Christmas In The Shadow of The Apocalypse *** Swieta w cieniu apokalipsy

Zasada ‘co masz zrobic jutro, zrob dzis’ bardzo dobrze pasuje do nastrojow apokaliptycznych dotyczacych konca kalendarza Majow. To juz jutro –  21.12.12!

Tak wiec dzis skladam Wam zyczenia Wesolych Swiat Bozego Narodzenia oraz Szczesliwego Nowego Roku 2013 (jezeli go dozyjemy:)!

A oto perfekcyjna kartka swiateczna w sam raz na koniec swiata – ‘Madre India’ z Santa Cruz de la Sierra w Boliwii:)

 ***

As they say: ‘Don’t Leave for Tomorrow What You Can Do Today’ – this makes sense before famous 21.12.12 ! So here it is, apocalyptic Christmas card – from me to  YOU:)

Wesolych Swiat

‘Madre India’, Santa Cruz de la Sierra, Bolivia

Around Sucre: Parco Creatico & Glorietta *** Dinozaury i para książęca

Ostatniego dnia miałam szczęście wybrać się na wycieczkę, zorganizowana na zakończenie konferencji lingwistycznej, przez studentów uniwersytetu w Sucre, która zaoszczędziła mi dużo czasu i pieniędzy (płaciłam wstępy dla miejscowych, nie dla gringos), ale także dala możliwość spędzenia czasu w gronie przyjaciół. Chociaż jak się później okazało – mój zapal do robienia zdjęć wyalienował mnie z grupy przez większość czasu.

Najpierw udaliśmy się do ‘Glorietty‘ –  położonego za miastem zamku, będącego spadkiem po czasach wielkiego bogactwa i świetności miasta ery republikańskiej. Dziś budowla ta mieści się w obrębie szkoły kadetów, ale dostęp do niej jest dosyć swobodny.

On the last day, I was lucky to take a trip organized by the students of the University of Sucre, which saved me a lot of time and money (I paid admission for locals, not for gringos), but also the opportunity to spend time with friends. However, as it turned out – my enthusiasm for taking pictures alienated me from a group for most of the time.

First, we went to ‘Glorietta’ – a castle located outside the city that is a legacy of the great wealth of Republican era. Today this building is located within the cadet school, but access to it is quite easy.

Pamiętacie ‘ Palacio Portales’ w Cochabambie? Otóż, Trip Advisor pisze o nim, jako ‘bezgustnym polaczeniu stylów architektonicznych’. Nie zgadzam się zupełnie z tą opinią, myślę także, ze autorzy tego komentarza nie widzieli ‘Glorietty’ – która jest najdziwniejsza budowla, jaka przyszło mi kiedykolwiek zwiedzać. Meskla gotyku, renesansu, baroku, klasycyzmu i elementów architektury arabskiej w ogromnej skali. Jedna cześć budynku przypomniała mi nawet koszary w Kwidzynie – na szczęście owe nie posiadają dodatku w postaci minaretu, górującego nad całością założenia.

Do you remember ‘Palacio Portales’ in Cochabamba? Well, Trip Advisor writes about it as ‘kitschy’ combination of architectural styles”. I totally disagree with this opinion. I also think, that the authors have not seen ‘Castillo Glorietta’ – which is the strangest building that I’ve ever seen. Blend of Gothic, Renaissance, Baroque, Classical and Arabic architecture in a large scale. One part of the building reminded me even of barracks in Kwidzyn – fortunately these do not possess the additions the form of a minaret…

Tak pastwię się nad gustem dawnych właścicieli, a musze wspomnieć, ze ich historia jest dosyć ciekawa. Małżeństwo Francisca Argandoña i Clotildy Urioste, które wzbogaciło się na kopalni srebra, założyło własny bank oraz przejechało niemal cala Europe (Francisco został nawet ambasadorem Boliwii we Francji), spotykając się z wybitnościami ówczesnego świata i przenosząc Oświecone idee na grunt boliwijski. Jedno trzeba im przyznać – wycieczka do ich posiadłości, to jak przekrojowa lekcja z zakresu historii architektury i historii stosunków politycznych XIX wieku.

Ciekawostką jest to, ze Francisco i Clotilda zostali uznani oficjalną bullą papieską za jedyną parę książęca w historii Boliwii. Ponieważ nie mieli własnych dzieci – utworzyli w pobliżu zamku sierociniec opiekujący się ponad setką dzieci. Na pamiątkę ich dobrego serca, możemy oglądać dziś pomnik, postawiony tuz przed głównym wejściem do zamku (ciekawe, ze jest na nim przedstawiony jedynie Francisco).

Ok, I might laugh at the taste of the former owners but I have to mention that their story is quite interesting. Marriage of Francisco Argandoña and Clotilda Urioste, became rich thanks to the silver mines; they set up their own bank, travel across Europe (Francisco was the ambassador of Bolivia in France), met the contemporary celebrities and brought back the enlightened ideas to Bolivians. There are some positives in this place – one trip to the castle is like a cross-sectional lesson of the art, architecture and history of political relations in the XIX century.

