Polish Music Stars in Bolivia *** ‘Poznanski Chor Chlopiecy’ w Boliwii

O Poznanskim Chorze Chlopiecym slyszalam duzo i wiele dobrego, z niecierpliwoscia oczekiwalam wiec jego pierwszego koncertu w ramach ‘Festiwalu Muzyki Renesansowej i Barokowej Misiones de Chiqitos’ w Santa Cruz de la Sierra. I nie zawiodlam sie! Poranny sobotni wystep choru zgromadzil pokazna publicznosc w kosciele Jesús Nazareno, ktora gromkimi brawami nagradzala kazdy kolejny utwor. A trzeba przyznac, ze repertual zespolu stanowil niezwykla gratke dla koneserow muzyki klasycznej, ktorzy z uznaniem wsluchiwali sie w melodie irlandzkie, angielskie, niemieckie, hiszpanskie, wloskie i oczywiscie polskie, wyspiewywane w narodowych jezykach. Poznanscy chlopcy to prawdziwi poligloci!

_MG_9205 _MG_9207

Nic wiec dziwnego, ze najwieksze oklaski zebrali ci najmlodsi – o anielskich glosach i obliczach, ktorzy dzielnie partnerowali swoim starszym kolegom. A latwo nie bylo, poniewaz z doswiadczenia wiem, ze spiewanie przez cala godzine w dusznym goracym wnetrzu, wymaga duzego wysilku. A trzeba wiedziec, ze Poznanski Chor Chlopiecy przyjechal do Boliwii w stanie mocno okrojonym, wszyscy wykonawcy spiewali wiec ‘za dwoch’.

_MG_9211

Dyrektor choru, Jacek Sykulski, osoba niezwykle charyzmatyczna i przyjazna ludziom, na zakonczenie koncertu zgotowal publicznosci wielka niespodzianke, zapraszajac wszystkich do wspolnego zaspiewania popularnego utworu hiszpanskojezycznego – ‘Guantanamera‘. Boliwijczycy szybko podchwycili znajoma nute i wkrotce caly kosciol rozbrzmial wieloma glosami oraz oklaskami.  Jacek Szykulski, ktory uczestniczy w festiwalu juz po raz czwarty, przyznal po wystepie, ze uwielbia publicznosc boliwijska, ktora jest niesamowicie otwarta, zywiolowa i niezwykle goscinna.

_MG_9227

Zreszta, sama przekonalam sie o prawdziwosci jego slow, z niedowierzaniem obserwujac to, co dzialo sie po koncercie. A bylo to czyste szalenstwo! Mlodzi, starsi – wszyscy chcieli osobiscie pogratulowac wykonawcom, zrobic sobie z nimi zdjecie na pamiatke, czy poprosic o autograf. W pewnym momencie poczulam sie jakbym uczestniczyla w koncercie ‘One Direction’, na ktorym nigdy nie bylam, ale wlasnie tak go sobie wyobrazam:)

_MG_9249

_MG_9239 _MG_9241 _MG_9251 _MG_9250

Co tu duzo mowic – chlopcy byli zachwyceni tym goracym przyjeciem, choc dla niektorych nie bylo ono zadna niespodzianka, bowiem uczestniczyli w festiwalu juz po raz trzeci. Szczegolnie ci najmlodsi wydawaliawali sie byc troszke oniesmieleni, ale z cierpliwoscia pozowali do zdjec.

_MG_9254 _MG_9252

Dla mnie, spotkanie z tyloma rodakami na raz bylo wrecz oszalamiajace – nie czesto moge bowiem porozmawiac sobie w jezyku ojczystym, nie wspominajac o tym jak dumna bylam z faktu, ze ci skromni, niezwykle utalentowani i przystojni chlopcy, przyjmowani przez publicznosc jak gwiazdy muzyki pop,  to moi ‘ziomkowie’:)

Dodam tylko, ze drugi koncert, ktory odbyl sie w niedziele wieczorem w kosciele San Roque, okazal sie jeszcze wiekszym sukcesem. Wraz ze znajomym moglismy cieszyc sie dobrymi miejscowkami, dzieki przesympatycznemu menadzerowi choruPawlowi, ktory na czas wystepow zamienil sie w fotografa zespolu, budzac powszechne zdumienie tubylcow swoim wysokim wzrostem. Zreszta, nie on jedyny wybijal sie ponad przecietna, powodujac bol szyi u swoich rozmowcow:)

_MG_9255

Przed i po koncercie udalo mi sie rowniez nawiazac kontakt z kilkoma Polakami mieszkajacymi na stale w Santa Cruz de la Sierra i mam nadzieje, ze uda nam sie utrzymac te wiez polonijna w przyszlosci. Mialam rowniez przyjemnosc poznac dyrektora artystycznego festiwalu, ksiedza Piotra Nawrota, ktory dwoil sie i troil by wystep odbyl sie o czasie i bez przeszkod.

