‘Carnival terrorists’ in Bolivia ***’Karnawałowi terrorysci’

Jak może pamiętacie, karnawał nie należy do moich ulubionych boliwijskich świat. A to za przyczyna tzw. ‘karnawałowych terrorystów’, którzy opanowują ulice miast i miasteczek nie na jeden, ale na cztery dni! A czasem, jak to ma miejsce w Cochabambie, z ukrycia samochodu, rzucają wodne balony przez cały niemal miesiąc luty. W Santa Cruz i części tropikalnej, do wody i piany, która ponoć czasem jest toksyczna, dochodzi jeszcze farba, która zastąpiła niegdysiejsze błoto i ekskrementy. I dlatego tez, większość mieszkańców wielkich miast ucieka  od zgiełku, brudu i pijactwa karnawałowego, na prowincje, lub spędza te dni w zaciszu domowym.

How may you remember, Carnival does isn’t my favorite Bolivian holiday. And this is mostly for ‘carnival terrorists’, who ran the streets of cities and towns for not one, but four days! And sometimes, as in Cochabamba, theyhide in the cars throwing water balloons during almost the entire month of February. In Santa Cruz, and other tropical parts,together with water and foam, which is sometimes toxic, they use paint, which replaced the mud and excrements from the past days. And this is why most of people leave the big cities, escaping the craziness, dirtiness and drunkness of carnival days in the countryside ora spends these days in tranquillity of their homes.

boliviainmyeyes

My podczas tegorocznego karnawału tradycyjnie wybraliśmy się do Cochabamby, gdzie karnawałowe szalenstwo jest troche mniejsze. Nie udało nam się uciec jednak od wodnych balonów. Na szczęście, karnawałowi terrorysci nie maja dobrego cela – oberwałam tylko raz, w buta (choć spodnie miałam brudne do kolan, bo akurat szłam po zakurzonym chodniku).

We, during this year’s carnival, traditionally went to Cochabamba, to escape the carnival maddness (which is kind of smaller there)! However, we were unable to avoid the water balloons. Thankfully, ‘carnival terrorists’ don’t have a good aim – I got hit only once, in the shoe (although my pants got dirty to the knee, as I was walking on the dusty sidewalk).

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

W tym roku przegapiliśmy jednak Corso de Corsos w Cochabambie –  paradę tradycyjnych tancow, odbywającą się tydzień po oficjalnym karnawale, na którą przybył sam prezydent Evo Morales, nie wspominając o aktorze brytyjskim Jude Law, który celebrował tegoroczny karnawał w Oruro i Santa Cruz, zaproszony przez Browary Boliwijskie (szczęściarz!)

This year, we missed Corso de Corsos in Cochabamba, held a week after the carnival, with the president Evo Morales as a special guest, not to mention the famous British actor, Jude Law, who celebrated Carnaval de Oruro and Santa Cruz, invited by Bolivian Broweries (Lucky bum!)

boliviainmyeyes

Zobaczyliśmy za to ‘Entrada de los Ninos’, czyli paradę dzieciaków, które na jeden dzień zawładnęły centrum miasta, strzelajac z wodnych pistoletow i piankowych puszek. Dzieciaki jednak, w odróżnieniu od dorosłych, nie atakują bezbronnych przechodniów, prowadząc walki tylko pomiędzy sobą. Wyszliśmy wiec z całego zdarzenia sucha stopa;)

However, we saw ‘Entrada de los Ninos’, the parade of kids, who for one day took over the city center, shooting the water from plastic guns and foam from cans. Although, children, unlike adults, don’t attack innocent pedestrians, fighting only between themselves, so we walked out of the entire event with dry foot;)

boliviainmyeyes

*

Po drodze zajrzeliśmy do namiotu, w którym odbywała się adopcja psów i gdzie spędziłam dobry kwadrans na głaskaniu pięknych bobasów rożnej maści i wielkości. W tym czasie zauważyłam, ze ludzie przychodzili i pytali się ile kosztują psiaki, po czym, dowiedziawszy się, ze nic, odchodzili. Tak to już niestety jest, ze dla niektórych ‘cos’ darmowego jest równoznaczne z ‘czymś’ nie wartościowym. Ludzie przeważnie wola zapłacić grube pieniądze za psa rasowego, choć bez dokumentów, chwaląc się później znajomym, ile za niego zapłacili, niż adoptować takiego samego zwierzaka, za darmo. A powiem tylko, ze widzieliśmy w namiocie szczeniaki trochę pomieszanych, ale jakże pięknych i niepowtarzalnych owczarków niemieckich czy border collie!  Gdybym mogła, przygarnęłabym je wszystkie!

On the way, we popped into the tent with dogs for adoption, where I spent a good fifteen minutes stroking these beautiful babies of various breeds and sizes. During this time, I noticed  people coming and asking how much the dogs cost, and, having learned that nothing, going away. Unfortunately, for certain people ‘something’ free is equivalent to ‘something’ not valuable. Therefore, they prefer to pay a lot of money for a pedigree dog, though undocumented, boasting later their friends of how much they paid for it, than to adopt the same pet, for free. And let me just say that we have seen in the tent the puppies of ‘almost’ pure breeds – the beautiful and unique German shepherds or border collies! If I could, I would adopt them all!

boliviainmyeyes

(Photographing) Bolivian Wedding *** (Fotografujac) Boliwijskie wesele

Moj pierwszy boliwijski slub! Choc tak nie do konca moj, bo moich znajomych:) Na slub i wesele zostalam zaproszona w charakterze goscia oraz … fotografa, choc przyznaje, fotografem slubnym (ani weselnym) to ja nie jestem.

