La Gran Chiquitania : Bolivian Wild East * Odkrywając boliwijski Dziki Wschód

W końcu udało nam się kupić nowe auto i zaplanować wycieczkę na wschód Boliwii, do krainy zwanej Chiquitania! Krótka zapowiedz tego, co nas czeka mieliśmy już w San Xavier, jednej z sześciu barokowych misji jezuickich, ale tym razem nastawiliśmy się nie na zwiedzanie kościołów, a na odkrywanie cudów natury boliwijskich tropików w prowincji Chiquitos.

A musicie wiedzieć, ze La Gran Chiquitania* to naprawdę niesamowite miejsce, obfitujące w malownicze krajobrazy: wzgórza, kolorowe skały, jaskinie, wodospady a nawet gorące źródła. Nie na darmo region ten jest nazywany ostatnim nieodkrytym rajem Ameryki Południowej  Jest w czym wybierać, a wybór, szczególnie dla turystów z ograniczonymi możliwościami czasowymi (lub finansowymi) jest trudny. 

In the end we bought a new car and were able to plan our trip to the east of Bolivia, the land called Chiquitania. We had already a taste of what was waiting for us in San Xavier, one of the many baroque Jesuit missions, but this time we didn’t want to explore the churches but to discover the wonders of nature in the tropical Bolivian province of Chiquitos.

And I have to tell you that La Gran Chiquitania is really an amazing place, rich in picturesque landscapes: hills, colourfull rocks, caves, waterfalls and even hot springs. No without the reason this region is called the last undiscovered paradise of South America! The choice, especially for tourists with limited time (or finances) is difficult.

Nasz plan (który częściowo układaliśmy na miejscu) wyglądał następująco:

1 dzień – wyjazd z Santa Cruz de la Sierra (9 rano), obiad w San Jose de Chiquitos połączony ze zwiedzaniem kościoła (13-15), przyjazd do Santiago de Chiquitos i rozpoznanie (18.00).

Sama podróż, dzięki nowej drodze leczącej Santa Cruz (a raczej pobliski El Pailon) z Puerto Suarez (Ruta 4) graniczącym z Brazylia, wyniosła 6 godzin. Jednak krajobrazy, zwłaszcza po przystanku w San Jose, tak nas zachwyciły, iż jechaliśmy dosyć powoli, co rusz omijając krowy i jaszczurki przechodzące przez szosę. Początek grudnia to również sezon motyli, których miliony latają po okolicy, rozbijając się nieszczęśliwie na maskach dosyć nielicznych samochodów (tubylcy byli na to przygotowani, bo wszyscy mieli zamontowana siatkę:)

Our plan (which we put together on the spot) looked as follows:

1st day – drive from Santa Cruz de la Sierra (9 am), lunch in San Jose de Chiquitos with church tour (13-15), arrival to Santiago de Chiquitos and reconnaissance of the village (18.00).

The trip, thanks to a new road linking Santa Cruz (or rather the nearby El Pailon) with the city of Puerto Suarez bordering with Brasil (Ruta 4) takes about six hours, but the landscapes, especially after San Jose, were so delightfull that we took it quite slowly, looking out for cows and lizards from time to time crossing the road :) The beginning of December is also the season of butterflies, whose millions are flying around, smashing into the cars (the locals were ready for it, because everyone had mounted a net on the grill :)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

La Torre de Chochis

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie podróżowaliśmy nocą? Po pierwsze nie mieliśmy pojęcia jak wygląda owa Ruta 4, a stan większości boliwijskich dróg pozostawia wiele do życzenia —> klik. Po drugie, boliwijscy kierowcy przeważnie jeżdżą jak szaleni, a większość wypadków drogowych ma miejsce właśnie po zmroku. Poza tym, na własne oczy widzieliśmy samochody i motocykle bez tylnych świateł (rekordzista była ciężarówka z jednym działającym światłem z przodu), nie wspominając już o krowach, koniach i pieszych, których często można było spotkać na drodze.

Surely you may wonder why didn’t we traveled by night? Firstly, we had no idea how the Ruta 4 looks like, and the roads condition in Bolivia isn’t the best —> click. Secondly, the Bolivian drivers usually drive like crazy, and most road accidents happens after dark. Besides, we’ve seen with our own eyes the cars and motorcycles without rear lights (record goes to the truck with one working light in the front), not to mention the cows, horses and pedestrians walking on the road.

