About the Boy Who Run Away *** O chłopcu, ktory uciekł z domu

Niektórzy z was zapewne pamiętają piosenkę “La La La“, wydaną w roku 2013 przez brytyjskiego producenta Naughty Boya, śpiewaną przez Sama Smitha. Utwór ten został numerem jeden w 26 krajach, w tym UK. Jednak dla mnie, nie sama piosenka, którą notabene bardzo lubię, ale teledysk do niej jest najbardziej interesujący. Wyreżyserowany przez Iana Pons Jewella i filmowany w różnych niesamowitych miejscach Boliwii: La Paz, Salar de Uyuni i Potosi. Na koncepcję teledysku wpłynęła historia Czarnoksiężnika z Krainy Oz oraz starej boliwijskiej legendy o demonie ‘El Tio‘, która również opiera się na magicznej podróży dziecka.

Some of you have probably heard the song ‘La La La’ released in 2013 by British producer Naughty Boy and featuring vocals from Sam Smith. The track reached number one in 26 countries, including on the UK Singles Chart. I like the song itself but the most important and interesting for me, is the video, directed by Ian Pons Jewell and shot in various stunning Bolivia’s locations: La Paz, Salar de Uyuni and Potosí.  The concept of the video was influenced by the story of ‘Wizard of Oz’ and an old Bolivian legend of the demon El Tio, which also focuses on a child’s magical journey. 

Był sobie kiedyś niesłyszący chłopiec, który żył razem z ojcem alkoholikiem. Po kolejnej awanturze, uciekł on z domu i zamieszkał na ulicy, gdzie zaprzyjaźnił się z bezdomnym psem. Po pewnym czasie, odkrył on talent do dostrzegania problemów innych ludzi i uzdrawiania ich swoim glosem. Pewnego dnia natknął się na człowieka, kamieniowanego przez mieszkańców wioski. Zaśpiewał on dla mężczyzny i uzdrowił jego serce. Razem z psem, poszli dalej w świat, gdzie spotykali zdeformowanego fizycznie człowieka, odrzucanego przez społeczeństwo. Chłopiec zaśpiewał także dla niego, uzdrowiajac jego ducha i umysł. Okazało się, że oszpecony mężczyzna został przeklęty przez demona El Tio, za to, ze nie chciał oddać mu swojej duszy. Musiał on opuścić górniczą wioskę, znajdującą się niedaleko pustyni, w której demon zamieszkał. El Tio był władcą podziemi, któremu śmiertelni ludzie oferowali prezenty, dla ochrony lub by złagodzić jego gniew. Mężczyzna powiedział, że każdy, kto słyszał głos demona, od razu znajdował się pod jego kontrolą. Chłopiec był głuchy i nie mógł usłyszeć demona, postanowił wiec uratować ludzi spod jego wpływu swoim głosem. Gdy dotarli na miejsce, chłopiec z ciężkim sercem, pożegnał swoich przyjaciół – dwóch mężczyzn i psa, i zszedł pod ziemię. Gdy spotkał demona, użył swojego głosu by go pokonać. Niestety, nie mógł ani wyleczyć, ani zniszczyć demona, więc postanowił zostać na zawsze w ciemnej kopalni, śpiewając dla El Tio, by odciągnąć go od przeklinania innych.

There was once a deaf boy who escaped his abusive home and found a stray dog to keep him company. After living on the streets for long time he discoved that he had a special talent of perceiving people’s troubles and he could heal them with his voice. Once he found a man that was being stoned by the villagers. He sung to the man and healed his heart. Afterwards, he found a man that was “different” and shunned by society. He sung to this person as well, and healed his spirit and mind. The disfigured man was cursed by a demon El Tio because he didn’t worship him, and had to abandon the village near the desert where the demon resided in the mind. El Tio was the lord of the underworld, to whom mortal people offer gifts in order to be protected or to ease his anger. The man said that anybody who could hear the demon would fall under his control. The boy was deaf so he couldn’t hear the demon, therefore he decided to save the people from his influence using his own voice. With the heavy heart, he left his friends – two men and a dog behind and went alone under the ground. When the brave boy met the demon, he used his voice to overcame him. Unfortunately, he could not heal nor destroy the demon, so he had to stay forever in the dark mine singing to El Tio to keep him away from cursing others.

