OP ART ‘made in Bolivia’

Ostatnio natknelam się na bardzo ciekawa wystawe ‘Op Art – el juego de la ilusion”, zorganizowana przez centrum sztuki wspolczesnej w Santa Cruz (“Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz”). Wystawa prezentujaca dziela artystow boliwijskich oraz miedzynarodowych z kolekcji Muzeum Narodowego, zawiera przykłady abstrakcji geometrycznej i abstrakcyjnego kubizmu z lat 1960 – 1980.

Sztuka op art to kierunek sztuki wizualnej, wykorzystujacy złudzenia optyczne. Innymi słowy, dziela op artu-u wywoluja u widza wrazenie ruchu, migania, wibracji, wzorow i ukrytych obrazow. Sztuka, ktora mozna okreslic jednym slowem – halocynogenna, wyewoluowala miedzy innymi z futuryzmu i kubizmu, a za jej prekursorow uwaza sie Victora Vasarely i Bridget Riley.

Nie jestem za bardzo zaznajomiona z ta gałezia sztuki wspolczesnej, ale musze przyznac, ze bylam pod wrazeniem tego, co zobaczylam na wystawie – roznorodnych i zaskakujacych prac artystow boliwijskich, ktore moglyby z powodzeniem wisiec w słynnych galeriach sztuki, jak i … na mojej scianie ;)

Zreszta, zobaczcie sami:

DSCN0001

Rudy (Rudolfo) Ayoroa  ‘Ritmo Aymara’ (1983)

DSCN0019

Erasmo Zarzuela ‘Quipu’ (1977)

DSCN0005

Fernando Rodrigez Casas ‘Las puertaventanas’ (1979)

DSCN0007

Alfredo de Silva ‘Viaje interplanetario’ i ‘Vision lunar’ (1968)

DSCN0009

Cesar Jordan ‘Resplandecimientos’ (1981) i ‘Imagenes generadas’ (1974)

DSCN0011

Herminio Forno ‘Estructura’ (1969) i ‘Estructura no. 24’ (1969)

DSCN0013

Oscar Pantoja ‘Presupuesto Vital no.8’ (1971)

Wystawa czynna jest do do 1 czerwca w ‘Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz’, Calle Rene Moreno 369, Santa Cruz de la Sierra (historyczne centrum miasta).

***

Recently, I stumbled upon a very interesting exhibition: ‘Op Art – el juego de la ilusion’, in the centre of modern art in Santa Cruz (‘Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz’). The exhibition, presenting the works of Bolivian and international artists from the collection of the National Museum, includes examples of geometric abstraction and abstract cubism developed between 1960-1980.

Op art, also known as optical (visual) art, is a style that makes use of optical illusions. In other words, when the viewer looks at op art works, the impression is given of movement, hidden images, flashing and vibration and patterns. Art, which could be defined as – hallucinogenic, evolved from futurism and cubism among others, in the works of Victor Vasarely and Bridget Riley.

I am not very acquainted with this branch of modern art, but I must say, I was impressed by what I saw – diverse and unique pieces by Bolivian artists, that could easily be hanging in the world’s famous art galleries and… on my wall;)

The exhibition is open until 1st June in ‘Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz’, Calle Rene Moreno 369, Santa Cruz de la Sierra (city centre).

 

 

‘Toborochi Tree’ Themed Photoshoot *** Sesja fotograficzna w cieniu ‘toborochi’

Niedawno, mialam okazje wykonac sesje fotograficzna dla moich przyjaciol – Theo i Sofii, ktorzy niedlugo beda miec bobasa! Sa oni przeurocza para oraz wysmienitymi modelami, co mozecie zobaczyc na zdjeciach. Podczas sesji, przypadkowo uzylam liscia drzewa toborochi jako rekwizytu – tak dobrze komponowal sie z atramentem bluzki Sofii;) Dopiero pozniej zdalam sobie sprawe, jak dobrze sie to zlozylo, bo toborochi, kwitnace wlasnie w maju, nazywane jest przeciez w Boliwii – drzewem w ciazy (legende o nim znajdziesz —> tu)!

