‘Pluronacional’ Santa Cruz de la Sierra *** Wielonarodowa Santa Cruz de la Sierra

Mieliśmy dziś niepowtarzalna okazje zobaczyć prezydenta Boliwii – Evo Moralesa na żywo. No właśnie, okazja była, ale jej nie wykorzystaliśmy. Byliśmy właśnie w Parque Urbano w Santa Cruz de la Sierra, gdzie odbywała się ‘Feria Intercultural de los Pueblos‘, promująca różne regiony pastwa, kiedy usłyszeliśmy konferansjera zapraszającego zwiedzających do bramy głównej parku, gdzie prezydent miał oficjalnie zapowiedzieć otwarcie szczytu państw G 77 i Chin. Boliwijskie pojęcie czasu w Boliwii jest jednak względne, a patrząc na (żadne) reakcje przechodniów, doszliśmy do wniosku, ze prezydent równie dobrze może pojawić się w parku za 10 – 20 minut jak i za godzinne (kiedy poszliśmy wieczorem na spacer, okazało się, ze wciąż na niego czekają;). My byliśmy już trochę przemarznięci – tak, mamy w tropikach prawdziwa zimę, która zaskoczyła chyba wszystkich, szczególnie gości z Zachodu – i głodni, a jedzenie znajdowało się po drugiej stronie parku.

Today I had unique chance to see the president of Bolivia – Evo Morales. I had an opportunity, but I did not see him after all. We were in the Parque Urbano in Santa Cruz de la Sierra, where ‘Feria Intercultural de los Pueblos’, promoting the various regions of the country, was taking place, when we heard the announcer inviting visitors to the main gate of the park, where the President supposed to officially announce the opening of the Summit G 77 + China. We are, however, in Bolivia where time is a relative concept, and by looking at the reactions of other passers, we came to the conclusion that the president could appear in the park in 10 – 20 minutes or an hour (when we went to the park for a walk in the evening, they were still waiting for him;). We were already a little cold – yes, we have a real winter in the tropics that surprised just about everyone, especially the visitors from the West – and hungry. And the food was on the other side of the park.

BoliviaInMyEyes

DSCN0068

DSCN0069

Wyboru nie żałowaliśmy, zajadając się soczystym udźcem jagnięcym z kukurydzą mote i ziemniakiem. Najlepszym jaki do tej pory mieliśmy okazje próbować w Boliwii. Pieczonym tradycyjnie w ogniu i dymie, przez mieszkańców Tarija, którzy przybyli do Santa Cruz reklamować swoją małą ojczyznę. Zresztą, prezentacja tego regionu wzbudzała największe emocje i zachwyty. Nie tylko jedzeniem, ale i tańcami, pięknymi i ciekawymi kostiumami, rękodziełem artystycznym i przepysznymi słodkimi empanadami. Ja zaopatrzyłam się w tonę ulotek turystycznych, bowiem w Tarija jeszcze nie byłam. A już nie mogę się doczekać odwiedzić te, podobno, najpiękniejszą i najbardziej gościnną krainę Boliwii, graniczącą z Argentyną.

The choice was simple – we loved our juicy leg of lamb with potato and mote (corn). The best so far I had a chance to taste in Bolivia. Traditionally cooked in fire and smoke by residents of Tarija, who came to Santa Cruz advertise their homeland. Moreover, the presentation of their region aroused the greatest excitement and admiration. Not only with food, but also dances, gorgeous costumes, interesting arts and crafts, and excellent sweet empanadas. I took a handful of tourist leaflets, as I haven’t been to Tarija, bordering with Argentina yet. But I can’t wait to visit this, apparently, the most beautiful and most hospitable place in Bolivia.

DSCN0086

DSCN0087

A co jeszcze ciekawego wydarzyło się na targach? Ano, miałam okazje zobaczyć roślinę koki w doniczce, przy której robiono mi zdjęcia, niczym vip-owi.

What else interesting happened at the fair? Well, I had a chance to see the real coca plants while photographers were taking picture of me (as if I was some VIP). 

