Driving in Bolivia *** Samochodem po Boliwii czyli slow kilka o boliwijskich drogach

Nie tak dawno temu z okazji wycieczki donikad wspominalam, iz mamy nadzieje podrozowac samochodem tylko po asfaltowych drogach. Coz, zycie zweryfikowalo nasze marzenia i oczekiwania, bowiem po wczorajszej wyprawie do San Xavier, jezuickiego kosciola misyjnego, zmienilismy zdanie. Teraz Freddy chce kierowac jednynie na ‘polnych drogach’. Posluchajcie dlaczego:)

Zaopatrzeni w mape drogowa, zaczelismy nasza kolejna podroz od nowej czteropasmowej ‘autostrady’  Santa Cruz- Cotoka. Dzien zapowiadal sie wspaniale do tego stopnia, ze wgapiona w blekitne niebo, przegapilam zjazd w kierunku ‘Puerto Suarez. Bez problemu jednak zawrocilismy i po chwili znalezlismy sie na znajomej drodze prowadzacej do miasteczka El Pailon, skad podazylismy droga krajowa prowadzaca do Trinidadu.

Po 5o km dziurawej jak ser szwajcarski szosy, bylismy zmuszeni zaplacic 11 Bs. za przejazd. Na odwrocie biletu, ktorego bron Boze nie mozna bylo wyrzucic, bo sprawdzano go jeszcze kilkaktotnie, bylo napisane, ze pieniadze ida na utrzymanie drog. W wypadku tej, poszly one chyba jednak na cos innego. Nastepnych 70 kilometrow bylo prawdziwa udreka – zamiast wpatrywac sie w piekny zielony krajobraz za oknem, zmuszeni bylismy wypatrywac dziur w asfaltowej nawierzchni, jadac slalomem po prostej drodze. Niewielu kierowcow bylo jednak tak ostroznych, bo wiekszosc nas wyprzedzala. Prym wiodly ogromne autobusy, ktorym nie straszne byly ani dziury, ani inne pojazdy jadace z naprzeciwka. Pedzily one z szybkoscia co najmniej 100 km na godzine i szybko znikaly za horyzontem.

DSCN1758

_MG_7448

_MG_7444

DSCN1731

Przypomnialy mi sie slowa naszej znajomej, ktora opowiadala, jak latwo, szybko i przyjemnie podrozuje sie w obranym przez nas kierunku, wlasnie autobusem. Coz, turysta zamkniety w blaszanej puszce nie zdaje sobie sprawy jak taka podroz wyglada z punktu widzenia kierowcy i innych uzytkownikow drogi… Ja autobusem raczej tam nie pojade.

Po kilkudziesieciu kilometrach droga ulegla jednak transfrmacji i Freddy mogl w koncu rozprostowac nogi (szczegolie prawa) a samochod ‘rozwinac skrzydla’. W pobliskim miasteczku ‘Los Troncos’ czekala nas jednak niespodzianka. Przed kolejnym punktem oplat za przejazd, stala sobie drewniana budka, w budce siedzial policjant rozmawiajacy przez komorke, oraz mezczyzna operujacy lina. Kolo budki zas krecily sie dzieciaki sprzedajace slodycze i orzechy, czekajace na potencjalnych klientow. Jak sie zas pozniej okazalo – na ofiary.

Pan z lina zagrodzil nam droge, a policjant kazal wysiasc z auta, po czym wlepil Freddiemu mandat za przekroczenie szybkosci, w wysokosci 35 dolarow. Taki sam mandat dostal jadacy za nami kierowca autobusu. Z doswiadczenia innych osob wiemy, ze z wladza sie nie dyskutuje, mozna jednak negocjowac i tak zamiast 35, Freddy zaplacil 20 dolarow, w tym celu udajac sie do srodka drewnianej budki.