Z przyjemnosia przedstawiam wam piekna Sofie, Theo i toborochi;)

***

Recently, I did a special photoshoot for my friends – Theo and Sofia, who soon will have a baby! They are a lovely couple and amazing models, what you can see on the pictures. During the shoot, I used a leaf of toborochi tree as a prop – it looked so nice against the bump covered with dark blue fabric! Later I realised that it couldn’t be any better, as toborochi, flowering in May, is called in Bolivia – a pregnant tree (you can read a legend about it here)!

So here there are: beautiful Sofia, Theo and toborochi:)

Danuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz PhotographyDanuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz Photography

Sofia's Pregnancy Shoot4

Danuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz Photography

_MG_9667

_MG_9701

Danuta Stawarz Photography

Danuta Stawarz Photography

***

Flowers of Cochabamba

Sonso & Arepa – Bolivian Snacks *** Przekąski boliwijskich tropików

Już ponad dwa tygodnie minęły od Pierwszego Festiwalu Sonso i Arepy w Cotoce, ale jakoś czasu zabrakło na wcześniejszą relacje. Kulinarne tradycje Santa Cruz warte są jednak opisania!

More than two weeks have passed since the First Festival of Sonso and Arepa in Cotoca, but I haven’t have time to write about it earlier. However, these culinary traditions of Santa Cruz are worth to describe!

sonso & arepa

Z czym to sie je?/ So, what are they?

Sonso (lub zonzo), to puree z juki zmieszane z serem typu ‘chaqueño‘ lub ‘menonita‘ (białym niepasteryzowanym) którym oblepia się patyk, a następnie przypieka na grillu. Jak dotychczas najlepsze sonsa jedliśmy właśnie w Cotoce – przygotowywane wprost na ulicy, ale można ich spróbować w każdym mniejszym miasteczku boliwijskich tropików oraz Cabanas de Rio Pirai w Santa Cruz de la Sierra. Sonso można zrobić samemu: kupujemy korzeń juki, obieramy, kroimy, rozgotowujemy, wyciągamy ‘sznurek’ ze środka, robimy puree, dodajemy starty ser – najlepiej zmieszać twardy suchy aromatyczny ser z ciągnącą się mozarella. Można tez rozrobić mączkę z juki z jajkiem, woda i serem. Tak przygotowaną masą (ważne żeby się lepiła) oblepiamy patyk i delikatnie grillujemy lub przypiekamy w piekarniku. Delicioso!

Sonso (or zonzo), is the yucca puree mixed with cheese (chaqueno ormenonita type), sticked to a stick and then browned on the grill. So far, the best sonsos we ate in Cotoca – prepared directly on the street, but you can try them in every tropical town and in Cabanas de Rio Pirai in Santa Cruz de la Sierra. You can also try making sonso at home : buy yucca root, peel it, cut into pieces, overcook it, pull the strings from the inside, puree it and add some grated cheese – the best is to mix some hard aromatic and salty cheese with mozzarella. You can also mix some yuca flour with egg and water and cheese. Stick such sticky mass to a stick and gently grill sonsos or stick them in the oven. Delicioso!

sonso & arepa

sonso & arepa

Arepa, to mały placek z maki kukurydzianej i sera (takiego samego jak w sonso). Smażony na patelni lub tradycyjnie na blasze nad ogniskiem, jak naleśnik:) Pyszny, ale jego smak zależy od rodzaju sera – im bardziej wyrazisty, tym lepiej!

Arepa is a small pancake made with corn flour and cheese (as in sonso), fried in a pan, traditionally over the open fire. Delicious,  but its taste depends on the type of cheese that is used – the more strong, the better!

sonso & arepa

sonso & arepa

Takimi oto smakołykami zajadaliśmy się w Cotoce, w gwarnej ulicznej kafejce. Było to nasze niedzielne śniadanie, które zapijaliśmy boliwijskim… piwem:) Nie powiem, ze było to najzdrowsze rozpoczęcie dnia, ale raz na rok można, co nie?

Such delicacies we ate last time in Cotoca, in the busy ‘pop – up’ street cafe. It was our Sunday breakfast, which we flushed down with Bolivian beer :) I can’t say that it was the healthiest start to the day, but once a year you can treat yourself, can’t you?

DSCN0088

Ucztującym przygrywały tradycyjne kapele, a Misski Tradycji pozowały do zdjęć z największym sonso na świecie. Działo się, oj działo! Nigdy nie widzieliśmy takiego tłumu w malej Cotoce! A im więcej ludzi, tym więcej okazji do zdjęć!

