‘El Fuerte’ : Sacred Inca Mountain *** Święta góra Inków w Samaipata

Dolina Samaipaty pierwotnie była zaludniona przez ludy Chane i Majocoyas (VIII – XIV w.). Plemię Chane znane było głównie z rozwiniętego rolnictwa, gęstego osadnictwa oraz dekorowanej symbolami graficznymi ceramiki. Jednak jego największym osiągnieciem była konstrukcja ‘El Feuerte’ niedaleko dzisiejszej Samaipaty. Nazwa ‘Forteca’ nie ma jednak nic wspólnego z oryginalna funkcja tego miejsca, które w rzeczywistości było ośrodkiem kultu.

Samaipata Valley was originally inhabited by tribes Chane and Majocoyas(VIII – XIVth century). Chane tribe was known mainly from its agriculture, dense settlements and pottery decorated with graphic symbols. However, their biggest achievement was the construction of ‘El Feuerte’ at the top of the hill near the present-day Samaipata. The name ‘Fortress’ however, has nothing to do with the original function of the place, which was the temple.

_MG_3225

W XV w. Inkowie weszli w pakt z ludem Chane i zbudowali miasto u podnóży świątyni. Miejsce to stało się ważnym punktem handlu Inków oraz ‘miejscem odpoczynku’ podczas ekspansji na Południe. W połowie XV w. El Fuerte było często najeżdżane, a w końcu podbite przez wojowników Guarani – ‘Chiriguanos’, którzy dzierżyli te tereny aż do czasów kolonialnych.

Na początku XVI w. Hiszpanie ufundowali miasteczko Samaipata, która stała się punktem łączącym Vallegrande i Santa Cruz. El Fuerte służyło w czasach kolonialnych jako forteca oraz magazyn, a jego funkcja sakralna została bezpowrotnie zniszczona. El Fuerte, które zajmuje poczytne miejsce na liście UNESCO,  jest podzielone na dwie części – sakralna i administracyjna.

In the XVth century, the Incas made a pact with the people of Chane and built a town at the foot of the temple. The town became an important trading point and ‘place of rest’ during the expansion to the South. In the middle of the fifteenth century, El Fuerte was invaded and eventually conquered by theGuarani warriors – ‘Chiriguanos’, who held the area until the colonial period.

At the beginning of the XVI th century Spaniards founded the town of Samaipata, which became an important point between Vallegrande andSanta Cruz. El Fuerte was used in colonial times as a fortress and a warehouse, and its sacred function was irreversibly destroyed. Today El Fuerte, protected by UNESCO, is divided into two parts – sacred and administrative.

Świątynia została ‘wyrzeźbiona’ w czerwonej skale (Roca Esculpida) i pokryta zoomorficznymi i antropomorficznymi symbolami, ornamentami geometrycznymi oraz niszami. Istniał tam również rozwinięty system kanałów irygacyjnych. Dzięki niezwykłemu poziomowi artystycznemu i myśli inżynieryjnej, El Fuerte jest uważane za jedno z najważniejszych przed – Kolumbijskich miejsc rytualnych na świecie.

Niestety nie wszystkie cenne ryty zachowały się do naszych czasów – zostały one częściowo zniszczone przez konkwistadorów, częściowo zadeptane przez późniejszych ‘turystów’. Niektóre dziś są zupełnie niezrozumiale. Jednym z najlepiej zachowanych symboli jest puma w okrąglej tarczy, symbolizująca sile, ale również, według wierzeń Inkaskich – ogień.

The temple was ‘curved’ in the red sandstone (Roca Esculpida) and covered with zoomorphic and anthropomorphic symbols, geometric ornaments and niches. There was also very developed system of irrigation. Thanks to the extraordinary level of artistic and engineering thought, El Fuerte is considered to be one of the most important pre – Columbian ritual sites in the world.

Unfortunately, not all of its important symbolic and magical rites survived to our times – being partially destroyed by the conquistadors, partly by early ‘tourists’. Some of them are today completely unintelligible. One of the best preserved symbols is a puma in a circular mandorla, which is a symbol of strength, but also, according to Incas beliefs –  a fire.

_MG_3242

Na samym szczycie skały wyryte są dwa kanały, pokryte mało dziś widocznymi zygzakami, symbolizującymi węże. Było to miejsce poświecenia ofiar zwierzęcych, ponieważ w odróżnieniu od Majów, Inkowie uważani są za lud raczej pokojowy.

At the top of the rocks there are two channels, covered with hardly visible today zigzags, symbolizing the snakes, which were used as a place of animal sacrifice. Just for the record, the Incas are considered to be rather peaceful people, unlike the Mayan, who sicreficed humans.

_MG_3244

Ciekawostka: Szwajcarski badacz Erich Von Daniken postawił dosyć interesującą tezę, iż owe kanały stanowiły pas startowy dla UFO, ale nikt w to raczej tutaj nie wierzy:) W dwóch miejscach zachowały się zygzakowate mury Inkaskie – kolejny przykład pięknej kamieniarki.

Curio: according to Swiss pseudo – archaeologist Erich Von Daniken, these chanels served as a runway for UFO, but nobody in Samaipata seems to believe in his brave thesis:) In the two places there are well preserved zigzagging Inca walls – another example of a beautiful stonework.

_MG_3239

Nisze, wyrzeźbione w ścianach północnej i południowej, stanowiły zaś miejsce przechowywania mumii.