Ta historia to może i tylko legenda, ale i dziś El Tio, a raczej jego diabelski pomnik, można znaleźć w starej kopalni srebra wewnątrz gory Cerro Rico, w pobliżu najwyzszego miasta na swiecie, Potosi. Górnicy, którzy nadal pracują w kopalni, jak i turysci schodzacy pod ziemie, utrzymuja demona szczęśliwym oferując mu liście koki i tytoniu. Zastanawiam się, czy wciaż można jeszcze usłyszeć uzdrawiajacy głos chlopca w podziemiach ‘bogatej gory’? Pewnie tak, bo El Tio już nikogo nie przeklina.

The story is a tale, but today El Tio, or rather his devil statue, can be find in the old silver mine inside the Cerro Rico, near Potosi. The miners who still work inside the ‘rich mountain’ as well as visiting tourists, keep the demon happy by offering him coca leaves and tabaco. I wonder, if is still possible to hear his healing voice underground? It must be, because El Tio, doesn’t curse people anymore.

W przeciwieństwie do anglo-saskiej opowieści, Boliwijski mit tak naprawdę nie ma szczęśliwego zakończenia. Obnaża natomiast brzydką stronę życia – molestowanie dzieci, ostracyzm publiczny wobec ‘innosci’, bezdomnośc, także zwierzat. Legenda daje również nadzieję, że nawet na tym okrutnym świecie, można znaleźć prawdziwych przyjaciół i gdzie zawsze znajda sie wyjątkowi ludzie, gotowi poświęcić swoje życie dla dobra innych. No i przede wszystkim pokazuje, że nie warto jest sluchac glupot;) Co o tym myślisz?

Unlike the Northern American tale, the Bolivian myth doesn’t really have a happy end. It exposes the ugly side of live – child abuse, the public ostracism of different and weak, homelessness, also of the animals. But it also gives a hope, that even in this cruel world, one can find real friends and there are always some exceptional human beings who are ready to sacrifice their life for the good of the others. And, most of all, it shows that it’s better not to listen to nonsense;) What do you think? 

Wiecej informacji o mitycznym Potosi znajdziesz —>/ You can find more information about the mystical Potosi, —> here and —> here.

boliviainmyeyes

‘Feria de Alesitas’ – Lucky Miniatures * Miniaturki na szczescie

24 stycznia w La Paz, oraz innych czesciach kraju, rozpoczyna sie wielka Feria de Alasitas na czesc boga obfitosci Ekeko, przedstawianego jako karlowaty wesoly dziadek w uszastej czepce z alpaki, z mnostwem miniaturowych przedmiotow przyczepionych do swojego poncho.

On January 24th, people of La Paz and other Bolivian cities, start the big celebration of Feria de Alesitas, in honor of the god of abundance Ekeko, who usually is depicted as a small and merry granpa in alpaca hat, with lots of mini objects sticked to his poncho.

fot. spanish.alibaba.com

fot. spanish.alibaba.com

Alesitas w jezyku Aymara znaczy tyle co ‘kup mnie’, wiec w tym czasie ulice boliwijskich miast i bazarow zapelnione sa straganami z drewnianymi, papierowymi oraz coraz czesciej plastikowymi miniaturami pozywienia, zwierzat gospodarczych, ale rowniez zabawkowych domkow, samochodow, sprzetu elektronicznego oraz, moich ulubionych – falszywych banknotow!

Alesitas in Aymara language means ‘buy me’. No wonder then, that during this period the streets of many Bolivian cities are filled with stalls selling wooden, paper and plastic miniatures like different foods, farm animals, but also toy houses, cars, electronics, and, my favorite – false banknotes! People buy these stuff to make offerings to dwarf Ekeko, which he supossed to return by the end of the year.

