‘Provincia O’Connor’: Irish in Bolivia *** Irlandczycy w Boliwii

Okazuje się, że mój Freddy to nie jedyny łącznik Boliwii z Irlandią. Podczas naszego trzyletniego pobytu spotkaliśmy tu bowiem kilku Irlandczyków i odwiedziliśmy kilka irlandzkich pubów, które spotkać można w niemal każdym większym mieście. Wydaje się, że przyjaźń boliwijsko – irlandzka kwitnie, a jej rozwojowi nie przeszkodził nawet incydent sprzed kilku lat, kiedy to w Santa Cruz de la Sierra zastrzelono oskarżonego o planowanie zamachu na prezydenta Evo Moralesa, mężczyznę z Tipperary (—> Irish Times).

It turns out that my Freddy is not the only link between Bolivia and Ireland. During our three-years stay we met here few Irishmen and visited several Irish pubs that can be found in almost every major city. It seems that Bolivian – Irish friendship flourishes, and even the incident from few years ago, when Bolivian police in Santa Cruz de la Sierra shot dead the Tipperary man accused of  planning the assassination of President Evo Morales, did not ceased the relationship between the two countries (—> Irish Times).

Wiedzieliście jednak, że za górami, za lasami, na boliwijskiej wsi w departamencie Tarija, znajduje się Prowincja O’Connor, której wielu mieszkańców nosi gen rudych włosów? Otóż, okazuje się, że przyjaźń boliwijsko- irlandzka jest o wiele głębsza, niż zamiłowanie do dobrego piwa i innych trunków, a to, o czym was opowiem, jest kolejnym potwierdzeniem na to, iż Irlandczyków po prostu nie da się nie lubić:)

Did you know that beyond the mountains and forests, deep in the Bolivian countryside of Tarija department, there is a Province O’Connor, whose many residents inherited red hair gene? Well, it turns out that the Irish – Bolivian friendship is much deeper than passion for good beer and other beverages, and what I will tell you next is another explenation of why Irish people are so likable in the world :)

Provincia O'Connor

graf.: www.oas.org

Nazwa tego tropikalnego regionu wywodzi się od nazwiska Francisco Burdetta O’Connor – bohatera walki o niepodległość Ameryki Poludniowej. Zacznijmy jednak od początku, bo to całkiem ciekawa historia!

The name of tropical region in Tarija department was derived from the name of Francisco Burdett O’Connor – one of the heroes of  South American Independence War. But let’s start from the beginning, because it’s such an interesting story!

fot.: Wikipedia

fot.: Wikipedia

Francis  O’Connor urodził się w Cork, w zamożnej rodzinie protestanckiej. Większość swojego dzieciństwa spędził w DanganCastle, byłym domu rodziny Arthura Wellesleya, Pierwszego Księcia Wellington. Po pewnych kłopotach spowodowanych przez jego ojca, Rogera O’Connor, Franciszek i jego brat Feargus zdecydowali się opuścić dom, kradnąc konie od swojego brata Roderica, podróżując do Londynu i szukając schronienia u znajomego rodziny, Francisa Burdetta. Burdett przyjął ich pod swoje skrzydła, a w podzięce, Franciszek dodał nazwisko opiekuna do swojego.

Francis O’Connor was born in Cork, into a prominent Protestant family.  He spent much of his childhood in Dangan Castle, former home of Arthur Wellesley, 1st Duke of Wellington. After some trubbles caused by his father, Roger O’Connor, Francis and his brother Feargus decided to leave, stealing horses from their brother Roderic, travelling to London and asking to be taken in by family friend, Francis Burdett. Burdett looked after them, and grateful Francis later added his guardian’s surname to his own.

W 1819 roku, Francis O’Connor dolączyl do walki o niepodległości Ameryki Łacińskiej i z setką oficerów i setką mężczyzn Irlandzkiej Legii pod dowództwem pułkownika Williama Aylmer, wyruszyl do Nowego Lądu statkiem z Dublina. Posilki przybyly na Wyspe Margarita u wybrzeży Wenezueli, zastając tam bardzo skromne warunki. Oslabione śmiercią i dezercją duzej liczby zolnierzy, w marcu 1820 irlandzkie posilki zaatakowały miasto Ríohacha, później zas uczestniczyły w oblężeniu Cartagena i kampanii przeciwko Santa Marta. W koncu jednak Irlandczycy, zdemoralizowani nieudolnym dowodztwem Generala Mariano Montilla, zbuntowali się, w nastepstwie czego, w czerwcu 1820 zostali rozbrojeni i siłą wyslani na Jamajkę (moglo byc gorzej:)

In 1819, Francis O’Connor enlisted in the Latin American independence cause of Simon Bolivar, and sailed from Dublin with 100 officers and 101 men of the Irish Legion under the command of Colonel William Aylmer. The force arrived at Margarita Island off the coast of Venezuela where they find very poor conditions. After losses through death and desertion, in March 1820 the force attacked the city of Riohacha on the mainland, which they temporarily occupied. Later the force was involved in the siege of Cartagena and the campaign against Santa Marta. However, the Irish soldiers became demoralized by the conduct of the war by General Mariano Montilla and when indiscipline evolved into mutiny, in June, 1820 the Irish force was disarmed and shipped to Jamaica (could be worse:)

W 1824 roku, Francis O’Connor dołączył jednak do Zjednoczonej Armii Wyzwolenia Per. Sześć miesięcy później, Simon Bolivar mianował go szefem sztabu, a w 1825 roku, Antonio José de Sucre, obrał go dowodcą kampani Gornego Peru (dzisiejszej Boliwii) – ostatecznej lini obrony rojalistow.

