Street Photography of Santa Cruz de la Sierra *** Fotografujac boliwijskie ulice

Fotograf uliczny musi byc smialy, szybki, i byc w stanie dostrzec piekno nawet brzydkich miejsc i zwyklych sytuacji. Piekno ludzkich gestow, interakcji, kolorow, ksztaltow – tego wszystkiego co sklada sie na ‘estetyke ulicy’. Ja nie jestem fotografem ulicznym, ale w ciagu ostatnich dwoch dni mialam okazje ‘studiowac’ ten typ fotografii pod okiem profesjonalisty, ktory niespodziewanie poprosil mnie, bym pokazala mu moje miasto – Santa Cruz de la Sierra. Calkowicie moge sie zgodzic z jego krotka notka biograficzna:

Street photographer has to be bold, quick, and able to see beauty even in ugly places and boring situations. The beauty of human gestures, interactions, coulours, shapes – everything that makes up ‘street aesthetics’. I am not a street photographer but for the last two days I’ve been learning how to become one. Learning from the pro, by whom I was contacted out of the blue, to show him around my city of Santa Cruz de la Sierra. I couldn’t agree more with his short bio:

Hakim Boulouiz jest ekspertem miejskiej estetyki. Przyciaga go paradoks, tajemnica i dramatycznym wizualnych ekspresji. W fotografii, ulica jest jego ulubiona pracownia.

Hakim Boulouiz is an Expert in Urban Aesthetics. He is attracted by the “PMD” (Paradox, Mystery & Drama) through the Visual Expressions. For photography, the street is his favorite Lab.

fot. Hakim Boulouiz

fot. Hakim Boulouiz

fot. Hakim Boulouiz

Obserwowac Hakima Boulouiza w akcji bylo czyms niesamowitym – poruszal sie on zrecznie waskimi ulicami Mercado 7 Calles i Casco Viejo, z usmiechem na ustach i ciekawoscia w oczach, zatrzymujac sie na chwile, by niezauwazalnie sfotografowac pozornie nudne sceny i zwyklych ludzi, krzatajacych sie po bazarze.

Watching Hakim Boulouiz  in action was amazing – he was moving swiftly through the strets of Mercado 7 Calles and Casco Viejo with his big smile and curious eyes, stopping from time to time to record seemingly boring scene, unnoticably taking pictures of ordinary people going around their daily chores in the humble surroundings.

DSCN0473 - copia

DSCN0475 - copia

Danuta Stawarz

Zatrzymalismy się na chwile na Plaza Principal, aby pobserwować mieszkancow odpoczywajacych w słoneczne i cieple popoludnie w cieniu palm oraz dzieci bawiace sie z golebiami. Bylam na placu glownym milion razy, ale tego dnia, zobaczylam go w nowym swietle. Zainspirowana Hakimem, wmieszalam sie w tlum (na tyle, na ile moja aparycja gringi mi pozwolila;), szukajac nowej perspektywy, by udokumentowac te chwile.

We stopped for a moment in Plaza Principal, to observe locals enjoying sunny and warm afternoon in the shadow of palm trees and children playing with pigeons. I’ve seen the main square many times, but that day, I saw it in a new light. Inspired by Hakim, I mixed in with the crowd (as much as my gringa appearance permitted), searching for a new agles to document this lovely gathering.

Danuta Stawarz

Kiedy dzien powoli dobiegal konca, udalismy sie do Parque Urbano, tego samego, w ktorym spaceruje kazdego dnia. Cieszylam sie, ze wiekszosc smieci zebranych w czasie Bozego Narodzenia i Nowego Roku, zniknela, a park, mimo iz mielismy dopiero srodek tygodnia, tetnil zyciem, nie przytlaczajac jednoczesnie nadmiarem bodzcow.

As a day was slowly going to an end, we headed to the Parque Urbano, the same one that I walk in every day. I was pleased to see that most of the trash collected over the Christmas and New Year holiday was gone, and despite it was only a middle of the week, the park was full of life, yet not overwhelming.

