Co się odwlecze to nie uciecze, droga nie zając, nie ucieknie – to tylko niektóre z powiedzeń, pasujących do naszej podroży samochodem z Santa Cruz do Cochabamby, którą zawsze odwlekaliśmy, a to z braku czasu, a to z braku samochodu, a to z lenistwa lub ze strachu. Nie ze strachu przed nowym i nieznanym, ale przed ‘El Sillar‘ – miejscami na trasie, gdzie co jakiś czas osuwa się ziemia. Musze jednak przyznać, iż ta 9-godzinna podróż napędziła mi mniej stracha i przysporzyła o wiele więcej emocji niż 45-minutowy przelot samolotem.
What goes around comes around, the road is not a bunny, it won’t run away – that are just some of the sayings that could fit our road trip from Santa Cruz to Cochabamba, which we were always delaying becuase of the lack of time and the car or simple laziness and fear. Not of the new and the unknown, but of the ‘Sillar‘ – a couple of places on the route, where from time to time the earth slumps. But after all, I must admit that the 9-hours journey scared me less and gave a lot more excitement than a 45-minutes trip by plane.
Nie jest ważne, czy podróżujesz własnym samochodem, autokarem czy taksówka – widoki za oknem są takie same w każdym przypadku. Prawdziwa gratka dla łowców pięknych krajobrazów zaczyna się tuz przed miasteczkiem Buena Vista z tropikalnym lasem Parque Amboro z jednej strony, i z wręcz neonowo zielonymi pastwiskami z drugiej.
It is not important whether you are traveling by own car, bus or taxi – views from the window are the same in each case. A real treat for the hunters of beautiful landscapes starts just before the town of Buena Vista, with the tropical forest and mountains of Parque Amboro on the one side and neon green pastures on the other.
Zaraz za Buena Vista, gdzie zjedlismy obiad, przekraczamy niewidzialna granice departamentu Cochabamba, wkraczając do ‘Krainy Tysiąca Rzek‘, o swojsko bo z quechua brzmiących nazwach: Rio Bulo Bulo, Rio Mamorecito, Rio Lagrimas, Rio Isarzama, Rio Ivirgazama, Rio Cesarzama itp.
Right after Buena Vista where we stopped for a lunch, we cross the invisible borders of the department of Cochabamba, entering ‘The Land of Thousand Rivers’ with familiar sounding names from Quechua: Rio Bulo Bulo, Rio Mamorecito, Rio Lagrimas, Rio Isarzama, Ivirgazama Rio, Rio Cesarzama etc.
Przekraczając jedna z szerokich rzek, mijamy najcudowniejszy krajobraz, który jednak umyka niepostrzeżenie, bo nie możemy przecież zatrzymać się na moście? Parkujemy za mostem, ale to już nie to samo! Jeszcze przez jakiś czas widzimy postrzępione szczyty wzgórz Parque Carrasco po lewej stronie, po prawej zaś zielone równiny. A po obu stronach drogi, typowe dla regionu ‘pomiędzy rzekami’, drewniane chatki na palach i sady bananowe, które ciągną się do słynnej miejscowości wypoczynkowej Villa Tunari, w samym centrum tropikalnego regionu Chapare, znanego z uprawy koki oraz amerykanskiego filmu z Al Pacino w roli glównej, ‘Scarface’ (Czlowiek z blizną).
While crossing one of the widest rivers, the most wonderful landscape unfolds on the driver’s side, which, however, escapes imperceptibly, because surely we can not stop on the bridge? So, we park after the bridge, but it is not the same! Yet, for some time we see jagged peaks of the hills of Parque Carrasco hiden behind the clouds and typical of the region ‘between the rivers’, wooden houses on stilts and banana orchards, all the way to the famous resort town of Villa Tunari, located in the middle of a tropical region know for the cultivation of coca leafs and American movie ‘Scarface’ staring Al Pacino – Chapare.
Jesteśmy trochę zmęczeni po pięciu godzinach jazdy, ale widząc czarne chmury na horyzoncie i wiedząc, ze zostały nam tylko 3 godziny jazdy do Cochabamby*, ruszamy dalej, posilając się czerwonymi słodkimi bananami, które kupujemy w chatce przy drodze.
