Chochís & Santuario Mariano de la Torre *** Święte pogańskie miejsce II

Bardzo chcieliśmy zobaczyć wodospad panny młodej (Velo de la novia), ale nie mieliśmy ochoty wracać do dżungli. Postanowiliśmy wiec kontynuować nasza wycieczkę po Chochis, odwiedzając kolejna atrakcje regionu – Sanktuarium Maryjne de la Torre, poświęcone Matce Bożej Wniebowziętej (Virgen de la Asunta). Miejsce to znajduje się około dwóch kilometrów od wioski, a wiedzie do niego kręta, wyłożona kocimi łbami droga.

Budynek sanktuarium, został wybudowany w roku 1988 przez jezuitę Hansa Rotha (tego samego, który przywrócił do życia siedem głównych misji jezuickich) pod niemal sama skala La Torre. Jest to oczywiście jedynie złudzenie optyczne, bowiem aby dotknąć czerwonego granitu emanującego tajemniczą energią, trzeba jeszcze pospacerować trochę pod górkę.

We really wanted to see the waterfall of the bride (Velo de la novia), but we had no desire to go back to the jungle. So we decided to continue our trip around Chochis by visiting another big attraction of the region – The Marian Sanctuary de la Torre, dedicated to Virgin of the Assumption (Virgen de la Asunta). This place, located about two kilometers from the village, can be reached by car or on foot, climbing curvy road, lined with cobblestones.

Sanctuary was built in 1988 by Fr. Hans Roth, the same one who brought to life the major seven Jesuit missions, at the base of ‘La Torre’. This is of course an optical illusion, because to touch the red granite emanating the mysterious energy, you have to walk uphill a bit longer. 

boliviainmyeyes

Architektura i wystrój świątyni, stworzony przez artystów europejskich i lokalnych, nie przypominają jednak w niczym wiekowych kościołów misyjnych, czyniąc ja jednym z najbardziej oryginalnych dziel sztuki sakralnej jaki miałam okazje odwiedzić. Prosty kamienny budynek zapełniają fantazyjne rzeźby drewniane, z których najbardziej imponujące jest ‘Drzewo zżycia’ (Arbol de la vida) oraz drzwi ze scena ‘Wygnania z Raju‘.

The architecture and decor of the temple, created by the European and local artists, don’t resemble other missionary churches, making it one of the most original works of religious art which I had the opportunity to visit. A simple stone building is filled with fantastic wooden sculptures, from which the most impressive is the ‘tree of life’ (arbol de la vida) supporting whole structure and doors depicting  Biblical ‘Expulsion from Paradise’.

bolivainmyeyes

bolivainmyeyes

bolivainmyeyes

Jednak, nawet najbardziej niesamowite dzieła sztuki bledną w obliczu historii tego miejsca. Sanktuarium powstało bowiem dla upamiętnia ofiar wielkiej tragedii, która nawiedziła region, a której historie, przypominającą amerykański film katastroficzny, możemy śledzić, klatka po klatce, na drewnianych obrazach swoistej ‘Drogi Krzyżowej’, umieszczonych w podcieniach budowli.

However, even the exceptional works of art fade in a face of history. The sanctuary was created to commemorate the victims of the great tragedy that struck the region, which story, reminding of an American disaster movie, could be seen frame by frame, on wooden images of original ‘Station of the Cross’, placed in the arcades of the building.

bolivainmyeyes

W 1979 roku, ulewne deszcze spowodowały wielkie powodzie i osunięcia ziemi, niszcząc doszczętnie pobliska wioskę El Porton i zabijając niemal wszystkich jej mieszkańców. Wielka woda podtopiła również most kolejowy, znajdujący się w Chochis, po którym miał przejechać pociąg. Jego pasażerowie, widząc podnoszący się poziom wody, modlili się do Matki Boskiej o ochronne. Pociąg szczęśliwie przejechał przez wiadukt, który chwile później został zniszczony.

In 1979, torrential rains caused heavy floods and landslides, destroying completely the nearby village of El Porton and killing almost all of its inhabitants. Great water also flooded the railway bridge, located near Chochis, approched by the train. All its passengers, seeing the increasing water level, prayed to the Virgin Mary for protection. The train somehow crossed the bridge safely but less than a minute later the entire bridge was distroyed. 

bolivainmyeyes

Wdzięczni pasażerowie przypisali swoje cudowne ocalenie wstawiennictwie Matki Boskiej, postanawiając w tym miejscu wybudować kaplicę ku jej czci.