Well preserved niches, carved into the northern and eastern walls, were a storage place for mummies.

_MG_3318

U zbocza monolitycznego piaskowca możemy podziwiać także dobrze wyodrębnioną świątynię – Templo de las Sacristias, pokrytą zrekonstruowanym dachem.

At a bottom of monolithic sandstone slopes we can admire the well-extracted temple – Templo de las Sacristias, covered with reconstructed roof.

_MG_3260

Cześć administracyjna jest trochę mniej imponująca, ale równie ważna dla zrozumienia historii tego miejsca. Na dosyć rozległym obszarze porozrzucane są ruiny budynków, pochodzące z różnych okresów. Szczególnie interesujące są szczątki domów, rozmieszczone strategicznie na krańcach góry, z doskonałym widokiem na okolice.

Administrative part of a site is a little less impressive, but equally important in understanding the history of this place. On quite a vast area there are scattered ruins of buildings, dating from various periods. Especially interesting are the remains of houses, strategically located at the edge of the mountains, with perfect views of the surrounding area.

_MG_3281

Nasz niezastąpiony przewodnik Cecilio przyznał, ze 80% tego terenu nie zostało jeszcze zbadanym, ziemia może wiec kryć inne zaskakujące znaleziska archeologiczne. Jedna z najciekawszych wiadomości, którą udało mi się zapamiętać (i zrozumieć:) z jego wypowiedzi była informacja o geograficznym usytuowaniu El Fuerte na linii z innymi Inkaskimi miejscami kultu, jak choćby ‘Puerta del Sol’ niedaleko La Paz, świątynie na jeziorze Titicaca czy Machu Pichu w Peru. Z zaciekawieniem obserwowałam tez kiedy rysował na ziemi i wyjaśniał rysunki krzyża Inkaskiego (Chacana),  w które wpisywała się świątynia El Fuerte, ale niestety było to dla mnie zbyt skomplikowane do ogarnięcia.

Our irreplaceable tour guideCecilio – admitted that 80% of this area has not yet been excavated, so the earth may still conceal other surprising archaeological finds. One of the most interesting news, which I managed to memorize (and understand :) was an information about the strategic geographical location of El Fuerte in line with other Incas places of worship, such as ‘Puerta del Sol’ near La Paz, the temples on Lake Titicaca andMachu Pichu in Peru. I enjoyed particularly his drawings on the ground while he was explaining the meaning of Inca cross (Chacana), connecting temple of El Fuerte with it, but unfortunately it was too complicated for me to comprehend…:)

_MG_3285

O wielkim znaczeniu strategicznym El Fuerte niech świadczy fakt jego położenia pomiędzy tak rożnymi w swojej naturze obszarami: Andów, Gran Chaco i Amazonii, a piękny teren Samaipaty był i jest do dziś miejscem spotkań kultur i miejscem wypoczynku.

The validity of the El Fuerte is confirmed by the fact of its position between so different in nature areas: Andes, Gran Chaco and the Amazon basin and beautiful area of Samaipata was then and is still today a ‘melting pot’ of cultures and a place of rest.

_MG_3324

Informacje praktyczne/ Practical info:

* Do El Fuerte można dojechać taksówką z Samaipaty, która kosztuje 80bs. w obie strony. W tej cenie kierowca powinien czekać na pasażerów 2 godziny.  Można również ‘iść z buta’, ale 10 km, w tym część pod górę, to ciężka przeprawa:) Ważne! Kiedy pada deszcz, droga do El Fuerte może okazać się nieprzejezdna (piaszczysta drogę przecina miejscem strumyk, który zamienia się w rwący potok) / To El Fuerte you can take a taxi from Samaipata, which costs 80 bs. return. This price includes 2 hours of waiting (so don’t pay in advance!). You can also go on foot, but 10 km including the uphill part, may turn out to be a little heavy on lungs :) Important! When it rains, the road to El Fuerte may be impassable (the little stream crosses sandy road, which can turn into a torrent).

Bilet wstępu dla obcokrajowców wynosi 50 bs. Miłym zaskoczeniem okazało się to, ze jako rezydent Boliwii płaciłam cenę dla miejscowych – 25 bs. (po okazaniu dowodu, oczywiście:). Bilet upoważnia również do odwiedzenia muzeum w Samaipacie /  Admission for foreigners is 50 bs. I was pleasantly surprised when it turned out that as a resident of Bolivia I can pay the price for locals – 25 bs. :). The ticket also entitles you to visit the museum in Samaipata.

*Wyprawa z przewodnikiem (70 bs. od grupy) trwa około 2 godzin, ale może się przeciągnąć do 3:) Trzeba wówczas uwzględnić ‘tip’ dla przewodnika, jak również dla czekającego taksówkarza.  Można również zwiedzać ruiny samotnie z dokładną mapa, która dołączona jest do biletu wstępu/  Is the best to visit El Fuerte with a tour guide that costs 70 bs. for a group (you can then share the cost), but you can also go alone with a detailed mapgiven to each ticket. The tour takes about two hours, but may last up to 3 :) If that happens, you’ll need to prepare a ‘tip’ for the guide, as well as the waiting taxi driver.