_MG_4801

boliviainmyeyes

* Do Chiqutanii można również dotrzeć autobusem i pociągiem, który zatrzymuje się w San Jose de Chiquitos i Robore. Pociąg nazywany jest ‘tren de muerte’ (pociąg śmierci), ale spokojnie, nie dlatego, ze jest tam tyle śmiertelnych wypadków, ale z powodu długiej, uciążliwej i nudnej przeprawy (szczególnie nocą, gdy nic nie widać za oknem). Santiago de Chiquitos znajduje się 23 km od Robore, a do miasta prowadzi bardzo dobrze oznakowana droga. W tym miejscu musze wspomnieć, iż Ruta 4 jest chyba najlepsza szosa w Boliwii. Bez dziur i dobrze oznakowana. Ba! Może nawet za dobrze, znaków jest tam bowiem tyle, ze monady było spokojnie oznaczyć nimi jeszcze na przykład trasę Santa Cruz – Trinidad. No ale, od przybytku głowa nie boli:)

* Chiqutania can also be reached by bus and train, which stops in San Jose de Chiquitos and Robore. The train is called ‘tren de muerte’ (death train), but don’t worry, not because there are many accidents, but rather for long, hard and quite boring travel (especially at night when there is nothing to see from the window). Santiago de Chiquitos is located 23 km from Robore, and the town is connected with a main road by very well marked path. In this place I have to mention that Ruta 4 is probably the best highway in Bolivia. Without the holes and well signposted. Bah! Maybe even too well, because there are so many traffic signs that they could suffice for another route – Santa Cruz – Trinidad for example. But after all, more it’s better than less!

2 dzień – spacer na El Mirador de Santiago rano i relaks w Aquas Calientes (gorących źródłach) po południu.

3 dzień – przeprawa do El Mirador de Chochis i Santuario Mariano oraz … relaks w Aquas Calientes, po wcześniejszej niedoszłej próbie dostania się do Balnearios (basenów) w Robore.

4 dzień – powrót do Santa Cruz de la Sierra, podczas którego na nowo podziwialiśmy piękno Chiquitanii oraz, w miarę zbliżania się do Santa Cruz, rozlegle pola pobliskich kolonii menonitów.

2nd day – walk to El Mirador de Santiago in the morning and relax in Aquas Calientes (hot springs) in the afternoon.

3rd day – climb to El Mirador de Chochis and visiting the Sanctuario Mariano and … relaxing in Aquas Calientes after an earlier attempt of getting to Balnearios (Pools) in Robore.

4th day – return to Santa Cruz de la Sierra, admiring the beauty of Chiquitania once again and, as we were approaching Santa Cruz, extensive fields of nearby Mennonite colonies.

boliviainmyeyes

Przyznam jednak, ze zobaczyliśmy niewiele. Bardzo niewiele. Przeliczyliśmy się i z czasem, i z własna kondycja fizyczna, bowiem by dotrzeć do większości atrakcji trzeba nastawić się na poł lub całodniowe spacery/wspinaczki. Do tego trzeba doliczyć usługę profesjonalnego przewodnika, bez którego bardzo ciężko jest się poruszać po okolicy, bo większość szlaków (prócz Miradora w Santiago) jest niemal zupełnie nieoznakowana. Można na miejscu zakupić mapkę (5 bs.) z lista atrakcji, hoteli i restauracji, ale w terenie jest ona bezużyteczna.

I must admit that we saw very little. Too little. We miscalculated the time and our own physical condition, because to get to the most attractions a half or a full day of walking / climbing is needed. You also have to add a service of a profesjonal guide, without whom it’s hard to move around, because the majority of trails (except Mirador of Santiago) are almost completely unmarked. There is a map available, listing all tourist attractions, hotels and restaurants (5 bs.), but it’s useless in the field.

Mogliśmy jednak rozplanować nasza wycieczkę trochę inaczej, zwiedzając Chochis w drodze powrotnej do Santa Cruz i w zamian spędzając więcej czasu na szlaku w Santiago de Chiquitos poprzedniego dnia. A jest w czym wybierać! Mogliśmy na przyklad zwiedzić:

  • jaskinie z prehistorycznymi malowidłami naskalnymi Cuevas de Miserendino (choć prawdę mówiąc, nikt z nas obecnych nie jest miłośnikiem wypraw do gleby ziemi)
  • luk skalny ‘El Arco’
  • lub jeden z wodospadów: ‘Las Pozas‘ czy ‘La Colina‘. Więcej wodospadów znajduje się w okolicach Robore (Totaizales, Chorro de San Luis, Cascada de los Helechos). Chcieliśmy także wybrać się do Motacu, miejsca położonego o 12 km samochodem od Santiago, ale zraziliśmy się oferta napotkanego przewodnika, który zażyczył sobie 300 bs. za te krótka wycieczkę naszym własnym pojazdem!