It’s also interesting that Francisco and Clotilda were considered by an official papal bulla the only royalty in the history of Bolivia. Also, because they didn’t have their own children – they built near the castle an orphanage, taking care for over 100 children. In memory of their good hearts, the statue was erected just before the main entrance to the castle (interestingly it depicts only Francisco).

Przyznaję jednak, ze ta eklektyczna budowla zaskakuje swoim niezwykle ‘fotogenicznym’ wnętrzem – które zaspokoiłoby kilkadziesiąt sesji fotograficznych, szczególnie w klimacie ‘couture’.

I must say that this eclectic building has very surprisingly ‘photogenic’ interior – which would satisfy tens of fashion photo shoots, especially in an atmosphere of ‘couture’.

*

Po drugiej stronie miasta ulokowana jest zas fabryka cementu. /On the other side of the city, the cement factory is located.

Nie byłoby w tym jednak nic ciekawego, gdyby nie fakt, ze odnaleziono na jej terenie ślady dinozaurów, które dziś można oglądać w specjalnie na te okazje wybudowanym ‘Parco Creatico’. Wspaniale miejsce dla dzieci, które mogą do woli dotykać ‘żywych rozmiarów’ figury wielkich jaszczurów. Same ślady, widoczne na pionowej ścianie jedynie przez lunetę (lub dobry zoom:) nie robią wielkiego wrażenia, chyba ze jest się paleontologiem. Mnie bardziej podobał się szkielet dinozaura, wystawiony w jednej z sal muzeum.  Najbardziej oblężony był zaś sklepik z pamiątkami, w którym również ja zakupiłam pocztówki.

There would be nothing interesting, if not for the fact that in this place were found footsteps of dinosaurs, which today can be viewed in a specially built for the occasion, ‘Parco Creatico’. This is a great place for kids, who can touch ‘life size’ figures of those gigantic lizards. Foot marks, visible on the vertical wall only through a telescope (or with a good zoom :) are not very impressive unless you are a paleontologist. I liked more skeleton, exhibited in one of the rooms. The most crowded place in a museum was a souvenir shop, where I bought some postcards myself.

I to by było na tyle z Sucre – miasta o wielkiej historii i wspanialej architekturze, niezwykłym rękodziele, przemiłych strażników, zamkniętych kościołów, przepiękniej w swej brzydocie Glorietty i dinozaurów. Jest to jedno z tych miejsc, do których chce się wracać – w końcu jest tam tyle jeszcze do zobaczenia – bliżej i dalej!

And that’s all from Sucre – a city of great history and wonderful architecture, unusual handicrafts, nice guards, closed churches, beautiful in its ugliness Glorietta and dinosaurs. This is one of those places to which I would like to come back – in the end, there is so much more to see – closer and farther!

 

Sucre

Sucre

Sucre – Today Me, Tomorrow You *** Dzisiaj ja, jutro ty

Dokąd teraz?

Przeglądając mapę przy pysznym śniadaniu, postanawiam odwiedzić pobliskie Muzeum Etnograficzne, przy Calle Espana. Już wcześniej zwiedzałam te okolice, ale jakoś przegapiłam znak. Poza tym, w pobliżu znajduje się piękny kościół, któremu chciałam zrobić kilka zdjęć.

Muzeum okazało się ‘butikowe’ (ale za to bezpłatne) – zaledwie dwie sale pogrążone w ciemności, a wśród ekspozycji kilkadziesiąt tradycyjnych masek (używanych przede wszystkim w tańcach), z różnych regionów Boliwii. Jedne pięknie podświetlone, inne nie. Niestety nie można było robić zdjęć, wiec nie mogę podzielić się wrażeniami estetycznymi, a jedynie odwołać się do wpisu z Urkupiñy, w którym zamieściłam zdjęcia z parady tanecznej.

Where to next?

While reviewing a map and eating breakfast, I decided to visit the nearby Ethnographic Museum, on Calle Espana. I have seen the area earlier, but somehow I missed it. Besides, museum is located near to the beautiful church, so I had another opportunity for some pictures.

Museum turned out to be a ’boutique’ one (but at least it was free of charge) – just two dark rooms with many traditional masks (used in dances) from different regions of Bolivia. Some beautifully lit, some not. Unfortunately, it’s prohibitet to photograph there, so I can’t share my aesthetic thrill, but only send you to my post of Urkupiña, in which I posted pictures from the parade.

Oglądanie różnobarwnych masek o fantazyjnych formach z bliska, to zupełnie inne doświadczenie oraz lekcja w pigułce o geografii i tradycjach, a także różnicach tego ‘wielonarodowego’ kraju: ogromne, kolorowe, plastikowo – szklane maski z Diablady i Los Tobas, jak i zupełne inne w swym charakterze maski z Tarijy (południowy kraniec Boliwii) – drewniane, bardziej przypominające Afrykańskie. Są również maski zrobione z tkanin (przypominające pacynki) oraz z … czaszek zwierząt.