* Na ‘świętej górze’ znajduje się parking, toalety, sklepik z woda i przekąskami oraz stanowiska z pamiątkami.  Ja skusiłam się na mały ceramiczny wisiorek z puma za 5 bs. Zastanawiałam się również nad naszyjnikiem z ‘okiem tygrysa’ oraz z bursztynem kolumbijskim, dochodząc jednak do wniosku, ze skoro jesteśmy w Boliwii to zostanę przy surowcach lokalnych:)/ The ‘holy mountain’ has parking facilities, toilets, shop with water and snacks and souvenir stands. I’ve got a small ceramic pendant with puma for 5 bs.  and I was also tempted by the necklace with ‘eye of the tiger’ and other one with the Colombian amber. Thankfully (for my pocket) I came to the conclusion, that while in in Bolivia, I’ll stick to local products:)

* Przed wycieczka należy zaopatrzyć się w kapelusz ze sznurkiem (czasem mocno wieje), krem przeciwsłonecznyciemne okulary, mocne buty (w końcu jesteśmy w górach) oraz aparat fotograficzny:) Widoki są niesamowite! Jeżeli jednak chce się zrobić ‘profesjonalne zdjęcie, należy wybrać się na El Fuerte w godzinach porannych (popołudniem krajobraz staje się mętny, a niektóre ryty na skale mało widoczne).  Zachmurzone niebo nadaje zaś temu miejscu aurę tajemniczości (nie żebym cos o tym wiedziała:)/ Before the trip you should consider getting a hat with cord (sometimes hard blows), sunscreen, sunglasses, sturdy shoes (in the end we are in the mountains) and a camera :) The views are amazing! If, however, you want to do ‘professional photography, then you should go to El Fuerte in the morning as in the afternoon landscape becomes misty, and some carvings on the rock are barely visible). Cloudy skies, on the other hand, could give the place an aura of mystery (not that I know anything about it :)

_MG_3220

* I w końcu, Samaipata można zwiedzać przez cały rok – średnia temperatura powietrza wynosi w wiecznie zielonej dolinie 20 stopni C. Trzeba się tylko przygotować na tymczasowe spadki temperatur w miesiącach letnich (w Boliwii zimowych), kiedy zimne wiatry wieja znad Patagonii, a temperatura może spaść w nocy poniżej zera/ And finally, Samaipata can be visited throughout the year – ever-green valley has average temperature of 20 degrees C. You just have to be prepared for temporary declines in temperature during the summer months (the Bolivian winter), when the cold winds blow up from Patagonia, and the temperature may fall below zero at night.

W porze deszczowej zaś, czasem można utknąć na kilka dni w miasteczku z powodów dosyć częstych osuwisk na jedynej drodze leczącej Samaipate z Santa Cruz/ In a rainy season, due to frequent landslides on the road linking Samaipata with Santa Cruz, you can sometimes get stuck in town for a few days.

_MG_3333

_MG_3233

_MG_3308

_MG_3294

_MG_3238

_MG_3214

Fotografia Boliviana : Alvaro Gumucio Li

Boliwia ma do zaoferowania nie tylko piekne krajobrazy czy kolorowa tradycje, ale rowniez nowoczesna kulture i sztuke. W ciagu roku mialam szczescie uczestniczyc w kilku wydarzeniach kulturalnych, odwiedzic kilka wystaw oraz zapoznac sie z tutejszymi artystami – przez internet oraz osobiscie. Jednym z artystow, ktorego sztuke poznalam na samym poczatku pobytu w Boliwii byl Alvaro Gumucio Li – Fotograf.

Bolivia has to offer not only beautiful landscapes and colorful traditions, but also the modern culture and art. During the year, I was fortunate to attend a number of cultural events, visit several exhibitions and get acquainted with local artists – through the Internet and in person. One of the artists, whose works I get acquainted with at the very beginning of my stay in Bolivia was Alvaro Gumucio Li – the photographer.

 

Alvaro Gumucio Li

Urodził się on w Cochabambie w 1985 roku, gdzie studiowal reklame i marketing. Zainspirowany pracami innego boliwijskiego fotografa a zarazem przyjaciela rodziny – Eduardo Ruis Gumiel (przyznaje, ze wzgledu na pewne pokrewienstwo nazwisk, na poczatku ich ze soba mylilam:) –  zakupil swoj pierwszy aparat fotografczny za wyplate ‘barmana’ w wieku 21 lat i zaczal ksztalcic sie z zakresu fotografii w wolnym czasie.

Alvaro was born in Cochabamba in 1985, where he studied advertising and marketing. Inspired by the work of another Bolivian photographer and a friend of the family – Eduardo Ruis Gumiel (I admit that due to some similarity of their surnames I was confusing them with each other at the beginning:) – he bought his first camera for a first bartender’s salary at the age of 21 and began to educate himself in the field of photography in his spare time.

Dzis jest jednym z najbardziej znanych i cenionych fotografow mlodego pokolenia, specjalizujacym się w fotografii portretowej i mody, pracujacym miedzy innymi dla ‘Los Tiempos’ w Cochabambie. Alvaro Gumucio Li wspolpracuje rowniez z kolektywem “Sinmotivo oraz nauczycza fotografii. Jego prace ukazaly sie w niedawno wydanej ksiazce “Fotografia Boliviana”.