Po chwili bylismy znow w drodze, ale nasze poczatkowe podekscytowanie podroza minelo. Po przedyskutowaniu calego zajscia doszlismy jednak do wniosku, ze trzeba sie uczyc na bledach. Mimo braku znakow ograniczenia predkosci na wiekszosci odcinkow drogi, postanowilismy ze na otwartym terenie nie przekraczamy 75 km/g, zblizajac sie do terenu zabudowanego zwalniamy do 50, a w samym miasteczku czy wiosce, poruszamy sie z predkoscia 35 km/g. Zreszta, dziury w nawierzchni i tak nie pozwalaja na wiecej. Nie wiem, czy taka jazda uchronilaby nas przed mandatem, ale przynajmniej moglibysmy z czystym sumieniem zwalic cala wine na skorumpowanego policjanta:)

Po drodze, zatrzymalismy sie na chwile w miasteczku San Ramon, gdzie kupilismy wode i zrobilismy zdjecia budce telefonicznej w ksztalcie jaguara.

DSCN1741

DSCN1738

Wszystkie mijane przez nas miasteczka i wioski wygladaly zreszta podobnie – budynki usytuowane wzdluz drogi funkcjonuja tu jako sklepy i punkty uslugowe, a sama ulica jest miejscem drobnego handlu. Samochody poruszaja sie wiec pomiedzy glosnym tlumem sprzedawcow i kupujacych, w slimaczym tempie.

DSCN1729

DSCN1733

W San Ramon glowna droga do Trynidadu ulegla rozwidleniu – my podazylismy w prawo, zegnani, jak niedawno witani, znakiem Coca-Coli.

DSCN1736

Nastepne 50 km uplynelo w spokojnej atmosferze, a nerwowa napiecie w koncu ustapilo zachwytowi nad zmieniajacym sie krajobrazem. Tuz za San Ramon, plaski i monotonny pejzarz nakrapiany rozleglymi haciendami i ogromnymi srebrnymi silosami, momentami przypominajacy mi rolnicze rejony polnocnej Polski, przemienil sie w pagorkowata kraine, bardziej zielona niz szmaragdowa Irlandia!

_MG_7644 _MG_7641 _MG_7634 _MG_7631 _MG_7472

DSCN1754

Przekraczajac granice San Javier (Xavier), bylismy niemal w raju. Jednak nasze szczescie zaklocil fakt, iz po polgodzinnym wypatrywaniu slynnego kosciola, nadal bylismy w szczerym polu! Co roz mijalismy zas ogromne tablice, informujace nas o bogatej historii tego regionu.

DSCN1756

Kiedy zobaczylismy na horyzoncie czerwone dachy domow, wiedzielismy, ze dotarlismy do celu.

cdn.

* Podrozujac samochodem po Boliwii mozna natknac sie na kilka przeszkod: punkty oplat za przejazd, punkty kontrolne, dziury w asfalcie, brak asfaltu. Wypszedzajace na trzeciego samochody osobowe, ciezarowki, autobusy i motocyklisci. Uwazac trzeba rowniez na samopasace sie przy drodze stada krow i koz oraz aligatory przechodzace przez jezdnie! Jednego widzielismy na wlasne oczy. Niestety wygladal na takiego, ktoremu sie nie udalo…

DSCN1748

** Lepiej nie dyskutowac z wladza. Slyszalam i czytalam historie osob, przede wszystkim ‘grongos’, ktore zostaly zatrzymane na punkcie kontrolnym i ‘poproszone’ o zaplacenie mandatu. Za co? Za wszystko i za nic. Albo jechal za szybko, albo jechal za wolno, pil piwo na tylnym siedzeniu taksowki itd. Zwykle policjanci prosza zatrzymana osobe na tyly przydrozengo posterunku i tam pobieraja oplate, wedlug wlasnego cennika. Ceny wahaja sie od 100 dolarow do kilkudziesieciu boliwianos (w zaleznosci od szczescia i zdolnosci negocjacyjnych). Jezeli zatrzymany odmawia zaplaty, moze on zostac aresztowany lub przytrzymany caly dzien na posterunku. Decyzja nalezy wiec do ciebie – plac lub placz. Slyszalam rowniez, ze takie praktyki wymuszania haraczu sa zwalczane, ale obawiam sie, ze policja boliwijska jest na tyle skorumpowana, ze sa to przypadki sporadyczne. 