After that, O’Connor joined the United Army of Liberation in Peru in 1824, and six months later Bolívar appointed him chief of staff. Year later, Antonio José de Sucre chose him to direct the Campaign in Upper Peru (today’s Bolivia), the last royalist resistance.

Za zaslugi, w 1826 roku Francisco O’Connor został mianowany wojskowym gubernatorem Tarija, a rok pozniej wydał odezwę zachęcającą Irlandczyków do osiedlenia się w “Nowym Éirinn’.

W miedzyczasie brał udział w walkach między państwami Ameryce Południowej, pomagajac w pokonaniu argentyńskiej armii w bitwi o Montenegro. Francisco O’Connor zmarł w Tarija 5 października 1871 w wieku osiemdziesięciu lat, a jego wspomnieńa zatytułowane ‘Independencia Americana: Recuerdos de Francisco Burdett O’Connor’, opublikowane w 1895 roku, do dzis są uważane za ważne świadectwo wojny o niepodległość Ameryki Poludniowej.

In 1826 Francisco O’Connor was appointed military governor of Tarija and year after, he published a proclamation encouraging Irish people to settle in the ‘New Éirinn’ of Tarija.

Later, he was involved in the wars between the successor states in South America, helping to defeat an Argentine army at the Battle of Montenegro in Bolivia among others. Francisco O’Connor died in Tarija on 5 October 1871 at eighty years of age and his memoirs entitled Independencia Americana: ‘Recuerdos de Francisco Burdett O’Connor’, published in 1895, became an important testimony of South American war of independence.

*

Prowincja Burdett O’Connor jest jedną z sześciu w DepartamencieTarija, z administracją w mieście Entre Rios. Graniczy ona z Gran Chaco (Villamontes), Mendez (San Lorenzo), Cercano (Tarija) i Arce. Jest częścią Rezerwatu Naturalnego Tariquía, chroniącą regiony środkowych Andów, południowo – andyjskich Yungas i górskie suche lasy. Ci, którzy decydują się na podróż z Villamontes do Tarija starą, niebezpieczną, ale niezwykle malowniczą drogą, będą przez tę prowincję przejeżdżać, podróżując wzdłuż rzeki Pilcomayo.

Burdett O’Connor province is one of six provinces in the Tarija Department, with the capital Entre Rios,  bordering with The Gran Chaco (Villamontes), Mendez (San Lorenzo), Cercano (Tarija) and Arce. It has in it’s borders Tariquía Flora and Fauna National Reserve, protecting part of the Central Andean puna, Southern Andean Yungas, and Bolivian montane dry forests ecoregions. Those, who choose to travel from Villamontes to Tarija by the old and dangerous but scenic road, will pass right through it, travelling along the River Pilcomayo.

My sami nie odwiedzilismy tego regionu, ale spotkalismy miłych ludzi pochodzacych z prowincji O’Connor, ktorzy z wielkim szacunkiem opowiadali nam o irlandzkim bohaterze poludniowoamerykańskiej wojny o niepodległość, której rocznica obchodzona jest w Boliwii 6 sierpnia (—> Dia de la Patria). Gdybyscie wiec pewnego dnia podrozowali po południowej Boliwii, zastanawiając się, skad tam tyle rudowlosych ludzi – wspomnijcie historię Francisco Burdetta O’Connor i i jego rodaków, którzy, niemal 200 lat temu, znalezli w Boliwii swoj nowy dom.

We havn’t visited it ourselves but met some nice people who were born it this area and who spoke with a great esteem of the late Irish hero of the South American War of Independence, which is celebrated in Bolivia on the 6th of August (—> Dia de la Patria). So, one day, when you travel around South Bolivia wondering where all these red heads, sometimes wearing indeginous clothes, come from – remember the story of  Francisco Burdett O’Connor and his countrymen, who almost 200 years ago had made Bolivia their new home. 

Source/ źródło : Wikipedia.

The Mysterious Ancient City of ‘Tiwanaku’ *** Tajemnicza cywilizacja ‘Tiahuanaco’

Położone w centrum boliwijskiego Altiplano nie tak daleko od południowego brzegu Lago Titicaca, mityczne miasto Tiwanaku (pisane także Tiahuanaco), było stolicą potężnej pre-Inkaskiej cywilizacji, która dominowała region andyjski pomiędzy 500 a 900 rokiem naszej ery. Monumentalne ruiny tej wielkiej kultury obejmują kilka świątyń, piramidy, symboliczne bramy, monolity i tajemnicze rzeźby twarzy. Przybywający później Inkowie wierzyli, ze Tiahuanaco było miejscem, gdzie bóg Viracocha stworzył pierwszych ludzi —> przeczytaj legendę.

Located in the centre of Bolivian Altiplano not so far from the southern shore of Lago Titicaca, the city of Tiwanaku (also spelled Tiahuanaco) was the capital of a powerful pre-Inca civilization that dominated the Andean region between 500 and 900 AD. The monumental remains of this great culture include several temples, a pyramid, symbolic gates, monoliths and mysterious carvings of alien-like faces. Arriving later, the Incas believed Tiahuanaco to be the site of creation by their god Viracocha, who rose from the depths of Lake Titicaca —> read the legend of Titicaca here.

DSCN0145

Budowa wielkiego miasta Tiwanaku rozpoczęła się prawdopodobnie około 700 roku n.e. i rozwijała się przez kilka wieków. Uważa się, ze ośrodek był domem dla 20.000 mieszkańców i pokrywał 2,6 km kw. Od 1200 r., cywilizacja Tiwanaku popadała w zapomnienie, ale kultura Inków rozwijala się dalej pod jej silnym wpływem.

