September in Bolivia *** Boliwijski wrzesień

Wrzesień uważany jest za najpiękniejszy miesiąc w Boliwii. Dlaczego? Powodów jest kilka, ale najważniejszy to początek wiosny! Na zachodzie robi się cieplej i wilgotniej a na wschodzie upalnie i sucho:)

Wraz z początkiem września temperatury w Santa Cruz de la Sierra zaczynają przekraczać 30 stopni Celsjusza, wilgotność powietrza spada poniżej 50 % (hura! można robić pranie i myc podłogi!), a zimne wiatry znad argentyńskiej pampy wieja krócej i robią się cieplejsze.

Wszystko wokół rozkwita – czas na żółte tajibos oraz orchidee, które na dziko można podziwiać np. w Parku Amboro lub w bardziej sztucznym parku wodnym Guembe. Dla nas wrzesień oznacza również powrót do pływania w basenie i ciągłe potyczki z administracja o jego czyszczenie;)

boliviainmyeyesWrzesień w Boliwii celebrowany jest szczególnie w Cochabambie, która 14 obchodzi swój dzień oraz w Santa Cruz, która świętuje swoje powstanie 24. Przez cały miesiąc w mieście powiewają zielono-białe flagi oraz organizowane są niezliczone koncerty i inne imprezy.

Jedna z nich jest FestiJazz – międzynarodowy festiwal odbywający się na terenie całego kraju. My mieliśmy okazje wysłuchać koncertu niemiecko – indyjskiego tria Eastern Flowers, zorganizowanego przez Goethe Zentrum. Artyści zachwycili, ale organizacja okazała się taka typowo boliwijska: koncert odbył się z 40 minutowym opóźnieniem, a publiczność wraz z artystami gotowała się przez godzinę i pol w zamkniętej sali, siedząc na niewygodnych krzesłach. Nie wiedzieć czemu, niemieccy organizatorzy postanowili wyłączyć klimatyzacje tuz przed koncertem.

boliviainmyeyesMila niespodzianka okazał się natomiast koncert orkiestry kameralnej uniwersytetu UAGRAM w Museo de Historia, której przewodził Jiri Sommer – skrzypek rodem z Pragi. Koncert odbył się z jedynie 10-minutowym poślizgiem, kosztował jedyne 30 bs. i zagwarantował nam niezwykle przeżycia dźwiękowo-wizualne. Z przyjemnością wysłuchaliśmy bardzo dobrego wykonania otworów mistrzów klasycznych oraz współczesnych, siedząc na pięknym otwartym dziedzińcu wiekowej budowli. Brawa dla organizatorów i wykonawców! Szkoda tylko, ze nikt nie przypomniał publiczności o wyłączeniu telefonów i nierobieniu zdjęć co minute (ja robiłam w przerwie wyciszona komórką;)

boliviainmyeyesWe wrześniu w całym kraju odbywa się tez Dia del Peaton (tym razem wypadło na niedziele 7-ego), którą my spędziliśmy w Cochabambie.

Wrzesień to również miesiąc wielkiej Feria Internacional de Santa Cruz, czyli expo, przyciągającego do wschodniej stolicy Boliwii tysiące ludzi z kraju i ze świata- wystawców, konsumentów, zwykłych ciekawskich oraz tych, których interesują jedynie piękne hostessy. Tak nam te ferie zachwalają, ze chyba się w tym roku wybierzemy -jako zwykli ciekawscy, choć raczej nie wydaje mi się by było inaczej niż dwa lata temu w Cochabambie.

No i w końcu, wrzesień to czas wyprzedaży i upustów nas najbardziej interesujących czyli tych kulinarnych. Jakby stok był przejazdem w Santa Cruz, to warto jest wpaść na lody o smaku ferrero rocher (zwane Temporada) do lodziarni kolo katedry zwanej smakowicie ‘En el nombre del postre‘ – 2 w cenie 1 (od 12 bs.).