Watching these multicolored masks with fancy forms from up close, it’s a completely different experience and a great lesson of geography and bolivian traditions, so varied in this ‘multinational’ country. I’ve seen huge, colorful, plastic and – glass made masks of Los Tobas and Diablada dancers and completely different in character mask from Tarija (Southern Bolivia) – wooden, that reminded me African ones. There were also masks made of fabric (resembling puppets) and of animal … sculls.

Wychodząc z muzeum, skręciłam w lewo i odwiedziłam (kolejny raz) jedyny kościół, który wydaje się być zawsze otwarty -‘San Francisco’ z polowy XVI w. Od razu zwróciłam uwagę na  portrety olejne (zapewne) patronów świątyni w przedsionku, zaraz potem na ogromny pozłacany barokowy ołtarz główny i przepiękne złocone kasetonowe sklepienie.

After I left the museum, I went to visit (once again) the only church that seemed to be always open – ‘San Francisco’ from the mid-sixteenth century. I immediately turned my attention to oil portraits of the temple patronsin the vestibule and  soon after that I was starying at the huge gold-plated Baroque high altar.

Kościół franciszkański usytuowany jest pomiędzy ‘Plaza Juan Frias’ – odgrodzonej od ruchliwej ulicy pobielanymi arkadami, a ‘Museo Historico Militar’ – na którego dziedzińcu można zobaczyć starodawne armaty jak i model małego samolotu, a także….targi książek. Nawet nie próbowałam szukać wejścia do środka, ponieważ nie interesują mnie za bardzo militaria.

W okolicy bazaru przy Calle Ravelo znajduje się kilka malutkich sklepów z pamiątkami, w których spróbowałam wykorzystać swoje nowo nabyte umiejętności w targowaniu. I co? Udało się całkiem niezłe, niezbyt dobrze wyszłam tylko na plecionym pasku, za który zapłaciłam 28 bs. (zeszłam z 40bs.) – by chwile później kupić całkiem podobny, a nawet lepszy za 20bs.! (tym razem powiedziałam, ze mam tylko 20  w kieszeni i ani ‘centavo‘ więcej:) Swoja droga, piękne są te ręcznie plecione paski, ale jeszcze nie doszłam do tego, jak się je powinno nosić, ponieważ ich końcówki są trochę niekonwencjonalne.

Franciscan Church is located between ‘Plaza Juan Frias’ – separated from the busy street by white arches and ‘Museo Historico Militar’, with the old cannons and a small model aircraft on its courtyard, as well as book fair. I wasn’t even trying to get inside as I am not interested in military.

Beside the local bazaar on Calle Ravelo you can find several tiny souvenir shops ad stands, where I tried to use my newly acquired skills of bargaining. And? It worked pretty well, I just wasn’t entairly happy with the braided belt, for which I gave 28 bs. (first price was 40bs.) when a moment later I bought quite similar one for 20bs.! (this time I said that I only have 20 in my pocket and not a “centavo” more :) By the way, these are beautiful hand-woven belts, but I still can’t figure out how they should be worn as they have very unconventional ends.

Niedaleko znajduje się uroczy barokowy kościołek ‘San Miguel’, schowany w cieniu wielkiej żeliwnej (i oczywiście zamkniętej) bramy. Co mnie w nim urzekło? – Cudownie naiwnie prymitywne płaskorzeźby zdobiące elewacje. Gołym okiem widać tutaj owcy metysaż form sztuki narzuconej przez konkwistadorów i sztuki pierwotnej, Inkaskiej. Naprawdę urocze:)

Nearby I saw a charming baroque church of ‘San Miguel‘, tucked away from the street in the shadow of a tall iron gate (of course closed). What was so caprivating in it? – wonderfully naive primitive reliefs on the facade. With the naked eye can be seen here mix of forms imposed by the conquistadors and ancient Inca art. Really cute :)

Na leniwe popołudnie warto jest wybrać się do Parku ‘Simon Bolivar’ – ulubionego  miejsca zakochanych par, dzieciaków wspinających się na miniaturę wieży Eiffla (która wcale nie przypomina oryginału) i studentów praktykujących tance tradycyjne. Park zapełnia się muzyka szczególnie po zmroku, a po drodze można podziwiać wspaniale oświetlone neoklasyczne budowle ‘Gran Teatro Mariscal’ i ‘Corte Supremo’ (sadu), a także ‘kościelna’ fasadę Szpitala Sw. Barbary.

On a lazy afternoon, it is worthwhile to walk to the ‘Simon Bolivar Park’ – favorite place of couples, kids climbing on the miniature Eiffel Tower (which does not resemble the original) and students practicing traditional dances. Park fills up with the music especially after dark, when the neoclassical buildings of ‘Teatro Gran Mariscal ‘and’ Corte Suprema “, as well as ‘ecclesial ‘façade of St. Barbara Hospital are beautifully lit. 

Podobno niedaleko można zwiedzić nieczynna stacje kolejowa ze starymi pociągami, ale gdy przeczytałam, ze grasują tam bezpańskie psy, postanowiłam ominąć te atrakcje.