Construction on their great city and ceremonial site began around 700 AD and flourished for several centuries. At its height, the city was home to 20,000 inhabitants and covered 2.6 sq km. By 1200 AD, the Tiwanaku people had faded into obscurity, but the culture lived on through its strong religious influence on the Incas.

boliviainmyeyes

Po przybyciu Hiszpanów, skarby Tiahuanaco zostały rozrzucone po całym świecie. Jego złoto zostało zrabowane przez konkwistadorów, niektóre posągi były używane do budowy kościołów, sprzedawane przez Kościół jako ciekawostki lub zniszczone jako pogańskie bożki. Większe kamienie zostały włączone do projektów budowlanych, w tym linii kolejowej, która przechodzi w pobliżu miasta … Na szczęście, niektóre dzieła sztuki przetrwały i można je dziś zobaczyć w pobliskim Muzeum Litico (np. słynny posag Monolito Bennett), oraz na wolnym powietrzu, oczywiście.

Since the arrival of the Spanish, the treasures of Tiahuanaco have been scattered all over the world. Its gold was looted by the Spanish, some statues were kept by the church or sold by the church as curiosities or destroyed as a pagan idols. Larger stones were used for Spanish colonial construction projects, including the bed of the railway that passes near the town… Fortunately, some of the artwork survived and could be seen in the nearby Museum Litico (eg. famous Monolito Bennett) and on site, of course.

graf. Internet

graf. Internet

Zwiedzanie Tiwanaku jest jak miły spacer na otwartej przestrzeni. Pozostałości archeologiczne są rozsiane pośród szerokiego i monotonnego krajobrazu Altiplano. Naprawdę polecam wziąć przewodnika za około 30 bs. jeśli jest dostępny, w przeciwnym razie można przegapić wiele ważnych faktów! Bilet zawiera małą mapę, ale nie ma wytyczonej trasy zwiedzania, dzięki czemu można swobodnie poruszać się samodzielnie lub po śladach innych grup:)

Visiting Tiwanaku is like going for a nice walk out in the open. The archeological remains are scattered all over the wast and somehow plain landscape of Altiplano. I really recommend taking a guide for about 30 bs. if available, otherwise you may miss on many important facts! Your ticket contains a little map but there isn’t any structured way to see the place, so you can roam freely or follow other groups:)

boliviainmyeyes

Piramida Akapana, to pierwsze miejsce, które widzieliśmy i wcale nie byliśmy pod jej wrażeniem. Zbudowana na istniejącej formacji geologicznej, posiada ona w swoim środkowym obszarze owalne wgłębienie, przypisywane wykopaliskom wczesnych szabrowników hiszpańskich, choć niektórzy archeolodzy wierzą, że było one używane do przechowywania wody. Piramida nie ma dziś wielu kamieni, trzeba wiec poćwiczyć swoją wyobraźnię, aby zobaczyć jej dawna świetność.

Akapana pyramid which we saw first and wasn’t too impressed by it, was  built over an existing geological formation. It has at its center, sunken oval area, generally attributed to the digging of early Spanish looters, but some archaeologists believe however that it was used for water storage. A great deal of the pyramid’s stones are gone, so you need to exercise your imagination to see its former grandeur.

boliviainmyeyes

Na dalekim wschodnim krańcu założenia znajduje się miejsce znane jako Templo de Kantatayita, pełne kamiennych elementów rzeźbionych w geometryczne wzory, w tym chakana (krzyż andyjski). Do dziś nikt nie wiadomo, jakie było przeznaczenie tej świątyni. 

At the far eastern end of the site is a place known as Templo de Kantatayita full of stone pieces carved with geometrical designs (including chacana, Andean cross). To this day, no one knows, what was the purpose of this temple.

Najbardziej imponująca struktura dzisiejszego Tiahuanaco jest zaś Świątynia Kalasasaya, której ściany wykonane są z precyzyjnie dopasowanych wielkich bloków czerwonego piaskowca i andezytu. Masywne wrota wejściowe są flankowane przez dwa monolityczne słupy, a sam portyk portyk prowadzi do wewnętrznego dziedzińca i ruin pokoi kapłanów.

The most impressive structure of today’s Tiwanaku is the Kalasasaya Temple which walls are made of huge, precisely fitted blocks of red sandstone and andesite. The massive entrance steps are flanked by two monolithic uprights and the restored portico leads to an interior courtyard and the ruins of priests’ quarters.

boliviainmyeyes

Templete Semisubterraneo reprezentuje świat podziemny, podczas gdy Kalasasaya – Ziemię.  Ta niższa świątynia, z czerwonego piaskowca, składa się z prostokątnego zapadniętego dziedzińca, którego ściany zdobią rzeźby 175 intrygujących ludzkich twarzy i trzy obeliski. Jak zasłyszałam, podsłuchując jednego z przewodników, nie wszystkie są oryginalne (co nie powstrzymało mnie jednak przed ich obsesyjnym fotografowaniem

This Subterranean Temple temple represents the Underworld, while Kalasasaya symbolizes the Earth. Made of red sandstone, the temple includes a rectangular sunken courtyard with three obelisks and its walls are decorated with 175 intriguing sculptures of human faces. As overheard from one of the guides, not all are original (it didn’t stop me, however, to obsessively photograph each of them:)

boliviainmyeyes

Dobrze zachowany Monolito Ponce, widoczny jest przez wrota z przeciwnej, częściowo podziemnej świątyni, na wschód od głównego wejścia do Kalasasaya.