W ostatnich dniach mial on swoja pierwsza indywidualna wystawa w Centro Cultural Simón I. Patiño w Santa Cruz zatytuowana “Bifurcaciones temporales”. Czarno-biale zdjecia pochodzace z prywatnego archiwum artysty, ukazuja Boliwie w calej swej roznorodnosci. Czesc zdjec powstala ‘w drodze’ po pieknych zakatkach tego kraju – sa wiec ujecia z okien autobusu (jak i jego wnetrza) oraz krajobrazy. Jednak Alvaro Gumucio Li fotografuje przede wszystkim ‘ulice’, a jego wprawne oko wylapuje niezwykle momenty z zycia mieszkancow Boliwii – czasem nostalgiczne, innym razem humorystyczne.

Today Alvaro Gumucio Li is a well known and respected photographer of the young generation, specializing in portraiture and fashion, working for ‘Los Tiempos’ in Cochabamba among others. He also collaborates with the collective “Sinmotivo” and is a photography tutor. His work has appeared in the recently released book “Fotografia Boliviana“.

In recent days, GUMO (that’s his artistic pseudonym) had had his first solo exhibition in ‘Centro Cultural Simón I. Patiño’ in Santa Cruz entitled “Bifurcaciones temporales“. Black-and-white images from the private archive of the artist, show Bolivia in all its variety. Part of this collection was created ‘on the way’, travelling across the country – so there are shots taken from the window of the bus and landscapes. However, Alvaro Gumucio Li is photographing mostly ‘streets’, and his keen eye captures special moments in life of the Bolivians – sometimes nostalgic, sometimes humorous.

Alvaro Gumucio Li

Alvaro Gumucio Li

Alvaro Gumucio Li

Przegladajac galerie jego prac (‘Mi Tierra’ w szczegolnosci) wciaz powtarzam – ‘szkoda, ze to nie ja zrobilam to zdjecie’. Trudno mi sie jednak dziwic – Alvaro Gumucio Li nawiazuje w swoich zdjeciach do tradycji wielkich mistrzow ‘fotografii ulicznej’ jak chociazby Henri Cartier-Bresson czy Robert Frank. I mimo iz korzysta z nowoczesnych zdobyczy technicznych, jego prace maja ten ‘szorstki urok’ typowy dla fotografii analogowej.

Looking over his galleries (especially ‘Mi Tierra’), I keep saying to myself: I wish I had taken that picture!’:) I don’t find it surprising though – Alvaro Gumucio Li in his photographs revives the tradition of the great masters of ‘street photography’ like Henri Cartier-Bresson and Robert Frank. And although he uses modern technology, his work has this ‘rough charm’ typical for film photography.

Alvaro Gumucio Li

 

Alvaro Gumucio Li

Urzekala mnie rowniez jego sesja zdjeciowa ‘nowoczesnej’ interpretacji tradycyjnych tancow boliwisjkich w projekcie ‘CARNAVAL GLAM’ , z niezwykle kreatywna stylizacja Nita Tapia dla ‘Revista OH!’

I was also captivated by his photo session of  ‘modern’ interpretation of traditional Bolivian dances from the project ‘CARNAVAL GLAM’ with incredibly creative styling and MUA by Nita Tapia for ‘Revista OH!

Alvaro Gumucio Li

W wywiadzie dla dziennika ‘El Dia’ GUMO powiedzial: “Nie chcę wielkich tematów i wspaniałych rzeczy, chce po prostu pokazac to, co mnie porusza”. I o to przeciez (nam wszystkim) chodzi! Z cala pewnoscia uslyszymy wiecej o tym mlodym (tak, mlodszym ode mnie!), utalentowanym i wszechstronnym fotografie w  przyszlosci, a na razie zapraszam do przyjrzenia sie jego pracom na Facebooku oraz  Behance.

In an interview with the newspaper ‘El Dia’ the artist said: “I don’t want great themes nor great things, I just want to show what moves me.” And that is the point! I am sure we would see more from this young (yeap, younger than me:), talented and versatile photographer in a future, but for now you can see more of his works on his Facebook fan page and on Behance.

Alvaro Gumucio Li

 Info: http://www.eldia.com and http://www.gumophotography.com (and a private facebook investigation;).

Aymara People *** Mieszkancy La Paz

Slyszalam niejednokrotnie, mieszkajac w Cochabambie, ze Indianie Aymara sa zimni i nieprzyjazni (w odroznieniu od Keczua), ale po wizycie w La Paz zupelnie sie z tym przekonaniem nie zgadzam. Na swojej drodze spotkalismy mnostwo rdzennych mieszkancow Polnocy, ktorzy wydali sie nam bardzo przystepni. Ciekawostka jest to, ze znaczna czesc mieszkancow La Paz pochodzi z innych czesci Boliwii i naprawde trudno jest rozroznic mezczyzne z ludu ‘Aymara‘ od ‘Keczua‘. Z kobietami jest latwiej, kiedy nosza one swoje tradycyjne stroje, ktore w wypadku mieszkanek La Paz stanowia dlugie grube pollery, chusty i slynne czarne meloniki.

