Bolivian Cuisine II *** Kuchnia boliwijska II – ‘La Region de los Valles’

Po kuchni Orientu boliwijskiego, przechodzimy do potraw tradycyjnych dla ‘Region de las Valles’ – czyli terenow polozonych na wysokosci 2000-3000 m n.p.m,  w dolinach tj.: Cochababa, Sucre i Tarija. Te trzy departamenty charakteryzuja sie lagodnym klimatem w ciagu calego roku, doskonalym dla uprawy zboza, kukurydzy oraz roznych warzyw i owocow. Cochabamba slynie na przyklad z jablek i pomidorow, a region Tarija z uprawy winorosli i produkcji wina. Wino produkuje sie rowniez w Samaipacie, ktora lezy w departamencie Santa Cruz. Regiony te zamieszkale sa w wiekszosci przez ludnosc Quechua, wiele potraw ma wiec pochodzenie rodzime, co widoczne jest przede wszystkim w ich nazewnictwie (czasem trudnym do rozszyfrowania).

Cochabamba, uznawana za kulinarna stolice Boliwii, lezy mniej wiecej w samym centrum kraju. Mieszkancy La Llajta, jak sami przyznaja, zyja aby jesc. Widoczne jest to golym okiem – w tym trzecim co do wielkosci miescie Boliwii, jak grzyby po deszczu wyrastaja nowe restauracje, serwujace kuchnie i tradycyjna, i miedzynarodowa. Natomiast na popularnych mercados, mozna najesc sie do woli, za okolo 12 pesos (uwierzcie, nawet nasz portier z Santa Cruz, wspominal o tym fakcie z rozrzewnieniem). Co wiecej, podobno do kazdego dnia przypisane jest inne danie, i tak np. we wtorek wszystkie mercados w miescie serwuja ‘sopa de mani i picante de pollio’. W odroznieniu od Tierras Bajas, poszczegolne potrawy znacznie sie od siebie roznia, sa tez bardziej kolorowe.

Sucre (Chuquisaca), najpiekniejsze miasto Boliwii, slynie przede wszystkim z deserow i przepysznej czekolady, o ktorej juz kiedys pisalam. Nie jest ona najtansza – tabliczka kosztuje ok. 15 bs., ale naprawde bardzo dobra.

Tarija natomiast,  posiada podobno najczystsze Mercado Central w kraju, na ktorym (jak mowia) bez obaw mozna delektowac sie niedrogim jedzeniem, popijajac je jednym z wielu regionalnych win (lub Singani). Nas jeszcze tam nie bylo (troche daleko), ale marzy nam sie weekendowy kurs wina, oferowany przez lokalne winnice.

Oto lista niektorych potraw regionow sub-andyjskich:

  • Llajua: bardzo pikantny sos z locoto, pomidorow i ziolem kilkinii w Cochabambie i wakataya (Huacatay, czarna mieta) w innych miastach regionu. Podawana z kazda potrawa.
  • Ch’aqi de quinua: rosol z quinoa i ziemniakami.
  • Chicharrón de cerdo: kawalki miesa wieprzowego dlugo smazone we wlasnym tluszczu, podawane z bialym serem quesillo (na ktory trzeba uwazac!), kolba bialej kukurydzy, lub mote i la llajua.

IMG_1094

  • Chhanqa de conejo: gotowany zajac lub krolik, doprawiona mieta i zielona cebulka, podawana z fasola, ziemniakami, Chuño (totalnie wysuszone ziemniaki) i locoto.
  • Cuy: Pieczona lub gotowana swinka morska. Czasem zamiast swinki morskiej uzywa sie kurczaka:)

Cuy_Guinea_Pig_Dish_SG

Fot. Wikipedia.

  • Enrollado: kiełbasa wieprzowa z przyprawami, podawane z marynowanymi warzywami (cebula, papryka).
  • Escabeche de patitas de cerdo = marynowane swinskie nogi.
  • Habas pejtu: kawalki suchego miesa, z bialymi ziemniakami, podsmazana cebula i aji (pikantne papryczki).
  • Humitas: pasta z maczki kukurydzianej, gotowana w sakiewkach z lisci kukurydzy, nadziewana serem (w Santa Cruz nazywana tamal).

Humitas_en_chala_tipicas_de_Argentina8

Fot. Wikipedia

  • Jak’alawa: bulion ze skorek wieprzowych, z kukurydza i ziemniakami.
  • Jauri uchu: rosół z mięsa króliczego, wołowiny i baraniny, z ziemniakami, jajkiem, papryczka aji (uchu) i zielona cebulka. Podaje sie tradycyjnie w dniu pogrzebu.
  • K’allu: salatka z grubo krojonych pomidorow, cebuli i locoto.
  • Pique macho: czyli danie z resztek – mieszanka wolowiny lub innego miesa, kielbasek (a raczej parowek), pomidorow, jajek, frytek, locoto (stad nazwa – pikantny). Poany sosem z musztardy, ketchupu i majonezu. Bardzo popularne w barach i pubach, szczegolnie ze wzgledu na ogromne porcje! Danie powstalo w restauracji Miraflores w Cochabambie, ktora przypomina zawsze pelen hangar fabryczny. Restauracja ta jest troche droga, zwazywszy na jej skromny wyglad i serwis.