The well conserved Monolito Ponce is visible through the stone doorway from the opposite semi-subterranean temple, east of the main entrance to Kalasasaya.

boliviainmeyes

W północno-zachodnim rogu założenia wyższej świątyni, do której można się dostać bocznymi schodami, znajduje się słynna Puerta del Sol (Brama Słońca), wykonana z jednego bloku, który jest uszkodzony. Archeolodzy uważają, że brama ta była używana jako kalendarz. Nadproże podzielone jest na ryte 48 kwadratów otaczających centralną postać. Każdy kwadrat zawiera reprezentacje skrzydlatej postaci (aniołów lub bóstw zawiadowców). Mamy tam 32 wizerunki z ludzka twarzą i 16 z głowami kondora (symbol bezpiecznej podroży). Wszystkie wizerunki zworocone są w stronę centralnej postaci, uważanej za reprezentacje Boga Słońca, sądząc po promieniach emitowanych z jego głowy, lub inkaskiego boga Viracochy. Tyl bramy zawiera głębokie nisze, które prawdopodobnie służyły jako miejsce dla ofiary.

At the far northwest corner of the temple is the Puerta del Sol (Sun Gate), constructed of a single block, broken at the top. Archaeologists believe that it was used as a calendar. The lintel is carved with 48 squares surrounding a central figure. Each square represents a character in the form of winged effigy (angels or messenger gods). There are 32 effigies with human faces and 16 with condor’s heads (condor is a symbol of safe travel). All look to the central figure, which represents the “Sun God” judging by the rays emitted from its head or Inca god Viracocha.  The styled staffs held by the figure symbolize thunder and lightning. The back of the gate has deep niches which probably served as a place for offerings.

Puerta del Sol

graf. atlanticbolivia.org

graf. atlanticbolivia.org

W pobliżu zachodniego krańca Templo Kalasasaya znajduje się podobna, ale mniejsza i mniej ozdobna brama kamienna, z wyrzeźbionymi motywami zwierząt –  Puerta de la Luna (Gateway of the Moon).

Szczerze mówiąc, zupełnie nie zwróciłam na nią uwagi, będąc zaoferowana widokiem innego antropomorficznego monolitu obok.Monolito Fraile “lub” Dios del Agua“(Bóg Wody) to ogromny blok z piaskowca, pokryty tajemniczym pismem i  trzymający w swoich rękach zwoje (podobnie jak Monolito Ponce i inne).

Na zachód od świątyni Kalasasaya znajduje się duży prostokątny obszar znany jako Templo Putuni, będący w trakcie wykopalisk.

Near the western end of Kalasasaya is a similar but smaller gateway carved with animal designs, which has been dubbed the Puerta de la Luna (Gateway of the Moon).

To be honest, I must have missed this, being struck by the beauty another human shaped monolit nerby: Monolito Fraile“or “Dios del Agua” (God of Water). The anthropomorphic block of sandstone is decorated in writings and the personification of the god holds in his hands scrolls (just like Monolito Ponce and the others on the site).

West of Kalasasaya Temple is a large rectangular area known as Templo Putuni which is still being excavated.

boliviainmyeyes

Podobnie jak w wielu dawnych megalitycznych zalożen na całym świecie, budowniczy Tiahuanaco dolożyli ogromnych starań, aby zbudować swoje monumentalne świątynie. Plyty bazaltu i piaskowca waża nawet 25 ton, a najbliższe kamieniołomy, które mogły dostarczyc bazaltu zanajduja sie na półwyspie Copacabana, 40 km od Tiwanaku, a bloki piaskowca wydobywane byly co co najmniej 5 km od zalożenia.

As with many ancient megalithic sites around the world, the builders of Tiwanaku went to great lengths to construct their monumental temples. The basalt and sandstone slabs that lay around the site weigh as much as 25 tons each. And the nearest quarries that could have produced the basalt stones are on the Copacabana peninsula, 40km away and the sandstone blocks must have come from more than 5km away.

boliviainmeyes

Porady FOTOGRAFICZNE/ PHOTOGRAPHY tips:
Warto odwiedzić Tiwanaku o poranku! Jak widać na moich zdjęciach, najważniejsze zabytki znajdują się w cieniu w godzinach popołudniowych, co czyni je bardzo trudnymi do sfotografowania … zwłaszcza, Brama Słońca. Ponadto, artefakty są chronione grubą niebieska lina, która zapobiega przed ich dotykaniem i fotografowaniem (nie miałam cierpliwości by osunąć je w Photoshopie). Muzeum Litico (jak również Muzeum Ceramico) nie pozwalają, nie wiedząc dlaczego, na fotografię w ich budynkach. / Visit the site in the morning! As you can see from my pictures, the most important monuments are in the shadow in the afternoon, making them very hard to photograph… Especially, The Sun Gate. Also, the artefacts are protected by thick BLUE rope, that prevents from touching and photographing them (I had no patience to remove them in Photoshop). The Museum Litico (as well as other Museum Ceramico) don’t permit, no knowing why, photography on the premises.

Wskazówki podróżnicze/ Travelling tips:
My podróżowaliśmy do Tiahuanaco prosto z Copacabany, upiorną ‘polną’ drogą, bo nie chcieliśmy wracać się na autostradę przez ruchliwą El Alto. Czy była to mądra decyzja? Cóż, nawet miejscowi nie wiedzieli jak nas pokierować, na szczęście GPS nas uratował! Nie mogę polecić tej drogi, bo znajduje się ona na trasie dwóch rzek, które mogą być dosyć głębokie w porze deszczowej :) Słyszałam, że gdzieś tam jest droga asfaltowa łącząca Copacabana (Batallas) z Tiahuanaco, ale … życzę powodzenia w jej znalezieniu! / We have travelled to Tiwanaku from Copacabana, taking a spooky dirt road instead of going back the highway via busy El Alto. Was it smart? Well, even the locals could not direct us but our GPS saved us! I can’t recommend that way though, as it crosses at least two rivers, that may be deep during the rainy season:) We heard that there is somewhere a paved road connecting Copacabana (Batallas) with Tiwanaku, but … good luck finding it!

