OP ART ‘made in Bolivia’

Ostatnio natknelam się na bardzo ciekawa wystawe ‘Op Art – el juego de la ilusion”, zorganizowana przez centrum sztuki wspolczesnej w Santa Cruz (“Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz”). Wystawa prezentujaca dziela artystow boliwijskich oraz miedzynarodowych z kolekcji Muzeum Narodowego, zawiera przykłady abstrakcji geometrycznej i abstrakcyjnego kubizmu z lat 1960 – 1980.

Sztuka op art to kierunek sztuki wizualnej, wykorzystujacy złudzenia optyczne. Innymi słowy, dziela op artu-u wywoluja u widza wrazenie ruchu, migania, wibracji, wzorow i ukrytych obrazow. Sztuka, ktora mozna okreslic jednym slowem – halocynogenna, wyewoluowala miedzy innymi z futuryzmu i kubizmu, a za jej prekursorow uwaza sie Victora Vasarely i Bridget Riley.

Nie jestem za bardzo zaznajomiona z ta gałezia sztuki wspolczesnej, ale musze przyznac, ze bylam pod wrazeniem tego, co zobaczylam na wystawie – roznorodnych i zaskakujacych prac artystow boliwijskich, ktore moglyby z powodzeniem wisiec w słynnych galeriach sztuki, jak i … na mojej scianie ;)

Zreszta, zobaczcie sami:

DSCN0001

Rudy (Rudolfo) Ayoroa  ‘Ritmo Aymara’ (1983)

DSCN0019

Erasmo Zarzuela ‘Quipu’ (1977)

DSCN0005

Fernando Rodrigez Casas ‘Las puertaventanas’ (1979)

DSCN0007

Alfredo de Silva ‘Viaje interplanetario’ i ‘Vision lunar’ (1968)

DSCN0009

Cesar Jordan ‘Resplandecimientos’ (1981) i ‘Imagenes generadas’ (1974)

DSCN0011

Herminio Forno ‘Estructura’ (1969) i ‘Estructura no. 24’ (1969)

DSCN0013

Oscar Pantoja ‘Presupuesto Vital no.8’ (1971)

Wystawa czynna jest do do 1 czerwca w ‘Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz’, Calle Rene Moreno 369, Santa Cruz de la Sierra (historyczne centrum miasta).

***

Recently, I stumbled upon a very interesting exhibition: ‘Op Art – el juego de la ilusion’, in the centre of modern art in Santa Cruz (‘Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz’). The exhibition, presenting the works of Bolivian and international artists from the collection of the National Museum, includes examples of geometric abstraction and abstract cubism developed between 1960-1980.

Op art, also known as optical (visual) art, is a style that makes use of optical illusions. In other words, when the viewer looks at op art works, the impression is given of movement, hidden images, flashing and vibration and patterns. Art, which could be defined as – hallucinogenic, evolved from futurism and cubism among others, in the works of Victor Vasarely and Bridget Riley.

I am not very acquainted with this branch of modern art, but I must say, I was impressed by what I saw – diverse and unique pieces by Bolivian artists, that could easily be hanging in the world’s famous art galleries and… on my wall;)

The exhibition is open until 1st June in ‘Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz’, Calle Rene Moreno 369, Santa Cruz de la Sierra (city centre).

 

 

Polish Music Stars in Bolivia *** ‘Poznanski Chor Chlopiecy’ w Boliwii

O Poznanskim Chorze Chlopiecym slyszalam duzo i wiele dobrego, z niecierpliwoscia oczekiwalam wiec jego pierwszego koncertu w ramach ‘Festiwalu Muzyki Renesansowej i Barokowej Misiones de Chiqitos’ w Santa Cruz de la Sierra. I nie zawiodlam sie! Poranny sobotni wystep choru zgromadzil pokazna publicznosc w kosciele Jesús Nazareno, ktora gromkimi brawami nagradzala kazdy kolejny utwor. A trzeba przyznac, ze repertual zespolu stanowil niezwykla gratke dla koneserow muzyki klasycznej, ktorzy z uznaniem wsluchiwali sie w melodie irlandzkie, angielskie, niemieckie, hiszpanskie, wloskie i oczywiscie polskie, wyspiewywane w narodowych jezykach. Poznanscy chlopcy to prawdziwi poligloci!