Apparently, it is aso possibile to visit an old railway station nearby, but as I read something about strain dogs there, I decided to bypass this attraction.

Wracając ze zwiedzania atrakcji turystycznych miasta, spacerowałam po rynku starając się zabić troszkę czasu, który mi pozostał do obiadu ze znajomymi. Przechodząc obok jakiegoś urzędu, postanowiłam wejść do środka i zapytać, czy mogę pozwiedzać i zrobić zdjęcie ogromnego witraża, który przyciągnął moja uwagę. Ku mojemu zdziwieniu, pan strażnik nie miał nic przeciwko, a nawet więcej – zaprowadził mnie na górę, skąd mogłam sfotografować wieżę jakiegoś kościoła!

Returning from visiting tourist attractions, I was walking through the market place, trying to kill a little time, which I I had left to the lunch with friends. Passing next to some office, I decided to enter its gate and ask if I can get a quick peak and take some pictures of a huge stained-glass window, which attracted my attention. To my surprise, Mr. Guard had nothing against it, and even more – he took me upstairs, where I could take a picture of some tower!

Przyznam, że byłam z siebie bardzo zadowolona, nie tylko z uwagi na to, że udało mi się zwiedzić miejsce, którego nie było na mapie, ale dlatego, ze potrafiłam bez większych problemów poprowadzić konwersacje po hiszpańsku! Tak – po 2 miesiącach intensywnej nauki mogę posługiwać się nowym językiem – co prawda pokaleczonym, ale najważniejsze, ze się dogadam:)

Tak przy okazji zauważyłam niestety, ze wraz ze wzrostem znajomości hiszpańskiego, zanikły moje zdolności porozumiewania się po włosku, no ale cóż – coś za coś….

I must admit that I was very pleased with myself, not only due to the fact that I managed to visit this place, which was not on the map, but because I could without major problems lead the conversation in Spanish! Yes – after 2 months of intensive studies I am able to use the new language – quite broken, but most importantly, understandable :)

Unfortunately I’ve also noticed that with increasing knowledge of Spanish, my ability to communicate in Italian is disappearing, but well – something for something…

Idąc za ciosem, weszłam w kolejna bramę, by tym razem znaleźć się na przestronnym oszklonym dziedzińcu, z błyszczącą posadzka przypominającą tafle wody. Po chwili zbliżył się do mnie pan, pytając w czym może mi pomoc. Zapytałam wiec, co to za miejsce i czy mogę popstrykać trochę zdjęć, po czym dowiedziałam się, ze kiedyś w budynku mieścił się bank, a obecnie należy on do uniwersytetu. Po opowiedzeniu miłemu panu skróconej wersji mojego życiorysu, dostałam wolna rękę na sfotografowanie obiektu:) Piękne to miejsce, nieprawda?

Following up, I decided to enter another gate, to find myself this time in the spacious glass-enclosed courtyard, with a glossy floor, resembling water pool. After a while some man came up to me, asking what he can help me with. So, I asked, what is this place and if I can take some pictures. I found out that the building once housed a bank, and now it belongs to the university and after telling him a short version of my resume, I got a free hand to photograph the object :)

Po chwili stałam zaś w bramie budynku rządowego, z którego zostałam odprawiona z kwitkiem dzień wcześniej, pytając o zgodę na krótkie zwiedzanie. Magiczny musiał być to dzień (bądź mój łamany hiszpański tym razem brzmiał bardziej przekonywująco), bowiem pan strażnik powiedział, ze tak! Mogłam wiec wejść do środka, na dziedziniec i porobić zdjęcia. Na zakończenie dowiedziałam się, ze w przeciągu kilku tygodni dostępny będzie dla zwiedzających dach budynku, z którego będzie można podziwiać panoramę miasta. Będę o tym pamiętać przy następnej wizycie:)

After a while I stood in the gate of a government building, to which I was denied an access the day before, asking for permission to enter. It had to be magical day (or my broken Spanish this time sounded more convincing), because the guard said – yes! So I could enter the mansion and its courtyard to take pictures. Leaving, I found out that within a few weeks the building’s roof will be available for visitors, from where they would be able to admire the panorama of the city. I will remember that for my next visit :)

Innym razem, spacerując po bocznych uliczkach Sucre, weszłam w bramę budynku, który okazał się być Wydziałem Prawa – i oto przede mną widniał niemal zupełnie pusty i ogromny dziedziniec – miejsce nie tylko piękne, ale przede wszystkim zupełnie odcięte od gwaru miasta.

Another time, walking around the side streets of Sucre, I entered the gate of the building, which turned out to be the Faculty of Law – and here in front of me was almost completely empty and huge courtyard – a place not only beautiful, but also cut off from the bustle of city life.