BoliviaInMyEyes

Porozmawiać z nieśmiałą i strachliwą alpaką, a może i lamą, sami nie byliśmy pewni. Zresztą, lamy tez widzieliśmy:)

I also talked with cute but shy and fearful alpaca? and llama.

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

Pomacać wełnę z vicunii – podobno najbardziej miękką i kosztowną ze wszystkich oraz podziwiać wielokolorowe ziarna quinoa.

I touched the vicuna wool – supposedly the most soft and expensive of all wools and admired multi colored quinoa seeds. 

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

Skosztować mocochinchi i ‘Coca-Colla’ (eee tam, tylko zrobiłam zdjęcie:)

I also drank some mocochinchi and ‘Coca-Colla’ (nah…only took a picture of it:).

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

Porozmawiać z przemiłymi przedstawicielami różnych departamentów Boliwii – w tym z chłopakami z Chaco Tarijeno, których nie mogłam zrozumieć, oraz z mieszkańcami rodzinnej wioski Evo Moralesa w Oruro.

I chat with representatives of various departments of Bolivia – including the guys from Chaco Tarijeno, whom I could not understand, and the people from the same village as Evo Morales.

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

Ale wiecie co było najlepsze? To, ze ‘zamerykanizowana’ na co dzień Santa Cruz zamieniła się w te dni w… Boliwię. I to taką prawdziwą – Wielokulturową.

But you know what was the best? That ‘americanized’ Santa Cruz de la Sierra had changed during these days in real Estado Pluronacional de Bolivia. .

BoliviaInMyEyes

Koniec końców, szczyt G77 i Chin okazał się nie takie straszny, jak go malowano. Nie było blokad dróg, sprawdzania paszportów przy każdej okazji, a wręcz przeciwnie – policjanci zawsze okazywali się pomocni. Miasto przygotowało imprezy kulturalne – jak wspomniana feeria turystyczna, czy bezpłatne zwiedzanie niektórych galerii i muzeów, które normalnie są w weekendy zamknięte.

After all, G77 + China turned out not as bad as I thought it would be. There was no road blockades nor constant passports checks. On the contrary, the police was very helpful in giving an information and the city had prepared various cultural events – as mentioned ‘feria’, or free of charge tours of some galleries and museums, which normally are closed on weekends.

BoliviaInMyEyes

Niestety, pogoda nie dopisała. Wczoraj cały dzień lalo, a dziś jest strasznie zimno. Być może jutro, na zakończenie szczytu, wyjdzie słońce. Niektórzy, jak prezydent czy sekretarz generalny ONZ – Ban Ki- Moon, mieli okazje ‘uciec’ helikopterem przed deszczem i zimnem w cieplejsze rejony Santa Cruz. Nam zas pozostało podziwianie wielkiego księżyca na pochmurnym niebie:)

Unfortunately, the weather wasn’t as kind. Yesterday was raining and today is being terribly cold. Perhaps tomorrow, for ending of the summit, the sun will come out. Some people, such as president together with Secretary-General of  the United Nations – Ban Ki-Moon, had a chance to ‘escape’ by helicopter from the rain and cold to the warmer regions of Santa Cruz. Meanwhile, we could admire the big moon in the cloudy sky :)

BoliviaInMyEyes

BoliviaInMyEyes

‘Sopa de maní’ + Quinoa *** Orzeszkowa zupa rodem z Boliwii à la Danu

Zupa z orzeszkow ziemnych to jedna z najsmaczniejszych potraw kuchni boliwijskiej. Najlepsza jadlam na bazarku w Potosi, za cale 5 bs.! W Santa Cruz probowalam kremowej wersji, ale jakos mi nie zasmakowala – wole, kiedy w zupie cos plywa. A w tradycyjnej sopa de mani plywa duzo, troche za duzo – oprocz miesa i warzyw, znajdziemy w niej rowniez rozgotowany makaron, rozmoczone frytki, a nawet ryz!

