Bolivia in my eyes

Aguas Calientes: Bolivia’s Hottest River *** Najgorętsza rzeka Boliwii

‘Aguas Calientes’ to zarówno nazwa wioski jak i rzeki (Boliwijczycy nazywają źródła ‘rio‘) w gminie Robore, której wody są bardzo gorące. Podobno, są to najdłuższe gorące źródła w Ameryce Łacińskiej, mające aż 5 km długości!

Pierwszy raz wybraliśmy się tam po ciężkiej wspinaczce na Serrania Santiago, mając nadzieje na relaksujące popołudnie w sielskiej atmosferze. Nie zawiedliśmy się nic a nic, a wręcz przeciwnie, miejsce to przeszło nasze najśmielsze oczekiwania!

‘Aguas Calientes’ is both the name of the village and the river (Bolivians called the springs ‘rio‘) in municipality of Robore, whose waters are very hot. Apparently, they are the longest hot springs in Latin America, 5 km long!

We went there for the first time after climbing the Serrania Santiago, hoping for a relaxing afternoon in a rural setting. We were not disappointed, on the contrary, this place even exceeded our expectations!

Pierwszej kąpieli zażyliśmy w gorących źródłach resortu ‘Los Hervores’, którego płytkie wody (maksymalnie do kolan) posiadają najwyższą temperaturę pomiędzy 41 a 45 stopni Celsjusza! Pewnie pomyślicie, ze trzeba być wariatem by zażywać tak gorącej kąpieli w upale przekraczającym 35 stopni? Cóż, nie byliśmy jedynymi szaleńcami, dzieląc rzekę z innymi turystami oraz okolicznymi mieszkańcami. Wierzą oni, ze gorące źródła maja właściwości lecznicze, ponieważ zawierają duże stężenie minerałów, ale niestety nie znalazłam żadnych oficjalnych informacji na ten temat. Jedno jest jednak pewne – kąpiel nie wysusza skory oraz niesamowicie relaksuje. Odprężają także rajskie widoki (nam trafiły się również setki motyli w bonusie).

We enjoyed our first bath in the hot springs in the resort of ‘Los Hervores’, whose shallow waters (up to the knees) have the greatest temperature between 41 and 45 degrees Celsius! You must think that we were crazy to take such a hot bath in the heat of 35 degrees? Well, we were not the only crazies, sharing the river with many other tourists as well as the locals. They believe that the hot springs may have medicinal properties because of significant concentration of minerals, but I found no official information on this subject. One thing is certain – the bath don’t dry out the skin and it’s extremely relaxing. One can sail away also by looking at heavenly views (we got hundreds of butterflies as the bonus:)

boliviainmyeyes

Aguas CalientesCo prawda, na początku mieliśmy stracha, bo w niektórych chłodniejszych miejscach pływały malutkie rybki, podobne do takich peelingujących stopy w drogich gabinetach kosmetycznych, wybraliśmy wiec bardziej gorący punkt. I pierwsza wtopa! Igal wpadł do dziury termalnej, jak w ruchome piaski! Dopiero wtedy zauważyliśmy, ze w niektórych miejscach bulgocze woda, wypluwając piasek z gleby ziemi.

To be honest, in the beginning we were scared, because in some cooler areas we could see tiny fish, similar to these feet peeling fish in expensive spas’, so we chose more warm point to start with. And then suddenly Igal fell into a thermal hole, as if in quicksands! Then we noticed that in some places the water was bubbling, spitting out sand from the depths of the earth.

boliviainmyeyesStracha się najedliśmy, ale po chwili cala nasza trojka siedziała wokół największej dziury, mocząc w niej nogi i próbując znaleźć dno. Freddy i Igal zatrzymali się na wysokości pasa, ale ja nie chciałam się pchać w nieznane:)

Scarry stuff, but after a while, our whole party of three, sat around the biggest sink hole, soaking our legs and trying to find a bottom. Freddy and Igal stopped at the waist hight, but I didn’t want to dip into the unknown :)

boliviainmyeyes

Los Hervores spędziliśmy cale popołudnie, kończąc kąpiel około 18.00, kiedy zaczęły nas atakować komary. Wróciliśmy tam następnego dnia, by zrelaksować nasze ciała, umęczone wspinaczka na Mirador de Chochis. Uwierzcie mi, nie ma nic lepszego! Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, ze był to najlepszy punkt naszego programu – czegoś takiego nigdy bowiem nie doświadczyliśmy i to w tak niesamowitych okolicznościach przyrody!