The surviving passengers attributed their miraculous deliverance to the Virgin Mary’s protection and vowed to build a shrine in her honour.

bolivainmyeyes

Tym samym, wioska Chochis wraz z symboliczna czerwona skala ‘La Torre’, stała się świętym przybytkiem chrześcijan, koegzystując ze starożytnym pogańskim miejscem kultu.

Thus today, the village of Chochis with its symbolic red rock ‘La Torre’, became a sacred Christian sanctuary coexisting with ancient pagan place of worship.

boliviainmyeyes

bolivainmyeyes

bolivainmyeyes

Chochís & La Torre – Holy Pagan Place *** Święte pogańskie miejsce I

Chochís to mala wioska leząca tuz przy trasie Ruta 4, około 60 km od Santiago de Chiquitos w kierunku Santa Cruz de la Sierra. Nie sposób nie zauważyć tego miejsca, bowiem już z daleka widać na horyzoncie smukłą i wysoką czerwoną skale, zwana ‘La Torre’ (Wieża).

Chochís is a small village on the road Ruta 4, about 60 km from Santiago de Chiquitos in the direction to Santa Cruz de la Sierra. There is no way you would miss this place, as it can be seen from far away with its tall red rock on the horizon, called ‘La Torre‘ (Tower).

boliviainmyeyes

Od wieków, ten granitowy olbrzym był uważany za magiczny i święty. Ponoć miejscowi do dziś wierzą, iż skala ta jest punktem energetycznym, a w lokalnych legendach figuruje ona pod nazwa ‘Diabelskiego Zeba’ (La muela del diablo). Sami przyznacie, ze kolos ten, znienacka wyrastający z ziemi, wygląda zjawiskowo? (Według mnie o wiele bardziej niż jego starszy brat z La Paz.)

For centuries, the giant granite was considered to be magical and sacred. Apparently the locals believe to this day that the rock is the source of the energy, and local legends name it the ‘Devil’s Tooth(La muela del diablo). You must admit that this colossus, suddenly growing out of the ground, looks phenomenal? (According to me a lot more than its more known brother from La Paz.)

boliviainmyeyes

Co prawda, my nie poczuliśmy jego tajemniczej energii, choć przyznam, ze po powrocie z naszej wyprawy zauważyłam, iż moja kondycja fizyczna uległa niesamowitej poprawie! A może to raczej za sprawa katorżniczej acz zakończonej powodzeniem wspinaczki na ‘Mirador de Chochis’?

W spokojnej i ukwieconej na czerwono wiosce powiedziano nam, ze możemy tam pójść sami, bez przewodnika, i ze to tylko 30 minut na piechotę. Wskazano nam drogę mówiąc, ze mamy iść cały czas prosto, pod górę. Prawdę powiedziawszy, mieliśmy nadzieje, ze szlak będzie podobny do tego w Santiago de Chiquitos, choć obiło nam się o uszy, ze teren jest bardziej stromy.

We didn’t feel a mysterious power, however I must say, that after returning from our trip I noticed that my physical condition improved a lot! Or maybe it is rather because of backbreaking though successful climb to the ‘Mirador de Chochis’?

In a quiet and flowery red village we were told that we can go there alone, without a guide, and that El Mirador is only 30 minutes away on foot. Friendly people show us the direction telling to go straight. Honestly, we were hoping that the trail will be similar to that in Santiago de Chiquitos, although we remembered someone saying that the terrain is steeper.

 

_MG_4716

Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Czerwona droga skończyła się na torach, za którymi była ściana zieleni. W dali widzieliśmy cos w kształcie znaku, wiec postanowiliśmy pójść wzdłuż torów, by go sprawdzić. W pewnym momencie pobocze również się skończyło, a przed nami był most kolejowy, a pod nim przepaść.

Reality overgrown our greatest expectations. The red road came to an end and we faced the railway truck. Confused, we decided to walk along the track to check out something in the distance that looked like a sign. Then, the terrain ended and we stood in front of the railway bridge built over the precipe.

boliviainmyeyes

Szybka decyzja, nie słychać pociągu, idziemy! Znak wskazywał rozpoczęcie szlaku. Ale szlaku niemalże nie było widać, bo był zarośnięty tropikalną zieleniną.