Najprostszym sposobem by dostać się do Tiwanaku jest zorganizowana pół- dniowa wycieczka z La Paz, lub taksówka. Aby uzyskać więcej informacji, polecam zajrzeć do aktualnych przewodników lub zapytać na miejscu w jednej z agencji turystycznych w La Paz / Copacabanie. / The easiest is to take an organised half-day trip from La Paz or spare some cash for a taxi. For more info, look into your book guide or ask in the tourist agency in La Paz/Copacabana.

Tiahuanaco jest zdecydowanie niesamowitym miejscem wartym odwiedzenia! Najlepiej z rana:)/ Tiwanaku is definitely an amazing place to visit and enjoy! Best in the morning:)

See more at/ Wiecej na: www.sacred-destinations.com, www.unesco.org.

El Gran Chaco Boliviano & Camiri *** Boliwijskie południe naftą płynące

Gran Chaco (keczua chaku – kraina łowów) to kraina geograficzna na pograniczu Boliwii, Paragwaju i Argentyny, rozciągająca się między rzeką Paragwaj a łańcuchem Andów. Zachodnia część, nazywana Alto Chaco jest badziej sucha i uboższa w roślinność, podczas gdy jej wschodnią część porastają je suche lasy, kolczaste zarośla i stepy.

Gran Chaco (Quechua ‘Chaku’ – hunting land) is a geographical region on the border of Bolivia, Paraguay and Argentina, extending between the river Paraguay and the Andes. The western part, called Alto Chaco is dryer and poorer in vegetation, while in the east the vegetation becomes denser with dry forests, thorny thickets and steppes.

Region Boliwijskiego Chaco dzieli się na półpustynny i sub-tropikalny, zajmuje powierzchnię 755 km² i rozciąga się na terenie trzech departamentów: Santa Cruz, Chuquisaca i Tarija. Dzis, ten ogromny obszar obejmuje aż trzy obszary chronione:

Bolivian Chaco is divided into semi-desert and humid, covers an area of 755 square kilometers and stretches over three departments: Santa Cruz, Chuquisaca and Tarija. Today, this huge area includes three protected areas:

  • Parque Nacional y Área Natural de Manejo Integrado Kaa Iya del Gran Chaco
  • Parque Nacional y Área Natural de Manejo Integrado Iñao
  • Parque Nacional y Área Natural de Manejo Integrado Aguaragüe

Ludność  Chaco boliviano to głównie Metysi pochodzenia kreolskiego (hiszpańskiego) – rolnicy i hodowcy bydła i koni, ale także ludność rodzima, składająca się z Indian Guarani, Ayoreos i Chiquitanos. Inne plemiona zamieszkujące obecnie rejony Chaco boliviano to: Los Weenhayek (inni ludzie), Tobas i Tapietes (w jezyku guarani – prawdziwi niewolnicy). Istnieje tam również kilka koloni mennonickich, założonych w latach 60-tych ubiegłego wieku.

Największymi miastami Gran Chaco są Yacuiba, Villamontes i Camiri. My odwiedziliśmy dwa ostatnie.

The population of Chaco boliviano consist mainly of mestizos of Creole origin (Spanish) – farmers and cattle and cattle farmers, but also the native Indian population of Guarani, Ayoreos and Chiquitanos. Other tribes inhabiting the present day Chaco boliviano are Los Weenhayek (other people), Tobas and Tapietes (in the Guarani language – the true slaves). There are also several Mennonite colonies established in the 60s of the last century.

The biggest cities of the Gran Chaco are Yacuiba, Villamontes and Camiri. We visited the last two of them. 

Camiri, miasto zwane boliwijską stolicą ropy naftowej, znajduje się w prowincji Cordilliera w departamencie Santa Cruz i liczy około 60.000 mieszkańców. Do Camiri łatwo dojechać z Santa Cruz de la Sierra autostradą prowadzącą wprost do graniczącej z Argentyną, Yacuiba. Droga ta jest dobra choć miejscami podziurawiona i trudno ja nazwać autostradą, bowiem co rusz trzeba się na niej zatrzymywać do kontroli policyjnej, by opłacić przejazd lub ominąć pasące się przy drodze krowy, świnie, konie czy kozy! Ale za to nie jest nudno – widoki bowiem są boskie! Wyjeżdżając z Santa Cruz, widzimy zielone równiny pełne krów i koni, które z czasem zamieniają się w suchy las sub-tropikalny, rosnący pośród niskich pagórków i skalistych wąwozow.

Camiri, called the Bolivian capital of petroleum, is located in the province Cordillera in the department of Santa Cruz and has about 60,000 inhabitants. Camiri can be easily reached from Santa Cruz de la Sierra by highway leading directly to the bordering with Argentina, city of Yacuiba. This road is good, though at times full of holes and it’s difficult to call it a motorway, because one needs to stop many times to police control, to pay toll or to avoid grazing by the roadside cows, pigs, horses or goats! But it isn’t boring – the views are to die for! Leaving Santa Cruz, we see the green plains full of cows and horses, which later turn into dry sub-tropical forest, growing among low hills and rocky ravines.