450px-Pique_macho

Fot. Wikipedia.

  • Pulpito frito: smazony wolowy zoladek z bialymi ziemniakami lub bulionem z nerek.
  • Sillp’anchu (silpancho): cienki kotlet wolowy, smazony w panierce, podawany ze smazonymi ziemniakami, ryzem, jajkiem i salatka z pomidorow, cebuli i locoto. O tym popularnym i smacznym daniu pisalam wczesniej.

contenidos_silpancho600

Fot. Wikipedia.

  • Trancapecho: kanapka z silpancho.
  • Chorizos chuquisaqueños: slynne kielbaski z Sucre, podawane z chlebem, maslem, salatka z salaty, pomidora, cebuli i locoto.
  • Chanfaina: gulasz z krwi i miesa jagniecego, z ziemniakami.
  • Charque – suche kawalki miesa z mote, ziemniakami w lupinach, jajkiem, podane z locoto i llayua.

312890_285520661463576_2045425_n

Fot. Wikipedia.

  • Empanadas y saltenas: pieczone pierozki z miesnym nadzieniem z warzywami. Trzeba na nie uwazac, poniewaz czasem przygotowuje sie je z resztek nieswiezego miesa i duzo osob sie po nich rozchorowalo. Ja za nimi nie przepadam.

800PX-~1

Fot. Wikipedia.

  • Picante de pollo: kawalki kurczaka, gotowane w sosie wlasnym z cebula, colorante (czerwonym barwnikiem i przyprawa w jednym), groszkiem, podawane z ryzem i makaronem. Jedno z moich ulubionych dan – bez makaronu:)

DSCN3112-001

  • Chirriadas: cienkie nalesniki smazone na goracym kamieniu.
  • Sopa de mani: zupa z orzeszkow ziemnych, z ziemniakami, marchewka, makaronem i frytkami. Pycha! Choc mocno rozgotowany makaron i rozmoczone frytki raczej do siebie nie pasuja. Czasem mozna spotkac krem ‘sopa de mani’. Polecam!

sopa da mani

Fot. Wikipedia.

  • Surubi, trucha – ryby rzeczne.
  • Falso conejo – jak sama nazwa wskazuje, zamiast zajaca, uzywa sie w tej potrawie innego miesa, zwykle wolowego.
  • Aji de lengua – jezor wolowy, gotowany w pikantnym sosie wlasnym z cebula, pomidorami, pietruszka, podawany z ryzem i salatka warzywna. Smakuje i pachnie dobrze, ale wygladem nie zacheca, szczegolnie jezeli gotuje sie jezory ze skorka i w calosci…

Desery (postres) i napoje (bebidas):

  • Misk’iq’eta (Arrope): deser z maki kukurydzianej i cukru, jeden ze skladnikow chicha.
  • Chicha cochabambina: napoj alkoholowy uzyskiwany z fermentacji kukurydzy (takie niskoprocentowe piwo kukurydziane). O chicha mozna by pisac dlugo i szeroko, jako ze kazdy region ma wlasnu przepis. Jezeli ktos chce sprobowac, to tylko ze sprawdzonego zrodla, bo to troche jak z naszym rodzimym bimbrem – nigdy nic nie wiadomo. Ja ‘zostalam zmuszona’ do wypicia miseczki na potancowce w Torotoro (taki to juz zwyczaj, ze pani domu czestuje gosci chicha z wiaderka) i po kilku lykach bylo mi juz niedobrze. Slyszalam, ze niekiedy do jej przygotowania uzywa sie brudnej wody, oraz, zeby szybciej fermontowalo, przezutych i wyplutych ziaren kukurydzy. Smacznego!
  • Garapiña: podobna do chicha, ale zmieszana z lodami cynamonowymi, kremem z kokosa i sporadycznie z truskawkami. Chicha nie zawsze jest napojem alkoholowym.
  • Ajenjo: alkohol pity w czasie karnawalu.
  • Mistelas: likier z owocow zanurzonych w alkoholu.
  • Singani: brandy produkowana w okolicach Tarija. Narodowy alkohol Boliwii.
  • Te de canela – herbatka z dlugo gotowanych lasek cynamonu. Pyszna!

Zrodla: www.cocinaboliviana.com, Wikipedia, doswiadczenie wlasne.

***

After the Bolivian Orient cuisine, it’s time for traditional dishes of ” Region de las Valles ‘ – that is, areas located at an altitude of 2000-3000 meters above sea level in the valleys, ie. Cochababa, Sucre and Tarija. These three departments are characterized by a mild climate throughout the year, perfect for growing cereals, corn and various vegetables and fruit. For example, Cochabamba is famous for its apples and tomatoes, and Tarija for vineyards. The wine is also produced in Samaipata, which lies in the department of Santa Cruz. These regions are mostly inhabited by Quechua population, therefore many dishes are of indigenous origin, which is evident primarily in their terminology (sometimes difficult to decipher).

Cochabamba, considered the culinary capital of Bolivia, is located roughly in the center of the country. Residents of La Llajta,  confess that they live to eat. This can be seen with a naked eye – in the third largest city of Bolivia, like mushrooms sprout new restaurants, serving traditional and international cuisine. What’s more, in the popular mercados, you can ‘eat like a pig’ for about 12 pesos (trust me, even our porter from Santa Cruz has recalled this fact with sentiment). Also, different dish is assigned to each day, and so for example, on Tuesday all mercados in the city serve ‘sopa de mani and picante de pollio. In contrast to the Tierras Bajas, traditional dishes of las Valles are significantly different from each other and they are more colorful.