Po zakupach, ludzie skladaja miniaturki w ofierze wesolemu bozkowi, ktory pod koniec roku powinien im podarowac przedmioty w pelnym rozmiarze. Studenci, szczegolnie ci bardziej obijajacy sie, moga podarowac Ekeko mini dyplomy uniwersyteckie, liczac, ze po roku otrzymaja od losu te prawdziwe. Spragnieni podrozy moga sprezentowac Ekeko malutkie bilety lotnicze lub figurki samolotow, a ci szukajacy milosci, miniaturowe koguciki lub kury. W zeszlym roku sprzedawano rowniez zabawkowa satelite Tupak Katari, o ktorej, od czasu wystrzelenia w kosmos, sluch zaginal:)

My oprocz wspomnianych falszywych banknotow, ktore podobno przynosza ‘szczescie w kartach’, gromadzimy rowniez plastikowe magnesy na lodowke w postaci owocow i warzyw. Sliczne sa, prawda? Jak na razie, Ekeko sie spisuje, bo swiezych frutas y verduras mamy pod dostatkiem!

Students, especially lazy ones, give Ekeko mini university diploma, hoping that they will graduate at the end of the school term. People who want to travel buy small figurines of planes or fake plane tickets, and those seeking love, tiny chickens or hens (don’t ask me why, I have no idea;) Last year, people were also buying toy satelite of Tupak Katari, but until now no one knows what’s happened to it;)

We, besides these false banknotes, are big fans of plastic fridge magnets in the form of fruits and vegetables. Aren’t they cute? And so far we can’t complain on our Ekeko:)

boliviainmyeyes

Historycy do dzis spieraja sie o pochodzenie tradycji Alesitas, a o samym Ekeko krazy taka oto legenda/ To this day historians aren’t sure where exactly tradition of Alesitas has started, but people still remember the legend of Ekeko:

W 1781 roku, rdzenna ludnosc pod wodza Tupaca Katari, zbuntowala sie przeciwko hiszpanskiej okupacji i rozpoczela oblezenie miasta La Paz. Indianka z rodu Aymara, Paulita Tintaya, słuzaca zony owczesnego gubernatora andyjskiego miasta, Doñi Josefy, zakochana była w innym sluzacym, Isidro Choquehuanca, ktory zatrzymal sie w gospodarstwie gubernatora. Isidro podarowal Paulicie amulet – gliana figurke przypominajaca Don Sebastiana de Rojas, swego pana i ojca Doñi Josefy, ktory byl sympatycznym i grubiutkim Hiszpanem.

Po miesiacach oblezenia, mieszkancom La Paz konczla sie woda i zywnosc. Aby nie umzec z glodu, musieli jesc nawet psy i koty. Tylko w kuchni Paulity nigdy nie brakowalo jedzenia, dzieki glinianej figurce umieszczonej na malym oltarzu, ktora w cudowny sposob rozmnazala pokarm. W rzeczywistosci jednak, to Isidro, bedacy w indianskiej armii,  sekretnie przynosil pokarmy.

In 1781, the indigenous people commanded by Tupac Katari rebelled against Spanish rule and put siege to the city of La Paz, where Paulita Tintaya, of Aymara blood, lived. She was handmaid to the wife of the governor of La Paz, Doña Josefa de Rojas. The girl was in love with Aymara another servant, Isidro Choquehuanca, who had to stay at the master’s farm. Isidro had given Paulita an amulet – a clay figure in the shape of Don Sebastian de Rojas, their master and father of Doña Josefa, who was a very short, fat, jovial and red-faced Spaniard. After months of siege, people of La Paz were in a desperate situation, as food and water were scarce. They had to eat even cats and dogs so as not to die of starvation. Only in Paulita’s kitchen food was never lacking, thanks to the clay figure she had put in a little altar, which had miraculously provided the housemaid of enough food. In reality, it was Isidro who had given her these provisions, as he was in the indigenous army and therefore able to secretly enter the city.

