba’ (carretera antigua a Cbba) from Samaipata takes 5 hours 45 minutes; legend says that a few brave souls have made it in 6 hours. It is assumed that normally the time of travel is 8 hours, but the journey took us 10 hours! Well, maybe 9, because in the evening there was a terrible traffic jam in Cochabamba and we’ve stopped on the way few times to stretch our legs and check if the tires are ok.

camino antiguo a Cochabamba

camino antiguo a Cochabamba

Nową drogę łączącą Santa Cruz z Cochabambą wybudowano po drugiej stronie Parku Amboro —> klik, i jest ona przez pierwsze 5 godzin zupełnie prosta. Najgorsze są ostatnie 3 godziny, poczynając w VillaTunari w Chapare, gdzie droga widzie przez ‘niestabilnie geologicznie’ górzyste rejony lasu deszczowego. Stara droga wygląda zupełnie na odwrót – pierwsze 8 godzin (6, licząc z Samaipaty) to slalom podziurawioną nawierzchnią, od Comarapy głownie żwirowo- kamienistą i 3 ostatnie nowiutką asfaltówką.

The new road connecting Santa Cruz with Cochabamba was built on the other side of the Amboro Park —> click, and it’s for about 5 hours straight. The worst are the last 3 hours, starting in Villa Tunari in the Chapare region, where the road goes through ‘unstable geologically’ mountainous areas of rainforest. The old road looks the other way round – the first 8 hours (6, if starting from Samaipata) are via a curvy road full of holes and from Comarapa mainly gravel, and only the last 3 hours take us by brand new highway.

fot.datos.bo.com

fot.datos.bo.com

for.parkswatch.org

Chyba nigdy nie czułam takiego stresu w tak pięknych okolicznościach przyrody. No bo kto chciałby złapać gumę czy doznać awarii pojazdu na zupełnym odludziu? Akurat tego dnia, niemal nikt tą drogą nie jechał, wiec i o pomoc trudno. A telefony nie mają zasięgu.

I guess I’ve never felt such stress in such a beautiful natural circumstances. No one probably would like to experience a vehicle breakdown in the middle of nowhere. Just that day, almost nobody else was going that road, so it would be impossible to get some assistance and there was no phone coverage.

el camino antiguo a Cochabamba

Przez 6 godzin jechaliśmy wiec z duszą na ramieniu, mając złudną nadzieje, że każdy kolejny zakręt będzie tym ostatnim. Po godzinie w lesie deszczowym, nabawiłam się również strachu przed ‘spadającymi chmurami’, przypominającymi mgliste sceny z powieści Kinga…

For 6 hours or so we drove with the ‘souls on our shoulder’, with the illusory hope that each next turn will be the last one. After an hour in the rainforest, I also developed the fear of ‘falling clouds’, recalling the misty scenes from the novel of King …

el camino antiguo a Cochabamba

Nawet nie wiecie, z jaką ulgą przywitaliśmy miejscowość Epizana, od której zaczynała się nowiutka autostrada do Cochabamby i Sucre oraz to, iż chyba jednak nie będziemy musieli skorzystać z gościnności lokalnego Hiltona, istniała bowiem realna szansa na to, że przed zmrokiem dotrzemy do celu.

You can’t even imagine with what relief we greeted the small town of Epizana where a brand new highway to Cochabamba and Sucre starts. We were also happy that we won’t have to stay overnight in the local Hilton, because there was a real chance that we reach our destination before nightfall. 

el camino antiguo a Cochabamba

I tak też się stało. Dostaliśmy tez prezent od losu, który wynagrodził nam częściowo stresy podroży – widok ośnieżonych szczytów Cordillera de Cochabamba w ciepłym świetle ostatnich promieni zachodzącego słońca…

And so it happened. But before that, we got a gift from the Mother Earth that has rewarded partially our stressful journey – view of snow-capped peaks of the Cordillera de Cochabamba in the warm light of the last rays of the setting sun …el camino antiguo a Cochabamba

Porada: nie polecam podróżować starą drogą do Cochabamby, nawet dla ładnych (choć wcale nie zapierajacych dechu w piersiach) widoków. Niestety, od czasu do czasu nie ma wyjścia, kiedy ta nowa ‘autostrada’, wiodąca przez tropiki, zostanie zasypana, czy zarwie się na niej któryś z mostów (jak niedawno).  A tym, co jada z Santa Cruz (Samaipaty) do Sucre, polecam podróżowanie w dzień, przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa!

