Tarija’s Countryside & San Lorenzo *** Wokół Tarija & San Lorenzo

Po (wielokrotnej) degustacji wina i Singani, nadszedł czas na małą wycieczkę po okolicy, również z Busem Turistico, tylko zamienionym na jeepa.

After the (multiple) wine and Singani tasting, it’s time for a little tour of the area, also with the Bus Turistico, but converted into a jeep.

Trasa 3: Atrakcje kulturalne i naturalne regionu Tarija/ Cultural and natural attractions of the region Tarija

* Jezioro San Jancito / San Jacinto Lake

Aż trudno uwierzyć, że San Jacinto to sztuczne jezioro z zaporą – tak pięknie wkomponowało się w krajobraz! Wokół niebieskiego akwenu znajdują się małe restauracyjki serwujące ryby, można tez wybrać się łódką na ‘przejażdżkę’ po jeziorze. My, po naszych łodziowych przygodach na Titicaca, poprzestaliśmy na krótkim spacerze i robieniu zdjęć:)

It is hard to believe that the San Jacinto is an artificial lake with dam, as it’s so beautifully composed into the landscape! Around its blue body of water are small restaurants serving fish and you can also take a boat to the middle of the lake. We, after our boat adventures at Titicaca, just took a short walk around taking lots of pictures :)

Tarija

 

* Wodospady Coimata/ waterfalls of Coimata

Zaraz za miasteczkiem Tomatitas nad trzema rzekami, słynnym z jedzenia cangrejitos, czyli naszego odpowiednika raka, wkraczamy na kamienista dróżkę, przy której stoi znak zakazu wjeżdżania samochodów. Cóż, nas i innych turystów zakaz ten nie obowiązywał:) Wodospady Coimata i małe kąpielisko pod nimi, nie są zbyt imponujące, kiedy znajdują się w cieniu. Na ulotkach je reklamujących, miejsce to przypomina zaś tropikalny raj, bowiem, kiedy światło dosięga wody, mieni się ona kolorem turkusowym:) Jeszcze jeden powód, by wybrać się tam w lecie!

Wokół Tarija znajdziemy więcej wodospadów i naturalnych kąpielisk, ale znajdują się one trochę dalej od miasta i są trudniej dostępne.

Just beyond the village of Tomatitas (nothing to do with Tomatoes;) located at three rivers and famous for its cangrejitos – small cooked river crabs, we entered a stony road, with the sign prohibiting the car’s entrance (not for us and other tourists though). The waterfalls and small swimming pool under are not very impressive when they are in the shade. On advertising flyers however, the place looks like a tropical paradise, because when the light hits the water, it has a turquoise color :) Just one more reason to visit Tarija in the summer!
 
There are more waterfalls and natural swimming pools around Tarija, but they are a little bit further from the city and less accessible.

Tarija

* San Lorenzo

To malutkie miasteczko, z fantastycznie zachowaną i odnowioną architekturą kolonialną, było moim ulubionym punktem wycieczki! Zaskoczeniem było dla mnie to, ze miasteczko wręcz buzowało energią – główny plac zapełniony był bowiem studentami oraz mieszkańcami okolicznych wiosek. Morze trafiliśmy na dzień targowy? Najsłynniejszym  zabytkiem San Lorenzo jest dom Jose Eustaquio MotoMendeza – bohatera bitwy o Tablada, która przechyliła walkę o niepodległość na stronę Tarijenos. W środku niepozornego (z zewnątrz) budynku znajduje się małe muzeum, ale było ono zamknięte. Ja ubolewałam zaś nad tym, ze nie ma zakazu parkowania kolo tego zabytku, trudno było bowiem zrobić dobre zdjęcie bez samochodów zasłaniających polowę elewacji…

Zapraszam was na spacer po uroczym San Lorenzo – perełki Tarija!

This tiny town with a fantastically preserved and restored colonial architecture, was my favorite point of the trip! The surprise for me was that this tiny town was buzzing with energy – the main square was filled with students and residents of surrounding villages. Maybe it was a market day? San Lorenzo’s most famous monument is the home of Jose Eustaquio Moto Mendez – the hero of the battle of Tablada, which tilted the struggle for independence on the Tarijenos’ side. This inconspicuous (from the outside) building houses a small museum, but it was closed. I lamented over the fact that there is no parking ban outside of the monument, because it was hard to get a good picture without cars covering the half of the facade …
 
I invite you to stroll through the charming San Lorenzo – the jewel of Tarija!