Gdy Doña Josefa zachorowala z powodu niedozywienia, Paulita postanowila podzielic sie jedzeniem ze swoja pania i gubernatorem. Zapytana, skad ma swieze produkty odpowiedziala, ze dzieki glinianej figurce, ktora nazwała Ekheko, chroniac tym samym swojego lubego. I tak, dzieki Paulicie i jej cudownej figurce, jak wszyscy mysleli, caly dom przetrwal szesciomiesiecze oblezenie miasta, ktore zakonczylo sie wraz z przybyciem posilkow hiszpanskiego wojska. Wdzieczni za ten “cud”, gubernator Segurola i jego malzonka, dali Paulicie i  Isidro blogoslawienstwo, zgadzajac sie na ich slub i zatrudniajac oboje w swoim gospodarstwie.

Kiedy wiesc o Ekeko rozeszla sie po miescie, ludzie zaczeli produkowac imitacje glinianej postaci i celebrowac Ekeko jako symbol obfitosci, hojności i szczescia.

When Doña Josefa got ill because of malnutrition, Paulita decided to share her food with her and the governor, who wanted to know where she had gotten it from. She told Governor Segurola that the clay figure, whom she called Ekheko, had the power to make food appear when needed, sto save Isidro.This way, the whole house survived the long six months of siege, that finished with arrival of ne Spanish army regiments.Thankful for this “miracle”, Governor Segurola and his wife gave their blessing to Paulita and Isidro’s wedding, taking them both into their house as servants.

And some time later, people began to use imitations of this clay figure as a symbol of abundance, generosity and happiness.

Zrodla/ Sources: Bolivia Bella.com & eabolivia.com.

boliviainmyeyes

Little garden anyone?

 

Chochís & La Torre – Holy Pagan Place *** Święte pogańskie miejsce I

Chochís to mala wioska leząca tuz przy trasie Ruta 4, około 60 km od Santiago de Chiquitos w kierunku Santa Cruz de la Sierra. Nie sposób nie zauważyć tego miejsca, bowiem już z daleka widać na horyzoncie smukłą i wysoką czerwoną skale, zwana ‘La Torre’ (Wieża).

Chochís is a small village on the road Ruta 4, about 60 km from Santiago de Chiquitos in the direction to Santa Cruz de la Sierra. There is no way you would miss this place, as it can be seen from far away with its tall red rock on the horizon, called ‘La Torre‘ (Tower).

boliviainmyeyes

Od wieków, ten granitowy olbrzym był uważany za magiczny i święty. Ponoć miejscowi do dziś wierzą, iż skala ta jest punktem energetycznym, a w lokalnych legendach figuruje ona pod nazwa ‘Diabelskiego Zeba’ (La muela del diablo). Sami przyznacie, ze kolos ten, znienacka wyrastający z ziemi, wygląda zjawiskowo? (Według mnie o wiele bardziej niż jego starszy brat z La Paz.)

For centuries, the giant granite was considered to be magical and sacred. Apparently the locals believe to this day that the rock is the source of the energy, and local legends name it the ‘Devil’s Tooth(La muela del diablo). You must admit that this colossus, suddenly growing out of the ground, looks phenomenal? (According to me a lot more than its more known brother from La Paz.)

boliviainmyeyes

Co prawda, my nie poczuliśmy jego tajemniczej energii, choć przyznam, ze po powrocie z naszej wyprawy zauważyłam, iż moja kondycja fizyczna uległa niesamowitej poprawie! A może to raczej za sprawa katorżniczej acz zakończonej powodzeniem wspinaczki na ‘Mirador de Chochis’?

W spokojnej i ukwieconej na czerwono wiosce powiedziano nam, ze możemy tam pójść sami, bez przewodnika, i ze to tylko 30 minut na piechotę. Wskazano nam drogę mówiąc, ze mamy iść cały czas prosto, pod górę. Prawdę powiedziawszy, mieliśmy nadzieje, ze szlak będzie podobny do tego w Santiago de Chiquitos, choć obiło nam się o uszy, ze teren jest bardziej stromy.