A musicie wiedzieć, ze oficjalna stawka przewodników w Chiquitanii wynosi od 150 do 200 bs. za dzień (w zależności od intensywności zwiedzania).

We could plan our trip a little differently, sightseeing Chochis on a way back to Santa Cruz and instead spending more time in the area of Santiago de Chiquitos the day before. And there is so much to choose from! We could visit:

  • the caves with prehistoric paintngs Cuevas de Miserendino (whose age is probably not yet confirmed but they seem very unique), although truly speaking, none of us is a fan of expeditions to the depths of the earth.
  • rock arch El Arco
  • one of the waterfalls Las Pozas or La Colina. There are more waterfalls located in the vicinity of Robore (Totaizales, Chorro de San Luis, Cascada de los Helechos). We also wanted to visit Motacu to see some interesting rock paintings, a place located 12 km drive from Santiago, but we vere discouraged by the guide who requested 300 bs. for such a short trip in our own car!

And you have to know that the official guides rates in Chiquitania is 150 to 200 bs. per day (depending on the intensity of the trip).

Zakwaterowanie znaleźliśmy właśnie w Santiago de Chiquitos, spokojnej malej wiosce – dawnej misji jezuickiej. Spokojnej w dzień, bo wieczorami na boisku odbywały się zawody siatkówki, przez co po pierwszej nocy zmieniliśmy hotel, który akurat miał wolne pokoje położone daleko od drogi. Cóż, są wakacje, wiec młodzież ma prawo do zabawy, a poza tym, lepszy sport niż siedzenie w barze czy przy komputerze. Ale z drugiej strony, my byliśmy naprawdę zmęczeni po naszych przygodach w terenie.

Możemy wiec z czystym sumieniem polecić dwa hotele w Santiago de Chiquitos:

Hotel Beula – pięknie odrestaurowany acz nowoczesny ’boutique hotel’ na głównym placu. Pokoje małe, ale przytulne z łazienką, klimatyzacja i lodówką.

Cena: za noc w pokoju 2-osobowy + śniadanie od 300 bs. (30 €).

We booked our accommodation in Santiago de Chiquitos, a quiet little village, former Jesuit mission. Quiet during the day, because in the evenings the volleyball competitions were held in the centre, so after the first night we decided to change our booked hotel, to the other that had free rooms facing away from the road. Well, nowadays we have school holidays, so the teens have the right to have fun, and besides, doing sport is better than sitting in a bar or in the front of the computer. But we also needed a good night sleep after our adventures:)

After all, we can recommend two hotels in Santiago de Chiquitos:

Hotel Beula – beautifully restored yet modern ’boutique hotel’ on the corner of the main square. Rooms are small, but cozy with bathroom, air conditioning and refrigerator.

Price: doubble room + breakfast from 300 bs. (30 €) per night.

boliviainmyeyes

Hotel Beula

Hotel dysponuje również bardziej ekonomicznymi 4, 5 – osobowymi pokojami w odnawianym budynku po drugiej stronie ulicy, z łazienką i klimatyzacja. Ciekawa opcja dla grup.

Cena: 240 bs. za pokój.

Zapewne cena podskoczy w górę za około 2 lata, kiedy budynek zostanie do końca odrestaurowany. Na razie trochę straszy na zewnątrz choć same pokoje są doskonale wyposażone, klimatyczne i czyste (choć czasem mogą się tam przypałętać niepożądane insekty).

The hotel has also more economical 4, 5 – bed rooms in building across the street, with a bathroom and air conditioning. An interesting option for groups.

Price: 240 bs. for the room per night.

Probably the price will jump up in about two years, when the building will be fully restored. For now, it looks a bit frightening outside but the rooms themselves are very well equipped and clean (although sometimes one can find an insect in a bathroom).

Hostal Churapa – to doskonała opcja dla budżetowych podróżników. Hostel ten prowadzony jest przez znajomego biologa i fotografa Steffena Reichle. Niestety, podczas naszego pobytu był on w Niemczech, ale sympatyczna załoga Churapy była nam bardzo pomocna.

Cena pokoju 2-osobowego z łazienką – 200 bs. (+ 40bs. za klimatyzacje)

Pokój jednoosobowy z łazienką  – 100 bs. (bez łazienki 75 bs.) Ceny uwzględniają śniadanie.

Hostal Churapa – this is an excellent option for travelers on budget. This hostel is run by a friend, biologist and photographer Steffen Reichle. Unfortunately, during our stay he was in Germany, but friendly Churapa crew was really helpful.

Price: doubble room with bathroom – 200 bs. (+ 40bs. for air conditioning) per night.