DSCN0576

DSCN0612

Dzien pelen wizualnych wrazen zakonczylismy kolacja w naszej ulubionej restauracji,  po czym Freddy odprowadzil Hakima do hotelu, spacerujac wzdluz zatloczonej ulicy 1er Anillo.

We ended the day in a little cafe and after eating a dinner in a favourite restaurant, Freddy took Hakim to his hotel, walking with him around busy and dodgy 1er Anillo.

*

Nastepnego ranka wsiedlismy w autobus, by zobaczyc miasto z innej strony – tej bardziej ‘wyfiolkowanej’, nad ktora goruje posag Chrystusa. Zahaczylismy rowniez o galerie ‘Centro Cultural Santa Cruz‘, odwiedzajac doskonala wystawe oficjalnego fotografa prezydenta Evo Moralesa. Pozegnalismy sie pod katedra, gdzie Hakim spedzil ostatnie popołudnie, delektujac sie kolorowym tlumem, skapanym w pieknym cieplym sloncu boliwijskiego lata.

The next morning, we went on the bus to see the city from a different perspective – the posh part of the town, overlooked by the statue of Crist. We also stopped by the Centro Cultural Santa Cruz to visit the excellent exhibition of Noah Friedman- Rudovsky. We said our goodbyes beside the Cathedral, where Hakim spent his last afternoon in Bolivia, enjoying colourful crowd bathed in lovely warm sun of Bolivian summer.

DSCN0628

Danuta Stawarz

To byla prawdziwa przyjemnosc spotkac Hakima, ktory jest nie tylko utalentowanym fotografem, ale takze swietnym nauczycielem i milym czlowiekiem. Dzieki niemu nabralam wystarczajaco odwagi, by bez strachu fotografowac zycie miasta w ktorym przyszlo mi mieszkac. Jednak fotografia uliczna to nie tylko talent, pewnosc siebie i refleks, to rowniez ciezka, systematyczna praca, ktora po prostu trzeba kochac. Ja polknelam bakcyla, ale chyba nie potrafilabym oddac sie temu rodzajowi fotografii w 100%, tak jak Hakim. Dla mnie fotografia uliczna jest jednak doskonalym cwiczeniem percepcji i ‘oka’, ktore postaram sie wykonywac systematycznie.

It was a real pleasure to meet Hakim, who is not only a great street photographer but also good teacher and friendly person. Thanks to him, I gained enough courage to photograph life of the city where I live. However, street photography is not just about talent, confidence and fast reflex, it’s also a hard, systematic work, which one just have to love. I swallowed a bug, but I think, I couldn’t dedicate myself to this genre of photography in 100%, as Hakim Boulouiz does. For me, street photography is however, an excellent exercise of ‘wit and eye’, which I will try to perform regularly.

 

Nie moge sie doczekac, by zobaczyc ‘owoce’ przygody Hakima w Ameryce Poludniowej, a zwlaszcza w Santa Cruz. Z cala pewnoscia zamieszcze ‘je’ na moim blogu!A na razie zapraszam na profesjonalna strone Hakima Boulouiza  —> klik.  Obejrzyjcie tez sobie reszte mojej ‘ulicznej’ galerii Santa Cruz de la Sierra:

I can’t wait to see some pictures from Hakim’s South American adventure, especially its East – Bolivian phase, which I was very lucky to be a part of. For sure, I will share them with you on this very blog! And for now, you can see Hakim Boulouiz’s work, visit his professional website —> here or/and Eric Kim Street Photography Blog —> click. I also welcome you to view the rest of my ‘street gallery of Santa Cruz de la Sierra’:

DSCN0471 - copia

DSCN0482 - copia

Danuta Stawarz

DSCN0543

DSCN0553

DSCN0590

Danuta Stawarz

DSCN0633

Danuta Stawarz

‘Evopolio’ – Game of Bolivia *** Boliwijski monopol

Graliście kiedyś w Monopol? Pewnie tak, ja Monopol pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Ostatnio zakupiliśmy boliwijska wersje tej gry planszowej, zwana ‘Evopolio’, od imienia długoletniego prezydenta Boliwii. Z początku przestraszeni byliśmy długą ‘instrukcja obsługi’ po hiszpańsku, ale w końcu okazało się, ze boliwijski monopol rządzi się własnymi prawami, które może i na pierwszy rzut oka wyglądają skomplikowanie, ale maja jedną wspólną cechę – brak zasad:)