We didn’t feel a mysterious power, however I must say, that after returning from our trip I noticed that my physical condition improved a lot! Or maybe it is rather because of backbreaking though successful climb to the ‘Mirador de Chochis’?

In a quiet and flowery red village we were told that we can go there alone, without a guide, and that El Mirador is only 30 minutes away on foot. Friendly people show us the direction telling to go straight. Honestly, we were hoping that the trail will be similar to that in Santiago de Chiquitos, although we remembered someone saying that the terrain is steeper.

 

_MG_4716

Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Czerwona droga skończyła się na torach, za którymi była ściana zieleni. W dali widzieliśmy cos w kształcie znaku, wiec postanowiliśmy pójść wzdłuż torów, by go sprawdzić. W pewnym momencie pobocze również się skończyło, a przed nami był most kolejowy, a pod nim przepaść.

Reality overgrown our greatest expectations. The red road came to an end and we faced the railway truck. Confused, we decided to walk along the track to check out something in the distance that looked like a sign. Then, the terrain ended and we stood in front of the railway bridge built over the precipe.

boliviainmyeyes

Szybka decyzja, nie słychać pociągu, idziemy! Znak wskazywał rozpoczęcie szlaku. Ale szlaku niemalże nie było widać, bo był zarośnięty tropikalną zieleniną.

Quick decision, we didn’t hear the train, let’s go! The sign pointed the beginning of a trail. But the trail was hardly to be seen, overgrown by tropical plants.

boliviainmyeys

Aha! To dlatego przewodnicy nosili ze sobą maczetę!/ That’s why some guides had machetes with them!

My ani przewodnika, ani maczety niestety nie mieliśmy, ale za to towarzyszył nam Igal, który jako jedyny ubrany był w długie spodnie i porządne buty. Jako jedyny miał również doświadczenie łażenia po dżungli, tej prawdziwej, w Beni, i jako jedyny nie miał stracha przed nieznanym. Poszliśmy wiec za Igalem, ale przez kolejna godzinę (!) powtarzałam jak mantrę ‘trzeba było wziąć przewodnika’. Przez godzinę przedzieraliśmy się przez zarosła, wypatrując ścieżki, oraz druty kolczaste, które jakimś cudem znalazły się na trasie. Na trasie, która niby była, a jakby jej nie było.

We had neither the guide nor machetes. But we had Igal, who was the only one dressed in long pants and a decent shoes. As the only one who had also experience in the real jungle, in Beni, and the only one who wasn’t scared of the unknown. So we followed Igal for the next hour (!). During that time I was repeating like mantra ‘we should have taken a guide‘, struggling through the plants, looking for a path, and barbed wires crossing the route.

boliviainmyeyes

Chcąc nie chcąc, wsłuchiwaliśmy się w odgłosy lasu, zagłuszane przez glos sprzedawcy dochodzący z wioski. Normalnie, takie hałasy bardzo by mi przeszkadzały, ale w naszych okolicznościach były one pocieszające – jak się zgubimy, to po nich trafimy z powrotem do cywilizacji.

Willy-nilly, we listened to the sounds of the forest, drowned out by the voice of a man speaking through the microphone, coming from the village. Normally, such noises are very disturbing to me, but in our circumstances, they were reassuring – if we get lost we could get back to civilization following that same voice.

W końcu dotarliśmy do skały i rozpoczęliśmy wspinaczkę. Czułam się tu jakoś bezpieczniej niż w dżungli, mimo iż droga łatwiejsza nie była. Wręcz przeciwnie, kruche skały łamały się pod stopami, kilka razy również wyciągaliśmy do siebie pomocna dłoń, łapiąc się konarów i gałęzi dla zachowania balansu. Pot lal się z nas litrami, nie przesadzam. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pot spływał mi po twarzy, szczypiąc w oczy.

