Siedzę sobie w to jesienne niedzielne przedpołudnie w przytulnym domu w Dublinie, spoglądam na zachmurzone niebo za oknem i… tęsknie za Boliwią! Wiedziałam, ze prędzej czy później tak będzie, bo jak mówią: ‘wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma’:) Wspominając sobie Moją kolorową i słoneczną Boliwię, sluchajac skocznej muzyki zespolu Los Kjarkas – skompilowałam subiektywną listę moich ulubionych miejsc w tym andyjsko-amazonskim kraju, która może i was zainspiruje? A wiec zaczynamy!
It’s Autumn Sunday morning and I am sitting in a cozy home in Dublin, looking at the cloudy sky outside the window and … missing Bolivia! I knew that sooner or later it would happen, because as they say in Poland: ‘It’s always better were we are not’ :) So while remembering MY colorful and sunny Bolivia, listening to vivid music of my favourite Bolivian band Los Kjarkas – I compiled the subjective list of my favorite places in this Andean – Amazonian country, which maybe will inspire you too?So here we go!
10: Santa Cruz de la Sierra & Cochabamba
Obu miast nie sposób ominąć podczas podroży do Boliwii – do Santa Cruz przylecimy prosto z Madrytu, a z Cochabamby pojedziemy do Torotoro (o ktorym więcej pozniej)! Warto jednak zatrzymać się w nich na dłużej, bo są one doskonałym przykładem na to, jak różnorodna jest Boliwia, nie tylko pod względem klimatu, architektury, tradycji, kuchni, akcentu (języka)!
Both cities can not be overlooked while traveling to Bolivia – to Santa Cruz we will fly straight from Madrid, and from Cochabamba we would drive to Torotoro! But it’s worth to stay there longer because they are an excellent example of how diverse is Bolivia, not only in terms of climate, architecture, traditions, cuisine, accent (language)!
Po zwiedzeniu pięknie odnowionej starówki w Santa Cruz, warto jest się wybrać do Porongo. To senne acz urokliwe miasteczko, położone niespełna 15 km od Santa Cruz, skradło nasze serca gościnnością prawdziwych Cambas, sonso prosto z przydomowego grilla i…achachairu! Do dziś nie mogę zapomnieć smaku tego pomarańczowego owocu, którego stolicą jest właśnie Porongo. A w drodze powrotnej do miasta, możemy odpocząć przy jednej z naturalnych lagun, otoczonych piaszczystymi plazami. Choć, najlepszy piasek i najładniejsze jeziorka znajdziemy na wydmach Lomas de Arena, po drugiej stronie Santa Cruz, otoczonych zielenią tropikalnego lasu, gdzie mieszkają miedzy innymi – leniwce! A w drodze do Cochabamby najlepiej przystanąc w cudnej Buena Vista, gdzie mozemy zjesc obiad i wypic kawe tu wlasnie produkowaną!
After visiting the lovingly restored old town of Santa Cruz, it is worth a trip to the Porongo. This sleepy yet charming town, situated less than 15 km from Santa Cruz, stole our hearts with hospitable Camba people, sonso straight from the backyard grill and … achachairu! To this day I can not forget the taste of this orange fruit that each year has it’s festival in Porongo. And on the way back to town, we can relax at one of the natural lagoon, surrounded by sandy beaches. Although, the best sand and most beautiful lakes can be found on the dunes Lomas de Arena, on the other side of Santa Cruz, surrounded by greenery of the tropical forest, where you can see, among other things – the sloths! And on the way to Cochabamba you may stop in a lovely Buena Vista to get some lunch and a cup of great coffee, produced in this region!
Po przejechaniu zapierajacej dech w piersiach ‘drogi smierci’ z Santa Cruz do Cochabamby (niewazne czy nowej, czy starej:) wejściu na ramiona największego Chrystusa na świecie, odwiedzeniu włości legendarnego ‘cynowego barona‘ i wędrowce po okolicznym Parku Tunari pachnącym eukaliptusem, warto jest się wybrać do kolonialnego miasteczka Tarata, gdzie zobaczymy wciąż bardzo tradycyjne życie Colas – czyli mieszkańców Zachodu Boliwii.