The festival’s visitors could enjoy their meal listening to traditional bands, and admire Misses of Tradition, posing for pictures with the largest sonso in the world! We haven’t seen such a crowd in a small Cotoca ever! And the more people, the more opportunities for photos:)

sonso & arepa

sonso & arepa

sonso & arepa

sonso & arepa

sonso & arepa

DSCN0107

Our neighbour from Santa Cruz!

Zresztą, wszystkiemu przyglądał się z zaciekawieniem również nasz znajomy Jasiu Wędrowniczek, z wysokiej gałęzi drzewa toborochi.

Even our old friend – Wandering Sloth was watching this colourful and noisy human wave with interest (or confusion) from the high branches of toborochi tree.

sloth

sonso & arepa

DSCN0114

DSCN0082

DSCN0081

DSCN0083

DSCN0110

DSCN0115

DSCN0113

Las Cabañas del Río Piraí *** Odpoczynek nad rzeką w Santa Cruz

Cabañas del Río Pirai to dzielnica pokrytych strzecha restauracji położonych wzdłuż brzegu rzeki Pirai, gdzie Cambas (mieszkańcy Santa Cruz) bawią się i / lub relaksują. My postanowiliśmy odwiedzić te jedna z największych atrakcji turystycznych miasta w ostatnia sobotę, ponieważ pogoda nie sprzyjała dłuższym wojażom, a nie chciało nam się siedzieć w domu.

DSCN0039

Cabañas położone są na terenie bylego Jardin Botanico (Ogrodu Botanicznego), założonego przez słynnego przyrodnika Noela Kempffa (którego imię nosi piękny acz trudno dostępny park narodowy Noel Kempff Mercado). W 1984 roku wzburzone wody rzeki całkowicie zniszczyły ogród botaniczny i wiele okolicznych dzielnic, takich jak Sirari i Equipetrol. Ogród Botaniczny znajduje się dziś wzdłuż autostrady do do Cotoca (kliknij tu).

Dojazd do Cabañas jest dosyć łatwy – znajdują się one na samym końcu Avenida Roca y Coronado w 4 pierścieniu (anillo). Samochód zostawiliśmy na nowo wybudowanym parkingu i poszliśmy zobaczyć rzekę. Dzień był pochmurny i deszczowy, ale sporo młodych ludzi pływało i bawiło ssę w ‘błotnistej’ wodzie. W porze deszczowej poziom rzeki jest wysoki, ale teraz był już dosyć niski. W zimie można podobno przejść cala rzekę w poprzek, zamaczając nogi tylko do kolan. My nie chcieliśmy wejść do wody (Bóg wie, co czai się na dnie!) ani nie mogliśmy za wiele pospacerować wzdłuż rzeki, ponieważ piaszczysta plaża była miejscami zbyt wąska i podmokła.

Wkrótce zaczęło padać, wiec uciekliśmy do samochodu i udaliśmy się do dzielnicy restauracji, aby zobaczyć co maja one do zaoferowania.

DSCN0018 DSCN0020 DSCN0021 DSCN0030

DSCN0034

Cabañas są doskonałym miejscem do spróbowania tradycyjnych potraw Camba, takich jak sonsomasaco de yuca, masaco de plátano czy empanadas de arrozprzyrządzanych na otwartych rusztach (więcej informacji o tradycyjnej kuchni boliwijskich tropików znajdziesz tu—> klik). Objechaliśmy Cabañas dookoła, ostatecznie zatrzymując się na sonso (11 bs.) i piwo (18 bs.) w czystej restauracji w pobliżu głównego wejścia. Byliśmy bardzo zadowoleni z obsługi przez miłego właściciela i cieszyliśmy się obserwując zadbana psia rodzinę kręcącą się wokół stolików. Następnym razem wrócimy tu na lunch aby koniecznie spróbować sopa de mani!

DSCN0032

DSCN0033 DSCN0036

Mówi się, ze cabañas są najbardziej oblegane i jednocześnie najbardziej bezpieczne w niedziele. Dlaczego? Niestety zarośnięte brzegi rzeki przyciągają narkomanów i pijaków – szczerze mówiąc, i nam okolica wydala się podejrzana. Podobno najlepiej jest tam pojechać wczesnym popołudniem i wyjechać przed 15, później bowiem miejsce to staje się zatłoczone i głośne, a wieczorem niebezpieczne.