*** W Boliwii jak w kazdym innym kraju funkcjonuja ograniczenia predkosci, tylko nie zawsze sa one znane i egzekwowane przez kierowcow. Ja zaobserwowalam takie zasady:

– autostrady (lub drogi szybkiego ruchu je przypominajace) – 80 km/g

– glowne drogi krajowe – 75 km/g

– tereny zabudowane – 50 km/g

– centra miasteczek i miast – 35 km/g.

Inna sprawa jest to, ze czasem na prostym kawalku ‘zalatanej’ szosy posrod lasow, pojawia sie znak  ograniczenia predkosci do 35 km/h. I badz tu madry, czlowieku!

**** W sezonie letnim (deszczowym), wiele odcinkow drog zostaje podtopionych,  a drogi lokalne (piaszczyste) zamieniaja sie w blotne rzeki. My jednak uznalismy glowne asfaltowe trasy za bardziej niebezpieczne, bowiem mimo iz znajduja sie one raczej w zlym stanie, dzialaja na lokalnych kierowcow jak plachta na byka.

Mimo to, nawet na ‘polnych drogach’ trzeba uwazac. Wezmy za przyklad droge do Porongo (te dluzsza przez most, bo jest jeszcze krotsza przez rzeke:), ktora jest w budowie. Buduja ja juz od roku i konca nie widac! Ba! trudo jest nawet okreslic jej poczatek, bo asfaltowe kawalki wyrastaja z ziemi znienacka i trzeba uwazac na wystajace z nich druty! Niektorzy je omijaja, wybierajac piaszczyste pobocze.

DSCN1690 DSCN1704 DSCN1708 DSCN1709

***** O mapach pisalam wczesniej —> Mapy drogowe Boliwii, a jeszcze wczesniej o innych sposobach ‘Podrozowania po Boliwii‘.

Wiecej o boliwijskich drogach i bezpiecznej podrozy samochodem na —> Bolivia Bella (po angielsku).

_MG_7660

***

I mentioned not so long ago, on the occasion of a trip to nowhere, that we hope to travel by car only on asphalt roads. Well, life has verified our dreams and expectations, because after yesterday’s trip to San Xavier, the Jesuit missionary church, I changed my mind. Now Freddy wants to drive only on the ‘dirt roads’. Why? Listen to this story:)

Equipped with the road map, we started our trip on the new four-lane ‘highway’ Santa Cruz – Cotoka. The day had started beautifully to the extent, that staring at blue sky, I missed the exit to ‘Puerto Suarez’. However, that was no problem – we turned around and soon found ourselves on a familiar road leading to the town of El Pailon, following the main national road to Trinidad.

After 50 km of a holey as Swiss cheese road, we were forced to pay 11 bs. toll. On the back of the ticket, that thanks God we didn’t throw away, as it was checked lots of times on the way, it was written that the money go for the roads maintenance. In this case the money must have gone somewhere else. The next 70 kilometers were a real chore – instead of admiring the beautiful green landscape outside the window, we were forced to look out for holes in the asphalt, driving slalom on a straight road. Few drivers were as cautious as us, because most of them overtook our car. Among theme were huge buses, which weren’t scared of holes or other vehicles coming from the opposite direction. They raced with the speed of at least 100 km per hour, quickly disappearing behind the horizon.

I remembered our friend’s stories, how easy, fast and fun is travelling in that direction by bus. Well, the tourist closed in a tin box do not realize how this trip looks like from the driver’s  or the other road users’ point of view… Knowing what I know, I would never go there by bus.

