‘All Souls’ Day’ in Santa Cruz *** Boliwijskie ‘Zaduszki’ c.d.

W zeszlym roku nie udalo nam sie zobaczyc tradycyjnych boliwijskich obchodow Swieta Zmarlych na cmentarzu glownym Santa Cruz ( —> klik), tym razem postanowilismy wiec odwiedzic inne miejsce, dalej od centrum miasta. Dalej, czyli tak okolo godzine na piechote od naszego bloku, w czwartym okregu (4to anillo).

Prawde mowiac, okolice tego cmentarza bardziej przypominaly wesole miasteczko (byla tam nawet karuzela!), czy taki nasz ‘odpust’. Wszedzie porozstawiane byly male kramiki z jedzeniem, kwiatami, zabawkami, a nawet ubraniami. Kolorowy tlum, kierowany przez oficerow policji, wrecz szturmowal bramy przybytku.

Last year we couldn’t see the traditional Bolivian commemoration of All Souls’ Day at the main cemetery of Santa Cruz (—> click), so this time we decided to visit another place, away from the city center. About an hour on foot from our home, in the fourth ring (4to anillo).

To be honest, the outside of the cemetery looked more like a fairground (there was even a carousel!), than ‘the place of rest’. There were many small stalls with food, flowers, toys or even clothes. A colorful crowd was storming the gates of the cemetery, led by police officers.

DSCN0041

boliviainmyeyes

Ja, uzbrojona w moj maly Coolpix, ktory po drodze zdazyl wyladowac w kaluzy, mialam nadzieje zrobic zdjecie ‘uczcie cmentarnej‘, o ktorej tyle slyszalam. A tu nic! Cmentarz, mimo iz zapelniony po brzegi, wygladal zupelnie jak ten w centrum miasta. No moze byl troche bardziej pstrokaty.

I, armed with my little Coolpix, which at some point landed in the puddle on the way, was hoping to take a photo of the famous ‘cemetery feast’, of which I heard a lot. However, the cemetery, filled to the brim, looked quite like this one in the city center. Well, maybe it was a little brighter.

boliviainmyeyes

Niczym niezrazeni, podazylismy za kolorowym i wesolym korowodem, i w pewnym momencie ujrzelismy tradycyjne stoly, zastawione smakolykami i wawami (figurki wypiekane z masy chlebowej i z glinianymi glowami), otoczone przez swietujaca rodzine. Zdjecia zrobilam z daleka, nie chcialam bowiem ingerowac w prywatnosc zgromadzonych, ale udalo nam sie zlapac strzepki ich rozmowy, podczas ktorej z radoscia wspominali oni swoich przodkow.

Following the colorful and cheerful procession, we eventualy saw a traditional table, laden with goodies and wawas (figurines baked from bread dough with clay heads), surrounded by celebrating family. I took some pictures from a distance, because I didn’t want to interfere in their privacy, but we were able to hear the scraps of their conversation, during which they remembered their dead one with joy.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Natomiast z wnetrzy grobowcow dalo sie slyszec spiewy i dzwieki gitary – to rodzina spiewala ulubione piosenki swojego zmarlego.

We also heard singing and sounds of a guitar from the inside of the tombs – they were singing favorite songs of the deceased.

DSCN0046

Przyznam, bardziej mi sie podobaly takie wesole Zaduszki, niz nasze rodzime. Pomimo tego calego ‘cyrku’ dookola, wiecej w nich naturalnosci i prawdziwosci. Znalazlo sie tu rowniez miejsce na zadume, powage i modlitwe, ale taka od serca, niewymuszona przez ksiedza, rodzicow czy ciocie.*

Fajnie byloby przeniesc troche tej szczerosci i spontanicznosci na nasze cmentarze. Usiasc przy grobie dziadkow, powspominac stare dobre czasy, podzielic sie ich ulubionymi smakolykami z rodzina i znajomymi, pospiewac ulubione piosenki, posmiac sie razem, dowiedziec co nowego slychac u wszystkich, bez obawy, ze ktos obok nas zaraz uciszy, bo przeciez nie wypada mowic czy smiac sie na cmentarzu. Mysle, ze naszym przodkom takze by sie to spodobalo:)

I admit, I liked such merry All Souls’ Day better than our Polish one. Despite the whole ‘circus’ surrounding it, it was more natural and truthful. There was also a place for seriousness and prayer, but the real one straight from the heart,  not forced by the priest, parents or aunts.*