Na trochę dłuższy spacer wybraliśmy się na najstarszy w Boliwii cmentarz, na którym spoczywają zarówno prezydenci, piękni i bogaci jak i zwykli mieszkańcy Sucre. Za drobna oplata (nie pamiętam ile, ale nie było to dużo) można znaleźć przewodnika (wystarczy popytać okolicznych dzieci, a zaraz kogoś przyprowadza), który opowie o najbardziej ‘wartościowych’ nagrobkach i osobistościach pod nimi spoczywającymi.

For a little longer walk you can go to the oldest Cemetery in Bolivia, with graves of presidents, beatifull and rich as well as an ordinary residents of Sucre. For a small fee (I do not remember how much, but it wasn’t much) you can find a guide (just ask around some local children and they will bring you someone), who will talk about the most ‘valuable’ graves and the people under them. 

Prawdę mówiąc, miejsce to niewiele rożni się od cmentarza publicznego w Cochabambie – cmentarz jest tylko trochę mniejszy i może bardziej zadbany (choć nawet pomniki prezydentów smucą suchymi kwiatami), ale zauważyłam, ze z powodu braku miejsca budynki również tu idą w gorę.

In fact, the place isn’t much different from a public cemetery in Cochabamba – is’s just a little smaller and maybe better kept (although even presidential monuments were covered with dry flowers), but I also noted that due to lack of space, new buildings are going up here too.

Brama cmentarna żegna nas (czy wita, jak kto woli)  dającym wiele do myślenia napisem:  ’Dzisiaj ja, jutro ty’.

A więc do jutra!

Cemetery in Sucre says goodbye (or welcome, if you prefer) with somehow unoptimistic (but how true!) words on its gate: “Today me, tomorrow you’.

So, see you tomorrow!

Sucre – The City of Four Names *** Miasto o czterech nazwach

Sucre jest miastem na tyle ważnym w historii Ameryki Południowej, ze warto szerzej zapoznać się z jego historią, architekturą i innymi atrakcjami. A wiec zacznijmy od początku.

Last week I went together with the students of the University of San Simon of Cochabamba to Sucre – Bolivia’s capital. Before the journey I had read about the extraordinary charm of this historic city and beauty of its architecture. I must admit, I wasn’t disappointed – Sucre has it all: charming old town with a very well preserved colonial architecture, a pleasant temperate and dry climate throughout the year (although for someone from Central Europe this climate is rather hot;), interesting footprints of dinosaurs, waterfalls and mountains, crafts from the nearby Tarabuko (with one of the most beautiful fabrics in Bolivia) and … chocolate factory ‘Para Ti’.

Dzisiejsze Sucre zostało założone w roku 1538 pod nazwa Ciudad de la Plata de la Nueva Toledo’ czyli Srebrne Miasto Nowe Toledo. Wkrótce La Plata została stolica ‘Audiencia de Charkas’, która sprawowała piecze nad rozległym terenem Ameryki Południowej (dzisiejszy Paragwaj, Peru, Chile, Argentyna i Boliwia) – pod patronatem kolonialnego Wicekrólestwa Peru. Później przekształciła się w Wicekrólestwo ‘Rio de La Plata‘.

Sucre was founded in 1538 under the name “Ciudad de la Plata de la Nueva Toledo” or Silver City of New Toledo. Soon La Plata was the capital of‘Audiencia de Charkas’, which held custody over the sweeping area of ​​South America (present -day Paraguay, Peru, Chile, Argentina and Bolivia) – under the auspices of the colonial Viceroyalty of Peru. Later Sucre evolved into theViceroyalty’ Rio de La Plata “.

W 1609 w mieście powstało arcybiskupstwo a w 1624 – Uniwersytet Sw. Franciszka Ksawerego (drugi najstarszy w Ameryce Południowej). Do dziś Sucre jest duchową stolicą Boliwii, z ponad setką kościołów i licznymi konwentami oraz mekką studentów, także zagranicznych.

Kultura andaluzyjska, którą przynieśli konkwistadorzy, ma swoje odbicie w niezwykle bogatej architekturze prywatnej jak i kościelnej. Domy i urzędy zostały zbudowane wokół przestronnych dziedzińców (patio), oplecionych przepięknymi arkadami, zaś ich elewacje wyróżniają się licznymi balkonami (drewniane pochodzą z ery kolonialnej, metalowe z republikańskiej). Architektura kościelna jest mesklą renesansu (z elementami gotyku), baroku i neoklasycyzmu. W niektórych budowlach da się również zaobserwować tzw. metysaż, czyli wpływy rdzennej kultury indiańskiej (więcej na ten temat tutaj —> klik.)

In 1609 the archbishopric was founded and in 1624 – St. Francis Xavier University (the second oldest in South America). Until today, Sucre is the spiritual capital of Bolivia, with more than 100 churches and numerous convents.

Andalusian culture, brought by conquistadors, is reflected in a rich architecture, private and sacred. Private homes and offices were built around spacious courtyards (patios), braided with marvelous arcades, while the facades are characterized by a number of balconies (wooden are derived from the colonial era while the the metal ones from the republican). Church architecture is a mix of Renaissance (with elements of Gothic), Baroque and Neoclassicism. In some buildings can also be observed the so- called ‘mestizo’ style with the influences of the indigenous Indian culture.