Tarija

Tarija

Tarija

Tarija

Jak widzicie, Tarija, jak i inne regiony Boliwii, wiele ma do zaoferowania turystom, o wiele więcej niż mnie samej udało się zobaczyć. Cos mi się wydaje, ze gdybym wybrała się w tarijenskie Altiplano (Reserva Biologica Cordillera del Sama) czy lasy osnute chmurami (Reserva Nacional de Flora y Fauna Tariqia), oraz pospacerowała Droga Inków (Camido de Incas), obserwując kondory – to zachwyciłabym sie bardziej. Jak może pamiętacie, z powodów protestów górników w Potosi, i blokad dróg calym kraju, nie odważyliśmy się na nasz ‘tour deBolivia’, który obejmowałby jeszcze Tupiza – zwaną boliwijskim dzikiem zachodem, do której z Tarija jest tylko 5 godzin jazdy. Ale, jak mówią, co się odwlecze, to nie uciecze:)

As you can see, Tarija, as well as other regions of Bolivia, has much to offer to tourists, much more than I was able to experience myself. I supposed that if I went to Altiplano tarijeno (Reserva Biologica Cordillera del Sama), or cloud forest (Reserva Nacional de Flora y Fauna Tariqia), and took a walk the Inca Road (Camino de Inca) watching the condors – I would be more impressed. As you may recall, because of the miners’ protest in Potosi, and roadblocks through Bolivia, we didn’t dare to do our long-planned ‘tour de Bolivia’, which would include also Tupiza – Bolivia’s Wild West, which is only a 5 hours drive from Tarija. But, as they say (in Poland), what is delayed, will not escape :)

Tarata: Bolivian Journey Back in Time *** Boliwijska podróż do przeszłości

W Tarata już byliśmy – niemal dwa lata temu to małe, senne miasteczko zrobiło na nas duże wrażenie, ale i napedzilło stracha. Pamiętacie staruszkę, chcącą mnie ukamieniować? —> klik.

We have already been in Tarata – almost two years ago, this small and sleepy town made a big impression on us, but also scared us a bit. Do you remember the old lady trying to stone me? —> click.

boliviainmyeyes

Tym razem w Taracie znaleźliśmy się zupełnie przypadkowo, zaglądając tu po drodze z wioski ceramiki (Pueblo de la ceramica) – Huayculi. I przeżyliśmy niemały szok, kiedy zobaczyliśmy zabytkowy plac, który dwa lata temu wyglądał na zupełnie opuszczony, a tym razem tętnił życiem. Kto wie, może trafiliśmy na dzień targowy?

This time we found ourselves in Tarata accidentally, popping in here on the way from the village of ceramics (Pueblo de la ceramica) – Huayculi. We were quite shocked seeing the main square, which two years ago looked completely abandoned, so full of life! Who knows, maybe we came on a market day?

boliviainmyeyes

Poczuliśmy się jak w innym świecie i gdyby nie samochody, prześlizgujące się wąskimi uliczkami historycznego miasta, moglibyśmy wątpić, czy wciąż jesteśmy w XXI wieku. Choć prawdę mówiąc, w czasach kolonialnych, mieszkańcy pochodzenia indiańskiego, w tych okolicach głownie Quechua, nie mieliby wstępu do centrum. Na szczęście dziś takie rasistowskie zasady nie maja prawa bycia, a stare miasteczko kwitnie kolorami tęczy.

We felt like stepping into another world, and if not for cars, slipping through narrow streets, we could doubt whether we are still in the XXI century. Although the truth is that in colonial times, the residents of Indian origin (in this area mainly Quechua) would not be allowed to walk in the center. Fortunately, today such racist rules have no right to be, and the old town blooms with the colors of the rainbow.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

*

Turyści narzekają, ze Cochababamba taka nieciekawa. Cóż, ja bym z tym polemizowała, bo miasto to ma wiele uroczych zakątków . Wielbiciele historii i architektury, oraz książek Gabriela Garcia Marqueza powinni zaś wsiąść w autobus, trufi taxi czy po prostu w taksówkę, i spędzić leniwe ach pełne pięknych wrażeń popołudnie w Taracie, oddalonej o niecałe 35 km od Cochabamby. A na lunch można zatrzymać się nad jeziorem Angostura, gdzie serwują (podobno) pyszne truchas (pstrągi)!

Tourists sometimes complain that Cochababamba is boring. Well, I would have argued with that, because the city has many charming places to see. Lovers of history and architecture however, as well as Gabriel Garcia Marquez magical books, should take a bus, trufi taxi or simply a taxi, and spend lazy afternoon full of beautiful impressions in Tarata, just 35 km away from Cochabamba. And for lunch you can stop at the lake Angostura, where apparently delicious truchas (trouts) are served!

boliviainmyeyes

La Cholita Cochabambina

¡Viva Santa Cru(z)!