Single room with bathroom – 100 bs. (without bathroom 75 bs.) Prices with breakfast.

boliviainmyeyes

Hostal Churapa

Bonus – 2 urocze czarne psy, które lgną do ludzi, czasem towarzysząc im w wędrówkach, o czym w następnym wpisie:) W poprzednim hotelu mieszka zaś piękny kot, żyjący z psami po sąsiedzku.

Hostel posiada również duża restauracje, której niestety nie mieliśmy okazji wypróbować, ale która zachwyciła nas swoja tradycyjna szata. Ceny od 20 do 50 bs.

Bonus – 2 cute black dogs, which cling to people, sometimes accompanying them in their wanderings (more about it in the next post:) In previous hotel there is a beautiful cat who seems to live peacefully with the dogs.

Hostal Chrapa has also a large restaurant, which, unfortunately, we did’t have the opportunity to try out, but which delighted us with its traditional decor. Prices of traditional Bolivian menu start from 20 to 50 bs.

Inne polecane restauracje:

Santiago de Chiquitos:

Restaurante 25 de Julio, gdzie zjedlismy dobry lunch. Pyszna zupa za 5 bs. (!) oraz sycące choć takie sobie ‘secundo’ za 10 bs. Polecam szczególnie świeży sok z acerolii, od dziś mój ulubiony! (Acerola jest małym czerwonym owocem, przypominającym żurawinę, popularnym zarówno w Boliwii jak i w Brazylii.)

Other recommended restaurants:

Santiago de Chiquitos:

* Restaurante 25 de Julio, where we ate a good lunch. Delicious soup for 5 bs. (!) and filling ‘secundo’ for 10 bs. I would especially recommend fresh acerola juice, which is now my favorite! (Acerola is a very small Bolivian fruit also common in Brazil, about the size of a cranberry. It is soft inside and rather acidic.)

boliviainmyeyes

Aquas Calientes:

Restaurante Ruta 4, w której dwukrotnie zjedliśmy kolacje. Według nas najlepsza w okolicy. Dlaczego? Wszyscy polecali nam ‘Casa Blanca’ w Robore, która faktycznie wygląda pięknie, ale jedzenie nie odbiegało daleko od standardów fast-foodu… Natomiast Ruta 4, kierowana przez sympatyczna Niemkę, jest wzorcowa. Niepozorna z zewnątrz (znajduje się tuż przy drodze i wygląda jak postój dla ciężarówek), w środku przestronna i niezwykle czysta, co w Boliwii jest rzadkością. Restauracja poleca menu boliwijskie, najlepsze jakie dotychczas miałam okazje spróbować. Polecam szczególnie majadito seco i milanesa de pollo. Duże porcje, ceny od 35 bs.

Aquas Calientes:

* Restaurante Ruta 4, in which you had the dinner (twice). According to us, the best in the area. Why? Everybody recommended ‘Casa Blancain Robore, which actuallylooks beautifully, but the food quality wasn’t far from a standard fast food place… Ruta 4 on the other hand, led by amiable German woman, is exemplary. Inconspicuous from the outside (can be found on the crossroad and looks like a tipical trucker stopover), it’s very spacious and clean inside, which is quite rare in Bolivia. The restaurant offers Bolivian menu, the best we’ve tried yet! I would recommend especially majadito seco  and milanesa de pollo. Large portions, prices from 35 bs.

boliviainmyeyes

Najlepsza restauracja w okolicy/ The best one

* My odwiedziliśmy prowincje Chiquitos, ale Chiquitania obejmuje jeszcze piec innych prowincji, w których znajduje się niezliczona ilość parków narodowych (np. Noel Kempf Mercado), czy boliwijski Pantanal przy granicy z Brazylia. Raj dla miłośników natury i bogatych ekosystemów, od suchej sawanny po mokradła i deszczowe lasy Amazonii.

Mieszkańcy Chiquitanii to Chiquitanas i Chiquitos (czikitos). Swoja nazwę zawdzięczają oni hiszpańskim najeźdźcom, którzy nazwali ich tak nie z powodu niskiego wzrostu, a niskich drzwi ich domostw.  Region ten zamieszkują także plemiona Ayoreos, Guaranis i Guarayos. Wszystkich mieszkańców terenów tropikalnych określa się zaś mianem Camba.

‘Ametauna’ to popularne słowo Chiquitano znaczące tyle co ‘chodź tu’. ‘Sirari’ to regionalne drzewo, z którego czerwonych nasion wytwarza się piękną biżuterie.

W następnych wpisach postaram się wam po kolei opowiedzieć o poszczególnych atrakcjach, których było nam dane ‘zasmakować’. Uprzedzam – będzie dużo zdjęć!