_MG_2528

Inna sprawa sa natomiast bezdomni na ulicach stolicy, ktorych ogromna liczba przyczynia sie do poczucia ogolngo pesymizmu, unoszacego sie nad tym wielkim miastem. Pochodza oni czesto z okolic Potosi, co mozna stwierdzic po typowych dla tych regionow ubran. Poza tym, w samym La Paz im wyzej tym zimniej, a zycie staje sie biedniejsze i ciezsze, co moglismy stwierdzic podczas naszej wyprawy po ‘miradorach’. Tutaj sprawdza sie wiec powiedzenie ‘biednemu zawsze pod gorke’ (i wiatr w oczy)

_MG_2589

Jednak mimo calego tego zimna, wysokosci, trudnosci w oddychaniu – zycie kreci sie tutaj dalej, a ludzie, choc ubodzy (wedlug naszych Europejskich standardow), znajduja czas na smiech, przyjazne slowo czy zabawe z dziecmi, co moglismy obserwowac w Sobote Wielkanocna na Plaza Mayor, przy kosciele Sw. Franciszka, czy w jednym z podmiejskich parkow. Niezwykle kolorowy spektakl ludzkiej roznorodnosci!

_MG_2519

_MG_2872

Na uwage zasluguje niezwykla pracowitosc rodowitych Boliwijczykow, ktorzy by zarobic na kawalek chleba paraja sie wieloma mniejszymi pracami – od sprzedawcy galaretek do pucybuta. Powinnismy wziac z nich przyklad – ‘zadna praca przeciez nie hanbi’ (choc nie kazda przynosi satysfakcje).

_MG_2827

Ci, ktorzy o tym zapomnieli, zwykle staczaja sie na margines spoleczny, uciekajac przed rzeczywistoscia w alkoholizm i narkotyki – tak zwani ‘cleferos (‘clefa‘- klej).

***

I heard many times, while living in Cochabamba, that the Aymara people are cold and unfriendly, but after a visit to La Paz I must totally disagree with that conviction. On our way we met a lot of indigenous people of the North, who were kind and very approachable. Interestingly, the large part of the inhabitants of La Paz came from other parts of Bolivia and it’s really difficult to distinguish between a man of ‘Aymara’ origin and ‘Quechua’. With women is easier if they wear their traditional polleras – in La Paz they wear long tick skirts, scarfs and black bowler hats.

_MG_2671

There are unfortunately many homeless people on the streets of the capital city that often come from Potosi district – you can say that looking at typical clothes they wear (the most beautiful and elaborate in the same time!). Besides, the city has it’s own hierarchy – the higher the colder and life becomes poorer and heavier, as we could see during our trips. In here the popular Polish saying: ‘Poor have always up the hill and wind into eyes’ really makes sense …

_MG_2663

However, despite all this cold, high altitude, difficulty in breathing – life goes on and people, although poor (according to our European standards), finds time to laugh, to say a friendly word or have fun with the kids, which we could observe during an Easter Saturday at the Plaza Mayor, the square of St. Francis church and in one of the suburban parks. Amazing spectacle of human diversity!

_MG_2816

It is worthy to mention an extraordinary diligence of native Bolivians who ‘earn their bread’  by doing many small and smaller jobs – from selling jellos and ice-creams to shoe shining. We should take them as and example – no job is too humble (although not every brings satisfaction).

_MG_2666

Those who forgot about this virtue, usually start drinking and taking drugs. Here they are called ‘cleferos‘ from ‘clefa” that means glue.

Now, I am not a street photographer (too shy and scared) but my fearless Freddy is – just have a look at some of his beautiful pictures!

Museum Day in La Paz *** Dzien Muzeum w La Paz

Czwartek byl dla nas Dniem Muzeum, poniewaz Wielki Piatek jest w Boliwii dniem wolnym od pracy (takze tej w muzeum:), a w weekendy wszystko jest tutaj zamkniete.

Jako pierwsze odwiedzilismy muzeum przy kosciele Swietego Franciszka, ktore miescilo sie tuz za rogiem naszego hotelu, w poblizu ‘Mercado de las Brujas‘. Kosciol i zakon ufundowany w roku 1548 zachowal sie do czasow dzisiejszych w bardzo dobrym stanie (choc znalazlam informacje, ze zostal on odbudowany w XVIII w.) i dzis stanowi glowa historyczna atrakcje La Paz oraz popularne miejsce spotkan, ze wzgledu na centralne polozenie i duzy plac.

_MG_2521

_MG_2488

Dla ‘muzealnikow’, czyli turystow zainteresowanych historia i sztuka, dostepny jest specjalny bilet ‘Circular- boleto unico de museos’, skladajacy sie z 3 biletow w jednym. Kosztuje on 40 bs., a zaoszczedza sie na nim cale 20 bs.! Nie jest to opcja popularna, poniewaz pani w Muzeum Narodowym powiedziala, ze pierwszy raz widzi taki bilet (!), ale sami przyznacie, ze oplacalna:)

Muzeum Franciszkanskie zwiedza sie z przewodnikiem (mowiacym po hiszpansku lub angielsku), nie trzeba jednak czekac, az zbierze sie grupa – mozna dolaczyc do juz zwiedzajacej i zakonczyc ‘tour’ w innej kolejnosci. W muzeum poznajemy historie franciszkanow, jak i samego miasta oraz dwiadujemy sie skad wziela sie oficjalna nazwa La Paz – Nuestra Señora de La Paz.

Dla mnie najwieksza ciekawostka byl jednak wirydarz polozony na 2 pietrze! La Paz jest bardzo pagorkowate, wiec i ogrod usytuawano na naturalnym wzniesieniu:) Poza tym, budynek zalozony wedlug reguly franciszkanskiej jest bardzo prosty, zbudowany z lokalnych surowcow (a nawet z materialow pochodzacych z odpadku, jak filary powstale z pocietych kolumn), a jedynym akcentem odstajacym od teorii skromnosci byl kolor jego scian – atramentowy, pieknie kontrastujacy z czerwienia. Nawet figura Ukrzyzowanego Chrystusa w jednej z sal zostala zamalowana tym wlasnie kolorem!