Camiri położone jest nad brzegiem rzeki Parapeti w małej dolinie otoczonej wzgórzami od wschodu, północy i południa, i zamknięte pasmem górskim Aguarague na zachodzie. Camiri, mimo swoich rozmiarów zachowało przyjemny małomiasteczkowy klimat. My, po czterech godzinach jazdy samochodem, zatrzymaliśmy się tam na lunch, który zjedliśmy w jednej z restauracji wokół głównej plazy: ‘Club Social’. Dwudaniowy, smaczny, choć bez fajerwetkow a za to z ‘wkładką’, obiad kosztował nas 22 bs. Na osłodę dostaliśmy lody:)

Camiri is situated on the banks of the Parapeti river in a small valley surrounded by hills from the east, north and south, and closed by Aguarague mountain range in the West. Camiri, despite its size has kept a nice small-town atmosphere. We, after four hours of driving, stopped there for a lunch in one of the restaurants around the main square: ‘Club Social‘. Two-course, tasty, however without fireworks and with some extra protein, meal cost us 22 bs. It was sweeten up by some ice cream :)

Po krótkim spacerze wokół Plaza Principal, znów ruszyliśmy w drogę, kierując się do Villamontes, oddalonej od Camiri o 2 godziny jazdy. Ciekawostką jest, ze przez tylko okolo pól godziny znajdowaliśmy się na terenie departamentu Chuquisaca, po czym wkroczyliśmy do departamentu Tarija!

After a short walk around the Plaza Principal, we hit the road again, heading for Villamontes, about 2 hours away. It’s interesting that for only about half an hour we were driving in the department of Chuquisaca, shortly crossing to Tarija department!

C.D. N. / To be continued…

 

‘Bolivia in the Eyes’ of Noah Friedman – Rudovsky *** Fotograf prezydenta Boliwii

W zeszly piatek uczestniczylam w otwarciu wystawy amerykanskiego fotoreportera o swojsko brzmiacym nazwisku: Noah Friedman – Rudovsky, w Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz. Przyznam, juz dawno nie bylam tak zaintrygowana zarowno sama wystawa jak i artysta. Jednym z powodow jest to, iz zaprezentowane zdjecia pochodza z lat 2004-2007, kiedy Boliwia przechodzila swoista transformacje, przygotowujac sie do wyboru pierwszego Indianskiego prezydenta. Drugim powodem jest zas to, iz Noah Friedman – Rudovsky wykonal wiekszosc zdjec bedac oficjalnym fotografem Evo Moralesa!

Pewnie zastanawiacie sie, jakim cudem mlody Amerykanin dostal posade osobistego fotografa prezydenta Boliwii? (Juz widze te zdziwione miny osob, ktore wciaz wierza, iz Boliwia jest taka anty – amerykanska!) Z tym wlasnie pytaniem udalam sie do zrodla, ucinajac sobie krotka pogawedke z autorem obecnym na wernisazu. Otoz, Noah Friedman – Rudovsky, wowczas mlody student na wymianie, zawsze pojawial sie w centrum wydarzen z aparatem w dloni. Zreszta, w 2004 roku zostal uhonorowany stypendium Fullbright za dokumentacje boliwjskich ruchow spolecznych. Po jakims czasie, Evo Morales, wowczas kandydat na prezydenta, przyzwyczail sie do widoku mlodego gringo i zaczal go zapraszac na swoje kampanie, a podczas jednej z rozmow zaproponowal Noah stanowisko swojego osobistego fotografa.

A jak wiadomo przyszlemu prezydentowi sie nie odmawia! Tym tez sposobem przez kolejne dwa lata, Noah jezdzil po calym kraju dokumentujac pierwsze lata prezydentury Evo Moralesa (ktory wygral wybory w 2005 roku) – spotkania oficjalne z przedstawicielami innych krajow, wizyty w malych boliwijskich wsiach, parady, tradycyjne obrzedy czy demonstracje.

Noah Friedman- Rudovsky, www.nytimes.com

fot. Noah Friedman- Rudovsky,www.nytimes.com

Zbior zdjec, zaprezentowany na wystawie, przedstawia nie tylko jedne z najwazniejszych momentow nowoczesnej historii Boliwii, ale zawiera rowniez niezwykle pod wzgledem emocjonalnym i estetycznym portrety zwyklych ludzi, ich lokalnych tradycji oraz krajobrazow, w jakim przyszlo im zyc.

Noah Friedman - Rudovsky, www.cambio.bo

fot. Noah Friedman – Rudovsky, www.cambio.bo

Po dwoch, pelnych wrazen latach, Noah zrezygnowal jednak z pracy, bowiem jak przyznal, byl nia bardzo zmeczony. Nic dziwnego, ciezko jest wytrwac na stanowisku bedac niemal zawsze ‘on call’ (na zawolanie). Noah przyznal jednak, iz nie mialby nic przeciwko powrotowi do pracy w charakterze prezydenckiego fotografa a ja zyczylam mu powodzenia, zartujac, ze Evo Morales na pewno przyjmnie go z powrotem:)

Mialam jeszcze wiele pytan do fotografa, ktory mimo mlodego wieku osiagnal tak wiele, ale niestety nasza pogawedka zostala przerwana.

Smieszne jest jednak to, ze przed otwarciem wystawy (impreza miala sie zaczac o 7.30, a zaczela po 8.00, czyli wedlug boliwijskiego czasu), stalismy (z Freddim i Igalem) przez dluzsza chwile kolo Noah, wygladajacego jak typowy gringo-turysta z aparatem, ale do niego nie zagadalismy. Dlaczego? Otoz, wymysilam sobie, iz oficjalny fotograf prezydenta powinien byc nieco starszy (wczesniej nie sprawdzilam w internecie profilu Noah), obstawiajac, iz gwiazda wieczoru musi byc ten powaznie wygladajacy meczyzna w srednim wieku, ktorego spotkalismy podczas zwiedzania innych ekspozycji w Centro de la Cultura Pluronacional.

Noah Friedman - Rudowsky, www.narconews.com

Noah Friedman – Rudowsky, www.narconews.com

No tak, nie ma to jak kobieca intuicja!

