Przyznam, pierwszy raz obchodzilam Halloween wlasnie w Boliwii (nie liczac obchodow przedszkolnych w Irlandii) – w szkole jezyka angielskiego w Santa Cruz de la Sierra, ktora tym samym celebrowala rowniez zakonczenie roku szkolnego.
Czegoz sie nie robi dla uczniow! Ano, przebiera sie za Facebooka:) Moze moj kostium z ksiazka na glowie i znakiem ‘like‘ na piersi nie byl zbyt odkrywczy, ale na pewno wywolal kilka usmiechow, szczegolnie wsrod rodzicow. Z cala pewnoscia nie uniknelam rowniez komentarzy, do ktorych zreszta zachecal napis ‘comments‘ na moich plecach.
Przyznam, poczatki zabawy byly ciemiezne, moze dlatego iz atmosfera zupelnie nie przypominala Halloween – w jasno oswietlonej sali wisialy rozowe balony, a zatrudniony na te okazje DJ zapodawal najnowsze przeboje. Powoli jednak, zwlaszcza wraz z pojawieniem sie Coca- Coli, przekasek oraz podluznych balonow, sluzacym dzieciakom do okladania sie, impreza nabrala tempa.
W przerwie pomiedzy krojeniem bulek, rozlewaniem napojow i zabawiaiem uczestnikow swoja osoba, udalo mi sie pstryknac troche zdjec z moimi dzieciakami. Niestety, wlascicielka szkoly zupelnie pominela nauczycieli, uwieczniajac jedynie uczniow na pamiatkowych zdjeciach – trzeba wiec bylo dzialac na wlasna reke:)
Po dwoch godzinach, wyczerpana i ubozsza o 50 bs., ktorych mi nie wyplacono (ciekawe ile wzial wspomniany DJ za swoj czas i poswiecenie?), z ulga wrocilam do domu.
Teraz mam tydzien wakacji, a co po wakacjach, tego nikt jeszcze nie wie:)
* Halloween, wywodzace sie z tradycji celtyckiej, a rozpropagowane przez Amerykanow, nie przyjelo sie w Boliwii. Owszem, niektorzy urzadzaja sobie przebierane ‘party’, ale sa to raczej odosobnione przypadki. Kiedy w nocy ktos zadzwonil do naszych drzwi, nie chcielismy sie z nikim dzielic naszymi czekoladkami, wiec dzwonek zignorowalismy. No treat no trick :)
***
This year I celebrated Halloween for the firs time in my life (I don’t count my creche’s parties in Ireland) – in the English language school in Santa Cruz de la Sierra , which also celebrated the end of the school year.
And, for my lovely students I dressed up as a Facebook :) Maybe my costume with a book on my head and a ‘ like ‘ sign on the chest was not too revealing, but it certainly sparked some smilies, especially among parents. I am also sure, I haven’t escaped the comments, to which, moreover, I was encouraging with ‘ comments ‘ sign on my back.
The beginnings of the party weren’t fun, and I blame it on the atmosphere that was completely anti- Halloween. The room was brightly lit and decorated with pink balloons, and DJ, employed on the occasion, played the latest latino hits. Slowly, however , especially when the Coca – Cola came to the tables with snacks and elongated balloons, serving kids as a weapon to beat each other, the party pace has improved.
In the interval between cutting the bread rolls, serving the beverage and entertaining participants, I managed to take some pictures of/ with my kids. Unfortunately, the school ‘s owner completely ignored the teachers, taking the official photograph only of the students, so I needed to act on my own.
After two hours, totally exhausted and poorer by 50 bs., that were never paid for my work (I wonder how much the said DJ recived for his time and dedication ?), I went home.
Now I have a week vacation, and after that? God knows.
* Bolivians rather don’t celebrate Halloween – this Celtic but popularized by Americans tradition doesn’t have much in common with Bolivian culture. Therefore, at night, when someone rang our bell, we weren’t too eager to share our chocolates, so we didn’t answer the door. No treat no trick!:)