A przy okazji promocji, muszę podzielić się smutna wiadomością: nasza ulubiona kawiarnia ‘Mosaico‘ nad kinem, z tarasem i widokiem na główny plac i katedrę oraz drinkami 2 w cenie 1, została zamknięta na początku miesiąca. Wrzesień będzie wiec kojarzył nam się również z ta przykra sytuacja i jej następstwami…

***

Why September is the best month in Bolivia? There are several reasons, but the main one is the beginning of spring! The weather in the west is getting warmer and wetter and in the east – hot and dry :)

With the beginning of September the temperature in Santa Cruz de la Sierra transgress 30 degrees Celsius, the air humidity drops below 50% (hooray! I can do the laundry and wash the floors!), and cold winds from the Argentine papmas blow less and warmer air.

Everything around flourishes – September it’s a time for yellow Tajibos and Orhidees, which you can see in the wild in the Amboro Park or more artificial water park Guembe. In September we also go back to smimming and arguing with the building administration over cleaning the pool:)

boliviainmyeyes

September is a month of celebrations in Bolivia, especially in Cochabamba, which celebrates it’s day on 14th  and in Santa Cruz, which commemorates it’s foundation on 24th. For the entire month in the Cruceno capital, the green-white flags are waving from every building and countless concerts and other events are organised.

One of them is FestiJazz – an international festival taking place across the country. We had a chance to listen to the concert of German – Indian trio, Eastern Flowers, organized by the Goethe Zentrum. The music was great, but the organization turned out to be a typical Bolivian as the concert was delayed by 40 minutes and the audience together with artists simmered for an hour and a half in a closed room, sitting on the uncomfortable chairs. I do not know why German organizers decided to switch off the air conditioning just before the concert?

However, the day before we were pleasantly surprised by another concert of university orchestra UAGRAM at the Museum of History, led by Jiri Sommer – violinist born in Prague. The concert started only a 10-minutes late, the tickets cost only 30 bs. and it guaranteed us an amazing experience. The performance of young musicians was very good and it was a real pleasure to listen to classical and contemporary masters sitting in the open courtyard of the beautiful old buildning. Bravo for the organizers and performers! Just, it is a pity that no one reminded the audience to switch off their phones and not to take pictures every minute (I was taking mine with muted cell phone;)

In September we also enjoy Dia del Peaton that takes place across the country (this year it fell on Sunday the 7th), which we spent in Cochabamba.

In the middle of September the big Feria Internacional de Santa Cruz, or expo, is being organised, attracting thousands of visitors from Bolivia and around the world to the eastern capital – exhibitors, consumers, ordinary curious people and those who just want to look at the beautiful hostesses. I think we will go and see it for the first time, as ordinary curious people, however I doubt it will be very different that the one we visited in Cochabamba two years ago.

And last but not least, September is the time of sales and discounts. For those in Santa Cruz, I could recommend stopping by for a delicious ice-cream ferrero rocher (called Temporada) to the ice cream shop nearby cathedral called ‘En el nombre del postre’ – 2 for the price of 1 for only 12 bs!

Unfortunately, this September also brought some sad news to us: our favorite cafe ‘Mosaico‘ by the cinema, with a terrace and view over the square and the cathedral as well as 2 drinks for the price of 1, was closed at the beginning of the month. September will therefore always remind us of this tidings and its somber consequences …

Cochabamba

Cycling ‘La Ciclovía’ in Cochabamba *** Rowerem po Cochabambie

W koncu, po niemal 2 latach na boliwijskiej ziemi, kupilismy rowery!

Finally, after almost two years, we bought bicycles!

DSCN1788

Co prawda, wielu okazji do pedalowania nie mamy – glownie ze wzgledow bezpieczenstwa wolimy poruszac sie na nogach lub pojazdami czterokolowymi, ale doszlismy do wniosku, ze weekendy w Cochabambie, gdzie zjezdzamy mniej wiecej raz w miesiacu, sa na tyle spokojne, ze warto zainwestowac w jednoslady. Przez ostatnie 2 lata ominelo nas kilka dias del peaton, kiedy to najwieksze ulice miasta przejmuja rowerzysci i piesi, ale niestety nie mielismy szansy cieszyc sie swoboda poruszania, bowiem nie ma w Cochabambie ani jednej wypozyczalni rowerow (!). Teraz zas nie musimy juz czekac na nastepne dni bez samochodu, bowiem odkrylismy la Ciclovía, czyli miejska sciezke rowerowa!