We spent the whole afternoon in Los Hervores, ending our bath around 6 pm, when the mosquitoes began to attack us. However, we came back the next day to relax our bodies after stressful climb to Mirador de Chochis. Believe me, there’s nothing better! Everyone agreed that it was the best point of our program – in fact, we’ve never experienced anything like this in such bucolic natural setting!

Aguas Calientes posiada również inne ośrodki wypoczynkowe – jeden z nich – El Playon, graniczy z Los Hervores, a można do niego przejść rzeka, która stopniowo staje się głębsza i chłodniejsza (choć nieznacznie:) Można tam popływać (woda sięga mniej więcej po pachy) i poobserwować ptaki, wyglądające jak chuda wersja tukana (którego także można zobaczyć), wyłapujące małe rybki w płytszych wodach. Podczas naszego pobytu, ośrodek El Playon był jednak zamknięty.

Aguas Calientes has also other recreation centers – to one of them – El Playon, that borders with Los Hervores, you can walk by the river, which gradually becomes deeper and cooler (athough only slightly). You can swim there (water reaches roughly the armpits) and watch the birds (skinny-looking version of the toucan that can be seen there too) catching small fish in shallower waters. During our stay however, the resort El Playon was closed.

Nieco dalej znajduje się resort El Burrino, który jest chyba najładniejszy. Rzeka w tym miejscu jest wąska, otoczona bujna tropikalna roślinnością. Woda El Burrino przybiera kolor turkusowy, a jej temperatura wynosi około 35 stopni Celsjusza. Dno miejscami jest skaliste. Niestety, miejsce to nie zachęciło nas do kąpieli, było bowiem trochę brudne, a ludzie, których tam zastaliśmy, po prostu się tam myli – mydłem i szamponem. Szkoda.

A little further on, you can find the resort El Burrino, which is probably the most beautiful place of them all. The river there is narrow, surrounded by lush tropical vegetation. The water at El Burrino is turquise and its temperature is around 35 degrees Celsius. The bottom is rocky in places. Unfortunately, the place wasn’t too inviting – it was unguarded and dirty, and the people were taking a real bath there, with  soap and shampoo. What a pity!

boliviainmyeyes

_MG_4687

boliviainmyeyesNatomiast 2 kilometry dalej, w zakolu rzeki, znajduje się ośrodek El Puente, którego nie odwiedziliśmy, a który na zdjęciach wygląda przepięknie  – choć jak zaznaczył nasz znajomy, który oprowadzał wycieczkę po okolicy, to zapewne zasługa Photoshopa. Tak czy inaczej, warto byłoby tam zajrzeć przy następnej okazji, by zażyć bardziej orzeźwiającej kąpieli, w temperaturze 25 stopni Celsjusza.

2 km away, in a bend of the river, lays third resort El Puente, which we unfortunately haven’t visited. It looked amazing on the pictures, although as pointed out by our friend who knew the area, they were probably photoshopped. Anyway, it would be worth checking out, as it offers more refreshing baths at 25 degrees Celsius.

Informacje praktyczne/ Practical info:

Aquas Calientes, położone wzdłuż drogi Ruta 4,  oddalone są o około 13 km od Santiago de Chiquitos. Wioskę przecina również linia kolejowa Santa Cruz – Puerto Suarez. By dotrzeć do rzeki, należy kierować się cały czas prosto, od zjazdu z głównej drogi aż do linii kolejowej, która można przeciąć samochodem w kilku miejscach. Rzeka znajduje się za torami, ośrodki wzdłuż rzeki. Wstęp do Los Hervores wynosił jedynie 10 bs. W okolicy znajdują się również pola kempingowe oraz hostele, ale nie mogę poręczyć za ich standard.

Aquas Calientes is located along the road Ruta 4, about 13 km away from Santiago de Chiquitos. The railway line Santa Cruz – Puerto Suarez also crossess the village. To get to the river, you should go straight from the exit of the main road, until the railway line, which can be crossed by car in several places. The river is located behind the tracks and the resorts lay along the river. There is a small entrance fee to Los Hervores (as well as other recreation centres) of 10 bs. There are also campsites and hostels available in the area, but I can’t say anything about their standards.

W sezonie zimowym (od maja do września), Aguas Calientes jest podobno oblegane przez okolicznych mennonitów, którzy przyjeżdżają tu w celach leczniczych. Ciekawie byłoby zobaczyć kobiety i mężczyzn kapiących się w spodniach i długich sukniach, nie uważacie? Poza tym, jeżeli mennonici się na gorących źródłach poznali, to coś w nich naprawdę musi być.

Z cala pewnością jest to miejsce nie do przegapienia podczas wizyty w La Gran Chiquitania!