After couple of kilometers, the road undergone real transformation and Freddy could finally stretch his legs (especially the right one) allowing the car to spread its wings. In the nearby village of Los Troncos however, the surprise was waiting for us. Before the next toll point, there was  a wooden booth, with a police officer talking on a cell phone, the man operating the rope and some kids vending sweets and nuts, waiting for potential customers. Or rather, as it turned out later – victims.

The man with the rope stopped our vehicle, and the policeman ordered to get off the car, giving Freddy a fine for speeding. The bus driver behind us was also fined. From the experience of other people we know that it’s better not to discuss with authorities, however, one can negotiate and so instead of 35 dollars, Freddy paid 20 dollars, going inside a wooden booth. No receipt was written.

After a while, we were again on the road, but we have lost  our initial excitement. When discussing the incident, we came to the conclusion that we need to learn from our little adventure. Despite the lack of speed limit signs, we decided not to exceed 75 km / h  on the open road, by approaching the built-up area slow down to 50, and in the town centre drive 35 km / h. Hols in the road would not allow for more anyway. I don’t know whether such precaution would protect us against the fine, but at least we could fully blame it on a corrupt police officer :)

Along the way, we stopped for a moment in the town of San Ramon, where we bought water and we took some pictures of phone booth in the shape of a jaguar. All towns and villages  on the way looked alike – buildings located along the road are converted to shops and service points, and the street itself is a place of petty trade. Cars move along between a loud crowd of vendors and buyers at a snail’s pace. At San Ramon, we left the main road to Trinidad, keeping to the right, and being blessed again by Coca -Cola sign, wishing us a nice trip.

The next 50 km elapsed in a peaceful atmosphere, and all nervous tension eventually gave way to delight over a changing landscape. Just outside San Ramon, the flat and monotonous scenery dotted with extensive haciendas and huge silver silos, so reminiscent of agricultural regions of northern Poland, transformed into a hilly land, much greener than Ireland!

Crossing the boundaries of San Javier (Xavier), we were almost in paradise. But our happiness and sense of relief was disturbed by the fact that after half an hour of driving, the famous church was nowhere to be seen! We passed however by many big boards informing us of the rich history of this region.

Eventually,  we saw on the horizon some red roofs and we knew that we reached our target.

To be continued…

* Traveling by car in Bolivia, one can come across few obstacles: tolls, checkpoints, holes in the asphalt, no asphalt. Overtaking cars, lorries, buses and motorcyclists. There are also loosely herds of cows and goats and even alligators crossing the road! One such we have seen with our own eyes. Unfortunately, it looked like it didn’t make it, long before us.

** Better not to discuss with the authorities. I heard and I read stories of people, especially ‘gringos’, who were stopped at a checkpoints and ‘asked’ to pay a fine. What for? For everything and for nothing: because of driving too fast or too slowly or drinking beer on the backseat of a cab etc. Usually, the police asks detained person to the back of the building to pay a fee, according to his own price list. Prices range from 100 dollars to tens bolivianos (depending on luck and negotiation abilities). If detained refuses payment, he may be arrested or held all day at the station. I heard that such practices are being punished, but I’m afraid that Bolivian police is so corrupt that these are sporadic cases.

*** In Bolivia, as in every other country, there are official speed limits, but they are not always known and applied by the drivers. I observed these rules:

– Highways – 80 km / h

– Main roads – 75 km / h

– Built-up areas – 50 km / h

– Centers of towns and cities – 35 km / h

Another thing is that sometimes a speed limit sign of 35 km / h appears on the straight good road in the middle of forest. So, go figure!

**** In rainy season some parts of the roads, especially dirt roads, are flooded, making it very dangerous to drive through. But we found asphalt roads more hazardous. They are badly maintained but local drivers go crazy on them! However, dirty roads are not always so safe. For example road to Porongo (the one through the bridge, because as I heard there is another, shorter one via river:) that is being build. It’s been a year now and there is no end even close. Bah! It’s even hard to say when the road works start, as the strips of asphalt appear suddenly in the middle of nowhere. And there are metal roads sticking out of them! No wonder some people decide to drive along on the dirt sideways.