I wish we could bring (back) the sincerity and spontaneity to our cemeteries. I can only imagine sitting at the grave of my grandparents, remembering the good old days, sharing their favorite treats with family and friends, singing their favorite songs, laughing together, learning what’s new in our lifes, without fearing that someone next to us will ask us to shut up, because surely, the cemetary it’s not a proper place to talk or smile. I think that my ancestors would liked it better too :)

boliviainmyeyes

* Inna boliwijska tradycja cmentarna jest ‘placenie’ za modlitwe, szczegolnie dzieciom z biednych rodzin czy osobom bezdomnym lub niepelnosprawnym. Boliwijczycy wierza bowiem, ze Bog szybciej wyslucha prosb tych bardziej pokrzywdzonych przez zycie.

P.S. Moj Freddy kochany poszedl dzis na bazarek i zakupil takie piekne i swiezutkie wawas (3 bs. kazda)! Teraz mozemy przygotowac stol dla naszych bliskich zmarlych:)

* Other Bolivian cemetery tradition is ‘paying’ for the prayer, especially of poor children, homeless or handicaped people. Bolivians believe that God rather listens to the requests of those more disadvantaged.

P.S. My lovely Freddy went to the market and bought these beautiful and freashly baked wawas (3 bs. each)! Now we can prepare the special table for our departed loved ones:)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Dia de los Muertos + Day of the Dead + Czyli boliwijskie Zaduszki

Dia de los Muertos (lub Dia de los Difuntos) oznacza Dzień Zmarłych, również znany jako Dzień Zaduszny, obchodzony 2 listopada, a w Boliwii bedacy dniem wolnym od pracy. Wczesniejszy Todos Santos (Dzien Wszystkich Świętych) ma bardziej prywatny charakter.

Dia de los Muertos jest mieszanka rdzennych oraz chrześcijańskich (katolickich) przekonań religijnych. Tego dnia rodziny odwiedzaja groby swoich zmarłych, przynoszac na cmentarz potrawy, przygotowane poprzedniej nocy. Celebracja ma forme pikniku, podczas ktorego krewni przygotowuja miejsce przy ‘stole’ dla swojego zmarlego, czekajac na przybycie jego duszy. Boliwijczycy wierza, iz dusza zmarlego przybywa na ziemie o godzinie dwunastej w Dniu Wszystkich Swietych i zostaje na padole ziemskim przez nastepne 24 godziny. Jeśli zmarla osoba byla dzieckiem, rodzina rozklada na jej grobie (stole) biały obrus; czarny lub ciemny materiał jest używany, jezeli zmarlym jest osoba dorosla. Stol jest również ozdobiony świecami i zdjęciami. Niektórzy uważają, że zmarly powraca na ziemię, aby sprawdzić, czy jego rodzina i przyjaciele wciaz o nim pamietaja.

Dia de los Muertos (or Dia de los Difuntos) means Day of the Dead, which in the Catholic faith is also known as All Souls’ Day. In Bolivia it takes place on November 2, which is a public holiday, after the celebration of Todos Santos (All Saints’ Day) on November 1st, when people build an altar with the pictures of their loved ones, food and flowers at their homes.

On Dia de los Muertos indigenous customs mix with Christian (Catholic) religious beliefs. Families visit the tombs of their dead with a feast, which they prepare the night before. They spread out the feast in the form of a picnic, setting places for their dead relative at the “table” as they wait for the souls of the dead to “arrive”. They belive, that dead are living their graves at noon the day before and stay on Earth for 24 hours. If the dead person is a child, a white tablecloth is used. Black or dark cloth is used if the decised is an adult. The table is also adorned with candles and photos of the loved ones. Some believe the dead return to Earth to see if they are still being remembered by their families and friends.

Rodzina przygotowuje te wielka uczte na cmentarzu, bo wierzy, iz dusze potrzebują dużo energii, aby powrócić do swojego świata. Wszystko niezwykle, moze byc znakiem swiadczacym o tym, iz zmarly jest wsrod swych bliskich – nawet mucha siadajaca na jedzeniu moze byc interpretowana jako dusza. Wierzy sie rowniez, iz zmarli sa zawsze obecni wsrod ludzi, ale te dni sa dla nich szczegolne.