_MG_9205 _MG_9207

Nic wiec dziwnego, ze najwieksze oklaski zebrali ci najmlodsi – o anielskich glosach i obliczach, ktorzy dzielnie partnerowali swoim starszym kolegom. A latwo nie bylo, poniewaz z doswiadczenia wiem, ze spiewanie przez cala godzine w dusznym goracym wnetrzu, wymaga duzego wysilku. A trzeba wiedziec, ze Poznanski Chor Chlopiecy przyjechal do Boliwii w stanie mocno okrojonym, wszyscy wykonawcy spiewali wiec ‘za dwoch’.

_MG_9211

Dyrektor choru, Jacek Sykulski, osoba niezwykle charyzmatyczna i przyjazna ludziom, na zakonczenie koncertu zgotowal publicznosci wielka niespodzianke, zapraszajac wszystkich do wspolnego zaspiewania popularnego utworu hiszpanskojezycznego – ‘Guantanamera‘. Boliwijczycy szybko podchwycili znajoma nute i wkrotce caly kosciol rozbrzmial wieloma glosami oraz oklaskami.  Jacek Szykulski, ktory uczestniczy w festiwalu juz po raz czwarty, przyznal po wystepie, ze uwielbia publicznosc boliwijska, ktora jest niesamowicie otwarta, zywiolowa i niezwykle goscinna.

_MG_9227

Zreszta, sama przekonalam sie o prawdziwosci jego slow, z niedowierzaniem obserwujac to, co dzialo sie po koncercie. A bylo to czyste szalenstwo! Mlodzi, starsi – wszyscy chcieli osobiscie pogratulowac wykonawcom, zrobic sobie z nimi zdjecie na pamiatke, czy poprosic o autograf. W pewnym momencie poczulam sie jakbym uczestniczyla w koncercie ‘One Direction’, na ktorym nigdy nie bylam, ale wlasnie tak go sobie wyobrazam:)

_MG_9249

_MG_9239 _MG_9241 _MG_9251 _MG_9250

Co tu duzo mowic – chlopcy byli zachwyceni tym goracym przyjeciem, choc dla niektorych nie bylo ono zadna niespodzianka, bowiem uczestniczyli w festiwalu juz po raz trzeci. Szczegolnie ci najmlodsi wydawaliawali sie byc troszke oniesmieleni, ale z cierpliwoscia pozowali do zdjec.

_MG_9254 _MG_9252

Dla mnie, spotkanie z tyloma rodakami na raz bylo wrecz oszalamiajace – nie czesto moge bowiem porozmawiac sobie w jezyku ojczystym, nie wspominajac o tym jak dumna bylam z faktu, ze ci skromni, niezwykle utalentowani i przystojni chlopcy, przyjmowani przez publicznosc jak gwiazdy muzyki pop,  to moi ‘ziomkowie’:)

Dodam tylko, ze drugi koncert, ktory odbyl sie w niedziele wieczorem w kosciele San Roque, okazal sie jeszcze wiekszym sukcesem. Wraz ze znajomym moglismy cieszyc sie dobrymi miejscowkami, dzieki przesympatycznemu menadzerowi choruPawlowi, ktory na czas wystepow zamienil sie w fotografa zespolu, budzac powszechne zdumienie tubylcow swoim wysokim wzrostem. Zreszta, nie on jedyny wybijal sie ponad przecietna, powodujac bol szyi u swoich rozmowcow:)

_MG_9255

Przed i po koncercie udalo mi sie rowniez nawiazac kontakt z kilkoma Polakami mieszkajacymi na stale w Santa Cruz de la Sierra i mam nadzieje, ze uda nam sie utrzymac te wiez polonijna w przyszlosci. Mialam rowniez przyjemnosc poznac dyrektora artystycznego festiwalu, ksiedza Piotra Nawrota, ktory dwoil sie i troil by wystep odbyl sie o czasie i bez przeszkod.

Dziekujemy Coro de Niños de Poznan i zyczymy powodzenia podczas nastepnych koncertow w tropikalnej Chiquitanii!