Tip: I do not recommend to travel the old road to Cochabamba, even for pretty views (not so breathtaking though). Unfortunately, from time to time the travellers have no other choice, when there is a landslide on the other route or one of the bridges collapses (as quite recently). However, if you have to get from Santa Cruz (Samaipata) to Sucre, travel this particular road during the day, mainly for safety reasons!

Apote: Trekking in Cochabamba *** Szlakiem wodospadów Cochabamby

Kilka jest miejsc w Cochabambie, gdzie można pooddychać świeżym powietrzem, napawając oczy pięknymi widokami. Jednym z nich jest wzgórze San Pedro, na którym wznosi się gigantyczny Cristo de la Concordia (o którym pisałam tu —> klik), mający przed sobą piękną panoramę miasta.

There are couple of places in Cochabamba, where you can breathe the fresh air, savoring the beautiful view. One of them is the hill of San Pedro,where a giant Cristo de la Concordia stands (—>click), starying at the beautiful skyline.

boliviainmyeyes

Innym miejscem jest —> Laguna Alalay, wokół której można sobie spokojnie pospacerować asfaltowa ścieżką, uważając jedynie na rowerzystów, cleferos oraz bezdomne psy. W lecie, z powodu wyższych temperatur, jezioro pokrywa warstwa glonów, czasem przyjmująca różne kolory. Dzięki temu, można się tu poczuć jak nad słynną ‘Laguna Colorada’ (gdyby nie ten zapach zgnilizny!)

Another place is the —> Laguna Alalay – you can have a walk around the lake, using unpaved or paved path. You only have to look out  for cyclists, cleferos and stray dogs. In the summer, because of the higher temperatures, the lake is covered with a layer of algae, sometimes of different colors. Last time it remeinded me of the famous ‘Laguna Colorada’ (if not for a smell)!

boliviainmyeyes

A ci, którzy maja trochę więcej czasu, siły i odwagi, mogą wybrać się w góry, otacząjące Cochabambe. Nas, już kolejny raz, zabrali tam znajomi z klubu Bicis Verdes, organizujący wycieczki krajoznawcze i rowerowe, również dla turystów. Tym razem wybralismy sie do Apote, miejscowości położonej niedaleko Tiquipaya w prowincji Quillacollo, którego glówną atrakcją są malownicze wodospady, otoczone pierwotnym lasem. By do nich dotrzeć, trzeba się  jednak wspiąć w górę rzeki. Trasa, oczywiście nieoznaczona, bo nieoficjalna, prowadzi głownie korytem rzeki, a czasem obok. Warto jest mieć ze sobą  wygodne obuwie ( i inne na zmianę) – niekoniecznie nieprzemakalne, ale z gruba i antypoślizgową podeszwa. Przyda się również lina, bo w niektórych miejscach trzeba wdrapywać się na strome skały, innym razem schodzić ze skarpy. To powiedziawszy, spotkaliśmy po drodze osoby w japonkach czy wspinające się z dziećmi. Wszystko jest wiec możliwe!

And those who have a little more time, strength and courage, they can go to the mountains surrounding Cochabamba. We went there with our friends from the club Bicis Verdes, who organize from time to time sightseeing and cycling tours, also for tourists. This time we went to town of Apote nerby Tiquipaya in the Province of Quillacollo, which main attraction are the picturesque waterfalls, surrounded by primary forest. To reach them, one has to climb up the river. The route, unmarked of course, runs mainly through riverbed and sometimes alongside it. You need to bring comfortable shoes – not necessarily waterproof, but with thick and non-slip sole. The rope also comes useful, because in some places you have to climb the steep rocks, another time descend down the slope. That said, we met on the way people in flip-flops and climbing with small children. So, after all, everything is possible!

boliviainmyeyes

Wszelkie trudy wynagrodzone sa niesamowitymi widokami, wielkimi emocjami oraz duma z przejścia samego siebie!

