Restaurante Campestre ‘La Rinconada’ *** Wiecej niz restauracja

Po dwoch tygodniach zimy znow mamy lato – chcielismy wiec uczcic te okazje, jak na tropiki przystalo, kapiela w basenie. W tym celu postanowilismy wyrwac sie za miasto i odwiedzic zachwalana wszedzie restauracje ‘La Rinconada’. Ale niech was nie zwiedzie nazwa, bowiem miejsce to wiecej niz restauracja – znajduje sie ona w centrum Parco Ecologico (mysle, ze nie musze tlumaczyc), na ktorego terenie utworzone zostaly sztuczne (?) stawy z najwiekszymi na swiecie liliami wodnymi (w lutym 2012 roku odnotowano tam rekordowej wielkosci Victoria Amazónica) i egzotycznymi rybami. Oraz baseny, oczywiscie:)
Na stronie interentowej ‘La Rinconada’ oraz broszurach reklamowych miejsce to wyglada tak:

La-Rinconada-Jardines-Turisticos[1]

Rinconada-PAmozinicos[1] Rinconada-Piscinas[1] La-Rinconada-Peces[1] La-Rinconada-Paraiso[1]

Pieknie, nieprawdaz!

Rzeczywistosc (nawet ta post-fotoszopowa) okazala sie jednak troche mniej kolorowa (jak to czasem bywa), a najbardziej przykrym zaskoczeniem byl dla nas brak slynnych gigantycznych nenufarow! Zamiast tego na powierzchni stawu mozna bylo (z trudem) dostrzec male okragle roslinki. Ryb rowniez jakos mniej.

_MG_4610

_MG_4612 _MG_4621 _MG_4638 _MG_4640

Okazalo sie, ze park rozkwita w lecie, czyli od wrzesnia (choc nenufary sa najwieksze w styczniu/lutym). Przyznam, poczulam sie troche oszukana, poniewaz ani broszury, ani strona internetowa o tym fakcie nie informuja – dla kogos, kto mieszka w Santa Cruz od dawna pewnie jest to oczywiste, ale my wciaz sie uczymy…

Mimo to, milo bylo wspolnie ze znajomymi zjesc calkiem dobry obiad (bufet z potrawami lokalnymi i miedzynarodowymi), jak i pospacerowac po parku. Najbardziej podobaly nam sie tukany:

_MG_4635Z basenu ostatecznie nie skorzystalismy, bowiem znajomi nie mieli ochoty na kapiel – przypominam, ze u nas zima, a ludzie, jak to bywa, ‘ubieraja sie’ wedlug kalendarza a nie temperatury, i nawet przy temperaturze 30 stopni baseny byly puste.

_MG_4639

Mozliwe, ze to rowniez kwestia ceny, poniewaz wstep na posesje nie jest gratisowy. Strona internetowa ‘La Rinconada’ cennika nie podaje, ale ja owszem:

Wstep: 30 bs. (okolo €3)
wstep + basen dla doroslych: 100 bs.
wstep + basen dla dzieci: 60 bs
wstep + buffet dorosli: 120 bs.
wstep + buffet dzieci: 70
3 w 1 dorosli: 160 bs.
3 w 1 dzieci: 90 bs.

Jezeli wykupi sie tylko bilet wstepu i po jakims czasie chcialoby sie skorzystac z basenu czy z restauracji, trzeba doplacic wiecej niz w cenie podstawowej pakietu.
Drogoooooo!

Warto? Dla gigantycznych nenufarow pewnie tak, ale bez nich miejsce to nie moze sie rownac z pobliskim ‘Biocentro Guembe’, ktore opisalam rok temu w ‘Little Paradise of Santa Cruz’.
W porownaniu z Guembe, La Rinconada wydaje sie niemal klaustrofobiczna (a moge sobie tylko wyobrazic, iz w lecie jest tam 2 razy wiecej ludzi!), poza tym, Guembe w cenie 120 bs. ma do zaoferowania nie tylko baseny, ale rowniez kajaki po jeziorze, Mariposario z egzotycznymi motylami oraz przestronne Avionario, gdzie mozna podgladac papugi, jak i podziwiac zielone okolice Santa Cruz z wiezy widokowej.

Podsumowujac, La Rinconada bardziej przypadnie do gustu osobom poszukujacym odpoczynku przy talerzu, Guembe zas na pewno nie zawiedzie osob lubiacych spedzac czas aktwnie oraz tych z malym zoladkiem (ceny posilkow sa tam bowiem dosyc wysokie).