Sucre (Chuquisaca), Bolivia’s most beautiful city , is famous especially for its delicious desserts and chocolate, which I wrote about before. It’s not the cheapest – bar costs about 15 bs., but  it’s worth it.

Tarija, has apparently the cleanest Mercado Central (Central Market) in the country, where (as they say) you don’t need to worry about bacterias enjoying affordable food with a glass of the many regional wines (or Singani). We weren’t there yet, (it’ s a bit far away), but we dream of a weekend’s wine course organised by local wineries.

Here’s a list of some tipical food of sub- Andean region:

Llajua : very spicy sauce made of locoto, tomatoes and herb of kilkinia in Cochabamba and wakataya (Huacatay or black mint) in other cities. Served with each dish.

_MG_4670
■ Ch’aqi de quinua : broth with quinoa and potatoes.
Chicharrón de cerdo : long pieces of pork fried in its own fat, served with white cheese quesillo (be careful!) , a whole white corn or mote and la llajua.

IMG_1099

■ Chhanqa de conejo: cooked bunny or rabbit, seasoned with mint and green onions, served with beans, potatoes, chuño ( totally dehydrated potatos) and locoto.
Cuy : Baked or boiled guinea pig . Sometimes, instead of guinea pigs, chicken is being used :)
■ Enrollado : pork sausage with spices, served with marinated vegetables (onions, peppers).
Escabeche de patitas de cerdo = pickled pig’s feet .
■ Habas pejtu : pieces of dry meat, with white potatoes , fried onions and aji (spicy peppers).
■ Humitas : pasta with corn meal, cooked in pouches from the leaves of corn, stuffed with cheese (in Santa Cruz called tamal) .
■ Jak’alawa : broth with pork skins , with corn and potatoes.
■ Jauri ear : chicken soup with rabbit meat , beef and/or mutton, with potatoes, egg, aji and green onions. Is traditionally eaten on the day of the funeral.
■ K’allu : coarsely chopped salad with tomatoes , onions and locoto .
Pique macho : that is, a dish of leftovers – a mixture of beef or other meats, sausages, tomato , eggs , french fries, locoto (hence the name – spicy). Poured with ketchup, mayo and mustard sauce. Very popular in bars and pubs, because of its big portion. The “Pique Macho” was created by Mr. Honorato Quinones and his wife Evangelina Gomez Quinones, owners of “Restaurante Miraflores” in Cochabamba, that reminds of huge hangar, always full of customers and quite pricey for its look and service.
■ Pulpito frito : fried beef stomach with white potatoes and broth from the kidneys .
Sillp’anchu (silpancho  : thin beef cutlet , fried in batter, served with fried potatoes, rice, egg and salad with tomatoes, onions and locoto . I wrote about it earlier.
■ Trancapecho : silpancho sandwich.
Chorizos chuquisaqueños : famous sausages  from Sucre served with bread, butter, salad with lettuce, tomato, onion and locoto.
■ Chanfaina :stew of lamb blood  and meat  with potatoes.
Empanadas y Saltenas : baked dumplings stuffed with meat and vegetables. One needs to watch out, because sometimes they are prepared from the remaining, old meat and a lot of people got sick after eating them. I do not like them myself.
Picante de pollo : chicken pieces cooked in gravy with onions, colorante (red dye and flavoring in one) , peas , served with rice and noodles  One of my favorite dishes – without the pasta:)
■ Chirriadas : thin pancakes fried on a hot stone.
Sopa de mani : soup made with crushed peanuts, with potatoes, carrots, pasta and french fries. Yum! Although I don’t like overcooked pasta and soggy fries. Sometimes you can taste cream of ‘sopa de mani’ . Recommended!
■ Surubi , trucha – river fish .
■ Falso Conejo – as the name suggests , instead of the rabbit , they use different meat, usually beef .
Aji de lengua – beef tongue, cooked in a spicy gravy with onions, tomatoes, parsley, served with rice and vegetable salad. Tastes and smells good, but its look  isn’t very appetizing, especially if it’s cooked whole and with the skin…

Desserts (postres) and drinks (bebidas):

■ Misk’iq’eta (Arrope) : dessert with corn flour and sugar, one of the ingredients of chicha.
Chicha cochabambina : alcoholic beverage obtained from the fermentation of corn (maize beer) . I could write long and wide about it , as every region has its own recipe. If someone wants to try it , it’s reccomended to get it from a trusted source, because it’s a bit like our Polish ‘bimber’ – you never know what it is . Once, I ‘was forced’ to drink the cup of chicha at the party in Torotoro (it is a tradition, that the lady of the house treats visitors with chicha from the bucket), and after a few sips I was already sick. I’ve heard that sometimes it’s produced with dirty water and for faster fermontation, the corn is chewed and split in a mix . Enjoy!
■ Garapin : similar to chicha, but mixed with cinnamon ice-cream, cream of coconut and occasionally with strawberries. Chicha is not always an alcoholic beverage .
■ Ajenjo : alcohol drunk during the carnival .
■ Mistelas : a liqueur with fruit dipped in alcohol.
■ Singani – brandy produced in Tarija . National beverage of Bolivia.