In winter season (May to September), Aguas Calientes is reportedly besieged by local Mennonites, who come here for medicinal purposes. It would be interesting to see women and men bathing in trousers and long dresses, don’t you think? Besides, if the Mennonites believe in hot springs healing properties, there must be something in it.

All in all, this is a place not to be missed during a visit to La Gran Chiquitania!

A na koniec, pamiątka z podroży – drewniana maska i obrazek przedstawiający El Abuelo (zakupione po cenie okazyjnej w miejscowym sklepiku w Santiago de Chiquitos za 120 bs. oraz w Hostelu Churapa za 35 bs.), który jest symbolem Chiquitanii.

And finally, a souvenir from the trip – wooden mask and painting of El Abuelo, (purchased at a local store in Santiago de Chiquitos for a bargain price of 120 bs. and in Hostal Churapa for 35 bs.), which is a symbol of Chiquitania.

boliviainmyeyesEl Abuelo (pl. dziadek) to mityczna postać ‘ducha przodków’, który ma ułatwić nam przejście w zaświaty. Maskę noszą tancerze, wykonujący skoczny taniec przy dźwiękach bębnów, o tej samej nazwie, który można zobaczyć podczas każdej lokalnej uroczystości religijnej i świeckiej (tj. karnawał, Wielkanoc). Kalendarz uroczystości w poszczególnych miasteczkach znajdziecie na tej bardzo in formatywnej stronie internetowej www.chiquitania.com.

El Abuelo (en. grandfather) is a mythical figure of the ‘ancestors’ spirit’, who supoused to help in our transition into the afterlife. The mask is worn by dancers performing a lively dance to the sounds of drums, which is also called ‘El Abuelo’. The performance can be seen at every local religious or secular celebration (ie. Carnival and Easter). The calendar of festivities of every individual town can be found on this very informative website: www.chiquitania.com.

Ciekawa jestem czy maska wam kogoś przypomina? Mówi się, iż wzorowana jest ona na pierwszych białych osadnikach, jacy pojawili się w tym rejonie – Hiszpanach, z których w ten sposób trochę się naśmiewano:) Jakby nie było, ‘dopomogli’ oni milionom Indian Ameryki Południowej, w przejściu na tamten świat…

I wonder whether the mask reminds you of someone? It is said, that the mask is modelled on the first white settlers in the area – the Spaniards, who are represented with a bit of mockery :) After all, they really ‘had helped’ millions of Indians of South America in transition into the Heaven.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

¡Viva POTOSI!

Potosi, w XVII wieku srebrem płynące, było jednym z największych i najbogatszych miast na świecie. Niestety, cale owo srebro i inne cenne metale płynęły wprost do sakiew Korony Hiszpańskiej, aniżeli do kieszeni miejscowych czy afrykańskich niewolników, ginących setkami w kopalniach ‘Cerro Rico‘.

Ciekawostką jest to, iż nazwa miasta wywodzi się od słowa ‘potocsí‘, które w języku ajmara znaczy tyle co – grzmiący hałas lub od onomatopeicznego słowa keczua ‘potoq‘, które odtwarza dźwięk młota uderzającego o metal. Dźwięk ten do dziś zresztą słyszany jest w kopalniach ‘Bogatej Góry’. Mimo iż ikona ta wpisana została na listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, grozi zawaleniem, co niestety mogłoby się przyczynić do całkowitego upadku legendy tego pięknego miasta…

Potosi, in the seventeeth century flowing with silver, was one of the largest and richest cities in the world. Unfortunately, the whole silver and other precious metals flowed directly to the Spanish crown, instead of the pockets of local and African slaves, hundreds of whom had died in the mines of ‘Cerro Rico‘.

Interestingly, the name of the town derives from the word ‘potocsí’, which in Aymara language means the same as – thunder noise, or from the onomatopoeic Quechua word ‘potoq’, which recreates the sound of the hammer striking the metal. The sound which is heard to this day in the mines of a ‘Rich Mountain’. Today, despite being protected as Cultural Heritage of UNESCO, the iconic hill is in danger of collapsing, what unfortunately could contribute towards the fall of the legend of this beautiful town…

boliviainmyeyes

‘Cerro Rico’, Potosi

Sława Potosi przeniknęła do literatury pięknej za sprawa Miguela Cervantesa, który w swoim wiekopomnym dziele Don Quijote de la Mancha (tom 2, rozdział LXXI) odniósł się do bogactwa miasta tymi słowy:

The fame of Potosi was immortalized in a literature by Miguel Cervantes, who in his memorable work ‘Don Quijote de la Mancha’ (Volume 2, Chapter LXXI) referred to the wealth of the city in these words:

Si yo te hubiera de pagar, Sancho ―respondió don Quijote―, conforme lo que merece la grandeza y calidad deste remedio, el tesoro de Venecia, las minas del Potosí fueran poco para pagarte (…)

Jeżeli miałbym tobie zapłacić, Sancho odpowiedział Quijote, jak znaczenie i charakter lekarstwa na to zasługuje, skarby Wenecji, kopalnie Potosi nie byłyby wystarczającą zapłatą (…)

If Sancho,” replied Don Quixote, “I were to requite thee as the importance and nature of the cure deserves, the treasures of Venice, the mines of Potosi, would be insufficient to pay thee.