_MG_9257

***

I heard a lot of good things about Poznan Boys’ Choir, so I waited in anticipation for its first concert during the ‘International Festival of Renaissance and Baroque Music Misiones de Chiquitos‘ in Santa Cruz de la Sierra. And I wasn’t disappointed! The Saturday’s morning performance gathered a large audience in the Jesús Nazareno church, which rewarded the choir with thunderous applause after each song. And I must say that the repertual was an extraordinary treat for connoisseurs of classical music who appreciated listening to the Irish, English, German, Spanish, Italian and Polish melodies, sung in the national languages. Poznan boys are true polyglots!

No wonder, that the greatest applause was addressed to the youngest – of angelic voices and faces, who bravely partner with their older colleagues. And it wasn’t easy at all, because singing for the whole hour in a hot stuffy interior requires a great effort. And you need to know that only small number of the members of Poznan Boys’ Choir arrived in Bolivia, therefore all the performers had to sing ‘for two’.

Jacek Sykulski the choir director, extremely charismatic and friendly person, has prepared a surprise for the audience at the end of the show, inviting everyone to sing along the popular Spanish language song – ‘Guantanamera‘. Bolivians quickly picked up the familiar note and soon the whole church filled up with different voices and warm applause. Jacek Szykulski, who already participated in the festival for the 4th time, said after the performance, that he loves Bolivian audience which is extremely open, spontaneous and welcoming.

And I could see it for myself, observing in disbelief what was going on after the concert. It was pure madness! The young, the elderly – everyone wanted personally congratulate the performers, take a picture with them or ask for an autograph. At some point I felt like attending the concert of ‘One Direction’, what I’ve never done, but I could imagine it looks just like that:)

What can I say – the boys were delighted with the warm welcome they had received. For some, it was no surprise, because they participated in the festival for the 3rd time. However the youngest seem to be a bit confused, there were posing for pictures with patience.

DSCN0040

For me, meeting with so many Polish people at once was overwhelming as I don’t have many possibilities to talk in my native language. Not to mention how proud I was of the fact that these humble, extremely talented and handsome boys, welcomed by the audience as pop stars, were my ‘homies’ :)

I will only add that the second concert, which took place on Sunday evening in the church of San Roque, turned out to be even bigger success. Together with a friend we could enjoy the great seats, thanks to friendly manager of the choir – Pawel, who during the performance turned into a photographer, intimidating the natives with his tallness. Besides, he wasn’t the only one striking above the average and causing sore neck in his interlocutors :)

DSCN0029

Before and after the concert I also managed to make contacts with a number of Polish people living permanently in Santa Cruz de la Sierra hoping that we manage to keep these ties in the future. I also had a pleasure of meeting the artistic director of the festival – father Piotr Nawrot, who was very busy making sure everything is on time and with no problems.

DSCN0015

I would like to thank one more time the Coro de Niños de Poznan and wish good luck at the next concerts in Gran Chiquitania!

‘International Festival of American Renaissance and Baroque Music’ in Bolivia

Jezuickie misje Chiquitos w prowincji Santa Cruz (o których pisałam przy okazji wyprawy do San Xavier) i  Moxos w Beni są jednymi z głównych bogactw regionalnego i krajowego dziedzictwa kulturowego Boliwii. Podczas renowacji kościołów misyjnych, odnaleziono łącznie ponad 10.000 stronic z barokowa muzyka sakralna, napisana zarówno przez europejskich misjonarzy, jak również miejscowych artystów. Utwory skomponowane w XVII i XVIII wieku, niegdyś codziennie wykonywane przez lokalnych muzyków, dziś na nowo przezywają swój renesans.

Pierwszy Międzynarodowy Festiwal Amerykańskiej Muzyki Renesansu i Baroku został zorganizowany przez stowarzyszenie kulturalne APAC, z myślą o zachowaniu i upowszechnieniu tego wielkie dziedzictwa kulturowego, pokazaniu światu ‘innej twarzy Boliwii’ oraz promowaniu turyzmu we wschodniej części kraju.

Koncerty, które odbywają się co dwa lata na przełomie kwietnia i maja, w większości są nieodpłatne. Artyści, zarówno boliwijscy, jak i zagraniczni, odwiedzają ze swoim repertuarem wiele mniejszych miejscowości w prowincji Santa Cruz i Beni, koncertując także w samej Santa Cruz de la Sierra. W tym samym czasie co festiwal, odbywa się również Międzynarodowe Sympozjum Muzykologiczne, wystawy sztuki ludowej i inne imprezy towarzyszące.