Dziekujemy Coro de Niños de Poznan i zyczymy powodzenia podczas nastepnych koncertow w tropikalnej Chiquitanii!

_MG_9257

***

I heard a lot of good things about Poznan Boys’ Choir, so I waited in anticipation for its first concert during the ‘International Festival of Renaissance and Baroque Music Misiones de Chiquitos‘ in Santa Cruz de la Sierra. And I wasn’t disappointed! The Saturday’s morning performance gathered a large audience in the Jesús Nazareno church, which rewarded the choir with thunderous applause after each song. And I must say that the repertual was an extraordinary treat for connoisseurs of classical music who appreciated listening to the Irish, English, German, Spanish, Italian and Polish melodies, sung in the national languages. Poznan boys are true polyglots!

No wonder, that the greatest applause was addressed to the youngest – of angelic voices and faces, who bravely partner with their older colleagues. And it wasn’t easy at all, because singing for the whole hour in a hot stuffy interior requires a great effort. And you need to know that only small number of the members of Poznan Boys’ Choir arrived in Bolivia, therefore all the performers had to sing ‘for two’.

Jacek Sykulski the choir director, extremely charismatic and friendly person, has prepared a surprise for the audience at the end of the show, inviting everyone to sing along the popular Spanish language song – ‘Guantanamera‘. Bolivians quickly picked up the familiar note and soon the whole church filled up with different voices and warm applause. Jacek Szykulski, who already participated in the festival for the 4th time, said after the performance, that he loves Bolivian audience which is extremely open, spontaneous and welcoming.

And I could see it for myself, observing in disbelief what was going on after the concert. It was pure madness! The young, the elderly – everyone wanted personally congratulate the performers, take a picture with them or ask for an autograph. At some point I felt like attending the concert of ‘One Direction’, what I’ve never done, but I could imagine it looks just like that:)

What can I say – the boys were delighted with the warm welcome they had received. For some, it was no surprise, because they participated in the festival for the 3rd time. However the youngest seem to be a bit confused, there were posing for pictures with patience.

DSCN0040

For me, meeting with so many Polish people at once was overwhelming as I don’t have many possibilities to talk in my native language. Not to mention how proud I was of the fact that these humble, extremely talented and handsome boys, welcomed by the audience as pop stars, were my ‘homies’ :)

I will only add that the second concert, which took place on Sunday evening in the church of San Roque, turned out to be even bigger success. Together with a friend we could enjoy the great seats, thanks to friendly manager of the choir – Pawel, who during the performance turned into a photographer, intimidating the natives with his tallness. Besides, he wasn’t the only one striking above the average and causing sore neck in his interlocutors :)

DSCN0029

Before and after the concert I also managed to make contacts with a number of Polish people living permanently in Santa Cruz de la Sierra hoping that we manage to keep these ties in the future. I also had a pleasure of meeting the artistic director of the festival – father Piotr Nawrot, who was very busy making sure everything is on time and with no problems.

DSCN0015

I would like to thank one more time the Coro de Niños de Poznan and wish good luck at the next concerts in Gran Chiquitania!