W sumie, Cabañas są świetnym miejscem na przekąskę i odpoczynek od zgiełku miasta (ale nie od wszechobecnej muzyki:). Można tam również zobaczyć jak typowe domy z dachami jataja (tj. plecione z suszonych liści palmowych) są budowane, pospacerować wzdłuż rzeki i porobić zdjęcia. Są tam dostępne również inne atrakcje jak mały plac zabaw dla dzieci oraz jazda konna, choć zwierzęta niestety nie wyglądają na szczęśliwe, a ich właściciele na godnych zaufania.

Ciekawostka: Cabañas del Rio Pirai zostały uznane za turystyczne dziedzictwo narodowe Boliwii.

***

Cabañas del Río Pirai is a district of thatch-roofed restaurants situated along the bank of Pirai River, where Cambas (people of Santa Cruz) go to have fun and/or relax. We visited it finally last Saturday, as the weather wasn’t great to go on other longer trip and we really wanted  to go somewhere.

Cabins are located on the previous site of the Jardín Botánico (Santa Cruz Botanical Gardens) founded by botanist Noel Kempff (after whom the beautiful and secluded Noel Kempff Mercado National Park is named). However, in 1984 there was a great flood and the river completely destroyed the botanical gardens and many neighborhoods in the area. The botanical garden has been moved to the highway on the way to Cotoca (click).

Getting to Cabañas was quite easy – we drove from the center to the end of Avenida Roca y Coronado, just past the 4th ring. We left the car on the newly built parking and went to see the river first. It wasn’t a sunny day, but quite a lot of young people were swimming and playing in the ‘muddy’ waters of Pirai. During the rainy season the river is high but now the waters were quite low. They say that in the winter time (dry season) you can walk all the way across it and it is usually only about knee deep. We didn’t want to step into the water (God knows what was on the bottom!) and we couldn’t walk along the river as the sandy beach was too narrow and wet at places.

DSCN0019

DSCN0028 DSCN0030

Then it started to rain so we run back to the car and went to restaurants district to see what they have to offer.

Cabañas are a great place to try some traditional foods like sonso, masaco de yuca, masaco de plátano or empanadas de arroz, cooked on open coals and flames (you can read more about traditional cuisine of Bolivian tropics—> here). We drove around a muddy road, finally stopping for some sonso (11 bs.) and beer (18 bs) in a clean looking restaurant close to to the main entrance. We were very impressed with the service we’ve got from the friendly owner and enjoyed watching his well taken care of dogs’ family playing around the tables. Next time we will be back for a lunch to try some sopa de mani!

They say that cabañas get very busy on Sundays and this is also the safest time to visit this place. Why? Unfortunately the obscure river bank attracts drug addicts and drunks and to be honest it looked quite dodgy to us even in daylight. Supposedly the best is to go there before the noon and leave around 3 pm, as later the place gets very crowded and loud, and in the evenings the area becomes unsafe.

All in all, Cabañas are great place to have a snack, relax, take some pictures, see how typical homes with jataja roofing (dried palm fronds woven together) are built, and have a little walk along the river. There is also a small playground and some horses to ride – however they are not very happily looking nor their owners look trustworthy.

Interesting fact: Pirai River Cabins were declared national tourist heritage of Bolivia.

DSCN0017

Learning Spanish in Bolivia *** Nauka hiszpańskiego w Boliwii

Kiedy dwa lata temu przybyłam do Boliwii, umiałam mówić trochę po włosku, myślałam wiec, ze hiszpański załapię w mig! Z doświadczenia wiedziałam również, ze najlepszym sposobem nauki nowego języka jest mieszkanie w kraju, w którym używa się go na co dzień. Niestety, przez pierwsze dwa miesiące nie mogłam pogadać sobie z ani z nowa rodzina, ani z nowymi znajomymi, którzy nie rozumieli mojej ‘włoszczyzny’. Prawdziwy przełom nastąpił kiedy rozpoczęłam prywatne lekcje hiszpańskiego, choć szczerze mówiąc, używać języka zaczęłam dopiero po następnych dwóch miesiącach! Tak się składa, ze poliglotą to ja  nie jestem i potrzebuje dużo czasu, praktyki i odwagi, zanim zacznę z siebie wydawać obco brzmiące dźwięki.