Have you ever played ‘Monopoly’ game? Probably yes; I still remember it from my childhood. Recently we bought a Bolivian version of this popular board game, called ‘Evopolio’, named after long-time president of Bolivia. At first we were a bit scared by the long ‘manual’ in Spanish, but in the end, it turned out that the Bolivian monopoly comes with its own laws that maybe at first glance look complicated, but have one thing in common – no rules :)

boliviainmyeyes

Każdy dostaje od banku kilkaset bolivianos i robi to co chce – kupuje tereny, te komercyjne jak i będące pod ochrona, na których może zbudować domy, bloki, hotele. Ja na przykład postawiłam sobie taki apartamentowiec w samym środku Parku Narodowego Madidi, a co!

Szczęście w nieszczęściu, zostałam przemytnikiem narkotyków i innych nielegalnych substancji, co pozwoliło mi na szybkie wzbogacenie się i kupno kolejnych nieruchomości. Niestety, szczęście nie trwało długo, bo okazało się, ze co jakiś czas musze dawać w lapę a to policji, a to innemu graczowi, żeby siedzieli cicho. Az w końcu, straciłam wszystko! No prawie, bo razem z Freddym postanowiliśmy przymknąć oko na te nieszczęsna kartę. A co, było nam wolno, bo graliśmy tylko we dwoje:)

So, you get from the bank a few hundred bolivianos and do what you want – buy land, commercial as well as protected areas, where you can build houses, apartment buildings and hotels. I, myself, built an apartment block in the middle of Madidi National Park, and why not?!

Fortunately, or not, I became a drug smuggler, which allowed me to get rich quickly and purchase more land. Unfortunately, happiness didn’t last long, because it turned out that from time to time I have to pay off the police officers and fellow player, to ‘shut them up’. And in the end, I lost everything! Well, almost, because together with Freddy, we decided to turn a blind eye to an evil card and, being the only players, no one tried to stop us:)

Dalej wiec wiodłam ryzykowny żywot narkotrafikanta i szmuglera, co jakiś czas płacąc podatki, pożyczając pieniądze rodzinie czy… tracąc ziemie, bo ktoś sobie na niej zamieszkał. (A musicie wiedzieć, ze w Boliwii wciąż obowiązuje prawo, które zezwala na przywłaszczenie sobie czyjegoś terenu, jeżeli pierwsi wybudujemy na nim dom! Cóż, przynajmniej ziemia nie leży odłogiem:)

W pewnym momencie przyłączyłam się także do strajkujących cocaleros, ustawiając blokadę drogi. Gra zawiera nawet prawdziwe kamienie!

Therefore I continued my risky life of ‘narcotraficante y contrabandista’, from time to time sharing my assets with tax collectors, lending money to family or … losing my land to a random settler. (You have to know that being a land owner in Bolivia is a headache, because according to a law, if someone builds a house on a non-guarded land, the lawful owner has to give it up!)

At some point, I also joined the group of cocaleros by setting the road blockade. The game even provides real stones!

W ciągu kilku godzin zgarnęłam kilka tysiaków, w gotowce i w inwestycjach, łatwo wygrywając z Freddym, który w tym samym czasie zarabiał głownie na pobieraniu ode mnie czynszu, czyli w sposób całkiem legalny.

I tak oto wygląda Evopolio – czyli jak dla mnie całkiem swojsko! A sama gra z cala pewnością kryje jeszcze wiele niespodzianek;)

Within a few hours of gathering of couple of tousand of Bolivianos, in cash and investments, I easily won with Freddy, who at the same time, was earning mainly on collecting rent from me, in quite legal way.

And that’s how ‘Evopolio’ works – quite familiar, if you ask me! And I am sure, the game yet hides many surprises :)

P.S. Gra planszowa ‘Evopolio’ jest do kupienia w sklepach z pamiatkami za okolo 100-120 bs., ale mozna ja takze dostac w supermarkecie Hipermaxi za 70 bs. Mieszkajacy za granica, moga gre zamowic na stronie internetowej producenta —> klik.

