Jeszcze tak niedawno pisalam, ze powietrze w Boliwii jest bardzo czyste. W zasadzie jest to prawda, z pewnymi wyjatkami – miastami.
Mieszkajac w Cochabambie, codziennie moglam obserwowac ‘mgle’ unoszaca sie nad miastem polozonym w dolinie.
Nie ma w tym jednak nic dziwnego, zwazywszy na ilosc samochodow na ulicach i to, ze powietrze zatrzymywane przez gory nie ma gdzie uciec. Mimo to, smogu nie czuc, chyba ze podczas spaceru w srodku dnia po waskich i zatloczonych ulicach starego miasta i La Cancha.
Kiedy przeprowadzilismy sie do Santa Cruz, jednym z plusow okazala sie otwarta przestrzen (choc z poczatku bardzo tesknilam za gorami!), wilgotne powietrze i wiatr, dajacy wytchnienie w niemilosiernym upale. Oczywiscie, po niemal 2- milionowej metropolii mozna bylo spodziewac sie ciaglych korkow, ale oddychalo sie calkiem swobodnie wlasnie dzieki wiatrom, przewietrzajacym nieustannie to gesto zaludnione miasto.
Sa jednak miejsca w Santa Cruz, w ktorych przydalo by sie zakladac maseczke na twarz (zreszta, widzialam kilka osob noszacych takie oslony) – miejskie bazary, polozone wzdloz bardzo ruchliwych ciasnych ulic, gdzie trzeba doslownie przeciskac sie pomiedzy towarami, ludzmi i przejazdzajacymi samochodami. Trzeba przy tym uwazac, by nie zostac obsiknym przez dzieci, ktore nieskrepowanie zalatwiaja swoje potrzeby na ulicy. Przyznam, cotygodniowa wycieczka po warzywa i owoce, nie jest moim ulubionym punktem tygodnia – w tych miejscach powietrze wydaje sie bardziej lepkie, chodniki brudniejsze, powietrze bardziej smierdzace pomieszanymi zapachami spalin, owocow, miesa, serow, psiej karmy i Bog wie czego jeszcze:) Tym bardziej z rozrzewieniem wspominamy cudowne, przestronne, czyste ‘Mercado America’ w Cochabambie…
I oto przedwczoraj ujrzalam za oknem miasto osnute ‘mgielka’, a po otworzeniu okna, do mieszkania wtargnelo powietrze nasaczone spalinami! Tego dnia postanowilam nie wietrzyc mieszkania (a jest to wskazane, bowiem z powodu duzej wilgotnosci powietrza, grzyb nam wychodzi na scianach), ale i tak smog wdzieral sie wszystkimi szparami do wnetrza. Rano mialam lekcje, wiec musialam wyjsc na zewnatrz – na szczescie nie wstrzymywalam oddechu na dlugo, bowiem szkola znajduje sie w odleglosci 2 minut od naszego budynku.
Wchodzac do szkoly, od razu rzucilam do wlascicielki: ‘el aire esta muy mal hoy dia, no?‘, a ona odparla z wielkim zdziwieniem, ze nie zauwazyla… Moj uczen, zapytany o to samo odpowiedzial, ze tez niczego nie czuje, poniewaz sie przyzwyczail, i ze ja musze byc bardzo wrazliwa.
Tak, to prawda – moj organizm reaguje na kazde zmiany dosyc gwaltownie. Temperatura, wysokosc ?- ja zawsze odczuje, chocby najsubtelniejsza roznice. Teraz okazalo sie, ze oprocz bycia ‘zywym’ barometrem i termometrem, zostalam rowniez miernikiem zanieczyszczenia powietrza. Haha, mam jeszce jedna wlasciwosc – wykrywania dziwnych smakow i zapachow w wodzie pitnej – dzieki temu nigdy, ale to przenigdy nie jestem w stanie wypic wody z kranu bez grymasu na twarzy. Przyznam, jest to troche uciazliwe…
Idac za ciosem, postanowilam poszukac informacji – jak bardzo faktycznie zanieczyszczone jest powietrze w Boliwii. Trafilam na kilka statystyk (tutaj), ale musimy pamietac, kazde miejsce jest rozne, a juz na pewno Santa Cruz, jako najwieksze miasto Boiliwii podwyzsza wszelkie wskazniki.