Dyrektorem artystycznym festiwalu, co trzeba podkreślić, jest polski duchowny – Piotr Nawrot, który wykonał iście syzyfowa prace, zbierając, katalogując i promując muzyczny dorobek jezuitów, za co został odznaczony w 2004 roku Nagroda Hansa Rotha, jednego z patronów festiwalu.

W tym roku jednym w zagranicznych gości jest Poznański Chór Chłopięcy, którego jeden z występów odbędzie się 27 kwietnia w kościele San Roque w Santa Cruz. Kościół ten znajduje się 10 minut od naszego mieszkania, wiec nie ma bata – na pewno nas tam nie zabraknie!

DSCN1407-2

Cały program festiwalu znajdziecie na stronie APAC—> klik, a ja już się nie mogę doczekać, aby zdać Wam relacje z tego jakże ważnego wydarzenia!

***

The ancient Jesuit mission of Chiquitos in the province of Santa Cruz (that I wrote about on the occasion of the trip to San Xavier) and those of Moxos in Beni are one of the principal riches of Bolivia’s regional and national cultural heritage. While the churches in these towns were being restored, a trove of sacred music was found—almost 10.00 pages written as much by the European missionaries as by the people native to the region. Composed in the seventeenth and eighteenth centuries, local musicians interpreted this music daily until the middle of the nineteenth century and today it again has its renaissance.

APAC, the cultural association, established the International Festival of American Renaissance and Baroque Music in 1996 to preserve and diffuse this cultural heritage, but also to show the world the ‘other face of Bolivia’ and promote tourism of the eastern part of the country.

The festival is unique because it celebrates a vibrant and dynamic cultural heritage in the towns where it originated and is still maintained. Concerts, which are held every two years in April and May, are often free of charge. Artists, both Bolivian and foreign, perform their repertoire in many small villages in the province of Santa Cruz and Beni, also in the city of Santa Cruz de la Sierra. Each festival is accompanied by a scientific conference, the International Symposium of Musicology (ECSIM), as well as folk art exhibitions and other cultural events.

The artistic director of the festival is a Polish priest – Piotr Nawrot, who done the truly Sisyphean work by collecting, cataloging and promoting the musical collection of Jesuits, for which he was awarded in 2004 with Hans Roth Award.

This year, one of the foreign guests is Polish Poznan Boys’ Choir, whose one of the first shows will take place on April 25th in the church of San Roque in Santa Cruz de la Sierra. The church is located 10 minutes from our apartment, so we certainly can’t miss it!

The entire festival’s program can be found on the APAC website — > click and I can not wait to give you an account of this great event!

Fotografia Boliviana: Photographic Museum of Humanity 2014

Ostatnio natknelam sie na galerie boliwijsich fotografow ubiegajacych sie o grant w konkurse Photographic Museum of Humanity‘ – pierwszego muzeum online stworzonego przez najlepsze zdjecia fotografow z calego swiata. Doprawdy, niezwykla to mieszanka!

Kazdy z fotografow zaprezentowal krotki fotoreportaz, ktorego glownym bohaterem jest czlowiek. Dwukrotnie sportretowano temat Tinku – starozytnego obrzedu obchodzonego na czesc Pachamamy (Matki Ziemi) przez mieszkancow rejonu Potosi, w ktorym dwoch czlonkow roznych spolecznosci Indian Quechua staje do walki na piesci. Wojownicy, z ktorych niektorzy wykrwawiaja sie na smierc, z checia ofiaruja swa krew Pachamamie, przy okazji okazujac swa meskosc i odwage. Bija sie rowniez kobiety oraz dzieci.

Carlos Sanchez odwiedzil miejscowosc Macha, gdzie w pierwszych dniach maja odbywa sie Swieto Krzyza – jeden z najbardziej niezwyklych festiwali w Boliwii, podczas ktorego katolicki obrzed laczy sie z poganskim rytem Tinku. W swoim foto-eseju zatytuowanym Tinku: Blood Warrior‘ (wojownik krwi),  Sanchez ukazuje dynamizm i koloryt lokalnej tradycji, nie stroniac od drastycznych scen. Zdjecia zachwycaja rowniez dobrze przemyslana kompozycja i swiatlem.