Ja z cala pewnoscia powroce do Guembe latem, a po drodze wpadne do La Rinconady na zdjecia nenufarow (za cale 30 bs.!).

***

After two weeks of winter we wanted to celebrate summer’s ‘come-back’ – in the pool. So we decided to break out of the city and visit famous restaurant ‘La Rinconada’. But don’t be fooled by the name, because the place is more than a restaurant – it it located in the center of Parco Ecologico (I think I don’t have to translate it), with artificial (?) laguna where the world’s biggest water lilies grow (Victoria Amazonica) and exotic fish swim. There are also swimming pools, of course :) On the website of ‘La Rinconada’ and in advertising brochures this place looks amaizng! Please, refer to these bright photographs on the top of the page.

However, the reality turned out a little less colorful (as sometimes happens), but the most unpleasant surprise for us was the lack of the famous giant water lilies! Instead, you could  see (barely) on the surface of the pond some small rounded nenufares. There was also somehow less fish. It turned out that the park blooms in the summer, what means from September onwards (although lilies are the biggest in the January / February). I admit I felt a bit ripped off because neither brochure or website mentioned this fact – for someone who lives in Santa Cruz for a long time this is probably obvious, but for us it wasn’t…
Still, it was nice to eat quite tasty dinner with friends (buffet of local and international cuisine) and have a walk in the park. In the end we did not use the pool because our friends did not feel like swimming – remember that we have winter and people here ‘dress’ according to the calendar and not the temperature, so even at 30 degrees pools were empty.

Possibly that is also a matter of money, because the entrance to the premisses is not free. Website of ‘La Rinconada’ doesn’t specify the prices, but I do:

Admission: 30 bs. (about € 3)

Admission + swimming pool for adults: 100 bs.

Admission + pool for children: 60 bs.

Admission + buffet adults: 120 bs.

Admission + buffet of children: 70 bs.

3 in 1 adult: 160 bs.

3 in 1 Children: 90 bs.

If you buy only admission ticket and after a while you we’d want to take advantage of the swimming pool and/ or the restaurant, you have to pay extra than the price of the basic package. Expeeensive!

Is it worth it? To see the giant water lilies, probably yes, but without them, this place can’t compete with the nearby ‘Biocentro Guembe’, which I wrote about before in ‘Little Paradise of Santa Cruz’. Compared to Guembe, La Rinconada seems almost claustrophobic (and I can only imagine, in the summer there is two times more people!). In addition to the price of 120 bs. Guembe has to offer not only many swimming pools, but also canoes on the lake, Mariposario with exotic butterflies and spacious Avionario where you can peep parrots and admire the natural surroundings of the Santa Cruz from the lookout tower.

In summary, La Rinconada will appeal more to people looking for a relaxing break at the table, Guembe however certainly won’t disappoint those who enjoy spending time actively and those with a small stomach (as meals  are pricey there).
I for sure will return to Guembe sometimes in the summer, and on the way I would like to visit shortly La Rinconada to take a photograph of water lilies (for only 30 bs.!).

DSCN0996

Copy of the record big water lilly.

Work ‘n’ Holiday in Bolivia*** Boliwia w pracy i od swieta

Niektorzy moze zauwazyli na moim profilu facebookowym, ze jakis czas temu dodalam ‘Open House’ jako moje nowe miejsce pracy. A coz moze robic Polka w Boliwii bez dobrej znajomosci jezyka hiszpanskiego? Oczywiscie uczyc angielskiego!

Moje plany fotograficzne zeszly na plan dalszy – jakos trudno mi sie przebija i wybija, fotografuje wiec w chwilach wolnych dla przyjemnosci, bo raczej wyzyc bym z tego nie mogla. Coz, z placy nauczyciela rowniez nie. Co prawda, jest to praca tylko na pol etatu, ale nawet caly nie pomoglby oplacic czynszu (a przynajmniej nie w miejscu, w ktorym mieszkamy obcnie). Pewnie zastanawiacie sie ile wynosi stawka nauczyciela jezyka angielskiego w Boliwii? – otoz od 20-25 bs. za godzine lekcji grupowych (‘okolo’ €2.73168) do 30bs. za lekcje prywatne w szkole. Oczywiscie, wiecej da sie zarobic na ‘korepetycjach’ (nawet 100 bs./godz.), ale nie jest wcale tak latwo znalezc uczniow, chyba ze chce sie pracowac tylko nockami i w weekendy.

