Big Blackout or ‘Earth Hour’? *** Wielkie zaciemnienie w Cochabambie

W ostatni weekend Cochabambinos przezyli wielkie zaciemnienie – okolo 8 wieczorem ktos wylaczyl swiatlo w calym miescie. Tylko semafory, niektore neony oraz swiatla samochodow dawaly swiatlo tym, ktorzy akurat byli w drodze. My wlasnie wybieralismy sie do restauracji na kolacje i na szczescie nie zdazylismy wejsc do windy… inaczej bysmy musieli w niej siedziec przez niemal godzine!

A tak, przy pomocy telefonow komorkowych udalo nam sie namierzyc swiece oraz zapalniczke – a kiedy ciemnosc przeciagala sie w nieskonczonosc – wyciagnelismy takze czipsy i butelke wina:)

Kiedy wyszlismy na taras okazalo sie, ze swiatla nie ma w calym miescie, a dzieki temu doskonale widoczna byla nad nami Droga Mleczna. Romantycznie, prawda?

_MG_2984

Niesamowity to moment, kiedy mozna podziwiac wiecej swiatel na niebie niz w miescie. Po godzinie kolejne dzielnice Cochabamby zaczely sie rozswietlac, a kiedy i nas oswietlilo – poszlismy na pizze do naszej ulubionej Sole Mio:)

Zastanawialam sie pozniej, czy bylo to zwykle przerwanie w dostawie pradu czy ‘przymusowe’ uczestnictwo w corocznej ‘Godzinie Ziemi’? Jednakze to miedzynarodowe wydarzenie mialo miejsce kilka dni wczesniej, wiec raczej nie:) Do glowy przyszedl mi rowniez amerykanski serial ‘Revolution‘, ktorego fabua opiera sie wlasnie na takim globalnym zaciemnieniu, ale na szczescie nam prad przywrocono!

_MG_2998

 ***

Last weekend Cochabambinos experienced the big blackout – about 8 pm someone pull out the plug and the whole city went black. Only semaphores, some neon lights and car headlights gave light to those who happened to be on their way. We were preparing to go out and luckily we hadn’t entered the elevator yet … otherwise we would have to sit there for almost an hour!

And so, with the help of mobile phones, we were able to track down candle and lighter – and when darkness dragged on indefinitely – we also pulled out some crisps and a bottle of wine :)

_MG_3003

When we came out on the terrace there was no light in a whole city, and thanks to this the Milky Way was clearly visible overhead. Romantic, isn’t it?

It was amazing to be able enjoy more of lights in the sky than in the city.

After an hour, some areas of Cochabamba started to light up, and when the light ‘came back to us’- we went out to our favorite Sole Mio for the best pizza in town:) I was wondering later on: was that only a blackout or compulsory participation in international ‘Earth Hour’ ? However the event took place a couple of days earlier, so rather not:)

I also thought about an American TV series ‘Revolution‘ that shows  what could had happened after global energy cut, but fortunately, we got the power back!:)

_MG_3004