Santa Cruz (oryginalna wymowa to ‘santa kru’) obchodzila swoje swieto 24 wrzesnia i nie za bardzo chcialo mi sie wowczas o tym pisac, bo ogarnelo mnie blogie lenistwo. Byla to sroda i dzien wolny od pracy, wiec zamiast siedziec przed komputerem wolalam popluskac sie w basenie dla ochlody. Tak sie sklada, ze mieszkancy Santa Cruz (ci prawdziwi jak i podszywani) zgodnie wtoroja w nicnierobieniu wszedobylskim tu leniwcom.

boliviainmyeyes

Santa Cruz de la Sierra, jak pamietacie, jest nieoficjalnie najwiekszym miastem Boliwii oraz oficjalnie centrum biznesowym kraju. Nazwa ta nie odnosi sie jednak tylko do miasta, ale do calego regionu Departamento Santa Cruz. A oto inne mniej lub bardziej znane symbole Santa Cruz:

Anillos, czyli okregi wokol ktorych rozrasta sie Santa Cruz. Genialne rozplanowanie miasta, jednoczesnie bedace zmora transportu miejskiego, z ktorego wiekszosc kreci sie w kolko.

fot. blog.upsa.edu.bo

fot. blog.upsa.edu.bo

Cristo – Superman, czyli cementowa figura Chrystusa posrodku jednej z najdrozszych ulic miasta Monseoñor Rivero. W tym miejscu warto rowniez wspomniec inna dobrze znana statule przedstawiajaca ‘Madre India’. Sama nie wiem, ktora brzydsza?

boliviainmyeyes

Catedral, czyli XiX-wieczna katedra z piaskowac, bedaca wraz z  Casco Viejo, czyli starowka z pomalowana na bialo niska zabudowa w stylu kolonialnym, architektoniczna wizytowka miasta. Stare miasto miesci liczne galerie sztuki i centra kulturalne. Tu odbywaja sie rowniez darmowe koncerty, jak chociazby ten z okazjii Dnia Santa Cruz w przestrzeni Manzana Uno, bedacy chyba najlepiej zorganizowana impreza, w ktorej kiedykolwiek mialam okazje uczestniczyc. Perfekcja w kazdym detalu, z jedynie 15 – minutowym poslizgiem;)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Warto w tym miesjcu napomniec, iz scisle centrum miasta jest zamkniete dla ruchu samochodowego w kazdy weekend, mozna wiec spokojnie spacerowac wokol plazy, zajadajac sie lodami:)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

– Miedzynarodowy port lotniczy o wdziecznej nazwie Viru-Viru ze sklepem miesnym w sali odlotow:)

Los tajibos i toborochi, czyli pieknie kwitnace tropikalne drzewa – pierwsze dalo nazwe najdrozszemu hotelowi w miescie, drugie jest bohaterem lokalnej legendy o drzewie w ciazy.

boliviainmyeyes

Duende, czyli cos pomiedzy topielcem, gnomem czy innym skrzatem. Legendarny szkodnik i morderca dzieci.

Surazos – czyli wiatry z argentyjskiej pampy, ktore w ciagu jednej nocy powoduja spadek temperatury z 30 do 20 – 15 stopni Celsjusza, co zmusza nas do przezucenia sie z szortow i t-shirtow na spodnie i kurtki, czasem noszonych w towarzytwie czapki, szalika i rekawiczek.

Las Cascadas del Trompillo, czyli sezonowe wodospady zalewajace jedna z najruchliwszych drog miasta podczas kazdej ulewy.

Lomas de Arena, czyli tajemnicze wydmy w srodku boliwijskiej dzungli.

boliviainmyeyes

El Fuerte de Samaipata – wedlug niektorych starozytne ladowisko ufoludkow, wedlug reszty, swieta gora Inkow.

boliviainmyeyes

Misje jezuickie, czyli osady z pieknie dekorowanymi drewnianymi kosciolami, centra muzyki barokowo – guarani.

boliviainmyeyes

Parki narodowe: Amboro, Noel Kempf Mercado, Kaa- Iya, o niezwykle bogatej faunie i florze.

boliviainmyeyes

Ruta de Che – ostatnia droga legendarnego comendante.