We are a little tired after five hours of driving, but seeing black clouds on the horizon, and knowing that there are only 3 hours left to Cochabamba, we move on, stopping only once to buy sweet red bananas in a shack beside the road.
Po 30 minutach dojeżdżamy do okrytego złą sławą ‘Sillaru’ – ten niebezpieczny, geologicznie niestabilny odcinek trasy zaczyna się niewinnie. Asfaltową nawierzchnię drogi położonej pomiędzy wzgórzami a rzeka zastępuje żwir, a brak drzew na wzgórzu świadczy o niedawnym osuwisku. Jedno miejsce wygląda szczególnie newralgicznie, droga bowiem wydaje się być osadzona wprost na piaszczystej skarpie, stromo zsuwającej się do rzeki. A później tylko co jakiś czas natrafiamy na ‘geologicznie niestabilne miejsca’, ale za to jakże piękne! Położone w samym środku lasu deszczowego, pomiędzy małymi wodospadami i wielkimi paprociami (los helechos gigantes)! O niebezpieczeństwach czyhających w dżungli co rusz przypominają nam jednak małe kapliczki rozsiane wzdłuż drogi.
After 30 minutes we reach the infamous ‘ El Sillar’. This dangerous, geologically unstable part of the road starts quite innocently. The asphalted surface of the road situated between the hills and the river, is replaced by the gravel, and the lack of trees on a hill shows where the recent landslide happened. One place looks especially scary, because the road seems to be mounted directly on the sandy slope, sliding down steeply to the river. Later, we find on our way similar ‘geologically unstable places’ from time to time, but how beautiful are they! Situated in the middle of the rainforest, between small waterfalls and gigantic ferns (los helechos gigantes)! However, from time to time, the small chapels scattered along the road remind us about the dangers lurking in the jungle.
Zaczyna padać, ale najgorsze już chyba za nami. Pniemy się powoli w górę, przejeżdżając przez tunele wydrążone w skale. W pewnym momencie zauważamy, ze zrobiło się strasznie zimno – temperatura spadla do 11 stopni C, a my dryfujemy w chmurach! Witajcie w Krainie Deszczowców;)
It starts to rain, but the worst is probably already behind us. We climb slowly up the hill, passing through tunnels carved into the mountains. At some point, we find that it got very cold – temperature dropped to 11 degrees C, and we drift in the clouds!
A potem już z górki. Mijamy otoczone mgła jezioro Coloni, krajobraz robi się bardziej suchy i brązowawy. Do Cochabamby dojeżdżamy po zachodzie słońca, który obserwowaliśmy przy drodze. Cytujac Monteskiusza: długość podróży każe mniemać, że się w końcu przybyło:)
And then it gets easier. We pass by the beautiful Coloni lake surrounded by foggy landscape which is getting more dry and brownish. We reach Cochabamba after sunset that we admire form the road. Paraphrazing Montesquieu: Length of the journey makes me think that in the end we came.
*
Ay zaznać całej tej niezwykłości, należy przebyć te trasę za dnia! Już dawno uważałam, ze ludzie podróżujący w nocy są co najmniej dziwni. Mówią oni, ze oszczędzają na hotelu i czasie, ale według mnie tracą oni wszystko! Bo jak mówi inne znane powiedzenie – czasem ważniejsza jest sama droga niż cel.
However, in order to experience this extraordinary journey, one needs to travel the route by day! I have long believed that people traveling by night are at least strange. They say that they save on the hotel expenses but for me, they lose everything! Because sometimes the road is more important than destination.
A poza tym, któż chciałby utknąć pośrodku lasu deszczowego w środku nocy?
And besides, who wants to be stuck in the middle of the rainforest in the middle of the night?
* Nowa droga z Santa Cruz de la Sierra do Cochabamby wiedzie przez tropikalne Chapare i wynosi ok. 480 km (8 bitych godzin), ‘stara’ zaś (carretera antigua) prowadzi przez Samaipate i jest trochę dłuższa, ale jak mówią, jednakowo niesamowita.
The new road from Santa Cruz de la Sierra to Cochabamba passes through tropical Chapare and is approx. 480 km long (8 hours without break), and the ‘old’ one (carretera antigua) runs through Samaipata and is a little bit longer but as they say, equally amazing.
Miłego podróżowania!/Have a nice trip!/ Feliz viaje!