Finally, we reached the rocks and started our climb. Somehow I felt safer here than in the jungle, though the trail has not been easier. On the contrary, the rocks broke under our feet, several times we also gave each other helping hand, clutching to wooden branches to maintain balance. The sweat was pouring out of our pores, I’m not exaggerating. I don’t remember when was the last time that sweat trickled down my face, stinging my eyes.

I oto byliśmy na szczycie, gdzie stal ładny drewniany punkt widokowy. Az trudno uwierzyć, ze ktoś kiedyś zdobył się na trud by go postawić, by potem zapomnieć o utrzymaniu i oznaczeniu szlaku!

And here we were at the top, where the nice wooden lookout stood. It is hard believe that someone once put all this effort to build it, only to forget about the maintenance of the trail!

Warto było, zapytacie? Warto./ Was it all worthn it, you ask? It was.

boliviainmyeyes

Click to see it big!

Wykończeni wspinaczka, gorącem i stresem, z zachwytem wpatrywaliśmy się w ten cudowny widok – ząb diabla wyrastający z zielonego morza. Nie byliśmy na miradorze sami – miedzy nami fruwały dziesiątki helikopterów, ahem, wazek:) A z dżungli pod nami dochodziły dziwne odgłosy. Hura! Turyści, pomyślałam. Spojrzałam w dol. i znieruchomiałam ze strachu, widząc poruszające się korony drzew. Freddy jako pierwszy dostrzegł w nich małpy! Odetchnęłam z ulga, ale zaraz potem pomyślałam, ze może te małpy przed CZYMS uciekają? Może przed jaguarem albo innym zwierzem? I jak ja mam teraz zejść w dol., z powrotem do dżungli pełnej małp i niewiadomego złego?

After all these sweat and stress, we stood there and stared in awe at the magnificent view – a red rock growing out of the green sea. We weren’t the only ones on on the Mirador – there were dozens of helicopters, ahem, dragonflies flying among us:) And then we heard some strange noises comming from the jungle below. Hurrah! Some tourists, I thought. I looked down and froze in fear, seeing the tops of the trees moving. Freddy was the first who noticed monkeys jumping in the tree crowns! I breathed a sigh of relief, but then I thought that maybe the monkeys were running away from something? Maybe Jaguar or other beast? And how am I going to go down, back to the jungle full of monkeys and unknown evil?

boliviainmyeyes

Cóż, jak trzeba to trzeba. Powrotna droga wydala mi się krótsza, pewnie dlatego, ze z górki oraz, ze ścieżka była już częściowo wydeptana. Nawet nie wiecie, jak ja się cieszyłam, kiedy w końcu ujrzałam te tory kolejowe! Dopiero wówczas zdaliśmy sobie sprawę, ze po drodze mieliśmy zobaczyć wodospad o romantycznej nazwie ‘Welon Panny Młodej’ (Velo de la novia), ale go nie widzieliśmy. Usłyszeliśmy odgłosy wody po drugiej stronie torów, ale była to tylko rzeczka. Ruszyliśmy wiec z powrotem do wioski, po drodze mijając duży znak wodospadu, ze strzałką kierującą w zarośla.

Well, I had no choice. Our return seemed somehow shorter, probably because we were going down the hill, moving on the partially cleared path. You can only imagine how happy I was when I finally saw the railroad tracks! That is when we realized that on the way we suppoused to see a waterfall called romantically the ‘The Bride’s Veil’ (Velo de la novia). We hear the sound of the water on the other side of the tracks, but it was comming from a small river. So we went back to the village, on the way walking past a large sign of the waterfall with arrow pointing out in the direction of the jungle.

C.d.n.

P.S. W okolicach Chochis, w obrębie Valle de Turuquapá, można znaleźć przykłady prehistorycznych rytów i malowideł naskalnych, niezliczone naturalne kąpieliska oraz wiele pięknych skał. Nie są one oczywiście oznaczone na żadnej mapie, wiec by się do nich dostać, trzeba skorzystać z pomocy przewodnika.