P.S. Board game ‘Evopolio’ can be bought in souvenirs shops for 100-120 bs., but one can find one in a local supermarket ‘Hiparmaxi’ for 70 bs. You could also order it from the producer’s website ––> click.

 

‘Mi Sucia Santa Cruz!’ – Bolivia Drowns in Garbage *** Boliwia tonie w smieciach

Cruceños kochaja swoje miasto Santa Cruz, spiewajac peany na jej czesc przy kazdej okazji – Mi linda Santa Cruz, mi tierra bella maravillosa! (moja sliczna Santa Cruz, moja piekna ziemio, itp.) Ja sama lubie to miasto, choc czasem jest to naprawde trudne.

Od jakichs 2 miesiecy, codziennie rano spaceruje dla zdrowia w pobliskim Parque Urbano, ktore jest jednym z niewielu miejsc w tej ponad dwumilionowej metropolii, gdzie mozna pooddychac swiezym powietrzem, cieszac oczy zielenia pieknych tropikalnych drzew.

Niestety, czasem chcialoby sie oczy zamknac, by nie wpadly w nie smieci walajace sie po parku. Tak jak dzis. Obeszlam park tylko jeden raz i postanowilam wrocic do domu, bo nie moglam zniesc widoku wszechobecnego plastiku, rozwiewanego na wszystkie strony przez wiatr. Sprawe pogorszyli pracownicy, koszacy trawe, ktorzy kosiarkami zrobili ze smieci sieczke. Tak, moi drodzy, nikt nie pomyslal, by najpierw smieci pozbierac, a potem skosic trawe…

DSC01414

boliviainmyeyes

DSC01415

Jeden z naszych znajomych zapytal kiedys osobe w parku, ktora rzucila butelke plastikowa na trawnik, dlaczego nie wyrzuciala jej do kosza? Odpowiedz go zaszokowala.

Otoz logika mieszkancow Santa Cruz jest taka, iz jezeli bedziemy sami po sobie sprzatac, to ludzie zatrudnieni w parku, straciliby prace. Smiecimy wiec, by inni mogli zarobic na chleb. Proste, prawda?

I tak, po kazdym weekendzie, podczas ktorego park zamienia sie w jeden wielki plac zabaw, zielone trawniki pokrywaja tysiace plastikowych butelek, siatek i Bog wie czego jeszcze. Niekiedy widok ten pozostaje niezmienny az do piatku, kiedy to pracownicy w pospiechu sprzataja park, by przygotowac go na kolejny koniec tygodnia.

Taka szkoda, bo Parque Urbano z powdzeniem mogloby stac sie prawdziwa atrakcja Santa Cruz. Gdyby tylko regularnie sprzatano smieci, naprawiono chodniki, lawki i stoliki piknikowe oraz od czasu do czasu zrobiono rewizje podniebnej silowni, z ktorej co tydzien ubywa jeden sprzet.  Wowczas, wszyscy byliby bardziej szczesliwi, z leniwcami wlacznie.

Niestety, smieci nie sa tylko problemem najwiekszego miasta Boliwii. Cochabamba rowniez tonie w smieciach, a co gorsza, smieci te tona w rzece bedacej glownym zrodlem wody pitnej tego miasta. Jeden z mieszkancow powiedzial nam niedawno, ze nawet najwiekszy przetworca drobiu w kraju, Imba, majacy swoja siedzibe wlasnie w Miescie Wiecznej Wiosny, wylewa swoje nieczystosci wprost do kanalu. I nie tylko on, bo podobno wiele przedsiebiorstw w okolicy robi to samo. Nie wiem, na ile jest to prawda, na ile miejska legenda, ale na pewno wyjasnilo by to dlaczego powietrze w miascie smierdzi sciakami, a woda w kranie jest tak brudna, ze czesto nie nadaje sie do uzytku.