sopa da mani

Tradycyjna ‘sopa de mani’: yelp.com

Postanowilam wiec pokombinowac i stworzyc wlasna wersje tej potrawy. Po odrzuceniu trzech powyzszych skladnikow, ktore wedlug mnie wcale do siebie nie pasuja, zupa bylaby za bardzo wodnista. Wpadlam wiec na pomysl (moze nie wcale taki oryginalny) na sopa de mani z quinoa, ktora to ma doskonale wlasciwosci zageszczajace:)

Eksperyment sie powiodl i potrawa ta weszla na stale do naszego jadlospisu, stajac sie ulubionym daniem Freddiego. Szczegolnie kiedy za oknem szaro-buro i zimno jak dzis.

A tak mniej wiecej wyglada przepis (na okolo 4 porcje):

1 szklanka zmielonych surowych orzeszkow ziemnych
1 biala cebula i zabek czosnku
1 marchewka i ziemniak (opcjonalnie)
1/2 szklanki groszku
1 lodyga selera (mozna sie bez niej obejsc)
1/2 czerwonej papryki

okolo 1/2 szklanki czarnej quinoa

wolowina z koscia, kawalki kurczaka lub bulion warzywny  (wersja dla wegetarian)
sól, pieprz, kumin, oregano, natka pietruszki i szczypta locoto do smaku.

Oczywiscie zapytacie – skad wziac zmielone surowe (biale) orzeszki ziemne? Ano, ja takowe kupuje w sklepie, ale doszlam do wniosku, ze o wiele lepiej =  bardziej wyraziscie smakowalaby zupa z mielonych prazonych orzeszkow! Oczywicie, bez soli. Przeczytalam tez, ze mozna uzyc masla orzechowego, z ktorym na pewno bede eksperymentowala po powrocie do Europy, bo tu jest za drogie.

_MG_9710

Zamiast ostrego locoto, mozna zas uzyc ostrej papryki w proszku, a czarna quinoa zastapic biala. Ja wole ciemne odmiany (czarna lub czerwona), bo maja one bardziej wyrazisty orzechowy smak oraz ciekawiej prezentuja sie w ”bezowej’ zupie:) Zupe mozna rowniez podkolorowac, dodajac pomidora lub przecier (przysmazonego wczesniej na patelni wraz z warzywami).

_MG_4649

Przygotwanie jest proste: najpierw gotuje mieso i orzeszkowy mix, rozprowadzony w odrobinie wody (przypadkiem dowiedzialam sie, ze surowe orzeszki trzeba dlugo gotowac przed spozyciem!). Mieso po ugotowaniu oddzielam od kosci i kroje na kawalki. Do wywaru dodaje warzywa pokrojone w kosteczke i przysmazone na patelni oraz ziarna quinoa. Wszystko to gotuje przez okolo 20 minut, po czym doprawiam do smaku.

Proste, prawda? Zupe podaje z ‘polskim’ chlebem posmarowanym boliwijskim maslem, ale mozna ja podawac z czymkolwiek:) Jezeli nastepnego dnia zupa troche za bardzo sie zagesci (quinoa wciaga wode), dodaj odrobine wody i dopraw do smaku.

_MG_9336

Smacznego!

Wiecej o super – odzywczej quinoa —> tu.

***

Peanut soup is one of the tastiest Bolivian dishes. The best so far I ate at ‘mercado‘ in Potosi, for 5 bs.! In Santa Cruz I was trying cream soup version, but it wasn’t my favourite – I prefer when something swims in the soup. And there are lots of swimming ingredients in a traditional sopa de mani, too many – beside the meat and vegetables, we find there also some overcooked pasta, soggy french – fries, and even rice!

I decided to experiment a bit and create my own version of this dish. After rejecting the last three ingredients, which according to me don’t go together, the soup would be too watery. So I came up with the idea (maybe not so original after all) of the sopa de mani with quinoa, which has an excellent thickening properties:)

The experiment was successful and this soup stayed in our weekly menu, becoming my Freddy’s favourite dish. Especially, during the grey, wet and cold days like today.