P.S. Outside of Chochis, within Valle de Turuquapá, you can find several examples of prehistoric carvings and paintings, refreshing swimming holes and lots of beautiful rocks. These are not identified on any maps, so to get there you need to find a guide.

boliviainmyeyes

Halloween in Bolivia *** Halloween po Boliwijsku

Halloween nie jest tradycja boliwijska, ale w tropikach przyjelo sie bez problemow. Moze dlatego, ze tylu tu ekspatow z krajow anglosaskich? W Cochabambie nie widzialam takiego zainteresowania, ale moze to dlatego, ze Boliwijczycy z tej czesci kraju maja swoje starodawne tradycje, ktore moglyby przycmic nawet najwieksza impreze Halloween‘Zaduszki’, podczas ktorych rodziny ucztuja na grobach bliskich oraz ‘Dzien Czaszek’, kiedy to rodziny obnosza udekorowane szczatki swich zmarlych po miescie:) —> Dia de los Muertos.

Zbiorka przebierancow w Santa Cruz zostala zorganizowana pod sama katedra (a co!;) i przebiegla w pokojowej atmosferze. Ewangelicy protestowali dzien wczesniej.

boliviainmyeyes

Nagroda za najlepszy kostium nalezala sie DUENDE.

boliviainmyeyes

Duende to stworzenie o postaci malego chlopca, cos pomiedzy topielcem, gnomem czy innym skrzatem, ktore wedlug lokalnej legendy wyszukuje niegrzeczne dzieci, bawi sie z nimi, by potem je porwac, a raczej zwabic do lasu, obiecujac latwe zycie z dala od wymagajacych rodzicow, i zabic. Chlopiec, przebrany za biala postac w wielkim sombrero, wedlug mnie bezapelacyjnie zasluzyl na wygrana za nawiazanie do lokalnej tradycji oraz talent aktorski. Na wlasne oczy widzialam, jak przestraszyl kilka osob na placu!

boliviainmyeyes

***

Halloween isn’t the Bolivian tradition, but the tropics have accepted it with no problems. Maybe because there are so many expats here from the Anglo-Saxon countries? I have not seen such an interest in this old Celtic custom in Cochabamba, but maybe that’s because Bolivians from this part of the country have their own ancient traditions, which easily could overshadow the biggest Halloween bash – ‘Day of the Dead’, when people feast on the graves of their loved ones and the ‘Day of the Skulls’, when families walk in the city with the decorated remains of their dead ones  :) —>Dia de los Muertos.

The Halloween gathering in Santa Cruz de la Sierra took place in front of the cathedral (why not!?;) proceeding peacefully. Evangelists were protesting the day before. The first prize for the best disguise, in my opinion, goes to DUENDE.

Duende is a child-like creature, something between an evil goblin and leprechaun that first plays with the naughty children and later kidnaps or rather lures them into the woods, promissing the easy life far from demanding parents, and kills. The boy in a white cloth and enormus sombrero deserved to win for reffering to the local and great acting skills. He actually managed to scare to death a couple of people in the plaza!

boliviainmyeyes

Halloween 2014 in Santa Cruz de la Sierra

Toborochi: the Story of the Pregnant Tree *** Opowieść o pijanym drzewie

Jesienią w Boliwii można rozkoszować się różowością drzew, które kwitną pomiędzy lutym i majem (choć zdarza im się również w innych porach roku). Ceiba Speciosa znane są tu jako Toborochi, a inne potoczne nazwy tej rośliny to: palo borracho (pijany kij), árbol botella (butelkowe drzewo), árbol de la lana (drzewo wełniane) czy palo rosado (różowy kij). W Santa Cruz natomiast, określa się toborochi ‘ciążowym drzewem’.
Dlaczego?

