On The Road: Santa Cruz – Cochabamba *** Droga ważniejsza niz cel podróży

Co się odwlecze to nie uciecze, droga nie zając, nie ucieknie – to tylko niektóre z powiedzeń, pasujących do naszej podroży samochodem z Santa Cruz do Cochabamby, którą zawsze odwlekaliśmy, a to z braku czasu, a to z braku samochodu, a to z lenistwa lub ze strachu. Nie ze strachu przed nowym i nieznanym, ale przed ‘El Sillar– miejscami na trasie, gdzie co jakiś czas osuwa się ziemia. Musze jednak przyznać, iż ta 9-godzinna podróż napędziła mi mniej stracha i przysporzyła o wiele więcej emocji niż 45-minutowy przelot samolotem.

What goes around comes around, the road is not a bunny, it won’t run away – that are just some of the sayings that could fit our road trip from Santa Cruz to Cochabamba, which we were always delaying becuase of the lack of time and the car or simple laziness and fear. Not of the new and the unknown, but of the Sillar‘ – a couple of places on the route, where from time to time the earth slumps. But after all, I must admit that the 9-hours journey scared me less  and gave a lot more excitement than a 45-minutes trip by plane.

Nie jest ważne, czy podróżujesz własnym samochodem, autokarem czy taksówka – widoki za oknem są takie same w każdym przypadku. Prawdziwa gratka dla łowców pięknych krajobrazów zaczyna się tuz przed miasteczkiem Buena Vista z tropikalnym lasem Parque Amboro z jednej strony, i z wręcz neonowo zielonymi pastwiskami z drugiej.

It is not important whether you are traveling by own car, bus or taxi – views from the window are the same in each case. A real treat for the hunters of beautiful landscapes starts just before the town of Buena Vista, with the tropical forest and mountains of Parque Amboro on the one side and neon green pastures on the other.

boliviainmyeyes

_MG_6490

Zaraz za Buena Vista, gdzie zjedlismy obiad, przekraczamy niewidzialna granice departamentu Cochabamba, wkraczając do ‘Krainy Tysiąca Rzek‘, o swojsko bo z quechua brzmiących nazwach: Rio Bulo Bulo, Rio Mamorecito, Rio Lagrimas, Rio Isarzama, Rio Ivirgazama, Rio Cesarzama itp.

Right after Buena Vista where we stopped for a lunch, we cross the invisible borders of the department of Cochabamba, entering ‘The Land of Thousand Rivers’ with familiar sounding names from Quechua: Rio Bulo Bulo, Rio Mamorecito, Rio Lagrimas, Rio Isarzama, Ivirgazama Rio, Rio Cesarzama etc.

boliviainmyeyes

Przekraczając jedna z szerokich rzek, mijamy najcudowniejszy krajobraz, który jednak umyka niepostrzeżenie, bo nie możemy przecież zatrzymać się na moście? Parkujemy za mostem, ale to już nie to samo! Jeszcze przez jakiś czas widzimy postrzępione szczyty wzgórz Parque Carrasco po lewej stronie, po prawej zaś zielone równiny. A po obu stronach drogi, typowe dla regionu ‘pomiędzy rzekami’, drewniane chatki na palach i sady bananowe, które ciągną się do słynnej miejscowości wypoczynkowej Villa Tunari, w samym centrum tropikalnego regionu Chapare, znanego z uprawy koki oraz amerykanskiego filmu z Al Pacino w roli glównej, ‘Scarface’ (Czlowiek z blizną).

While crossing  one of the widest rivers, the most wonderful landscape unfolds on the driver’s side, which, however, escapes imperceptibly, because surely we can not stop on the bridge? So, we park after the bridge, but it is not the same! Yet, for some time we see jagged peaks of the hills of Parque Carrasco hiden behind the clouds and typical of the region ‘between the rivers’, wooden houses on stilts and banana orchards, all the way to the famous resort town of Villa Tunari, located in the middle of a tropical region know for the cultivation of coca leafs and American movie ‘Scarface’ staring Al Pacino – Chapare.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Jesteśmy trochę zmęczeni po pięciu godzinach jazdy, ale widząc czarne chmury na horyzoncie i wiedząc, ze zostały nam tylko 3 godziny jazdy do Cochabamby*,  ruszamy dalej, posilając się czerwonymi słodkimi bananami, które kupujemy w chatce przy drodze.