Quick decision, we didn’t hear the train, let’s go! The sign pointed the beginning of a trail. But the trail was hardly to be seen, overgrown by tropical plants.

boliviainmyeys

Aha! To dlatego przewodnicy nosili ze sobą maczetę!/ That’s why some guides had machetes with them!

My ani przewodnika, ani maczety niestety nie mieliśmy, ale za to towarzyszył nam Igal, który jako jedyny ubrany był w długie spodnie i porządne buty. Jako jedyny miał również doświadczenie łażenia po dżungli, tej prawdziwej, w Beni, i jako jedyny nie miał stracha przed nieznanym. Poszliśmy wiec za Igalem, ale przez kolejna godzinę (!) powtarzałam jak mantrę ‘trzeba było wziąć przewodnika’. Przez godzinę przedzieraliśmy się przez zarosła, wypatrując ścieżki, oraz druty kolczaste, które jakimś cudem znalazły się na trasie. Na trasie, która niby była, a jakby jej nie było.

We had neither the guide nor machetes. But we had Igal, who was the only one dressed in long pants and a decent shoes. As the only one who had also experience in the real jungle, in Beni, and the only one who wasn’t scared of the unknown. So we followed Igal for the next hour (!). During that time I was repeating like mantra ‘we should have taken a guide‘, struggling through the plants, looking for a path, and barbed wires crossing the route.

boliviainmyeyes

Chcąc nie chcąc, wsłuchiwaliśmy się w odgłosy lasu, zagłuszane przez glos sprzedawcy dochodzący z wioski. Normalnie, takie hałasy bardzo by mi przeszkadzały, ale w naszych okolicznościach były one pocieszające – jak się zgubimy, to po nich trafimy z powrotem do cywilizacji.

Willy-nilly, we listened to the sounds of the forest, drowned out by the voice of a man speaking through the microphone, coming from the village. Normally, such noises are very disturbing to me, but in our circumstances, they were reassuring – if we get lost we could get back to civilization following that same voice.

W końcu dotarliśmy do skały i rozpoczęliśmy wspinaczkę. Czułam się tu jakoś bezpieczniej niż w dżungli, mimo iż droga łatwiejsza nie była. Wręcz przeciwnie, kruche skały łamały się pod stopami, kilka razy również wyciągaliśmy do siebie pomocna dłoń, łapiąc się konarów i gałęzi dla zachowania balansu. Pot lal się z nas litrami, nie przesadzam. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pot spływał mi po twarzy, szczypiąc w oczy.

Finally, we reached the rocks and started our climb. Somehow I felt safer here than in the jungle, though the trail has not been easier. On the contrary, the rocks broke under our feet, several times we also gave each other helping hand, clutching to wooden branches to maintain balance. The sweat was pouring out of our pores, I’m not exaggerating. I don’t remember when was the last time that sweat trickled down my face, stinging my eyes.

I oto byliśmy na szczycie, gdzie stal ładny drewniany punkt widokowy. Az trudno uwierzyć, ze ktoś kiedyś zdobył się na trud by go postawić, by potem zapomnieć o utrzymaniu i oznaczeniu szlaku!

And here we were at the top, where the nice wooden lookout stood. It is hard believe that someone once put all this effort to build it, only to forget about the maintenance of the trail!

Warto było, zapytacie? Warto./ Was it all worthn it, you ask? It was.

boliviainmyeyes

Click to see it big!

Wykończeni wspinaczka, gorącem i stresem, z zachwytem wpatrywaliśmy się w ten cudowny widok – ząb diabla wyrastający z zielonego morza. Nie byliśmy na miradorze sami – miedzy nami fruwały dziesiątki helikopterów, ahem, wazek:) A z dżungli pod nami dochodziły dziwne odgłosy. Hura! Turyści, pomyślałam. Spojrzałam w dol. i znieruchomiałam ze strachu, widząc poruszające się korony drzew. Freddy jako pierwszy dostrzegł w nich małpy! Odetchnęłam z ulga, ale zaraz potem pomyślałam, ze może te małpy przed CZYMS uciekają? Może przed jaguarem albo innym zwierzem? I jak ja mam teraz zejść w dol., z powrotem do dżungli pełnej małp i niewiadomego złego?

