Public City Transport in Bolivia *** Transport miejski w Boliwii

Droga dwukierunkowa. Trzy pasy, oddzielone biala przerywana linia. Prawy z lotniska do miasta, lewy na lotnisko. Srodkowy, jak nam pani taksowkarz wyjasnila – do wyprzedzania. To tak w teorii, a w rzeczywistosci? Samochody parkuja na lewym i prawym pasie, a wszyscy jezdza posrodku. W obie strony. Az strach sie bac!

Tak wlasnie wyglada nowa droga na lotnisko w Santa Cruz de la Sierra, ktora po raz pierwszy podrozowalismy dzis z rana.  Wybudowana specjalnie na Szczyt Panstw Grupy 77 i Chin. Do tej pory myslelismy, ze ‘nowa droga’ to nic innego jak stara droga, ktora od dluzszego czasu znajduje sie w rozkopce. Coz, ta zbudowana dla prezydentow i przewodniczacych 78 panstw, okazala sie rowniez nie do konca wykonczona. A moze i tak, bo robotnikow ani widu alni slychu:) Co prawda, zdazono ulozyc cementowe plyty, ale nie zalano ich jeszcze asfaltem. Na obrzezach drogi posadzono palmy, ale chyba ich nie ukorzeniono przed przesadzka, bo wiekszosc wygladala na zupelnie wyschniete slupki. Trawy na poboczu nie posadzono, ale co kawalek ulozono dekoracyjne gliniane dzbany. Chyba tak sie spieszyli, by oddac te droge na czas, ze zapomnieli o jej oznakowaniu! Zreszta, dalej mamy czteropasmowke, przedzielona podwojna zolta ciagla, ale jak widac na zalaczonym zdjeciu, i to nie przeszkada taksowkarzom z lotniska w Santa Cruz, by wyprzedzac. W koncu, czas to pieniadz. Podobno, do nowej drogi maja dobudowac jeszcze trzy pasy, ale jak na razie sie na to nie zanosi – kolejna miedzynarodowa konferencja w tym roku nie jest przewidziana.

DSCN0003

Dzisiejsza obserwacja ‘zmusila’ mnie do napisania o tym, jak wyglada komunikacja miejska w najwiekszych miastach Boliwii. Kontynuujemy z:

SANTA CRUZ de la Sierra

Taksowki z lotniska sa pomalowane na kolor bialo-niebieski i odpowiednio oznakowane. Znaczy sie – bezpieczne. Jest to jednak zludne, bo kierowcy sa zwykle, lagodnie rzecz ujmujac, ‘niecierpliwi’. Nie straszne im dziury w drodze, kaluze, inne pojazdy. Liczy sie czas! Odbija sie to na wygladzie ich taksowek, ktore pamietaja lepsze czasy. Co ciekawe, o wypadkach z ich udzialem nie slyszalam, wiec moze sa juz zahartowani w boju?

Zreszta tak jak ich koledzy po fachu – kierowcy autobusow, tzw. micros i trufi – taxis, nie zwazajacy na nic (i na nikogo), byle by dotrzec do celu na czas. Czerwone swiatlo? Przeciez nas ono nie dotyczy, zdaja sie myslec.  Zreszta, nie zawsze mozna ich winic. Niedaleko naszego mieszkania znajduje sie skrzyzowanie, gdzie zamontowane sa tylko swiatla dla pieszych (normalnie, jest odwrotnie). Dodam tylko, ze kierowcy wydaja sie byc troche skonfundowani.

Stan wiekszosci pojazdow komunikacju miejskiej najwiekszego i najbogatszego miasta Boliwii pozostawia zas wiele do zyczenia, choc zdarzaja sie rowniez nowsze okazy.

