A Little House in the Mountains of Samaipata *** Mały domek w górach

Po niemal roku powróciliśmy do rajskiej Samaipaty. Tym razem nie mieliśmy w planach zwiedzania (a zostało nam jeszcze tak wiele do zobaczenia!), lecz wizytę u sympatycznej pary rodaków, których poznaliśmy kilka miesięcy temu w Santa Cruz. Wybieraliśmy się do nich jak sojki za morze – a to padało, a to było zimno, a to byliśmy zbyt zmęczeni, ale w końcu przyszedł czas, kiedy powiedzieliśmy sobie ‘teraz albo nigdy’. A musicie wiedzieć, ze nie tak łatwo jest do nich dotrzeć! Marzyliście kiedyś o domku w górach, pośrodku pol i lasów? Z dala od balangujacych sąsiadów, głośnych placów budowy i wiecznie szczekających psów? Właśnie tam się wybieraliśmy:)

Podróż z Santa Cruz do Samaipaty zajmuje około 2.5 godziny, ale z powodu złego stanu drogi trzeba było jechać wolniej. Po tegorocznych rekordowych opadach deszczu w wielu miejscach powstały osuwiska, po których ostały się jeszcze dziury w nawierzchni, konary drzew i głazy na poboczach. Tuz przed miasteczkiem musieliśmy skręcić w wąziutką piaszczysto-błotną ‘zakręconą’ drogę ‘polna’, gdzie niezastąpionym okazał się telefon z karta Entela, jedynego działającego w tym rejonie operatora sieci komórkowej i najlepszego przyjaciela turysty w Boliwii.

After nearly a year, we returned to paradise of Samaipata. This time, we had no plans to explore its wonders (and there is so much to see!), as we were going to visit the nice Polish couple we met a few months back in Santa Cruz. We’ve been thinking to see them much earlier, but it was always raining or it was cold, or we were too tired. And you must know that it isn’t easy to get to their home! Have you ever dreamt of living in a cosy little house up in the mountains, in the middle of nowhere, surrounded by fields of potatoes and forest? With no partying neighbours, noisy building sites and always barking dogs? That’s where we were going:)

Travelling from Santa Cruz to Samaipata takes about 2.5 hours, but due to bad road conditions we had to drive much slower. Recent landslides, after this year’s record rainfall, left holes in the asphalt, boughs of trees and rocks on the roadside. To get to our friends we needed to make a detour from the main road and follow narrow and curvy dirt road. I must say, the Entel phone, the only mobile network that works in the area, turned out to be our salvation. That’s why Entel is the tourists’ best friend in Bolivia.

_MG_9044 _MG_9052

I oto, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami i po kilku dłużących się chwilach natknęliśmy się na mały domek, w którym zastaliśmy uśmiechniętych gospodarzy, ich gościa z Polski oraz trzy szczeniaki, dwa koty i kilka kaczek:) Kilka następnych godzin spędziliśmy na rozmowach o życiu, jedzeniu pysznego obiadu, popijaniu czerwonego wina, głaskaniu szczeniaków, spacerze po górach i oddychaniu świeżym powietrzem. Ciężko było opuszczać to doborowe towarzystwo i tak piękne miejsce, ale nie chcieliśmy wracać do miasta po ciemku. Jeszcze pewnie nie raz powrócimy do Samaipaty!

