Jakieś dwa lata temu, w rozklekotanym autobusie w drodze na bazar La Cancha w Cochabambie, spotkałam dwie dziewczyny z Polski, które jechały na zakupy z dzieciakami z domu dziecka, gdzie pracowały. Z Asią, wymieniłyśmy się mailami i od tego czasu byłyśmy w kontakcie. Po raz drugi spotkałyśmy się w Santa Cruz, przed jej (i jej męża) podrożą do Polski. Asia mieszka w Cochabambie, nadal pracując z dziećmi, i jest taką nieoficjalną ‘panią konsul’, która co jakiś czas wysyła Polakom mieszkającym w Boliwii (których adresy zdołała zdobyć drogą pantoflową) informacje, a to o spotkaniach na ‘polskiej parafii’ w Cochabambie, a to o zasadach glosowania za granicą:)
Powiedziała mi również o polskim księdzu Jacku, pracującym na prowincji w miejscowości Challapata, niedaleko Oruro, którego niestety sama nie miałam okazji odwiedzić. Udało sie to za to rowerowym podróżnikom z Polski – Darii i Marcinowi, ktorzy bardzo ładnie opisali swoje spotkanie z rodakiem na końcu świata na swoim blogu: Namiot nasz dom. Poczytajcie! Polecam również inne opowieści, szczególnie tę o deszczowym Salar de Uyuni, tak dla przestrogi;)
P.S. Podróżując ‘daleko od domu’ warto jest mieć świadomość, ze gdzieś tam, znajdują się Polacy, którzy w razie czego mogą pomóc w potrzebie. Nie należny jednak wykorzystywać tego faktu (o ile sami tego nie zaproponują) na przykład w celu zdobycia darmowego zakwaterowania, a raczej traktować takie spotkania jako okazje do wysłuchania wielu ciekawych historii czy zdobycia ważnych informacji przydatnych w dalszej podroży. Już sam fakt spotkania z rodakami i rozmowa w języku ojczystym, cieszy ekspatów niezmiernie:)
About two years ago, in a rickety bus on the way to the bazaar La Cancha in Cochabamba, I met two girls from Poland, which were going shopping with the kids from the orphanage, where they worked. With Asia, we exchanged the emails and from that time we were in contact. We met again in Santa Cruz, before her (and her husband) travel to Poland. Asia lives in Cochabamba, still working with children, and is the unofficial ‘Polish Consul in Bolivial’, periodically sending information about meetings in ‘Polish parish’ in Cochabamba or how to vote abroad, to the Poles whose addressed she managed to collect by word of mouth :)
She also told me about the Polish priest Jacek, who lives in the village of Challapata, near Oruro, and who unfortunately I haven’t have a chance to visit. However, other Polish travelers – Daria and Marcin, authors of the blog ‘Tent our house‘ (as I could translate it), very nicely described the meeting with our compatriot at end of the world. Unfortunately, their blog is only in Polish, but it’s worth to check it out for some nice photograph from their bike travel around the world:)
P.S. While traveling ‘far from home’ it’s good to know, that somewhere out there are your countrymen, who could help you in case something happens. However, I do not recommend to use this fact in order to get free accommodation, but rather treat such meetings an opportunity to hear some interesting stories or gain information useful in your further journey. For most expats, the meeting with compatriots and the opportunity to talk in their native language, is a big joy:)
Ja sama bardzo chętnie spotykałam się z rodakami, którzy w Boliwii byli tylko przyjazdem czy na dłużej, a całkiem niedawno z dwiema parami w jednym tygodniu! Oni także piszą blogi, więc nic, tylko czytać o ich przygodach:)
Malgorzata & Michal: MiMy w ruchu / Anna & Rafal: Wagary geo-pary