Sucre – Today Me, Tomorrow You *** Dzisiaj ja, jutro ty

Dokąd teraz?

Przeglądając mapę przy pysznym śniadaniu, postanawiam odwiedzić pobliskie Muzeum Etnograficzne, przy Calle Espana. Już wcześniej zwiedzałam te okolice, ale jakoś przegapiłam znak. Poza tym, w pobliżu znajduje się piękny kościół, któremu chciałam zrobić kilka zdjęć.

Muzeum okazało się ‘butikowe’ (ale za to bezpłatne) – zaledwie dwie sale pogrążone w ciemności, a wśród ekspozycji kilkadziesiąt tradycyjnych masek (używanych przede wszystkim w tańcach), z różnych regionów Boliwii. Jedne pięknie podświetlone, inne nie. Niestety nie można było robić zdjęć, wiec nie mogę podzielić się wrażeniami estetycznymi, a jedynie odwołać się do wpisu z Urkupiñy, w którym zamieściłam zdjęcia z parady tanecznej.

Where to next?

While reviewing a map and eating breakfast, I decided to visit the nearby Ethnographic Museum, on Calle Espana. I have seen the area earlier, but somehow I missed it. Besides, museum is located near to the beautiful church, so I had another opportunity for some pictures.

Museum turned out to be a ’boutique’ one (but at least it was free of charge) – just two dark rooms with many traditional masks (used in dances) from different regions of Bolivia. Some beautifully lit, some not. Unfortunately, it’s prohibitet to photograph there, so I can’t share my aesthetic thrill, but only send you to my post of Urkupiña, in which I posted pictures from the parade.

Oglądanie różnobarwnych masek o fantazyjnych formach z bliska, to zupełnie inne doświadczenie oraz lekcja w pigułce o geografii i tradycjach, a także różnicach tego ‘wielonarodowego’ kraju: ogromne, kolorowe, plastikowo – szklane maski z Diablady i Los Tobas, jak i zupełne inne w swym charakterze maski z Tarijy (południowy kraniec Boliwii) – drewniane, bardziej przypominające Afrykańskie. Są również maski zrobione z tkanin (przypominające pacynki) oraz z … czaszek zwierząt.

Watching these multicolored masks with fancy forms from up close, it’s a completely different experience and a great lesson of geography and bolivian traditions, so varied in this ‘multinational’ country. I’ve seen huge, colorful, plastic and – glass made masks of Los Tobas and Diablada dancers and completely different in character mask from Tarija (Southern Bolivia) – wooden, that reminded me African ones. There were also masks made of fabric (resembling puppets) and of animal … sculls.

Wychodząc z muzeum, skręciłam w lewo i odwiedziłam (kolejny raz) jedyny kościół, który wydaje się być zawsze otwarty -‘San Francisco’ z polowy XVI w. Od razu zwróciłam uwagę na  portrety olejne (zapewne) patronów świątyni w przedsionku, zaraz potem na ogromny pozłacany barokowy ołtarz główny i przepiękne złocone kasetonowe sklepienie.

After I left the museum, I went to visit (once again) the only church that seemed to be always open – ‘San Francisco’ from the mid-sixteenth century. I immediately turned my attention to oil portraits of the temple patronsin the vestibule and  soon after that I was starying at the huge gold-plated Baroque high altar.

Kościół franciszkański usytuowany jest pomiędzy ‘Plaza Juan Frias’ – odgrodzonej od ruchliwej ulicy pobielanymi arkadami, a ‘Museo Historico Militar’ – na którego dziedzińcu można zobaczyć starodawne armaty jak i model małego samolotu, a także….targi książek. Nawet nie próbowałam szukać wejścia do środka, ponieważ nie interesują mnie za bardzo militaria.

W okolicy bazaru przy Calle Ravelo znajduje się kilka malutkich sklepów z pamiątkami, w których spróbowałam wykorzystać swoje nowo nabyte umiejętności w targowaniu. I co? Udało się całkiem niezłe, niezbyt dobrze wyszłam tylko na plecionym pasku, za który zapłaciłam 28 bs. (zeszłam z 40bs.) – by chwile później kupić całkiem podobny, a nawet lepszy za 20bs.! (tym razem powiedziałam, ze mam tylko 20  w kieszeni i ani ‘centavo‘ więcej:) Swoja droga, piękne są te ręcznie plecione paski, ale jeszcze nie doszłam do tego, jak się je powinno nosić, ponieważ ich końcówki są trochę niekonwencjonalne.