  • Te de canela – ‘tea’ made by boiling cinnamon sticks. Love it!

Sources:  www.cocinaboliviana.com, Wikipedia, own experience.

Sucre – Today Me, Tomorrow You *** Dzisiaj ja, jutro ty

Dokąd teraz?

Przeglądając mapę przy pysznym śniadaniu, postanawiam odwiedzić pobliskie Muzeum Etnograficzne, przy Calle Espana. Już wcześniej zwiedzałam te okolice, ale jakoś przegapiłam znak. Poza tym, w pobliżu znajduje się piękny kościół, któremu chciałam zrobić kilka zdjęć.

Muzeum okazało się ‘butikowe’ (ale za to bezpłatne) – zaledwie dwie sale pogrążone w ciemności, a wśród ekspozycji kilkadziesiąt tradycyjnych masek (używanych przede wszystkim w tańcach), z różnych regionów Boliwii. Jedne pięknie podświetlone, inne nie. Niestety nie można było robić zdjęć, wiec nie mogę podzielić się wrażeniami estetycznymi, a jedynie odwołać się do wpisu z Urkupiñy, w którym zamieściłam zdjęcia z parady tanecznej.

Where to next?

While reviewing a map and eating breakfast, I decided to visit the nearby Ethnographic Museum, on Calle Espana. I have seen the area earlier, but somehow I missed it. Besides, museum is located near to the beautiful church, so I had another opportunity for some pictures.

Museum turned out to be a ’boutique’ one (but at least it was free of charge) – just two dark rooms with many traditional masks (used in dances) from different regions of Bolivia. Some beautifully lit, some not. Unfortunately, it’s prohibitet to photograph there, so I can’t share my aesthetic thrill, but only send you to my post of Urkupiña, in which I posted pictures from the parade.

Oglądanie różnobarwnych masek o fantazyjnych formach z bliska, to zupełnie inne doświadczenie oraz lekcja w pigułce o geografii i tradycjach, a także różnicach tego ‘wielonarodowego’ kraju: ogromne, kolorowe, plastikowo – szklane maski z Diablady i Los Tobas, jak i zupełne inne w swym charakterze maski z Tarijy (południowy kraniec Boliwii) – drewniane, bardziej przypominające Afrykańskie. Są również maski zrobione z tkanin (przypominające pacynki) oraz z … czaszek zwierząt.

Watching these multicolored masks with fancy forms from up close, it’s a completely different experience and a great lesson of geography and bolivian traditions, so varied in this ‘multinational’ country. I’ve seen huge, colorful, plastic and – glass made masks of Los Tobas and Diablada dancers and completely different in character mask from Tarija (Southern Bolivia) – wooden, that reminded me African ones. There were also masks made of fabric (resembling puppets) and of animal … sculls.

Wychodząc z muzeum, skręciłam w lewo i odwiedziłam (kolejny raz) jedyny kościół, który wydaje się być zawsze otwarty -‘San Francisco’ z polowy XVI w. Od razu zwróciłam uwagę na  portrety olejne (zapewne) patronów świątyni w przedsionku, zaraz potem na ogromny pozłacany barokowy ołtarz główny i przepiękne złocone kasetonowe sklepienie.

After I left the museum, I went to visit (once again) the only church that seemed to be always open – ‘San Francisco’ from the mid-sixteenth century. I immediately turned my attention to oil portraits of the temple patronsin the vestibule and  soon after that I was starying at the huge gold-plated Baroque high altar.

Kościół franciszkański usytuowany jest pomiędzy ‘Plaza Juan Frias’ – odgrodzonej od ruchliwej ulicy pobielanymi arkadami, a ‘Museo Historico Militar’ – na którego dziedzińcu można zobaczyć starodawne armaty jak i model małego samolotu, a także….targi książek. Nawet nie próbowałam szukać wejścia do środka, ponieważ nie interesują mnie za bardzo militaria.

W okolicy bazaru przy Calle Ravelo znajduje się kilka malutkich sklepów z pamiątkami, w których spróbowałam wykorzystać swoje nowo nabyte umiejętności w targowaniu. I co? Udało się całkiem niezłe, niezbyt dobrze wyszłam tylko na plecionym pasku, za który zapłaciłam 28 bs. (zeszłam z 40bs.) – by chwile później kupić całkiem podobny, a nawet lepszy za 20bs.! (tym razem powiedziałam, ze mam tylko 20  w kieszeni i ani ‘centavo‘ więcej:) Swoja droga, piękne są te ręcznie plecione paski, ale jeszcze nie doszłam do tego, jak się je powinno nosić, ponieważ ich końcówki są trochę niekonwencjonalne.

Franciscan Church is located between ‘Plaza Juan Frias’ – separated from the busy street by white arches and ‘Museo Historico Militar’, with the old cannons and a small model aircraft on its courtyard, as well as book fair. I wasn’t even trying to get inside as I am not interested in military.

Beside the local bazaar on Calle Ravelo you can find several tiny souvenir shops ad stands, where I tried to use my newly acquired skills of bargaining. And? It worked pretty well, I just wasn’t entairly happy with the braided belt, for which I gave 28 bs. (first price was 40bs.) when a moment later I bought quite similar one for 20bs.! (this time I said that I only have 20 in my pocket and not a “centavo” more :) By the way, these are beautiful hand-woven belts, but I still can’t figure out how they should be worn as they have very unconventional ends.