Dowiedzialam sie ostatnio o istnieniu strony internetowej, pokazujacej i kalkulujacej trasy przejazdu autobusow – Cruzero! Niesamowite narzedzie, choc nie zawsze mozna ufac mapkom:)

564701_10152316517469048_1969951900_n

LA PAZ

Jak ukazuje powyzsza grafika, mieszkancy andyjskiej stolicy ciesza sie od niedawna nowymi, nowoczesnymi i czystymi autobusami, o wdziecznej nazwie – Puma Katari. Takie, ktore znamy z ulic europejskich miast. Co prawda, niewiele ich jeszcze jezdzi, ale od czegos trzeba przeciez zaczac! Oprocz nowych busow mamy rowniez do dyspozycji biale busiki, wszechobecne taksowki oraz… TELEFERICO, czyli kolejke gorska miejska. ‘Mi Teleferico’ jest drozsze od autobusow, ale szybsze, wygodniejsze i zapewniajace piekne widoki na miasto polozone na wzgorzach. Jak na razie ukonczono tylko jedna linie (Linea Roja), ale dobre i to!

laestrelladeloriente

Fot. laestrelladelloriente.com

COCHABAMBA

Kulinarna Stolica Boliwii tez ma swoje teleferico, ale nie liczy sie ono jako komunikacja miejska, bo prowadzi tylko do Chrystusa na wzgorzu San Pedro. Czym sa za to ‘pumy’ La Paz wobec takiego autobusu?

DSCN0384 (2)

Cochabambinos przescigaja sie w dekorowaniu swoich pojazdow, przyklejajac na karoserii kolorowe naklejki czy przyczepiajac do anteny kolorowe wstazki, dumnie powiewajace na wietrze. W srodku zas, obok obrazkow swietych, zobaczymy takze ‘gole dupy’ i inne dewocjonalia. Sa to istne ‘burdele na czterech kolkach’ – ciemne, obskurne, duszne w srodku oraz wypacykowane na zewnatrz. Zawsze zauwazalne – zapraszajace do srodka glosnymi i skocznymi tradycyjnymi rytmami.

Oprocz TAKICH autobusow, zaobaczymy rowniez w Cochabambie niezliczone taksowki oraz busy – tak jak i w innych miastach poruszajace sie wzdluz tajemnej trasy. Tajemnej dla nietutejszego, bo miejscowi zawsze wiedza, ktory numer wziac, by dostac sie z punktu A do punktu B. Podobno dostepne sa mapy komunikacji miejskiej, ale nikt nie wie gdzie je mozna dostac. Moze kopie skonczyly sie jakis czas temu i zapomniano dodrukowac, jak mialo to miejsce w Santa Cruz?

Jak kierowcy autobusow, tak i lotnisko dba o wizerunek Miasta Wiecznej Wiosny. Z lotniska zabierze nas bowiem nowiusienka, bialusienka i czystusienka taksowka, z elegancko ubranym taksowkarzem za kierownica. Kierowac on bedzie z wielka uwaga i cierpliwoscia, coby nie zarysowac nowej karoserii.

*

Jak sie okazuje, nawet po komunikacji miejskiej widac roznice w kulturze, kolorycie, ale niekoniecznie w zasobnosci portfela poszczegolnych regionow kraju. Wszedzie jednak zetkniemy sie z chaosem, tak typowym dla Boliwii. Musze jednak zaznaczyc, ze kierowcy komunikacji miejskiej w Boliwii maja chyba najtrudniejsza prace na swiecie! Nie tylko jezdza gruchotami po niebezpiecznych ulicach, ale rowniez w tym samym czasie kasuja za przejazd, wydajac reszte (!) oraz odpowiadaja na pytania zagubionych pasazerow. Przy calym tych harmiderze, udaje im sie zachowac stoicki spokoj. Naprawde, godne podziwu, ale nie do pozazdroszczenia.

Ceny komunikacji miejskiej na dzien dzisiejszy (06/2014)

Santa Cruz:

Micro Autobus i Trufi -taxi = 2 bs.

Taksowka = od 8 bs. w gore.

Taksowka z lotniska do centrum = 60 Bs.

La Paz:

Teleferico = 3 bs.

Autobusy = od 2 bs.

Taksowka = od 10 bs. 40 bs/godzina.

Taksowka z lotniska do centrum = 60 bs.

Cochabamba:

Autobus i trufi = od 2 bs. (po ostatnich protestach)

Taksowka = od 6 Bs.

Wygodna taksowka z lotniska do centrum = 30 Bs.

 Jezeli interesuja Cie ceny przejazdow miedzy miastami, warto zajrzec tu:

  • ‘Podrozujac po Boliwii” —> klick,
  • ‘Samochodem po Boliwii‘ —> klik,
  • Bezpieczna Boliwia: poradnik dla przewrazliwionych‘ —> klik.