W zachodniej Boliwii, zgodnie z rdzennymi wierzenami ludow andyjskich,” stół ” ukladany jest zazwyczaj na trzech poziomach: Alaxpacha, symbolizuje niebo, Ak’apacha – ziemie i Mank’apacha – piekło. Zywność rozlozona jest wiec w określonej kolejności, w zaleznosci od tego, gdzie zostala wyprodukowana (pod ziemia, na ziemi czy nad ziemia).

Waznym skladnikiem uczty sa tanta wawas – rodzaj słodkiego pieczywa o różnych kształtach. Chleby maja zazwyczaj ksztalt dzieci, ktorych twarze są czesto dorabiane z gliny i wypiekane w ciescie. Figurki, reprezentuja dusze zmarlych, ktorych celebruje sie podczas dnia Wszystkich Swietych. Pieczywo moze miec rowniez ksztalt drabiny, po ktorej dusze zmarlych moga wspiac sie do nieba, gwiazdy, krzyża, czy anioła ze skrzydłami.

Another great feast is held in the cememntary on the 2nd because the dead need a lot of energy to return to their world. Anything out of the ordinary that takes place during the feast is taken as a sign that the dead have arrived (even the landing of a fly on food can be thus interpreted). The dead are always present but on this particular day, they either come down from heaven to join their families, or rise to heaven.

In Western Bolivia, according to Andean indigenous beliefs, the “table” is usually set in three levels: the Alaxpacha (heaven), the Ak’apacha (earth), and the Mank’apacha (hell). The preferred foods of the dead are taken into account when preparing this feast and the foods are set out in a certain order respecting the layers in which they are produced (sky, earth, underground).

One of the most important ingrediens on the ‘table’ are tanta wawas – sweet breads made into various different shapes. Some of the breads are shaped into human figurines with faces either decorated onto the breads or little clay heads baked into the bread. Figurines represent the souls of the decised, while other breads are shaped like ladders (so the souls of the dead can climb up to heaven), stars, crosses, or angels with wings to help children and babies to rise to heaven.

10157404_720704211343569_4771108253199108406_n

Wiele kultur andyjskich wierzy w znaczenie wzajemności. Ludzie zywia zmarlych, ktorzy w zamian zapewniaja deszcze i obfite zbiory. W tym miejscu warto przypomniec, iz w Boliwii pora deszczowa (wiosna/lato) rozpoczyna sie z polowa listopada. Często rodziny zatrudniaja w tym dniu (i nie tylko wtedy) zespoły muzyczne, grajace ulubione piosenki zmarlego. Płacą także dzieciom za modlitwe przy grobach swoich bliskich wierzac, że Bóg bardziej lituje się nad wstawiennictwem dzieci biednych niż nad tych, którzy nie są w potrzebie.

Many Andean cultures belief in the importance of reciprocity. The living feed the dead, whose bones are drying under the November sun, and the dead intervene with the earth to ensure she provides rains, which begin in mid-November. Often families hire bands or take other forms of music with them. They also pay children to recite prays at the tombs. Many believe God takes pity on the prayers of children or the poor more than on the prayers of those who are not in need.

Przed przybyciem Hiszpanów, zabalsamowane ciala zmarlych byly wydobywane z grobów, aby mogli oni, w sensie bardziej doslownym, uczestniczyc w uczcie wraz z rodzina. Jako ze katoliccy Hiszpanie zabronili tego rytuału (tak jak kosciol zabronil obrzadku Dziadow w Polsce), członek rodziny często przebiera sie za zmarlego i tak pojawia sie przy rodzinnym w grobie. Biorac udzial w uczcie, wypytuje poszczegolnych czlonkow rodziny, jak spedzili mijajacy rok. Czasami osoba udajaca “zmarlego” daje porady dzieciom, ktore wraz z koncem dnia przeganiaja przebranego z cmentarza, aby mieć pewność, iz dusza zmarlego nie pozostanie w jego ciele, by mieszkac wsrod zywych. Sa tez osoby, ktore wcale nie odwiedzaja cmentarza, przygotowujac ucztę w domu, a gościom, którzy ich w tym czasie odwiedzaja, oferowane są wszystkie ulubione potrawy zmarlego.

