Morning Walk in Parque Urbano *** Santa Cruz de la Sierra o poranku

W Santa Cruz de la Sierra mieszkamy już dwa i poł roku, ale dopiero od niedawna zaczęłam w pełni doceniać uroki tego wielkiego miasta. A wszystko to za sprawą miejskiego parku, który znajduje się jedynie 5 minut od naszego budynku, a w którym mogę choć na moment zapomnieć, że żyje w niemal trzymilionowej metropolii pełnej spalin, hałasujących samochodów i budowlańców, brudnych bazarów. Co prawda, niekiedy ‘miasto’ wkrada się i do parku, zaburzając spokój i śmiecąc gdzie popadnie, ale na szczęście, dzieje się to coraz rzadziej.

We have been living in Santa Cruz de la Sierra for two and a half years, but only since one year I started to fully appreciate this big city. And all this thanks to the city park, which is only 5 minutes away from our place, and where I can forget for a moment about with this metropolis of almost three million, full of pollution, noisy cars and builders, busy and dirty bazaars. Sometimes the ‘city’ sneaks into the park, disturbing its peace and trashing it, but fortunately, it happens less and less often.

Właśnie mijają trzecie urodziny mojego bloga, a tym samym trzecia rocznica naszej przeprowadzki do Boliwii. Czas leci nieubłaganie, plany się zmieniają, ale niekiedy warto sobie przystanąć w miejscu, pstryknąć zdjęcie lub nakręcić filmik, by zatrzymać cenne chwile.

My blog has had recently its third birthday, and we had celebrated the third anniversary of our move to Bolivia. Time flies, plans change, but sometimes it’s worth to stop, snap a picture or shoot a video to keep these precious moments to remember.

Jednego pięknego poranka, podczas samotnego spaceru (przeważnie ‘chodzę’ ze znajomą Iriną:), postanowilam uwiecznic to jedno z moich najbardziej ulubionych miejsc w Santa Cruz, za którym na pewno Bede tęsknic! Za równymi chodnikami, po których jeździmy w weekendy rowerami, za różnorodnymi tropikalnymi drzewami, będącymi schronieniem dla ptaków i leniwców; za moimi ulubionymi taborochi, które w tym roku zakwitły jak nigdy przedtem, tysiacem różowych kwiatow; za zieloną przestrzenią, boiskami, skate-parkiem i podniebną siłownią. I za przyjaznymi ludzmi, których spotykam codziennie na swojej drodze.

One fine morning, while walking alone (I usually exercise with friend Irina:), I decided to film this one of my most favorite places in Santa Cruz, which I surely will miss! Its walkways, where we ride our bikes on weekends, variety of tropical trees, providing a habitat for birds and sloths; my favorite toborochi trees, which this year bloomed as never before with thousands of pink flowers; the green spaces, sports fields, a skate park and gym under the sky. And last but not least, the friendly people I meet every day on my way.

Godzinny spacer w Parque Urbano odpręża i relaksuje. Pozwala choć na chwile zapomnieć o nieprzespanej nocy, niedobrych sąsiadach czy kierowcach, którzy próbowali mnie przejechać w drodze do parku. Zresztą, zobaczcie sami!

An hour walk in the Parque Urbano relaxes like nothing else. It allows me to forget about the sleepless nights, bad neighbors or drivers who tried to run me over on the way to the park. Anyway, see it for yourself!

P.S. Filmik został nakręcony moim starym (choć nie wcale takie ‘głupim’) telefonem Sony Ericsson W890i, jakość obrazu nie jest więc zachwycająca. Ale, od czego macie wyobraźnię? Zawsze możecie też zamknąć oczy i po prostu wsłuchać się w dźwięki mojej porannej Santa Cruz de la Sierra:)

P.S. The video was shot with my old (though not all that ‘dumb’) Sony Ericsson W890i phone, so the image quality is not impressive. But, there is your chance to practise your imagination! You can also close your eyes and just listen to the sounds of my morning Santa Cruz de la Sierra:)

 

‘Mi Sucia Santa Cruz!’ – Bolivia Drowns in Garbage *** Boliwia tonie w smieciach

Cruceños kochaja swoje miasto Santa Cruz, spiewajac peany na jej czesc przy kazdej okazji – Mi linda Santa Cruz, mi tierra bella maravillosa! (moja sliczna Santa Cruz, moja piekna ziemio, itp.) Ja sama lubie to miasto, choc czasem jest to naprawde trudne.