Ciclovia ma 25 km dlugosci i zaczyna sie w polnocno-zachodniej czesci miata, w dzielnicy Cala Cala. My dolaczamy do sciezki na ok. 5 kilometrze, kolo Palacio Portales, okrazajac kosciol La Recoleta i jadac kawalek pod gorke:)

The truth is, there aren’t many opportunities to go cycling in Bolivia – mainly from security reasons we prefer to get around on foot or by four-wheeled vehicles, but we came to the conclusion that the weekends in Cochabamba, where we go roughly once a month are quiet enough to give it a try. Over the last two years we have missed some ‘dias del peaton’, when the streets are taken over by cyclists and pedestrians, but unfortunately we did not have a chance to enjoy total freedom, because we couldn’t rent a bicycle! Now, we don’t have to wait for the next day without a car, because we have  found  la Ciclovia – the city’s bicycle path!

Ciclovia is 25 km long and begins in north- western part of the city, in the district of Cala Cala. We join the path at about 5 kilometer, near the Palacio Portales, circling the church of La Recoleta and riding up the hill :)

 

DSCN1836

Przyznam, sciezka ta pieknie wyglada na mapie, ale niestety rzeczywistosc nie jest juz taka kolorowa. Powstala ona z mysla o promowaniu ekologicznego stylu zycia w miescie ktore od lat zmaga sie z wysokim zanieczyszczeniem powietrza, ale tylko garstka zapalencow uzywa jej w celach rekreacyjnych. Przez nastepne 20 kilometrow musimy uwazac na dziury w nawierzchni, druty wystajace z tunelow pod mostami, galezie zagradzajace droge, oraz innych uzytkownikow tj. rowerzystow, pieszych i psy, ktorzy nie zawsze znajduja sie po dobrej stronie sciezki.

I admit this cycling route looks beautifully on the map, but unfortunately the reality isn’t so colorful. It was created to promote the natural lifestyle in this highly polluted city, but now is used only by handful of people. For the next 20 kilometers we have to be careful of holes in the surface, the wires protruding from tunnels under bridges, branches obstructing the passage and other road users such as cyclists, pedestrians and dogs, who do not always use the right side of the path.

Jak to czesto bywa w Boliwii, ktos kilkanascie lat temu wpadl na genialny pomysl wybudowania takiej trasy turystycznej, ale tuz po otwarciu zapomniano o jej istnieniu…

As it often happens in Bolivia, someone long time ago  came up with a brilliant idea to build such a tourist route, but shortly after the opening, they forgotten about its existence …

Przez rzeke Rocha przejezdamy zadaszonym mostem, ktory wyglada jak pociag! A pozniej wjezdzamy w ciemny wawoz – znak, ze jestesmy u podnoza wzgorza San Pedro, ktory za zakretem odkrywa przed nami panorame miasta.

There is a bridge on the Rocha river, which looks like a train! And later we enter the dark gorge at the foot of the hill of San Pedro, and after first bend we can see the city’s panorama.

DSCN1783

DSCN1785

Ta czesc trasy jest chyba najbadziej ekscytujaca ze wzgledu na widoki, jak rowniez naturalne przeszkody – ciasne zakrety, porosniete zielenina wdzierajaca sie na sciezke. W pewnym momencie trasa sie konczy, ustepujac gorze cementu i blokom betonu,  ale mozna ja kontynuowac po przejsciu dwoch zakretow:)

This part of the route is probably the most exciting because of the views, as well as natural obstacles – tight turns and overgrown greens encroaching on the path. At some point, the asphalted path ends, being obstructed by the pieces of cement and concrete blocks, but it starts back again after two corners.

DSCN1786

Najprzyjemniej jest w okolicach Teleferico, czyli kolejki liniowej wozacej turystow do Cristo de la Concordia, wzdloz ktorej ulozone sa rowniez schody dla bardziej wysportowanych. Niestety sielanka nie trwa dlugo, i po chwili znow walczymy z dziurami w asfalcie i kolczastymi galeziami. W koncu dojezdzamy do Laguny Alalay! Coz za widoki! Szybko zjazdzamy z gory po dlugim metalowym moscie, i juz jestesmy na brzegu tego pieknego acz sztucznego akwenu.

The nicest path is in the area of Teleferico, or cable car, taking tourists to Cristo de la Concordia, where also stairs were built for the more athletic people. Unfortunately this idyll does not last long and after a while we fight again with with holly asphalt and thorny branches. Finally we reach the Laguna Alalay! What a view! We ride down fast the long metal bridge and suddenly we are on the edge of this beautiful yet artificial water reservoir.