Before the arrival of the Spanish, the dead (who at the time were embalmed) were taken out of their tombs. Friends and family members would dance with them, walk them around the cemetery, eat a meal with them and then put them back in their tombs. When the Spanish arrived, they forbade this ritual. So today, a family member often dresses up to look like a dead family member and appears at the family reunion at the grave. He or she takes part in the feast that has been prepared and asks how the family has been over the past year. Sometimes the “dead” person gives advice to the children. When the day ends, the children take palm fronds and chase the person in the costume out of the cemetery just to be sure the soul of the real dead person doesn’t give in to the temptation of inhabiting their body in order to remain among the living. Many people don’t take the feast to the cemetery at all. Instead, they prepare a feast at home and guests who visit are offered all the favorite foods of the dead.

Niestety, osobiscie nie mialam szczescia doswiadczyc opisanych powyzej zwyczajow, jako ze drugi rok z rzedu spedzam ten dzien w tropikach. Poszlismy dzis z rana na Cementario General w Santa Cruz i na wlasne oczy przekonalismy sie, ze Cambas obchodza Zaduszki raczej w tradycji chrzescijanskiej. Rodziny, odwiedzajace swych bliskich, przynosily kwiaty i swieczki, a jedyna forme ucztowania oferowali sprzedawcy kawy i czipsow, krazacy po cmentarzu.

Unfortunately, I hadn’t personally experienced these intresting habits described above, as I have spent the second year in a row in the tropics. Today in the morning we went to Cementario General in Sata Cruz and with our own eyes we saw that Camba people celebrate Dia de los Muertos in the Christian tradition. Families visiting their loved ones brought flowers and candles, and the only form of feasting were offered by sellers selling coffee and chips, circling around cemetery.

DSCN1314

DSCN1312

DSCN1309

DSCN1318

Przyznam szczerze – bylam troche zawiedziona. Wiecej zycia pamietam z cmentarza w Cochabambie, ktory odwiedzilismy w zeszlym roku, podczas Dnia Matki. Moze winny byl temu deszcz? Jedno jest pewne, zeby na wlasne oczy zobaczyc te niezwykle poganskie tradycje Swieta Zmarlych w Boliwii, trzeba w tym dniu znalesc sie po stronie Zachodniej kraju, najlepiej w La Paz, lub okolicznych miasteczkach i wioskach, gdzie swieto to wyglada mniej wiecej tak:

To be honest – I was a little disappointed. Even the cemetery in Cochabamba, which we visited last year on when Mother’s Day, was more lively. Maybe we can blame it on rain? One thing is certain, if we ever want to experience these very interetsing and colourful Bolivian traditions, we needto find ourselves in the West part of the country, the best in La Paz and the surrounding towns and villages, where this day looks more less like that:

72347866

Fot. globalpost.com

73836_gd

Fot. lostiempos.bo

cjornadap

Fot. jornadanet.com

Tydzien pozniej, 9 listopada Zachodnia Boliwia celebruje starozytny rytual – ‘Dzien czaszek’ (Dia de los Natitas). W czasach prekolumbijskich rdzenni mieszkancy regionow Andyjskich (Qechua i Aymara) wykopywali  kości swoich zmarlych przodków w trzecim roku po pogrzebie, by oddac im czesc. Legenda glosi, iz kazdy czlowiek posiada 7 dusz, a jedna z nich znajduje sie wlasnie w szkielecie. Dzis, potomkowie wykopuja tylko czaszke i przenosza ja do domu rodzinnego, by dusza zmarlego czuwala nad domostwem. 9 listopada, czaszki dekoruje sie świeżymi kwiatami, kapeluszami oraz skladane sa im ofiary z papierosów, liści koki, alkoholu i różnych innych elementów, w podziece za ochrone. Czaszki są rowniez przynoszone na centralny cmentarz w La Paz, z okazji specjalnej Mszy i błogosławieństwa. Warto pamietac, iz jezeli czaszki pozostawione sa bez opieki i zaniedbane, moga przyniesc nieszczescie ich posiadaczowi!

And one week later, on 9th of November native Bolivians of Andean origin (Quechua and Aymara) follow other ancient ritual called Dia de las Nenitas – The Day of Skulls. Legend has it that every being is blessed with seven souls and of the seven, one is found in the skeleton. In pre-Columbian times indigenous Andeans had a tradition of sharing a day with the bones of their ancestors on the third year after burial. However, only the skulls are used today. Traditionally, the skulls of family members are kept at home to watch over the family and protect them during the year. On November 9, the family crowns the skulls with fresh flowers, sometimes also dressing them in various garments, and making offerings of cigarettes, coca leaves, alcohol, and various other items in thanks for the year’s protection. The skulls are also sometimes taken to the central cemetery in La Paz for a special Mass and blessing. It’s worth to remember that ancestors’ remains can bring both good luck and bad luck, when not taken care of!