And so, the recipe for about 4 – 6 servings looks more less like this:
1 cup of raw powdered peanuts
1 white onion and 1 garlic clove
1 carrot and 1 potato (optional)
1/2 cup peas
1 stalk of celery (optional)
1/2 red bell pepper

about 1/ 2 cup of black quinoa
beef on the bone, pieces of chicken or vegetable broth (for vegetarian version)
salt, pepper, cumin, oregano, parsley and a pinch of locoto to taste.

You may ask – where do you get raw (white) powdered peanuts? Well, I buy it  in the store, but I came to the conclusion that much better = more tasty would be a soup with roasted peanuts! Unsalted, of course. I also read that peanut butter can be used, with which I will certainly experiment when I return to Europe, because here the peanut butter is way too expensive.

Instead of locoto you can use chilly powder, and in place of of black quinoa – the white one. I prefer the dark variety (black or red), for their more distinct nutty taste. Dark grains look also more interesting in the ”beige’ colour soup:) You can also ‘colour up’ your soup by adding some tomato (or tomato paste) together with other vegetables.

The preparation is simple: first I cook a meat and the nutty powder, previously diluted in a bit of water (I learnt that raw nuts should be cooked for a long time before eating!), then I separate meat from the bones and cut into pieces. I add them to the broth together with vegetables cut into cubes and fried briefly in the frying pan and then quinoa. I boil all this for about 20 minutes and season the soup to my taste.

Easy, isn’t it? I serve the soup with the ‘Polish’ bread and Bolivian butter but you can serve it with everything you like:) If the soup gets too dense the next day (quinoa absorbs the water) – just add more water add spices.

Bon appetit!

More about super(food) nutritious quinoa —> here.

Sonso & Arepa – Bolivian Snacks *** Przekąski boliwijskich tropików

Już ponad dwa tygodnie minęły od Pierwszego Festiwalu Sonso i Arepy w Cotoce, ale jakoś czasu zabrakło na wcześniejszą relacje. Kulinarne tradycje Santa Cruz warte są jednak opisania!

More than two weeks have passed since the First Festival of Sonso and Arepa in Cotoca, but I haven’t have time to write about it earlier. However, these culinary traditions of Santa Cruz are worth to describe!

sonso & arepa

Z czym to sie je?/ So, what are they?

Sonso (lub zonzo), to puree z juki zmieszane z serem typu ‘chaqueño‘ lub ‘menonita‘ (białym niepasteryzowanym) którym oblepia się patyk, a następnie przypieka na grillu. Jak dotychczas najlepsze sonsa jedliśmy właśnie w Cotoce – przygotowywane wprost na ulicy, ale można ich spróbować w każdym mniejszym miasteczku boliwijskich tropików oraz Cabanas de Rio Pirai w Santa Cruz de la Sierra. Sonso można zrobić samemu: kupujemy korzeń juki, obieramy, kroimy, rozgotowujemy, wyciągamy ‘sznurek’ ze środka, robimy puree, dodajemy starty ser – najlepiej zmieszać twardy suchy aromatyczny ser z ciągnącą się mozarella. Można tez rozrobić mączkę z juki z jajkiem, woda i serem. Tak przygotowaną masą (ważne żeby się lepiła) oblepiamy patyk i delikatnie grillujemy lub przypiekamy w piekarniku. Delicioso!

Sonso (or zonzo), is the yucca puree mixed with cheese (chaqueno ormenonita type), sticked to a stick and then browned on the grill. So far, the best sonsos we ate in Cotoca – prepared directly on the street, but you can try them in every tropical town and in Cabanas de Rio Pirai in Santa Cruz de la Sierra. You can also try making sonso at home : buy yucca root, peel it, cut into pieces, overcook it, pull the strings from the inside, puree it and add some grated cheese – the best is to mix some hard aromatic and salty cheese with mozzarella. You can also mix some yuca flour with egg and water and cheese. Stick such sticky mass to a stick and gently grill sonsos or stick them in the oven. Delicioso!

sonso & arepa

sonso & arepa

Arepa, to mały placek z maki kukurydzianej i sera (takiego samego jak w sonso). Smażony na patelni lub tradycyjnie na blasze nad ogniskiem, jak naleśnik:) Pyszny, ale jego smak zależy od rodzaju sera – im bardziej wyrazisty, tym lepiej!