Na co wiec starcza moja nieregularna pensja (nie mam placone za lekcje odwolane i dni wolne)? Otoz, moge oplacic sobie ubezpieczenie prywatne (socjalnego bym i tak nie dostala, bo nie mam kontraktu), ktore wynosi ok. 420 bs. miesiecznie – to tydzien pracy. Rachunki za prad, wode i utrzymanie ‘condominium’ to kolejny tydzien pracy, wiec wychodzi na to, ze jestem 2 tygodnie na czysto? Nie, nie jest ta latwo, reszte wydaje na drobne zakupy spozywczo – przemyslowe i tylko mala czesc z tego laduje w skarpecie, na ‘drobne wycieczki’.

Nie jest jednak zle – dzieki temu, ze moj Freddy zarabia dostatecznie duzo zeby oplacic mieszkanie i zrobic porzadne zakupy, ja nie musze juz siegac do moich zaskorniakow, zarobionych swojego czasu w Irlandii. Zreszta, te tez stopnialy znaczaco po zakupie biletow lotniczych do Europy (i z powrotem) na wrzesien. Tak sobie obliczylam, ze potem to juz bedzie mnie tylko stac na zakup biletu w jedna strone… o ile wygram w totka, w ktorego wcale nie gram;)

Jak na razie moim zajeciem glownym jest wiec nauczanie. Ironia losu, nigdy w dziecinstwie nie marzylam o wykonywaniu tego zawodu, a pozniej zarzekalam sie, ze na pewno uczyc nie bede! Bylo mi to chyba jednak pisane, zwazywszy na to, ze w moim CV figuruja pozycje takie jak: ‘au-pair’, nursery nurse, childcare assistant, nanny, a teraz ‘profsora de Ingles’. Oczywiscie, wiecej takich ‘niewymarzonych’ prac wykonywalam w moim niemal 30-letnim zyciu, ale nie bede sie nimi chwalic. Edukacja edukacja, ale rynek pracy rzadzi sie wlasnymi prawami.

Wzielam wiec sobie powiedzenie: ‘jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma‘ do serca. Zreszta, skad wiemy, czy cos lubimy, jezeli tego nie sprobujemy? Tym samym okazalo sie, ze ‘Danusia lubi dzieci a dzieci lubia Danusie’ – a praca edukatora moze i ciezka jest, ale takze satysfakcjonujaca!

Teraz ucze dzieci troche wieksze – nastoletnie, co wymaga nieco innych umiejetnosci, ale musze przyznac, ze trafilam na przyjaznych ‘mlodych gniewnych’, ktorzy zjednali mnie do siebie swoim entuzjazmem i poczuciem humoru (nie ma w nich ani odrobiny zlosliwosci, gdy smieja sie z moich wpadek, kiedy probuje im cos wyjasnic w ich ojczystym jezyku:) oraz tym, ze zgodnie przyznali, iz wygladam na jakies 23 lata! I jak tu nie lubic takich studentow? Niedawno kadra nauczycielska dostala koszulki z logo szkoly i teraz wszyscy wygladamy tak samo jak uczniowie szkoly sredniej:)

Nie wiem jeszcze jak bede spedzala ten szczegolny dzien … ah, poczekajcie, jak to gdzie? W pracy oczywiscie, bo 28 wypada we wtorek…

Nie mam zaplanowanej imprezy, a i dluugi weekend niestety bedzie normalnej dlugosci, poniewaz nie moge przeciez opuscic moich kochanych studentow w ostatnim dniu ich 3-miesiecznego kursu? Tak to jest, ze jak sie pracuje, to nie ma za wiele czasu na to, co sie chce robic. Ale ‘bez pracy nie ma kolaczy’, a w moim przypadku ‘boliwianos‘. Poza tym, bez pracy zycie byloby nudne (tak, okres bezrobocia takze przerabialam) a wakacje i dni swiateczne bez sensu, nieprawda?

Tym bardziej milo obchodzilismy ostatnio Swieto Pracy – poprzedzone wspolnym wyjsciem do restauracji z kolegami ze szkoly, sponsorowanym przez dytektora placowki. A w dniu 1 maja, z nudy i cierpien zwiazanych z kacem (wiedziałam, że nie powinnam mieszac bezalkoholowej chicha z piwem!) napisałam te oto kilka powyzszych zdan, ktore wlasnie (o ile) konczycie czytac.