Boo!

Day-of-the-Skull-Bolivia-Herald-Sun-610x406

Fot. Herald Sun.

Źródła/ Sources: Bolivia Bella, www.huffingtonpost.com i wlasne obserwacje/ own observations.

More photos / wiecej zdjec:

 

DSCN1302

DSCN1303

DSCN1307

DSCN1311

Meanwhile in La Paz / Tymczasem w La Paz:

 

muertos-bolivia-021110

Fot. libertaddigital.com 

021n1mun-1

Fot. lostiempos.bo

F201111040844572314423711

Fot. spanish.peopledaily.com.cn

celebrations-for-day-of-the-skulls-in-bolivia-11

Fot. eagad.com

‘Cementerio de los elefantes’ *** Boliwijskie cmentarze

’33 – letni mezczyzna o imieniu Juvenal, alkoholik od 14 roku zycia, decyduje spedzic swoje ostatnie dni na ‘Cmentarzu dla Sloni’ (Cementario de los Elefantes)- ulubionym lokalu miejscowych alkoholikow w La Paz. W owym barze znajduje sie ‘Pokoj Prezydencki’, w ktorym Juvenal zostaje zamkniety wraz z wiadrem alkoholu. Bohater spedza w nim ostatnie 7 dni zycia, rozpamietujac swoje trudne dziecinstwo i pelna przemocy mlodosc, powoli zapijajac sie na smierc.’

Nie jest to idealny film na niedzielne popoludnie, ale praca domowa zadana przez moja nauczycielke hiszpanskiego. Niestety nie doszukalam sie ‘obiecanych’ napisow w jezyku angielskim na dvd, ale czego mozna sie spodzieac od kopi zakupionej od ulicznego sprzedawcy za ‘cale’ 4bs (€ 0,40)? Prawde mowiac, swietna gra aktorska,  rezyseria a przede wszystkim piekna muzyka Hauscara Bolivara, sprawila, ze napisy staly sie zbedne. Jest to film o umieraniu, ale takze o zyciu nieszczesnej czesci spoleczenstwa boliwijskiego, zamroczonej alkoholem i innymi uzywkami (tak zwanych ‘cleferos‘), ale nieoderwanej zupelnie od brutalnej rzeczywistosci. Bohater filmu jest zarowno ofiara jak i przestepca – noszacy znamie trudnego dziecinstwa, jako dorosly czlowiek decyduje sie pomagac w zabijaniu niewinnych ludzi z cala tego swiadomoscia. Przy okazji, dowiadujemy sie o czarnej tradycji ludu Aymara, zamieszkajacego La Paz, wedlug ktorej aby moc wybudowac nowy dom, nalezy zlozyc ofiare ludzka Matce Ziemi ‘Pachamama’. Podobno wiele jest domow w najwyzszej stolicy swiata, zbudowanych na szczatkach ludzkich… Zreszta nie tylko tam. Ja osobiscie mam nadzieje, ze w przesady te wierza tylko nieliczni i pocieszam sie tym, ze mieszkam w Cochabambie – miescie ludu Kechua:)

’33 – year old man named Juvenal, alcoholic since 14 years old, decides to spend his last days in the ‘ Elephants’ Cemetery’ – a favorite bar for drunk locals in La Paz. At the bar there is a ‘Presidential Room’, in which Juvenal is locked, along with a bucket of alcohol. The man spends in his last 7 days, thinking about his difficult childhood and violent youth, slowly drinking to death.’