*We visited the province of Chiquitos, but Chiquitania includes also five other provinces with countless national parks (eg. Noel Kempf Mercado), or the Bolivian Pantanal on the border with Brazil. A paradise for nature and rich ecosystems lovers, with dry savannah, the wetlands and rain forests of the Amazon.

The inhabitants of Chiquitania are called Chiquitanas and Chiquitos. They owe its name to Spanish invaders, who called them so not because of their small posture but a low door of their homes. This region inhabit also tribes of Ayoreos, Guaranis and Guarayos. All the inhabitants of tropical lands are called Cambas.

‘Ametauna’ is a popular Chiquitano word that means ‘come over here’. ‘Sirari’ is a regional tree, from which red seeds the beautiful jewelry is produced. There is a great online gidebook to Chiquitania in English, which wisdom I also used while writting my blog —> www.chiquitania.com.

In the following posts I will try to tell more about places we’ve seen. But I warn you – there will be lots of pictures!

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Serranias de Chiquitos

boliviainmyeyes

Cows mutants?

boliviainmyeyes

Hotel Beula

boliviainmyeyes

Hostal Churapa

 

Public City Transport in Bolivia *** Transport miejski w Boliwii

Droga dwukierunkowa. Trzy pasy, oddzielone biala przerywana linia. Prawy z lotniska do miasta, lewy na lotnisko. Srodkowy, jak nam pani taksowkarz wyjasnila – do wyprzedzania. To tak w teorii, a w rzeczywistosci? Samochody parkuja na lewym i prawym pasie, a wszyscy jezdza posrodku. W obie strony. Az strach sie bac!

Tak wlasnie wyglada nowa droga na lotnisko w Santa Cruz de la Sierra, ktora po raz pierwszy podrozowalismy dzis z rana.  Wybudowana specjalnie na Szczyt Panstw Grupy 77 i Chin. Do tej pory myslelismy, ze ‘nowa droga’ to nic innego jak stara droga, ktora od dluzszego czasu znajduje sie w rozkopce. Coz, ta zbudowana dla prezydentow i przewodniczacych 78 panstw, okazala sie rowniez nie do konca wykonczona. A moze i tak, bo robotnikow ani widu alni slychu:) Co prawda, zdazono ulozyc cementowe plyty, ale nie zalano ich jeszcze asfaltem. Na obrzezach drogi posadzono palmy, ale chyba ich nie ukorzeniono przed przesadzka, bo wiekszosc wygladala na zupelnie wyschniete slupki. Trawy na poboczu nie posadzono, ale co kawalek ulozono dekoracyjne gliniane dzbany. Chyba tak sie spieszyli, by oddac te droge na czas, ze zapomnieli o jej oznakowaniu! Zreszta, dalej mamy czteropasmowke, przedzielona podwojna zolta ciagla, ale jak widac na zalaczonym zdjeciu, i to nie przeszkada taksowkarzom z lotniska w Santa Cruz, by wyprzedzac. W koncu, czas to pieniadz. Podobno, do nowej drogi maja dobudowac jeszcze trzy pasy, ale jak na razie sie na to nie zanosi – kolejna miedzynarodowa konferencja w tym roku nie jest przewidziana.

DSCN0003

Dzisiejsza obserwacja ‘zmusila’ mnie do napisania o tym, jak wyglada komunikacja miejska w najwiekszych miastach Boliwii. Kontynuujemy z:

SANTA CRUZ de la Sierra

Taksowki z lotniska sa pomalowane na kolor bialo-niebieski i odpowiednio oznakowane. Znaczy sie – bezpieczne. Jest to jednak zludne, bo kierowcy sa zwykle, lagodnie rzecz ujmujac, ‘niecierpliwi’. Nie straszne im dziury w drodze, kaluze, inne pojazdy. Liczy sie czas! Odbija sie to na wygladzie ich taksowek, ktore pamietaja lepsze czasy. Co ciekawe, o wypadkach z ich udzialem nie slyszalam, wiec moze sa juz zahartowani w boju?

Zreszta tak jak ich koledzy po fachu – kierowcy autobusow, tzw. micros i trufi – taxis, nie zwazajacy na nic (i na nikogo), byle by dotrzec do celu na czas. Czerwone swiatlo? Przeciez nas ono nie dotyczy, zdaja sie myslec.  Zreszta, nie zawsze mozna ich winic. Niedaleko naszego mieszkania znajduje sie skrzyzowanie, gdzie zamontowane sa tylko swiatla dla pieszych (normalnie, jest odwrotnie). Dodam tylko, ze kierowcy wydaja sie byc troche skonfundowani.

