Bolivia’s Nature Photographers *** Fotografując boliwijską przyrodę

Kiedy pierwszy raz przyleciałam do Boliwii i osiadłam w Cochabambie, odkryłam grupę fotografów, którzy organizowali regularne spotkania niedaleko miejsca, gdzie mieszkałam. Spotkałam tam ludzi, z którymi dzieliłam moją pasje i którzy stali się jednymi z moich pierwszych “Facebookowych” przyjaciół w Boliwii;) Zdążyłam wziąć jednak udział tylko w dwóch spotkaniach, zanim przeniosłam się do Santa Cruz de la Sierra i na szczęście, nowe miasto w boliwijskich tropikach miało własną grupę fotografów, która odkryłam via Facebook – Fotografos de la Naturaleza en Boliwia.

When I first came to Bolivia and settled down in Cochabamba, I discovered a group of photographers who organised regular meetings not far from where I lived. I met there people with whom I shared my passion and who will become one of my first ‘Facebook’ friends in Bolivia ;) However,  I attended only two meetings before I moved to Santa Cruz de la Sierra…  Thankfully, the new city, located in Bolivian tropics, had its own photography group which I discovered via Facebook – Fotografos de la Naturaleza en Bolivia.

Nigdy sama nie zostałam fotografem przyrody, ale zawsze doceniałam pracę innych osób, którzy nie tylko charakteryzowali się zamiłowaniem do środowiska naturalnego, ale także wielka dozą cierpliwości i pociągiem do przygody. Byłam zahipnotyzowana niesamowitymi zdjęciami, które znalazłam na facebookowej stronie, które pokazały różne części Boliwii, niektóre z nich miałam szczęście odwiedzić osobiście. Żałuję tylko, że nigdy nie uczestniczyłam w jakiejkolwiek zorganizowanej wycieczce z grupą, która nie tylko  powiększa się z tygodnia na tydzień, ale także zostala zauważona przez władze lokalne, które widzą w niej świetny sposób na promowanie turystyki regionalnej. Miałam jednak okazje spotkać niektórych członków grupy, których prace podziwiałam od samego początku.

I was never a nature photographer, but I appreciated the work of other people, who displayed not only a passion for nature and environment but also a big deal of patience and drive for adventure. I was mesmerised by the amazing images I found on this Facebook page, which have showed different parts of Bolivia, some of them I was fortunate to visit  myself. My only regret is that I had never took part in any organised outing with the group, which is not only getting bigger each week, but also gets noticed by local authorities who see it as a great way to promote  tourism. I had, however, met some of the members, two of whom I was admiring from the very beginning of my participation in the group.

Ruben Dario Azogue

Ruben Dario Azogue jest jednym z twórców grupy fotografów przyrody i jej liderem. Jego krajobrazy są bliskie perfekcji, starannie skomponowane i dopracowane, ale nie nadmiernie przetworzone. Lubię to, co powiedział w jednym z wywiadów o fotografii przyrodniczej.

Ruben Dario Azogue is one of the creators of the group and its leader. His landscape photography is close to perfection,  carefully composed and tuned, but not over-processed. I like what he said in one of the interviews about the nature photography:

“Jesteśmy myśliwymi doskonałości obrazu. Ale zamiast chwytając za broń do polowania, możemy chwycić aparat, by poczuć tę samą adrenalinę Jest to bardzo podobny proces. Trzeba się czołgać, leżeć na ziemi i czekać na zdobycz, ale w tym przypadku zwierzę przeżyje.”

“We are hunters for imaging excellence. But instead of grabbing the gun to hunt, we grab a camera and we can feel the same adrenaline. It is very similar process:  one has to crawl, lie on the ground, wait for prey and shoot it; but in this case the animal survives’ (La Region). 

Według Rubena, radość z fotografowania przyrody wiąże się także z koniecznością bezpośredniego kontaktu z naturą i obcowaniem z malowniczym pięknem miejsc, które bardzo często można znaleźć na obrzeżach miasta.