After passing through the brathtaking ‘death road’ from Santa Cruz to Cochabamba (no matter in new or old:), seeing the panorama of Cochabamba from the arms of the world’s largest Christ in the world, visiting the estates of the legendary ‘Andean Rockefeller‘ and hiking through the Park Tunari smelling of eucalyptus, it is worth a trip to the colonial town of Tarata, where still very traditional life of Colas (Westernes) can be seen.
No 9: Villamontes (Dep. Tarija)
To kolejne mało docenione przez turystów, ale naprawde warte odwiedzenia miejsce, znajdujące się niedaleko granicy z Argentyną. Samo miasteczko jest strażnikiem pamięci wojny o Chaco, a w jego okolicach żyją Indianie Guarani. A stad, już tylko rzut kamieniem, czyli około 8-godzin w samochodzie wśród zapierających dech w piersi widoków kanionu Pilcomayo, doTarija – boliwijskiej stolicy wina!
Villamontes it’s another little touristy but definately worth visiting destination, located near the border with Argentina. The town itself is the guardian of the memory of the War of the Chaco and its surroundings is still inhabited by Guarani Indians. And, at only a stone’s throw, or about 8 hours in the car via breathtaking landscape of the canyon Pilcomayo, is Tarija – Bolivian capital of wine!
No 8: La Paz & Titicaca (Dep. La Paz)
Nie miałabym nic przeciwko spędzeniu kilku dni na Wyspie Słońca, którą odwiedziliśmy pospiesznie podczas wizyty w Copacabana. Miejsce to jest nie tylko przepiękne, ale ma w sobie tajemnicza energię, która po prostu nie daje o nim zapomnieć. A możne to sprawka kapłana Aymara, który nas tam pobłogosławił? W drodze powrotnej nie mozna nie zatrzymac się w La Paz, by zrobic zakupy na oslawionym Bazarze Czarownic (Mercado de las brujas), a po poludniu wybrac sie na wycieczke do majestatycznych ruin Tiwanaku!
I wouldn’t mind spending few days on the Island of the Sun, which we visited hastily during our visit to Copacabana. The place is not only beautiful, but has this mysterious energy that simply doesn’t let us forget about it. Or maybe it was a magic of Aymara priest who gave us a blessing? On the way back, stop in beautiful La Paz to do some shopping on the famous Witches’ Market, and in the afternoon go on a trip to the majestic ruins of Tiwanaku!
No 7: Sucre & Potosi (Dep. Chuquisaca & Potosi)
W konstytucyjnej stolicy Boliwii spędziłam cztery dni, ale jeszcze jest mi mało! To pięknie utrzymane kolonialne miasto jest bowiem prawdziwą oazą spokoju, szczegolnie w porównaniu z innymi dużymi boliwijskimi miastami. A Potosi? To gornicze miasto o wielkiej historii, (niegdys) srebrem plynace, znajduje sie tylko 2 godziny od Sucre, nie ma wiec rady – trzeba je koniecznie odwiedzic!
I spent four days in the constitutional capital of Bolivia but I’m still hungry for more! This beautifully kept colonial city is in fact a haven of peace compared with other major Bolivian cities. And Potosi? Well, this mining town with a rich history, flowing (long ago) with silver, is only 2 hours from Sucre – therefore it can’t be missed!
No 6: Misiones Jesuitas (Dep. Santa Cruz)
Sami odwiedziliśmy tylko dwa z zabytkowych drewnianych kościołów objętych protekcją UNESCO – San Xavier i San Jose de Chiquitos, ale z calą pewnością warto jest poświecić tydzień na objazd wszystkich uroczych miasteczek, które do dziś zachwycają oryginalną architekturą, sztuką i tradycjami najlepiej zachowanych misji jezuickich Ameryki Poludniowej.
We visited only two of the historic wooden churches under patronage of UNESCO – San Xavier and San Jose de Chiquitos, but it’s certainly worth spending a week on a tour around all the lovely villages that have retained the original architecture, art and traditions of the best-preserved Jesuit missions in South America.
No 5: Samaipata (Dep. Santa Cruz)
A w zasadzie, wszystko co w około! Tajemnicze pre-inkaskie ruiny dobrze już poznałam, ale chętnie powrócę do Parku Amboro pełnego wodospadów, ogromnych paproci i pięknych gorzystych widoków.
Samaipata and everything around it! I’ve already know well the mysterious pre-Inca ruins, but would love to return to Amboro Park full of waterfalls, giant ferns and beautiful montanious scenery.