Stan wiekszosci pojazdow komunikacju miejskiej najwiekszego i najbogatszego miasta Boliwii pozostawia zas wiele do zyczenia, choc zdarzaja sie rowniez nowsze okazy.

Dowiedzialam sie ostatnio o istnieniu strony internetowej, pokazujacej i kalkulujacej trasy przejazdu autobusow – Cruzero! Niesamowite narzedzie, choc nie zawsze mozna ufac mapkom:)

564701_10152316517469048_1969951900_n

LA PAZ

Jak ukazuje powyzsza grafika, mieszkancy andyjskiej stolicy ciesza sie od niedawna nowymi, nowoczesnymi i czystymi autobusami, o wdziecznej nazwie – Puma Katari. Takie, ktore znamy z ulic europejskich miast. Co prawda, niewiele ich jeszcze jezdzi, ale od czegos trzeba przeciez zaczac! Oprocz nowych busow mamy rowniez do dyspozycji biale busiki, wszechobecne taksowki oraz… TELEFERICO, czyli kolejke gorska miejska. ‘Mi Teleferico’ jest drozsze od autobusow, ale szybsze, wygodniejsze i zapewniajace piekne widoki na miasto polozone na wzgorzach. Jak na razie ukonczono tylko jedna linie (Linea Roja), ale dobre i to!

laestrelladeloriente

Fot. laestrelladelloriente.com

COCHABAMBA

Kulinarna Stolica Boliwii tez ma swoje teleferico, ale nie liczy sie ono jako komunikacja miejska, bo prowadzi tylko do Chrystusa na wzgorzu San Pedro. Czym sa za to ‘pumy’ La Paz wobec takiego autobusu?

DSCN0384 (2)

Cochabambinos przescigaja sie w dekorowaniu swoich pojazdow, przyklejajac na karoserii kolorowe naklejki czy przyczepiajac do anteny kolorowe wstazki, dumnie powiewajace na wietrze. W srodku zas, obok obrazkow swietych, zobaczymy takze ‘gole dupy’ i inne dewocjonalia. Sa to istne ‘burdele na czterech kolkach’ – ciemne, obskurne, duszne w srodku oraz wypacykowane na zewnatrz. Zawsze zauwazalne – zapraszajace do srodka glosnymi i skocznymi tradycyjnymi rytmami.

Oprocz TAKICH autobusow, zaobaczymy rowniez w Cochabambie niezliczone taksowki oraz busy – tak jak i w innych miastach poruszajace sie wzdluz tajemnej trasy. Tajemnej dla nietutejszego, bo miejscowi zawsze wiedza, ktory numer wziac, by dostac sie z punktu A do punktu B. Podobno dostepne sa mapy komunikacji miejskiej, ale nikt nie wie gdzie je mozna dostac. Moze kopie skonczyly sie jakis czas temu i zapomniano dodrukowac, jak mialo to miejsce w Santa Cruz?

Jak kierowcy autobusow, tak i lotnisko dba o wizerunek Miasta Wiecznej Wiosny. Z lotniska zabierze nas bowiem nowiusienka, bialusienka i czystusienka taksowka, z elegancko ubranym taksowkarzem za kierownica. Kierowac on bedzie z wielka uwaga i cierpliwoscia, coby nie zarysowac nowej karoserii.

*

Jak sie okazuje, nawet po komunikacji miejskiej widac roznice w kulturze, kolorycie, ale niekoniecznie w zasobnosci portfela poszczegolnych regionow kraju. Wszedzie jednak zetkniemy sie z chaosem, tak typowym dla Boliwii. Musze jednak zaznaczyc, ze kierowcy komunikacji miejskiej w Boliwii maja chyba najtrudniejsza prace na swiecie! Nie tylko jezdza gruchotami po niebezpiecznych ulicach, ale rowniez w tym samym czasie kasuja za przejazd, wydajac reszte (!) oraz odpowiadaja na pytania zagubionych pasazerow. Przy calym tych harmiderze, udaje im sie zachowac stoicki spokoj. Naprawde, godne podziwu, ale nie do pozazdroszczenia.

Ceny komunikacji miejskiej na dzien dzisiejszy (06/2014)

Santa Cruz:

Micro Autobus i Trufi -taxi = 2 bs.

Taksowka = od 8 bs. w gore.

Taksowka z lotniska do centrum = 60 Bs.

La Paz:

Teleferico = 3 bs.

Autobusy = od 2 bs.

Taksowka = od 10 bs. 40 bs/godzina.

Taksowka z lotniska do centrum = 60 bs.

Cochabamba:

Autobus i trufi = od 2 bs. (po ostatnich protestach)

Taksowka = od 6 Bs.

Wygodna taksowka z lotniska do centrum = 30 Bs.