***** I wrote lately about maps—–> Bolivia Road Maps and much earlier about ‘Travelling in Bolivia‘ in other ways.

Read more about Bolivian roads and driver’s safety at —> Bolivia Bella.

_MG_7647

Travel Magazin ‘Continents’ recommends *** Magazyn podrozniczy ‘Kontynenty’ poleca

Tak w ramach autopromocji:) Wczoraj dowiedzialam sie, ze ‘Bolivia In My Eyes’ znalazla sie w gronie polecanych blogow, w anglojezycznym wydaniu magazynu podrozniczegoKontynenty’ (czy raczej ‘Continents‘, do sciagniecia na iPada). Naprawde, milo jest sie znalezc w tak zacnym gronie, obok innych blogow, ktore sama chetnie czytam. Sczegolnie, gdy poleca sama Anna Alboth:)

Dziekuje!

***

A bit of self-promotion:) Yesterday I found out that ‘Bolivia In My Eyes’ is recommended in English-language edition of travel magazine ‘Kontynenty’ (or rather ‘Continents‘, to download on iPad)! It feels truly incredible to be listed among such amazing blogs that I gladly read myself, by a great blogger herself – Anna Alboth:)

Thank you!

1900178_10202440457070153_1865503571_n 1932461_10202440442589791_955445531_n

1620511_10202440444869848_240963615_n

1000966_10202440448349935_1202753732_n-001

Bolivia Road Maps *** Mapy drogowe Boliwii

Jak pamietacie, niedawno wybralismy sie na pierwsza dluzsza wycieczke naszym ‘nowym pojazdem, w poszukiwaniu Menonitow. Bez mapy ciezko bylo, a drogi nieoznaczone, wiec koniec koncow wyprawa zakonczyla sie fiaskiem:)

Kiedy zapytalam przyjaznych ekspatow gdzie w Santa Cruz mozna dostac mapy drogowe z prawdziwego zdarzenia, dowiedzialam sie, ze najlepiej jest je sobie wydrukowac z GOOGLE MAPS:)

No tak, ja jednak lubie miec prawdziwa mape w reku, wiec postanowilam skorzystac z innej rady i przejsc sie na poczte, kolo ktorej podobno je sprzedawano. Kupilam dwie, bo i wiele nie kosztowaly: mapa Boliwii 20 Bs., a  mapa departamentu Santa Cruz 25 bs.

Niestety, obie bardziej przypominaja mapy do powieszenia na scianie, opatrzone ladnymi obrazkami i komentarzami:) Co prawda, maja zaznaczone miejsca turystyczne, glowne drogi, oraz niektore pomniejsze, ale bardzo orientacyjnie. Mapa departamentu Santa Cruz, choc powinna zawierac wiecej szczegolowych informacji, jest bardziej nieczytelna i pogmatwana. Do jej czytania potrzeba zas lupy! Plusem jest jednak to, ze sa na niej zaznaczone kolonie menonickie, choc wydaja sie one byc ulokowane w szczerym polu:)

Nie mam rowniez pojecia, jak aktualne sa obie mapy (nie ma na nich daty wydania), ale dobre jest to, ze drogi raczej sie nie zmieniaja, a jak juz to na lepsze, czyli asfaltowe:)

Niemniej jednak, sa to najlepsze mapy, jakkie mozna dostac w Boliwii. Dokladajac do nich darmowe plany piasta, ktore mozna uzyskac w Informacji Turystycznej, mamy komplet:) Postanowilismy jednak, tak na wszelki wypadek, wydrukowac sobie odpowiedni zrzut z Google Maps przed kazda wycieczka:)

DSCN1675

P.S. Warto jest poszukac map drogowych Boliwii, jeszcze przed podroza do Ameryki Poludniowej. Ofert jest cala masa, choc trudno powiedziec, ktora z nich jest najbardziej szczegolowa i aktualna —–> Bolivia’s MAPS. 