Inne przydatne linki:

Pociagi: Ferroviaria Oriental (Santa Cruz) www.ferroviariaoriental.com, Ferroviaria Andina (La Paz) www.fca.com.bo

Samoloty: Boliviana de Aviación (www.boa.bo), Amazonas (www.amaszonas.com)

***

Two-way road. Three lanes, separated by a white dotted line. The right one leads from the airport to the city, left one to the airport. Middle lane, as explained by the lady taxi driver – to overtake. This is theory, but in reality? Cars park on the left and right lanes (using them as a hard shoulder), and everybody else seem to drive in the middle. In both directions. God help us!

That’s how a new road to the airport in Santa Cruz de la Sierra looks like, which we traveled for the first time today in the morning. It was built specifically for the Summit of the G 77 and China. Until now, we thought that the ‘new road’ is nothing else than the old road, which has been in construction since a while. Well, the special road for presidents of 78 states, also turned out to be not quite finished yet. Or maybe I am wrong, as there was no sight of the workers or any visible works? They laid cement plates, but not yet the asphalt. They planted palm trees on the sides but I think they forgot to root them properly, as the most of the trees looks like completely dried up sticks. Grass on the side of the road has not been planted, but they decorated it with big clay pots  in traditional Camba style. I guess, they must have been in a  hurry to finish it in time for the summit, but they forgot to put the signs up! Anyway, further proper four-lanes road, divided by double yellow continuous line is not being quite respected either – overtaking on double continuous yellow line is a norm for a taxi drivers in Santa Cruz. In the end, time is money. I heard that they supposed to build three more lanes, but there is no plans for another international conference this year.

DSCN0001

Today’s observation ‘has forced’ me to write about how the city transport looks like in the biggest cities of Bolivia. Let’s continue with:

SANTA CRUZ de la Sierra

Airport taxis, painted in white and blue are marked accordingly. That means they are safe. However, this is deceptive, because the drivers are usually, mildly speaking, impatient. Big hole in the road? Puddles, other vehicles on the way? No problem. Time is running out! The taxis, which remember better times, reflect the reality of the road. Interestingly, I haven’t heard of any casualties involving airport taxis, so maybe the drivers are really as skillful as they think they are?

Just like their friends – buses and trufi – taxis drivers, who doesn’t mind anything (or anyone), as long as they get to their destination on time. Red light? Surely it does not concern us, they seem to think. However, they are not always to blame. Near our apartment there is an intersection fitted  with pedestrians light signalisation only (normally, is the opposite). I will only add that the drivers seem to be a bit perplexed.

The state of most public vehicles in the biggest and richest city in Bolivia, is mostly poor, but there are also some recent models on the run.

I found out quite recently that there is a website showing and calculating bus routes – Cruzero! Amazing tool, however not always showing right maps:)

DSCN0011

LA PAZ

The second picture from the to shows that the citizens of the Andean capital enjoy new, modern and clean buses, aptly named – Puma Katari. The same, as we know from the streets of European cities. Admittedly, there are still not many of them on the streets, but that’s a good start! In addition to the new buses, the Pacenos have also little busses at their disposal, ubiquitous taxis and … teleferico, or city cable cars, in other words. ‘Mi Teleferico’ connects La Paz and El Alto where the highest airport in the world operates. It is more expensive than buses, but faster, more comfortable and guarantee some beautiful views. So far there is only one line (Linea Roja), but again… that’s a good start;)

COCHABAMBA

The Culinary Capital of Bolivia has its own teleferico, but it doesn’t count as the public transport as it leads only to Christ on San Pedro Hill. However, what are ‘pumas’ of La Paz compering to such a bus? Cochabambinos outdo each other in decorating their vehicles, sticking different stickers or pinning colorful ribbons, flapping in the wind, to their busses. Inside, next to a picture of the saints you can see also ‘naked ladies’ and other religious articles. These are the real ‘brothels on four wheels’ – dark, dingy, stuffy inside and flashy outside. Always noticable – inviting inside with loud and lively traditional tunes.