For Ruben, photography is also about  having direct contact with nature and enjoying the scenic beauty of places that very often can be found just outside the city. 

Just outside Santa Cruz de la Sierra – Samaipata

Drugim liderem grupy jest Ivan Gutierrez Lemaitre – biochemik z zawodu. Podziwiam zwłaszcza zdjęcia zwierząt, wykonanych jego ‘starym’ ulubionym, co często podkreśla, aparatem Sony Alpha:) Pięknie skomponowane, artystyczne zdjęcia Ivana są najlepszym przykładem starego powiedzenia, że to nie aparat, czyni fotografa. Wystarczy spojrzeć!

The other leader of the group is Ivan Gutierrez Lemaitre – a biochemist by profession. I admire especially his photographs of birds, taken with his ‘old’ and favourite camera, what he often emphasize, Sony Alpha :) The art-works of Ivan are the best example of an old saying that it isn’t a camera that makes a photographer. Just have a look!
Ivan Gutierrez Lemaitre

Większość członków grupy utworzonej w 2007 roku nie jest fotografami z zawodu, ale poprzez rozwój osobisty udało im się osiągnąć szczyty profesjonalizmu. Chętnie dzielą się oni swoją wiedzą i doświadczeniem z każdym, w sieci i za pośrednictwem organizowanych warsztatów, które są w większości bezpłatne i otwarte dla każdego, kto chce  się więcej dowiedzieć o fotografii.

Most of the members of the group created in 2007 are not photographers by profession, but through personal development they managed to reach the heights of photographic process. They gladly share their knowledge and experience with everybody, online and via organised workshops and events, which are mostly free of charge and open to anybody who wants to learn about photography.

Fotografowie przyrody w  Boliwii rzadko uzyskują korzyści ekonomiczne  ze swojej działalności – ich motywacją jest raczej ochrona środowiska naturalnego niż pieniądze. A w dzisiejszych czasach ich misja jest ważniejsza niż kiedykolwiek, ponieważ kraj, który ma jeden z najbardziej zróżnicowanych ekosystemów na świecie, stoi w obliczu wielu problemów ekologicznych tj.: nielegalne polowania na jaguary i inne dzikie zwierzęta w dorzeczu Amazonki, nielegalna wycinka drzew pod uprawy i niszczenie naturalnych siedlisk lub wydobycie litu, które mogłyby zmienić krajobraz jednego z najbardziej popularnych turystycznych miejsc  Boliwii – Salar de Uyuni – na zawsze. Członkowie grupy, którzy mieszkają na terenie całego kraju i podróżują do wielu nie łatwo dostępnych miejsc, próbują uświadomić innym bogactwo przyrody, znajdujące się na wyciągniecie reki, ale także to, ze cały ten magiczny świat przyrody mógłby zniknąć bezpowrotnie, jeżeli nie będzie się go chronić i szanować.

Nature photographers of Bolivia very seldom gain financial profit from their images – they are rather driven by the preservation of the natural environment than money. And nowadays they mission is more important than ever, as country, which has one of the most diverse ecosystems in the world, faces many ecological issues: poaching of jaguars and other wild animals in Amazon basin, illegal farming destroying natural habitats or mining for lithium, which could change the landscape of one of Bolivia’s most popular tourist destinations – Salar de Uyuni –  forever. The members of the group, who live all around the country and travel to many not easily reached places, try to make other people aware of what they have at their doorstep and cautious that all this magical world of nature could have disappeared, if not protected.

Ivan Gutierrez Lemaitre

Fotografia przyrodnicza nie jest łatwym hobby, a w Boliwii strach przed atakiem dzikiego zwierzęcia nie jest jedynym problemem, jak przyznał Ruben Dario Azogue:

Nature photography is not an easy hobby and in Bolivia the fear of being attacked by a wild animal isn’t the only concern, as Ruben Diario Azouge said:

“Nigdy przedtem nie czułem tak wiele strachu jak teraz po wejściu do obszaru chronionego, gdzie można napotkać dziwnych ludzi, którzy mogą cie zaatakować. Głównym problemem dzisiaj jest handel narkotykami.’