Zmiany zaczac trzeba jednak od mentalnosci samych mieszkancow, ktorym caly ten syf zdaje sie nieprzeszkadzac (z pewnymi wyjatkami, oczywiscie). Wracajac do ‘mojej brudnej Santa Cruz’, niektorzy mieszkancy mowia, ze jest jak jest, poniewaz ludnosc naplywajaca do miasta z innych regionow kraju, nie poczuwa sie do odpowiedzialnosci spolecznej. Coz, nie raz widzialam bogatych Cambas, wyrzucajacych smieci z samochodu wprost na ulice, wiec ten argument raczej mnie nie przekonuje.

Jakos nie zauwazylam takze, by ktos z naszego sasiedztwa zbulwersowal sie na widok wielkiego kontenera na smieci, postawionego na srodku chodnika.* Ja, jak Boga kocham, jeszcze dzis zabiore sie za pisanie skargi, abym nie musiala sie denerwowac w Nowym Roku. Zmiany trzeba bowiem zaczac od wlasnego chodnika!

DSC01416

* Po przeprowadzeniu malego sledztwa, okazalo sie, ze smietnik w tym miejscu postawila i zostawila sama Alcaldia, czyli urzad miasta! 

***

Cruceños love their city of Santa Cruz, singing praises about it at every opportunity – Mi linda Santa Cruz, mi tierra bella, maravillosa! (my gracious Santa Cruz, my beautiful land, etc.) I myself like this city very much, although sometimes it is a really difficult task.

Since 2 months, every morning I have been walking in a nearby Parque Urbano, which is one of the few places in one of the fastest growing  metropolis in the world, where you can breathe the fresh air, enjoying the beautiful greenery of tropical trees.

Unfortunately, sometimes I would like to close my eyes so the junk, cluttering the park, wouldn’t hurt them. Just like today. I walked around the park once and I decided to go back home because I couldn’t stand the view of the ubiquitous plastic, scattered everywhere by the wind. There were some workers, cutting the grass, who shreded the rubbish into pieces. Oh yes, no one thought to pick the garbage up first and then mow the lawn …

DSC01413

DSC01411

One of our friends once asked someone who threw a plastic bottle on the ground in the same park, why not to throw it into the bin? The reply shocked him.

The logic of people living here is, that if we will clean up after ourselves, the people working in the park would lose their jobs. Therefore, we litter, so that the others could earn their living. Simple, isn’t it?

And so, after every weekend, during which the park turns into one big playground, green lawns are covered by thousands of plastic bottles, meshes, and God knows what else. Sometimes this view remains unchanged until Friday, when the workers clean up the park in a hurry, to prepare it for the next end of the week.

Such a shame, because the Parque Urbano could  easily become a highlight of Santa Cruz. If only there was regular garbage collection, sidewalks, benches and picnic tables repairs, and from time to time, revisions of outdoor gym, which every week looses some equipment. Then everyone would be happier, including the sloths.

Unfortunately, not only the biggest city of Bolivia has problem with contamination. Cochabamba also sinks in garbage, and worse, the ton of rubbish swims in the river, which is the main source of drinking water for The City of Eternal Spring. One of the residents told us that even the largest poultry producer in the country, Imba, based there, dumps their waste into the river. And they are not alone, as many other businesses are doing the same. I don’t know if this is true, but it would surely explain why the air in Cochabamba gets so smelly and the tap water so dirty and disguisting!

The change, however, has to start in the minds of the people, who in majority seem not to be disturbed by this whole situation. As for ‘my dirty Santa Cruz’, some residents say, that the city is how it is, because poor population flowing here from other parts of the country, don’t feel social responsibility. Well, I can’t count how many times I saw the rich Cambas throwing the rubbish from their cars onto the streets, so this argument doesn’t convince me.

Moreover, I haven’t noticed even one person on my street, questioning a big garbage container, placed in the middle of the sidewalk.* I swear to God, I’ll write a complaint today, so I wouldn’t have to stress in New Year. The change has to start from our own sidewalk!

* After a small investigation, it turned out, the damper was placed and left by Alcaldia, which is the City Hall!