Arepa is a small pancake made with corn flour and cheese (as in sonso), fried in a pan, traditionally over the open fire. Delicious,  but its taste depends on the type of cheese that is used – the more strong, the better!

sonso & arepa

sonso & arepa

Takimi oto smakołykami zajadaliśmy się w Cotoce, w gwarnej ulicznej kafejce. Było to nasze niedzielne śniadanie, które zapijaliśmy boliwijskim… piwem:) Nie powiem, ze było to najzdrowsze rozpoczęcie dnia, ale raz na rok można, co nie?

Such delicacies we ate last time in Cotoca, in the busy ‘pop – up’ street cafe. It was our Sunday breakfast, which we flushed down with Bolivian beer :) I can’t say that it was the healthiest start to the day, but once a year you can treat yourself, can’t you?

DSCN0088

Ucztującym przygrywały tradycyjne kapele, a Misski Tradycji pozowały do zdjęć z największym sonso na świecie. Działo się, oj działo! Nigdy nie widzieliśmy takiego tłumu w malej Cotoce! A im więcej ludzi, tym więcej okazji do zdjęć!

The festival’s visitors could enjoy their meal listening to traditional bands, and admire Misses of Tradition, posing for pictures with the largest sonso in the world! We haven’t seen such a crowd in a small Cotoca ever! And the more people, the more opportunities for photos:)

sonso & arepa

sonso & arepa

sonso & arepa

sonso & arepa

sonso & arepa

DSCN0107

Our neighbour from Santa Cruz!

Zresztą, wszystkiemu przyglądał się z zaciekawieniem również nasz znajomy Jasiu Wędrowniczek, z wysokiej gałęzi drzewa toborochi.

Even our old friend – Wandering Sloth was watching this colourful and noisy human wave with interest (or confusion) from the high branches of toborochi tree.

sloth

sonso & arepa

DSCN0114

DSCN0082

DSCN0081

DSCN0083

DSCN0110

DSCN0115

DSCN0113

Las Cabañas del Río Piraí *** Odpoczynek nad rzeką w Santa Cruz

Cabañas del Río Pirai to dzielnica pokrytych strzecha restauracji położonych wzdłuż brzegu rzeki Pirai, gdzie Cambas (mieszkańcy Santa Cruz) bawią się i / lub relaksują. My postanowiliśmy odwiedzić te jedna z największych atrakcji turystycznych miasta w ostatnia sobotę, ponieważ pogoda nie sprzyjała dłuższym wojażom, a nie chciało nam się siedzieć w domu.

DSCN0039

Cabañas położone są na terenie bylego Jardin Botanico (Ogrodu Botanicznego), założonego przez słynnego przyrodnika Noela Kempffa (którego imię nosi piękny acz trudno dostępny park narodowy Noel Kempff Mercado). W 1984 roku wzburzone wody rzeki całkowicie zniszczyły ogród botaniczny i wiele okolicznych dzielnic, takich jak Sirari i Equipetrol. Ogród Botaniczny znajduje się dziś wzdłuż autostrady do do Cotoca (kliknij tu).

Dojazd do Cabañas jest dosyć łatwy – znajdują się one na samym końcu Avenida Roca y Coronado w 4 pierścieniu (anillo). Samochód zostawiliśmy na nowo wybudowanym parkingu i poszliśmy zobaczyć rzekę. Dzień był pochmurny i deszczowy, ale sporo młodych ludzi pływało i bawiło ssę w ‘błotnistej’ wodzie. W porze deszczowej poziom rzeki jest wysoki, ale teraz był już dosyć niski. W zimie można podobno przejść cala rzekę w poprzek, zamaczając nogi tylko do kolan. My nie chcieliśmy wejść do wody (Bóg wie, co czai się na dnie!) ani nie mogliśmy za wiele pospacerować wzdłuż rzeki, ponieważ piaszczysta plaża była miejscami zbyt wąska i podmokła.