In addition to SUCH buses, there are countless trufis and taxis in Cochabamba, as in other cities, moving along secret routes. Secret for someone foreign, because the locals always know which number to take to get from point A to point B.  Apparently the maps of public city transport are available, but no one knows where. Maybe shops ran out of copies some time ago and they didn’t print them anymore, as in happened in Santa Cruz?

Just as drivers of buses, so the airport takes care of the City’s of Eternal Spring image. We will travel from the airport with a brand-new, snow white and ultra-clean taxi, with elegantly dressed taxi driver behind the wheel. He will drive us with great attention and patience, not to scratch the new paintwork.

*

As you can see, even the public city transport service reflects differences in culture, atmosphere but not necessarily the finances of various regions of the country. They have, however, something in common – chaos, so typical of Bolivia. But I must mention here that the drivers of public transport in Bolivia may have probably the hardest job in the world! Not only they have to drive old vehicles on the dangerous streets, but also at the same time they charge for a ride, give a change (!) and answer the questions of lost passengers. And even in such a chaotic environment they manage to stay calm. Truly admirable, but not to be envied!

Prices of city transport up to date (06/2014)

Santa Cruz:

Micro Bus and taxi Trufi = 2 bs.

Taxi = from 8 bs.

Taxi from the airport to the center = 60 Bs.

La Paz:

Teleferico = 3 bs.

Buses = from 2 bs.

Taxi = from 10bs. 40 bs./h.

Taxi from the airport to the center = 60 bs. (airport shuttle 3.80 bs.)

Cochabamba:

Bus and trufi- taxi = from 2 bs. (after the recent protests)

Taxi = from 6 Bs.

Comfortable taxi from the airport to the center = 30 Bs.

If you are interested in prices for trips between cities, check it out:

Other useful links:

By train: Ferroviaria Oriental (Santa Cruz) www.ferroviariaoriental.comFerroviaria Andina (La Paz) www.fca.com.bo

By plane: Boliviana de Aviación (www.boa.bo), Amazonas (www.amaszonas.com)

Road Trip To Nowhere *** Wycieczka donikad

Po prawie miesiacu od zakupu samochodu, w koncu bylismy w stanie wyruszyc ‘w swiat’ (= za miasto). Pogoda tego lata nas nie rozpieszcza, wiec niestety wybor miejsc do ktorych moglismy dotrzec droga ladowa, byl ograniczony. Dodatkowym klopotem okazal sie brak mapy z prawdziwego zdarzenia (wcale nie tak latwo taka dostac) oraz niemal zupelny brak oznakowan na drogach i bezdrozach Santa Cruz de la Sierra i jej okolic. Kompas rowniez by sie przydal.

Uzbrojeni w informacje z internetu oraz uproszczone mapki turystyczne, ktore przynajmniej na poczatku wskazywaly nam kierunek jazdy, postanowilismy sprobowac dostac sie do ‘Lomas de Arena’ – przedziwnego parku z wydmami posrodku tropikalnej dzungli. Pierwsze kilka kilometrow poszlo jak z platka, ale po jakims czasie asfaltowa droga sie skonczyla (byla w budowie) i jadac za karawana samochodow, dotarlismy do wiezienia Palmasola, czyli bylismy na tropie! Na rozwidleniu drog postanowilismy pojechac w prawo, co znow okazalo sie trafione w dziesiatke i po kilkunastu minutach dotarlismy do kolejnego skrzyzowania z malutkim znakiem, wskazujacym kierunek do parku wydm. W sobote nie padalo, ale droga wygladala jakby przed chwila przeszla nad nia nawalnica z gradobiciem. Jednym slowem (a nawet trzema)- nie do przebycia! Przynajmniej nie dla nas, bo kilka rozklekotanych samochodow osobowych nia podazylo. Z niespelna dwiema godzinami do zachodu slonca nie chcielismy jednak pchac sie w paszcze lwa, tym bardziej, ze nie bylo widac swiatelka na jej koncu. A co jak utkniemy? Kto nas tu znajdzie? Moze wataha bezdomnych psow…

No i zawrocilismy. Pojechalismy na spacer do Parque Urbano:)

DSCN1647-2

DSCN1654-2

W niedziele wyruszylismy w podroz z samego rana. Nasz cel – kolonia Menonitow ‘Santa Rita‘. Kierunek: Cotoka—> Paurito—> Menonici. Do Cotoki dotarlismy szybko nowiusienka asfaltowka, a potem… coz, jezdzilismy okolo godziny po bezdrozach w poszukiwaniu miasteczka Paurito. Bez powodzenia.