Dzięki przyjemnemu klimatowi, Sucre stało się miejscem rezydowania właścicieli kopalni srebra w Potosi, które oddalone jest o 2 godziny (jazdy autobusem) – stad niezwykły rozwój tego miasta. (O Potosi pisałam wczesniej —> klik.)

Odzwierciedleniem nowobogackiego stylu życia jest zamek Glorietta – najdziwniejszy przykład historyzmu jaki przyszło mi oglądać, w życiu!

With its pleasant climate, Sucre became the residence of the owners of the silver mines in Potosi, which is just a 2 hours drive by bus – hence the development of this extraordinary city. (I wrote earlier about Potosi here ––> click.

A reflection of a newly rich lifestyle is best seen in a Castle of Glorietta – the strangest example of historic architecture that I’ve seen in my entire life!

W 1809 roku Sucre zapoczątkowało ruch wyzwoleńczy Boliwii (jak i całej Ameryki Południowej), by w roku 1826 stać się ‘prowizoryczną’ stolicą utworzonego ‘Alto Peru’, a 13 lat później – konstytucyjną stolicą Boliwii. Z upadkiem potęgi ekonomicznej w Potosi pod koniec XIX w. rząd Boliwii przeniósł się do La Paz i do dziś Boliwia posiada dwie stolice.

W roku 1991 Sucre zostało objęte patronatem UNESCO.

In 1809, Sucre started Bolivian liberation movement (as well as the whole of South America), in 1826 the city became a ‘provisional’ capital of newly created ‘Alto Peru’, and 13 years later – the constitutional capital of Bolivia. With the collapse of economic power of Potosi at the end of the nineteenth century, the government of Bolivia moved to La Paz and since that time Bolivia has two capitals.

In 1991 Sucre has became an UNESCO site.

4 nazwy Sucre to/ 4 names:

  • Charcas– pierwotna, przedkolonialna nazwa miasta/ the original, pre – colonial name of the city
  • La Plata– w czasach świetności kopalni srebra w pobliskim Potosi/ in times of splendor in the nearby silver mines of Potosi
  • Chuquisaca– imię nadane miastu w czasach walki o niepodległość/  name given to the city during the struggle for independence
  • Sucre– nazwa nadana miastu na sześć jednego z przywódców rewolucji – Antonio Jose de Sucre/ the name given to the city to commemorate one of the leaders of the revolution – Antonio Jose de Sucre. 

A ja dodam jeszcze jedną, która także jest powszechnie używana: ‘La Ciudad Blanca’, ponieważ większość budowli pomalowana jest na kolor biały. Nie polecam wiec zwiedzania miasta bez okularów przeciwsłonecznych i kremu z filtrem – grozi to ślepotą i poparzeniem. Polecam również zaopatrzenie się w sombrero (jego brak spowodował, ze chodziłam po mieście osłaniając twarz dłonią lub mapą albo szukając cienia, co nie było zbyt praktyczne).

And I will add another one, which is also widely used: ‘La Ciudad Blanca’, because most buildings are painted in white. That’s why I do not recommend visiting the city without sunglasses and sunscreen – it may cause blindness and burns. I recommend also sombrero (I walked around the city shielding my face with a hand or a map, searching for shade and it wasn’t too comfortable).

Swój tour zaczęłam od Plaza 25 de Mayo – głównego placu Sucre, który jest parkiem! Przyjemnie, prawda? Podobne skwery mają wszystkie miasta Boliwii.

I started my tour from the Plaza 25 de Mayo– Sucre’s main square, which is a park! Nice, isn’t’ it? Similar to Santa Cruz and Cochabamba.

Swoje pierwsze kroki skierowałam do Katedry Guadalupe – kojarzy Wam się z czymś ta nazwa? Oczywiście – z telenowelami meksykańskimi,  w których główne bohaterki wznosiły swe modły do Matki Boskiej z Guadalupe i właśnie w katedrze w Sucre znajduje się jeden z Jej wizerunków! Ponieważ miasto obchodziło święto maryjne, katedra była otwarta dla zwiedzających, a święty obraz w przebogatej sukience, wystawiony na pokaz.

Normalnie by go zobaczyć, trzeba zakupić bilet w muzeum katedralnym za 40 bs. bez możliwości robienia zdjęć. To najważniejsze muzeum w Boliwii mieści obiekty sztuki sakralnej i świeckiej. Przewodnik wspomina pinakotekę z malarstwem m.in. Van Dycka i Zurbarana, ale mnie poinformowano, ze znajduje się ona w innej części miasta, gdzie trzeba zakupić dodatkowy bilet (?). Cóż, było to jedne z niewielu miejsc, których nie odwiedziłam.

First I went to the Cathedral of Guadalupe – do you associate this name with something? Of course – with Mexican soap operas, in which the main characters always pray to Our Lady of Guadalupe, and the Cathedral of Sucre houses one of Her images! Because the town celebrated the feast of St. Mary, the cathedral was open to the public, and the holy image in beautifully rich dress was on the show.