Niedaleko znajduje się uroczy barokowy kościołek ‘San Miguel’, schowany w cieniu wielkiej żeliwnej (i oczywiście zamkniętej) bramy. Co mnie w nim urzekło? – Cudownie naiwnie prymitywne płaskorzeźby zdobiące elewacje. Gołym okiem widać tutaj owcy metysaż form sztuki narzuconej przez konkwistadorów i sztuki pierwotnej, Inkaskiej. Naprawdę urocze:)

Nearby I saw a charming baroque church of ‘San Miguel‘, tucked away from the street in the shadow of a tall iron gate (of course closed). What was so caprivating in it? – wonderfully naive primitive reliefs on the facade. With the naked eye can be seen here mix of forms imposed by the conquistadors and ancient Inca art. Really cute :)

Na leniwe popołudnie warto jest wybrać się do Parku ‘Simon Bolivar’ – ulubionego  miejsca zakochanych par, dzieciaków wspinających się na miniaturę wieży Eiffla (która wcale nie przypomina oryginału) i studentów praktykujących tance tradycyjne. Park zapełnia się muzyka szczególnie po zmroku, a po drodze można podziwiać wspaniale oświetlone neoklasyczne budowle ‘Gran Teatro Mariscal’ i ‘Corte Supremo’ (sadu), a także ‘kościelna’ fasadę Szpitala Sw. Barbary.

On a lazy afternoon, it is worthwhile to walk to the ‘Simon Bolivar Park’ – favorite place of couples, kids climbing on the miniature Eiffel Tower (which does not resemble the original) and students practicing traditional dances. Park fills up with the music especially after dark, when the neoclassical buildings of ‘Teatro Gran Mariscal ‘and’ Corte Suprema “, as well as ‘ecclesial ‘façade of St. Barbara Hospital are beautifully lit. 

Podobno niedaleko można zwiedzić nieczynna stacje kolejowa ze starymi pociągami, ale gdy przeczytałam, ze grasują tam bezpańskie psy, postanowiłam ominąć te atrakcje.

Apparently, it is aso possibile to visit an old railway station nearby, but as I read something about strain dogs there, I decided to bypass this attraction.

Wracając ze zwiedzania atrakcji turystycznych miasta, spacerowałam po rynku starając się zabić troszkę czasu, który mi pozostał do obiadu ze znajomymi. Przechodząc obok jakiegoś urzędu, postanowiłam wejść do środka i zapytać, czy mogę pozwiedzać i zrobić zdjęcie ogromnego witraża, który przyciągnął moja uwagę. Ku mojemu zdziwieniu, pan strażnik nie miał nic przeciwko, a nawet więcej – zaprowadził mnie na górę, skąd mogłam sfotografować wieżę jakiegoś kościoła!

Returning from visiting tourist attractions, I was walking through the market place, trying to kill a little time, which I I had left to the lunch with friends. Passing next to some office, I decided to enter its gate and ask if I can get a quick peak and take some pictures of a huge stained-glass window, which attracted my attention. To my surprise, Mr. Guard had nothing against it, and even more – he took me upstairs, where I could take a picture of some tower!

Przyznam, że byłam z siebie bardzo zadowolona, nie tylko z uwagi na to, że udało mi się zwiedzić miejsce, którego nie było na mapie, ale dlatego, ze potrafiłam bez większych problemów poprowadzić konwersacje po hiszpańsku! Tak – po 2 miesiącach intensywnej nauki mogę posługiwać się nowym językiem – co prawda pokaleczonym, ale najważniejsze, ze się dogadam:)

Tak przy okazji zauważyłam niestety, ze wraz ze wzrostem znajomości hiszpańskiego, zanikły moje zdolności porozumiewania się po włosku, no ale cóż – coś za coś….

I must admit that I was very pleased with myself, not only due to the fact that I managed to visit this place, which was not on the map, but because I could without major problems lead the conversation in Spanish! Yes – after 2 months of intensive studies I am able to use the new language – quite broken, but most importantly, understandable :)

Unfortunately I’ve also noticed that with increasing knowledge of Spanish, my ability to communicate in Italian is disappearing, but well – something for something…

Idąc za ciosem, weszłam w kolejna bramę, by tym razem znaleźć się na przestronnym oszklonym dziedzińcu, z błyszczącą posadzka przypominającą tafle wody. Po chwili zbliżył się do mnie pan, pytając w czym może mi pomoc. Zapytałam wiec, co to za miejsce i czy mogę popstrykać trochę zdjęć, po czym dowiedziałam się, ze kiedyś w budynku mieścił się bank, a obecnie należy on do uniwersytetu. Po opowiedzeniu miłemu panu skróconej wersji mojego życiorysu, dostałam wolna rękę na sfotografowanie obiektu:) Piękne to miejsce, nieprawda?