And there it was at last – behind the mountains, the forests and the seven rivers, after a few long moments – a little house with smiley hosts, their guest from motherland and three cute pups, two cats and a couple of ducks :) We spent the next few hours on talking about life, eating tasty dinner, sipping red wine, cuddling pups, walking in the mountains and enjoying the fresh air. It was hard to leave the lovely company and their beautiful place, but we did not want to go back to the city after dark. But guess what? We are planning to visit Samaipata again:)

_MG_9094 _MG_9105 _MG_9095

_MG_9136

_MG_9076

DSCN0101

_MG_9132 _MG_9111 _MG_9104 _MG_9091 _MG_9098

 

 

Zoo for a Rainy Day *** Zoo w deszczowy dzień

Z okazji Nowego Roku Aymara, mieliśmy długi weekend, z którym trzeba było cos zrobić. Długo planowana podróż do Tarija spaliła na panewce z powodu drogich biletów lotniczych… W międzyczasie do Santa Cruz przywędrowały wiatry znad argentyńskiej pampy i temperatura drastycznie spadla do 10 stopni – a wraz z nią spadł deszcz.  Może wiec do Cochabamby? Eh, tam wybieramy się za tydzień, wiec bez sensu. Prognoza pogody przewidywała okienko z lepsza pogoda na sobotę, wiec może do Chiquitanii? Niestety, znajomy hotelarz w Santiago de Chiquitos wspomniał, ze nigdzie już nie ma wolnych miejsc! No tak, trzeba ‘bukowac’ z wyprzedzeniem.

Because of the Aymara New Year, we had a long weekend and we wanted to do something interesting. Long-planned trip to Tarija fizzled because flight tickets were too expensive … In the meantime, Santa Cruz were hit by winds from the Argentine Pampas and the temperature dropped drastically from 25 to 10 degrees. It started raining as well. So maybe to Cochabamba? Eh, we are going there next weekend, so it doesn’t make any sense. Weather forecast predicted window of better weather for Saturday, so maybe to Chiquitania? Unfortunately, a friend, who has a hotel in Santiago de Chiquitos mentioned on Facebook that there is no  vacancies anywhere! Yeap, you need to book in advance.

No to może do Samaipaty? Byliśmy tam niedawno, ale nie zwiedziliśmy Parku Amboro. Przez dwa dni próbowaliśmy dodzwonić się do resortu położonego w parku – El Refugio los Volcanos, ale nikt nie podnosił słuchawki… W końcu, w sobotę rankiem postanowiliśmy jechać tam na własną rękę – udaliśmy się wiec na postój Trufis do Samaipaty i widząc tylko jedna pusta taksówkę (taksówka rusza kiedy się zapełni) zapytaliśmy, ile kosztowałby taki prywatny kurs. Kierowca popatrzył na Freddiego, potem na mnie i oświadczył, ze 250 bs. Freddy zapytał retorycznie – w obie strony? Taksówkarz uśmiechnął się chytrze i powiedział, ze w obie strony zawiezie nas za 400 bs., ale nie będzie na nas czekał. ??? Dodam tylko, ze miejsce, do którego chcieliśmy się udać leży mniej więcej w połowie drogi do Samaipaty, do której kurs prywatny kosztował nas 120 bs. w jedna stronę. Freddy zapytał dlaczego tak drogo, w końcu kurs standardowy kosztuje tylko 30 bs. od osoby. Na to pan taksówkarz dodał, ze w jego aucie zmieści się 5 pasażerów. Ah! A ten piaty to na dachu, czy w bagażniku?– zagadnął Freddy patrząc na samochód. Na tym żarcie skończyła się nasza wycieczka do Parku Amboro – a chciwy taksówkarz pewnie czekał jeszcze przez poł dnia na swoich pasażerów, a może wciąż na nich czeka? – tego mu w każdym razie życzyliśmy.

Maybe to Samaipata? We were there recently, but haven’t visited the Amboro Park. For two days we tried to get in touch with the hotel located in the park – El Refugio los Volcanos, but there was no answer … Finally, on Saturday morning we decided to go there on our own, so we went to Trufi – stop and seeing only one empty taxi we asked its driver how much is a private course. The driver looked at Freddie, then at me and said that 250 bs. Freddy asked rhetorically – ‘return’? The driver smiled slyly and said that return would cost 400 bs., but he won’t wait for us. I will only add that the place we wanted to go is located (roughly) halfway to Samaipata, where the private course costs 120 bs. one way. Freddy asked why so expensive, if a standard course costs only 30 bs. per person and taxi is for four passengers. The driver added that 5 passengers. Really! ‘So the fifth sits on the roof or in the trunk?’ – asked Freddy looking at the car. (Some trufis take 2 passengers in front, but it’s illegal.)