***

As you may remember, recently we went on the first longer trip with our ‘new’ car, in search of Mennonites Colony. Without the map it was hard as the roads weren’t marked, so at the end our expedition ended in failure :)

When I asked friendly expats in Santa Cruz, where you can get real road maps, I found out that the best is to use GOOGLE MAPS :)

Maybe, but I like to have a real map in hand, so I decided to try to get some at the post office, as someone pointed out they could be found there. I bought two, as they weren’t so expensive: the map of Bolivia costs 20 bs., and the map of department of Santa Cruz 25 bs.

Unfortunately, both of them look like the maps you hang on the wall – colourful with some nice pictures :) They show tourist spots, main roads and some minor roads, but very vaguely. Map of the department of Santa Cruz, although it should give more detailed information, it’s even more crowded and confusing. To read it you need a magnifying glass! I was happy however, to find on it some of the Mennonites colonies, though they seem to be located in the middle of nowhere :)

I have also no idea how old are both maps (there is no release date on them), but the good thing is that the roads don’t change, and if they do, rather for the better = asphalt :)

All in all, these are the best maps you can buy in Bolivia. And if I add city plans, which I got at the Information Office for free, we are set :) We decided , however , to print the appropriate snapshot from Google Maps before every trip. Just in case:)

P. S. It is worthwhile to look for a road map of Bolivia before the trip to South America. There is a whole bunch of offers, although it is difficult to say, which one is the most detailed and up to date —–> Bolivia ‘s MAPS

Bolivian Rainy Summer *** Deszczowe boliwijskie lato

Ja narzekekam i narzekam na to nasze lato, ktore bardziej przypomina zime: że sciany obrastaja ‘zielonym mchem’, że w basenie plywac nie mozna, bo ciagle pada i chlodno, że pranie nie schnie i smierdzi, że owoce i warzywa drozeja, że nie mozemy wybrac sie za miasto, bo drogi podtopilo.

Wstyd. Nasze troski sa niczym w porownaniu z tragedia, jaka spotkala tysiace rodzin w Boliwii – zwlaszcza jej tropikalnej czesci Chapare (Cochabamba), Beni i Pando. Pora deszczowa okazala sie w tym roku bardziej mokra niz ktokolwiek by przypuszczal. Ogromne obszary uprawne zostaly zalane, tysiace ludzi stracilo swoje domy, kilkadziesiat osob zginelo. Dzis przeczytalam o tragedii niedaleko Cochabamby (Morochata), gdzie sciana blota pogrzebala i ludzi, i zwierzeta.

1604393_10151867429312056_1292730616_n

Fot. Los Tiempos (Cochabamba)

1898090_10151867430572056_377829901_n

fot. Los Tiempos (Cbba)

11580_10151867430767056_1890261221_n

fot. Los Tiempos (Cbba)

Niestety taka pogoda sprzyja komarom, które roznoszą groźne choroby, jak żółta febra, malaria czy denga. W kilku departamentach obowiązuje stan zagrożenia denga właśnie. Ktokolwiek ma wiec w planach niedalekie podróże do Boliwii, proszę mieć na uwadze poważne utrudnienia, szczególnie na północnym-wschodzie kraju, ale również w centrum.

Prognoza pogody na najbliższy tydzień wygląda podobnie w wielu miejscach – deszcz, deszcz, deszcz. Ktoś wspomniał, ze ma tak padać do końca marca. 

***

I am constantly complaining about our summer which looks more like a winter: walls are turning green, we can’t use our swimming pool, because it’s chilly and raining. The laundry doesn’t dry and smells. Fruit and vegetables are becoming more expensive. We can’t get out of the city, because the roads are flooded. Etc., etc.

