Chao, chao Cochabamba!

Jeszcze w maju pisalam tak: ‘Bedziemy tesknic za znajomymi i rodzina z tropikalnego Santa Cruz, ale milo bylo wracac do Cochabamby – slonca, suchego powietrza, gor, Chrystusa, pieskow ulicznych, no moze nie do brudnej wody…‘.

Ostatnio natomiast sytuacja odwrocila sie o 180 stopni i teraz bedziemy tesknic za znajomymi i rodzina w pieknej Cochabambie, dzis bowiem wracamy do Santa Cruz -niemilosiernych tropikalnych upalow, dusznosci, komarow, leniwcow na glownym placu, kotow i nadajacej sie do picia kranowki…’

Jak to sie stalo? Otoz moj Freddy dostal propozycje pracy w najwiekszej chinskiej firmie o ‘wakacyjnie brzmiacej nazwie’, ktorej jedno z biur miesci sie w Santa Cruz.

Prosze nie zrozumiec mnie zle – jestem podekscytowana nowymi mozliwosciami, ktore na nas czekaja w drugim co do wielkosci miescie Boliwii, jak i wizjami ciekawych tropikalnych wojazy, ale trudno mi sie rozstac z przepieknym widokiem na gory, ktory podobno w nastepnych miesiacach bedzie jeszcze bardziej interesujacy z fotograficznego punktu widzenia:)

W koncu, Cochabamba byla naszym domem przez ostanie 6 miesiecy!

Oczywiscie bedziemy tu wracac – wciaz jeszcze mamy tutaj duzo do zobaczenia (jak to zwykle bywa, zwiedzanie miejsca zamieszkania odstawilam na pozniej), poza tym ciezko nam zostawic rodzine i przyjaciol. Niestety powroty czeste nie beda, szczegolnie przy obecnych cenach przelotow: $42 w jedna strone od osoby. Podroz autobusem jest o wiele tansza – jakies $10, ale nie usmiecha nam sie spedzac polowy weekendu w drodze (10 godzin w jedna strone).

Mamy jednak nadzieje, ze szybko zadomowimy sie w Santa Cruz – rodzina Freddiego zaoferowala nam goscine, do czasu znalezienia mieszkania, mamy tam rowniez znajomych, a rynek pracy zwiastuje wiecej mozliwosci dla swiezo upieczonej posiadaczki wizy jednorocznej:) Podobno rowniez, upalny klimat bedzie pomocny w leczeniu moich ostatnio bolacych stawow kolanowych.

Dzis wiec zegnamy sie z zieleniejaca Cochabamba i mowimy ‘hola’ tropikalnej Santa Cruz de la Sierra. A na koniec kilka migawek z naszego ‘ostatniego’ spaceru po ‘Miescie Wiecznej Wiosny’.

***

Back in May I wrote this: “We will miss friends and family from tropical Santa Cruz, but it was nice to go back to Cochabamba – to the sun, dry air, Christ, street dogs and well, maybe not the dirty water … ‘.

Most recently, the situation turned around 180 degrees, and now we’ll miss family and friends in beautiful Cochabamba, as today we return to Santa Cruz – merciless hot weather, dyspnea, mosquitoes, sloths on the main square, cats and potable tap water .. . ‘

How did this happen? Well, Freddy got a job in the largest Chinese company, whose one of the offices is located in Santa Cruz.

Please do not take me wrong – I’m excited about the new possibilities that await us in the second largest city of Bolivia, as well as visions of tropical travels, but it’s hard for me to part with a beautiful view of the mountains, which supposedly in the next months will be even more interesting from photographic point of view :)

In the end, Cochabamba was our home for the past 6 months!

Of course, we will come back – we still have a lot to see here (as usual, I left the tour of the place of residence for later) and it would be hard to leave our family and friends. Unfortunately, returns will not be very frequent, especially at current flight prices: $42 per person one way. Travelling by bus is much cheaper – about $10, but it would be hard to spend half the weekend on the road (10 hours one way).

However, we’re hoping to settle down in Santa Cruz quickly – Freddy’s family offered us place to stay, until we find new home, we have friends there too, and the job market offers more opportunities for newly one-year visa owner:) Apparently also, a hot climate will be helpful in the treatment of my recently aching knees.

So today we say ‘chao’ to Cochabamba and say ‘hola’  to Santa Cruz de la Sierra!

Let's talk! / Porozmawiajmy!

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.