Wkrótce potem przenieśliśmy się do innego miasta, gdzie nie byłam już w stanie płacić za lekcje. Pozostało mi wiec wziąć się w garść i studiować samemu z książek, co okazało się piekielnie trudnym zadaniem! Koniec końców, mogę za pomocą mojego ‘łamanego’ hiszpańskiego komunikować się ze sprzedawczynią w sklepie czy na bazarze, a nawet rozmawiać z moimi studentami czy opłacić rachunki w banku. A hiszpańskojęzyczną wersje mojego życiorysu opanowałam do perfekcji rozmawiając z taksówkarzami, którzy za każdym razem pytają: skąd jestem? i co tutaj robię? Prawda jest jednak taka, ze mój hiszpański pozostawia wiele do życzenia, a jedynym efektywnym sposobem na jego poprawę jest systematyczna i uporządkowana nauka.

Jak mówią, Boliwia jest jednym z najlepszych miejsc (poza Hiszpania oczywiście) na szlifowanie języka Cervantesa. Dlaczego? Najwyraźniej Boliwijczycy do dziś używają tradycyjnej formy castellano, w przeciwieństwie do Argentyńczyków, a nawet Czilijczykow. Pewnie można by się spierać w tej kwestii, ale ja osobiście bardzo lubię dźwięk boliwijskiego hiszpańskiego.  Oczywiście, Boliwia jest krajem bardzo zróżnicowanym etnicznie i akcent oraz słownictwo różnią się w zależności od wpływów języków Indian Aymara, Quechua czy Guarani, ale od czegoś trzeba przecież zacząć!

  • Szkoły językowe można znaleźć w każdym większym mieście, ale najlepszym miejscem wydaje się być ulubione przez wszystkich Sucre, gdzie za około 400 $ miesięcznie można uczestniczyć w kursie językowym, mieszkając u boliwijskiej rodziny i poznając piękną architekturę, historie i tradycje boliwijskiej stolicy. Podobne oferty są dostępne w La Paz, Cochabambie, a nawet tropikalnej Santa Cruz de la Sierra. Ceny wahają się od 250 do 500 dolarów miesięcznie, w zależności od lokalizacji i warunków mieszkalnych.
  • Jeśli nie masz zbyt dużo czasu, a chciałbyś podszkolić język przed dalsza podróżą po Ameryce Południowej – możesz uczyć się języka w drodze. Prywatne lekcje hiszpańskiego oferowane są przez niektóre hostele, jak np. Hostel Jodanga w Santa Cruz, gdzie stawka zaczyna się od 7 $ za godzinę. Przy odrobinie szczęścia można przebić te cenę, korzystając z usług studentów czy mniej doswiadczonych nauczycieli lub wybierając lekcje grupowe.
  • Dobrym sposobem na podszkolenie języka jest również wolontariat przy projektach pomocy lokalnej społeczności czy zagrożonych zwierząt (np. Inti Wara Yassi). Niestety jednak, większość organizacji non-profit w Boliwii wymaga od zainteresowanych dobrej znajomości języka hiszpańskiego oraz … wsparcia finansowego.
  • Istnieją także miejsca, jak Hostel Andorina w pięknej Samaipacie, które oferują tymczasowe prace w restauracji, na farmie czy w ogrodzie, w zamian za zakwaterowanie i wyżywienie. Mozna wiec zrobić sobie przerwę w podroży, popracować, poobcowac z natura i pogawędzić z tubylcami, podszkalajac język za darmo! Zajrzyj również na workaway.info, aby znaleźć więcej ofert.