Franciscan Church is located between ‘Plaza Juan Frias’ – separated from the busy street by white arches and ‘Museo Historico Militar’, with the old cannons and a small model aircraft on its courtyard, as well as book fair. I wasn’t even trying to get inside as I am not interested in military.

Beside the local bazaar on Calle Ravelo you can find several tiny souvenir shops ad stands, where I tried to use my newly acquired skills of bargaining. And? It worked pretty well, I just wasn’t entairly happy with the braided belt, for which I gave 28 bs. (first price was 40bs.) when a moment later I bought quite similar one for 20bs.! (this time I said that I only have 20 in my pocket and not a “centavo” more :) By the way, these are beautiful hand-woven belts, but I still can’t figure out how they should be worn as they have very unconventional ends.

Niedaleko znajduje się uroczy barokowy kościołek ‘San Miguel’, schowany w cieniu wielkiej żeliwnej (i oczywiście zamkniętej) bramy. Co mnie w nim urzekło? – Cudownie naiwnie prymitywne płaskorzeźby zdobiące elewacje. Gołym okiem widać tutaj owcy metysaż form sztuki narzuconej przez konkwistadorów i sztuki pierwotnej, Inkaskiej. Naprawdę urocze:)

Nearby I saw a charming baroque church of ‘San Miguel‘, tucked away from the street in the shadow of a tall iron gate (of course closed). What was so caprivating in it? – wonderfully naive primitive reliefs on the facade. With the naked eye can be seen here mix of forms imposed by the conquistadors and ancient Inca art. Really cute :)

Na leniwe popołudnie warto jest wybrać się do Parku ‘Simon Bolivar’ – ulubionego  miejsca zakochanych par, dzieciaków wspinających się na miniaturę wieży Eiffla (która wcale nie przypomina oryginału) i studentów praktykujących tance tradycyjne. Park zapełnia się muzyka szczególnie po zmroku, a po drodze można podziwiać wspaniale oświetlone neoklasyczne budowle ‘Gran Teatro Mariscal’ i ‘Corte Supremo’ (sadu), a także ‘kościelna’ fasadę Szpitala Sw. Barbary.

On a lazy afternoon, it is worthwhile to walk to the ‘Simon Bolivar Park’ – favorite place of couples, kids climbing on the miniature Eiffel Tower (which does not resemble the original) and students practicing traditional dances. Park fills up with the music especially after dark, when the neoclassical buildings of ‘Teatro Gran Mariscal ‘and’ Corte Suprema “, as well as ‘ecclesial ‘façade of St. Barbara Hospital are beautifully lit. 

Podobno niedaleko można zwiedzić nieczynna stacje kolejowa ze starymi pociągami, ale gdy przeczytałam, ze grasują tam bezpańskie psy, postanowiłam ominąć te atrakcje.

Apparently, it is aso possibile to visit an old railway station nearby, but as I read something about strain dogs there, I decided to bypass this attraction.

Wracając ze zwiedzania atrakcji turystycznych miasta, spacerowałam po rynku starając się zabić troszkę czasu, który mi pozostał do obiadu ze znajomymi. Przechodząc obok jakiegoś urzędu, postanowiłam wejść do środka i zapytać, czy mogę pozwiedzać i zrobić zdjęcie ogromnego witraża, który przyciągnął moja uwagę. Ku mojemu zdziwieniu, pan strażnik nie miał nic przeciwko, a nawet więcej – zaprowadził mnie na górę, skąd mogłam sfotografować wieżę jakiegoś kościoła!

Returning from visiting tourist attractions, I was walking through the market place, trying to kill a little time, which I I had left to the lunch with friends. Passing next to some office, I decided to enter its gate and ask if I can get a quick peak and take some pictures of a huge stained-glass window, which attracted my attention. To my surprise, Mr. Guard had nothing against it, and even more – he took me upstairs, where I could take a picture of some tower!

Przyznam, że byłam z siebie bardzo zadowolona, nie tylko z uwagi na to, że udało mi się zwiedzić miejsce, którego nie było na mapie, ale dlatego, ze potrafiłam bez większych problemów poprowadzić konwersacje po hiszpańsku! Tak – po 2 miesiącach intensywnej nauki mogę posługiwać się nowym językiem – co prawda pokaleczonym, ale najważniejsze, ze się dogadam:)

Tak przy okazji zauważyłam niestety, ze wraz ze wzrostem znajomości hiszpańskiego, zanikły moje zdolności porozumiewania się po włosku, no ale cóż – coś za coś….