Mysterious Incan ‘Qollcas de Cotapachi’ *** Inkaskie silosy w dolinie Cochabamby

Burza w górach wygląda przepięknie, ale groźnie. Tak tez wyglądała nasza wycieczka na wzgórze Cotapachi, gdzie pośród karłowatych drzew stoją tajemnicze grzyb podobne budynki z kamieni, błota i słomy. Wyglądają one niczym smerfowe chatki, ale osnute ciężkimi chmurami i w błyskach piorunów, przypominają raczej wojowników, ochraniających miasto w dolinie – Cochabamba. A tak bardziej przyziemnie – antyczne grobowce.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Qollcas de Cotapachi, mimo całego mistycyzmu je otaczającego,  to jednak ‘tylko’ spichrze, zbudowane w tym miejscu przez samych Inków, poddane niedawnej odbudowie/rekonstrukcji. Qollca (lub qollqa/collca) to inkaskie słowo oznaczające magazyn kukurydzy lub silos. Archeologiczne stanowisko w Cotopachi jest zaś największym przykładem tego typu okrągłych silosów na świecie!

Podobno, sami konkwistadorzy, którzy najechali państwo Inków, zafascynowani byli ilością oraz pojemnością inkaskich magazynów, w których przechowywano wszystko – od tkanin z wełny alpaki i bron, po wysuszone na kamień ziemniaki chuno, ziarna quinoa i mięso lamy.

Ze starych pism wynurza się obraz tysiąca magazynów na wzgórzach otaczających ważne miasta imperium Inków. Podobne magazyny budowane były niedaleko państwowych farm, królewskich posiadłości, miejsc religijnych czy wzdłuż szlaków kampanii militarnych. Takie regularne i strategiczne położenie magazynów, zapewniający łatwy dostęp do najbardziej potrzebnych produktów, było jednym z najważniejszych elementów polityki imperium i kluczem do sukcesu.

Osada Cotapachi, będąca częścią imperialnego gospodarstwa w dolinie Cochabamby, została rozbudowana przez króla Wayna Qhapaq i posiadała około 3.000 magazynów. Numery te pokazują niesamowitą zdolność państwa Inków do produkcji, magazynowania i dystrybucji towarów. Dziś możemy podziwiać 27 takich silosów.

boliviainmyeyes

Mimo uznania Qollcas de Cotapachi Archeologicznym Pomnikiem Narodowym w 2006 roku, oraz planów rekonstrukcji kolejnych magazynów, miejsce to jest zupełnie opuszczone, przezywając ‘najazd’ turystów oraz lokalnych farmerów tylko raz do roku, podczas przesilenia zimowego w czerwcu. Ciekawostka jest, ze właśnie na wzgórzu Cotapachi, potomkowie Inków z prezydentem Evo Moralesem na czele, celebrowali drugi po wskrzeszeniu Nowy Rok Aymara – najważniejszy festiwal Andyjskiego kalendarza, w 2008 roku.

fot. Los Tiempos

Informacje praktyczne:

Wioska Cotapachi znajduje się rzutem kamieniem od centrum Cochabamby, 13 km w kierunku Quillacollo. Dotrzeć tam mozna autobusem miejskim jak i taksówką.

boliviainmyeyes

Niestety później rozpoczynają się ‘schody’. Krótsza droga prowadząca na wzgórze została zamknięta z powodu osunięcia gruntu (w grudniu mamy początek pory deszczowej), musieliśmy wiec pojechać trasa okrężną, obok sanktuarium Urkupina, która okazała się pełna wybojów (jak na drogę górska przystało). Przez kolejne 4 kilometry, nasza taksówka pokonywała koleiny, zwinnie omijając co większe głazy, pnąc się dzielnie pod górę. W innych, bardziej słonecznych okolicznościach przyrody, wycieczka byłaby bardziej bezproblemowa (w połowie drogi powiedziałam taksówkarzowi, ze jeżeli przeprawa jest zbyt ciężka dla jego samochodu, to możemy zawrócić, ale ten odpowiedział, ze damy rade:), ale czy równie emocjonująca?