DSCN1792

DSCN1794

DSCN1800

Trasa wiedzie dookola jeziora i po drodze mijaja nas dziesiatki rowerzystow i biegaczy. Kiedys, w poblizu Alalay zbudowano kilka boisk do pilki noznej i baseballu, ale dzis tylko nieliczne z nich sa czynne. Po drugiej stronie mijamy bramy ‘Country Club‘ dla bogaczy. Co chwila zatrzymujemy sie aby podziwiac widoki i pstryknac kilka zdjec.

The route goes around the lake and along the way we meet dozens of cyclists and runners. Long ago, several football and baseball pitches were built along the lake, but today only a few of them are still in use (surprise, surprise). On the other side of the road we pass the gate of ‘Country Club‘ for the rich. 

DSCN1802

DSCN1804

DSCN1806

DSCN1810

Co jakis czas przyspieszamy, by jak najszybciej przejechac przez kanaly bedace zrodlem niemilych zapachow. Mijamy jeszcze pole golfowe, rowerzyste, ktory przystanal aby poczytac ksiazke, watahe psow i dzieci, i w koncu zatrzymujemy sie na bazarku z owocami, ktory zwiastuje koniec trasy.

We stop many times to admire the views and snap a few pictures, accelerating from time to time to cross as fast as possible smelly water channels. We pass a small golf course, a cyclist who stopped to read a book in the most picturesque place, a pack of dogs and children and finally we reach the fruit market, located at the end of the route.

DSCN1815

DSCN1820

DSCN1832

DSCN1831

Nie zdajemy sobie sprawy, ze przejechalismy ponad 20 km, ale czujemy w kosciach, ze chyba juz nie damy rady wrocic do domu rowerami, tym bardziej, ze trzeba bedzie jechac pod gorke. Lapiemy wiec taksowke, ladujemy w niej jakos nasze rowery i za 23 bs. ruszamy z powrotem:)

We have no idea that we have traveled over 20 km, but we feel in the bones that we could not make it home on the bikes, especially that some part of Ciclovia would be up the hill. So we catch a taxi, somehow place in our bikes and for 23 bs. we drive back :)

DSCN1835

* Niestety, sciezka ta zostawiona samej sobie, w najblizszej przyszlosci moze stac sie nieprzejezdna. Momentami czulismy sie rowniez niepewnie, szczegolnie przejezdzajac ciemnymi tunelami, gdzie czuc bylo odor moczu oraz alkoholu. Mowi sie rowniez duzo o ‘cleferos’ (narkomanach) rabujacych turystow w drodze do Chrystusa. Trzeba wiec miec sie caly czas na bacznosci. Ja wzielam ze soba tylko moj maly aparat i stary telefon. Freddy zas mial kilkanascie boliwianos w kieszeni i gaz pieprzowy na wszelki wypadek. Najlepiej jest jednak ‘wziac ze soba’ kilku znajomych dla towarzystwa, co tez zamierzamy uczynic w przyszlosci:)

Unfortunately, the path is being neglected, and in the near future it may become impassable. At times we felt also insecure, especially passing through dark tunnels where we could smell odor of urine and alcohol. It is also known, that sometimes ‘cleferos’ (drug addicts) robb tourists on the way to Cristo. So one need to be on the watch all the time. I only brought with myself small camera and an old phone., while Freddy had some bolivianos and pepper spray in his pocket, just in case. It is best, however, to take along some friends for the company, what we intend to do next time :)

* Nie ma w Cochabambie wypozyczalni rowerow (przynajmniej na dzien dzisiejszy), ale mozna kupic calkiem porzadny jednoslad w La Cancha juz za niecale 500 bs. Za bardziej wyczynowe rowery trzeba jednak zaplacic ponad 200 $.

There is no bike rental place in Cochabamba (at least for now on), but you can buy pretty neat bicycle in La Cancha for just under 500 bs. Of course, for more professional equipment you must pay more than $ 200.

* Nasi znajomi organizuja wyczynowe wyprawy rowerowe do Parku Tunari i byc moze niedlugo otworza agencje z prawdziwego zdarzenia. Wiem, ze taka juz istnieje w miescie, ale nie nalezy ona do najtanszych.