W takim razie, może wybierzemy się do misji jezuickich – najbliższa San Xavier znajduje się tylko 120 km od Santa Cruz. Dzwonimy po taksówkę, a tam nam mowa, ze się nie da, bo drogę zalało… Czyli jednym słowem – zostajemy w mieście. I co dalej? – idziemy do Zoo! Krótka wycieczka Micro, poprzedzona zakupem najnowszych dvd na bazarze, okazała się trafem w dziesiątkę, bowiem ogród był niemal pusty – kto w końcu idzie do zoo w tak brzydka pogodę? (okienko pogodowe jednak się nie otworzyło). Tym razem zachwyciły nas szczególnie aligatory pływające w akwarium razem z żółwiami. Nie obyło się również bez leniwca, którego spotkaliśmy tym razem koło klatki z kondorem.

With this joke ended our trip to Amboro. And as for a greedy taxi – driver – he must have waited probably another half a day for passengers to fill – up his car, or perhaps he is still waiting for them? In that case, maybe we could go to the Jesuit missions? – closest San Rafael is located only 75 km from Santa Cruz. We called a taxi only to learn that the trip is impossible, because the way is flooded … We didn’t go to Tarija, didn’t go to Amboro Park, didn’t go to Chiquitania – so we went to the zoo:) A short trip with Micro, preceded by buying the latest DVD on the market, turned out great, because the garden was almost empty. Who in the end go to the zoo in such bad weather? This time,  we were especially impressed by alligators swimming in the aquarium with turtles. We met also our friend sloth, walking around condor’s cage.

_MG_3703 _MG_3726 _MG_3727

_MG_3760

_MG_3768

Po takim spacerze trochę zgłodnieliśmy i postanowiliśmy poszukać restauracji w pobliskim centrum handlowym, z ‘brzydsza siostra’ Statuy Wolności na dachu – w Nowym Jorku:)

After that we decided to look for restaurant in the nearby shopping center ‘crowned’ with the ‘uglier sister’ of Statue of Liberty – called New York.

_MG_3778Tym samym, zdaliśmy sobie sprawę z tego, ze lepiej jest nie zwiedzać zachodnich rejonów Boliwii w czasie zimy, która na wschodzie kraju okazuje się najlepsza pora roku do podróżowania. Tropikalna Santa Cruz zamienia się w tym czasie w ponura mokra mieścinę, z której trudno jest się wydostać…

This way, we learnt the hard way, that it is better not to plan any trips to West part of Bolivia during the winter – interestingly, winter months are the best to travel across Eastern regions. Tropical Santa Cruz changes during winter months in a cold and dump city with no way out!

_MG_3678

Sucre – The City of Four Names *** Miasto o czterech nazwach

Sucre jest miastem na tyle ważnym w historii Ameryki Południowej, ze warto szerzej zapoznać się z jego historią, architekturą i innymi atrakcjami. A wiec zacznijmy od początku.

Last week I went together with the students of the University of San Simon of Cochabamba to Sucre – Bolivia’s capital. Before the journey I had read about the extraordinary charm of this historic city and beauty of its architecture. I must admit, I wasn’t disappointed – Sucre has it all: charming old town with a very well preserved colonial architecture, a pleasant temperate and dry climate throughout the year (although for someone from Central Europe this climate is rather hot;), interesting footprints of dinosaurs, waterfalls and mountains, crafts from the nearby Tarabuko (with one of the most beautiful fabrics in Bolivia) and … chocolate factory ‘Para Ti’.