“I’ve never felt so much fear before as when entering a protected area now,  because I run into strange people and you do not know if they can harm you. The main concern today is the drug trafficking. (La Region)’

Co warto podkreślić, grupa fotografów natury składa się z nie tylko fotografów urodzonych w Boliwii, ale również obcokrajowców, jak Radek Czajkowski polskiego pochodzenia i Steffen Reichle z Niemiec, o których już kiedyś pisałam. Ten artykuł mógłby nie mieć końca, bowiem warto byłoby wspomnieć o wielu innych fotografach przyrody w Boliwii, ale ja jednak tu zakończę.

It’s worth to emphasize that the group consist of not only Bolivia born photographers but also foreigners like Polish Radek Czajkowski and German Steffen Richle, about whom I wrote before. And of course, this blog post could go on endlessly as there are so many other nature photographers in Bolivia worth mentioning, but I will have to finish here.

Bolivia en 100 fotografias de naturaleza

Jednoczesnie zapraszam do ‘lektury’ cyfrowej książki, przedstawiającej niesamowite zdjęcia innych członków Fotografos de Naturaleza enBolivia – “Bolivia en 100 Fotografias de Naturaleza”, zebranych przez Rubena Dario Azogue w 2014 roku. Ciekawe czy uda wam się odnaleźć tam moje zdjęcie, będące pięknym wspomnieniem czasu spędzić spędzonego w Cochabambie?;)

However, I welcome you to view a digital book presenting the eccelent work of other members of Fotografos de Naturaleza en Bolivia – Bolivia en 100 Fotografias de Naturaleza’, put together by Ruben Dario Azogue in 2014. I wonder if you can find my photograph – a beautiful reminder of my precious time spent in Cochabamba?;)

Source: La Region article , Ruben Dario Azogue website, FNB Facebook group. 

boliviainmeyes

Blooming Autumn in Bolivian Tropics *** Santa Cruz de la Sierra kwitnie jesienią

Stare polskie przysłowia: ‘w marcu jak w garncu’ czy ‘kwiecień-plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata’, wydają się być prawdziwe nie tylko w ojczyźnie, gdzie niedawno niektórzy obchodzili ‘białe święta’ Wielkanocy, ale również we Wschodniej Boliwii, gdzie tropikalna pogoda tez płata nam figle. Tuz po zakończeniu kalendarzowego lata, temperatury zaczęły przewyższać 35 stopni, a wraz z rozpoczęciem kwietnia przyszły (tak na dzień czy dwa) pierwsze —> ‘surazos’, czyli zimne wiatry. Taka  pogoda w kratkę, zdaje się wpływać doskonale na otaczająca nas przyrodę, bowiem drzewa kwitną jak szalone – szczególnie moje ulubione —> toborochi! Zresztą, zobaczcie sami:)

Polish old proverbs: ‘In March as in a pot’ or ‘April the weaver, because interweaves a little bit of winter with a little bit of summer’, seem to be true not only in my homeland, where people recently celebrated ‘white Easter holidays’ but also in Eastern Bolivia, where tropical weather plays tricks on us too. Shortly after the end of the calendar summer in the Southern hemisphere, the temperature have exceeded 35 degrees, and with the beginning of April, just for two days, came the first —> ‘Surazos‘, the cold winds. This mixed weather seems to be having a very positive effect on the nature, because most of the trees are blooming like crazy – especially my favorite —> Toborochi! See for yourself :)

boliviainmyeyes

 

 

From Polish Land to Bolivia *** Z ziemi polskiej do Boliwii

W każdym zakątku świata można podobno spotkać Polaków, ktorzy przez stulecia emigrowali poza granice ojczyzny; jedni z przymusu, inni za chlebem, jeszcze inni w poszukiwaniu przygód lub z miłości.

Boliwia raczej nie jawi się zwykłemu zjadaczowi chleba, jako ziemia obiecana (chyba, że mennonitom, którzy przenieśli się tu z Meksyku), a jednak, to tu zapuściło swoje korzenie kilkoro rodaków, którzy nie wyobrażają sobie lepszego miejsca dla ziemi. Co maja wspólnego ze sobą Mileniusz Spanowicz, Radosław Czajkowski i Szymon Kochański?