Wkrótce zaczęło padać, wiec uciekliśmy do samochodu i udaliśmy się do dzielnicy restauracji, aby zobaczyć co maja one do zaoferowania.

DSCN0018 DSCN0020 DSCN0021 DSCN0030

DSCN0034

Cabañas są doskonałym miejscem do spróbowania tradycyjnych potraw Camba, takich jak sonsomasaco de yuca, masaco de plátano czy empanadas de arrozprzyrządzanych na otwartych rusztach (więcej informacji o tradycyjnej kuchni boliwijskich tropików znajdziesz tu—> klik). Objechaliśmy Cabañas dookoła, ostatecznie zatrzymując się na sonso (11 bs.) i piwo (18 bs.) w czystej restauracji w pobliżu głównego wejścia. Byliśmy bardzo zadowoleni z obsługi przez miłego właściciela i cieszyliśmy się obserwując zadbana psia rodzinę kręcącą się wokół stolików. Następnym razem wrócimy tu na lunch aby koniecznie spróbować sopa de mani!

DSCN0032

DSCN0033 DSCN0036

Mówi się, ze cabañas są najbardziej oblegane i jednocześnie najbardziej bezpieczne w niedziele. Dlaczego? Niestety zarośnięte brzegi rzeki przyciągają narkomanów i pijaków – szczerze mówiąc, i nam okolica wydala się podejrzana. Podobno najlepiej jest tam pojechać wczesnym popołudniem i wyjechać przed 15, później bowiem miejsce to staje się zatłoczone i głośne, a wieczorem niebezpieczne.

W sumie, Cabañas są świetnym miejscem na przekąskę i odpoczynek od zgiełku miasta (ale nie od wszechobecnej muzyki:). Można tam również zobaczyć jak typowe domy z dachami jataja (tj. plecione z suszonych liści palmowych) są budowane, pospacerować wzdłuż rzeki i porobić zdjęcia. Są tam dostępne również inne atrakcje jak mały plac zabaw dla dzieci oraz jazda konna, choć zwierzęta niestety nie wyglądają na szczęśliwe, a ich właściciele na godnych zaufania.

Ciekawostka: Cabañas del Rio Pirai zostały uznane za turystyczne dziedzictwo narodowe Boliwii.

***

Cabañas del Río Pirai is a district of thatch-roofed restaurants situated along the bank of Pirai River, where Cambas (people of Santa Cruz) go to have fun and/or relax. We visited it finally last Saturday, as the weather wasn’t great to go on other longer trip and we really wanted  to go somewhere.

Cabins are located on the previous site of the Jardín Botánico (Santa Cruz Botanical Gardens) founded by botanist Noel Kempff (after whom the beautiful and secluded Noel Kempff Mercado National Park is named). However, in 1984 there was a great flood and the river completely destroyed the botanical gardens and many neighborhoods in the area. The botanical garden has been moved to the highway on the way to Cotoca (click).

Getting to Cabañas was quite easy – we drove from the center to the end of Avenida Roca y Coronado, just past the 4th ring. We left the car on the newly built parking and went to see the river first. It wasn’t a sunny day, but quite a lot of young people were swimming and playing in the ‘muddy’ waters of Pirai. During the rainy season the river is high but now the waters were quite low. They say that in the winter time (dry season) you can walk all the way across it and it is usually only about knee deep. We didn’t want to step into the water (God knows what was on the bottom!) and we couldn’t walk along the river as the sandy beach was too narrow and wet at places.

DSCN0019

DSCN0028 DSCN0030

Then it started to rain so we run back to the car and went to restaurants district to see what they have to offer.