My dotarliśmy do przedostatniego wodospadu, bo na więcej wspinaczki nie mieliśmy sil/czasu (niepotrzebne skreślić). Z apetytem zjedliśmy marraquetas z mortadelą, susząc na słońcu nasze ubrania po kąpieli w lodowatej wodzie wodospadu.

All efforts will be rewarded with amazing views, great emotions and pride of  surpassing oneself!

We got to the second last waterfall, because we didn’t have enough strength / time (delete the appropriate). In such beautiful natural circumstances, we ate our lunch consisting of fresch marraquetas with mortadella and cheese, sun drying our clothes after swimming in the icy waters of the waterfall.

Untitled_Panorama11

Untitled_Panorama14-2

*

Do Apote można wybrać się na własną rękę, ale jako osoba ‘przewrażliwiona’ (pamiętacie moj ‘przewodnik dla przewrażliwionych’? —> klik) nie polecałabym tej opcji. Zawsze bezpieczniej oraz łatwiej jest podróżować z kimś, kto ma obeznanie w terenie. Jeżeli jesteście w Cochabambie, możecie skontaktować się z naszymi znajomymi  z Bicis Verdes – Xtremegreenbicycles – Club Cochabamba —> facebook, którzy takie ekstremalne eskapady pomogą wam zorganizować za niewielka oplata. Mimo iż Apote znajduje się niedaleko Cochabamby, a sam spacer trwa 4 godziny (w obie strony) warto sobie zarezerwować jednak cały dzień – nigdy bowiem nie wiadomo jakie nas mogą spotkać przygody na szlaku:)

You could get to Apote waterfalls on your own, but as an ‘oversensitive’ person (do you remember my guide for oversensetive people? —> click), I don’t recommend this option. It’s always safer and easier to travel with someone who knows the route. If you are in Cochabamba, you can contact our friends from Bicis Verdes – Xtremegreenbicycles – Club Cochabamba —> facebook, who have an experience in such extreme escapades and will help you arrange it for a small fee. Although Apote is near Cochabamba, and the walk (climb) itself takes 4 hours (round trip) it is worth to reserve the whole day – you never know what adventure will find you on the trail:)

Zobacz galerię – naprawdę warto! / See the gallery – it’s really worth it!

‘Carnival terrorists’ in Bolivia ***’Karnawałowi terrorysci’

Jak może pamiętacie, karnawał nie należy do moich ulubionych boliwijskich świat. A to za przyczyna tzw. ‘karnawałowych terrorystów’, którzy opanowują ulice miast i miasteczek nie na jeden, ale na cztery dni! A czasem, jak to ma miejsce w Cochabambie, z ukrycia samochodu, rzucają wodne balony przez cały niemal miesiąc luty. W Santa Cruz i części tropikalnej, do wody i piany, która ponoć czasem jest toksyczna, dochodzi jeszcze farba, która zastąpiła niegdysiejsze błoto i ekskrementy. I dlatego tez, większość mieszkańców wielkich miast ucieka  od zgiełku, brudu i pijactwa karnawałowego, na prowincje, lub spędza te dni w zaciszu domowym.