_MG_2499

_MG_2505

_MG_2504

Muzeum posiada takze spora kolekcje malarstwa religijnego (szczegolnie ‘Piekne Madonny’ sa godne uwagi), typowego dla sztuki Boliwii, ktora mimo iz czerpala garsciami ze wzorcow europejskich, rozwinela swa odmienna stylistyke.

Wnetrze kosciola o bogato dekorowanej barokowej fasadzie, prezentuje sie rownie dostojnie. Niestety udalo mi sie je obejrzec jedynie z wysokosci choru, gdzie przykulo moja uwage alabastrowe okno, przepuszczajace pieknie rozproszone swiatlo, oswietlajace wielka ksiege liturgiczna.

 

Nastepnie odwiedzilismy Muzeum Etnograficzne (Museo de Etnografia y Folclore), ktore miesci sie w pieknym kolonialnym domu z konca XVIII wieku. Prawde mowiac, byl to jeden z najpiekniejszych domow, jakie kiedykolwiek widzialam – zalozony wokol  niewielkiego dziedzinca, z piekna kamieniarka, galeria i oryginalnymi drewnianymi drzwiami i podlogami.

_MG_2529

_MG_2530

_MG_2540

_MG_2536

_MG_2570

Przestrone sale tego muzeum kryja zas prawdziwe skarby sztuki boliwijskiej z roznych regionow – od tkanin, poprzez ceramike i tradycyjne maski.  Poniewaz nie zauwazylam zakazu fotografowania (takowy obowiazuje w Muzeum Franciszkanskim), postanowilam skorzystac z okazji i pstryknac kilka zdjec BEZ FLESZA, oczywiscie.

_MG_2562

_MG_2554

_MG_2548

Muzeum to bez watpienia jest jednym z najpiekniejszych tego typu instytucji, jakie bylo mi dane zwiedzac i co najwazniejsze – jest ono wzorcowo prowadzone (szkoda jedynie, ze nie bylo tam informacji po angielsku).

Trzecie i ostatnie na naszej liscie (oraz bilecie) Muzeum Narodowe (Museo Nacional de Arte) miesci sie takze w starym palacu, tuz obok Plaza Mayor (Murillo), zbudowanym w roku 1775 w stylu tzw. ‘baroku andyjskiego’. I tutaj mozemy podziwiac piekna architekture, jednak o wiele bardziej monumentalna i … zimna. Na zwiedzanie mielismy zaledwie pol godziny, poniewaz zamykano je 16.00 (mysle, ze z powodu zblizajacego sie Swieta).

_MG_2592

Muzeum nie jest jednak duze, dalismy wiec rade zobaczyc wszystkie jego zbiory – boliwijskiego malarstwa oraz rzezby dawnej i wspolczesnej, stojacej na swiatowym poziomie. Kiedys moze zabiore sie do studiowania dziel takich artystow jak: Gaston Ugalde, Sol Mateo czy Walter Solon Romero, ktore wywarly na mnie wielkie wrazenie.

Ciekawostka jest to, ze Muzeum Narodowe posiada nieodplatna ekspozycje czasowa otwarta dla wszystkich – nam udalo sie trafic na wystawe czarno – bialych fotografi niemieckiego reportera z lat 1960 -70   – ‘Michael Ruetz :Tiempos Incomodos’.

‘Rajd’ po muzeach La Paz, ktorych jest o wiele wiecej zakonczylismy w jednej z pobliskich kafejek, w ktorej czas jakby sie zatrzymal w poczatkach ubieglego wieku. Musze przyznac, ze La Paz ze swoimi kafejkami i barami umieszczonymi w podziemiach kamienic posiada specyficzny ‘dekadencki’ klimat, ktory przypomina atmosfere starego Paryza. Zreszta z Paryzem ma rowniez cos wspolnego –  sam Gustav Eiffel zaprojektowal budynek Centralnego Dworca Autobusowego w La Paz!

Dzien zakonczylismy przechadzka po wspomnianym ‘El Mercado de las Brujas’ (Bazarze Czarownic) – ktory jest jedna z wiekszych atrakcji turystycznych La Paz.  Wedlug mnie moze i jest najbardziej popularny, ale nie ma duzo wspolnego ze swoja nazwa! Co prawda, kilka sklepikow z pamiatkami sprzedaje rozne dziwaczne medykamenty ze zwierzat i roslin, kremy i mydelka na potecje czy amulety, ale wlasnie… sa to sklepy dla turystow, na pokaz. My rowniez zakupilismy kilka amuletow (na dlugie i szczesliwe zycie) oraz zrobilismy kilka zdjec ‘ususzonym’ szczatkom plodow lam, ktore podobno przesadni Indianie Aymara zakopuja pod fundamentami nowego domu – na szczescie…

_MG_2598

_MG_2600

_MG_2606

Jezeli jednak ktos chce zobaczyc prawdziwy bazar czarownic, to powinien udac sie raczej do pewnej czesci La Cancha w Cochabambie, gdzie widok’ bialych twarzy’ nie powoduje usmiechu na ustach sprzedawcy, a raczej szczera niechec; gdzie stoly uginaja sie od przeroznych ziol, suszonych czy zakonserwowanych w olejach szczatek zwierzecych, kamieni, nasion itp.; gdzie widac, slychac i CZUC magiczna i tajemnicza atmosfere prawdziwego ‘El Mercado de las brujas’. Nie ma tam oficjalnego ZAKAZU ROBIENIA ZDJEC, ale ja raczej odradzalabym sieganie po aparat (czy wrecz zabierania go ze soba!).