Cabañas are a great place to try some traditional foods like sonso, masaco de yuca, masaco de plátano or empanadas de arroz, cooked on open coals and flames (you can read more about traditional cuisine of Bolivian tropics—> here). We drove around a muddy road, finally stopping for some sonso (11 bs.) and beer (18 bs) in a clean looking restaurant close to to the main entrance. We were very impressed with the service we’ve got from the friendly owner and enjoyed watching his well taken care of dogs’ family playing around the tables. Next time we will be back for a lunch to try some sopa de mani!

They say that cabañas get very busy on Sundays and this is also the safest time to visit this place. Why? Unfortunately the obscure river bank attracts drug addicts and drunks and to be honest it looked quite dodgy to us even in daylight. Supposedly the best is to go there before the noon and leave around 3 pm, as later the place gets very crowded and loud, and in the evenings the area becomes unsafe.

All in all, Cabañas are great place to have a snack, relax, take some pictures, see how typical homes with jataja roofing (dried palm fronds woven together) are built, and have a little walk along the river. There is also a small playground and some horses to ride – however they are not very happily looking nor their owners look trustworthy.

Interesting fact: Pirai River Cabins were declared national tourist heritage of Bolivia.

DSCN0017

Cotoca – La Tabililla, Sonso y Palmitas

Tak się złożyło, ze znów zawitaliśmy w Cotoce – miasteczku oddalonym o niecałe 30 min. samochodem od Santa Cruz. Tym razem nie widzielismy leniwca, ale za to trafiliśmy na Pierwszy Festiwal ‘La Tabililla’, czyli miejscowego słodkiego przysmaku z prażonych orzeszków ziemnych w słodkiej masie z molasy nazywanej tu myląco miodem (miel), a będącej w rzeczywistości sokiem z trzciny cukrowej. Smakowało, ale nie zjedliśmy całego kawałka, bo się przesłodziliśmy:)

So, we came to Cotoca – small town just 30 minutes drive from Santa Cruz – again. This time we didn’t see any sloths, but we participated in ‘First Festival of ‘La Tabililla‘ (1er. Festival de la Tabililla), which is a local sweet delicacy: roasted peanuts in a sweet molasses called here honey (miel), being in fact dark syrup from sugar cane. Tasty treat, but we couldn’t eat the whole piece, because it was too sweet!

La Tabililla in Cotoca

Jako iż dziś była niedziela przedwielkanocna, natrafiliśmy również na inna lokalna tradycje – ręcznie wyplatane palemki z prawdziwych liści palmowych, rozłożone wzdłuż głównej ulicy prowadzącej do słynnego sanktuarium Virgen de Cotoca. Nie mogłam się oprzeć i zakupiłam jedna za 5 bs.  Prawdziwe dzieło sztuki!

As today was the Sunday before Easter, we encounter other local tradition: hand- woven Easter palmitas made of… real palm leaves, spread along the main street leading to the famous sanctuary of Virgen de Cotoca. I could not resist buying one for $ 5 bs. Small masterpiece!

Easter in Cotoca

palmita in Cotoca

Cotoka słynie również z ceramiki, którą można zakupić na każdym kroku. Ba! Jest to prawdziwy raj dla zbieraczy kiczowatych figurek – do koloru do wyboru!

Cotoca is  also famous for its ceramics that can be found everywhere! It is a true paradise for collectors of somewhat kitschy figurines:)

hecho en Cotoca

Sunday market in Cotoca

Przed wyjazdem nie mogliśmy odmówić sobie zjedzenia sonso – czyli przesmacznej masy z juki i sera na drewnianym patyku, przysmażonej na grillu (wcześniej próbowaliśmy arepe – placka z maki kukurydzianej i sera, ale aż tak bardzo nam nie zasmakował). Polecam spróbowanie tego lokalnego ‘fast foodu’ każdemu, kto zawita kiedyś w te strony!

We couldn’t leave these busy colourful town without eating sonso – yummy mass of yucca and cheese on a wooden stick, heated on the grill (we did try also arepa – a pancake made of corn flour and cheese, but we did not like it as much). I would recommend trying this local ‘fast food’ to anyone who visits Bolivian tropics!

Sunday market in Cotoca

Cotoca

Cotoca

artesania from Cotoca

artesania from Cotoca