Following up, I decided to enter another gate, to find myself this time in the spacious glass-enclosed courtyard, with a glossy floor, resembling water pool. After a while some man came up to me, asking what he can help me with. So, I asked, what is this place and if I can take some pictures. I found out that the building once housed a bank, and now it belongs to the university and after telling him a short version of my resume, I got a free hand to photograph the object :)

Po chwili stałam zaś w bramie budynku rządowego, z którego zostałam odprawiona z kwitkiem dzień wcześniej, pytając o zgodę na krótkie zwiedzanie. Magiczny musiał być to dzień (bądź mój łamany hiszpański tym razem brzmiał bardziej przekonywująco), bowiem pan strażnik powiedział, ze tak! Mogłam wiec wejść do środka, na dziedziniec i porobić zdjęcia. Na zakończenie dowiedziałam się, ze w przeciągu kilku tygodni dostępny będzie dla zwiedzających dach budynku, z którego będzie można podziwiać panoramę miasta. Będę o tym pamiętać przy następnej wizycie:)

After a while I stood in the gate of a government building, to which I was denied an access the day before, asking for permission to enter. It had to be magical day (or my broken Spanish this time sounded more convincing), because the guard said – yes! So I could enter the mansion and its courtyard to take pictures. Leaving, I found out that within a few weeks the building’s roof will be available for visitors, from where they would be able to admire the panorama of the city. I will remember that for my next visit :)

Innym razem, spacerując po bocznych uliczkach Sucre, weszłam w bramę budynku, który okazał się być Wydziałem Prawa – i oto przede mną widniał niemal zupełnie pusty i ogromny dziedziniec – miejsce nie tylko piękne, ale przede wszystkim zupełnie odcięte od gwaru miasta.

Another time, walking around the side streets of Sucre, I entered the gate of the building, which turned out to be the Faculty of Law – and here in front of me was almost completely empty and huge courtyard – a place not only beautiful, but also cut off from the bustle of city life.

Na trochę dłuższy spacer wybraliśmy się na najstarszy w Boliwii cmentarz, na którym spoczywają zarówno prezydenci, piękni i bogaci jak i zwykli mieszkańcy Sucre. Za drobna oplata (nie pamiętam ile, ale nie było to dużo) można znaleźć przewodnika (wystarczy popytać okolicznych dzieci, a zaraz kogoś przyprowadza), który opowie o najbardziej ‘wartościowych’ nagrobkach i osobistościach pod nimi spoczywającymi.

For a little longer walk you can go to the oldest Cemetery in Bolivia, with graves of presidents, beatifull and rich as well as an ordinary residents of Sucre. For a small fee (I do not remember how much, but it wasn’t much) you can find a guide (just ask around some local children and they will bring you someone), who will talk about the most ‘valuable’ graves and the people under them. 

Prawdę mówiąc, miejsce to niewiele rożni się od cmentarza publicznego w Cochabambie – cmentarz jest tylko trochę mniejszy i może bardziej zadbany (choć nawet pomniki prezydentów smucą suchymi kwiatami), ale zauważyłam, ze z powodu braku miejsca budynki również tu idą w gorę.

In fact, the place isn’t much different from a public cemetery in Cochabamba – is’s just a little smaller and maybe better kept (although even presidential monuments were covered with dry flowers), but I also noted that due to lack of space, new buildings are going up here too.

Brama cmentarna żegna nas (czy wita, jak kto woli)  dającym wiele do myślenia napisem:  ’Dzisiaj ja, jutro ty’.

A więc do jutra!

Cemetery in Sucre says goodbye (or welcome, if you prefer) with somehow unoptimistic (but how true!) words on its gate: “Today me, tomorrow you’.

So, see you tomorrow!

Sucre – The City of Four Names *** Miasto o czterech nazwach

Sucre jest miastem na tyle ważnym w historii Ameryki Południowej, ze warto szerzej zapoznać się z jego historią, architekturą i innymi atrakcjami. A wiec zacznijmy od początku.

Last week I went together with the students of the University of San Simon of Cochabamba to Sucre – Bolivia’s capital. Before the journey I had read about the extraordinary charm of this historic city and beauty of its architecture. I must admit, I wasn’t disappointed – Sucre has it all: charming old town with a very well preserved colonial architecture, a pleasant temperate and dry climate throughout the year (although for someone from Central Europe this climate is rather hot;), interesting footprints of dinosaurs, waterfalls and mountains, crafts from the nearby Tarabuko (with one of the most beautiful fabrics in Bolivia) and … chocolate factory ‘Para Ti’.

Dzisiejsze Sucre zostało założone w roku 1538 pod nazwa Ciudad de la Plata de la Nueva Toledo’ czyli Srebrne Miasto Nowe Toledo. Wkrótce La Plata została stolica ‘Audiencia de Charkas’, która sprawowała piecze nad rozległym terenem Ameryki Południowej (dzisiejszy Paragwaj, Peru, Chile, Argentyna i Boliwia) – pod patronatem kolonialnego Wicekrólestwa Peru. Później przekształciła się w Wicekrólestwo ‘Rio de La Plata‘.

Sucre was founded in 1538 under the name “Ciudad de la Plata de la Nueva Toledo” or Silver City of New Toledo. Soon La Plata was the capital of‘Audiencia de Charkas’, which held custody over the sweeping area of ​​South America (present -day Paraguay, Peru, Chile, Argentina and Bolivia) – under the auspices of the colonial Viceroyalty of Peru. Later Sucre evolved into theViceroyalty’ Rio de La Plata “.