Może jednak miałam za duzo czasu?:)

P.S. Wiem, ze nie powinnam tak narzekac na moja pensje, zwazywszy na to, ze przecietny mieszkaniec Boliwii ma na reke ok. 1000 bs. (troche ponad 400 zl) za prace na caly etat miesiecznie. To tylko dowodzi, jak uprzywilejowani sa mieszkancy krajow wyzej rozwinietych, ktorzy maja wiekszy standard zycia nawet bedac na zasilku…

***

Some of you could notice on my facebook profile, that some time ago I added an ‘Open House’ to my job experience. And what can Polish girl do in Bolivia without a good knowledge of Spanish language? Teach English, of course!

My photographic plans went into the background – somehow it’s difficult to market myself here, so I photograph in my spare time for pleasure, because I wouldn’t rather be able to live off it. Well, the sad truth is that neither I would from the teacher’s salary.

The work is only half-time, but to be honest even full-time job wouldn’t pay the rent (not in the place where we live now anyway). You may wonder what is the rate of an English teacher in Bolivia? –  from 20-25 bs. per hour for group lessons (‘about’ € 2.73168) to 30bs. for 1 to 1 classes at school. Of course, it’s possible to earn more doing private ‘tutoring’ (even 100bs/h), but it’s not so easy to find students, unless you want to work only at nights and during the weekends.

So, what can I afford with my irregular salary (I am not paid for cancelled classes and holidays)? I can buy a private insurance (I am not entitled to social one, because I don’t have a contract), which is about 420 bs. a month – one working week. Bills for electricity, water and condominium fee  – that’s another week of work, so it turns out I have two weeks salary in my pocket? No, this isn’t so easy, the rest is spent on minor grocery shopping and only a small part of it goes into the sock, put away towards ‘small trips’ around Santa Cruz.

Thanks to my Freddy who earns just enough to pay for an apartment and decent weekly grocery shopping, I don’t have to reach for my ‘blackheads‘ (that’s how we call ‘savings’ in Polish) I had earned back in Ireland. Moreover, they also dwindled significantly after buying return plane tickets to Europe for September. I am calculating that after that I would be able to afford only one way ticket … unless I win the lottery, I don’t even play.

But until then, my main job is teaching. Ironically, I’ve never dreamed of teaching as a child, and later in life, I insisted I would never be a teacher! But I guess it was meant to be, given that positions in my CV include: an ‘au pair’, a nursery nurse, a childcare assistant, a nanny, and now ‘profsora de Ingles’. Of course, there was more ‘un-dreamed’ jobs performed by me in the last 30 years, but I will not boast about them:) Education is one, but job market has its own rights.

There is a saying: ‘If you don’t have what you like, you must like what you have’. Indeed, how we know whether we like something or not, if we don’t try it? Thus, it turned out that ‘Danusia likes children and children like Danusia’ and the work of an educator can be hard, but also rewarding!

Now my children are little bigger – they are teenagers, who require a bit different set of skills, but I was lucky to be given friendly ‘dangerous minds’, who would gain me over with their enthusiasm and sense of humor (there is not a trace of malice when they laugh at my mishaps as I try to explain something in their native language:) Besides, they said once that they had though I am 23 years young! And how is possible not to like these students? Recently all teachers were given T-shirts with the school’s logo so now we all look like pupils:)

I do not know how I will spend my special b-day … ah, wait – at work, of course, because 28th falls on Tuesday …

I don’t have any party planned, and even a May’s long weekend, unfortunately, will be of normal length, because surely I can’t leave my lovely students on the last day of their three-months course?

And life of a professional is just like that – there is not enough time to do what you want to do. But as they say: ‘no pain, no gain’ and we all need ‘bolivianos‘. Besides, without work, life would be boring (yes, I’ve also experienced the period of unemployment so I know what I am saying) and holidays would make no sense, don’t you think?

That’s why it was particularly nice to celebrate recent Labor Day – preceded by going out to the restaurant with colleagues, sponsored by school’s owner. But on 1st of May, having suffered from hangover (I knew I should’t mix non-alcoholic chicha with a beer) and boredom I wrote these couple of words above, that you are about (or not) to finish reading.

Maybe I had too much time after all:)

P.S. I know I shouldn’t complain about my salary, especially that regular person in Bolivia earns about 1000 bs. (€100) a month doing a full-time job… Just goes to show how lucky are people from more developed countries, who can afford decent living even being on the dole. That gives you a bit of perspective!