Sonso, arepa, churrasco, majadito i Paceña Tropikal – czyli comida typica‘.

boliviainmyeyes

Achachairu – owoc rodem z Porongo.

boliviainmyeyes

Casa del Camba – najpopularniejsza restauracja zarowno wsrod miejscowych jak i turystow, gdzie mozna skosztowac tradycyjnej kuchni Camba, serwowanej przez kelnerow w sombrero.

Cambas, cruceños – mieszkancy Orientu boliwijskiego, znani ze swojej otwartosci, goscinnosci i pogody ducha. W upalne dni mozna spotakac prawdziwego Cambe spacerujacego po miescie z odslonietym brzuchem.

boliviainmyeyes

Niestety, kazde miejsce ma w sobie cos negatywnego, a to co przeszkadza mi najwiecej w Santa Cruz i jej mieszkancach jest ich skorosc do glosnej zabawy, czesto kosztem innych. Dla mnie okreslenie Camba stalo sie takze synonimem ‘macho’, tak sie bowiem sklada, ze mezczyzni z Santa Cruz zachowuja sie niezwykle nachalnie w stosunku do kobiet, co w tych rejonach uwazane jest (mylnie) za przejaw celebracji kobiecego wdzieku.

Tradycyjnie zostawiam was z piosenka, ktora najbardziej kojarzy mi sie z danym miejscem. Tym razem jest to ‘Fuerza Camba’, przeboj Aldo Peña, ktory wedlug mnie jest takim typowym zobrazowniem kultury ulicznej dziesiejszej Santa Cruz, ‘raju podstarzalych lowelasow’. Slow tlumaczyc nie bede, bo o czym jest piosenka, kazdy widzi.

A tym bardziej zainteresowanym tradycjami Santa Cruz, niz dziewczynami w bikini, polecam utwor artystki Giseli Santa Cruz (ktora mialam okazje podziwiac podczas wspomnianego koncertu w Manzana Uno): ‘Viva mi tierra linda’, ukazujaca Santa Cruz w pelnej krasie.

***

Santa Cruz (original pronunciation is ‘santa cru’) celebrated it’s day on 24 September and I really wanted to write about it then, but I was too lazy. It was a Wednesday and a day off from work, so instead of sitting in front of the computer, we preffered to cool down in a pool. So it happens that the inhabitants of Santa Cruz are just like sloths that live in here.

boliviainmyeyes

Santa Cruz de la Sierra, as you remember, is unofficially the largest city of Bolivia, and officially the business center of the country. This name, however, refers not only to the city but to the entire Departamento Santa Cruz. And here are other more or less known icons of Santa Cruz:

Anillos, or rings around whom grows the city. Brilliant layout but a nightmare when it comes to urban transport, most of which goes round and round all day long.

Cristo – Superman, a cement statue of Christ in the middle of one of the most expensive streets Monseoñor Rivero. It is worth also to mention other well-known statue depicting the ‘Madre India’. I still can’t choose which is uglier?

boliviainmyeyes

Catedral, the XIX-century architectural jewer of the old town – Casco Viejo and its low buildnings  in colonial style painted white. Here are located numerous art galleries and cultural centers and many events are held. Last Saturday we stumble about a free concert with orchestra and some famous Bolivian singers, organised to celebrate the Day of Santa Cruz in the cultural sapce of Manzana Uno. It was probably the best event, in which I have ever had a chance to participate. Perfection in every detail, with only 15 – minutes slip;)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

It’s worth to mention that the city centre is closed for the traffic every weekend! Great time to have a walk around the palaza eating ice-cream:)

boliviainmyeyes

– International Airport aptly named Viru Viru with a meat shop in the departures area :)

Los Tajibos and toborochi, beautifully blooming tropical trees – the first gave the name to the most ecxpensive hotel in the city, the second is the theme of a local legend about a pregnant tree.

boliviainmyeyes

Duende, which is something between an evil goblin and leprechaun – small person in a white dress and big sombrero.

994050_640px[1]

Surazos – the winds from argentine pampa, that during one night cause a drop in temperature from 30 to 20 – 15 degrees Celsius, which forces us to change our shorts and t-shirts to trousers and jackets, sometimes accompanied by hats, scarf and gloves.

Las Cascadas del Trompillo, or seasonal waterfalls pouring over one of the busiest roads of the city during each rainstorm.

Lomas de Arena, a mysterious sand dunes in the middle of the Bolivian jungle.

El Fuerte de Samaipata – according to some, an ancient UFO landing spot, according to the rest, holy Incas mountain.

Jesuit Missions, villages with beautifully decorated wooden churches, baroque – guarani music centers.