Od jakichs 2 miesiecy, codziennie rano spaceruje dla zdrowia w pobliskim Parque Urbano, ktore jest jednym z niewielu miejsc w tej ponad dwumilionowej metropolii, gdzie mozna pooddychac swiezym powietrzem, cieszac oczy zielenia pieknych tropikalnych drzew.

Niestety, czasem chcialoby sie oczy zamknac, by nie wpadly w nie smieci walajace sie po parku. Tak jak dzis. Obeszlam park tylko jeden raz i postanowilam wrocic do domu, bo nie moglam zniesc widoku wszechobecnego plastiku, rozwiewanego na wszystkie strony przez wiatr. Sprawe pogorszyli pracownicy, koszacy trawe, ktorzy kosiarkami zrobili ze smieci sieczke. Tak, moi drodzy, nikt nie pomyslal, by najpierw smieci pozbierac, a potem skosic trawe…

DSC01414

boliviainmyeyes

DSC01415

Jeden z naszych znajomych zapytal kiedys osobe w parku, ktora rzucila butelke plastikowa na trawnik, dlaczego nie wyrzuciala jej do kosza? Odpowiedz go zaszokowala.

Otoz logika mieszkancow Santa Cruz jest taka, iz jezeli bedziemy sami po sobie sprzatac, to ludzie zatrudnieni w parku, straciliby prace. Smiecimy wiec, by inni mogli zarobic na chleb. Proste, prawda?

I tak, po kazdym weekendzie, podczas ktorego park zamienia sie w jeden wielki plac zabaw, zielone trawniki pokrywaja tysiace plastikowych butelek, siatek i Bog wie czego jeszcze. Niekiedy widok ten pozostaje niezmienny az do piatku, kiedy to pracownicy w pospiechu sprzataja park, by przygotowac go na kolejny koniec tygodnia.

Taka szkoda, bo Parque Urbano z powdzeniem mogloby stac sie prawdziwa atrakcja Santa Cruz. Gdyby tylko regularnie sprzatano smieci, naprawiono chodniki, lawki i stoliki piknikowe oraz od czasu do czasu zrobiono rewizje podniebnej silowni, z ktorej co tydzien ubywa jeden sprzet.  Wowczas, wszyscy byliby bardziej szczesliwi, z leniwcami wlacznie.

Niestety, smieci nie sa tylko problemem najwiekszego miasta Boliwii. Cochabamba rowniez tonie w smieciach, a co gorsza, smieci te tona w rzece bedacej glownym zrodlem wody pitnej tego miasta. Jeden z mieszkancow powiedzial nam niedawno, ze nawet najwiekszy przetworca drobiu w kraju, Imba, majacy swoja siedzibe wlasnie w Miescie Wiecznej Wiosny, wylewa swoje nieczystosci wprost do kanalu. I nie tylko on, bo podobno wiele przedsiebiorstw w okolicy robi to samo. Nie wiem, na ile jest to prawda, na ile miejska legenda, ale na pewno wyjasnilo by to dlaczego powietrze w miascie smierdzi sciakami, a woda w kranie jest tak brudna, ze czesto nie nadaje sie do uzytku.

Zmiany zaczac trzeba jednak od mentalnosci samych mieszkancow, ktorym caly ten syf zdaje sie nieprzeszkadzac (z pewnymi wyjatkami, oczywiscie). Wracajac do ‘mojej brudnej Santa Cruz’, niektorzy mieszkancy mowia, ze jest jak jest, poniewaz ludnosc naplywajaca do miasta z innych regionow kraju, nie poczuwa sie do odpowiedzialnosci spolecznej. Coz, nie raz widzialam bogatych Cambas, wyrzucajacych smieci z samochodu wprost na ulice, wiec ten argument raczej mnie nie przekonuje.

Jakos nie zauwazylam takze, by ktos z naszego sasiedztwa zbulwersowal sie na widok wielkiego kontenera na smieci, postawionego na srodku chodnika.* Ja, jak Boga kocham, jeszcze dzis zabiore sie za pisanie skargi, abym nie musiala sie denerwowac w Nowym Roku. Zmiany trzeba bowiem zaczac od wlasnego chodnika!