W mowie potocznej ukuło się wiec powiedzenie, iż cos jest ‘vale un Potosi’, czyli ‘warte fortunne’.

The term ‘vale un Potosi’ found it’s way to common language meaning something ‘worth a fortune’.

7 listopada 1810 roku, argentyński oddział armii dowodzony przez Juana José Castelli, pokonał rojalistów w bitwie pod Suipacha, inspirując tym samym powstanie mieszkańców Potosi wszystkich klas społecznych przeciwko dominacji hiszpańskiej, które rozpoczęło się 10 listopada aresztowaniem hiszpańskiego gubernatora.

Z tej okazji każdego roku Potosi świętuje swój dzien. A ja tradycyjnie dedykuje wszystkim piosenkę. A jeżeli mówimy o Potosi, to nie możemy zapomnieć o TINKU – melodii i tańcu wywodzących się z pięknego regionu Potosi* (nie mylić z rytualem el Tinku). Mojego ulubionego! Posłuchajcie, zobaczcie, a zrozumiecie dlaczego:)

On November 7, 1810, Argentine army commanded by Juan José Castelli, defeated the royalists at the Battle of Suipacha, inspiring  the inhabitants of Potosi of all social classes, to fight against the Spanish domination. The uprising had started on November 10, with arresting Spanish governor.

Traditionally, Potosi celebrates this day each year. On this occasion, I present you with the song. And if we talk about Potosi, then we can not forget about Tinku – the melody and dance derived from the beautiful region of Potosi* (not to be confused with the ritual of El Tinku). My favorite one! If you listen and watch carefully to T’una papita by Los Kjarkas, you will understand why:)   —> Up!

Los Kjarkas – T’una Papita (Tinku)

* Tak, to właśnie w Departamencie Potosi znajdują się:

Jak dla mnie, jest to najpiękniejszy i najciekawszy region Boliwii.

* Yes, precisely in the Department of Potosi are located:

In my opinion, this is the most beautiful and the most interesting region of Bolivia.

P.S. Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej o dzisiejszym Potosi, zajrzyjcie do mojej zeszłorocznej relacji z wycieczki do jednego najwyżej położonych miast na świecie* —> KLIK.

P.S. If you wanna learn more about today’s city of Potosi read about my trip to the one of the highest cities in the world —> CLICK.

Welcome to Bolivia - Andes & Amazonia

fot. andes-amazonia.com

El ritmo negro: SAYA afro-boliviana & Caporales

Afro – boliwijska Saya jest rytmem muzycznym i tancem wywodzacym sie z tropikalnego regionu La Paz, Las Yungas, dokad od XVI wieku konkwiskadorzy sprowadzali niewolnikow z Afryki, wykorzystujac ich jako tania sile robocza na plantacjach.

Nazwa Saya wywodzi sie prawdopodobnie od slowa ‘nsaja‘, w jezyku kikongo (Kongo) oznaczajacego wspolna prace wykonywana przy akompaniamencie spiewnego glosu lub piesn pracujacych. W jezyku quechua Saya oznacza zas ‘tego, ktory zawsze stoi’.

Przez wieki, kultura afrykanska wymieszala sie z rodzima tradycja andyjska, stajac sie waznym elementem kulturowym Wielonarodowej Boliwii (Estado Pluronacional). Dzis mozna uslyszec i zobaczyc Saye nie tylko w tropikalnych Yungach. Taniec ten obecny jest podczas kazdej uroczystosci religijnej, kazdego karnawalu (—>Entrada Universitaria Folklorica/ Fiesta de Virgen de Urkupiña/ Carnaval en Cochabamba).

. Wykonywany jest on glownie przez studentow uniwersytetow, ktore odgrywaja wielka role w konserwacji i szerzeniu tradycji narodowych.