_MG_5044

_MG_5037

boliviainmyeyes

Na miejscu, z powodu otaczającej nas burzy, kilku bezdomnych psów oraz zbliżającego się zmroku, spędziliśmy tylko kwadrans. Miejsce to, choć posiada budynek administracyjny, nie jest strzeżone, co niestety przyczynia się do jego powolnej destrukcji, o czym pisał już dziennik ‘Los Tiempos’ w 2013 roku —> klik.

Za 2,5 godziny jazdy i krótkiego postoju, zapłaciliśmy taksówkarzowi 100 boliwianos (+ 10 bs. za mile towarzystwo:). Do qollcas można również dojechać rowerem, a wybrać się tam można ze znajomymi z klubu Bicis Verdes‘ —> klik, którzy organizują swoje wyprawy w weekendy. Polecam! My również zamierzamy tam wrócić:)

Źródła: Ancient Inca, Alan. N. Kolata, Cambridge University Press, 2013 oraz decamino.wordpress.com.

 ***

The storm in the mountains looks beautiful, but also dangerous. So it looked our 2.5 hours trip to the hill of Cotapachi where in the midst of dwarf trees stand mysterious mashroom-like buildings, built of stone, mud and straw. They remind of Smurfs huts, but with the heavy clouds above and flashes of lightnings, they rather resemble warriors, protecting the city of Cochabamba in the valley. Or more prosaically – antique tombs.

boliviainmyeyes

However, even with all mysticism surrounding this place, Qollcas de Cotapachi are ‘only’ granaries, built in ancient times by the Incas, recently restored/reconstructed. The ‘Qollca‘ (or qollqa/collca) is Inca word for corn storage or silo and the site of Cotapachi is the biggest example of round silos in the world!

Apparently, the conquistadors who invaded the Inca Empire, were fascinated by capacity and plenty of magazines that stored everything from alpaca wool fabrics and weapons to dried chuno potatoes, quinoa grain and llama meat.

From old documents emerges a picture of thousand such magazines standing on the hills surrounding the most important cities of Inca Empire. Similar warehouses were built near the state farms, royal domains, religious places or along the military campaigns routes. Such regular storage system built in strategic locations, providing easy access to the most needed products, was one of the key elements of the country’s growth and success.

Cotapachi settlement, part of the imperial household in the valley of Cochabamba, was expanded by King Wayna Qhapaq and had about 3,000 magazines. These numbers shows an incredible ability for production, storage and distribution of goods of Inca state. Today we can admire just 27 silos.

In 2006, the site was recognised as Archeological National Monument and in 2008, the descendants of the Incas with President Evo Morales, celebrated there the New Year Aymara – the most important festival of the Andean calendar, resurrected just a year earlier.

Today the place is completely deserted, reciving the ‘invasion’ of tourists and local farmers only once a year, during the winter solstice in June which marks Andean New Year and an ancient feast of the crop.

Practical information:

Cotapachi village is located steps away from the center of Cochabamba, 13 km towards Quillacollo. It can be reached partially by bus or taxi.

boliviainmyeyes

Unfortunately, the last 4 km are more difficoult. The shorter road leading up a hill was closed due to landslides (in December, we have the beginning of the rainy season), so we had to go around, choosing the road next to the sanctuary of Urkupina. Our taxi driver was a fighter though, nimbly bypassing patholes and big stones, moving bravely uphill. In more sunny day, the trip would be smoother (I actually told him that he could go back, if the road is too much for his car, but he said, that we should be fine) but maybe less exciting?

DSCN0371

DSCN0374

DSCN0392

On the spot, due to the surrounding us storm, several homeless dogs and the upcoming sunset, we spent only a quarter of an hour. The place, although having the administrative building, isn’t guarded, which unfortunately contributes to the slow destruction, which was noticed by local newspaper ‘Los Tiempos’ in 2013 —> click.

boliviainmyeyes

We paid the taximan 100 bolivianos for 2.5 hours ride (+ 10 bs. for a nice company :) You can also get to Qollcas de Cotapachi by bike, with our friends from the club Bicis Verdes’ —> click, who are organizing their trips on weekends. I would recommend it! We also intend to go back there sooner than later :)

Sources: Ancient Inca, Alan. N. Kolata, Cambridge University Press, 2013, and decamino.wordpress.com.