Dzisiejsze Sucre zostało założone w roku 1538 pod nazwa Ciudad de la Plata de la Nueva Toledo’ czyli Srebrne Miasto Nowe Toledo. Wkrótce La Plata została stolica ‘Audiencia de Charkas’, która sprawowała piecze nad rozległym terenem Ameryki Południowej (dzisiejszy Paragwaj, Peru, Chile, Argentyna i Boliwia) – pod patronatem kolonialnego Wicekrólestwa Peru. Później przekształciła się w Wicekrólestwo ‘Rio de La Plata‘.

Sucre was founded in 1538 under the name “Ciudad de la Plata de la Nueva Toledo” or Silver City of New Toledo. Soon La Plata was the capital of‘Audiencia de Charkas’, which held custody over the sweeping area of ​​South America (present -day Paraguay, Peru, Chile, Argentina and Bolivia) – under the auspices of the colonial Viceroyalty of Peru. Later Sucre evolved into theViceroyalty’ Rio de La Plata “.

W 1609 w mieście powstało arcybiskupstwo a w 1624 – Uniwersytet Sw. Franciszka Ksawerego (drugi najstarszy w Ameryce Południowej). Do dziś Sucre jest duchową stolicą Boliwii, z ponad setką kościołów i licznymi konwentami oraz mekką studentów, także zagranicznych.

Kultura andaluzyjska, którą przynieśli konkwistadorzy, ma swoje odbicie w niezwykle bogatej architekturze prywatnej jak i kościelnej. Domy i urzędy zostały zbudowane wokół przestronnych dziedzińców (patio), oplecionych przepięknymi arkadami, zaś ich elewacje wyróżniają się licznymi balkonami (drewniane pochodzą z ery kolonialnej, metalowe z republikańskiej). Architektura kościelna jest mesklą renesansu (z elementami gotyku), baroku i neoklasycyzmu. W niektórych budowlach da się również zaobserwować tzw. metysaż, czyli wpływy rdzennej kultury indiańskiej (więcej na ten temat tutaj —> klik.)

In 1609 the archbishopric was founded and in 1624 – St. Francis Xavier University (the second oldest in South America). Until today, Sucre is the spiritual capital of Bolivia, with more than 100 churches and numerous convents.

Andalusian culture, brought by conquistadors, is reflected in a rich architecture, private and sacred. Private homes and offices were built around spacious courtyards (patios), braided with marvelous arcades, while the facades are characterized by a number of balconies (wooden are derived from the colonial era while the the metal ones from the republican). Church architecture is a mix of Renaissance (with elements of Gothic), Baroque and Neoclassicism. In some buildings can also be observed the so- called ‘mestizo’ style with the influences of the indigenous Indian culture.

Dzięki przyjemnemu klimatowi, Sucre stało się miejscem rezydowania właścicieli kopalni srebra w Potosi, które oddalone jest o 2 godziny (jazdy autobusem) – stad niezwykły rozwój tego miasta. (O Potosi pisałam wczesniej —> klik.)

Odzwierciedleniem nowobogackiego stylu życia jest zamek Glorietta – najdziwniejszy przykład historyzmu jaki przyszło mi oglądać, w życiu!

With its pleasant climate, Sucre became the residence of the owners of the silver mines in Potosi, which is just a 2 hours drive by bus – hence the development of this extraordinary city. (I wrote earlier about Potosi here ––> click.

A reflection of a newly rich lifestyle is best seen in a Castle of Glorietta – the strangest example of historic architecture that I’ve seen in my entire life!

W 1809 roku Sucre zapoczątkowało ruch wyzwoleńczy Boliwii (jak i całej Ameryki Południowej), by w roku 1826 stać się ‘prowizoryczną’ stolicą utworzonego ‘Alto Peru’, a 13 lat później – konstytucyjną stolicą Boliwii. Z upadkiem potęgi ekonomicznej w Potosi pod koniec XIX w. rząd Boliwii przeniósł się do La Paz i do dziś Boliwia posiada dwie stolice.