DSCN1660-2 DSCN1661-2

Wrocilismy wiec do Cotoki, przespacerowalismy sie do centrum, zjedlismy jukowego placka z kija i jeszcze raz pojechalismy na poszukiwania. Tym razem w kierunku wskazanym przez dobrych miejscowych. Po polgodzinie stanelismy jednak na rozdrozu, bez znakow. Zaczelo padac. Piaszczysta i wyboista droga zaczela sie rozmywac. Zawrocilismy.

DSCN1658-2

DSCN1672-2

Menonitow niestety nie spotkalismy, ale fajnie bylo w koncu obcowac z natura (i komarami), odetchnac swiezym powietrzem i popatrzec na bezkresna zielen tropikalnej Santa Cruz. Zreszta, jak ktos kiedys napisal (chyba Goethe):

Podróżuje się nie po to, aby dotrzeć do celu, ale po to, żeby być w podróży’.

Za tydzien planujemy odwiedzic miejsce, do ktorego prowadzi droga asfaltowa. Oby tylko oznakowana:)

Informacje praktyczne:

Zwiedzanie wiekszych i mniejszych atrakcji Santa Cruz nie jest latwe, szczegolnie w porze deszczowej, kiedy wiele lokanych drog jest podmytych, nieprzejezdnych lub zaknietych.  W tym roku stalo sie tak miedzy innymi z nowa asfaltowa droga SC – Cochabamba. Co prawda mozna wynajac maly samolot, ale to opcja tylko dla bogatych:) Kiedy ladna pogoda, mozna probowac zwiedzac na wlasna reke, wlasnym lub wypozyczonym autem (opcja najtansza, ale trzeba sie nastawic na bladzenie;), wynajac taksowke (troche drozsza), kozystac z autobusu lub pociagu, ktore jednak docieraja do niewielu  interesujacych miejsc lub wykupic wycieczke z biura podrozy (pewnie, ale drogo, bo cena przekracza niekiedy 100 € od osoby na dzien!).

***

After nearly a month since we bought a car, in the end we were able to set off on our first road trip. The weather this summer is terrible, so unfortunately the choice of places that we could reach by land was limited. Another problem was the lack of real maps and the almost complete lack of traffics signs on the road and off-road of Santa Cruz. Compass would also come in handy.

Nonetheless, armed with information from the internet and simplified tourist maps that showed us direction, we decided to try to get to ‘Lomas de Arena – the sand dunes park surrounded by tropical vegetation. The first few kilometers went smoothly, but after some time the asphalt road has ended (being under construction) and driving after the caravan of cars we got to prison Palmasola. At the crossroads we decided to take right turn, which was ‘right’ and after a few minutes we got to the next intersection with a tiny sign indicating the direction to the dunes. It didn’t rain on Saturday, but the dirt road looked as if there had been a storm with some hail. In one word (or even tree) – it was impassable! At least not for us, because a few rickety cars has followed this narrow flooded path covered with some branches, but with less than two hours to sunset we didn’t want to risk going somewhere we didn’t know. What if we get stuck? Who would find us here? Maybe a pack of stray dogs …

So we turned back and went for a walk to Parque Urbano :)

DSCN1641-2

On Sunday we headed out early in the morning. Our goal – Mennonites colony ‘Santa Rita‘. Direction: Cotoka—> Paurito—> Mennonites. To Cotoka we drove on brand-new asphalted road and then … well, we roved about an hour in the wilderness in search of the town Paurito. Without success. So, we turned back to Cotoka, walked to the city center, ate some tasty yuca fritter on a stick and went again in search of  Mennonites, this time in the direction indicated by good local people. After half an hour we stood at the crossroads  with no signs when it started to rain and sandy road began to melt. We turned back.

DSCN1666-2 DSCN1670-2

DSCN1674-2

After all, we haven’t seen any Mennonites but it was nice to finally be able to breathe fresh air and set our eyes on the endless greenery of tropical Santa Cruz. Anyhow, someone once wrote (I think Goethe) something like that:

Destination is not important  but travelling.

