Natknelam sie dzis na zdjecia, ktore zrobilam jakis czas temu podczas naszego tradycyjnego niedzielnego spaceru po centrum Santa Cruz de la Sierra. Niedziela jest najlepszym dniem na spacer po miescie, bowiem ruch samochodowy zanika (oczywiscie oprocz glownych ulic) i mozna oddychac niemal pelna piersia:)
Podczas przechadzki trzymamy sie zacienionyej strony ulicy, a centrum miasta ma cienia pod dostatkiem, dzieki tradycyjnym kolonialnym domom, wzdluz ktorych ciagna sie kolumnowe portyki.
Zwykle zahaczamy po drodze o bazar rekodziela artystycznego, ktory odbywa sie co niedziele na placu przy katedrze. Za kazdym razem kupujemy cos za kilka boliwianos – czy to glinianego zolwika, krysztaly boliwianity czy miedzianego idola plodnosci. Oczwiscie miejsce to kryje mnostwo pieknosci, ale nie mozna miec przeciez wszystkiego? Nalezy wiec ‘nakarmic wzrok’ i isc dalej.
Dalej, czyli na plac glowny – ‘Plaza Principal’, gdzie mozna odpoczac na lawce w cieniu wielkich drzew i poobserwowac ludzi – rodziny z dziecmi karmiace golebie, fotografow pstrykajacym turystom i miejscowym zdjecia na pamiatke, pucybutow, sprzedawcow napojow i przekasek. Czasem trafi sie leniwiec, choc nie widzielismy go od dluzszego czasu – oststnio zaslyszalam zas, ze przejechal go samochod… Mam jednak nadzieje, ze to tylko plotki.
Czasem kupujemy kubek swiezo wyciesnietego soku z grejfruta od ulicznego sprzedawcy za ok. 7 bs. (zapominajac na moment o higienie) i odwiedzamy kilka sklepow z grami komputerowymi (o ile sa otwarte). Muzea i galerie omijamy szerokim lukiem, poniewaz… sa zamkniete:)
Nie blakamy sie jednak po miescie bez celu – niemal zawsze ladujemy na Mercado de 7 Calles, gdzie zaopatrzamy sie w swieze owoce (warzywa przewaznie kupujemy w sobote). A potem bierzemy Truf Taxi (1ro Anillo) do domu i idziemy na basen.
Tak sie sklada, ze w Boliwii nastala jesien. Oznacza to, ze temperatura spadla z 40 stopni Celsjusza do okolo 30 (czasem 25). Pojawiaja sie tez chmury i deszcz. Poniewaz sezon letni dobiegl konca, jestesmy jedynymi osobami korzystajacymi z basenu – przyznam, woda jest lodowata takze dla nas, ale wciaz jest cieplej niz podczas lata w Irlandii i przynajmniej tak cieplo, jak w letniej Polsce, wiec zimna woda nie jest nam straszna. Poza tym, przez caly rok placimy za utrzymanie basenu, nie lubimy wiec wyrzucac pieniedzy w bloto!
***
Today I came across the pictures I took some time ago during our usual Sunday walk to the center of Santa Cruz de la Sierra. Sunday is the best day for a walk in a city, because the traffic almost disappears (of course apart from the main streets) and you can breathe almost freely:)
We try to walk on a shady side of the street, though the city center has plenty of shade, thanks to the traditional colonial houses with column porticos. We walk by the handicraft market, which takes place every Sunday on the square near the catherdral. Each time we buy something small for a few bolivianos – a clay turtle, bolivianita crystals or copper idol of fertility. This place obviously hides more beauty, but unfortunately we cannot have it all. So, we ‘feed our eyes’ and go on.
Next stop – the main square ‘Plaza Principal’, where we can relax on a bench in the shade of old trees watching people – families with children feeding pigeons, photographers shooting tourists and locals, and vendors selling beverages and snacks. We always hope to meet a sloth again, although we haven’t seen him for a long time – I have heard that he was run over by a car… but I hope it is just a rumor.
Sometimes we buy a cup of freshly squeezed grapefruit juice from a street vendor for about 7 bs. (we forget for a moment about a hygiene;) and visit a few shops with computer games (if open). We bypass museums and galleries as they are closed…
We don’t, however, wander aimlessly around the city – almost always we land in the Mercado de 7 Calles where we buy the supply of with fresh fruit (vegetables we buy on a Saturdays). And then we get a Trufi Taxi (1ro Anillo) to the house and go swimming.
Bolivia has an autumn now. This means that the temperatures fall from 40 degrees Celsius to about 30 (25 at times). Sometimes there are also clouds and rain. Since the summer season came to an end, we are the only people using the pool – I must admit, the water is freezing also for us, but the air is still warmer than during the summer in Ireland and at least as warm as in Poland, so the cold water doesn’t scare us. Besides, we pay for the maintenance of the pool all year round and we don’t like throwing our money away!
Very interesting photos. I have never been to Bolivia, maybe one day…thanks for stopping by my blog. Have a wonderful week.
Thank you! Bolivia is worth a visit, for sure:)
I have just noticed that you have English translation as well. Do you meet and real sloth? I would love an endless supply of fresh fruits, but temperatures are really hot 40 deg. Celsius, omg that is so very hot. Thanks for sharing the photos. I enjoyed looking at them. Best wishes!
I’ve met sloths 3 times in and nearby Santa Cruz – really amazing creatures:) Santa Cruz is hot during the summer but now we have winter and I am freezing at 20 degrees!:) But fortunately, there is abundance of fruit all year round:) Take care!