Zima w Santa Cruz de la Sierra zaczęła się już jakiś czas temu, ale nam to jakoś nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie – kiedy temperatury spadły z 40 stopni C do przyjemnych 25 stopni, odetchnęliśmy z ulga:) Od początku kwietnia jako jedyni korzystaliśmy z basenu – co prawda, woda trochę ostygła, ale i tak daleko nam było do morsów! Kiedy słońce za oknem i ciepło, trzeba korzystać!
Winter in Santa Cruz de la Sierra has started some time ago, but somehow we didn’t mind that, on the contrary – when the temperatures dropped from 40 degrees C to a pleasant 25 degrees, we felt a big relief :) Since early April, we were the only people using the pool – although the water cooled a bit down, it was still far from freezing cold Irish or Baltic sea!
I korzystaliśmy codziennie aż do wczoraj, kiedy do słonecznej Santa Cruz dotarły zimne wiatry i deszcze z nad argentyńskich nizin, zwane ‘surazos‘! A zimny wiatr i deszcz nie jest dobrym polaczeniem…bowiem temperatura odczuwalna jest o wiele niższa od realnej, która wynosiła około 10 stopni C, przy wilgotności powietrza powyżej 70%. Zresztą, już przedwczoraj po nocnej ulewie, spędziłam cały ranek ‘osuszając’ okna, pod którymi utworzyły się zacieki.
We were swimming every day until yesterday, when to the sunny Santa Cruz have arrived cold winds and rains from the Argentine Pampas, known as ‘surazos‘! And we all know that cold wind and rain is not a good mix … as the temperature of about 10 degrees C, with humidity above 70%, feels much cooler than in reality.
W nocy, kiedy oboje obudziliśmy się o 4 nad ranem z zimna, przypomniały mi się czasy Erasmusa na Południu Włoch… Do wczoraj wystarczał nam koc, który przeważnie i tak lądował ‘w nogach’, a i teraz okazał się bezużyteczny. Przez chwile próbowaliśmy rozpracować klimatyzacje, która powinna również dmuchać ciepłym powietrzem, ale się nie udało. Zostało wiec nam ubrać się w to, co mieliśmy najcieplejszego – swetry, szorty, skarpety, oraz przykryć się… kurtkami przeciwdeszczowymi:) Zastanawiałam się również, czy nie skorzystać z folii ratowniczej, która zakupiłam przed jedna z moich wczesnych wypraw. Kurtki jednak zdały egzamin, a rano nie chciało nam się wychodzić z naszego ciepłego gniazda…
At night, when we woke up at 4 am because of a cold, I remembered the times of my Erasmus in South of Italy… Until yesterday, our blanket was enough for us ( to be honest, it usually landed ‘in the legs’ anyway), but now it turned out to be useless. For a moment we have tried to work out air-conditioning, which should also blow a hot-air, but we did not succeed. So we decided to put on what we had the warmest – sweaters, shorts, socks, and we also covered the bed with… rain-jackets :) I even considered unpacking an emergency blanket, which I bought before one of my earlier trips. However, the jackets have passed the exam, and in the morning we didn’t want to leave our warm nest …
Plusy ‘surazos’? Hmmm…mogę pic gorąca herbatę, bez obawy, ze się spocę? I to chyba wszystko. Pocieszające jest to, ze pogoda ma się poprawić – zresztą już dziś świeci słońce i jest cieplej:)
Pros of ‘surazos’? Hmm … I can finally drink hot tea without sweating? I think that’s it. The good news is that the weather supposed to get better soon, and today already is sunnier and warmer.
A tak wygląda Santa Cruz de la Sierra zima i latem (wczoraj i dziś) /Winter and summer (yesterday and today) in Santa Cruz: