New World Monkey *** Z wizyta u wyjca amazonskiego

Nasze wyprawy do zoo staly sie niemal niedzielna tradycja. Jednym z powodow jest to, iz w koncu odkrylismy, jak dojechac na drugi koniec miasta autobusem (nr. 55).

Tym razem nie zabawilismy tam zbyt dlugo, poniewaz upaly i tlumy ludzi dawaly nam sie we znaki. Zreszta nie tylko nam – zwierzeta rowniez byly osowiale i albo kryly sie w cieniu, albo wygrzewaly sie na sloncu.

_MG_4742

Tylko jedno stworzenie rozpierala energia – a byl to czarny wyjec amazonski, jeden z najwiekszych naczelnych Ameryki Poludniowej. Wyjec wspial sie na drzewo, aby zjesc banana, balansujac przy tym swoim dlugim chwytnym ogonem, a po skonczonej uczcie zszedl na dol i pobiegl na 2 nogach w zarosla! Prawde mowiac mielismy szczescie trafic na takie aktywne stworzenie, bowiem ten rodzaj wyjcow spi lub odpoczywa przez wieksza czesc dnia. Poza tym, podobno budowa ich konczyn nie sprzyja poruszaniu sie po plaskim podlozu, a tu prosze – malpa zmalpowala czlowieka!

_MG_4768

_MG_4770 _MG_4776

Wyjec amazonski, jak sama nazwa wskazuje wystepuje w amazonskich lasach Boliwii, Brazylii i Paragwaju. Jednak, tylko samiec jest czarny – futro samic ma kolor od brazowego do zoltego. Wycie wyjcow moze byc slyszane na odleglosc 5 km, ale w zoo dalo sie slyszec jedynie wycie zwiedzajacych, probujacych komunikowac sie z dalekimi ‘przodkami’:)

***

Our Sunday’s trips to the zoo have become almost traditional. One of the reasons is that in the end, we discover how to get to the other side of the city by bus (no.55).

This time we didn’t stay there too long, because of the heat and the crowd . It was too much not only for us – animals were also sleepy and either hid in the shade, or were sunbathing.

_MG_4725

Only one creature was bursting with energy – it was the Amazon black howler, one of the largest primates in South America. Howler monkey climbed a tree to eat a banana, while balancing its long prehensile tail, and then it went down and ran on two legs in the bushes! To be honest, we were lucky to see it being so active, because this kind of howler monkeys sleeps or rests 70% of the day. As they say, because their limb structure makes terrestrial movement awkward, they spend most of their time in the trees and only come down for water during dry spells. Well – our monkey was ‘apeing’ around and mimicking humans!

_MG_4767 _MG_4761

The Amazon howler, as the name suggests, lives in the Amazonian forests of Bolivia, Brazil and Paraguay. However, only the male is black – females’ coat is brown to yellow. Howler monkeys howling may be heard at a distance of 5 km, but in the zoo we could hear only the monkeying visitors trying to communicate with their distant ‘ancestors’ :)

_MG_4791

Zoo for a Rainy Day *** Zoo w deszczowy dzień

Z okazji Nowego Roku Aymara, mieliśmy długi weekend, z którym trzeba było cos zrobić. Długo planowana podróż do Tarija spaliła na panewce z powodu drogich biletów lotniczych… W międzyczasie do Santa Cruz przywędrowały wiatry znad argentyńskiej pampy i temperatura drastycznie spadla do 10 stopni – a wraz z nią spadł deszcz.  Może wiec do Cochabamby? Eh, tam wybieramy się za tydzień, wiec bez sensu. Prognoza pogody przewidywała okienko z lepsza pogoda na sobotę, wiec może do Chiquitanii? Niestety, znajomy hotelarz w Santiago de Chiquitos wspomniał, ze nigdzie już nie ma wolnych miejsc! No tak, trzeba ‘bukowac’ z wyprzedzeniem.