Our friends are organizing a competitive cycling in the Tunari and perhaps soon they will open the agency specializing in  mountain biking. I know that there is one run by foreigners, but it ain’t cheap.

* Jazda rowerem po miescie to sport tylko dla odwaznych. Kierowcy nie respektuja tu nawet pieszych, a co dopiero rowerzystow!

Riding the bike in the city is only for courageous. Drivers don’t respect pedestrians, not to mention cyclists!

DSCN1777

DSCN1823

DSCN1833

‘Dia del Peaton y la Bicicleta’ *** Rowerowa Cochabamba

Niedzielny poranek okazal sie inny niz zazwyczaj… cichy. Dopiero po chwili uswiadomilam sobie, ze dzis w Boliwii jest ‘Dzien bez samochodu’! Piekny dzien:)

Sunday morning turned out to be different than usual … quiet. Only after a while I realized that today in Bolivia is ‘Car Free Day’! Beautiful day :)

Nie mozna jednak powiedziec, zeby na ulicach panowaly pustki – setki ludzi od samego rana spacerowaly, jezdzily na rowerze czy wrotkach po szerokich szosach Cochabamby. W centrum miasta (w nowszej dzielnicy Prado) zorganizowano swoisty festyn z muzyka, jedzeniem, zabawami dla najmlodszych – a ja przy okazji zakupilam przeciwsloneczny krem do twarzy Nivea za jedyne €5! (prosze mi uwierzyc, nie jest tutaj latwo o dobre kosmetyki w przyzwoitych cenach – juz mialam wizje sprowadzania kremow z Europy:)

However, I can’t say that streets stayed empty for long – hundreds of people early in the morning have walked, rode a bicycles or skate on the wide roads of Cochabamba. In the center of the city (in the newer area of ​​the Prado) a kind of festival with music, food, fun games for kids was organized. There was also something for me – I bought sunscreen Nivea for only € 5! (Believe me, it’s not simple here to find good cosmetics at decent prices – I already had a plan of bringing creams from Europe :)

 

Podczas porannej przechadzki spotkalam kilku znajomych, zapalonych rowerzystow, ktorzy wlasnie wyruszali na wzgorze San Piedro, na ktorym stoi Cristo de la Concordia. Dluga to droga i pod gorke, ale dla nich to pikus:) Cudownie bylo spacerowac po ulicach, na ktorych w zwykly dzien panuje prawo dzungli, szkoda tylko, ze nie mialam roweru czy rolek – niestety nie ma tutaj wypozyczalni. Ale nic to – w tym roku czekaja nas jeszcze 2 takie dni, nastepnym razem bede wiec przygotowana:)

Niestety, beztroskie spacerowanie zakonczylo sie okolo godziny 18, kiedy buczace maszyny wrocily na ulice Cochabamby… Nawet powietrze od razu stalo sie ciezsze.

During a morning stroll I met some friends, avid cyclists, who were just setting off for the hill of San Piedro. Long way up the hill, but for them that’s nothing :) It was incredible to walk on the streets, where usually reign the law of the jungle, it was just a pity I didn’t have a bike or roller-blades – and you can’t rent them here. However, this year we are having 2 more such days, so next time I’ll be ready :)

Unfortunately, carefree walking ended at about 6 pm, when the buzzing machines returned to the streets of Cochabamba … Even the air became heavier.

 

Tak sobie wtedy pomyslalam, ze dobrym pomyslem byloby organizowaie takich dni co tydzien – no dobra, chociaz raz w miesiacu! Ludzie byliby weselsi, zdrowsi, wiecej czasu spedzali na zewnatrz z rodzina, przyjaciolmi i swoimi zwierzakami. Marzenie?

P.S. Jezeli ktos wybiera sie do Boliwii, to wypadalo by sprawdzic, kiedy owy ‘Dia del Peaton’ przypada – nie kursuja bowiem tego dnia autobusy (miejskie czy dalekobiezne).

I thought that it would be a good idea to organize such days every week – well, at least once a month! People would be happier, healthier, spend more time outside with the family, friends and their pets. Only a dream?

P.S. If someone plans to travel to Bolivia, it would be good idea to check on what days ‘Dia del Peaton’ falls as all buses at that time are grounded.