We are a little tired after five hours of driving, but seeing black clouds on the horizon, and knowing that there are only 3 hours left to Cochabamba, we move on, stopping only once to buy sweet red bananas in a shack beside the road.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Po 30 minutach dojeżdżamy do okrytego złą sławą ‘Sillaru’ – ten niebezpieczny, geologicznie niestabilny odcinek trasy zaczyna się niewinnie. Asfaltową nawierzchnię drogi położonej pomiędzy wzgórzami a rzeka zastępuje żwir, a brak drzew na wzgórzu świadczy o niedawnym osuwisku. Jedno miejsce wygląda szczególnie newralgicznie, droga bowiem wydaje się być osadzona wprost na piaszczystej skarpie, stromo zsuwającej się do rzeki. A później tylko co jakiś czas natrafiamy na ‘geologicznie niestabilne miejsca’, ale za to jakże piękne! Położone w samym środku lasu deszczowego, pomiędzy małymi wodospadami i wielkimi paprociami (los helechos gigantes)! O niebezpieczeństwach czyhających w dżungli co rusz przypominają nam jednak małe kapliczki rozsiane wzdłuż drogi.

After 30 minutes we reach the infamous ‘ El Sillar’. This dangerous, geologically unstable part of the road starts quite innocently. The asphalted surface of the road situated between the hills and the river, is replaced by the gravel, and the lack of trees on a hill shows where the recent landslide happened. One place looks especially scary, because the road seems to be mounted directly on the sandy slope, sliding down steeply to the river. Later, we find on our way similar ‘geologically unstable places’ from time to time, but how beautiful are they! Situated in the middle of the rainforest, between small waterfalls and gigantic ferns (los helechos gigantes)! However, from time to time, the small chapels scattered along the road remind us about the dangers lurking in the jungle.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

W drodze powrotnej/On the way back

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Zaczyna padać, ale najgorsze już chyba za nami. Pniemy się powoli w górę, przejeżdżając przez tunele wydrążone w skale. W pewnym momencie zauważamy, ze zrobiło się strasznie zimno – temperatura spadla do 11 stopni C, a my dryfujemy w chmurach! Witajcie w Krainie Deszczowców;)

It starts to rain, but the worst is probably already behind us. We climb slowly up the hill, passing through tunnels carved into the mountains. At some point, we find that it got very cold – temperature dropped to 11 degrees C, and we drift in the clouds! 

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

A potem już z górki. Mijamy otoczone mgła jezioro Coloni, krajobraz robi się bardziej suchy i brązowawy. Do Cochabamby dojeżdżamy po zachodzie słońca, który obserwowaliśmy przy drodze. Cytujac Monteskiusza: długość podróży każe mniemać, że się w końcu przybyło:)

And then it gets easier. We pass by the beautiful Coloni lake surrounded by foggy landscape which is getting more dry and brownish. We reach Cochabamba after sunset that we admire form the road. Paraphrazing Montesquieu: Length of the journey makes me think that in the end we came.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

*

Ay zaznać całej tej niezwykłości, należy przebyć te trasę za dnia! Już dawno uważałam, ze ludzie podróżujący w nocy są co najmniej dziwni. Mówią oni, ze oszczędzają na hotelu i czasie, ale według mnie tracą oni wszystko! Bo jak mówi inne znane powiedzenie – czasem ważniejsza jest sama droga niż cel.

However, in order to experience this extraordinary journey, one needs to travel the route by day! I have long believed that people traveling by night are at least strange. They say that they save on the hotel expenses but for me, they lose everything! Because sometimes the road is more important than destination.