This isn’t a perfect movie for a Sunday afternoon, but homework from my Spanish teacher. Unfortunately, I did not find ‘promised’ subtitles in English on dvd, but what can you expect form a copy purchased from a street vendor for the ‘whole’ 4BS (€ 0.40)? In fact, the great acting, directing and above all the beautiful music by Hauscara Bolivar, made the translation unnecessary. This film is about dying, but also about the life of the unfortunate people of Bolivian society, muddled by alcohol and drugs (so-called ‘cleferos‘), but not completely detached from the brutal reality. The protagonist is both victim and offender – bearing the mark of a difficult childhood, as an adult he decides to help in the killing of innocent people. I’ve learnt about Aymara people’ black tradition, according to which in order to build a new house, they should offer a human sacrifice to Mother Earth ‘Pachamama’. Apparently a lot of homes in the highest capital of the world, was build on the human remains … And not only there. I personally hope that there are not so many people believing in that tradition and I cheer the fact that I live in Cochabamba – the city of Quechua people :)

No dobrze, od filmu przechodze do tematu CMENTARZY w Cochabambie. Jest takie powiedzenie: ludzi poznaje sie po tym, jak traktuja zmarlych. Tutaj zmarlych traktuje sie z wielkim szacunkiem o czym swiadcza duze, zadbane cmentarze. W swoim czasie odwiedzilam 4 z nich: prywatny, boliwijski, arabski i niemiecki. Niestety pominelam cmentarz zydowski, z braku czasu. Na cmentarzu prywatnym, polozonym na obrzezach miasta, tuz u podnoza gor, znanjduja sie groby rodziny Freddiego. Przypomina on cmentarze znane z filmow amerykanskich – rozlegly park z krotko przycieta trawa i bialymi plytami nagrobnymi w ziemi. Do tego gdzie niegdzie drzewa i sztuczna laguna, za ogrodzeniem piekny widok na gory a od strony wejscia biay portyk, kwiaciarnia i parking. W wielu miejscach zamontowane sa krany z woda i kosze na suche kwiaty. Pieknie, skromnie, czysto i spokojnie.

Well, from the film I go to topic of CEMETERIES in Cochabamba. There is a saying: you can know people from how they treat their dead. Here the dead are treated with great respect as I could see in big, well-kept cemeteries. At the time I visited four of them: private, Bolivian, Arabic and German. Unfortunately I missed Jewish one from  the lack of time. The private cemetery, situated on the suburbs of the city, right at the foot of the mountains, has the graves of the Freddy’s family. It is similar to the cemeteries we see in American films – a large park with short-cut grass and white graves in the ground. There are some trees here and there and an artificial lagoon, and a white portico, flower shop and parking at the entrance. In many places there are taps with water and bins for old flowers. Very fine, modest, clean and quiet place.

Cmentarz publiczny jest podzielony na stara i nowa czesc, a takze na te bogatsza i biedniejsza. Czesc stara i bogatsza sklada sie z nagrobkow, czasem ozdobionych figurami aniolow, czy swietych, czasem popiersiem zmarlego oraz grobowcow rodzinnych w formie przeroznych stylow architektonicznych – od greckiego antyku, po Egipt. Czyli podobnie jak w Europie.

Public Cemetery is divided into old and new part, and also the rich and poor. Richer and the old parts consists of tombstones, sometimes ornamented with statues of angels or saints, sometimes a bust of the deceased, and the family tombs in the form of diverse architectural styles – from Greek antiquity, to Egyptians. Just like in Europe.

Nowa i biedniejsza czesc cmentarza wyglada jak… nasze polskie blokowisko! Z jednym wyjatkiem, ze zamiast mieszkan, w sciany wmurowane sa ..no wlasnie, trudno mi jest znalezc odpowiednia nazwe….skrzynki grobowe? Jedna obok drugiej. W kazdej skrzynce znajduja sie prochy zmarlego w ozdobnym naczyniu, kwiaty, czasem tez zdjecia i pamiatki rodzinne. Skrzynki te, sprzedawane w wielu przeznaczonych do tego sklepach, zrobione sa zwykle ze szkla i metalu, zamykane na klodke. Czasem mozna kupic taka z melodyjka.

New and poorer part of the cemetery looks however like a… housing estate! With one exception that instead of flats, there are embedded in the wall … well, it is difficult for me to find the right name …. funerary cases? Side by side. In each box we can see: the ashes of the deceased in a decorative container, flowers, sometimes pictures and family heirlooms. These boxes are usually made of glass and metal with a padlock. Sometimes you can buy a case with the melody.