Foto: Carlos Sanchez

Te sama historie opowiedzial inny fotograf, Jorge Bernal Campuzano, ktory skupil swoja uwage nie tyle na akcji ile na uczestnikach celebracji – dziarskich wojownikach Tinku, spokojnych czcicieli krzyza i opijajacych sie chicha obserwatorow, w ‘Thinku – The Last Warriors‘ (ostatni wojownicy).

Fot. Jorge Bernal Campuzano

Kolejny fotograf, Fernando Miranda, zaprezentowal inny obrzed z czasow pre-kolumbijskich, ‘Las Natitas’, czyli swieto czaszek, o ktorym pisalam z okazji boliwijskich Zaduszek. Sportretowal on czarno na bialym mieszkancow La Paz z czaszkami ich bliskich – czasem umieszczonych w zwyklym pudelku po butach, innym razem w bogato zdobionej urnie.

Foto: Fernando Miranda

Ten sam motyw zaprezentowala Natalie Fernandez w cyklu ‘Devocion a las Ñatitas’,  pokazujac w swoim reportazu bardziej dynamiczny charakter obchodow tego niezwyklego swieta odbywajacego sie na ulicach najwyzszej stolicy swiata.

Fot: Nataie Fernandez

Z kolei, Patricio Crooker w ‘Requiem to the Republic’, prezentuje codzienny obraz Boliwii i jej mieszkancow, poszukujacych swej narodowej tozsamosci. Nowe czasy, nowa wladza, nowe symbole mieszaja sie bowiem ze starymi tradycjami, co najlepiej widoczne jest podczas ulicznych parad i festiwali, uniemozliwiajac jednoznaczne zdefiniowanie pojecia ‘nowego Boliwijczyka’.

Fot: Patricio Crooker

W zgloszeniach konkursowych nie moglo oczywiscie zabraknac ‘miedzynarodowych symboli Boliwii’, jakimi sa koka oraz najwieksza pustynia solna swiata.

Dany Krom przedstawil mniej znane oblicze Salar de Uyuni – ludzi pracujacych przy wydobyciu soli, litium i boraksu, czyli tytulowych ‘Salt Made Men‘ (ludzi z soli), wykonujacych ciezka prace w jakze pieknych okolicznosciach przyrody!

Fot: Dany Krom

Temat koki podjal natomiast Marcelo Perez del Carpio w cyklu ‘Beyond the Coca Leaf’, pokazujac codzienne zycie ‘cocaleros’ – producentow lisci koki i wplyw uprawy tej tradycyjnie swietej rosliny na tropikalny region Los Yungas, tj. wylesienie, erozja gleby i zanieczyszczenie srodowiska. Piekne, czesto intymne czarno-biale portrety ludzi, ich otoczenia i wspolistnienia z natura.

Fot. Marcelo Perez del Carpio

Najbardziej jednak odkrywcza jest, wedlug mnie, historia Manuela Seoane o krolu niewolnikow (The King of Slaves), ktora pozwolilam sobie przytoczyc w calosci:

Mowi się, ze w XVI wieku, Bonifaz, ksiaze z plemienia Konga, wpadł w rece handlarzy ludzmi, ktorzy sprzedali go jako niewolnika w Ameryce Południowej. Afrykanski arystokrata trafil na farme Mururata, w malym miasteczku w Los Yungas, gdzie zostal rozpoznany przez swoich ziomkow i uznany za ich krola, ukrywajac jednak swoje pochodzenie przed wlascicielami gospodarstwa. 500 lat pozniej, Julio Bonifacio Pinedo – rolnik, producent  liści koki i skromna glowa rodziny, zostal kolejnym nastepca Bonifrazego. Chociaz niewolnictwo juz nie istnieje, starodawni wlasciciele miasta nadal sa w posiadaniu nie tylko rancza, ale takze korony, peleryny i berla Afro – boliwijskiego krola, ktore sa mu wypozyczane tylko na czas uroczystosci.