After all these sweat and stress, we stood there and stared in awe at the magnificent view – a red rock growing out of the green sea. We weren’t the only ones on on the Mirador – there were dozens of helicopters, ahem, dragonflies flying among us:) And then we heard some strange noises comming from the jungle below. Hurrah! Some tourists, I thought. I looked down and froze in fear, seeing the tops of the trees moving. Freddy was the first who noticed monkeys jumping in the tree crowns! I breathed a sigh of relief, but then I thought that maybe the monkeys were running away from something? Maybe Jaguar or other beast? And how am I going to go down, back to the jungle full of monkeys and unknown evil?

boliviainmyeyes

Cóż, jak trzeba to trzeba. Powrotna droga wydala mi się krótsza, pewnie dlatego, ze z górki oraz, ze ścieżka była już częściowo wydeptana. Nawet nie wiecie, jak ja się cieszyłam, kiedy w końcu ujrzałam te tory kolejowe! Dopiero wówczas zdaliśmy sobie sprawę, ze po drodze mieliśmy zobaczyć wodospad o romantycznej nazwie ‘Welon Panny Młodej’ (Velo de la novia), ale go nie widzieliśmy. Usłyszeliśmy odgłosy wody po drugiej stronie torów, ale była to tylko rzeczka. Ruszyliśmy wiec z powrotem do wioski, po drodze mijając duży znak wodospadu, ze strzałką kierującą w zarośla.

Well, I had no choice. Our return seemed somehow shorter, probably because we were going down the hill, moving on the partially cleared path. You can only imagine how happy I was when I finally saw the railroad tracks! That is when we realized that on the way we suppoused to see a waterfall called romantically the ‘The Bride’s Veil’ (Velo de la novia). We hear the sound of the water on the other side of the tracks, but it was comming from a small river. So we went back to the village, on the way walking past a large sign of the waterfall with arrow pointing out in the direction of the jungle.

C.d.n.

P.S. W okolicach Chochis, w obrębie Valle de Turuquapá, można znaleźć przykłady prehistorycznych rytów i malowideł naskalnych, niezliczone naturalne kąpieliska oraz wiele pięknych skał. Nie są one oczywiście oznaczone na żadnej mapie, wiec by się do nich dostać, trzeba skorzystać z pomocy przewodnika.

P.S. Outside of Chochis, within Valle de Turuquapá, you can find several examples of prehistoric carvings and paintings, refreshing swimming holes and lots of beautiful rocks. These are not identified on any maps, so to get there you need to find a guide.

boliviainmyeyes

La Gran Chiquitania : Bolivian Wild East * Odkrywając boliwijski Dziki Wschód

W końcu udało nam się kupić nowe auto i zaplanować wycieczkę na wschód Boliwii, do krainy zwanej Chiquitania! Krótka zapowiedz tego, co nas czeka mieliśmy już w San Xavier, jednej z sześciu barokowych misji jezuickich, ale tym razem nastawiliśmy się nie na zwiedzanie kościołów, a na odkrywanie cudów natury boliwijskich tropików w prowincji Chiquitos.

A musicie wiedzieć, ze La Gran Chiquitania* to naprawdę niesamowite miejsce, obfitujące w malownicze krajobrazy: wzgórza, kolorowe skały, jaskinie, wodospady a nawet gorące źródła. Nie na darmo region ten jest nazywany ostatnim nieodkrytym rajem Ameryki Południowej  Jest w czym wybierać, a wybór, szczególnie dla turystów z ograniczonymi możliwościami czasowymi (lub finansowymi) jest trudny. 

In the end we bought a new car and were able to plan our trip to the east of Bolivia, the land called Chiquitania. We had already a taste of what was waiting for us in San Xavier, one of the many baroque Jesuit missions, but this time we didn’t want to explore the churches but to discover the wonders of nature in the tropical Bolivian province of Chiquitos.

And I have to tell you that La Gran Chiquitania is really an amazing place, rich in picturesque landscapes: hills, colourfull rocks, caves, waterfalls and even hot springs. No without the reason this region is called the last undiscovered paradise of South America! The choice, especially for tourists with limited time (or finances) is difficult.

Nasz plan (który częściowo układaliśmy na miejscu) wyglądał następująco:

1 dzień – wyjazd z Santa Cruz de la Sierra (9 rano), obiad w San Jose de Chiquitos połączony ze zwiedzaniem kościoła (13-15), przyjazd do Santiago de Chiquitos i rozpoznanie (18.00).