Otóż, cala trojka para się fotografią! Kto śledzi mój blog z cala pewnością zdążył zauważyć, ze Boliwia to chyba jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc na świecie. Ale przecież nie tylko pięknymi krajobrazami człowiek żyje!

They say, Poles live in every corner of the world – for centuries they have emigrated: some were forced to do so, others left the country in search of better life, looking for adventure or because of love.

Bolivia may not appear as the promised land to ordinary people (exception are the Mennonites, who moved here from Mexico), but several compatriots made it their new home and can not imagine a better place to live. So, what have in common Mileniusz Spanowicz, Radoslaw Czajkowski and Szymon Kochański?

Well, all of them are photographers! Who keeps track of my blog could certainly notice that Bolivia is probably one of the most photogenic places in the world. Not only for its beautiful landscapes!

*

Najbardziej znanym polskim fotografem przyrody w Boliwii jest Mileniusz Spanowicz – zootechnik z wyksztalcenia, malarz z pasji, prawdziwy obywatel świata. Ja sama zapoznałam się z jego dokonaniami przez przypadek, siedząc w samolocie z Santa Cruz do Cochabamby i przeglądając magazyn boliwijskich linii lotniczych. Zainteresowała mnie w nim strona ze znaczkami pocztowymi – na jednym z nich widniał jeleń podpisany swojsko brzmiącym imieniem – Mileniusz Spanowicz.

Do Boliwii, która zainteresowała go bogatą przyrodą Amazonii, Spanowicz przyjechał w roku 2003. Tu się osiedlił i założył rodzinę. Dziś pracuje w Parku Narodowym Madidi, współpracując z Wildlife Conservation Society – organizacja zajmującą się ochrona przyrody.  Park Madidi, który uważany jest za najbardziej różnorodny biologicznie rejon na ziemi, wciąż kryje wiele tajemnic. Sam Mileniusz Spanowicz odkryl nowy gatunek jaszczurki! Głównymi bohaterami jego zdjęć, wystawianych zarówno w kraju (Boliwii), jak i za granica (m.in. w Polsce), sa jednak jaguary oraz węże —> o ostatniej wystawie w La Paz.

The most well-known Polish nature photographer in Bolivia must be Mileniusz Spanowicz – zootechnician by education, a painter with a passion, and true citizen of the world. I acquainted myself with his achievements by accident, sitting on the plane from Santa Cruz to Cochabamba and reviewing Bolivian airline’s magazine. I was looking at pictures of postal stamps and there was one with a deer signed  with familiar sounding name – Mileniusz Spanowicz.

Spanowicz, having an interest in rich Amazon nature, came to Bolivia in 2003, where he settled down and started a family. Today, he works in the Madidi National Park and collaborates with the Wildlife Conservation Society. Madidi Park, which is considered the most biologically diverse region on earth, still holds many secrets. Mileniusz Spanowicz, recognized and respected in Bolivia scientist and artist,  is also the discoverer of a new species of lizard! But the main characters of his photographs, exhibited both in the country (Bolivia) and abroad (in Poland among others) are jaguars and snakes —> about the recent exhibition in La Paz.

fot. Mileniusz Spanowicz

fot. Mileniusz Spanowicz

Tak pisze o Polaku o oryginalnym nazwisku, boliwijska ‘La Nueva Cronica’That’s how Bolivian ‘La Nueva Cronica’ writes about the Pole of the original name:

Mileniusz es uno de esos personajes que llega al país y se sumerge en su vida cotidiana y en su cultura hasta convertirse en hijo adoptivo, no por algún decreto o concesión administrativa, sino por su obra de incontestable amor por Bolivia.

Mileniusz jest jedną z tych osób, które pojawiając się w kraju, zanurzają się w jego życiu codziennym oraz w kulturze, stając się przybranym dzieckiem – nie przez jakiś dekret lub koncesje administracyjna, ale przez swoje dzieło niezaprzeczalnej miłości do Boliwii.