Shame on us. Our concerns are nothing in comparison with the tragedy which happened to thousands of families in Bolivia – especially the tropical parts of Chapare (Cochabamba), Beni and Pando. The rainy season turned out this year wetter than anyone would expect. Huge areas of farmland were flooded, thousands of people lost their homes, tens were killed. Today I read about the tragedy near Cochabamba (Morochata), where the wall of mud buried people and animals…

1002314_10151840350307056_2107723823_n

fot. Los Tiempos (Chapare)

_72741194_020847083-1

fot. bbc.co.uk (Cbba)

Unfortunately, this weather is perfect for mosquitoes, which spread harmful diseases such as yellow fever, malaria and dengue. In several departments of state the orange alert for the latter was issued. Whoever is planning to visit Bolivia in a nearby future, please bear in mind the serious difficulties, especially in the North – East and center of the country.

Weather forecast for the next week looks alike in many places – rain , rain, rain. Someone mentioned that it will rain until the end of March.

Road Trip To Nowhere *** Wycieczka donikad

Po prawie miesiacu od zakupu samochodu, w koncu bylismy w stanie wyruszyc ‘w swiat’ (= za miasto). Pogoda tego lata nas nie rozpieszcza, wiec niestety wybor miejsc do ktorych moglismy dotrzec droga ladowa, byl ograniczony. Dodatkowym klopotem okazal sie brak mapy z prawdziwego zdarzenia (wcale nie tak latwo taka dostac) oraz niemal zupelny brak oznakowan na drogach i bezdrozach Santa Cruz de la Sierra i jej okolic. Kompas rowniez by sie przydal.

Uzbrojeni w informacje z internetu oraz uproszczone mapki turystyczne, ktore przynajmniej na poczatku wskazywaly nam kierunek jazdy, postanowilismy sprobowac dostac sie do ‘Lomas de Arena’ – przedziwnego parku z wydmami posrodku tropikalnej dzungli. Pierwsze kilka kilometrow poszlo jak z platka, ale po jakims czasie asfaltowa droga sie skonczyla (byla w budowie) i jadac za karawana samochodow, dotarlismy do wiezienia Palmasola, czyli bylismy na tropie! Na rozwidleniu drog postanowilismy pojechac w prawo, co znow okazalo sie trafione w dziesiatke i po kilkunastu minutach dotarlismy do kolejnego skrzyzowania z malutkim znakiem, wskazujacym kierunek do parku wydm. W sobote nie padalo, ale droga wygladala jakby przed chwila przeszla nad nia nawalnica z gradobiciem. Jednym slowem (a nawet trzema)- nie do przebycia! Przynajmniej nie dla nas, bo kilka rozklekotanych samochodow osobowych nia podazylo. Z niespelna dwiema godzinami do zachodu slonca nie chcielismy jednak pchac sie w paszcze lwa, tym bardziej, ze nie bylo widac swiatelka na jej koncu. A co jak utkniemy? Kto nas tu znajdzie? Moze wataha bezdomnych psow…

No i zawrocilismy. Pojechalismy na spacer do Parque Urbano:)

DSCN1647-2

DSCN1654-2

W niedziele wyruszylismy w podroz z samego rana. Nasz cel – kolonia Menonitow ‘Santa Rita‘. Kierunek: Cotoka—> Paurito—> Menonici. Do Cotoki dotarlismy szybko nowiusienka asfaltowka, a potem… coz, jezdzilismy okolo godziny po bezdrozach w poszukiwaniu miasteczka Paurito. Bez powodzenia.

DSCN1660-2 DSCN1661-2

Wrocilismy wiec do Cotoki, przespacerowalismy sie do centrum, zjedlismy jukowego placka z kija i jeszcze raz pojechalismy na poszukiwania. Tym razem w kierunku wskazanym przez dobrych miejscowych. Po polgodzinie stanelismy jednak na rozdrozu, bez znakow. Zaczelo padac. Piaszczysta i wyboista droga zaczela sie rozmywac. Zawrocilismy.

DSCN1658-2

DSCN1672-2

Menonitow niestety nie spotkalismy, ale fajnie bylo w koncu obcowac z natura (i komarami), odetchnac swiezym powietrzem i popatrzec na bezkresna zielen tropikalnej Santa Cruz. Zreszta, jak ktos kiedys napisal (chyba Goethe):

Podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży’.