Fot: Manuel Seoane

Ta niesamowita historia, zobrazowana wymownymi zdjeciami, zaintrygowala mnie na tyle, ze sama mam ochote wybrac sie do amazonskiej puszczy w poszukiwaniu potomka krola Bonifraza.

A Tobie, ktory fotoreportaz spodobal sie najbardziej?

***

Recently I came across works of Bolivian photographers applying for a grant of ‘Photographic Museum of Humanity‘ – the first online museum made with the best photos sent by photographers from all over the world. An amazing ‘place’ to visit!

Each of the photographers presented the brief photo essay, whose main subject is a ‘man’. The most popular theme among Bolivian photographers was ‘Tinku – an ancient rite celebrated in honor of Pachamama (Mother Earth) by the inhabitants of the region of Potosi, in which two members of different Quechua communities take part in a boxing fight. Warriors happily offer their blood to Pachamama, while showing their masculinity and courage, however also women and children fight, mostly the same reasons. Some of them bleed to death.

Carlos Sanchez visited the pueblo of Macha, where during the first days of May the Feast of the Cross is celebrated  – one of the most unique festivals in Bolivia, during which the Catholic rite mix with pagan ritual of Tinku. In his photo essay ‘Tinku : Warrior Blood’, Sanchez shows dynamism and color of both celebrations, not shunning of drastic scenes. His pictures impressed me also with great composition and dramatic lighting.

The same story was told by another photographer, Jorge Bernal Campuzano, who focused his attention on different participants of celebration – perky warriors, peaceful worshipers of the cross and observers drinking chicha  in ‘Thinku – The Last Warriors’.

Another photographer, Fernando Miranda, presented the different rite from the pre-Columbian times – ‘Las Natitas‘, the feast of skulls, about which I wrote on the occasion of the ‘Dia de los muertos‘. Miranda portrayed the residents of La Paz with the skulls of their dead relatives – sometimes kept in plain shoe box, sometimes in richly decorated urn.

The same theme studied Natalie Fernandez in the black& white cycle ‘Devocion a las Ñatitas‘, showing in her reportage more dynamic nature of the commemoration, strolling the streets of Bolivian capital.

On the other hand, Patricio Crooker in ‘Requiem to the Republic, presents a daily picture of Bolivia and its inhabitants seeking their national identity. New times, new government, new national symbols mingle with old traditions, as best seen during street parades and festivals, making it impossible to clearly define the idea of the ‘new Bolivian’.

Among the competition entries there are of course the well known ‘international symbols of Bolivia’, which are coca leafs and the largest salt desert in the world.

Dany Krom presented the less known face of Salar de Uyuni –  people mining salt, lithium and borax – ‘Salt Made Men‘, working hard in the beautiful natural circumstances…

While, the subject of coca appeared in  Marcelo Perez del Carpio’s photo essay –  ‘Beyond the Coca Leaf’, showing daily life of ‘cocaleros‘, the producers of coca leaves and environmental influence of growing the traditional sacred plant in the tropical region of Los Yungas, ie. deforestation, soil erosion and pollution. Really beautiful, intimate black-and-white portraits of people, their environment, and their coexistence with nature.

But the most explorative and interesting was, in my opinion, the story of ‘The King of Slaves’ portrayed by Manuel Seoane, which I decided to quote:

It is said that during the hardest stage of slavery in Africa, Bonifaz, the prince of a tribe of Congo, fell into the hands of human dealers and was sold as a slave in South America during the sixteenth century. This character of the black aristocracy ended up working as pawn on the farm of Mururata, a small town in the Yungas of Bolivia. There, Bonifaz was recognized by the other African slaves as their king, who managed to hide his identity and its lineage. Today, abolished all slavery and nearly 500 years later, Julio Bonifacio Pinedo, farmer, producer of coca leaf and humble family man like any other, is the current Afro-Bolivian King. Although servility does no longer exists, the ancient owners of the town still possess not only the ranch, but also the crown, the cape and the scepter that identifies the king, which are borrowed to him only for the festivities. This is the royal family of Bonifaz, king of the slaves.

This incredible story, illustrated by meaningful photographs, intrigued me so much, that I want to go myself to the Amazon forest in search of the king’s heir.

And you, which photostory did  you like the most?