Jak już wspomniałam, dla mnie szkoły językowe i prywatne lekcje były poza zasięgiem. Jako nauczycielka języka angielskiego w jednym z instytutów zarabiałam raptem 25 bs. na godzinę, nie mogłam wiec pozwolić sobie na dwukrotnie droższe lekcje hiszpańskiego! Zaczęłam wiec przeglądać

  • kursy on-line i w końcu natknęłam się na ‘Lexikeet, który opracowuje plan zajęć dostosowany do potrzeb i zainteresowań raczej młodego studenta, a istota programu jest ‘repetitio‘ – systematyczna nauka, zaczynająca się od 15 minut dziennie. Ćwiczyć język możesz wszędzie – na przerwie w szkole, na spacerze w parku, w kawiarni lub… w domu. Wszystko czego potrzebujesz to internet i narzędzie – laptop czy smartfon. Pamiętaj:

    ‘repetitio est mater studiorum!’ 

    Niestety, kurs ten jest dostępny tylko w języku angielskim. Jeżeli wiec chcesz dowiedzieć się więcej na jego temat, zapraszam do kontynuowania angielskiej wersji bloga dostępnej poniżej.

Kurs, który mogę śmiało polecić bardziej dorosłym studentom to LANGMaster, mający w swojej ofercie trzy poziomy zaawansowania. Ważne: dostępny jest również w wersji polskiej! Bardzo podoba mi się rozplanowanie tego kursu – po odrobieniu ćwiczeń, zawsze wracamy do klarownego ‘spisu treści’ (choć niestety bez ‘treści’;). Aby wrócić do nauki, musimy tylko zalogować się w systemie, używając chociażby konta facebookowego i możemy kontynuować lub wrócić do materiału, który chcemy powtórzyć. Program LANGMaster oferuje również płatną opcje, która rozszerzona jest o wyjaśnienie zagadnień gramatycznych oraz inne materiały pomocnicze. Co prawda, można się bez niej obejść, ale myślę, ze opcja ta skraca czas, marnowany inaczej na samodzielne wyszukiwanie informacji.

Ja właśnie zaczęłam poziom średnio zaawansowany (choć pewnie powinnam kończyć zaawansowany:) i muszę przyznać, ze trochę lepiej rozumiem już te wszystkie czasy! Niestety, nie jestem przykładną studentka i robię za duże przerwy pomiędzy lekcjami a poza tym, nie używam hiszpańskich znaków, czasem kończąc zadania z zerowa punktacja… Ale nie ma to znaczenia dla przebiegu kursu – można go spokojnie kontynuować, zwracając baczniejsza uwagę na wymowę, konstrukcje gramatyczne czy słownictwo, niż przejmować się ‘kreskami’:)

I w końcu, kurs on-line, który odkryłam niedawno poszukując informacji gramatycznych: Study Spanish. Kurs ten jest tylko po angielsku, ale informacje w nim zawarte są bardzo przystępne. Posiada również sporo ćwiczeń. Ja na razie zaglądam do niego od czasu do czasu, aby zasięgnąć konsultacji, ale w planach mam przerobienie go od deski do deski, w ramach powtórki z rozrywki:)

Study Spanish działa na podobnej zasadzie jak LANGMaster, czyli posiada darmowy kontent (dostępny po registracji) oraz płatny, bardziej rozszerzony. Wybór należy do ciebie.

Vamos a estudiar español, chicos?  ¡Vámonos!

***

When I came to Bolivia two years ago, I could speak some Italian, but my Spanish was non existent. I knew from my experience that the best way to learn new language is to live in the country where the specific language is spoken. Needless to say, I could not communicate with my new family, friends and random people for the first two months, until I started my private classes. And to be honest, it took me another 2 months of everyday classes to start speaking! Yeap, I am not a polyglot and I need a lot of time, practise and courage to make a move:)

Soon I moved to another city and wasn’t able to pay for a Spanish classes anymore, so I was left with my books, trying to be my own teacher. And it was hard! I could communicate using ‘broken’ Spanish with the shop keepers and street vendors, I could even speak with my English students, pay the bills in a bank and get around the city by myself, practice ‘the story of my life’ thousands of times with taxi drivers, who always ask: ‘where do you come from?’ and ‘what do you do here?’. But, let’s be honest, I needed to improve my Spanish and the only way I could achieve this was to start some systematic and structured Spanish classes.

There are many options to learn Spanish in Bolivia, which as many say, is one of the best countries besides Spain of course, to do so. Why? Apparently, Bolivians still use quite traditional kind of castellano, as opposed to Argentinians or even Chileans. Is it true? Well, I am sure many people would argue, but I like the sound of Bolivian Spanish the most. Of course, Bolivia is a diverse country and the accent vary from city to city, as well as some vocabulary, depending on Aymara, Quechua or Guarani influence. But hey! You need to start somewhere!