In the fall, however, you can enjoy the pinkness of other trees, which bloom between February and May (though sometimes they bloom also at other times of the year). In Bolivia, they are known as Toborochi, but the correct name isCEIBA SPECIOSA. Other common names for this plant are: palo borracho(drunken stick), árbol botella (bottle tree), árbol de la lana (woolen tree) and palo rosado (pink stick). In Santa Cruz, however, they call toborochi   –‘pregnant tree’.
Why?

Otóż ceiba speciosa, występująca w strefie tropikalnej Ameryki Południowej, należy do tej samej rodziny co baobab i kapok. Można się wiec domyślić, ze pień tego drzewa ma kształt wybrzuszonej butelki. Drzewo to rośnie szybko w porze deszczowej i przechowuje wodę w porze suchej. Kwiaty toborochi podobne są do kwiatów hibiskusa, a we wnętrzu owocu znajdują się nasiona, otoczone ‘bawełnianą’ otoczka. ‘Bawełna’ używana jest w produkcji lin czy papieru, a z nasion wytłacza się olej jadalny (przyznam, nie próbowałam).

bolivieinemyes

Ceiba speciosa, that grows in tropics of South America, belongs to the same family as the baobab and kapok. As such, you can guess, the trunk of the tree has a shape of the bulged bottle. This tree grows quickly in the rainy season and stores water during the dry season. Flowers of toborochi reminds of hibiscus, and the fruit hide inside their shells some seeds in a ‘cotton’ fluff. ‘Cotton’ is used to make rope and paper, and seeds give an edible oil (I admit, I have not tried it yet).

Znalazłam w Internecie, na stronie Bolivia Bella, ciekawa lokalna legendę z Santa Cruz de la Sierra, która myślę ze warto jest w tym miejscu przytoczyć:

I would like to quote a local legend from Santa Cruz de la Sierra, that I came across while visiting a website of Bolivia Bella:

Kiedy świat był jeszcze bardzo nowy, Aña, duchy ciemności, lubiły nękać i zabijać ludzi. Gdy okazało się, że piękna córka kacyka Ururuti – Araverá, która wyszła za mąż za boga Colibri (koliber), była w ciąży z chłopcem, którego przeznaczeniem było zniszczyć Aña, złe duchy postanowiły ją zgładzić. Dzięki latającemu siedzeniu, podarowanemu jej przez męża, Araverá zdołała uciec ze wsi, ale złe duchy podążyły za nią, nękając ją wszędzie tam, gdzie się zatrzymała. Zmęczona wieczna ucieczka, postanowiła ukryć się w pniu drzewa toborochi, gdzie w spokoju urodziła syna. Kiedy chłopiec dorósł, wypełnił proroctwo, mszcząc swoja matkę, która ukrywała się w środku drzewa aż do śmierci.
Mówi się, ze pochowana w pniu toborochi Araverá lubi wychodzić na zewnątrz w postaci pięknych kwiatów, przyciągających swoim zapachem kolibry, w ten sposób utrzymując kontakt z mężem.

When the world was still very new, the Aña, or spirits of the darkness, liked to abuse and murder humans. Then they found out that the beautiful daughter of cacique Ururuti, who had married the god Colibri (hummingbird), was pregnant and would give birth to a son who would punish them, so they decided to kill her. With the help of a flying seat her husband had given to her, Araverá fled from the village, but the evil spirits followed her and harassed her wherever they found her hiding. Tired, she decided to hide in the trunk of aToborochi tree where she gave birth to her son in peace. The boy grew up and fulfilled the prophecy, avenging his mother, who had to stay inside the tree until she died. Forever buried in the amphora-shaped trunk of a Toborochi, Araverá likes to come outside in the shape of a beautiful flower that attracts hummingbirds, that way, she keeps contact with her husband.

DSCN1025

Piękna opowieść, nieprawdaż? Bolivia Bella podaje również, iż słowo “toborochi” oznacza “drzewo schronienia” (niektóre maja wielkie kolce!).

Beautiful story, isn’t it? Bolivia Bella says also that name toborochi means ‘the tree of refuge’ (some of them have huge spikes!).

DSCN1164