No 4: Torotoro (Dep. Potosi)
Toro Toro to malutkie miasteczko zamieszkale przez Indian Quechua (prawdziwych Tinkus!), w którym czas zatrzymał się dawno temu, a mimo to ucieka on tam jak woda przez palce, bo jak wiemy, co dobre szybko się kończy! A wokół osady same cuda – kaniony, skalne miasta, jaskinie i… ślady dinozaurów!
Toro is a small town inhabited by Quechua Indians (real Tinkus!) where time stopped long ago, and yet escapes like water through the fingers, because as we all know – good things come to an end fast! The village’s surronding is full of wonders – canyons, rock towns, caves and … dinosaur footprints!
No 3: Salar de Uyuni (Dep. Potosi)
Dziwne to uczucie, kiedy nasze stopy po raz pierwszy zetkną się z białą solną skorupą. Zamiast kroków, mimowolnie zaczynamy szurać po niej butami, z obawy przed pośliźnięciem:) Co tu duzo mówić – największa pustynia solna świata to prawdziwy cud natury i nie można go przegapić! A ja zamierzam tam powrócić w zimie, czyli podczas boliwijskiego lata, by zobaczyć Salar pod wodą!
It is a strange feeling when our feet first come into contact with a white salty crust. Instead of walking, we involuntarily begin to shuffle with our boots, in a fear of slipping :) What can I say – the world’s largest salt desert is a real natural wonder and it can’t be missed! I intend to return there in the winter time, or Bolivian summer, to see the Salar under the water!
No 2: Parque Nacional Eduardo Avaroa (Dep. Potosi)
To właśnie tu, a nie na Salar de Uyuni, poczułam prawdziwą potęgę natury. Ogromna, nietknięta przez człowieka przestrzeń, kolorowe jeziora obramione solą lub boraksem, w których pożywienia szukają długonogie różowe flamingi. Skały o przedziwnych kształtach, porozrzucane wśród pustyni, wulkany i gejzery – to tylko niektóre cuda i dziwy tego bajkowego krajobrazu.
It was here, and not on the Salar de Uyuni, where I felt the real power of Nature. The vast space untouched by humans, with colorful lakes bored by whiteness of salt or borax in which waters long-legged pink flamingos seek food. The bizarre shaped rocks scattered among the desert, volcanoes and geysers – these are just some of the marvels and wonders of this fairytale landscape.
No 1: La Gran Chiquitania (Dep. Santa Cruz)
Święta skala w Chochis, mango prosto z drzewa w Santiago de Chiquitos, dżungla pełna niespodzianek czy gorąca rzeka ukryta wśród tropikalnej roślinności, to tylko niektóre z atrakcji tego ‘bogatego’ w atrakcje kulturalne i naturalne regionu Chiquitania – mojego Numero Uno! W zasadzie, moglabym porownac tę częsc Boliwii do Parku Eduardo Avaroa – tylko troche tu bardziej zielono, parno i goraco (i… mniej turystycznie:)
Holy rock in Chochis, mangos straight from the tree in Santiago de Chiquitos, jungle full of surprises, hot river hidden amidst tropical vegetation, are just some of the attractions of this ‘rich’ in culture and nature region of Chiquitania – my Numero Uno! In fact, I could compare this part of Bolivia to Parque Eduardo Avaroa in Potosi – it’s just more green, humid and hot here (and… less tu touristy;)
*
Jak widzicie, Boliwia to nie tylko Salar de Uyuni! Pewnie niektórzy zauważą, iż na mojej liście brak miedzy innymi slynnego Parku Madidi czy tej oryginalnej Drogi Śmierci (El camino de los muertos), ale to dlatego, że sama nie zdążyłam/ nie mogłam ich zobaczyć. Wciąż znajdują się one jednak na mojej ‘boliwijskiej liście życzeń’ (ktora zdaje sie nie miec konca:)
A Wy, macie swoje ulubione miejsca w Boliwii, które chcielibyście odwiedzić (ponownie)?
As you can see, Bolivia is not only Salar de Uyuni! And, as some might noticed, my list does not include famous tourist destinations like Madidi Park or the original Death Road, but that’s because I didn’t have time / couldn’t see them first hand. They are still, however, on my ‘Bolivian wish list’ (which seems not to have an end :)
And, what are your favorite places in Bolivia that you would like to visit (again)?