A poza tym, któż chciałby utknąć pośrodku lasu deszczowego w środku nocy?

And besides, who wants to be stuck in the middle of the rainforest in the middle of the night?

 * Nowa droga z Santa Cruz de la Sierra do Cochabamby wiedzie przez tropikalne Chapare i wynosi ok. 480 km (8 bitych godzin), ‘stara’ zaś (carretera antigua) prowadzi przez Samaipate i jest trochę dłuższa, ale jak mówią, jednakowo niesamowita.

The new road from Santa Cruz de la Sierra to Cochabamba passes through tropical Chapare and is approx. 480 km long (8 hours without break), and  the ‘old’ one (carretera antigua) runs through Samaipata and is a little bit longer but as they say, equally amazing.

Miłego podróżowania!/Have a nice trip!/ Feliz viaje!

boliviainmyeyes

Road Trip To Nowhere *** Wycieczka donikad

Po prawie miesiacu od zakupu samochodu, w koncu bylismy w stanie wyruszyc ‘w swiat’ (= za miasto). Pogoda tego lata nas nie rozpieszcza, wiec niestety wybor miejsc do ktorych moglismy dotrzec droga ladowa, byl ograniczony. Dodatkowym klopotem okazal sie brak mapy z prawdziwego zdarzenia (wcale nie tak latwo taka dostac) oraz niemal zupelny brak oznakowan na drogach i bezdrozach Santa Cruz de la Sierra i jej okolic. Kompas rowniez by sie przydal.

Uzbrojeni w informacje z internetu oraz uproszczone mapki turystyczne, ktore przynajmniej na poczatku wskazywaly nam kierunek jazdy, postanowilismy sprobowac dostac sie do ‘Lomas de Arena’ – przedziwnego parku z wydmami posrodku tropikalnej dzungli. Pierwsze kilka kilometrow poszlo jak z platka, ale po jakims czasie asfaltowa droga sie skonczyla (byla w budowie) i jadac za karawana samochodow, dotarlismy do wiezienia Palmasola, czyli bylismy na tropie! Na rozwidleniu drog postanowilismy pojechac w prawo, co znow okazalo sie trafione w dziesiatke i po kilkunastu minutach dotarlismy do kolejnego skrzyzowania z malutkim znakiem, wskazujacym kierunek do parku wydm. W sobote nie padalo, ale droga wygladala jakby przed chwila przeszla nad nia nawalnica z gradobiciem. Jednym slowem (a nawet trzema)- nie do przebycia! Przynajmniej nie dla nas, bo kilka rozklekotanych samochodow osobowych nia podazylo. Z niespelna dwiema godzinami do zachodu slonca nie chcielismy jednak pchac sie w paszcze lwa, tym bardziej, ze nie bylo widac swiatelka na jej koncu. A co jak utkniemy? Kto nas tu znajdzie? Moze wataha bezdomnych psow…

No i zawrocilismy. Pojechalismy na spacer do Parque Urbano:)

DSCN1647-2

DSCN1654-2

W niedziele wyruszylismy w podroz z samego rana. Nasz cel – kolonia Menonitow ‘Santa Rita‘. Kierunek: Cotoka—> Paurito—> Menonici. Do Cotoki dotarlismy szybko nowiusienka asfaltowka, a potem… coz, jezdzilismy okolo godziny po bezdrozach w poszukiwaniu miasteczka Paurito. Bez powodzenia.

DSCN1660-2 DSCN1661-2

Wrocilismy wiec do Cotoki, przespacerowalismy sie do centrum, zjedlismy jukowego placka z kija i jeszcze raz pojechalismy na poszukiwania. Tym razem w kierunku wskazanym przez dobrych miejscowych. Po polgodzinie stanelismy jednak na rozdrozu, bez znakow. Zaczelo padac. Piaszczysta i wyboista droga zaczela sie rozmywac. Zawrocilismy.