* Noah Friedman- Rudovsky od osmiu lat mieszka na stale w Boliwii, wspolpracujac z New York Times, The New Yorker, Der Spiegel, Paris Match and Time Magazine oraz organizacjami pozarzadowymi takimi jak: Oxfam, UNICEF, Planned Parenthood i The Carter Center. Obecnie pracuje nad projektami multimedialnymi finansowanymi przez Nation Investigative Fund i Pulitzer Center.

* Wystawa pod tytulem ‘Recorriendo las sendas del cambio’ (Podazajac jeszcze raz drogami przemiany) zostala zorganizowana przy udziale Museo Nacional de Arte. Ekspozycja składa sie z prac rowniez innych fotografow: Aldo Cardozo, Aizar Raldes Tom Kruse oraz grupy fotoreporterow z La Paz.

* Wystawie towarzyszy inna ekspozycja, zdjec z regionu Potosi. Naprawde warta uwagi!

Zrodla: Pulitzer Center i The Investigative Found.

***

Last Friday I attended the opening of the exhibition by the American photojurnalist with familiar-sounding name: Noah Friedman – Rudovsky, in Centro de la Cultura Pluronacional Santa Cruz. I admit, I don’t remember when I was so intrigued by both the exhibition and the artist. One of the reasons is that presented photographs come from the years of 2004-2007, when Bolivia was going through a big social transformation and pre-election of the first Indian president. The second reason is that Noah Friedman – Rudovsky took most of the images while being the official photographer of Evo Morales!

Sure you may wonder how did he get this job? (I can see surprised faces of these people who still believe that Bolivia is so anti – American:) With this very question, I went to the source, starting a little chat with the author who was present at the opening. Noah Friedman – Rudovsky, then a young exhange student, fascinated with Bolivias political changes, was always present in the center of events with his camera in hand. Moreover, in 2004 he was awarded with a Fullbright Fellowship for documenting Bolivian social movements. After some time, Evo Morales, then a candidate for president, got used to seeing the young gringo and began inviting him to his campaigns, and during one conversations he asked Noah to work as his official photographer.

And as we know, you can’t refuse the future president! So, for the next two years, Noah Friedman – Rudowsky has traveled all over the country documenting the early years of Evo Morales’ presidency – official meetings with representatives of other countries, visits to small Bolivian villages, parades, traditional rites and demonstrations.

The collection of pictures, presented at the exhibition, shows not only one of the most important moments in the modern history of Bolivia, but also contains emotional portraits of ordinary people, their local traditions and landscapes they live in. The images have also high aestetic value.

Noah Friedman - Rudovsky, www.wallstreetjurnal.com

Noah Friedman – Rudovsky, www.wallstreetjurnal.com

However, after two hardworking years, Noah resigned from work, because he was very tired of it. He said that it was very hard to be almost always ‘on call’, admitting though, that he wouldn’t mind returning to work as a presidential photographer again. I wished him good luck, joking that Evo Morales certainly will take him back :)

I had still many questions to the photographer, who despite the young age has achieved so much, but unfortunately our chat was interruped.

Funnily enough, prior to the opening of the exhibition (the event supoussed to start at 7:30, and it began after 8.00, Bolivian time), we have waited for some time, standing beside Noah, who looked much like a typical gringo-tourist with a camera, and we didn’t talk. Why not? Well, I imagined that presidential official photographer should be a bit older (I did not check the profile of Noah in internet beforehand), betting with Freddy and Igal, who accompanied me to exhibition, that the star of the evening has to be this seriously-looking middle-aged man, who we met while exploring other rooms of Centro de la Cultura  Pluronacional.

Now, there is nothing like a woman’s intuition, is it?!

* Noah Friedman – Rudovsky is a freelance photojournalist and videographer based in Bolivia where he has spent the past years covering the nation’s transformation. He is a contributor to the New York Times, The New Yorker, Der Spiegel, Paris Match and Time Magazine, and working frequently with NGOs such as Oxfam, UNICEF, Planned Parenthood, and The Carter Center. Currently he is working on multimedia projects funded by the Nation Investigative Fund and the Pulitzer Center.

* The exhibition ‘Recorriendo las sendas del cambio’ (Walking the paths of change) was co-organized by Museo Nacional de Arte. It includes also works of other photographers: Aldo Cardozo, Aizar Raldes Tom Kruse and a group of photogurnalists from La Paz.

* Upstairs, we can see other photo – exhibition, showing daily lives in rural Potosi. Worth checking out!

Sources:  Pulitzer Center & The Investigative Found.

Around Sucre: Parco Creatico & Glorietta *** Dinozaury i para książęca

Ostatniego dnia miałam szczęście wybrać się na wycieczkę, zorganizowana na zakończenie konferencji lingwistycznej, przez studentów uniwersytetu w Sucre, która zaoszczędziła mi dużo czasu i pieniędzy (płaciłam wstępy dla miejscowych, nie dla gringos), ale także dala możliwość spędzenia czasu w gronie przyjaciół. Chociaż jak się później okazało – mój zapal do robienia zdjęć wyalienował mnie z grupy przez większość czasu.

Najpierw udaliśmy się do ‘Glorietty‘ –  położonego za miastem zamku, będącego spadkiem po czasach wielkiego bogactwa i świetności miasta ery republikańskiej. Dziś budowla ta mieści się w obrębie szkoły kadetów, ale dostęp do niej jest dosyć swobodny.

On the last day, I was lucky to take a trip organized by the students of the University of Sucre, which saved me a lot of time and money (I paid admission for locals, not for gringos), but also the opportunity to spend time with friends. However, as it turned out – my enthusiasm for taking pictures alienated me from a group for most of the time.