My ostatnio mielismy okazje podziwiac Saye w Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz, w wykonaniu lokalnej spolecznosci afro-boliwijskiej. Hipnotyzujace dzwieki bebnow polaczone z rytmicznym spiewem i z widokiem krecacych sie spodnic, porwaly wszystkich zgromadzonych do tanca.

saya

saya

Ja osobiscie zostalam porwana przez tancerke, ktora pokazala mi kilka krokow. Niestety, jak sama przyznalam, brakowalo mi tej szerokiej pollery, nawiazujacej do spodnicy kobiet Aymara, ktora zatuszowalaby moje braki w kreceniu biodrami:)

Najwiecej oklaskow zebraly zas dzieci, ktore z zapalem wlaczyly sie w taniec. To na nich bedzie spoczywal obowiazek i zaszczyt w podtrzymywaniu tej jakze unikalnej tradycji.

saya afro-boliviana

Kultura afrykanska na stale zagoscila w tradycji muzycznej Boliwii, dajac poczatek chyba najbardziej popularnemu dzis tancu – Caporales, powstalym w latach 60-tych ubieglego wieku. Tak sie jednak sklada, ze meski stroj Caporales nawiazuje nie do jasnego, lekkiego i wygodnego ubioru tancerzy Saya, ale do munduru hiszpanskich straznikow (Caporal – kapral), nadzorujacych prace niewolnikow. Podobno, bracia Estrada Pacheco, ktorzy stworzyli nowy taniec, zaispirowali sie postacia, ktora w Saya tanczac z batem w reku, symbolizuje wlasnie zolnierza przywolujacego niewolnikow do porzadku.

saya afro-boliviana

Mezczyzni w Caporales maja odzwierciedlac idee silnego ‘macho’, podskakujac i wymachujac ramionami, podczas gdy kobiety koncentruja sie na kreceniu biodrami i pokazywaniu nog. (Interesujace jest jednak to, ze i kobiety moga tanczyc meska partie taneczna).

Caporales

Stylistycznie jak i ideologicznie, Caporales daleki jest wiec od oryginalnej Saya, stajac sie niemal synonimem popularnej kultury latynoamerykanskiej.

Saya afro-boliwijska zostala rozprepagowana przez zespol Los Kjarkas, ktory w wielu swoich znanych przebojach wykorzystuje rytmy bebnow rodem z ‘czarnego ladu’, jednoczesnie laczac je z Caporales i innymi tradycyjnymi melodiami boliwijskiego Altiplano, wygrywanymi na malej gitarze charango i fletni Pana (zampoña).

Moja ulubiona piosenka Saya z repertuaru tego zespolu jest ‘El ritmo negro Caporal’. Posluchajcie:

P.S. Innym boliwijskim tancem charakteryzujacym sie mieszanina elementow rdzennych i afrykanskich jest Morenada —> 100% Boliviana.

Zrodla: Wikipedia, danzasdebolivia.wordpress.comflordelapacho.com i doswiadczenie wlasne.

***

Afro – Bolivian Saya is the musical rhythm and dance originating in the tropical region of La Paz, Las Yungas, where from the sixteenth century onwards slaves had been brought from Africa by conquistadors, to be used as a cheap workforce on plantations.

Saya’s name derives probably from the word ‘nsaja‘, that in the language of Kikongo (Congo), means ‘work performed to the accompaniment of melodious voice’ or work song. In the Quechua language, Saya means ‘the one that always stands on his feet’.

For centuries, African culture have mixed with the native Bolivian Andean tradition, becoming an important cultural element of the todays’ Multinational Bolivia (Estado Pluronacional). And today you can hear and see Saya not only in tropical Yungas. This dance is also present during every religious ceremony, every carnival (—>Entrada Universitaria Folklorica/ Fiesta de Virgen de Urkupiña/ Carnaval en Cochabamba). It is danced mainly by students of the universities that play big role in the conservation of national traditions.

Saya afro-boliviana

Entrada Universitaria Folklorica, Cochabamba 2013

DSCN1462

Recently, we had a chance to admire Saya in the Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz, performed by local Afro-Bolivian community. Mesmerizing sounds of drums combined with the views of twirling skirts, made everybody dancing. I personally joined dancers who showed me few steps. Unfortunately, as I admitted, I missed the wide pollera, referring to the skirt of Aymara women, which would help to hide my akward hips moves :)

The children, who eagerly joined in with the dancers, gathered the most applouse. They are the ones who will have to preserve this unique tradition for future generations.

The African culture established its presence in the musical tradition of Bolivia, by becaming the basis for perhaps the most popular Bolivian dance – Caporales. However, the male outfit of Caporales isn’t light and comfortable like the clothing of Saya dancers, but looks like the uniform of Spanish guards (Caporal – Corporal) who were supervising the work of slaves. Apparently, Estrada Pacheco brothers who created this new dance in the 60’s, were inspired by a character in Saya, who dancing with a whip in his hand, symbolizes the soldier invigilating the slaves.