Mileniusz is one of those people who, appearing in the (new) country, immerses himself in everyday life and in culture, becoming its adopted child – not by a decree or administrative concessions, but by his work of undeniable love for Bolivia.

Z calą pewnością niedługo znów usłyszymy o Mileniuszu Spanowiczu, w planach fotografa i przyrodnika, jest bowiem ekspedycja śladami legendarnego podróżnika Arkadego Fiedlera (Polskatimes.pl).

A tymczasem, ja wciąż czekam na numer telefonu naszego słynnego rodaka, który przekazał on dla mnie mojemu znajomemu z Cochabamby, którego spotkał przypadkiem w Torotoro, a który numer ten gdzieś zapodzial;) Swoja droga, jaki ten świat jest mały!

I am sure that soon we will hear about Mileniusz Spanowicz again, as soon he is planning to follow in the footsteps of the legendary Polish traveler, Arkady Fiedler (Polskatimes.pl).

And I’m still waiting for the phone number of my famous countryman, which he has passed for me to my friend from Cochabamba, who met him by chance in Totoroto, and who the very number somehow misplaced;) By the way, the world is small, isn’t it?

*

Radosław Czajkowski, Boliwijczykom znany jako Radek, również upodobał sobie fotografię przyrodniczą, choć nie stroni także od tej komercyjnej. Całkiem niedawno było o nim głośno w mediach boliwijskich, zostal bowiem laureatem 4 edycji konkursu fotograficznego o zagrożonych boliwijskich gatunkach zwierząt (4º Concurso de fotografía de especies bolivianas en peligro de extinción), dzięki zdjęciu różowych delfinów rzecznych. Ah, jak ja mu zazdrościłam sławy i tego tysiąca dolarów! —> klik;)

Radoslaw Czajkowski, to Bolivians known as Radek, also loves to photograph the nature, but does commercial photography too. Recently, he became a star of Bolivia’s media, as the winner of the 4th edition of the photo contest ‘Bolivian endangered animal species’ (4º Concurso de fotografía de especies en peligro de Bolivianas extinción), thanks to his excellent picture of pink river dolphins. How I envied him both fame and the thousand dollars!

fot. Radoslaw Czajkowski

fot. Radoslaw Czajkowski

Z Radosławem znamy się wirtualnie, oboje jesteśmy bowiem członkami facebookowej grupy zrzeszającej fotografów przyrody w Boliwii, FNB – Fotografos de Naturaleza en Bolivia. Pieknie uchwycone przez Radka boliwijskie krajobrazy możecie podziwiać m. in. w ostatniej publikacji grupy (jak na razie tylko online), gdzie, nieskromnie wspomnę, znajduje się również moje zdjęcie :)  —> BOLIVIA  en 100 fotografias lub na jego profesjonalnej stronie internetowej —> Luz y Sombra. Polecam!

We know each other virtually, being the members of the Facebook group of nature photographers in Bolivia, FNB – Fotografos de Naturaleza en Bolivia. Some of Radek’s works are included in the latest publication of the group (so far only online), where one of my photos found its place:) —> BOLIVIA en 100 fotografias. You can also admire his talent on his professional website —> Luz y Sombra

fot. Radoslaw Czajkowski

fot. Radoslaw Czajkowski

*

No i w końcu Szymon Kochański, do którego dotarłam na samym początku mojej boliwijskiej przygody, dzięki temu, ze prowadzi on bloga —> My Way Around, który do niedawna miał w swoim tytule dopisek: ‘Ambasada Polski w Boliwii’. Niedawno Szymon ustąpił jednak z zacnego stanowiska nieoficjalnego ambasadora, bowiem wyjechał ze swojej adoptowanej ojczyzny. Pewnie nie na długo, bo Boliwia bez Szymona K., czyli najwspanialszego boliwijskiego kowboja, obejść się przecież nie może!