 Jezeli interesuja Cie ceny przejazdow miedzy miastami, warto zajrzec tu:

  • ‘Podrozujac po Boliwii” —> klick,
  • ‘Samochodem po Boliwii‘ —> klik,
  • Bezpieczna Boliwia: poradnik dla przewrazliwionych‘ —> klik.

Inne przydatne linki:

Pociagi: Ferroviaria Oriental (Santa Cruz) www.ferroviariaoriental.com, Ferroviaria Andina (La Paz) www.fca.com.bo

Samoloty: Boliviana de Aviación (www.boa.bo), Amazonas (www.amaszonas.com)

***

Two-way road. Three lanes, separated by a white dotted line. The right one leads from the airport to the city, left one to the airport. Middle lane, as explained by the lady taxi driver – to overtake. This is theory, but in reality? Cars park on the left and right lanes (using them as a hard shoulder), and everybody else seem to drive in the middle. In both directions. God help us!

That’s how a new road to the airport in Santa Cruz de la Sierra looks like, which we traveled for the first time today in the morning. It was built specifically for the Summit of the G 77 and China. Until now, we thought that the ‘new road’ is nothing else than the old road, which has been in construction since a while. Well, the special road for presidents of 78 states, also turned out to be not quite finished yet. Or maybe I am wrong, as there was no sight of the workers or any visible works? They laid cement plates, but not yet the asphalt. They planted palm trees on the sides but I think they forgot to root them properly, as the most of the trees looks like completely dried up sticks. Grass on the side of the road has not been planted, but they decorated it with big clay pots  in traditional Camba style. I guess, they must have been in a  hurry to finish it in time for the summit, but they forgot to put the signs up! Anyway, further proper four-lanes road, divided by double yellow continuous line is not being quite respected either – overtaking on double continuous yellow line is a norm for a taxi drivers in Santa Cruz. In the end, time is money. I heard that they supposed to build three more lanes, but there is no plans for another international conference this year.

DSCN0001

Today’s observation ‘has forced’ me to write about how the city transport looks like in the biggest cities of Bolivia. Let’s continue with:

SANTA CRUZ de la Sierra

Airport taxis, painted in white and blue are marked accordingly. That means they are safe. However, this is deceptive, because the drivers are usually, mildly speaking, impatient. Big hole in the road? Puddles, other vehicles on the way? No problem. Time is running out! The taxis, which remember better times, reflect the reality of the road. Interestingly, I haven’t heard of any casualties involving airport taxis, so maybe the drivers are really as skillful as they think they are?

Just like their friends – buses and trufi – taxis drivers, who doesn’t mind anything (or anyone), as long as they get to their destination on time. Red light? Surely it does not concern us, they seem to think. However, they are not always to blame. Near our apartment there is an intersection fitted  with pedestrians light signalisation only (normally, is the opposite). I will only add that the drivers seem to be a bit perplexed.

The state of most public vehicles in the biggest and richest city in Bolivia, is mostly poor, but there are also some recent models on the run.

I found out quite recently that there is a website showing and calculating bus routes – Cruzero! Amazing tool, however not always showing right maps:)

DSCN0011

LA PAZ

The second picture from the to shows that the citizens of the Andean capital enjoy new, modern and clean buses, aptly named – Puma Katari. The same, as we know from the streets of European cities. Admittedly, there are still not many of them on the streets, but that’s a good start! In addition to the new buses, the Pacenos have also little busses at their disposal, ubiquitous taxis and … teleferico, or city cable cars, in other words. ‘Mi Teleferico’ connects La Paz and El Alto where the highest airport in the world operates. It is more expensive than buses, but faster, more comfortable and guarantee some beautiful views. So far there is only one line (Linea Roja), but again… that’s a good start;)

COCHABAMBA

The Culinary Capital of Bolivia has its own teleferico, but it doesn’t count as the public transport as it leads only to Christ on San Pedro Hill. However, what are ‘pumas’ of La Paz compering to such a bus? Cochabambinos outdo each other in decorating their vehicles, sticking different stickers or pinning colorful ribbons, flapping in the wind, to their busses. Inside, next to a picture of the saints you can see also ‘naked ladies’ and other religious articles. These are the real ‘brothels on four wheels’ – dark, dingy, stuffy inside and flashy outside. Always noticable – inviting inside with loud and lively traditional tunes.

In addition to SUCH buses, there are countless trufis and taxis in Cochabamba, as in other cities, moving along secret routes. Secret for someone foreign, because the locals always know which number to take to get from point A to point B.  Apparently the maps of public city transport are available, but no one knows where. Maybe shops ran out of copies some time ago and they didn’t print them anymore, as in happened in Santa Cruz?