Caporal

Entrada Universitaria Folklorica, Cochabamba 2013

Males dancers in Caporales reflect the idea of a strong ‘macho’, jumping and waving their arms, women however are concentrated on moving their hips and chest, and showing off their legs. (Interestingly, women can also dance the male parts!).

Stylistically and ideologically, Caporales is very far from the original Saya, becoming almost a synonymous of a Latin American popular culture.

Afro-Bolivian Saya was popularized by the band Los Kjarkas, that uses the rhythms of drums straight from the ‘black land’ in many of their hits, at the same time combining them with Caporales and other traditional melodies of Bolivian Altiplano, played on charango (small guitar) and zampoña (pan flute).

My favorite Saya song from the repertoire of the band is ‘El ritmo negro Caporal’ (to watch the video, scroll up to Polish version).

P. S. Another Bolivian dance characterized by a mixture of indigenous and African elements is Morenada —> 100% Boliviana.

Sources: Wikipedia, danzasdebolivia.wordpress.comflordelapacho.com and my own experience.

¡Viva COCHABAMBA!

Cochabamba, znana w Boliwii jako Miasto Wiecznej Wiosny, Miasto Ogrodow czy La Llajalta (quechua – pueblo/ osada), obchodzi swoje swieto dnia 14 wrzesnia. To piekne miasto polozone w dolinie nazywane jest rowniez Gastronomiczna Stolica Boliwii – stad bowiem wywodza sie jedne z najpopularniejszych dan kuchni boliwijskiej: Pique macho, Picante de pollo, sill pancho. Symbolami miasta, tymi oficjalnymi i nieoficjalnymi, sa:

Cochabamba known in Bolivia as the City of Eternal Spring, City of Gardens or La Llajalta (Quechua – pueblo/village), celebrates it’s day on 14 September. This beautiful city situated in the valley is also called the Gastronomic Capital of Bolivia – since here originate some of the most delicious Bolivian dishes: Pique Macho, Picante de pollo, sill pancho. There are many other symbols of the city, these more formal and informal:

* Pico Tunari – najwyzszy szczyt Cordillera de Cochabamba w  Parque Tunari —> klikthe highest peak of the Cordillera de Cochabamba in Parque Tunari —> click:

* Cristo de la Concordia – jeden z najwiekszych pomnikow Chrystusa na swiecie —> klikone of the highest statues of Crist in the world —>click

* Palacio Portales – piekny eklektyczny palac miejski ––> klikbeautiful early XXth century city mansion —> click

* La Coronilla – pomnik dzielnych kobiet z Cochabamby —> klik/ the monument commemorating brave women of Cochabamba —> click

* Laguna Alalay – sztuczne jezioro w centrum miasta —> klikpicturesque artificial lake —> click

boliviainmyeyes

* Virgen de Urkupina – swieta Madonna z Cochabamby ––> klikholy statue of Virgin Mary —> click

* La Cancha – najwiekszy otwarty bazar Ameryki Poludniowej –> klikthe biggest market in South America —> click.

Z Cochabamba kojarzone sa slawne osoby tj. Simon Patino, Adela Zamudio czy najslynniejsza boliwijska folkowa grupa muzyczna – Los Kjarkas, ktora poswiecila swojej ‘ziemi rodzimej’ wiele utworow muzycznych. Jednym z nich i moim najbardziej ulubionym jest ‘Saya Cochabamba’, ktora wspomina o jeszcze innych symbolach tego jakze pieknego miasta.

Numerous important people are associated with Cochabamba, ie. Simon Patino, Adela Zamudio and the most famous Bolivian folk music band – Los Kjarkas, who dedicated many songs to its’ native land. One of them, my favorite, is ‘Saya Cochabamba’, which mentions yet other symbols of this beautiful city.

Zapraszam do posluchania La Saya de Cochabamba */ Let’s listen to La Saya de Cochabamba *!

Mi tierra de Cochabamba** es tierra maravillosa es una tierra para vivir./Mi gente linda** *y sencilla amable y cariñosa que rinde culto a la vida./Que lindas son sus mujeres bailando todas sonrien Saya bonita para bailar./Se dan gusto y comparten como es costumbre en su gente rie, canta y se divierte siempre hay motivo para gozar.

Llajuita, quirquiña y una sabrosa taquiña****/ que linda mi gente mi gente de Cochabamba.

Y que agradable es el clima disfrutar de sus comidas y que bonita es la ciudad./Domingo de los partidos de invitar a los amigos pa que compartan contigo una taquiña pa festejar/ Venite pa Cochabamba es una tierra preciosa llena de gente hermosa bailan Saya, se divierten sus mujeres cariñosas.