Sama podróż, dzięki nowej drodze leczącej Santa Cruz (a raczej pobliski El Pailon) z Puerto Suarez (Ruta 4) graniczącym z Brazylia, wyniosła 6 godzin. Jednak krajobrazy, zwłaszcza po przystanku w San Jose, tak nas zachwyciły, iż jechaliśmy dosyć powoli, co rusz omijając krowy i jaszczurki przechodzące przez szosę. Początek grudnia to również sezon motyli, których miliony latają po okolicy, rozbijając się nieszczęśliwie na maskach dosyć nielicznych samochodów (tubylcy byli na to przygotowani, bo wszyscy mieli zamontowana siatkę:)

Our plan (which we put together on the spot) looked as follows:

1st day – drive from Santa Cruz de la Sierra (9 am), lunch in San Jose de Chiquitos with church tour (13-15), arrival to Santiago de Chiquitos and reconnaissance of the village (18.00).

The trip, thanks to a new road linking Santa Cruz (or rather the nearby El Pailon) with the city of Puerto Suarez bordering with Brasil (Ruta 4) takes about six hours, but the landscapes, especially after San Jose, were so delightfull that we took it quite slowly, looking out for cows and lizards from time to time crossing the road :) The beginning of December is also the season of butterflies, whose millions are flying around, smashing into the cars (the locals were ready for it, because everyone had mounted a net on the grill :)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

La Torre de Chochis

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie podróżowaliśmy nocą? Po pierwsze nie mieliśmy pojęcia jak wygląda owa Ruta 4, a stan większości boliwijskich dróg pozostawia wiele do życzenia —> klik. Po drugie, boliwijscy kierowcy przeważnie jeżdżą jak szaleni, a większość wypadków drogowych ma miejsce właśnie po zmroku. Poza tym, na własne oczy widzieliśmy samochody i motocykle bez tylnych świateł (rekordzista była ciężarówka z jednym działającym światłem z przodu), nie wspominając już o krowach, koniach i pieszych, których często można było spotkać na drodze.

Surely you may wonder why didn’t we traveled by night? Firstly, we had no idea how the Ruta 4 looks like, and the roads condition in Bolivia isn’t the best —> click. Secondly, the Bolivian drivers usually drive like crazy, and most road accidents happens after dark. Besides, we’ve seen with our own eyes the cars and motorcycles without rear lights (record goes to the truck with one working light in the front), not to mention the cows, horses and pedestrians walking on the road.

_MG_4801

boliviainmyeyes

* Do Chiqutanii można również dotrzeć autobusem i pociągiem, który zatrzymuje się w San Jose de Chiquitos i Robore. Pociąg nazywany jest ‘tren de muerte’ (pociąg śmierci), ale spokojnie, nie dlatego, ze jest tam tyle śmiertelnych wypadków, ale z powodu długiej, uciążliwej i nudnej przeprawy (szczególnie nocą, gdy nic nie widać za oknem). Santiago de Chiquitos znajduje się 23 km od Robore, a do miasta prowadzi bardzo dobrze oznakowana droga. W tym miejscu musze wspomnieć, iż Ruta 4 jest chyba najlepsza szosa w Boliwii. Bez dziur i dobrze oznakowana. Ba! Może nawet za dobrze, znaków jest tam bowiem tyle, ze monady było spokojnie oznaczyć nimi jeszcze na przykład trasę Santa Cruz – Trinidad. No ale, od przybytku głowa nie boli:)

* Chiqutania can also be reached by bus and train, which stops in San Jose de Chiquitos and Robore. The train is called ‘tren de muerte’ (death train), but don’t worry, not because there are many accidents, but rather for long, hard and quite boring travel (especially at night when there is nothing to see from the window). Santiago de Chiquitos is located 23 km from Robore, and the town is connected with a main road by very well marked path. In this place I have to mention that Ruta 4 is probably the best highway in Bolivia. Without the holes and well signposted. Bah! Maybe even too well, because there are so many traffic signs that they could suffice for another route – Santa Cruz – Trinidad for example. But after all, more it’s better than less!

2 dzień – spacer na El Mirador de Santiago rano i relaks w Aquas Calientes (gorących źródłach) po południu.

3 dzień – przeprawa do El Mirador de Chochis i Santuario Mariano oraz … relaks w Aquas Calientes, po wcześniejszej niedoszłej próbie dostania się do Balnearios (basenów) w Robore.

4 dzień – powrót do Santa Cruz de la Sierra, podczas którego na nowo podziwialiśmy piękno Chiquitanii oraz, w miarę zbliżania się do Santa Cruz, rozlegle pola pobliskich kolonii menonitów.