Just as drivers of buses, so the airport takes care of the City’s of Eternal Spring image. We will travel from the airport with a brand-new, snow white and ultra-clean taxi, with elegantly dressed taxi driver behind the wheel. He will drive us with great attention and patience, not to scratch the new paintwork.

*

As you can see, even the public city transport service reflects differences in culture, atmosphere but not necessarily the finances of various regions of the country. They have, however, something in common – chaos, so typical of Bolivia. But I must mention here that the drivers of public transport in Bolivia may have probably the hardest job in the world! Not only they have to drive old vehicles on the dangerous streets, but also at the same time they charge for a ride, give a change (!) and answer the questions of lost passengers. And even in such a chaotic environment they manage to stay calm. Truly admirable, but not to be envied!

Prices of city transport up to date (06/2014)

Santa Cruz:

Micro Bus and taxi Trufi = 2 bs.

Taxi = from 8 bs.

Taxi from the airport to the center = 60 Bs.

La Paz:

Teleferico = 3 bs.

Buses = from 2 bs.

Taxi = from 10bs. 40 bs./h.

Taxi from the airport to the center = 60 bs. (airport shuttle 3.80 bs.)

Cochabamba:

Bus and trufi- taxi = from 2 bs. (after the recent protests)

Taxi = from 6 Bs.

Comfortable taxi from the airport to the center = 30 Bs.

If you are interested in prices for trips between cities, check it out:

Other useful links:

By train: Ferroviaria Oriental (Santa Cruz) www.ferroviariaoriental.comFerroviaria Andina (La Paz) www.fca.com.bo

By plane: Boliviana de Aviación (www.boa.bo), Amazonas (www.amaszonas.com)

‘Lomas de Arena’ I *** Tajemnicze wydmy w boliwijskiej dżungli

Lomas de Arena to jedna z najbardziej niezwykłych atrakcji departamentu Santa Cruz. Dlaczego? Otóż, nieczęsto spotyka się piaszczyste wydmy pośród tropikalnego lasu! Mówi się, ze można się tam poczuć jak na morzem, tylko bez morza, odpoczywając nad błękitnymi lagunami po których w porze suchej czasem nie ma podobno śladu. Można tu zobaczyć kilka bardzo niezwykłych ptaków i zwierząt, w tym bociany, pancerniki, sowy i emu oraz wiele unikalnych gatunków roślin.

W 1991 roku, na obszarze ponad 13000 km 2 utworzono Park Regionalny, do którego dostęp jest jednak ograniczony. Nie, nie dlatego ze wstęp jest za drogi czy park jest za daleko – to zaledwie 12 km od centrum miasta w kierunku więzienia Palmasola, a wejściówka wynosi ok. 10 bs od osoby. Największą przeszkodą w dotarciu do wydm jest droga, a raczej jej brak:

boliviainmyeyes

Droga prowadzaca do ‘Lomas de Arena’

boliviainmyeyes

Igal sprawdzajacy glebokosc kaluzy

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Damy rade!

boliviainmyeyes

Skoro im sie udalo, to nam tez sie uda…

boliviainmyeyes

:)

Co prawda, udało nam się dojechać do bram parku, gdzie trzeba zaparkować samochód i przejść około 3 km, aby dostać się do wydm, ale kiedy tam dotarliśmy, niebo zasnuło się chmurami i zdecydowaliśmy, ze jeżeli zostaniemy tam na dłużej, to jest szansa, ze nie dalibyśmy rady wrócić do miasta, ufff! Zresztą, nasz samochód już raz zatrzymał się w jednej z dużych kałuż, odmawiając posłuszeństwa i napędzając nam strachu.

***

Lomas de Arena is one of most unusual attractions in Santa Cruz. Why? Well, it’s quite unusual to find sand dunes in the middle of the lush tropics! They say that it’s like being on the sea side, just without the sea! There are some natural lagoons, but they can disappear in the dry season completely. Apparently, you could also find here some very unusual birds and animals including storks, armadillos, owls and the occasional emu and numerous unique species of flora.

This jewel of nature, the area of more than 13000 km 2, today has been protected and the access to the Regional Park is rather limited. It’s not expensive to get there or neither too far – it’s only 12 km from the city centre by Palmasola Jail and the entrance fee is about 10 bs. per person. The biggest obstacle in getting to dunes is …. the road, or rather lack of it:

boliviainmyeyes boliviainmyeyes

Yeap, we did drive to the gates of the Park, where you have to park a car and walk about 3 km to get to the dunes, but it was getting cloudy and we decided that if it rains, we might not be able to get back to the city. On the way our car stalled once in one of the big puddles and we got fright:)