A Little House in the Mountains of Samaipata *** Mały domek w górach

Po niemal roku powróciliśmy do rajskiej Samaipaty. Tym razem nie mieliśmy w planach zwiedzania (a zostało nam jeszcze tak wiele do zobaczenia!), lecz wizytę u sympatycznej pary rodaków, których poznaliśmy kilka miesięcy temu w Santa Cruz. Wybieraliśmy się do nich jak sojki za morze – a to padało, a to było zimno, a to byliśmy zbyt zmęczeni, ale w końcu przyszedł czas, kiedy powiedzieliśmy sobie ‘teraz albo nigdy’. A musicie wiedzieć, ze nie tak łatwo jest do nich dotrzeć! Marzyliście kiedyś o domku w górach, pośrodku pol i lasów? Z dala od balangujacych sąsiadów, głośnych placów budowy i wiecznie szczekających psów? Właśnie tam się wybieraliśmy:)

Podróż z Santa Cruz do Samaipaty zajmuje około 2.5 godziny, ale z powodu złego stanu drogi trzeba było jechać wolniej. Po tegorocznych rekordowych opadach deszczu w wielu miejscach powstały osuwiska, po których ostały się jeszcze dziury w nawierzchni, konary drzew i głazy na poboczach. Tuz przed miasteczkiem musieliśmy skręcić w wąziutką piaszczysto-błotną ‘zakręconą’ drogę ‘polna’, gdzie niezastąpionym okazał się telefon z karta Entela, jedynego działającego w tym rejonie operatora sieci komórkowej i najlepszego przyjaciela turysty w Boliwii.

After nearly a year, we returned to paradise of Samaipata. This time, we had no plans to explore its wonders (and there is so much to see!), as we were going to visit the nice Polish couple we met a few months back in Santa Cruz. We’ve been thinking to see them much earlier, but it was always raining or it was cold, or we were too tired. And you must know that it isn’t easy to get to their home! Have you ever dreamt of living in a cosy little house up in the mountains, in the middle of nowhere, surrounded by fields of potatoes and forest? With no partying neighbours, noisy building sites and always barking dogs? That’s where we were going:)

Travelling from Santa Cruz to Samaipata takes about 2.5 hours, but due to bad road conditions we had to drive much slower. Recent landslides, after this year’s record rainfall, left holes in the asphalt, boughs of trees and rocks on the roadside. To get to our friends we needed to make a detour from the main road and follow narrow and curvy dirt road. I must say, the Entel phone, the only mobile network that works in the area, turned out to be our salvation. That’s why Entel is the tourists’ best friend in Bolivia.

_MG_9044 _MG_9052

I oto, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami i po kilku dłużących się chwilach natknęliśmy się na mały domek, w którym zastaliśmy uśmiechniętych gospodarzy, ich gościa z Polski oraz trzy szczeniaki, dwa koty i kilka kaczek:) Kilka następnych godzin spędziliśmy na rozmowach o życiu, jedzeniu pysznego obiadu, popijaniu czerwonego wina, głaskaniu szczeniaków, spacerze po górach i oddychaniu świeżym powietrzem. Ciężko było opuszczać to doborowe towarzystwo i tak piękne miejsce, ale nie chcieliśmy wracać do miasta po ciemku. Jeszcze pewnie nie raz powrócimy do Samaipaty!

And there it was at last – behind the mountains, the forests and the seven rivers, after a few long moments – a little house with smiley hosts, their guest from motherland and three cute pups, two cats and a couple of ducks :) We spent the next few hours on talking about life, eating tasty dinner, sipping red wine, cuddling pups, walking in the mountains and enjoying the fresh air. It was hard to leave the lovely company and their beautiful place, but we did not want to go back to the city after dark. But guess what? We are planning to visit Samaipata again:)

_MG_9094 _MG_9105 _MG_9095

_MG_9136

_MG_9076

DSCN0101

_MG_9132 _MG_9111 _MG_9104 _MG_9091 _MG_9098

 

 

‘International Festival of American Renaissance and Baroque Music’ in Bolivia

Jezuickie misje Chiquitos w prowincji Santa Cruz (o których pisałam przy okazji wyprawy do San Xavier) i  Moxos w Beni są jednymi z głównych bogactw regionalnego i krajowego dziedzictwa kulturowego Boliwii. Podczas renowacji kościołów misyjnych, odnaleziono łącznie ponad 10.000 stronic z barokowa muzyka sakralna, napisana zarówno przez europejskich misjonarzy, jak również miejscowych artystów. Utwory skomponowane w XVII i XVIII wieku, niegdyś codziennie wykonywane przez lokalnych muzyków, dziś na nowo przezywają swój renesans.