Z fotografii Szymona najbardziej lubię zdjęcia ulic La Paz, gdzie mieszkał przez kilka lat —> klik, oraz z podroży po Boliwii;)

And finally, Szymon Kochanski, who I found at the very beginning of my Bolivian adventure, thanks to his blog —> My Way Around, which until recently had a subtitle of: ‘Polish Embassy in Bolivia’. Szymon must have resigned from this prestigious position of unofficial ambassador, as he left his adoptive homeland. Probably not for long though, because Bolivia without ‘Simon K., the greatest Bolivian cowboy’, cannot do!

From Szymon’s photographs I like the most pictures showing the streets of La Paz, where he lived for several years —> click, and from his journey around Bolivia;)

fot. Szymon Kochanski

fot. Szymon Kochanski

Szymon jest bohaterem wywiadów u wielu polskich podróżników (wpiszcie jego imię w  w google a znajdziecie!), ale prawdziwa fala ‘fejmu’ i ‘hejtu’ spadla na niego w ubieglym roku, po wywiadzie opublikowanym na stronach —> Wyborczej.pl. Ależ się uśmiałam czytając te zawistne komentarze pod artykułem:) Pośmiej się i ty!

Szymon appeared in many interviews (just enter his name in google and you will see!), but the real wave of ‘fame’ and ‘hate’ fell on him last year, after an interview published on pages of national newspaper —> Wyborcza.pl. How I laughed reading the envious comments below the article:)

fot. Szymon Kochanski

fot. Szymon Kochanski

Uwaga! Nie wszyscy Polacy mieszkajacy w Boliwii to fotografowie (choc większość z ich to zdolne ‘bestie’;)
Attention! Not all Poles living in Bolivia are photographers (however most of them are talented ‘beasts’;)

Chochís & La Torre – Holy Pagan Place *** Święte pogańskie miejsce I

Chochís to mala wioska leząca tuz przy trasie Ruta 4, około 60 km od Santiago de Chiquitos w kierunku Santa Cruz de la Sierra. Nie sposób nie zauważyć tego miejsca, bowiem już z daleka widać na horyzoncie smukłą i wysoką czerwoną skale, zwana ‘La Torre’ (Wieża).

Chochís is a small village on the road Ruta 4, about 60 km from Santiago de Chiquitos in the direction to Santa Cruz de la Sierra. There is no way you would miss this place, as it can be seen from far away with its tall red rock on the horizon, called ‘La Torre‘ (Tower).

boliviainmyeyes

Od wieków, ten granitowy olbrzym był uważany za magiczny i święty. Ponoć miejscowi do dziś wierzą, iż skala ta jest punktem energetycznym, a w lokalnych legendach figuruje ona pod nazwa ‘Diabelskiego Zeba’ (La muela del diablo). Sami przyznacie, ze kolos ten, znienacka wyrastający z ziemi, wygląda zjawiskowo? (Według mnie o wiele bardziej niż jego starszy brat z La Paz.)

For centuries, the giant granite was considered to be magical and sacred. Apparently the locals believe to this day that the rock is the source of the energy, and local legends name it the ‘Devil’s Tooth(La muela del diablo). You must admit that this colossus, suddenly growing out of the ground, looks phenomenal? (According to me a lot more than its more known brother from La Paz.)

boliviainmyeyes

Co prawda, my nie poczuliśmy jego tajemniczej energii, choć przyznam, ze po powrocie z naszej wyprawy zauważyłam, iż moja kondycja fizyczna uległa niesamowitej poprawie! A może to raczej za sprawa katorżniczej acz zakończonej powodzeniem wspinaczki na ‘Mirador de Chochis’?

W spokojnej i ukwieconej na czerwono wiosce powiedziano nam, ze możemy tam pójść sami, bez przewodnika, i ze to tylko 30 minut na piechotę. Wskazano nam drogę mówiąc, ze mamy iść cały czas prosto, pod górę. Prawdę powiedziawszy, mieliśmy nadzieje, ze szlak będzie podobny do tego w Santiago de Chiquitos, choć obiło nam się o uszy, ze teren jest bardziej stromy.