2nd day – walk to El Mirador de Santiago in the morning and relax in Aquas Calientes (hot springs) in the afternoon.

3rd day – climb to El Mirador de Chochis and visiting the Sanctuario Mariano and … relaxing in Aquas Calientes after an earlier attempt of getting to Balnearios (Pools) in Robore.

4th day – return to Santa Cruz de la Sierra, admiring the beauty of Chiquitania once again and, as we were approaching Santa Cruz, extensive fields of nearby Mennonite colonies.

boliviainmyeyes

Przyznam jednak, ze zobaczyliśmy niewiele. Bardzo niewiele. Przeliczyliśmy się i z czasem, i z własna kondycja fizyczna, bowiem by dotrzeć do większości atrakcji trzeba nastawić się na poł lub całodniowe spacery/wspinaczki. Do tego trzeba doliczyć usługę profesjonalnego przewodnika, bez którego bardzo ciężko jest się poruszać po okolicy, bo większość szlaków (prócz Miradora w Santiago) jest niemal zupełnie nieoznakowana. Można na miejscu zakupić mapkę (5 bs.) z lista atrakcji, hoteli i restauracji, ale w terenie jest ona bezużyteczna.

I must admit that we saw very little. Too little. We miscalculated the time and our own physical condition, because to get to the most attractions a half or a full day of walking / climbing is needed. You also have to add a service of a profesjonal guide, without whom it’s hard to move around, because the majority of trails (except Mirador of Santiago) are almost completely unmarked. There is a map available, listing all tourist attractions, hotels and restaurants (5 bs.), but it’s useless in the field.

Mogliśmy jednak rozplanować nasza wycieczkę trochę inaczej, zwiedzając Chochis w drodze powrotnej do Santa Cruz i w zamian spędzając więcej czasu na szlaku w Santiago de Chiquitos poprzedniego dnia. A jest w czym wybierać! Mogliśmy na przyklad zwiedzić:

  • jaskinie z prehistorycznymi malowidłami naskalnymi Cuevas de Miserendino (choć prawdę mówiąc, nikt z nas obecnych nie jest miłośnikiem wypraw do gleby ziemi)
  • luk skalny ‘El Arco’
  • lub jeden z wodospadów: ‘Las Pozas‘ czy ‘La Colina‘. Więcej wodospadów znajduje się w okolicach Robore (Totaizales, Chorro de San Luis, Cascada de los Helechos). Chcieliśmy także wybrać się do Motacu, miejsca położonego o 12 km samochodem od Santiago, ale zraziliśmy się oferta napotkanego przewodnika, który zażyczył sobie 300 bs. za te krótka wycieczkę naszym własnym pojazdem!

A musicie wiedzieć, ze oficjalna stawka przewodników w Chiquitanii wynosi od 150 do 200 bs. za dzień (w zależności od intensywności zwiedzania).

We could plan our trip a little differently, sightseeing Chochis on a way back to Santa Cruz and instead spending more time in the area of Santiago de Chiquitos the day before. And there is so much to choose from! We could visit:

  • the caves with prehistoric paintngs Cuevas de Miserendino (whose age is probably not yet confirmed but they seem very unique), although truly speaking, none of us is a fan of expeditions to the depths of the earth.
  • rock arch El Arco
  • one of the waterfalls Las Pozas or La Colina. There are more waterfalls located in the vicinity of Robore (Totaizales, Chorro de San Luis, Cascada de los Helechos). We also wanted to visit Motacu to see some interesting rock paintings, a place located 12 km drive from Santiago, but we vere discouraged by the guide who requested 300 bs. for such a short trip in our own car!

And you have to know that the official guides rates in Chiquitania is 150 to 200 bs. per day (depending on the intensity of the trip).

Zakwaterowanie znaleźliśmy właśnie w Santiago de Chiquitos, spokojnej malej wiosce – dawnej misji jezuickiej. Spokojnej w dzień, bo wieczorami na boisku odbywały się zawody siatkówki, przez co po pierwszej nocy zmieniliśmy hotel, który akurat miał wolne pokoje położone daleko od drogi. Cóż, są wakacje, wiec młodzież ma prawo do zabawy, a poza tym, lepszy sport niż siedzenie w barze czy przy komputerze. Ale z drugiej strony, my byliśmy naprawdę zmęczeni po naszych przygodach w terenie.