Next week we are planning to visit some place situated along the paved road. Hopefully marked with road signs:)

Practical information:
Sightseeing bigger and smaller attractions of Santa Cruz region is not easy, especially in the rainy season when many local roads are flooded and impassable. This year even the new asphalt road SC – Cochabamba was closed. Of course you can rent a small plane, but it is an option only for the rich :) When fair weather however, you can try to visit some places of interest with your own or rented car (the cheapest option, but you have to be prepared to get lost;), hire a taxi (slightly more expensive), use the bus or train service, which, however, gets only to a few places or book a tour with travel agency (safe but expensive, as sometimes the price exceeds € 100 per person per day!).

Potosi: the City ‘Worth a Fortune!’ *** Boliwiskie miasto ‘Warte Potosi!’

W XVII wieku Potosi było jednym z największych i najbogatszych miast na świecie, dzięki ogromnym pokładom srebra odkrytym w pobliskiej górze, nazwanej na te okoliczność – ‘Cerro Rico’. Jednak w XVIII wieku, pokłady srebra wyczerpały się. Zyski czerpano jeszcze z pozyskiwania cyny i innych minerałów, ale mimo to miasto zaczęło podupadać ekonomicznie.

The city of Potosi was founded in 1545, during the “gold rush” associated with the discovery in Cerro de Potosí – later known as the Cerro Rico (Rich Mountain) – large silver deposits. In a few years the settlement has attracted hundreds of thousands of Europeans and it became the official mint of Spain. Conquiscadors used native people and slaves from Africa for work – to this day it’s unknown how many of them perished in the local mines and smelters in inhumane conditions. In the seventeenth century Potosi was one of the largest and richest cities in the world. When in the XVII century silver was exhausted. Despite of discovering large amounts of tin and other minerals, the city began to decline economically.

Mimo utraty swojej świetności, Potosi zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i dziś utrzymuje się głownie z turystyki. Jest to niewątpliwie architektoniczną perełką Boliwii – z wieloma pięknie zdobionymi kościołami, odrestaurowanymi kamienicami kolonialnymi, wąskimi uliczkami i przepięknymi widokami na Cerro Rico.

Despite losing its splendor, the city of Potosi is a UNESCO World Heritage Site and today is dependent mainly on tourism. It is undoubtedly the architectural jewel of Bolivia – with many beautifully decorated churches, restored colonial houses, cobbled streets and stunning views of the Cerro Rico.

Jedną z najbardziej okazałych budowli Potosi jest ‘Casa de la Moneda’ – niegdyś mennica Hiszpanii, zbudowana z kamienia i cegieł, jak również z drewna, które sprowadzono z innych rejonów Boliwii. Z centralnego dziedzińca, widocznego przez otwarta bramę,  uśmiecha się do nas ‘Bachus‘, którego maska zakrywa ponoć dawny herb Hiszpanii.

One of the most famous and impressive buildings in Potosi is the ‘Casa de la Moneda’ – once the mint of Spain, built of stone and brick, as well as wood, imported from other regions of Bolivia. In the central courtyard the head of  ‘Bacchus’, visible from the street through the gate, is smilling at us. They say that tt covers the former insignia of Spain.

Mieści się tutaj muzeum z wieloma cennymi eksponatami wykonanymi oczywiście ze srebra. Możemy tu także zobaczyć tysiące minerałów wydobywanych z Cerro Rico i okolicy, a także mumie pierwszych osadników europejskich. Dla mnie widok ciał dziecięcych to jednak trochę za wiele… Zresztą, takie same wrażenie wywarły na mnie rzeźby Matki Boskiej, z ‘prawdziwymi’ włosami i ubraniami, które dawno temu wyglądały jak lalki. Dziś jednak mogłyby z powodzeniem konkurować z Laleczka Chucky. Warto pamiętać, iż miasto powstało na niewolniczej pracy rdzennych osadników jak i niewolników, sprowadzanych przez konkwistadorów z Afryki. Do dziś nie ustalono ilu ludzi zginęło, pracując w kopalniach jak i przy przetopie cennych minerałów.