We didn’t feel a mysterious power, however I must say, that after returning from our trip I noticed that my physical condition improved a lot! Or maybe it is rather because of backbreaking though successful climb to the ‘Mirador de Chochis’?

In a quiet and flowery red village we were told that we can go there alone, without a guide, and that El Mirador is only 30 minutes away on foot. Friendly people show us the direction telling to go straight. Honestly, we were hoping that the trail will be similar to that in Santiago de Chiquitos, although we remembered someone saying that the terrain is steeper.

 

_MG_4716

Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Czerwona droga skończyła się na torach, za którymi była ściana zieleni. W dali widzieliśmy cos w kształcie znaku, wiec postanowiliśmy pójść wzdłuż torów, by go sprawdzić. W pewnym momencie pobocze również się skończyło, a przed nami był most kolejowy, a pod nim przepaść.

Reality overgrown our greatest expectations. The red road came to an end and we faced the railway truck. Confused, we decided to walk along the track to check out something in the distance that looked like a sign. Then, the terrain ended and we stood in front of the railway bridge built over the precipe.

boliviainmyeyes

Szybka decyzja, nie słychać pociągu, idziemy! Znak wskazywał rozpoczęcie szlaku. Ale szlaku niemalże nie było widać, bo był zarośnięty tropikalną zieleniną.

Quick decision, we didn’t hear the train, let’s go! The sign pointed the beginning of a trail. But the trail was hardly to be seen, overgrown by tropical plants.

boliviainmyeys

Aha! To dlatego przewodnicy nosili ze sobą maczetę!/ That’s why some guides had machetes with them!

My ani przewodnika, ani maczety niestety nie mieliśmy, ale za to towarzyszył nam Igal, który jako jedyny ubrany był w długie spodnie i porządne buty. Jako jedyny miał również doświadczenie łażenia po dżungli, tej prawdziwej, w Beni, i jako jedyny nie miał stracha przed nieznanym. Poszliśmy wiec za Igalem, ale przez kolejna godzinę (!) powtarzałam jak mantrę ‘trzeba było wziąć przewodnika’. Przez godzinę przedzieraliśmy się przez zarosła, wypatrując ścieżki, oraz druty kolczaste, które jakimś cudem znalazły się na trasie. Na trasie, która niby była, a jakby jej nie było.

We had neither the guide nor machetes. But we had Igal, who was the only one dressed in long pants and a decent shoes. As the only one who had also experience in the real jungle, in Beni, and the only one who wasn’t scared of the unknown. So we followed Igal for the next hour (!). During that time I was repeating like mantra ‘we should have taken a guide‘, struggling through the plants, looking for a path, and barbed wires crossing the route.

boliviainmyeyes

Chcąc nie chcąc, wsłuchiwaliśmy się w odgłosy lasu, zagłuszane przez glos sprzedawcy dochodzący z wioski. Normalnie, takie hałasy bardzo by mi przeszkadzały, ale w naszych okolicznościach były one pocieszające – jak się zgubimy, to po nich trafimy z powrotem do cywilizacji.

Willy-nilly, we listened to the sounds of the forest, drowned out by the voice of a man speaking through the microphone, coming from the village. Normally, such noises are very disturbing to me, but in our circumstances, they were reassuring – if we get lost we could get back to civilization following that same voice.

W końcu dotarliśmy do skały i rozpoczęliśmy wspinaczkę. Czułam się tu jakoś bezpieczniej niż w dżungli, mimo iż droga łatwiejsza nie była. Wręcz przeciwnie, kruche skały łamały się pod stopami, kilka razy również wyciągaliśmy do siebie pomocna dłoń, łapiąc się konarów i gałęzi dla zachowania balansu. Pot lal się z nas litrami, nie przesadzam. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pot spływał mi po twarzy, szczypiąc w oczy.

Finally, we reached the rocks and started our climb. Somehow I felt safer here than in the jungle, though the trail has not been easier. On the contrary, the rocks broke under our feet, several times we also gave each other helping hand, clutching to wooden branches to maintain balance. The sweat was pouring out of our pores, I’m not exaggerating. I don’t remember when was the last time that sweat trickled down my face, stinging my eyes.