Pierwszy Międzynarodowy Festiwal Amerykańskiej Muzyki Renesansu i Baroku został zorganizowany przez stowarzyszenie kulturalne APAC, z myślą o zachowaniu i upowszechnieniu tego wielkie dziedzictwa kulturowego, pokazaniu światu ‘innej twarzy Boliwii’ oraz promowaniu turyzmu we wschodniej części kraju.

Koncerty, które odbywają się co dwa lata na przełomie kwietnia i maja, w większości są nieodpłatne. Artyści, zarówno boliwijscy, jak i zagraniczni, odwiedzają ze swoim repertuarem wiele mniejszych miejscowości w prowincji Santa Cruz i Beni, koncertując także w samej Santa Cruz de la Sierra. W tym samym czasie co festiwal, odbywa się również Międzynarodowe Sympozjum Muzykologiczne, wystawy sztuki ludowej i inne imprezy towarzyszące.

Dyrektorem artystycznym festiwalu, co trzeba podkreślić, jest polski duchowny – Piotr Nawrot, który wykonał iście syzyfowa prace, zbierając, katalogując i promując muzyczny dorobek jezuitów, za co został odznaczony w 2004 roku Nagroda Hansa Rotha, jednego z patronów festiwalu.

W tym roku jednym w zagranicznych gości jest Poznański Chór Chłopięcy, którego jeden z występów odbędzie się 27 kwietnia w kościele San Roque w Santa Cruz. Kościół ten znajduje się 10 minut od naszego mieszkania, wiec nie ma bata – na pewno nas tam nie zabraknie!

DSCN1407-2

Cały program festiwalu znajdziecie na stronie APAC—> klik, a ja już się nie mogę doczekać, aby zdać Wam relacje z tego jakże ważnego wydarzenia!

***

The ancient Jesuit mission of Chiquitos in the province of Santa Cruz (that I wrote about on the occasion of the trip to San Xavier) and those of Moxos in Beni are one of the principal riches of Bolivia’s regional and national cultural heritage. While the churches in these towns were being restored, a trove of sacred music was found—almost 10.00 pages written as much by the European missionaries as by the people native to the region. Composed in the seventeenth and eighteenth centuries, local musicians interpreted this music daily until the middle of the nineteenth century and today it again has its renaissance.

APAC, the cultural association, established the International Festival of American Renaissance and Baroque Music in 1996 to preserve and diffuse this cultural heritage, but also to show the world the ‘other face of Bolivia’ and promote tourism of the eastern part of the country.

The festival is unique because it celebrates a vibrant and dynamic cultural heritage in the towns where it originated and is still maintained. Concerts, which are held every two years in April and May, are often free of charge. Artists, both Bolivian and foreign, perform their repertoire in many small villages in the province of Santa Cruz and Beni, also in the city of Santa Cruz de la Sierra. Each festival is accompanied by a scientific conference, the International Symposium of Musicology (ECSIM), as well as folk art exhibitions and other cultural events.

The artistic director of the festival is a Polish priest – Piotr Nawrot, who done the truly Sisyphean work by collecting, cataloging and promoting the musical collection of Jesuits, for which he was awarded in 2004 with Hans Roth Award.

This year, one of the foreign guests is Polish Poznan Boys’ Choir, whose one of the first shows will take place on April 25th in the church of San Roque in Santa Cruz de la Sierra. The church is located 10 minutes from our apartment, so we certainly can’t miss it!

The entire festival’s program can be found on the APAC website — > click and I can not wait to give you an account of this great event!

Being ‘Gringa’ in Bolivia *** Polka w Boliwii czyli ´´gringa´´

Ostatnio na lekcji angielskiego dowiedziałam się od studentów, że jestem wysoką blondynką. Uwierzcie mi, omal nie umarłam ze śmiechu! Rodzinę i znajomych od razu uspokajam, iż nie poddałam się operacji wydłużania kończyn ani nie pofarbowałam włosów na blond. A dla tych, co mnie nie znają, zamieszczam oto swoje mniej lub bardziej aktualne zdjęcie (ja jestem po prawej).

Recently, during an English class, I’ve learned from the students that I’m a tall blonde. Believe me, I almost died of laughter! Family and friends please, calm down – I didn’t have a surgery to lengthen my legs and I didn’t dyed my hair. And for those who don’t know me, here it is my less or more current image (I am the person on the right):

DSCN0560

Jak widzicie, każdy w Boliwii, kto ma trochę mniej opaloną skorę i ‘nie-czarne’ włosy jest uważany za blondyna (-kę), a ci o wzroście troszkę ponad 160 cm, mogą ‘spoglądać na wszystko z góry’:) No i oczywiście, wraz z magiczną zmianą wyglądu, a raczej jego postrzegania, przypałętało się do mnie nowe przezwisko – gringa.