Statystyki te uwzgledniaja tylko PM 10, czyli zanieczyszczenie spowodowane przez dym, brod, grzybyi polen, pomijajac PM 2.5, czyli zaieczyszczenie metalami ciezkimi, spowodowane przez pozary i wytop metali (szczegolnie w rejonie Oruro).
Nie bede sie bawila w jednostki pomiarowe, podam wiec tylko liczby i wnioski. Srednia swiatowa wynosi 71, co uwazane jest za srednie stezenie zanieczyszczen. Najbardziej zanieczyszczonym krajem jest Mongolia, ktora zbliza sie do granicy bardzo niebezpiecznego stezenia, w srodku plasuja sie Indie, gdzie stezenie zanieczyszczen okresla sie jako niezdrowe dla wrazliwych osob a Indiom depcza po pietach Chiny. Chinom zas – Boliwia, gdzie stezenie zanieczyszczenia okresla sie jako umiarkowane. Ciekawostka jest to, ze nawet Brazylia czy Chile, kraje o poteznym przemysle, maja lepsze wskazniki niz Panstwo Wielonarodowe. Dla porownania, Polska jest w gorszej sytuacji niz Francja, ale i tak jakosc powietrza okreslana jest jako ‘dobra’. Najczystrzym powietrzem ciesza sie zas mieszkancy Estonii.
Oczywiscie, prawdziwe pomiary zapewne roznia sie troche od tych przedstawionych przeze mnie – ale mysle, ze daja one pewne pojecie o swiecie, w ktorym zyjemy.
Z Wikileaks dowiedzialam sie, ze w roku 2006 w Cochabambie odbyla sie miedzynarodowa konferencja zorganizowana przez organizacje pozarzadowa Swisscontact, poruszajaca problem zanieczyszczenia powietrza w miastach. Jednym z celow konferencji bylo zwrocenie uwagi wladzom na ten naglacy problem, jak i pokazanie sposobow walczenia z kontaminacja powietrza. Wedlug Banku Swiatowego, 70 % zanieczyszczen w Boliwii pochodzi z samochodow, z ktorych tylko 1/3 zdaje testy na emisje spalin… Zwazywszy, ze ponad 50 % ludnosci panstwa mieszka w miastach, ilosc samochodow wzrasta z kazdym rokiem. I nie sa to oczywiscie nowe pojazdy – wiekszosc samochodow osobowych (w tym taksowek) jak i autobusy miejskie i dalekobiezne, sa pojazdami po przejaciach.
Podsumowanie konferencji z udzialem takich panstw jak Chile, Meksyk, Brazylia i Ekwador, nie okazalo sie jednak zbyt optymistyczne dla samej Boliwii, ktorej przedstawiciele rzadu zupelnie zlekcewazyli zaproszenie w udziale. A bez politycznego wsparcia, niestety nie uda sie wiele zdzialac.
Boliwia podjela jednak pewne dorazne srodki neutralizacji smogu – w Cochabambie na przyklad, samochody nie moga wjezdzac do centrum w poszczegolne dni, aby zapobiec wiekszej kontaminacji najbardziej ruchliwej czesci miasta. Poadto, poszczegolne miasta organizuja ‘Dia del Peaton’ – czyli dzien bez samochodow, kilka razy w roku. Mialam okazje uczestniczyc 2 razy w ich obchodach w Cochabambie, gdzie ulice od rana zapelniaja sie rowerzystami, spacerowiczami. Miasto organizuje festyny, cale rodziny z dziecmi wychodana ulice, grajac w pilke, badmintona. Raj na ziemi. Az nie chce sie isc spac, by obudzic sie nastepnego dnia przy dzwieku klaksonow…
P.S. Moj student wspomnial jeszcze, ze powietrze w Santa Cruz pogarsza sie we wrzesniu, kiedy okoliczne lasy i sawanny trawione sa przez pozary. Chyba wiec jednak bede musiala zainwestowac w maske na twarz a la Michael Jackson:)
***
Not so long ago I wrote that the air in Bolivia is very clean. In fact, it it true, with some exceptions – cities.
Living in Cochabamba, every day I could watch the ‘fog’ hovering over the city in the valley. However, considering the amount of cars on the streets and that the air is trapped by the mountains and has nowhere to go, contamination isn’t anything strange. Still, I found the air relatively clean, unless wandering through the narrow and crowded streets of the old town and La Cancha.
When we moved to Santa Cruz, one of the things we liked was the open space (although in the beginning he longed for mountains!), moist air and wind, giving some rest in the relentless heat. Of course, in nearly two – million metropolis one could expect continuous traffic jams, but we also could breathe quite easily thanks to winds constantly ventilating this densely populated city.
They are places, however, where you see people wearing face masks – urban markets located along very busy narrow streets where you have to literally squeeze between the goods, people and cars. You also must be careful not to be sprinkle by children who uninhibited piss right on the street:) I admit, shopping for vegetables and fruits is not my favorite point of the week – in these places the air seems to be more viscous, sidewalks dirtier and air more smelly. In these moments we miss wonderful, spacious and clean ‘Mercado America’ in Cochabamba …
And then two days ago I saw through the window the city covered with fog, and when I opened the window, the air mixed with exhaust entered the apartment! That day I decided not to air the apartment (because of high humidity there is a mold on the walls, so it’s rather important to do so), but the stench of smog broke into via all the cracks in the walls and windows. This morning I had a class but fortunately I didn’t have to hold my breath for a long time, because the school is located only 2 minutes from our house.
When I entered the office, I immediately asked the owner: ‘el aire esta muy mal hoy dia, no?’ and she said with great surprise that she didn’t notice … I asked my student the same question and he replied that he doesn’t feel anything as he got used to it, and that I have to be very sensitive.
Yes, that is true – my body reacts to every change quite rapidly. Temperature, height? – I always feel any subtle difference. It turned out that besides being a ‘living’ barometer and thermometer, I am also a meter of air pollution. Well, I have one more property – I detect strange tastes and odors in drinking water so I am never able to drink tap water without a grimace on my face. I admit, it’s a little tedious …
Going with the flow, I decided to look for information – what’s the actual air pollution in Bolivia. I found some statistics, but we must remember that every place is different, and certainly Santa Cruz, the largest Bolivian city augments any pointers.
Figures include only a PM 10 – the pollution caused by the smoke, dirt, mold, pollen, omitting the PM 2.5, which is caused by fires and metal smelting (especially in Oruro region).
The global average is 71, which is considered ‘moderate’. The most polluted country is Mongolia, which is approaching the limit of hazardous concentration of pollutants. For example in India, air quality is defined as ‘unhealthy to sensitive people’. India is closely followed by China and China by Bolivia, where air quality is considered as moderate. Interestingly, even Brazil or Chile, a countries with powerful industry, have better indicators than Pluronational State.
Just to compare, Poland is in a worse position than France or Germany but still ‘good’ enough comparing with the Asian and South American countries. According to these statistics, the cleanest air is in Estonia.
Of course, the true measures probably are a bit different from those described by me, but I think they give you some idea of the world we live in.
I read that in 2006 in Cochabamba there was an international conference organized by the NGO Swisscontact, dealing with the problem of air pollution in cities. One of the objectives of the conference was showing ways of fighting this problem. According to the World Bank, 70% in Bolivia pollution comes from cars, from which only the third pass the exhaust emissions test … Considering that more than 50% of the state population lives in cities, the number of cars is increasing every year. And of course there are very few new cars – most vehicles, including taxis as well as city buses, are ‘well used’.
Summary of the conference that hosted participants from countries such as Chile, Mexico, Brazil and Ecuador, has not turned out to be too optimistic for Bolivia, as its government representatives completely ignored the invitation. And without political support it’s almost impossible to make a big changes…
Bolivia has undertaken, however, some ad hoc measures to neutralize smog – in Cochabamba, for example, cars are not allowed to enter the center on certain days to prevent further contamination of the city’s busiest part. Also, council of every city organize ‘Dia del Peaton’ – a day without cars, few times a year. I had the opportunity to participate two times in celebrations in Cochabamba, where the streets get filled with cyclists, walkers, families entertained by festivals, people playing football and badminton in the middle of the main road. Heaven on Earth! It’s sad going to sleep, to be waken up the next day by the sound of horns …
P. S. My student mentioned also, that the air in Santa Cruz deteriorates in September, when the surrounding forests and savannas are fighting with the fires. So I guess, I’ll have to invest in a face mask a la Michael Jackson after all :)