Because of the Aymara New Year, we had a long weekend and we wanted to do something interesting. Long-planned trip to Tarija fizzled because flight tickets were too expensive … In the meantime, Santa Cruz were hit by winds from the Argentine Pampas and the temperature dropped drastically from 25 to 10 degrees. It started raining as well. So maybe to Cochabamba? Eh, we are going there next weekend, so it doesn’t make any sense. Weather forecast predicted window of better weather for Saturday, so maybe to Chiquitania? Unfortunately, a friend, who has a hotel in Santiago de Chiquitos mentioned on Facebook that there is no  vacancies anywhere! Yeap, you need to book in advance.

No to może do Samaipaty? Byliśmy tam niedawno, ale nie zwiedziliśmy Parku Amboro. Przez dwa dni próbowaliśmy dodzwonić się do resortu położonego w parku – El Refugio los Volcanos, ale nikt nie podnosił słuchawki… W końcu, w sobotę rankiem postanowiliśmy jechać tam na własną rękę – udaliśmy się wiec na postój Trufis do Samaipaty i widząc tylko jedna pusta taksówkę (taksówka rusza kiedy się zapełni) zapytaliśmy, ile kosztowałby taki prywatny kurs. Kierowca popatrzył na Freddiego, potem na mnie i oświadczył, ze 250 bs. Freddy zapytał retorycznie – w obie strony? Taksówkarz uśmiechnął się chytrze i powiedział, ze w obie strony zawiezie nas za 400 bs., ale nie będzie na nas czekał. ??? Dodam tylko, ze miejsce, do którego chcieliśmy się udać leży mniej więcej w połowie drogi do Samaipaty, do której kurs prywatny kosztował nas 120 bs. w jedna stronę. Freddy zapytał dlaczego tak drogo, w końcu kurs standardowy kosztuje tylko 30 bs. od osoby. Na to pan taksówkarz dodał, ze w jego aucie zmieści się 5 pasażerów. Ah! A ten piaty to na dachu, czy w bagażniku?– zagadnął Freddy patrząc na samochód. Na tym żarcie skończyła się nasza wycieczka do Parku Amboro – a chciwy taksówkarz pewnie czekał jeszcze przez poł dnia na swoich pasażerów, a może wciąż na nich czeka? – tego mu w każdym razie życzyliśmy.

Maybe to Samaipata? We were there recently, but haven’t visited the Amboro Park. For two days we tried to get in touch with the hotel located in the park – El Refugio los Volcanos, but there was no answer … Finally, on Saturday morning we decided to go there on our own, so we went to Trufi – stop and seeing only one empty taxi we asked its driver how much is a private course. The driver looked at Freddie, then at me and said that 250 bs. Freddy asked rhetorically – ‘return’? The driver smiled slyly and said that return would cost 400 bs., but he won’t wait for us. I will only add that the place we wanted to go is located (roughly) halfway to Samaipata, where the private course costs 120 bs. one way. Freddy asked why so expensive, if a standard course costs only 30 bs. per person and taxi is for four passengers. The driver added that 5 passengers. Really! ‘So the fifth sits on the roof or in the trunk?’ – asked Freddy looking at the car. (Some trufis take 2 passengers in front, but it’s illegal.)

W takim razie, może wybierzemy się do misji jezuickich – najbliższa San Xavier znajduje się tylko 120 km od Santa Cruz. Dzwonimy po taksówkę, a tam nam mowa, ze się nie da, bo drogę zalało… Czyli jednym słowem – zostajemy w mieście. I co dalej? – idziemy do Zoo! Krótka wycieczka Micro, poprzedzona zakupem najnowszych dvd na bazarze, okazała się trafem w dziesiątkę, bowiem ogród był niemal pusty – kto w końcu idzie do zoo w tak brzydka pogodę? (okienko pogodowe jednak się nie otworzyło). Tym razem zachwyciły nas szczególnie aligatory pływające w akwarium razem z żółwiami. Nie obyło się również bez leniwca, którego spotkaliśmy tym razem koło klatki z kondorem.