I oto byliśmy na szczycie, gdzie stal ładny drewniany punkt widokowy. Az trudno uwierzyć, ze ktoś kiedyś zdobył się na trud by go postawić, by potem zapomnieć o utrzymaniu i oznaczeniu szlaku!

And here we were at the top, where the nice wooden lookout stood. It is hard believe that someone once put all this effort to build it, only to forget about the maintenance of the trail!

Warto było, zapytacie? Warto./ Was it all worthn it, you ask? It was.

boliviainmyeyes

Click to see it big!

Wykończeni wspinaczka, gorącem i stresem, z zachwytem wpatrywaliśmy się w ten cudowny widok – ząb diabla wyrastający z zielonego morza. Nie byliśmy na miradorze sami – miedzy nami fruwały dziesiątki helikopterów, ahem, wazek:) A z dżungli pod nami dochodziły dziwne odgłosy. Hura! Turyści, pomyślałam. Spojrzałam w dol. i znieruchomiałam ze strachu, widząc poruszające się korony drzew. Freddy jako pierwszy dostrzegł w nich małpy! Odetchnęłam z ulga, ale zaraz potem pomyślałam, ze może te małpy przed CZYMS uciekają? Może przed jaguarem albo innym zwierzem? I jak ja mam teraz zejść w dol., z powrotem do dżungli pełnej małp i niewiadomego złego?

After all these sweat and stress, we stood there and stared in awe at the magnificent view – a red rock growing out of the green sea. We weren’t the only ones on on the Mirador – there were dozens of helicopters, ahem, dragonflies flying among us:) And then we heard some strange noises comming from the jungle below. Hurrah! Some tourists, I thought. I looked down and froze in fear, seeing the tops of the trees moving. Freddy was the first who noticed monkeys jumping in the tree crowns! I breathed a sigh of relief, but then I thought that maybe the monkeys were running away from something? Maybe Jaguar or other beast? And how am I going to go down, back to the jungle full of monkeys and unknown evil?

boliviainmyeyes

Cóż, jak trzeba to trzeba. Powrotna droga wydala mi się krótsza, pewnie dlatego, ze z górki oraz, ze ścieżka była już częściowo wydeptana. Nawet nie wiecie, jak ja się cieszyłam, kiedy w końcu ujrzałam te tory kolejowe! Dopiero wówczas zdaliśmy sobie sprawę, ze po drodze mieliśmy zobaczyć wodospad o romantycznej nazwie ‘Welon Panny Młodej’ (Velo de la novia), ale go nie widzieliśmy. Usłyszeliśmy odgłosy wody po drugiej stronie torów, ale była to tylko rzeczka. Ruszyliśmy wiec z powrotem do wioski, po drodze mijając duży znak wodospadu, ze strzałką kierującą w zarośla.

Well, I had no choice. Our return seemed somehow shorter, probably because we were going down the hill, moving on the partially cleared path. You can only imagine how happy I was when I finally saw the railroad tracks! That is when we realized that on the way we suppoused to see a waterfall called romantically the ‘The Bride’s Veil’ (Velo de la novia). We hear the sound of the water on the other side of the tracks, but it was comming from a small river. So we went back to the village, on the way walking past a large sign of the waterfall with arrow pointing out in the direction of the jungle.

C.d.n.

P.S. W okolicach Chochis, w obrębie Valle de Turuquapá, można znaleźć przykłady prehistorycznych rytów i malowideł naskalnych, niezliczone naturalne kąpieliska oraz wiele pięknych skał. Nie są one oczywiście oznaczone na żadnej mapie, wiec by się do nich dostać, trzeba skorzystać z pomocy przewodnika.

P.S. Outside of Chochis, within Valle de Turuquapá, you can find several examples of prehistoric carvings and paintings, refreshing swimming holes and lots of beautiful rocks. These are not identified on any maps, so to get there you need to find a guide.

boliviainmyeyes