DSCN1658-2

DSCN1672-2

Menonitow niestety nie spotkalismy, ale fajnie bylo w koncu obcowac z natura (i komarami), odetchnac swiezym powietrzem i popatrzec na bezkresna zielen tropikalnej Santa Cruz. Zreszta, jak ktos kiedys napisal (chyba Goethe):

Podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży’.

Za tydzien planujemy odwiedzic miejsce, do ktorego prowadzi droga asfaltowa. Oby tylko oznakowana:)

Informacje praktyczne:

Zwiedzanie wiekszych i mniejszych atrakcji Santa Cruz nie jest latwe, szczegolnie w porze deszczowej, kiedy wiele lokanych drog jest podmytych, nieprzejezdnych lub zaknietych.  W tym roku stalo sie tak miedzy innymi z nowa asfaltowa droga SC – Cochabamba. Co prawda mozna wynajac maly samolot, ale to opcja tylko dla bogatych:) Kiedy ladna pogoda, mozna probowac zwiedzac na wlasna reke, wlasnym lub wypozyczonym autem (opcja najtansza, ale trzeba sie nastawic na bladzenie;), wynajac taksowke (troche drozsza), kozystac z autobusu lub pociagu, ktore jednak docieraja do niewielu  interesujacych miejsc lub wykupic wycieczke z biura podrozy (pewnie, ale drogo, bo cena przekracza niekiedy 100 € od osoby na dzien!).

***

After nearly a month since we bought a car, in the end we were able to set off on our first road trip. The weather this summer is terrible, so unfortunately the choice of places that we could reach by land was limited. Another problem was the lack of real maps and the almost complete lack of traffics signs on the road and off-road of Santa Cruz. Compass would also come in handy.

Nonetheless, armed with information from the internet and simplified tourist maps that showed us direction, we decided to try to get to ‘Lomas de Arena – the sand dunes park surrounded by tropical vegetation. The first few kilometers went smoothly, but after some time the asphalt road has ended (being under construction) and driving after the caravan of cars we got to prison Palmasola. At the crossroads we decided to take right turn, which was ‘right’ and after a few minutes we got to the next intersection with a tiny sign indicating the direction to the dunes. It didn’t rain on Saturday, but the dirt road looked as if there had been a storm with some hail. In one word (or even tree) – it was impassable! At least not for us, because a few rickety cars has followed this narrow flooded path covered with some branches, but with less than two hours to sunset we didn’t want to risk going somewhere we didn’t know. What if we get stuck? Who would find us here? Maybe a pack of stray dogs …

So we turned back and went for a walk to Parque Urbano :)

DSCN1641-2

On Sunday we headed out early in the morning. Our goal – Mennonites colony ‘Santa Rita‘. Direction: Cotoka—> Paurito—> Mennonites. To Cotoka we drove on brand-new asphalted road and then … well, we roved about an hour in the wilderness in search of the town Paurito. Without success. So, we turned back to Cotoka, walked to the city center, ate some tasty yuca fritter on a stick and went again in search of  Mennonites, this time in the direction indicated by good local people. After half an hour we stood at the crossroads  with no signs when it started to rain and sandy road began to melt. We turned back.

DSCN1666-2 DSCN1670-2

DSCN1674-2

After all, we haven’t seen any Mennonites but it was nice to finally be able to breathe fresh air and set our eyes on the endless greenery of tropical Santa Cruz. Anyhow, someone once wrote (I think Goethe) something like that:

Destination is not important  but travelling.

Next week we are planning to visit some place situated along the paved road. Hopefully marked with road signs:)

Practical information:
Sightseeing bigger and smaller attractions of Santa Cruz region is not easy, especially in the rainy season when many local roads are flooded and impassable. This year even the new asphalt road SC – Cochabamba was closed. Of course you can rent a small plane, but it is an option only for the rich :) When fair weather however, you can try to visit some places of interest with your own or rented car (the cheapest option, but you have to be prepared to get lost;), hire a taxi (slightly more expensive), use the bus or train service, which, however, gets only to a few places or book a tour with travel agency (safe but expensive, as sometimes the price exceeds € 100 per person per day!).