W roku 1991 Sucre zostało objęte patronatem UNESCO.

In 1809, Sucre started Bolivian liberation movement (as well as the whole of South America), in 1826 the city became a ‘provisional’ capital of newly created ‘Alto Peru’, and 13 years later – the constitutional capital of Bolivia. With the collapse of economic power of Potosi at the end of the nineteenth century, the government of Bolivia moved to La Paz and since that time Bolivia has two capitals.

In 1991 Sucre has became an UNESCO site.

4 nazwy Sucre to/ 4 names:

  • Charcas– pierwotna, przedkolonialna nazwa miasta/ the original, pre – colonial name of the city
  • La Plata– w czasach świetności kopalni srebra w pobliskim Potosi/ in times of splendor in the nearby silver mines of Potosi
  • Chuquisaca– imię nadane miastu w czasach walki o niepodległość/  name given to the city during the struggle for independence
  • Sucre– nazwa nadana miastu na sześć jednego z przywódców rewolucji – Antonio Jose de Sucre/ the name given to the city to commemorate one of the leaders of the revolution – Antonio Jose de Sucre. 

A ja dodam jeszcze jedną, która także jest powszechnie używana: ‘La Ciudad Blanca’, ponieważ większość budowli pomalowana jest na kolor biały. Nie polecam wiec zwiedzania miasta bez okularów przeciwsłonecznych i kremu z filtrem – grozi to ślepotą i poparzeniem. Polecam również zaopatrzenie się w sombrero (jego brak spowodował, ze chodziłam po mieście osłaniając twarz dłonią lub mapą albo szukając cienia, co nie było zbyt praktyczne).

And I will add another one, which is also widely used: ‘La Ciudad Blanca’, because most buildings are painted in white. That’s why I do not recommend visiting the city without sunglasses and sunscreen – it may cause blindness and burns. I recommend also sombrero (I walked around the city shielding my face with a hand or a map, searching for shade and it wasn’t too comfortable).

Swój tour zaczęłam od Plaza 25 de Mayo – głównego placu Sucre, który jest parkiem! Przyjemnie, prawda? Podobne skwery mają wszystkie miasta Boliwii.

I started my tour from the Plaza 25 de Mayo– Sucre’s main square, which is a park! Nice, isn’t’ it? Similar to Santa Cruz and Cochabamba.

Swoje pierwsze kroki skierowałam do Katedry Guadalupe – kojarzy Wam się z czymś ta nazwa? Oczywiście – z telenowelami meksykańskimi,  w których główne bohaterki wznosiły swe modły do Matki Boskiej z Guadalupe i właśnie w katedrze w Sucre znajduje się jeden z Jej wizerunków! Ponieważ miasto obchodziło święto maryjne, katedra była otwarta dla zwiedzających, a święty obraz w przebogatej sukience, wystawiony na pokaz.

Normalnie by go zobaczyć, trzeba zakupić bilet w muzeum katedralnym za 40 bs. bez możliwości robienia zdjęć. To najważniejsze muzeum w Boliwii mieści obiekty sztuki sakralnej i świeckiej. Przewodnik wspomina pinakotekę z malarstwem m.in. Van Dycka i Zurbarana, ale mnie poinformowano, ze znajduje się ona w innej części miasta, gdzie trzeba zakupić dodatkowy bilet (?). Cóż, było to jedne z niewielu miejsc, których nie odwiedziłam.

First I went to the Cathedral of Guadalupe – do you associate this name with something? Of course – with Mexican soap operas, in which the main characters always pray to Our Lady of Guadalupe, and the Cathedral of Sucre houses one of Her images! Because the town celebrated the feast of St. Mary, the cathedral was open to the public, and the holy image in beautifully rich dress was on the show.