Cmentarz ten odwiedzilam w Dzien Matki, mozna wiec bylo tu spotkac tlumy, calymi rodzinami odwiedzajace swoich bliskich. Byl takze i pogrzeb – z wieloma zalobnikami, orkiestra i kwiatami. Prawie jak u nas. Wlasnie – prawie. Podczas zwiedzania, kilka razy natknelismy sie na muzykantow grajacych dla zmarlego, ktorym wtorowala spiewem rodzina. Musze przyznac, ze widok to niecodzienny, bardzo jednak rozczulajacy i pozytywny. Na naszych cmentarzach przewaznie recytuje sie modlitwy o szybkie zbawienie duszy zmarlego. Tutaj spiewa sie piosenki, ktorych  zmarly sluchal podczas swojego ziemskiego zycia. Ba! Widzialam na jednym z nagrobkow kieliszek alkoholu przyniesiony przez rodzine, bo zmarly lubil sobie wypic za zycia:)

I visited this cemetery on Mother’s Day, so it was very crowdy there, with whole families visiting their loved ones. There was also the funeral – with many grieving people, the orchestra and flowers. Almost like in Europe … right – almost. During the visit,  we met several times the musicians playing for the deceased together with singing family. I must admit, the scene was unusual to me, but also very sentimental and positive. In our cemeteries people usually recite prayers for a quick salvation of the soul of the deceased. Here people sing songs, that deceased was listening to during his earthly life. Bah! I saw on one of the tombs a glass of alcohol brought by the family, just because the deceased liked to have a drink during his life :)

Tak na marginesie, dzien Wszystkich Swietych (a raczej Zaduszki 2-go listopada) w Boliwii swietuje sie podobnie jak w Meksyku, gdzie rodziny urzadzaja przyjecie na cmentarzu, przynoszac jedzenie, picie, tanczac i spiewajac! I pomyslec, ze u nas Kosciol wyplenil obrzadek ‘Dziadow’….. Z tego gwarnego, ‘pelnego zycia’ cmentarza przenieslismy sie na sasiadujacy z nim cmentarz arabski. Zaznaczam jednak, ze nie jest to miejsce pochowku muzulmanow, ale katolikow arabskiego pochodzenia, ktorych w Cochabambie nie brakuje. I tutaj – cisza. Brame otwiera nam dziewczynka, ktorej rodzina mieszka w przycmentarnym domu i opiekuje sie dobytkiem. Wzdluz zadrzewionej alei (drzewa, z tego co pamietam, zostaly sprowadzone z Palestyny) znajduja sie grobowce rodzinne, ozdobione arabskimi ornamentami i zlotymi kopulami; dalej kaplica i pobielane sciany ze skrzynkami. Takie same, jak na cmentarzu obok.

By the way, All Saints’ Day (or rather All Souls’ Day on the 2nd of November) is celebrated in Bolivia like in Mexico, where families make parties on cemetery, with food, drink, dancing and singing! It’s so sad that catholic Church ‘killed’ very similar tradition of ‘Dziady‘ in Poland…. From this busy, ‘full of life’ cemetery, we shifted to the adjoining Arabic cemetery. Please note, this is not the burial place of Muslims, but Arab-Catholics, who live in Cochabamba in a big number. And here – silence. Gate opens to us a girl whose family lives in cemetery’s home and is looking after it. Along the tree-lined avenues (trees, from what I remember, were brought from Palestine), there are family tombs, decorated with golden ornaments and domes, a chapel and white wall with the boxes. The same as in the last cemetery.

Za kolejna brama znajduje sie maly cmentarz niemiecki. I tutaj nic mnie juz nie zaskakuje – tak samo jak u nas. Nagrobki, krzewy, gdzie niegdzie lawki. Miejsce spokojne, zadbane, kojarzace sie z … domem.  Co ciekawe, nasza przewodniczka Marusela, ktora jest pochodzenia arabskiego, i ktora notabene ma dziadka w poprzednim miejscu, powiedziala, ze cmentarz niemiecki podoba jej sie najbardziej.

Next door is a small German cemetery. Here, nothing surprises me anymore – there are tombstones, shrubs and benches like in Poland. Place is quiet and neat. Interestingly, our ‘guide’ Marusela, who is of Arabic origin, and who has a grandfather at the previous place, said that she likes the German cemetery most.

Mnie jednak brakowalo tutaj gwary, spiewu i roznorodnosci publicznego cmentarza boliwijskiego. Podobalo mi sie tam wszystko, no moze za wyjatkiem widoku chlopczyka sikajacego posrodku ‘blokowiska’.

As for me, it was missing liveliness, singing and variety found in Bolivian public cemetery. I loved everything there, except maybe for the view of a boy pissing in the middle of an estate;)