Możemy wiec z czystym sumieniem polecić dwa hotele w Santiago de Chiquitos:

Hotel Beula – pięknie odrestaurowany acz nowoczesny ’boutique hotel’ na głównym placu. Pokoje małe, ale przytulne z łazienką, klimatyzacja i lodówką.

Cena: za noc w pokoju 2-osobowy + śniadanie od 300 bs. (30 €).

We booked our accommodation in Santiago de Chiquitos, a quiet little village, former Jesuit mission. Quiet during the day, because in the evenings the volleyball competitions were held in the centre, so after the first night we decided to change our booked hotel, to the other that had free rooms facing away from the road. Well, nowadays we have school holidays, so the teens have the right to have fun, and besides, doing sport is better than sitting in a bar or in the front of the computer. But we also needed a good night sleep after our adventures:)

After all, we can recommend two hotels in Santiago de Chiquitos:

Hotel Beula – beautifully restored yet modern ’boutique hotel’ on the corner of the main square. Rooms are small, but cozy with bathroom, air conditioning and refrigerator.

Price: doubble room + breakfast from 300 bs. (30 €) per night.

boliviainmyeyes

Hotel Beula

Hotel dysponuje również bardziej ekonomicznymi 4, 5 – osobowymi pokojami w odnawianym budynku po drugiej stronie ulicy, z łazienką i klimatyzacja. Ciekawa opcja dla grup.

Cena: 240 bs. za pokój.

Zapewne cena podskoczy w górę za około 2 lata, kiedy budynek zostanie do końca odrestaurowany. Na razie trochę straszy na zewnątrz choć same pokoje są doskonale wyposażone, klimatyczne i czyste (choć czasem mogą się tam przypałętać niepożądane insekty).

The hotel has also more economical 4, 5 – bed rooms in building across the street, with a bathroom and air conditioning. An interesting option for groups.

Price: 240 bs. for the room per night.

Probably the price will jump up in about two years, when the building will be fully restored. For now, it looks a bit frightening outside but the rooms themselves are very well equipped and clean (although sometimes one can find an insect in a bathroom).

Hostal Churapa – to doskonała opcja dla budżetowych podróżników. Hostel ten prowadzony jest przez znajomego biologa i fotografa Steffena Reichle. Niestety, podczas naszego pobytu był on w Niemczech, ale sympatyczna załoga Churapy była nam bardzo pomocna.

Cena pokoju 2-osobowego z łazienką – 200 bs. (+ 40bs. za klimatyzacje)

Pokój jednoosobowy z łazienką  – 100 bs. (bez łazienki 75 bs.) Ceny uwzględniają śniadanie.

Hostal Churapa – this is an excellent option for travelers on budget. This hostel is run by a friend, biologist and photographer Steffen Reichle. Unfortunately, during our stay he was in Germany, but friendly Churapa crew was really helpful.

Price: doubble room with bathroom – 200 bs. (+ 40bs. for air conditioning) per night.

Single room with bathroom – 100 bs. (without bathroom 75 bs.) Prices with breakfast.

boliviainmyeyes

Hostal Churapa

Bonus – 2 urocze czarne psy, które lgną do ludzi, czasem towarzysząc im w wędrówkach, o czym w następnym wpisie:) W poprzednim hotelu mieszka zaś piękny kot, żyjący z psami po sąsiedzku.

Hostel posiada również duża restauracje, której niestety nie mieliśmy okazji wypróbować, ale która zachwyciła nas swoja tradycyjna szata. Ceny od 20 do 50 bs.

Bonus – 2 cute black dogs, which cling to people, sometimes accompanying them in their wanderings (more about it in the next post:) In previous hotel there is a beautiful cat who seems to live peacefully with the dogs.

Hostal Chrapa has also a large restaurant, which, unfortunately, we did’t have the opportunity to try out, but which delighted us with its traditional decor. Prices of traditional Bolivian menu start from 20 to 50 bs.

Inne polecane restauracje:

Santiago de Chiquitos:

Restaurante 25 de Julio, gdzie zjedlismy dobry lunch. Pyszna zupa za 5 bs. (!) oraz sycące choć takie sobie ‘secundo’ za 10 bs. Polecam szczególnie świeży sok z acerolii, od dziś mój ulubiony! (Acerola jest małym czerwonym owocem, przypominającym żurawinę, popularnym zarówno w Boliwii jak i w Brazylii.)