Normally to see it you have to purchase a ticket in the cathedral museum for 40 bs. without possibility of taking pictures. In the most important museum in Bolivia the sacred and secular objects of art can be seen. Guidebook says of Pinacoteca with Van Dyck and Zurbaran, but I have been informed that it is located in a different part of the city and that I have to buy an extra ticket (?). Well, it was one of the few places that I have not visited.

 

Budowa katedry rozpoczęła się w roku 1559, ale widoczne są w jej architekturze wpływy zarówno renesansowe, barokowe jak i neoklasyczne. W jej obrębie znajduje się Kaplica Virgen de Guadalupe ze świętym obrazem.

Construction of the cathedral began in 1559, but Renaissance, Baroque and Neo-classical influences can be seen in the architecture. Cathedral contains also the Chapel of the Virgen de Guadalupe with the sacred image.

Po muzeum postanowiłam zwiedzić pobliskie budowle urzędowe, jednak z powodu protestu (a jakże!), były one zamknięte. Gdy przemarsz dobiegł końca, odwiedziłam Casa de Libertad – najważniejszą budowle w kraju, w której Simon Bolivar ogłosił republikę, i która do dziś przechowuje karty pierwszej konstytucji Ameryki Południowej. Fasada jest pięknym przykladem architektury kolonialnej z drewnianymi balkonami.

After the museum I decided to visit the nearby government buildings, but because of the protest (of course!), they were closed. When the parade was over, I visited Casa de Libertad – the most important building in the country in which Simon Bolivar proclaimed Republic, and which still holds first constitution of South America. Facade presents a beautiful example of colonial architecture, with wooden balconies.

 

Prefectura de Chuquisaca – czyli budynek rządu (dzis tylko regionalnego), w którym przemiły strażnik pozwolił mi zrobić kilka zdjęć oraz poinformował, ze za kilka tygodni będzie można go zwiedzać i podziwiać panoramę miasta z dachu. Jest to najbardziej reprezentacyjny budynek w stylu republiki.

Prefectura de Chuquisaca – a government building (now only regional), where nice guard allowed me to take some pictures and reported that in a few weeks building will be open to public to explore and admire the panorama of the city from its roof, is the most representative building in the style of the Republic.

Wędrując ulicą Calvo, przylegającą do głównego placu, odwiedziłam kościoły Santo DomingoSanta Clara (w którym znajduje się muzeum, którego nie znalazłam (?) oraz najstarszy kościół Sucre – San Lazaro (1544). Niestety ten ostatni i poniekąd najciekawszy okazał się zamknięty dla zwiedzających, zostało mi wiec do podziwiania jego zewnętrze oraz ciekawie zdobiona sucha fontanna.

Wandering along Calvo street from the main square, I visited churches ofSanto Domingo, Santa Clara (in which the museum is located that I didn’t find (?) and the oldest church in Sucre – San Lazaro (1544). Unfortunately, the last and most interesting church turned out to be closed , so I was left to admire its exterior and interestingly decorated (dry) fountain.

Stad już niedaleko do La Recoleta, gdzie znajduje się kościół i muzeum oraz taras widokowy. To miejsce odwiedziłam jednak ostatniego dnia z wycieczką uniwersytecką. Niestety, ciekawie wyglądające na ulotkach Muzeum Sztuki Tradycyjnej było już zamknięte… Coz, następnym razem:)

From there it was very close to La Recoleta, where the church, museum andmirador are located, but I visited this place on the last day with the students. I admit, the church wasn’t’ very interesting and The Indigenous Art Museum unfortunately was already closed … Well, next time :)

W drodze powrotnej postanowiłam odwiedzić jeszcze Muzeum Kolonialne (Museo Colonial Charcas) i wiecie co? – było ono w (rocznym) remoncie! Moje szczęście…

On the way back I decided to visit the Colonial Museum (Museo Colonial Charcas) and guess what? – It was in the (annual) renovation! My luck …

Cdn./ To be continued…