San Juan Bautista of Porongo *** Na tropie jezuitów w Boliwii

Porongo, jak już wspomniałam, zostało założone przez jezuitę Santiago de Rivero na wzór wielkich misji Chiquitanii, i jeszcze rok temu (-–>W drodze do Porongo) miasteczko wyglądało na miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc. Nie, nie zapomniane przez Boga, ale zupełnie odseparowane od komercji, zalewającej Boliwie. Dziś jednak Porongo przechodzi transformacje, ale miejmy nadzieje, ze pójdzie ona w dobrym kierunku. Dzięki wsparciu państwa, mieszkańcy budują chodniki wokół ogromnego zielonego placu, który nie został przekształcony, tak jak w innych misjach w park, ale w ogromne boisko do piłki nożnej, z bardzo dobrze utrzymanym trawnikiem!

Porongo, as I mentioned before, was founded by the Jesuit priest Santiago de Rivero, in the style as the great missions of Chiquitania and just a year ago  (—> On the Way to Porongo) the town looked like the place where the devil says goodnight. No, not forgotten by God, but completely separated from commerce flooding Bolivia. Today however, Porongo is undergoing some transformations and let’s hope they will go in good direction. With the support of the state, residents are building sidewalks around the huge green plaza, which is not been transformed, as in other missions in the park, but the huge football field, with a very well kept lawn!

Na szczęście, rząd finansuje również renowacje największego skarbu Porongo, jakim jest drewniany kościół San Juan Bautista de Porongo (1716), zaliczony w roku 1999 do “Patrimonio Nacional de Bolivia oraz kolonialnych domów otaczających główny plac.

Miałam wielkie szczęście moc obserwować remont świątyni w akcji, prowadzony przez konserwatora – Alfredo. Nie tylko objaśnił mi on proces renowacji ołtarza głównego, ale pokazał również rzeźby przechowywane w zakrystii świątyni. Alfredo, który uczył się zawodu we Francji, przywracał do życia dzieła sztuki we wszystkich głównych  miastach Boliwii: Sucre, Potosi, La Paz oraz mniejszych miejscowościach, jak Porongo. Opowiadał, ze czuje się bardzo uprzywilejowany moc pracować i mieszkać w tych wszystkich miejscach, poznając nowych ludzi i ratując dziedzictwo kulturalne Boliwii.

Thankfully, the government also finances the renovation of Porongos’ biggest treasure declared ‘Patrimonio Nacional de Bolivia’ in 1999 – it’s old temple  of  San Juan Bautista de Porongo (1716) and ancient houses that surround the main plaza.

I was very lucky to be able to see the renovation of the temple in action, being guided by one of the conservators – Alfredo, to the back of the church where all ancient wooden statues were being stored. Alfredo, who was learning his profession in France,  was restoring the works of art in all main cities of Bolivia eg. Potosi, Sucre, La Paz, but also small towns and villages like Porongo. He enjoyed living in all these different places, meeting new people and of course, taking care of Bolivian patrimony. I must admit, he and his colleagues, were doing great job, cleaning old wooden sculptures, reconstructing missing pieces and painting them as they were painted originally.  

Danuta Stawarz Photography

Musze przyznać, ze on i jego koledzy ‘odwalili kawal świetnej roboty’, oczyszczając stare drewniane rzeźby, rekonstruując brakujące elementy i odnawiając oryginalna polichromie. Alfredo skorygował nawet wzrok świętego, przekrzywiony w czasie poprzedniej nieudolnej renowacji! Niezwykłym było zobaczyć z tak bliska te wszystkie posagi bez odzienia oraz zajrzeć w ich szklane oczy otoczone rzęsami.

He even corrected the eye of the saint, that was crooked due to previous bad restoration! I was delighted to see all these statues without clothes and to look into their glass eyes, with big eyelashes from up close:) 

_MG_7303

_MG_7309

_MG_7310

Tak byłam zaoferowana piękną kolekcja artefaktów oraz ciekawa rozmowa z Alfredo, ze kiedy opuściłam zakrystie, znalazłam swojego Freddiego w stanie bliskim rozpaczy, szukającego mnie po wszystkich zakątkach Porongo…

I was so happy to chat to Alfredo, that I forgot the passing time and when I left the sacristy, I found my Freddy in despair, looking everywhere for me…

_MG_7294