W 1609 w mieście powstało arcybiskupstwo a w 1624 – Uniwersytet Sw. Franciszka Ksawerego (drugi najstarszy w Ameryce Południowej). Do dziś Sucre jest duchową stolicą Boliwii, z ponad setką kościołów i licznymi konwentami oraz mekką studentów, także zagranicznych.

Kultura andaluzyjska, którą przynieśli konkwistadorzy, ma swoje odbicie w niezwykle bogatej architekturze prywatnej jak i kościelnej. Domy i urzędy zostały zbudowane wokół przestronnych dziedzińców (patio), oplecionych przepięknymi arkadami, zaś ich elewacje wyróżniają się licznymi balkonami (drewniane pochodzą z ery kolonialnej, metalowe z republikańskiej). Architektura kościelna jest mesklą renesansu (z elementami gotyku), baroku i neoklasycyzmu. W niektórych budowlach da się również zaobserwować tzw. metysaż, czyli wpływy rdzennej kultury indiańskiej (więcej na ten temat tutaj —> klik.)

In 1609 the archbishopric was founded and in 1624 – St. Francis Xavier University (the second oldest in South America). Until today, Sucre is the spiritual capital of Bolivia, with more than 100 churches and numerous convents.

Andalusian culture, brought by conquistadors, is reflected in a rich architecture, private and sacred. Private homes and offices were built around spacious courtyards (patios), braided with marvelous arcades, while the facades are characterized by a number of balconies (wooden are derived from the colonial era while the the metal ones from the republican). Church architecture is a mix of Renaissance (with elements of Gothic), Baroque and Neoclassicism. In some buildings can also be observed the so- called ‘mestizo’ style with the influences of the indigenous Indian culture.

Dzięki przyjemnemu klimatowi, Sucre stało się miejscem rezydowania właścicieli kopalni srebra w Potosi, które oddalone jest o 2 godziny (jazdy autobusem) – stad niezwykły rozwój tego miasta. (O Potosi pisałam wczesniej —> klik.)

Odzwierciedleniem nowobogackiego stylu życia jest zamek Glorietta – najdziwniejszy przykład historyzmu jaki przyszło mi oglądać, w życiu!

With its pleasant climate, Sucre became the residence of the owners of the silver mines in Potosi, which is just a 2 hours drive by bus – hence the development of this extraordinary city. (I wrote earlier about Potosi here ––> click.

A reflection of a newly rich lifestyle is best seen in a Castle of Glorietta – the strangest example of historic architecture that I’ve seen in my entire life!

W 1809 roku Sucre zapoczątkowało ruch wyzwoleńczy Boliwii (jak i całej Ameryki Południowej), by w roku 1826 stać się ‘prowizoryczną’ stolicą utworzonego ‘Alto Peru’, a 13 lat później – konstytucyjną stolicą Boliwii. Z upadkiem potęgi ekonomicznej w Potosi pod koniec XIX w. rząd Boliwii przeniósł się do La Paz i do dziś Boliwia posiada dwie stolice.

W roku 1991 Sucre zostało objęte patronatem UNESCO.

In 1809, Sucre started Bolivian liberation movement (as well as the whole of South America), in 1826 the city became a ‘provisional’ capital of newly created ‘Alto Peru’, and 13 years later – the constitutional capital of Bolivia. With the collapse of economic power of Potosi at the end of the nineteenth century, the government of Bolivia moved to La Paz and since that time Bolivia has two capitals.

In 1991 Sucre has became an UNESCO site.

4 nazwy Sucre to/ 4 names:

  • Charcas– pierwotna, przedkolonialna nazwa miasta/ the original, pre – colonial name of the city
  • La Plata– w czasach świetności kopalni srebra w pobliskim Potosi/ in times of splendor in the nearby silver mines of Potosi
  • Chuquisaca– imię nadane miastu w czasach walki o niepodległość/  name given to the city during the struggle for independence
  • Sucre– nazwa nadana miastu na sześć jednego z przywódców rewolucji – Antonio Jose de Sucre/ the name given to the city to commemorate one of the leaders of the revolution – Antonio Jose de Sucre. 

A ja dodam jeszcze jedną, która także jest powszechnie używana: ‘La Ciudad Blanca’, ponieważ większość budowli pomalowana jest na kolor biały. Nie polecam wiec zwiedzania miasta bez okularów przeciwsłonecznych i kremu z filtrem – grozi to ślepotą i poparzeniem. Polecam również zaopatrzenie się w sombrero (jego brak spowodował, ze chodziłam po mieście osłaniając twarz dłonią lub mapą albo szukając cienia, co nie było zbyt praktyczne).

And I will add another one, which is also widely used: ‘La Ciudad Blanca’, because most buildings are painted in white. That’s why I do not recommend visiting the city without sunglasses and sunscreen – it may cause blindness and burns. I recommend also sombrero (I walked around the city shielding my face with a hand or a map, searching for shade and it wasn’t too comfortable).

Swój tour zaczęłam od Plaza 25 de Mayo – głównego placu Sucre, który jest parkiem! Przyjemnie, prawda? Podobne skwery mają wszystkie miasta Boliwii.

I started my tour from the Plaza 25 de Mayo– Sucre’s main square, which is a park! Nice, isn’t’ it? Similar to Santa Cruz and Cochabamba.