Normally to see it you have to purchase a ticket in the cathedral museum for 40 bs. without possibility of taking pictures. In the most important museum in Bolivia the sacred and secular objects of art can be seen. Guidebook says of Pinacoteca with Van Dyck and Zurbaran, but I have been informed that it is located in a different part of the city and that I have to buy an extra ticket (?). Well, it was one of the few places that I have not visited.

 

Budowa katedry rozpoczęła się w roku 1559, ale widoczne są w jej architekturze wpływy zarówno renesansowe, barokowe jak i neoklasyczne. W jej obrębie znajduje się Kaplica Virgen de Guadalupe ze świętym obrazem.

Construction of the cathedral began in 1559, but Renaissance, Baroque and Neo-classical influences can be seen in the architecture. Cathedral contains also the Chapel of the Virgen de Guadalupe with the sacred image.

Po muzeum postanowiłam zwiedzić pobliskie budowle urzędowe, jednak z powodu protestu (a jakże!), były one zamknięte. Gdy przemarsz dobiegł końca, odwiedziłam Casa de Libertad – najważniejszą budowle w kraju, w której Simon Bolivar ogłosił republikę, i która do dziś przechowuje karty pierwszej konstytucji Ameryki Południowej. Fasada jest pięknym przykladem architektury kolonialnej z drewnianymi balkonami.

After the museum I decided to visit the nearby government buildings, but because of the protest (of course!), they were closed. When the parade was over, I visited Casa de Libertad – the most important building in the country in which Simon Bolivar proclaimed Republic, and which still holds first constitution of South America. Facade presents a beautiful example of colonial architecture, with wooden balconies.

 

Prefectura de Chuquisaca – czyli budynek rządu (dzis tylko regionalnego), w którym przemiły strażnik pozwolił mi zrobić kilka zdjęć oraz poinformował, ze za kilka tygodni będzie można go zwiedzać i podziwiać panoramę miasta z dachu. Jest to najbardziej reprezentacyjny budynek w stylu republiki.

Prefectura de Chuquisaca – a government building (now only regional), where nice guard allowed me to take some pictures and reported that in a few weeks building will be open to public to explore and admire the panorama of the city from its roof, is the most representative building in the style of the Republic.

Wędrując ulicą Calvo, przylegającą do głównego placu, odwiedziłam kościoły Santo DomingoSanta Clara (w którym znajduje się muzeum, którego nie znalazłam (?) oraz najstarszy kościół Sucre – San Lazaro (1544). Niestety ten ostatni i poniekąd najciekawszy okazał się zamknięty dla zwiedzających, zostało mi wiec do podziwiania jego zewnętrze oraz ciekawie zdobiona sucha fontanna.

Wandering along Calvo street from the main square, I visited churches ofSanto Domingo, Santa Clara (in which the museum is located that I didn’t find (?) and the oldest church in Sucre – San Lazaro (1544). Unfortunately, the last and most interesting church turned out to be closed , so I was left to admire its exterior and interestingly decorated (dry) fountain.

Stad już niedaleko do La Recoleta, gdzie znajduje się kościół i muzeum oraz taras widokowy. To miejsce odwiedziłam jednak ostatniego dnia z wycieczką uniwersytecką. Niestety, ciekawie wyglądające na ulotkach Muzeum Sztuki Tradycyjnej było już zamknięte… Coz, następnym razem:)

From there it was very close to La Recoleta, where the church, museum andmirador are located, but I visited this place on the last day with the students. I admit, the church wasn’t’ very interesting and The Indigenous Art Museum unfortunately was already closed … Well, next time :)

W drodze powrotnej postanowiłam odwiedzić jeszcze Muzeum Kolonialne (Museo Colonial Charcas) i wiecie co? – było ono w (rocznym) remoncie! Moje szczęście…

On the way back I decided to visit the Colonial Museum (Museo Colonial Charcas) and guess what? – It was in the (annual) renovation! My luck …

Cdn./ To be continued…

Virgen de Urkupiña II – La Fiesta

W połowie sierpnia Cochabambinos obchodzą ‘Święto Marii Dziewicy z Urkupiny’ – Fiesta de la Virgen de Urkupiña, będące jednym z najważniejszych uroczystości religijnych w Boliwii. Historie Dziewicy z Urkupiny opisałam w czerwcowym wpisie, który znajdziecie tu —> klik. Święto ku Matki Boskiej diametralnie rozni sie jednak od naszych rodzimych imprez koscielnych:)

Coroczna impreza odbywa się w Quillacollo, około 14 km od Cochabamby. Ponad 15.000 tancerzy i 6.000 muzyków oraz około  400.000 widzów przybywa z całej Boliwii, a także z innych krajów, aby uczestniczyć w tym niezwykłym święcie. W czasie parady, która trwa dwa dni (z przerwami oczywiście:), grupy taneczne z różnych regionów Boliwii , składające się z ludzi w każdym wieku, kazdej plci, kazdej klasy spolecznej, przemierzają ulice miasteczka w rytm muzyki. Barwny pochod mozna obserwowac ze specjalnie na te okazje rozstawionych siedzen. Podczas imprezy nie tylko pot tancerzy i muzykow leje sie strumieniami, ale rowniez alkohol, ktorego  pierwszy lyk koniecznie trzeba przelac dla Pachamamy!

