Making ‘It’ Personal *** ‘Udomowianie’

Po raz pierwszy wynajmujemy z Freddim ‘nasze wlasne’ mieszkanie – czyli po prostu z nikim sie nim nie dzielimy.

Nowoczesnie i minimalistycznie urzadzone wnetrze od razu natchnelo mnie do zabawy w dekoratorke – jednak na to musze jeszcze troche poczekac, az dorobimy sie prawdziwie wlasnego kata:) Postanowilam wiec poprzestac tylko na kilku drobnych zmianach – poprzestawiac meble, pochowac plastikowe dekoracje wlascicieli – czyli po prostu tchnac w to miejsce troche naszego charakteru.

Duzo zmieniac nie musielismy – mieszkanie zostalo urzadzone minimalistycznie i ze smakiem. Dokupilismy za to kilka sprzetow, rozstawilismy swoje kosmetyki w lazience, ja zrobilam dekoracyjne swieczniki z lupin znalezionych na ulicy i nasienia przedziwnego owocu kupionego na bazarze.

I tak sie powoli zadomowiamy, krok po kroku ‘udomowiajac’ nasza przestrzen:)

***

Renting the apartment together for a first time and not have to share it with anybody else, brings to mind many ideas of how to improve your ‘own’ little space.

Unfortunately we couldn’t do much as this place is not really ours (and we will have to wait a bit longer for this to happen) and fortunately, the rented apartment was decorated in a minimalism style and in a good taste. So, what we did was only to hide a couple of ‘plasticky’ decorations, put our cosmetics in a bathroom, buy a couple of things to the kitchen and move some furniture.

I also made a nice ‘tea candles’ stands out of some strange plant I found on the street and a seed of even stranger fruit I bought on the market.

And that’s how – step by step – we make ‘our space’ more personal and homely:)

Under House Arrest *** Areszt domowy

Dzis Boliwia przeprowadza cenzus narodowy. Co to oznacza? Otoz, kady mieszkaniec ma zakaz opuszczania domu do godziny 18, pod grozba kary pienieznej, a w praktyce – dzien wolny od pracy (w srodku tygodnia) i od wszystkiego innego. Kiedy wstalam z lozka okolo 9 rano i wyjrzalam przez okno – normalnie zapchane ulice byly puste, slyszec sie dalo jedynie cykanie swierszczy i szczekanie psow. Co prawda, co jakis czas pojawil sie na ulicy samochod, ale zapewne byl to pojazd wylaczony z zakazu, tj. samochod policyjny, z dwoma uzbrojonymi w karabiny policjantami na przyczepie… Widzialam tez faceta uprawiajacego jogging – kto wie, moze do domu dobiegl z mandatem? Najgorzej jest byc dzis turysta – nie kursuja bowiem ani autobusy miejskie, ani taksowki, ba! nie lataja nawet samoloty… Sklepy i restauracje rowniez sa zakniete.

Dla nas cenzus zakonczyl sie o godzinie 10 rano, ale poinformowano nas, ze i tak nie mozemy wyjsc z domu. Coz, w zasadzie mozemy, ale na wlasna odpowiedzialnosc. Przyklejono nam na drzwiach nalepke, wiec zazartowalam, ze jak nas policjanci zlapia, to ich przyprowadzimy pod drzwi i pokazemy i ja pokazemy:)

A wiec, mamy dzien wolny, za oknem piekna pogoda, slonce, czysciejsze powietrze (pierwszy raz widze z okna odlegle gory Parku Narodowego Amboro!) i siedzimy w domu… Ale i tak mamy szczescie, bo nasz budynek posiada basen, wiec bedzie mozna sie chociaz troche popluskac:)

Swoja droga, niesamowita jest ta cisza, szczegolnie ze od kilku dni koparka kopala dol pod oknem naszej sypialni, pod fundamenty nowego wiezowca. Za kilka miesiecy bedziemy wiec otoczeni ze wszystkich stron, chciac nie chcac podgladajac naszych sasiadow i panow budowlancow.

Ale na razie – przynajmniej dzisiaj, moge napatrzec sie na odlegle gory Parku Amboro w spokoju…

***

Today Bolivia is carrying out its national census. What does this mean? Well, it’s prohibited to leave the house until 6 pm, under the threat of monetary penalties, and in practice – this is a day off from work and everything else.

So, today when I got up from the bed at about 9 in the morning and looked out the window – I saw that normally clogged streets were empty, I could hear only the chirping of crickets and the barking dogs. From time to time some cars appeared on the street, but those vehicles were probably excluded from the ban. Moreover, one of them was a police car with two policemen armed with rifles on the trailer … I saw a guy jogging – who knows, maybe he came back to his house with a ticket? The worst is to be today a tourist in Bolivia – there is no public nor private transport! Even planes don’t fly…Shops and restaurants are also closed.

For us census was finished at 10 am, but we were informed that we couldn’t get out of the house anyway. Well, actually we could, but at our own risk. They stick the sticker on the door, so I joked that if the police catch us, then we would bring them to the door, and we’ll show them the sticker :)

So, we have a day off (nothing new for me, but Freddy is happy), we see from the window a beautiful weather with the sun and smog-free air (for the first time I can see in a distance mountains of National Amboro Park!) and we sit at home …

However, we are lucky, because our building has a swimming pool, so we will be able to cool down a little :)

By the way, this silence is amazing, especially after a few days with a  digger outside our bedroom window, digging for a hole for a new building. In a few months we are going to be so surrounded from all sides, peeking at our neighbours and builders , wanting or not.

But for the time being – at least today, I can have a good look at distant mountains of Amboro Park and enjoy the silence of an ‘imprisoned’ city …