Casa de la Moneda houses a museum with numerous exhibits – many of them made of silver. We can also see thousands of minerals extracted from Cerro Rico and the surrounding area, as well as mummies of first European settlers. For me the sight of children ‘bodies, however was a little too much …. I had the same impression while looking at the  sculpture of Virgin Mary, decorated with the ‘real’ hair and clothes. Once, it must have looked like a doll, but today it could be a perfect model for female ‘Chucky Doll’!

Inną atrakcją miasta jest ‘Mirador‘ – kosmiczna wieża na wzgórzu, stanowiąca punkt widokowy i mieszcząca restauracje, z której można podziwiać panoramę Potosi, z cudnym widokiem na Cerro Rico. Można się tam dostać taksówką, lub pieszo – wspinaczka jednak nie należy do najłatwiejszych, ponieważ Potosi jest najwyżej położonym miastem świata  i ciężko jest czasem złapać oddech na 4,090 n.p.m.! Kiedy tam w końcu dotarliśmy, okazało się, ze wieża widokowa jest w remoncie, ale i tak było warto.

Another attraction of Potosi is the ‘Mirador’ – or a ‘space tower’ on a hill, housing a restaurant and offering panoramic views across the city and a wonderful view of the Cerro Rico. You can get there by taxi or walk. Climbing, however is not easy because Potosi is the highest city in the world and it’s really hard to catch breath at 4.090 m. Bus ride on the city’s steepest streets in the world is also an unforgettable experience (scarier that in La Paz, as less traffic means more speed).

Co jeszcze warto zobaczyć w Potosi? Otóż kościoły z fantazyjnie dekorowanymi fasadami i z bogato wyposażonymi wnętrzami (cos jednak Hiszpanie po sobie pozostawili). Mnie jednak nie było dane podziwiać tych świetności, bo miałam za mało czasu…Cóż, następnym razem!

What else could you see in Potosi? The churches of fancifully decorated facades and silver interiors (at least the Spaniards left something behind!) – but I couldn’t admire their splendor though, because I had too little time …

Niezapomnianą atrakcją jest również przejażdżka autobusem miejskim po stromych ulicach, które z calą pewnością mogą konkurować z trasami La Paz, gdzie z powodu korków autobusy nie mogą ‘rozwinąć skrzydeł’ tak jak tu:)

Dziś stosunkowo łatwo jest dojechać do Potosi – z Oruro, Sucre, czy Uyuni nawet pociągiem. Pisząc to, musze jednak napomknąć o niespodziewanych trudnościach… blokadach dróg, które w Boliwii, jak się kilka razy okazało, są dosyć częste. Nas taka blokada zastała w drodze z Potosi do Oruro. Już mieliśmy przed sobą widmo nocy spędzonej na odludziu w autobusie, kiedy okazało się, ze inny autobus tej samej firmy utknął po drugiej stronie, dzięki czemu po krótkim ‘spacerze’ w świetle zachodzącego słońca, mogliśmy kontynuować podróż. Postanowiliśmy jednak nie przesiadać się w Oruro do miasteczka Llallaqua, gdzie chcieliśmy zażyć kąpieli w gorących źródłach, i wróciliśmy prosto do Cochabamby. Być może we wrześniu, kiedy będę w Sucre, uda nam się zwiedzić (razem z moimi znajomymi studentami) także Uyuni (pustynie solna) i wpaść do Potosi? Musimy wtedy koniecznie odwiedzić nasz gościnny hostel ‘Koala’ i wybrać się na wycieczkę do czynnych wciąż kopalni legendarnego Cerro Rico.

Today it is relatively easy to get to Potosi – from Oruro, Sucre or even Uyuni by train. Perhaps in September, when I’m in Sucre, we will be able (along with my friends) to drop to Potosi again? We must then make sure to visit our friendly hostel ‘Koala’ and take a trip to the still open and working mines.

As I write this, I have to mention the unexpected difficulties … roadblocks, quite often in this part of the world. Returning to Oruro we were stopped by rocks on the road and some angry people. I had a vision of spending the night in a remote area on the bus when we heard that another bus of the same company was stuck on the other side of the blockade! And after a ‘short’ 20-minutes walk we continued our journey. We couldn’t however go to LLallaqua, to take a bath in hot srings as we had planned, so we came back to Cochabamba.