DSC01416

* Po przeprowadzeniu malego sledztwa, okazalo sie, ze smietnik w tym miejscu postawila i zostawila sama Alcaldia, czyli urzad miasta! 

***

Cruceños love their city of Santa Cruz, singing praises about it at every opportunity – Mi linda Santa Cruz, mi tierra bella, maravillosa! (my gracious Santa Cruz, my beautiful land, etc.) I myself like this city very much, although sometimes it is a really difficult task.

Since 2 months, every morning I have been walking in a nearby Parque Urbano, which is one of the few places in one of the fastest growing  metropolis in the world, where you can breathe the fresh air, enjoying the beautiful greenery of tropical trees.

Unfortunately, sometimes I would like to close my eyes so the junk, cluttering the park, wouldn’t hurt them. Just like today. I walked around the park once and I decided to go back home because I couldn’t stand the view of the ubiquitous plastic, scattered everywhere by the wind. There were some workers, cutting the grass, who shreded the rubbish into pieces. Oh yes, no one thought to pick the garbage up first and then mow the lawn …

DSC01413

DSC01411

One of our friends once asked someone who threw a plastic bottle on the ground in the same park, why not to throw it into the bin? The reply shocked him.

The logic of people living here is, that if we will clean up after ourselves, the people working in the park would lose their jobs. Therefore, we litter, so that the others could earn their living. Simple, isn’t it?

And so, after every weekend, during which the park turns into one big playground, green lawns are covered by thousands of plastic bottles, meshes, and God knows what else. Sometimes this view remains unchanged until Friday, when the workers clean up the park in a hurry, to prepare it for the next end of the week.

Such a shame, because the Parque Urbano could  easily become a highlight of Santa Cruz. If only there was regular garbage collection, sidewalks, benches and picnic tables repairs, and from time to time, revisions of outdoor gym, which every week looses some equipment. Then everyone would be happier, including the sloths.

Unfortunately, not only the biggest city of Bolivia has problem with contamination. Cochabamba also sinks in garbage, and worse, the ton of rubbish swims in the river, which is the main source of drinking water for The City of Eternal Spring. One of the residents told us that even the largest poultry producer in the country, Imba, based there, dumps their waste into the river. And they are not alone, as many other businesses are doing the same. I don’t know if this is true, but it would surely explain why the air in Cochabamba gets so smelly and the tap water so dirty and disguisting!

The change, however, has to start in the minds of the people, who in majority seem not to be disturbed by this whole situation. As for ‘my dirty Santa Cruz’, some residents say, that the city is how it is, because poor population flowing here from other parts of the country, don’t feel social responsibility. Well, I can’t count how many times I saw the rich Cambas throwing the rubbish from their cars onto the streets, so this argument doesn’t convince me.

Moreover, I haven’t noticed even one person on my street, questioning a big garbage container, placed in the middle of the sidewalk.* I swear to God, I’ll write a complaint today, so I wouldn’t have to stress in New Year. The change has to start from our own sidewalk!

* After a small investigation, it turned out, the damper was placed and left by Alcaldia, which is the City Hall!

Road Trip To Nowhere *** Wycieczka donikad

Po prawie miesiacu od zakupu samochodu, w koncu bylismy w stanie wyruszyc ‘w swiat’ (= za miasto). Pogoda tego lata nas nie rozpieszcza, wiec niestety wybor miejsc do ktorych moglismy dotrzec droga ladowa, byl ograniczony. Dodatkowym klopotem okazal sie brak mapy z prawdziwego zdarzenia (wcale nie tak latwo taka dostac) oraz niemal zupelny brak oznakowan na drogach i bezdrozach Santa Cruz de la Sierra i jej okolic. Kompas rowniez by sie przydal.