Other recommended restaurants:

Santiago de Chiquitos:

* Restaurante 25 de Julio, where we ate a good lunch. Delicious soup for 5 bs. (!) and filling ‘secundo’ for 10 bs. I would especially recommend fresh acerola juice, which is now my favorite! (Acerola is a very small Bolivian fruit also common in Brazil, about the size of a cranberry. It is soft inside and rather acidic.)

boliviainmyeyes

Aquas Calientes:

Restaurante Ruta 4, w której dwukrotnie zjedliśmy kolacje. Według nas najlepsza w okolicy. Dlaczego? Wszyscy polecali nam ‘Casa Blanca’ w Robore, która faktycznie wygląda pięknie, ale jedzenie nie odbiegało daleko od standardów fast-foodu… Natomiast Ruta 4, kierowana przez sympatyczna Niemkę, jest wzorcowa. Niepozorna z zewnątrz (znajduje się tuż przy drodze i wygląda jak postój dla ciężarówek), w środku przestronna i niezwykle czysta, co w Boliwii jest rzadkością. Restauracja poleca menu boliwijskie, najlepsze jakie dotychczas miałam okazje spróbować. Polecam szczególnie majadito seco i milanesa de pollo. Duże porcje, ceny od 35 bs.

Aquas Calientes:

* Restaurante Ruta 4, in which you had the dinner (twice). According to us, the best in the area. Why? Everybody recommended ‘Casa Blancain Robore, which actuallylooks beautifully, but the food quality wasn’t far from a standard fast food place… Ruta 4 on the other hand, led by amiable German woman, is exemplary. Inconspicuous from the outside (can be found on the crossroad and looks like a tipical trucker stopover), it’s very spacious and clean inside, which is quite rare in Bolivia. The restaurant offers Bolivian menu, the best we’ve tried yet! I would recommend especially majadito seco  and milanesa de pollo. Large portions, prices from 35 bs.

boliviainmyeyes

Najlepsza restauracja w okolicy/ The best one

* My odwiedziliśmy prowincje Chiquitos, ale Chiquitania obejmuje jeszcze piec innych prowincji, w których znajduje się niezliczona ilość parków narodowych (np. Noel Kempf Mercado), czy boliwijski Pantanal przy granicy z Brazylia. Raj dla miłośników natury i bogatych ekosystemów, od suchej sawanny po mokradła i deszczowe lasy Amazonii.

Mieszkańcy Chiquitanii to Chiquitanas i Chiquitos (czikitos). Swoja nazwę zawdzięczają oni hiszpańskim najeźdźcom, którzy nazwali ich tak nie z powodu niskiego wzrostu, a niskich drzwi ich domostw.  Region ten zamieszkują także plemiona Ayoreos, Guaranis i Guarayos. Wszystkich mieszkańców terenów tropikalnych określa się zaś mianem Camba.

‘Ametauna’ to popularne słowo Chiquitano znaczące tyle co ‘chodź tu’. ‘Sirari’ to regionalne drzewo, z którego czerwonych nasion wytwarza się piękną biżuterie.

W następnych wpisach postaram się wam po kolei opowiedzieć o poszczególnych atrakcjach, których było nam dane ‘zasmakować’. Uprzedzam – będzie dużo zdjęć!

*We visited the province of Chiquitos, but Chiquitania includes also five other provinces with countless national parks (eg. Noel Kempf Mercado), or the Bolivian Pantanal on the border with Brazil. A paradise for nature and rich ecosystems lovers, with dry savannah, the wetlands and rain forests of the Amazon.

The inhabitants of Chiquitania are called Chiquitanas and Chiquitos. They owe its name to Spanish invaders, who called them so not because of their small posture but a low door of their homes. This region inhabit also tribes of Ayoreos, Guaranis and Guarayos. All the inhabitants of tropical lands are called Cambas.

‘Ametauna’ is a popular Chiquitano word that means ‘come over here’. ‘Sirari’ is a regional tree, from which red seeds the beautiful jewelry is produced. There is a great online gidebook to Chiquitania in English, which wisdom I also used while writting my blog —> www.chiquitania.com.

In the following posts I will try to tell more about places we’ve seen. But I warn you – there will be lots of pictures!

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Serranias de Chiquitos

boliviainmyeyes

Cows mutants?

boliviainmyeyes

Hotel Beula

boliviainmyeyes

Hostal Churapa