I must admit that I was very pleased with myself, not only due to the fact that I managed to visit this place, which was not on the map, but because I could without major problems lead the conversation in Spanish! Yes – after 2 months of intensive studies I am able to use the new language – quite broken, but most importantly, understandable :)

Unfortunately I’ve also noticed that with increasing knowledge of Spanish, my ability to communicate in Italian is disappearing, but well – something for something…

Idąc za ciosem, weszłam w kolejna bramę, by tym razem znaleźć się na przestronnym oszklonym dziedzińcu, z błyszczącą posadzka przypominającą tafle wody. Po chwili zbliżył się do mnie pan, pytając w czym może mi pomoc. Zapytałam wiec, co to za miejsce i czy mogę popstrykać trochę zdjęć, po czym dowiedziałam się, ze kiedyś w budynku mieścił się bank, a obecnie należy on do uniwersytetu. Po opowiedzeniu miłemu panu skróconej wersji mojego życiorysu, dostałam wolna rękę na sfotografowanie obiektu:) Piękne to miejsce, nieprawda?

Following up, I decided to enter another gate, to find myself this time in the spacious glass-enclosed courtyard, with a glossy floor, resembling water pool. After a while some man came up to me, asking what he can help me with. So, I asked, what is this place and if I can take some pictures. I found out that the building once housed a bank, and now it belongs to the university and after telling him a short version of my resume, I got a free hand to photograph the object :)

Po chwili stałam zaś w bramie budynku rządowego, z którego zostałam odprawiona z kwitkiem dzień wcześniej, pytając o zgodę na krótkie zwiedzanie. Magiczny musiał być to dzień (bądź mój łamany hiszpański tym razem brzmiał bardziej przekonywująco), bowiem pan strażnik powiedział, ze tak! Mogłam wiec wejść do środka, na dziedziniec i porobić zdjęcia. Na zakończenie dowiedziałam się, ze w przeciągu kilku tygodni dostępny będzie dla zwiedzających dach budynku, z którego będzie można podziwiać panoramę miasta. Będę o tym pamiętać przy następnej wizycie:)

After a while I stood in the gate of a government building, to which I was denied an access the day before, asking for permission to enter. It had to be magical day (or my broken Spanish this time sounded more convincing), because the guard said – yes! So I could enter the mansion and its courtyard to take pictures. Leaving, I found out that within a few weeks the building’s roof will be available for visitors, from where they would be able to admire the panorama of the city. I will remember that for my next visit :)

Innym razem, spacerując po bocznych uliczkach Sucre, weszłam w bramę budynku, który okazał się być Wydziałem Prawa – i oto przede mną widniał niemal zupełnie pusty i ogromny dziedziniec – miejsce nie tylko piękne, ale przede wszystkim zupełnie odcięte od gwaru miasta.

Another time, walking around the side streets of Sucre, I entered the gate of the building, which turned out to be the Faculty of Law – and here in front of me was almost completely empty and huge courtyard – a place not only beautiful, but also cut off from the bustle of city life.

Na trochę dłuższy spacer wybraliśmy się na najstarszy w Boliwii cmentarz, na którym spoczywają zarówno prezydenci, piękni i bogaci jak i zwykli mieszkańcy Sucre. Za drobna oplata (nie pamiętam ile, ale nie było to dużo) można znaleźć przewodnika (wystarczy popytać okolicznych dzieci, a zaraz kogoś przyprowadza), który opowie o najbardziej ‘wartościowych’ nagrobkach i osobistościach pod nimi spoczywającymi.

For a little longer walk you can go to the oldest Cemetery in Bolivia, with graves of presidents, beatifull and rich as well as an ordinary residents of Sucre. For a small fee (I do not remember how much, but it wasn’t much) you can find a guide (just ask around some local children and they will bring you someone), who will talk about the most ‘valuable’ graves and the people under them. 

Prawdę mówiąc, miejsce to niewiele rożni się od cmentarza publicznego w Cochabambie – cmentarz jest tylko trochę mniejszy i może bardziej zadbany (choć nawet pomniki prezydentów smucą suchymi kwiatami), ale zauważyłam, ze z powodu braku miejsca budynki również tu idą w gorę.

In fact, the place isn’t much different from a public cemetery in Cochabamba – is’s just a little smaller and maybe better kept (although even presidential monuments were covered with dry flowers), but I also noted that due to lack of space, new buildings are going up here too.

Brama cmentarna żegna nas (czy wita, jak kto woli)  dającym wiele do myślenia napisem:  ’Dzisiaj ja, jutro ty’.

A więc do jutra!

Cemetery in Sucre says goodbye (or welcome, if you prefer) with somehow unoptimistic (but how true!) words on its gate: “Today me, tomorrow you’.

So, see you tomorrow!