***

On Thursday, we had our Museum Day,  because Good Friday in Bolivia is a holiday and on weekends everything is closed here anyway.

First, we visited the Museum of St. Francis Church, which was located just around the corner from our hotel, close to the ‘Mercado de las Brujas‘. The church and convent was founded in 1548 and survived to the present day in a very good condition (although I found the information that it was rebuilt in the eighteenth century) and today is the most important historical attraction in La Paz and a popular meeting place, due to its central location and large square in front of it.

For the ‘museum people’ – tourists interested in history and art, there is a special ticket available, called ‘Circular-boleto unico de Museos’, consisting of three tickets in one. It costs 40 bs. and saves 20 bs.! This is not a popular option, as the woman in the National Museum said that she saw this ticket for the first time (!), but I must admit it is handy and profitable :)

You can visit Franciscan Museum only with a guide (Spanish-speaking or English), but you don’t have to wait for a group to gather as you can join one and complete the ‘tour’ in a different order. In museum we can learn about history of Franciscan order in Bolivia and where the official name of the city – Nuestra Señora de La Paz comes from.

For me, the biggest surprise was the cloister located on the 2 floor! La Paz is very hilly, so the garden was created on a hill :) Besides, the building founded according to Franciscan rule is very simple, made of local materials (and even the recycled materials as pillars made from old columns) and the only opposition to modest theory was the color of the walls – bold blue, beautifully contrasting with red. Even the figure of the Crucified Christ in one of the rooms was painted over in that color!

The museum has also a large collection of religious paintings (especially ‘Madonnas“) – exhibiting typical in Bolivian art mix of Western and indigenous styles.

The interior of the church, with a beautifully decorated facade, looks quite rich in its baroque robe. Unfortunately, I could only admire it from the high choir, where  an alabaster window had caught my attention, illuminating with a beautifully diffused light huge liturgical book. The the rest of the church interior was hidden in darkness.

After that we visited the Ethnographic Museum (Museo de Ethnografia y Folclore), which is housed in a beautiful colonial house from the end of the XVIII century. In fact, it was one of the most beautiful houses I’ve ever seen – founded around a small courtyard, with beautiful stonework, galleries and original wooden doors and floors. Big rooms of the museum house the true treasures of art from different regions of Bolivia – from textiles and ceramics to traditional masks. Because I haven’t noticed any ‘no photos’ sign (unlike in the Franciscan Museum), I decided to take advantage of the opportunity to snap some pictures with NO FLASH, of course. The museum is without doubt one of the most beautiful of such institutions and most importantly – it is exemplary run (I wish only that there was some information in English).

The third and last on our list (and ticket) was National Museum of Art (Museo Nacional de Arte), housed in an old palace right next to the Plaza Mayor (Murillo), built in 1775 in the style of the so-called ‘Andean Baroque’. Here we could also admire the beautiful architecture, however, much more monumental and at the same time … colder. We had only half an hour for the tour, because it was closing at 4 pm (probably because of the upcoming holidays).

But the museum is not large, so we could see all its collection – ancient and contemporary paintings and sculptures by Bolivian artists. Someday maybe I’ll take up study of works by artists such as Gaston Ugalde, Sol Mateo and Walter Solon Romero among others, which really impressed me.

Interesting fact is that the National Museum has temporary exhibition open to all without charge – we were lucky to see exhibition of black & white photographs of a German reporter from the 60′ and 70s’ – ‘Michael Ruetz: Tiempos Incomodos’.

We finished ‘race’ of the museums of La Paz in one of the nearby cafes, in which time seems to have stopped in the last century. I have to admit, La Paz with its cafes and bars located in the basements of the houses has a specific ‘decadent’ climate, which resembles the atmosphere of old Paris. Moreover, La Paz and Paris have also something else in common – Gustav Eiffel, who designed the building of the Central Bus Station in La Paz!

After returning to our hotel, we went for a walk to famous ‘El Mercado de las Brujas’ (Witches’ Market) – one of the biggest tourist attractions of La Paz. It might be the most popular place of this kind in Bolivia, but for me it doesn’t have much in common with its name! There are few souvenir shops selling various medications ‘made of’ different animals and plants, creams and soaps for better sex life or amulets, but those are the shops for tourists. We also bought some charms (for long and happy life), and we took some pictures of dry out llamas fetus remains, which supposedly the superstitious Aymara Indians bury under the foundations of a new house – for good luck …

However, if someone wants to see a real witches market, they should rather go to a certain part of La Cancha in Cochabamba, where the view of ‘white faces’ does not bring a smile on the seller’s lips, but rather a sincere reluctance; where tables groan from a variety of herbs, animal debris – dried or preserved in oils, stones, seeds, etc.; where you can see, hear and SMELL the magical and mysterious atmosphere of true ‘El Mercado de las Brujas’. You won’t see there ‘NO PICTURE’ sign, but I would rather advise NOT to take out your camera (or even bring it with you!).