Z początku mnie to irytowało, szczególnie iż tutaj utożsamia się ‘gringo‘ z obywatelem USA, który według miejscowych wierzeń, ma kieszenie pełne zielonych banknotów i jeszcze więcej w plecaku. Kiedyś jeden taksówkarz zażyczył sobie jakaś nierealną cene za przejazd, i kiedy Freddy zapytał się dlaczego tak drogo, kierowca spojrzał na mnie w lusterku, po czym powiedział, ze gringa ma dużo ‘zielonych’, czyniąc odpowiedni gest palcami prawej ręki (zielone to ja mam, skarpetki). A to wszystko przez te blond włosy i szare oczy, bo przecież ubieram się całkiem przeciętnie, moje chińskie conversy z ‘La Cancha’ cudem jeszcze nie wylądowały w śmieciach, a mojego ‘głupiego’ telefonu nikt by nawet ukraść nie chciał.

As you can see, in Bolivia, everybody who has a little less tanned skin and ‘ not- black ‘ hair is considered to be blond, and those who are more than 160 cm tall, can look at everything from above :) And of course, with the magical change in appearance or rather its perception, I got a new nickname – ‘gringa‘.

At first I was annoyed, as here they still identify ‘gringo’ with an U.S. citizen, who according to local beliefs, has pockets full of green banknotes and even more in his backpack. One time, a taxi driver demanded some unrealistic price for a trip, and when Freddy asked why so expensive, the driver looked at me in the mirror and said, that ‘gringa has a lot of greens’, making the appropriate gesture with his fingers (I have some ‘green’ indeed – socks). And it’s surely all because the blond hair and gray eyes, as my clothing is pretty average, my Chinese Converse from  ‘La Cancha’ miracolusly had not yet landed in the garbage, and no one would ever want to steal my ‘dumb phone’.

Freddy tez nie ma lepiej – może na gringo nie wygląda, ale przez swój irlandzki akcent, brany jest tutaj za Brazylijczyka. A jak wiadomo, sąsiedzi zza wschodniej granicy biedni nie są. W Boliwii, jak grzyby po deszczu powstają prywatne uniwersytety, szczególnie medyczne, niemal w 100 % zapełnione studentami z Brazylii, którzy wykorzystując lepszą walutę, często wiodą życie w stylu ‘American Pie 2’.

And Freddy, who doesn’t look like ‘gringo’, often is mistaken here for Brazilian, probably because of his (Irish) accent. And as you might know, Eastern neighbors are not poor. In Bolivia, there are many private universities, especially medical, which almost in 100% are filled with students from Brazil, who often lead a life of ‘American Pie 2’ characters.

Tak wiec żyjemy sobie jak bogacze, i pewnie niektórzy zastanawiają się, dlaczego telepiemy się autobusami czy taksówkami, skoro stać nas na najnowszy model samochodu? Dlaczego nie zatrudniamy służącej? Dlaczego sami dźwigamy siaty z zakupami? Pewnie z nas zgredy, bo innym zarobić nie dajemy. Choć nieumyślnie czasem zachowujemy pozory – jak zauważył kiedyś Freddy, na zakupach wyglądamy jak gringa i jej służący, ponieważ on, jak na dżentelmena przystało, zwykle dźwiga wielkie siaty, podczas gdy ja toruje mu drogę:) Pobresito:)

So, although we ‘look’ and ‘sound’ like rich, many people must be asking themselves, why do we always take public buses and taxis, if we can buy the newest car? Why not hire a maid? Why do we carry bags with groceries ourselves? Probably we are tightwads. However, sometimes unintentionally we keep appearances – Freddy noticed, when shopping in supermarket or ‘mercado’, that we look like a gringa and her servant, as he, being a gentleman, usually carries heavy bags, while I walk in the front clearing the way. Pobresito:)