Uzbrojeni w informacje z internetu oraz uproszczone mapki turystyczne, ktore przynajmniej na poczatku wskazywaly nam kierunek jazdy, postanowilismy sprobowac dostac sie do ‘Lomas de Arena’ – przedziwnego parku z wydmami posrodku tropikalnej dzungli. Pierwsze kilka kilometrow poszlo jak z platka, ale po jakims czasie asfaltowa droga sie skonczyla (byla w budowie) i jadac za karawana samochodow, dotarlismy do wiezienia Palmasola, czyli bylismy na tropie! Na rozwidleniu drog postanowilismy pojechac w prawo, co znow okazalo sie trafione w dziesiatke i po kilkunastu minutach dotarlismy do kolejnego skrzyzowania z malutkim znakiem, wskazujacym kierunek do parku wydm. W sobote nie padalo, ale droga wygladala jakby przed chwila przeszla nad nia nawalnica z gradobiciem. Jednym slowem (a nawet trzema)- nie do przebycia! Przynajmniej nie dla nas, bo kilka rozklekotanych samochodow osobowych nia podazylo. Z niespelna dwiema godzinami do zachodu slonca nie chcielismy jednak pchac sie w paszcze lwa, tym bardziej, ze nie bylo widac swiatelka na jej koncu. A co jak utkniemy? Kto nas tu znajdzie? Moze wataha bezdomnych psow…

No i zawrocilismy. Pojechalismy na spacer do Parque Urbano:)

DSCN1647-2

DSCN1654-2

W niedziele wyruszylismy w podroz z samego rana. Nasz cel – kolonia Menonitow ‘Santa Rita‘. Kierunek: Cotoka—> Paurito—> Menonici. Do Cotoki dotarlismy szybko nowiusienka asfaltowka, a potem… coz, jezdzilismy okolo godziny po bezdrozach w poszukiwaniu miasteczka Paurito. Bez powodzenia.

DSCN1660-2 DSCN1661-2

Wrocilismy wiec do Cotoki, przespacerowalismy sie do centrum, zjedlismy jukowego placka z kija i jeszcze raz pojechalismy na poszukiwania. Tym razem w kierunku wskazanym przez dobrych miejscowych. Po polgodzinie stanelismy jednak na rozdrozu, bez znakow. Zaczelo padac. Piaszczysta i wyboista droga zaczela sie rozmywac. Zawrocilismy.

DSCN1658-2

DSCN1672-2

Menonitow niestety nie spotkalismy, ale fajnie bylo w koncu obcowac z natura (i komarami), odetchnac swiezym powietrzem i popatrzec na bezkresna zielen tropikalnej Santa Cruz. Zreszta, jak ktos kiedys napisal (chyba Goethe):

Podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży’.

Za tydzien planujemy odwiedzic miejsce, do ktorego prowadzi droga asfaltowa. Oby tylko oznakowana:)

Informacje praktyczne:

Zwiedzanie wiekszych i mniejszych atrakcji Santa Cruz nie jest latwe, szczegolnie w porze deszczowej, kiedy wiele lokanych drog jest podmytych, nieprzejezdnych lub zaknietych.  W tym roku stalo sie tak miedzy innymi z nowa asfaltowa droga SC – Cochabamba. Co prawda mozna wynajac maly samolot, ale to opcja tylko dla bogatych:) Kiedy ladna pogoda, mozna probowac zwiedzac na wlasna reke, wlasnym lub wypozyczonym autem (opcja najtansza, ale trzeba sie nastawic na bladzenie;), wynajac taksowke (troche drozsza), kozystac z autobusu lub pociagu, ktore jednak docieraja do niewielu  interesujacych miejsc lub wykupic wycieczke z biura podrozy (pewnie, ale drogo, bo cena przekracza niekiedy 100 € od osoby na dzien!).

***

After nearly a month since we bought a car, in the end we were able to set off on our first road trip. The weather this summer is terrible, so unfortunately the choice of places that we could reach by land was limited. Another problem was the lack of real maps and the almost complete lack of traffics signs on the road and off-road of Santa Cruz. Compass would also come in handy.

Nonetheless, armed with information from the internet and simplified tourist maps that showed us direction, we decided to try to get to ‘Lomas de Arena – the sand dunes park surrounded by tropical vegetation. The first few kilometers went smoothly, but after some time the asphalt road has ended (being under construction) and driving after the caravan of cars we got to prison Palmasola. At the crossroads we decided to take right turn, which was ‘right’ and after a few minutes we got to the next intersection with a tiny sign indicating the direction to the dunes. It didn’t rain on Saturday, but the dirt road looked as if there had been a storm with some hail. In one word (or even tree) – it was impassable! At least not for us, because a few rickety cars has followed this narrow flooded path covered with some branches, but with less than two hours to sunset we didn’t want to risk going somewhere we didn’t know. What if we get stuck? Who would find us here? Maybe a pack of stray dogs …

So we turned back and went for a walk to Parque Urbano :)

DSCN1641-2

On Sunday we headed out early in the morning. Our goal – Mennonites colony ‘Santa Rita‘. Direction: Cotoka—> Paurito—> Mennonites. To Cotoka we drove on brand-new asphalted road and then … well, we roved about an hour in the wilderness in search of the town Paurito. Without success. So, we turned back to Cotoka, walked to the city center, ate some tasty yuca fritter on a stick and went again in search of  Mennonites, this time in the direction indicated by good local people. After half an hour we stood at the crossroads  with no signs when it started to rain and sandy road began to melt. We turned back.

DSCN1666-2 DSCN1670-2

DSCN1674-2

After all, we haven’t seen any Mennonites but it was nice to finally be able to breathe fresh air and set our eyes on the endless greenery of tropical Santa Cruz. Anyhow, someone once wrote (I think Goethe) something like that:

Destination is not important  but travelling.

Next week we are planning to visit some place situated along the paved road. Hopefully marked with road signs:)

Practical information:
Sightseeing bigger and smaller attractions of Santa Cruz region is not easy, especially in the rainy season when many local roads are flooded and impassable. This year even the new asphalt road SC – Cochabamba was closed. Of course you can rent a small plane, but it is an option only for the rich :) When fair weather however, you can try to visit some places of interest with your own or rented car (the cheapest option, but you have to be prepared to get lost;), hire a taxi (slightly more expensive), use the bus or train service, which, however, gets only to a few places or book a tour with travel agency (safe but expensive, as sometimes the price exceeds € 100 per person per day!).

Bolivian Fair *** Jarmark po boliwijsku

Wrzesień to miesiąc, w którym departament Santa Cruz obchodzi swoja rocznice (24 IX). W tym czasie odbywają się w mieście, jak i okolicy, liczne festiwale, ‘ferias’ i największe ‘Expo’ w Boliwii. Nam udało nam się zasmakować w lokalnym folklorze, uczestnicząc w Feria de laCultura y el Arte Popular, zorganizowanej w Parque Urbano, położonym kilka przecznic od naszego condominium.

Czegoż tam nie było! Bylo wesołe miasteczko dla dzieci, stoiska z rękodziełem artystycznym, jedzenie typu ‘fast food’ w rowerowych przyczepach, koncert muzyki tradycyjnej. A oprócz tego, tysiące ludzi spacerujących po parku, grających w piłkę, jeżdżących na rowerach i ‘parkowych’ samochodzikach, fotografujących się na tle morskiego wycieczkowca, w dżungli lub ze sztuczna lama, sprzedających i kupujących to i owo, ‘ważących się’ za drobna oplata, czy po prostu odpoczywających na trawie (wśród stosu śmieci).

September is the month in which the Department of Santa Cruz celebrates its anniversary (24th). During this time, numerous festivals, ‘ferias’ and the biggest ‘Expo’ in Bolivia are held in the city, and the surrounding areas. We had a taste of the local folklore at Feria de la Cultura y el Arte Popular in Parque Urbano, located just few blocks from our condominium.

And wat wasn’t there! There was an amusement park for children, stalls with arts and crafts, ‘fast food’ on bicycles, concert of traditional music. And besides this, thousands of people walking in the park, playing the ball, riding the bicycles and ‘park’ bumper cars, photographing with the big Caribbean boat, in the jungle or with the big llama teddy, selling and buying this and that, ‘weighing’ for a small fee, or just resting on the grass (among garbage).

DSCN1121 DSCN1177

DSCN1180 DSCN1135

Przyznam, park ten stal się naszym ulubionym miejscem przechadzek – można tam odetchnąć świeżym powietrzem (szczególnie późnym popołudniem, gdy upal lzeje), rozprostować kości, poobserwować ludzi, nacieszyć się uroczymi szczeniakami, zachwycić się największym ‘fikusem’ na świecie i kolcami drzewa toborochi. A wszystko to ‘za friko’:)

I admit, this park has become our favorite place for walks, where we can breathe fresh air (especially in late afternoon, when it’s cooler), stretch our legs, watch the people, enjoy the lovely puppies, admire the largest ‘Ficus’ in the world and spiked toborochi trees. And all for free:)DSCN1157

DSCN1130 DSCN1132

DSCN1186 DSCN1148