Za tydzien planujemy odwiedzic miejsce, do ktorego prowadzi droga asfaltowa. Oby tylko oznakowana:)

Informacje praktyczne:

Zwiedzanie wiekszych i mniejszych atrakcji Santa Cruz nie jest latwe, szczegolnie w porze deszczowej, kiedy wiele lokanych drog jest podmytych, nieprzejezdnych lub zaknietych.  W tym roku stalo sie tak miedzy innymi z nowa asfaltowa droga SC – Cochabamba. Co prawda mozna wynajac maly samolot, ale to opcja tylko dla bogatych:) Kiedy ladna pogoda, mozna probowac zwiedzac na wlasna reke, wlasnym lub wypozyczonym autem (opcja najtansza, ale trzeba sie nastawic na bladzenie;), wynajac taksowke (troche drozsza), kozystac z autobusu lub pociagu, ktore jednak docieraja do niewielu  interesujacych miejsc lub wykupic wycieczke z biura podrozy (pewnie, ale drogo, bo cena przekracza niekiedy 100 € od osoby na dzien!).

***

After nearly a month since we bought a car, in the end we were able to set off on our first road trip. The weather this summer is terrible, so unfortunately the choice of places that we could reach by land was limited. Another problem was the lack of real maps and the almost complete lack of traffics signs on the road and off-road of Santa Cruz. Compass would also come in handy.

Nonetheless, armed with information from the internet and simplified tourist maps that showed us direction, we decided to try to get to ‘Lomas de Arena – the sand dunes park surrounded by tropical vegetation. The first few kilometers went smoothly, but after some time the asphalt road has ended (being under construction) and driving after the caravan of cars we got to prison Palmasola. At the crossroads we decided to take right turn, which was ‘right’ and after a few minutes we got to the next intersection with a tiny sign indicating the direction to the dunes. It didn’t rain on Saturday, but the dirt road looked as if there had been a storm with some hail. In one word (or even tree) – it was impassable! At least not for us, because a few rickety cars has followed this narrow flooded path covered with some branches, but with less than two hours to sunset we didn’t want to risk going somewhere we didn’t know. What if we get stuck? Who would find us here? Maybe a pack of stray dogs …

So we turned back and went for a walk to Parque Urbano :)

DSCN1641-2

On Sunday we headed out early in the morning. Our goal – Mennonites colony ‘Santa Rita‘. Direction: Cotoka—> Paurito—> Mennonites. To Cotoka we drove on brand-new asphalted road and then … well, we roved about an hour in the wilderness in search of the town Paurito. Without success. So, we turned back to Cotoka, walked to the city center, ate some tasty yuca fritter on a stick and went again in search of  Mennonites, this time in the direction indicated by good local people. After half an hour we stood at the crossroads  with no signs when it started to rain and sandy road began to melt. We turned back.

DSCN1666-2 DSCN1670-2

DSCN1674-2

After all, we haven’t seen any Mennonites but it was nice to finally be able to breathe fresh air and set our eyes on the endless greenery of tropical Santa Cruz. Anyhow, someone once wrote (I think Goethe) something like that:

Destination is not important  but travelling.

Next week we are planning to visit some place situated along the paved road. Hopefully marked with road signs:)

Practical information:
Sightseeing bigger and smaller attractions of Santa Cruz region is not easy, especially in the rainy season when many local roads are flooded and impassable. This year even the new asphalt road SC – Cochabamba was closed. Of course you can rent a small plane, but it is an option only for the rich :) When fair weather however, you can try to visit some places of interest with your own or rented car (the cheapest option, but you have to be prepared to get lost;), hire a taxi (slightly more expensive), use the bus or train service, which, however, gets only to a few places or book a tour with travel agency (safe but expensive, as sometimes the price exceeds € 100 per person per day!).