Viza *** Holy Graal & Holy Cow

Sroda 29/08/2012 – Urzad Imigracyjny 

-Dzien Dobry! My w sprawie dokumentow do wizy. Przyszly juz z La Paz?

– Nie, niestety jeszcze nie. (No tak, mowili, ze moze to potrwac 4 tygodnie, a my czekamy dopiero 3. Dodam tylko, ze w Polsce powiedziano mi, ze dokumenty wysylaja w ciagu 24 godzin, droga elektroniczna).

– Ah, niech pani poczeka! Tak, jest! Przyszly dopiero dzisiaj.

Podaje pani  paszport, ale niestety, okazuje sie, ze musze okazac inny dokument, ktorego akurat przy sobie nie mialam. Coz, przyjdziemy jutro i tak musimy zalatwic jeszcze kilka spraw.

Czwartek 30/08/2012 – Urzad Imigracyjny

– Dzien dobry! Przyszlismy po dokument z Interpolu.

Okazuje zaswiadczenie, tak, wszystko sie zgadza i pani podaje mi kilka papierow.

– Prosze skserowac.

No dobra. Juz raz nas wyslali na ksero, 2 minuty od urzedu, wiec wiemy gdzie isc. W reku trzymam oryginal dokumentu z ‘I’ w Cochabambie, z imionami i numerami paszportu kilkunastu osob roznych narodowosci, wyslany do La Paz na poczatku sierpnia. A w drugiej rece – faks z La Paz, potwierdzajacy zgodnosc informacji o wszystkich osobach, z dnia 22  sierpnia.

Zaraz, zaraz, a podobno dokumenty przyszly wczoraj?

Kserujemy (2,50 bs. za kopie).

Wracamy do urzedu. Pani zabiera oryginaly i kopie, i zaprasza do innego pomieszczenia mowiac, ze musze KUPIC certyfikat u innej pani. No tak, moglam sie tego spodziewac – niedawno kupowalam certyfikat medyczny za 250 bs.(!!!), wydawany na podstawie badan, za ktore tez wczesniej zaplacilam (60 bs.). W tym momencie usmiech zniknal z mojej twarzy i z trwoga myslalam ile tym razem mi policza za papierek. 60 bs. Odetchnelam z ulga.

Pani kaze mi usiasc, wyjmuje pokazny plik dokumentow i rzuca go przede mna mowiac, ze mam poszukac swojej karty.

Co? Myslalam, ze jestesmy w Boliwii, a nie w Indiach – swieta krowa sie znalazla! Najpierw skserowac, a teraz odwalac papierkowa robote i jeszcze za to placic?!!

Na szczescie Freddy zalapal dowcip, podzielil plik na 3 czesci i powiedzial uprzejmie, ze w trojke bedzie szybciej. Znow mialam w reku stos czyichs dokumentow, tym razem samych Polakow. Swoja droga, nie wiedzialam, ze tylu ich tutaj jest! Wiekszosc ksiezy i zakonnic, ale trafili sie tez swieccy.

W koncu karta sie znalazla.

– No dobrze, to prosze przyjsc w poniedzialek.

Konsternacja… I juz nie wytrzymalam.

– W poniedzialek? Czy wiedza panstwo, ze ja place za kazdy dzien pobytu w Boliwii  i bez tego dokumentu nie moge nic zalatwic?! (po hiszpansku wyszlo mi to srednio, ale mysle, ze przekaz zostal zrozumiany).

Odezwala sie pierwsza pani z lagodnym usmiechem na twarzy:

– Prosze sie  nie martwic. Na pewno w poniedzialek.

Ja zrezygnowalam a Freddy odpowiedzial – z usmiechem:

– Mamy nadzieje, ze w poniedzialek zobaczymy se po raz ostatni.

Coz, ja tez mam taka nadzieje, choc jak mowi madre polskie przyslowie, ktore tutaj ma pelna racje bytu: ‘Nadzieja matka glupich’. Przychodzi mi tez do glowy inne: ‘Nadzieja umiera ostatnia’ – a moja dzis juz niemal wyzionela ducha.

P.S. Na pocieszenie, zatwilismy dzis 3 papierki u adwokata (65 bs.), jutro jedziemy kupic nastepne zaswiadczenia. A potem? Oby do poniedziaku – 1.350 bs. za wize mam juz odliczone. Dolicze to do rachunku za wczesniejsza wize 30-dniowa, ktora kosztowala 2.500 bs. oraz kary za pobyt bez wizy – okolo 60 bs. + inne koszty.

Ciezko jest byc imigrantem, zgadzacie sie? Musze zapamietac, by w nastepnym zyciu byc tylko PODROZNIKIEM:)

***

Wednesday 29/08/2012 – Immigration Office

-Good afternoon! We came for documents regarding visa. Did they came form La Paz?
– No, unfortunately not yet. (Yeap, they said, that it may take 4 weeks and we have been waiting just 3. I will only add that in Poland, I was told that the documents are send within 24 hours, electronically).

– Ah, wait a second! Yes, here they are! They came only today.
I handle my passport, but unfortunately, I need to have the other document, which I left at home. Well, we will come tomorrow – we still need to get a few things.

Thursday 30/08/2012 – Immigration Office

– Good morning! We came for a document from Interpol.
The woman gives me some papers.
– Please photocopy them all.

Ah, ok… They already sent us before to photocopy something, the place is 2 minutes from the office, so we know where to go. I hold in my hand the original document from the ‘I’ in Cbba, with the names and passport numbers of several people of different nationalities, sent to La Paz at the beginning of August. And in other hand – Fax from La Paz, confirming information for all people, from 22 nd of August.

Wait a minute, didn’t she say that they’ve got that papers just yesterday?

All coppied (2.50 bs. per copy).
We go back to the office. Woman takes all documents and invites us to another room, saying that I need to buy a certificate from another lady.

Well, I could have expected  that – recently I bought medical certificate for 250 bs. (!), based on the information from another document, for which I paid too (60 bs.). At this point, smile disappeared from my face, but a price of 60 bs. was almost a relief.

Other woman tells me to sit down, takes a big pile of documents and throws it in front of me asking me to look for my file.
What? I thought we were in Bolivia, not in India – holy cow! First I have to go to photocopy, now do a paperwork that I just paid for?!

Fortunately Freddy caught ‘momentum’, divided huge pile into 3 parts and said politely – that with the help of three of us it will be faster. Again I had in hands someone’s documents, this time only Poles. By the way, I did not know that so many Polish people came here – most of them priests and nuns.
In the end, I found my card.

– Well, then come back on Monday.

Consternation. That was too much for me.
– On Monday? Do you know that I pay for each day of my stay in Bolivia, and without this document I can’t get done anything else?! (it wasn’t so easy to say it in Spanish, but I think the message has been understood).

First woman answered with a gentle smile on her face:
– Please don’t worry. It will be ready for sure on Monday.

I resigned and Freddy said – with a smile:
– We hope to see you on Monday for the last time.

Well, I hope so too, though the Polish proverb says: ‘Hope is a mother of fools’ – which has the full right here. Also, other saying comes to my mind: “Hope dies last”. Mine is almost dead.

P.S. As a consolation, we’ve got  today three other papers from a lawyer (55 bs.), Tomorrow we’re going to buy next documents. And then? We have to wait till Monday – 1.350 bs. to pay for a visa is already prepared (that’s on top of 2.500 bs. that I paid for 30-days visa and about 600 bs. of penalty for not having visa + other costs).

It’s hard to be an imigrant, isn’t it? I will try to remember to be only a TRAVELER in the next life:)