Swoje pierwsze kroki skierowałam do Katedry Guadalupe – kojarzy Wam się z czymś ta nazwa? Oczywiście – z telenowelami meksykańskimi,  w których główne bohaterki wznosiły swe modły do Matki Boskiej z Guadalupe i właśnie w katedrze w Sucre znajduje się jeden z Jej wizerunków! Ponieważ miasto obchodziło święto maryjne, katedra była otwarta dla zwiedzających, a święty obraz w przebogatej sukience, wystawiony na pokaz.

Normalnie by go zobaczyć, trzeba zakupić bilet w muzeum katedralnym za 40 bs. bez możliwości robienia zdjęć. To najważniejsze muzeum w Boliwii mieści obiekty sztuki sakralnej i świeckiej. Przewodnik wspomina pinakotekę z malarstwem m.in. Van Dycka i Zurbarana, ale mnie poinformowano, ze znajduje się ona w innej części miasta, gdzie trzeba zakupić dodatkowy bilet (?). Cóż, było to jedne z niewielu miejsc, których nie odwiedziłam.

First I went to the Cathedral of Guadalupe – do you associate this name with something? Of course – with Mexican soap operas, in which the main characters always pray to Our Lady of Guadalupe, and the Cathedral of Sucre houses one of Her images! Because the town celebrated the feast of St. Mary, the cathedral was open to the public, and the holy image in beautifully rich dress was on the show.

Normally to see it you have to purchase a ticket in the cathedral museum for 40 bs. without possibility of taking pictures. In the most important museum in Bolivia the sacred and secular objects of art can be seen. Guidebook says of Pinacoteca with Van Dyck and Zurbaran, but I have been informed that it is located in a different part of the city and that I have to buy an extra ticket (?). Well, it was one of the few places that I have not visited.

 

Budowa katedry rozpoczęła się w roku 1559, ale widoczne są w jej architekturze wpływy zarówno renesansowe, barokowe jak i neoklasyczne. W jej obrębie znajduje się Kaplica Virgen de Guadalupe ze świętym obrazem.

Construction of the cathedral began in 1559, but Renaissance, Baroque and Neo-classical influences can be seen in the architecture. Cathedral contains also the Chapel of the Virgen de Guadalupe with the sacred image.

Po muzeum postanowiłam zwiedzić pobliskie budowle urzędowe, jednak z powodu protestu (a jakże!), były one zamknięte. Gdy przemarsz dobiegł końca, odwiedziłam Casa de Libertad – najważniejszą budowle w kraju, w której Simon Bolivar ogłosił republikę, i która do dziś przechowuje karty pierwszej konstytucji Ameryki Południowej. Fasada jest pięknym przykladem architektury kolonialnej z drewnianymi balkonami.

After the museum I decided to visit the nearby government buildings, but because of the protest (of course!), they were closed. When the parade was over, I visited Casa de Libertad – the most important building in the country in which Simon Bolivar proclaimed Republic, and which still holds first constitution of South America. Facade presents a beautiful example of colonial architecture, with wooden balconies.

 

Prefectura de Chuquisaca – czyli budynek rządu (dzis tylko regionalnego), w którym przemiły strażnik pozwolił mi zrobić kilka zdjęć oraz poinformował, ze za kilka tygodni będzie można go zwiedzać i podziwiać panoramę miasta z dachu. Jest to najbardziej reprezentacyjny budynek w stylu republiki.

Prefectura de Chuquisaca – a government building (now only regional), where nice guard allowed me to take some pictures and reported that in a few weeks building will be open to public to explore and admire the panorama of the city from its roof, is the most representative building in the style of the Republic.

Wędrując ulicą Calvo, przylegającą do głównego placu, odwiedziłam kościoły Santo DomingoSanta Clara (w którym znajduje się muzeum, którego nie znalazłam (?) oraz najstarszy kościół Sucre – San Lazaro (1544). Niestety ten ostatni i poniekąd najciekawszy okazał się zamknięty dla zwiedzających, zostało mi wiec do podziwiania jego zewnętrze oraz ciekawie zdobiona sucha fontanna.

Wandering along Calvo street from the main square, I visited churches ofSanto Domingo, Santa Clara (in which the museum is located that I didn’t find (?) and the oldest church in Sucre – San Lazaro (1544). Unfortunately, the last and most interesting church turned out to be closed , so I was left to admire its exterior and interestingly decorated (dry) fountain.

Stad już niedaleko do La Recoleta, gdzie znajduje się kościół i muzeum oraz taras widokowy. To miejsce odwiedziłam jednak ostatniego dnia z wycieczką uniwersytecką. Niestety, ciekawie wyglądające na ulotkach Muzeum Sztuki Tradycyjnej było już zamknięte… Coz, następnym razem:)

From there it was very close to La Recoleta, where the church, museum andmirador are located, but I visited this place on the last day with the students. I admit, the church wasn’t’ very interesting and The Indigenous Art Museum unfortunately was already closed … Well, next time :)

W drodze powrotnej postanowiłam odwiedzić jeszcze Muzeum Kolonialne (Museo Colonial Charcas) i wiecie co? – było ono w (rocznym) remoncie! Moje szczęście…

On the way back I decided to visit the Colonial Museum (Museo Colonial Charcas) and guess what? – It was in the (annual) renovation! My luck …

Cdn./ To be continued…