First, we went to ‘Glorietta’ – a castle located outside the city that is a legacy of the great wealth of Republican era. Today this building is located within the cadet school, but access to it is quite easy.

Pamiętacie ‘ Palacio Portales’ w Cochabambie? Otóż, Trip Advisor pisze o nim, jako ‘bezgustnym polaczeniu stylów architektonicznych’. Nie zgadzam się zupełnie z tą opinią, myślę także, ze autorzy tego komentarza nie widzieli ‘Glorietty’ – która jest najdziwniejsza budowla, jaka przyszło mi kiedykolwiek zwiedzać. Meskla gotyku, renesansu, baroku, klasycyzmu i elementów architektury arabskiej w ogromnej skali. Jedna cześć budynku przypomniała mi nawet koszary w Kwidzynie – na szczęście owe nie posiadają dodatku w postaci minaretu, górującego nad całością założenia.

Do you remember ‘Palacio Portales’ in Cochabamba? Well, Trip Advisor writes about it as ‘kitschy’ combination of architectural styles”. I totally disagree with this opinion. I also think, that the authors have not seen ‘Castillo Glorietta’ – which is the strangest building that I’ve ever seen. Blend of Gothic, Renaissance, Baroque, Classical and Arabic architecture in a large scale. One part of the building reminded me even of barracks in Kwidzyn – fortunately these do not possess the additions the form of a minaret…

Tak pastwię się nad gustem dawnych właścicieli, a musze wspomnieć, ze ich historia jest dosyć ciekawa. Małżeństwo Francisca Argandoña i Clotildy Urioste, które wzbogaciło się na kopalni srebra, założyło własny bank oraz przejechało niemal cala Europe (Francisco został nawet ambasadorem Boliwii we Francji), spotykając się z wybitnościami ówczesnego świata i przenosząc Oświecone idee na grunt boliwijski. Jedno trzeba im przyznać – wycieczka do ich posiadłości, to jak przekrojowa lekcja z zakresu historii architektury i historii stosunków politycznych XIX wieku.

Ciekawostką jest to, ze Francisco i Clotilda zostali uznani oficjalną bullą papieską za jedyną parę książęca w historii Boliwii. Ponieważ nie mieli własnych dzieci – utworzyli w pobliżu zamku sierociniec opiekujący się ponad setką dzieci. Na pamiątkę ich dobrego serca, możemy oglądać dziś pomnik, postawiony tuz przed głównym wejściem do zamku (ciekawe, ze jest na nim przedstawiony jedynie Francisco).

Ok, I might laugh at the taste of the former owners but I have to mention that their story is quite interesting. Marriage of Francisco Argandoña and Clotilda Urioste, became rich thanks to the silver mines; they set up their own bank, travel across Europe (Francisco was the ambassador of Bolivia in France), met the contemporary celebrities and brought back the enlightened ideas to Bolivians. There are some positives in this place – one trip to the castle is like a cross-sectional lesson of the art, architecture and history of political relations in the XIX century.

It’s also interesting that Francisco and Clotilda were considered by an official papal bulla the only royalty in the history of Bolivia. Also, because they didn’t have their own children – they built near the castle an orphanage, taking care for over 100 children. In memory of their good hearts, the statue was erected just before the main entrance to the castle (interestingly it depicts only Francisco).

Przyznaję jednak, ze ta eklektyczna budowla zaskakuje swoim niezwykle ‘fotogenicznym’ wnętrzem – które zaspokoiłoby kilkadziesiąt sesji fotograficznych, szczególnie w klimacie ‘couture’.

I must say that this eclectic building has very surprisingly ‘photogenic’ interior – which would satisfy tens of fashion photo shoots, especially in an atmosphere of ‘couture’.

*

Po drugiej stronie miasta ulokowana jest zas fabryka cementu. /On the other side of the city, the cement factory is located.

Nie byłoby w tym jednak nic ciekawego, gdyby nie fakt, ze odnaleziono na jej terenie ślady dinozaurów, które dziś można oglądać w specjalnie na te okazje wybudowanym ‘Parco Creatico’. Wspaniale miejsce dla dzieci, które mogą do woli dotykać ‘żywych rozmiarów’ figury wielkich jaszczurów. Same ślady, widoczne na pionowej ścianie jedynie przez lunetę (lub dobry zoom:) nie robią wielkiego wrażenia, chyba ze jest się paleontologiem. Mnie bardziej podobał się szkielet dinozaura, wystawiony w jednej z sal muzeum.  Najbardziej oblężony był zaś sklepik z pamiątkami, w którym również ja zakupiłam pocztówki.

There would be nothing interesting, if not for the fact that in this place were found footsteps of dinosaurs, which today can be viewed in a specially built for the occasion, ‘Parco Creatico’. This is a great place for kids, who can touch ‘life size’ figures of those gigantic lizards. Foot marks, visible on the vertical wall only through a telescope (or with a good zoom :) are not very impressive unless you are a paleontologist. I liked more skeleton, exhibited in one of the rooms. The most crowded place in a museum was a souvenir shop, where I bought some postcards myself.

I to by było na tyle z Sucre – miasta o wielkiej historii i wspanialej architekturze, niezwykłym rękodziele, przemiłych strażników, zamkniętych kościołów, przepiękniej w swej brzydocie Glorietty i dinozaurów. Jest to jedno z tych miejsc, do których chce się wracać – w końcu jest tam tyle jeszcze do zobaczenia – bliżej i dalej!

And that’s all from Sucre – a city of great history and wonderful architecture, unusual handicrafts, nice guards, closed churches, beautiful in its ugliness Glorietta and dinosaurs. This is one of those places to which I would like to come back – in the end, there is so much more to see – closer and farther!

 

Sucre

Sucre