Moja kraina Cochabamba jest wspaniala ziemia, miejscem do mieszkania/ Moj piekny i prosty lud, dobry i kochajacy, wielbiacy życie. / Jakie piekne sa kobiety, usmiechaja sie tanczac piekna Saya/ Tradycja jest smiac sie razem, spiewac i bawic, zawsze znajdzie sie powod do swietowania.

Llajuita, quirquiña i smaczna Taquiña/ Jakze wspaniali sa moi ludzie, ludzie z Cochabamby.

I jaki przyjeny jest klimat, by cieszyc sie swoim jedzeniem i jakie piekne jest miasto/ Zapraszanie przyjaciol na niedzielne mecze by dzielili z toba piwo i zwyciestwo/ Przybywajcie do Cochabamby, ktora jest piekna kraina pelna cudownych ludzi tanczacych Saya, bawiacych sie slicznych kobiet.

My land of Cochabamba is a wonderful land, a place to live / My beautiful and simple people, good and loving, adoring life. / How beautiful are women, they smile dancing beautiful Saya / Tradition is to laugh together, sing and play around, there’s always a reason to celebrate.

Llajuita, quirquiña and tasty Taquiña / How wonderful are my people, the people of Cochabamba.

And how pleasant is the climate to enjoy your food and how beautiful the city / Inviting friends for Sunday games to share with you a beer and victory / Come to Cochabamba, which is a beautiful land full of wonderful people dancing Saya, joyful pretty women.

* ‘Saya’ w jezyku quechua znaczy tyle co:’ a que siempre se mantiene en pie’ – ten ktory zawsze stoi’ i jest nazwa gatunku muzyki afro-boliwijskiej. Muzyki Afrykanskich niewolnikow, sprowadzonych do Ameryki Poludniowej przez konkwiskadorow. Tych, ktorzy przetrwali zabojcza prace w kopalniach i na roli, i stworzyli odrebna kulture, do dzis celebrowana w ich nowej ojczyznie Boliwii. Ciekawostka jest, iz utwor ‘Saya de Cochabamba’ powstal na bazie melodii ‘Caporales‘, tanca pochodzacego z La Paz, choc mozna w nim uslyszec charakterystyczny dla Saya dzwiek bebnow:)

‘Saya’ in the Quechua language means the same as: ‘a que siempre se mantiene en pie’ – the one who always stands up’ and is the name of the genre of Afro-Bolivian music and dance. Music of African slaves brought to South America by conquiscadors. Those who survived the deadly work in the mines and on the farms, and created an unique culture, to this day celebrated in their new homeland of Bolivia. Interestingly, ‘Saya de Cochabamba‘ is based on melody of ‘Caporales‘ – traditional dance from La Paz, however you can hear some drums motifes too:)

** Nazwa Cochabamba odnosi sie nie tylko do miasta, ale do calego regionu (departamento de Cochabamba). Sami czlonkowie zespolu Los Kjarkas nie pochodza z samej Cochabamby, ale z  niewielkiej miejscowosci Villa Capinota. Czescia departamentu Cochabamba jest Toro Toro i tropikalne Chapare.

Cochabamba is name that refers not only to the city itself but to the entire region (Departamento de Cochabamba). The members of Los Kjarkas don’t come from Cochabamba city, but  from the small town of Villa Capinota. National Park Toro Toro and tropical Chapare are also the parts of Departamento de Cochabamba.

***Mieszkancy Cochabamby zwani sa Cochabambinos. Jak na zabawna nazwe przystalo, faktcznie oceniani sa jako przyjazni, usmiechnieci (choc znajda sie i wyjatki), ale rowniez pracowici. Odnosi sie to szczegolnie do kobiet z Cochabamby – Cochabambinas, tradycyjnie noszacych szerokie spodnice do kolan (polleras), jasne kapelusze (sombreros), oraz dlugie wlosy zaplecione z tylu w dwa warkocze. Jezykiem rodzimym Cochabambinos jest quechua.

People of Cochabamba are called Cochabambinos. As befits a funny name, they are said to be very friendly (with some exceptions), but also hardworking. And it applies especially to women from Cochabamba – Cochabambinas, traditionally wearing wide skirts knee long (polleras), bright hats (sombreros), and long hair braided on the back into two braids. The native language of Cochabambinos is Quechua.

*** *llajuita – zdrobnienie od la llajua – ostry sos w Cochabambie przyzadzany z ziolem quirquiña (kilkinia). Taquiña – piwo produkowane w Cochabambie.