#MarParaBolivia

The Day of the Lost Sea *** Dzień Utraconego Morza

23 marca Boliwia obchodzi Dzień Morza. Może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze Boliwia dostępu do morza nie posiada. Utraciła go razem z Departamentem Litoral (Departamento del Litoral) w wyniku wojny  z Chile – w tzw. ‘Wojnie o Pacyfik’ w XIX wieku. Od czego się zaczeło?

On March 23 rd Bolivia celebrates the Day of the Sea. It wouldn’t be anything unusual, if not for the fact, that Bolivia has no access to the sea. Bolivia lost it with the Department of Litoral (Departamento del Litoral) as a result of the war with Chile – called ‘The War of the Pacific’ in the nineteenth century. How does it happened?

Cóż, konflikt rozpoczął się, gdy Boliwia postanowiła podnieść podatek dla saletry wydobywanej przez chilijskie firmy na boliwijskiej wówczas pustyni Atacama, pomimo wcześniejszej gwarancji, że nie będzie zwiększenia podatków przez najbliższe dwadzieścia pięć lat. Chile oprotestowało nowy podatek i zażądało mediacji, ale Boliwia odmówiła. Kiedy władze Boliwii skonfiskowały mienie spółek chilijskich, Chile wysyłało siły zbrojne do portowego miasta Antofagasta i Calama.

Dzień Morza upamiętnia właśnie bitwę pod Calama, gdzie Boliwijski dowódca Eduardo Abaroa, wraz z peruwiańskim sprzymierzeńcem Ladislao Cabrera (Peru w międzyczasie przyłączyło się do wojny po stronie Boliwii) z setką żołnierzy stanęli w obliczu 500 chilijskich żołdaków. Legenda głosi, ze gdy 23 marca 1879 roku Abaroa zacięcie bronił małego mostu na rzece Topáter, a Chilijczycy nakazali mu się poddać, jego odpowiedzią było: “Ja, poddać? Powiedz swojej babci  by się oddała! “, po czym został zastrzelony.

Well, the conflict started when Bolivia decided to increase a tax of potassium nitrate harvested by Chilean companies in the Bolivian Atacama Desert despite previous warranty that it would not increase taxes for next twenty-five years. Chile protested against the tax and solicited to submit it to mediation, but Bolivia refused. When Bolivian authorities attempted to auction the confiscated property of Chilean minding companies, the Chile sent the armed forces to the port city of Antofagasta and Calama.

The Day of the Sea  commemorates the Battle of Calama where Bolivian commander Eduardo Abaroa and Peruvian Ladislao Cabrera (Peru in the meantime joined the forces of its neighbour) with just over 100 soldiers faced 500 Chilean soldiers. The legend has it, that when Abaroa was defending a small bridge over the Topáter River on the 23rd of March 1879 and the Chileans ordered him to surrender, his response was: “Me, surrender? Tell your grandmother to surrender!” after which he was shot dead.

Dziś trudno powiedzieć, kto miał rację w tym całym konflikcie, a kto się mylił. Oba narody, Boliwia i Chile, próbowały chronić swoje interesy, a Peru znalazło się pomiędzy młotem i kowadłem. Odcięcie Boliwii od świata spowodowało jednak spowolnienie rozwoju gospodarczego kraju, w związku z czym Boliwijczycy manifestują swe tęsknoty jak i straty oraz naglącą potrzebę rozmów pokojowych z Chile, o przywrócenie choćby części zajętego w wyniku przegranej wojny terytorium. Ich ‘okna na świat’. Do akcji włączyli się znani politycy, sportowcy oraz ludzie kultury z różnych krajów, nawet z Chile, którzy zgodnie przyznają, ze dostęp do morza, spowodowałby ogromną różnice w życiu tego biednego narodu.

Today, it’s hard to say, who was right who was wrong. Both involved nations, Bolivia and Chile, tried to protect their interest, and Peru was just cut in between. Cutting off Bolivia from the world resulted however in slowing down its economic development, therefore every year Bolivians manifest the urgency of peace talks with Chile and the restoration of some of the seaside territory. This action was joined by the famous politicians, athletes and people of culture from different countries, including Chile, who agreed that access to the sea, would make a huge difference in the lives of many poor people.

 W tym dniu w większych miastach odbywają się odświętne parady z udziałem żołnierzy … marynarki wojennej. Tak, Boliwia jest chyba jedynym na świecie państwem lądowym, mającym marynarkę wojenna (co ciekawe, w chwili wybuchu Wojny o Pacyfik, takowej nie posiadała)!Ciekawostką jest również to, ze co roku Boliwijczycy wybierają Miss Litoral – swojej utraconej prowincji. Ja z okazji Dnia Morza przygotowałam kilka kolaży, zainspirowanych tęsknotą Boliwijczyków za wielką wodą. Mam nadzieje, ze ich marzenie wkrótce się spełni.

On this day a big parades are held  in major cities with the participation of the… Navy. Yes, Bolivia is probably the only land-locked country in the world, which has a Navy (interestingly, they hadn’t have one when the War of Pacific started)! It is also interesting that every year Bolivians elect Miss Litoral of they lost province. The Day of the Seaa inspired me to create several collages which depict great longing of people of Bolivia for the ‘big water’. I hope that they dream will come true soon.

Mar para Bolivia!

#MarParaBolivia