The Fiesta de la Virgen de Urkupiña, is one of the most important religious celebrations in Bolivia, that includes procession and dances performed by devotes of the image of Virgin Mary of Urkupiña, whose story you may read here —> click.  however, the event that takes place in a little town of Quillacollo, 14 km from Cochabamba, is diametrically different from our Western church celebrations. More than 15.000 dancers, 6.000 musicians and about 400.000 spectators take part every year in this splendid folkloric parade that lasts two days. The fraternities consist of people of all ages, all sexes, all social classes. Colourful procession can be viewed from the platforms, specially constructed for the occasion alongside the streets. During the party not only sweat of the dancers and musicians flows in liters but also alcohol, which first sip needs to be spilled for Pachamama!

‘Procesja’ jest wspaniala okazja do zapoznania sie z tradycyjnymi tancami kazdego zakatka Boliwii! /‘The procession’ is a great way of learning about  traditional dances from every part of Bolivia! 

Tinku (Potosi) to mój ulubiony taniecc – niezwykle dynamiczny i z pięknymi, najbardziej TRADYCYJNYMI kostiumami./ Tinku is my favourite dance – very dynamic and with most TRADITIONAL costumes.

IMG_6399 (2)-2

Phuilay (Sucre)  is podobny do Tinku, tylko tańczy się go w bardziej ekstremalnie (nie)komfortowych butach / Phuilay  is also very traditional, with very extremely (un)comfortable shoes.

Kullawada (La Paz) z frędzelkami/  with lots of fringes.

Tancerze La Diablada (Oruro), nosza  fantazyjne maski diabłów i niedzwiadkow, ktore musza ważyc tonę! A tancerze  Los Tobas  naśladuja staruszków i staruszki w tańcu:)

Dancers of  La Diablada  wear fantastic masks of devils and little bears that must weight a ton while Los Tobas  dancers imitate the old people:)

Morenada (100% Boliviana) – ktorej zenskie kostiumy skladaja sie z krotkich spodnic i bardzo wysokich obcasow, wydaje sie byc najbardziej popularna wsrod  meskiej czesci widowni, ale kazdy znajdzie w niej cos dla siebie. Ja preferuje cholitas tanczace w dlugich kolorowych polleras:)

Morenada (100 % Boliviana) – with women dancing in very short dresses and on very high heels, seems to be the most popular within male part of the audience:) But there is something for everybody – I prefer cholitas wearing long colourful polleras.

Zenskie stroje Caporales (Cochabamba i La Paz) przypominaja te z Morenady, zauwazcie jednak rozny ksztalt kapelusza. Co ciekawe, meskie partie moga byc takze tanczone przez kobiety, hurra!

The female dresses of Caporales (Cbba and La Paz)  are similar to Morenada’s, except for  different shape of the hat. Interestingly, the male parts of the dance can be danced also by females!

Wiecej ‘orientalnych’ tancow / more ‘oriental’ dances:

IMG_6575 (2)-2

I obserwatorzy/ And visitors:

IMG_6072-2

IMG_6733 (2)-2

 

Musze przyznać, ze organizacja uroczystości prześcignęła moje oczekiwania – bez problemu można było dojechać z centrum Cochabamby do Quillacollo autobusami, jak i stamtąd wrócić (może dlatego, ze nie czekaliśmy do nocy:). Samo miasteczko zamieniło się w te dni w ogromny bazar, a widzowie mogli obejrzeć tance siedząc ‘wygodnie’ na specjalnie na te okazje przygotowanych trybunach. Nam udało się usiąść na samej górze za 40 bs. (miejsca w pierwszych rzędach kosztowały od 80 do ponad 100 bs.). Wytrzymałam tylko 4 godziny, choć większość publiczności ogląda tance od rana do nocy!

I must admit, this celebration surpassed my expectations – Quillacollo could have been easily reached from the centre of Cochabamba by bus and there was no problem with return (maybe because we did not wait until night :) Qullacollo in these days appeared to be a huge bazaar, and viewers could watch dances sitting ‘comfortably’ on the stands, being ‘served’ by street venders. We managed to sit on top for 40 bs. (places in the front row cost from 80 to more than 100 bs.)

IMG_6225 (2)-2

DSCN0560-2

A trzeciego dnia po tancach pielgrzymi udają się z kościoła w Quillacollo na wzgórze, na którym Matka Boska miała objawić się malej dziewczynce./ And on the third day after dances pilgrims go from the church in Quillacollo to the nearby hill where the Virgin Mary were to appear to a little girl.
Mowie wam, boliwijskie religijne celebracje sa o wiele fajniejsze niz karnawal!/ I tell you, Bolivian religious celebrations are much more fun than carnival!
IMG_6744 (2)-2