With this joke ended our trip to Amboro. And as for a greedy taxi – driver – he must have waited probably another half a day for passengers to fill – up his car, or perhaps he is still waiting for them? In that case, maybe we could go to the Jesuit missions? – closest San Rafael is located only 75 km from Santa Cruz. We called a taxi only to learn that the trip is impossible, because the way is flooded … We didn’t go to Tarija, didn’t go to Amboro Park, didn’t go to Chiquitania – so we went to the zoo:) A short trip with Micro, preceded by buying the latest DVD on the market, turned out great, because the garden was almost empty. Who in the end go to the zoo in such bad weather? This time,  we were especially impressed by alligators swimming in the aquarium with turtles. We met also our friend sloth, walking around condor’s cage.

_MG_3703 _MG_3726 _MG_3727

_MG_3760

_MG_3768

Po takim spacerze trochę zgłodnieliśmy i postanowiliśmy poszukać restauracji w pobliskim centrum handlowym, z ‘brzydsza siostra’ Statuy Wolności na dachu – w Nowym Jorku:)

After that we decided to look for restaurant in the nearby shopping center ‘crowned’ with the ‘uglier sister’ of Statue of Liberty – called New York.

_MG_3778Tym samym, zdaliśmy sobie sprawę z tego, ze lepiej jest nie zwiedzać zachodnich rejonów Boliwii w czasie zimy, która na wschodzie kraju okazuje się najlepsza pora roku do podróżowania. Tropikalna Santa Cruz zamienia się w tym czasie w ponura mokra mieścinę, z której trudno jest się wydostać…

This way, we learnt the hard way, that it is better not to plan any trips to West part of Bolivia during the winter – interestingly, winter months are the best to travel across Eastern regions. Tropical Santa Cruz changes during winter months in a cold and dump city with no way out!

_MG_3678

Zoo Fun For People Only *** Zoo zabawne tylko dla ludzi

Zoo w Santa Cruz de la Sierra jest jedyna znana mi instytucja w Boliwii otwarta 7 dni w tygodniu.  To stosunkowo małe zoo, położone jest niemal w centrum miasta – z jego terenu można obserwować życie ulicy. Zoo jest dużą atrakcją turystyczną, oferującą wgląd w bogatą faunę południowoamerykańską, ale również popularnym miejscem wypoczynku dla rodzin z dziećmi. Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje bowiem tylko 10 bs. (1€), a dla dzieci jest o 50% tańszy. Poza tym, na terenie zoo znajdują się place zabaw, restauracje i sklepiki z pamiątkami.

Zoo in Santa Cruz de la Sierra is the only institution I know in Bolivia, that is open 7 days a week. This is a relatively small zoo, situated almost in the center of the city – from its ground you can watch the busy street life. Zoo is a big tourist attraction, offering insight into the rich South American fauna, but also a popular weekend spot for families with children. No wonder, as an adult admission costs only 10 bs. (1 €) while children have 50% discount. Besides, on the zoo grounds are located playgrounds, restaurants and souvenir shops.

_MG_2190

Niestety odniosłam wrażenie, ze owa komercjalizacja poszła trochę za daleko – kosztem zwierząt, które wciśnięto w niewielkie klatki i małe wybiegi.  Niesamowity jest widok sowich oczu w jasny dzień, czy młodego jaguara z całkiem bliska – smuci jednak fakt, ze zwierzęta nie maja jak ‘wyprostować’ swoich skrzydeł czy nóg…

Unfortunately, it seems that the zoo commercialization went a little too far – at the expense of the animals, which were placed in small cages and pens. To see an owl in a bright daylight and the jaguar poppies was truly amazing – but it’s sad that animals don’t have a room to ‘straighten’ their wings and legs …

_MG_2066

Najsmutniej prezentowały się UZIEMIONE dumne kondory oraz krążące w te i we wte jaguary, lisy i wilki – na ‘klaustrofobicznych’ betonowych wybiegach. Tylko jedna para jaguarów ‘zasłużyła’ sobie na kawałek trawy i wody.