National Parks: Amboro, Noel Kempf Mercado, Kaa- Iya, with rich fauna and flora and amazing landscapes.

boliviainmyeyes

Ruta de Che, the last jurney of the legendary comendante.

Sonso, arepa, churrasco, majadito and Pacena Tropical – the comida y bebida typica.

Achachairu – fruit grown in nearby Porongo.

Casa del Camba – the most popular restaurant among both locals and tourists, where you can taste the traditional Camba cuisine, served by waiters in sombreros.

boliviainmyeyes

Cambas, cruceños – the inhabitants of the Bolivian Orient, known for their openness, hospitality and serenity. On hot days you can see real Camba men walking around town with their bellies out.

boliviainmyeyes

Unfortunately, there is always something negative about every place and a beautiful land of Santa Cruz is not an exception. What bothers me most is how loud and inconsiderate are people living here. Also, for me word Camba became a synonymous of ‘macho‘, as men from Santa Cruz often behave very aggressively towards women, which in these regions is considered (erroneously) as a sign of celebration of a woman’s beauty.

Traditionally, I leave you with a song, which most reminds me of a certain place. This time it’s a ‘Fuerza Camba’ by Aldo Peña – a song that I think typically depicts a street culture of Santa Cruz, the ‘paradise of old dirty men’. There is no need to translate it as everybody can see what it’s about (look up for a video).

And for those more interested in the traditions of Santa Cruz, than girls in bikini, I recommend a song of a female artist Gisela Santa Cruz (whom I had a chance to admire during the said concert in Manzana Uno): ‘Viva mi tierra linda’, showing Santa Cruz in its full glory.

‘Lomas de Arena’ I *** Tajemnicze wydmy w boliwijskiej dżungli

Lomas de Arena to jedna z najbardziej niezwykłych atrakcji departamentu Santa Cruz. Dlaczego? Otóż, nieczęsto spotyka się piaszczyste wydmy pośród tropikalnego lasu! Mówi się, ze można się tam poczuć jak na morzem, tylko bez morza, odpoczywając nad błękitnymi lagunami po których w porze suchej czasem nie ma podobno śladu. Można tu zobaczyć kilka bardzo niezwykłych ptaków i zwierząt, w tym bociany, pancerniki, sowy i emu oraz wiele unikalnych gatunków roślin.

W 1991 roku, na obszarze ponad 13000 km 2 utworzono Park Regionalny, do którego dostęp jest jednak ograniczony. Nie, nie dlatego ze wstęp jest za drogi czy park jest za daleko – to zaledwie 12 km od centrum miasta w kierunku więzienia Palmasola, a wejściówka wynosi ok. 10 bs od osoby. Największą przeszkodą w dotarciu do wydm jest droga, a raczej jej brak:

boliviainmyeyes

Droga prowadzaca do ‘Lomas de Arena’

boliviainmyeyes

Igal sprawdzajacy glebokosc kaluzy

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Damy rade!

boliviainmyeyes

Skoro im sie udalo, to nam tez sie uda…

boliviainmyeyes

:)

Co prawda, udało nam się dojechać do bram parku, gdzie trzeba zaparkować samochód i przejść około 3 km, aby dostać się do wydm, ale kiedy tam dotarliśmy, niebo zasnuło się chmurami i zdecydowaliśmy, ze jeżeli zostaniemy tam na dłużej, to jest szansa, ze nie dalibyśmy rady wrócić do miasta, ufff! Zresztą, nasz samochód już raz zatrzymał się w jednej z dużych kałuż, odmawiając posłuszeństwa i napędzając nam strachu.

***

Lomas de Arena is one of most unusual attractions in Santa Cruz. Why? Well, it’s quite unusual to find sand dunes in the middle of the lush tropics! They say that it’s like being on the sea side, just without the sea! There are some natural lagoons, but they can disappear in the dry season completely. Apparently, you could also find here some very unusual birds and animals including storks, armadillos, owls and the occasional emu and numerous unique species of flora.

This jewel of nature, the area of more than 13000 km 2, today has been protected and the access to the Regional Park is rather limited. It’s not expensive to get there or neither too far – it’s only 12 km from the city centre by Palmasola Jail and the entrance fee is about 10 bs. per person. The biggest obstacle in getting to dunes is …. the road, or rather lack of it:

boliviainmyeyes boliviainmyeyes

Yeap, we did drive to the gates of the Park, where you have to park a car and walk about 3 km to get to the dunes, but it was getting cloudy and we decided that if it rains, we might not be able to get back to the city. On the way our car stalled once in one of the big puddles and we got fright:)