Nie można jednak żyć w wiecznej irytacji, i kiedy nawet moja najlepsza koleżanka nazwala mnie ‘swoja gringą’, przedstawiając znajomym, to musiałam się przyzwyczaić:) Poza tym, z moim wysokim wzrostem, blond włosem, długim nosem i blada skorą, raczej nie mam szans wtopić się w tłum. Próbowała tego moja znajoma z USA, która opowiedziała mi, iż nawet pofarbowała swoje ‘prawdziwie blond włosy’ na ciemno, aby uniknąć niejednoznacznych zaczepek, a czasem nawet agresywnych zachowan, ale na nic się to zdało…

I can’t, however, be always annoyed, and when even my best friend has called me ‘her gringa’, introducing to her friends, I had to get used to it :) Besides, with my tall height, blond hair, long nose and pale skin, it’s rather unlikely for me to get lost in the crowd. One of my friends from the U.S. told me that once she even dyed her ‘real blond’ hair dark, in order to avoid harassment and aggressive behavior, but it didn’t help much …

Są jednak również plusy bycia gringo – jako nauczycielka angielskiego zarabiam trochę więcej niż miejscowi nauczyciele (choć gdybym była ‘prawdziwa gringa’, to zarabiałabym jeszcze więcej), jestem nieznacznie lepiej traktowana przez dyrektorkę szkoły (co mnie bardzo irytuje), która zdaje się mnie wykorzystywać jako żywą reklamę swojej ‘międzynarodowej placówki edukacyjnej’. Poza tym, nie czuję się tak głupio, kiedy czegoś nie rozumiem, i uchodzą mi na sucho nawet głupie pytania, w stylu: ‘dlaczego tak drogo?’

Are there any advantages of being a gringa? Well, as an English teacher I earn a little bit more than local teachers (however ‘real gringos’ from USA usually have much higher salaries), I’m treated better by the school director (what irritates me a lot), but it seems to me that I am being also used as a ‘living advertisement’ of her ‘international institution’. ” Moreover, I do not feel so silly not knowing or understanding something and people don’t seem to get angry when I ask stupid questions like: ‘why so expensive?’.  

Cóż, może mnie nie zrozumieja, w końcu w świecie hiszpańskojęzycznym, ‘hablar en gringo’, znaczy to samo co ‘mówić po chińsku’ (hablar de chino) czy ‘mówić po grecku’ (hablar de griego). Zresztą, słowo ‘gringo’ wywodzi się podobno od słowa ‘griego‘ – czyli ‘Grek’. Także pozostałości mojego irlandzkiego akcentu mogą mieć z tym cos wspólnego, ponieważ jak podaje słownik hiszpański z roku 1786, w Maladze nazywano ‘gringos’ zwykle Irlandczyków, z którymi trudno było się porozumieć:) *

Well, maybe they don´t understand – in the end, in the Spanish-speaking world ‘hablar en gringo’ means the same as ‘speak Chinese’ (hablar en chino) or ‘speak Greek’ (hablar en griego). Moreover, the word ‘gringo’ supposedly derives from the word ‘griego’ – ‘Greek’. Also the remains of my Irish accent may have something to do with it, because as mentioned in Spanish dictionary form 1786 , in Malaga they called ‘gringos’ usually Irish, with whom it was difficult to communicate :) *

Tak wiec łatwo nie jest, i chociaż można się trochę dowartościować gwizdami i cmokaniami na ulicy (choć zależy kto gwizda i cmoka, bo jak podstarzały Casanowa z brzuchem na wierzchu, to można się i załamać), to bycie ‘gringa‘ zazwyczaj jest stratne. Traci się i czas, i pieniądze, bo nawet po 10 minutach targowania na bazarze okazuje się, że i tak zapłaciłam więcej, niż powinnam…

Thus, as you can see, it’s not easy to be gringa, and although one can feel appreciated when whistled and chucked on the street (however, it depends on who whistles and chucks, because if an aging Casanova with his beer – belly out, it can be also depressing). Being gringa is rather unprofitable and you loose not only money but also time, when after 10 minutes of haggling on mercado you realize that you still paid more than you should …. 

* Etymologia oraz wszelkie konotacje słowa ‘gringo’ dogłębnie zostały wyjaśnione w artykule ‘Wikipedii‘ pod hasłem ‘Gringo’ (ang.)/ You can find more about etymology and all the connotations of the word ‘gringo’ in Wikipedia.

DSCN0905