Llajuita – short for la llajua – hot sauce in Cochabamba served with quirquiña (kilkinia) herb. Taquiña – is a beer produced in Cochabamba.

boliviainmeyes

Entrada Universitaria Folklorica y K’oa

Boliwijczycy, jak juz kilkakrotnie wspominalam, sa ludzmi zakorzenionymi w tradycjach, ktore celebruja niemal na codzien.

W pierwszy weekend grudnia, wybralismy sie do Chochabamby, gdzie w piatek wieczorem bylismy swiadkami co miesiecznego obrzadku skladania ofiar Paczamamie – K’oa, w podziece za jej przychylnosc. Co prawda, widzialam wczesniej, a nawet moglam dotknac owa mieszanke ziol, wegla cukrowych tabliczek z symbolami, poswiecona bogini Ziemi i plodnosci, ale nigdy wczesniej nie widzialam samego rytualu na wlasne oczy. Tym razem, spacerujac po  miescie, widzielismy dwa takie palace sie oltarzyki (w ksztalcie malego grilla): jeden przed sklepem turystycznym, drugi przed sklepem alkoholowym. Nie bylo w tym nic z mistycyzmu, jakiego moglabym sie spodziewac, ale milo bylo zobaczyc, ze tradycje przodkow sa podtrzymywane przez mlodych ludzi, siedacych wokol ogniska.

Cochabamba zaskoczyla nas rowniez w sobote, kiedy przypadkiem natknelismy sie na Entrada Universitaria’ – czyli uroczysty przemarsz tancerzy, glownie studentow uniwersytetow, ulicami miasta.

Jest to taki maly karnawal, czy namiastka swieta Virgin de Urkupina, a wedlug mnie najlepsza okazja na zaznajomienie sie z bogata tradycja Boliwii. Dlaczego? Nie ma dzikich tlumow, towarzyszacych karnawalowi, nie ma tez alkoholu lejacego sie strumieniami (choc sklepy na trasie przemarszu byly oblegane). Mozna w miare spokojnie podziwiac bajecznie kolorowe stroje tancerzy, przemieszczac sie z nimi wzdluz trasy i robic zdjecia.

Niestety, a moze ‘stety’, mialam przy sobie tylko moj maly aparacik, z bateria na wykonczeniu, zdazylam wiec zrobic kilka ujec, czesc z nich z ‘tanczaca goralka z Istebnej’.

DSCN1449

W Boliwii ciezko jest cokolwiek zaplanowac, czesto do ostatniej chwili nie ma sie pojecia, ze cos sie dzieje, chyba, ze na biezaco slucha sie lokalnego radia, oglada lokalna telewizje, lub czyta lokalna prase. Juz sie do tego przyzwyczailam, cieszac z kazdej niespodzianki, jaka przynosi los:)

DSCN1447

Wedlug lokalnego dziennika ‘Los Tiempos’, w paradzie wzielo udzial ponad 7 tysiecy tancerzy z 42 bractw Uniwersytetu  Mayor de San Simón.

***

Bolivian people, as I’ve mentioned many times, are rooted in tradition, which they celebrate almost on daily basis.

On the first weekend of December, we went to Chochabamba, where on Friday evening we witnessed monthly sacrifice for  Pachamama – K’oa, in gratitude for protection of this Earth and fertility goddess. Admittedly, I saw and even could touch before this mysterious mix of herbs, coal and sugar symbolic figurines, but I ‘ve never seen this ritual with my own eyes . This time, strolling around the city, we saw two places with burning altars (in the form of a small grill) : one in front of the tourist shop, the other in front of the liqueur store. There was nothing mystical, that I would expect, but it was nice to see that the traditions of the ancestors are continued by young people sitting around the fire.

Cochabamba surprised us also on Saturday, when we’ve accidentally bumped into Entrada Universytaria – the parade of dancers, mostly students of universities, through the streets of the city.

It is like a small carnival, or celebration of  Virgin de Urkupina, but for me the best opportunity to become familiar with the rich tradition of Bolivia. Why ? There is no wild crowds, accompanying the carnival, there isn’t alcohol pouring down the streets (although shops on the route of the march were very busy). One can peacefully admire fabulously colorful costumes of the dancers and move along the route taking photographs.

Unfortunately, or perhaps fortunately, I had with me only my little camera, with almost exhausted batteries, so I managed to take only few shots, some of them with ‘ the dancer of Istebna ‘.

In Bolivia, it’s hard to plan anything, often until the last minute you have no idea that something is going on, unless you listen daily to the local radio, watch local TV or read newspapers. I’ve already got used to it, enjoying the surprises that life brings from time to time :)

DSCN1454

According to a local paper ‘Los Tiempos’, more than 7 tousends dancers took part in a parade, members of 42 fraternities  of Universidad  Mayor de San Simón.