It was pity to see GROUNDED proud condors  and circling in their  ‘claustrophobic’ concrete runways, jaguars, foxes and wolves. Only one pair of jaguars seemed to ‘deserve’ a piece of grass and water.

_MG_2175

_MG_2097

_MG_2152

_MG_2369

W porównaniu z ptakami i wielkimi kotami, prawdziwym ‘szczęściarzem’ wydal mi się niedźwiedź południowoamerykański, który mógł pobiegać sobie po trawie razem ze swoim przyjacielem łasiczką, czy nawet popływać w stawie. Żółwie wygrzewające się na brzegu innego stawu także wydawały się  być zadowolone – nie zwracały nawet uwagi na krokodyla czy wielka kapibarę, zażywających kąpieli nieopodal. Tapiry zas sjestowaly sobie pod drzewem.

Compared with birds and big cats, the spectacled bear was a real ‘lucky – man’, as he could jog on the grass with his weasel friend and swim in the pond. Turtles basking on the shore of the pond also seemed to be satisfied – they didn’t pay much attention to the big capybara and crocodile, taking bath nearby. In turn the tapirs were taking a nap under the tree.

_MG_2319

Ryby to dopiero miały farta! – pływały sobie wesoło w wielkim jeziorze i jeszcze były dokarmiane przez wizytujących! Cześć z nich trafiła także do akwarium, ale za to takiego o porządnych rozmiarach.

The luckiest of them all were fish, swimming merrily in the big lake and being fed by visitors! Some of them went to the aquarium of a quite decent size.

_MG_2302

_MG_2299

Atrakcją dnia okazał się natomiast ‘Leniwiec Wędrowniczek’, próbujący wydostać się z zagrody dla żółwi. Niestety po około dziesięciu minutach wspinaczki, pozowania do zdjęć i przyglądania się gapowiczom, biedaczek ‘wrócił’ do punktu wyjścia. Chyba za bardzo mu się spodobalo to ‘wietrzenie pach’:)

The attraction of the day was  ‘Travelling Sloth’, trying to get out of the turtles pen. Unfortunately, after about ten minutes of climbing, posing for photos and looking at people, poor thing got back to the start. I think he liked too much ‘airing his armpits’ :)

_MG_2253

Leniwiec nie był mieszkańcem zoo i przed wyjściem widzieliśmy go w rękach strażnika, który przeniósł go w bezpieczne miejsce – na zewnątrz.

Sloth was not a resident of the zoo and before leaving we saw him in the hands of the guard, who taking him to a safe place – outside:)

_MG_2256

Bo ogrody zoologiczne to miejsca niezwykle ciekawe i ekscytujące – tylko‘dla ludzi’.

Because zoos are usually  very interesting and exciting  places – ‘for people’ only..

_MG_2123

_MG_2070

_MG_2290

_MG_2186

Feliz Dia del San Patricio!

Dzien Swietego Patryka, jak Irlandzki zwyczaj nakazuje, mielismy uczcic zielonym piwem w jednym z dwoch irlandzkich pubow w Santa Cruz de la Sierra.

Jednakze, po ekscytujacej wizycie w ZOO, bylismy tak zmeczeni, ze nie chcialo nam sie wracac do centrum. Zamiast ‘Guinnessa’ wypilismy wiec najlepsze piwo boliwijskie – ‘Huari’ rodem z Oruro, wspominajac spotkanie trzeciego stopnia z ‘Leniwcem Wedrowniczkiem’:)

Santa Cruz zoo ed

To sie nazywa ‘Dzien Swietego Leniwca Patryka’ po boliwijsku!;)

***

We planned to celebrate St. Patrick’s Day, as the Irish custom orders, with green beer in one of the two Irish pubs in Santa Cruz de la Sierra.

However, after an exciting visit to the ZOO, we were so tired, that we didn’t want to come back to the city center again. So, instead of ‘Guinness’ we drank the best bolivian beer – ‘Huari’ (from Oruro) watching pictures from the close encounters with the ‘Wandering Sloth’:)

IMG_4597