How may you remember, Carnival does isn’t my favorite Bolivian holiday. And this is mostly for ‘carnival terrorists’, who ran the streets of cities and towns for not one, but four days! And sometimes, as in Cochabamba, theyhide in the cars throwing water balloons during almost the entire month of February. In Santa Cruz, and other tropical parts,together with water and foam, which is sometimes toxic, they use paint, which replaced the mud and excrements from the past days. And this is why most of people leave the big cities, escaping the craziness, dirtiness and drunkness of carnival days in the countryside ora spends these days in tranquillity of their homes.

boliviainmyeyes

My podczas tegorocznego karnawału tradycyjnie wybraliśmy się do Cochabamby, gdzie karnawałowe szalenstwo jest troche mniejsze. Nie udało nam się uciec jednak od wodnych balonów. Na szczęście, karnawałowi terrorysci nie maja dobrego cela – oberwałam tylko raz, w buta (choć spodnie miałam brudne do kolan, bo akurat szłam po zakurzonym chodniku).

We, during this year’s carnival, traditionally went to Cochabamba, to escape the carnival maddness (which is kind of smaller there)! However, we were unable to avoid the water balloons. Thankfully, ‘carnival terrorists’ don’t have a good aim – I got hit only once, in the shoe (although my pants got dirty to the knee, as I was walking on the dusty sidewalk).

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

W tym roku przegapiliśmy jednak Corso de Corsos w Cochabambie –  paradę tradycyjnych tancow, odbywającą się tydzień po oficjalnym karnawale, na którą przybył sam prezydent Evo Morales, nie wspominając o aktorze brytyjskim Jude Law, który celebrował tegoroczny karnawał w Oruro i Santa Cruz, zaproszony przez Browary Boliwijskie (szczęściarz!)

This year, we missed Corso de Corsos in Cochabamba, held a week after the carnival, with the president Evo Morales as a special guest, not to mention the famous British actor, Jude Law, who celebrated Carnaval de Oruro and Santa Cruz, invited by Bolivian Broweries (Lucky bum!)

boliviainmyeyes

Zobaczyliśmy za to ‘Entrada de los Ninos’, czyli paradę dzieciaków, które na jeden dzień zawładnęły centrum miasta, strzelajac z wodnych pistoletow i piankowych puszek. Dzieciaki jednak, w odróżnieniu od dorosłych, nie atakują bezbronnych przechodniów, prowadząc walki tylko pomiędzy sobą. Wyszliśmy wiec z całego zdarzenia sucha stopa;)

However, we saw ‘Entrada de los Ninos’, the parade of kids, who for one day took over the city center, shooting the water from plastic guns and foam from cans. Although, children, unlike adults, don’t attack innocent pedestrians, fighting only between themselves, so we walked out of the entire event with dry foot;)

boliviainmyeyes

*

Po drodze zajrzeliśmy do namiotu, w którym odbywała się adopcja psów i gdzie spędziłam dobry kwadrans na głaskaniu pięknych bobasów rożnej maści i wielkości. W tym czasie zauważyłam, ze ludzie przychodzili i pytali się ile kosztują psiaki, po czym, dowiedziawszy się, ze nic, odchodzili. Tak to już niestety jest, ze dla niektórych ‘cos’ darmowego jest równoznaczne z ‘czymś’ nie wartościowym. Ludzie przeważnie wola zapłacić grube pieniądze za psa rasowego, choć bez dokumentów, chwaląc się później znajomym, ile za niego zapłacili, niż adoptować takiego samego zwierzaka, za darmo. A powiem tylko, ze widzieliśmy w namiocie szczeniaki trochę pomieszanych, ale jakże pięknych i niepowtarzalnych owczarków niemieckich czy border collie!  Gdybym mogła, przygarnęłabym je wszystkie!

On the way, we popped into the tent with dogs for adoption, where I spent a good fifteen minutes stroking these beautiful babies of various breeds and sizes. During this time, I noticed  people coming and asking how much the dogs cost, and, having learned that nothing, going away. Unfortunately, for certain people ‘something’ free is equivalent to ‘something’ not valuable. Therefore, they prefer to pay a lot of money for a pedigree dog, though undocumented, boasting later their friends of how much they paid for it, than to adopt the same pet, for free. And let me just say that we have seen in the tent the puppies of ‘almost’ pure breeds – the beautiful and unique German shepherds or border collies! If I could, I would adopt them all!

boliviainmyeyes