  •  You can find language schools in every bigger Bolivian city. The best place seems to be everybody’s favourite Sucre (eg. Sucre School of Spanish), where you can enroll with the school, staying with Bolivian family and discovering the beautiful architecture and tradition of this historic capital city. But similar offers are available in La Paz, Cochabamba and even tropical Santa Cruz de la Sierra. Prices vary from 250 to 500 $ per month.
  • If you don’t have much time but would like to grasp a bit of the language before going further into South American continent – you can learn Spanish while travelling, taking private classes offered by schools and some hostels (eg. Hostel Jodanga in Santa Cruz). Hourly rate starts from 7$, but sometimes you can make better deal, finding less experienced tutor or taking group classes.
  • You can also volunteer to help local communities or endangered animals (like in Inti Wara Yassi), but  most of the non-profit organisations in Bolivia require good command of Spanish and … substantial financial donation in order to take part in their volunteering projects .
  • However, in some places like beautiful Samaipata, you could do farming and gardening or work in restaurant (check out Hostel Andorina or visit workaway.info site for more), that would cover your living expenses and allow you to grasp or practice your Spanish with local people for free!

As I said at the beginning, for me language schools and private classes were out of reach. As an English teacher, I was earning as little as 25 bs. per hour, so I couldn’t spend double that on classes. That’s when I started to look at

  • online Spanish courses and came acrossLexikeet.

I’ve started with Basic Spanish and I found it way too simple (well, in the end I’ve been studying Spanish for a while now!), but aside from reading, listening and speaking drills, that program consist of, I found supplementary games like ‘Lexis’s Verb Munch’ – verbs review game, which is great tool to review all I’ve learned before. In fact, the program remembers my mistakes and makes me repeat the exercise as long as I get everything right! Yay, I even learnt the ‘vosotros‘ form of the verb that is not in use in Bolivia, but will be useful if I go to Spain:)

The graphics of Lexikeet are clear, simple and not distracting, however a bit infantile, which on the other hand makes it a great learning tool for younger students, who would love the site’s ikons – birds, interacting with the learner during the class.

LexikeetSpanish_VerbMunchWhat I like the most about Lexikeet is the fact that it motivates me to study every day, to ensure that I retain what I’ve learnt. If I’ve chose 30 min., it will show me the time I have left to complete my schedule and it will count only the time used on actual learning, so if I make a coffee break, the lesson will pause with me! Program will also send me reminder on my e-mail if I miss the class or show me my progress review – just like a real teacher would!

I would encourage to try Lexikeet to anybody who would like to start learning Spanish, especially children. You could try Lexikeet by signing up for a free trial before upgrading to pay option. And remember:

 repetitio est mater studiorum!

A Spanish on-line course, which I can recommend to more adult students is: LANGMaster, that offers three levels of learning. I really like how it’s arranged – after finishing exercises, you always come back to clear ‘table of contents’ (though unfortunately without a ‘content’;). To go back to the study, you only need to log in to the system, for example, using the Facebook account, and you can continue with the program or repeat some content. LANGMaster has also a pay option, which offers an extended explanation of grammar rules and extra materials. You can do without it, but I think that this option reduces the time otherwise wasted in searching for the information.
I’ve just started an intermediate level (though I should rather be ending the advanced:) and I have to admit, with each class I understand a little better all these tenses! Unfortunately, I am not an exemplary student and sometimes I am having too big gaps between lessons and also, I do not use Spanish characters, therefore sometimes ending tasks with zero points … But it doesn’t matter for my progress – I can continue the course, paying more careful attention to pronunciation, grammatical structures and vocabulary, rather than to worry about all these ‘dashes’​​:)

And finally, an on-line course, which I have discovered recently seeking grammar information: Study Spanish.  It contains very clear info and also has a lot of exercises. I look into it from time to time for ‘consultation’, but I plan to redoit it in a future for a extra practice. Study Spanish works in a similar way that LANGMaster, having a free content (available after registration) as well as payed one, much more extended ‘. The choice is yours.

Vamos a estudiar español, chicos?  ¡Vámonos!