Uwiecznianie tego waznego momentu w zyciu moich przyjaciol bylo jednak dla mnie prawdziwym zaszczytem i wyzwaniem. (W Boliwii czesto na weselach pojawiaja sie fotografowie z przenosnymi drukarkami, ktorzy pobieraja za zdjecia oplaty, z poczatku wiec niektorzy goscie odnosili sie do mnie z rezerwa.)

Byla to noc pelna niespodzianek, dramatycznych wiadomosci, wzruszen, radosci i zabawy. Kolejny raz potwierdzilo sie, iz wyrazenie ‘hora boliviana‘ (boliwijska godzina) nie jest wziete z sufitu. Na zaproszeniu widniala 19.30, my sami pojawilismy sie na miejscu o 20.30, by zastac tam tylko garstke gosci i Pana Mlodego, a ostatni goscie pojawili sie okolo 11 w nocy. Ceremonia miala rozpoczac sie o 21.30, ale z przyczyn zupelnie niezaleznych, opoznila sie o godzine. Przyczyny niezalezne, to niepojawienie sie notariusza, ktory mial poprowadzic ceremonie. Na szczescie, jednym z zaproszonych byl adwokat, ktory mimo braku uprawnien, ‘poblogoslawil Mloda Pare’.

danutasphotography

Zabawa byla przednia! Mama Panny Mlodej zachecala wszystkich do tanca, co rusz zapraszajac do wspolnych toastow, a mama Pana Mlodego byla niekoronowana krolowa parkietu!

Mysle jednak, ze bylo to moje pierwsze jak i ostatnie wesele w roli fotografa, przynajmniej w Boliwii. Moj sprzet jak i kondycja fizyczna nie nadarzaja za takimi przygodami! Nie pamietam kiedy ostatni raz bolaly mnie palce od trzymania aparatu, oczy od patrzenia w wizjer, oraz nogi, od biegania na obcasach;) Nie wspominajac o stresie jaki przezywalam, kiedy moj aparat ‘czekal’ na zaladowanie flesza, szczegolnie powoli dzialajac podczas samej ceremoni. Dwoilam sie i troilam, ale wszedzie byc przeciez nie moglam…

Najwazniejsze jednak, ze Panstwo Mlodzi byli zadowoleni, goscie rowniez, no i ja jestem calkiem z siebie dumna. Zreszta, nie moglo byc inaczej, majac takich modeli!

danutasphotography

danutasphotography‘Felicdades’ kochani!

A czym sie rozni boliwijskie wesele od polskiego? Coz, niewiele znalazlam roznic. Tak samo sie bawi, tanczy, pije i je, choc w Santa Cruz, pewnie ze wzgledu na klimat, sama ceremonia odbywa sie poznym wieczorem. Nie ma tylko tradycyjnych zabaw o polnocy i rzucania welonem. Jest za to przypinanie grubych boliwianos do marynarki Pana Mlodego. Panstwo Mlodzi przed slubem wybieraja takze ‘Padrinos’ (Chrzestnych), ktorzy wspolfinansowuja  wesele – jedni kupuja obraczki, inni tort, jeszcze inni oplacaja przyjecie.

danutasphotography

Mysle jednak, ze zwyczaje rozne sa w innych czesciach kraju, zreszta tak jak w Polsce. Inaczej jest tez w miescie i na wsi. A poza tym, kazdy slub i wesele sa przeciez wyjatkowe!

Ja zas z niecierpliwoscia czekam na ten mojej siostry, za rok. W Polsce:)

***

It was my first Bolivian wedding! Well, not exactly mine but rather my friends’ :) I was invited to the wedding as a guest and … a photographer, although I admit, I am not a wedding photographer.

However, capturing this important moment in the life of my friends was for me a real honor and a challenge. (In Bolivia, very often wedding photographers appear at work with mobile printers, charging guests for the photographs, so at the beginning some people were quite reserved towards me.)

It was a night full of surprises, dramatic news, raw emotions, sincere joy and fun. The expression ‘hora boliviana’ (Bolivian time) proved to be ‘real’ again. At the invitation there was  a time 19.30, we showed up at 20.30 to find there only a handful of guests and a groom, while the last guests appeared around 23.00! The ceremony supposed to start at 21.30, but it began with almost an hour’s delay. This was due to an absence of a notary, who was going to conduct the ceremony… Fortunately, there was a lawyer in a family, who gave a (simbolic) blessing to ‘Young Couple’ instead.

And then the fun began! Bride’s mom encouraged everyone to dance, making sure everybodys glasses are full, while the mother of the groom was a queen of the dance floor.

Nevertheless, I think that this was my first and last wedding as a photographer, at least in Bolivia. My equipment and physical condition are not fit for such adventures! I do not remember the last time my fingers ached from holding the camera, my eyes being sore from looking at the viewfinder, and legs hurting from running on the heels;) Not to mention the stress I experienced when my camera was ‘waiting’ for the flash to load, running especially slowly during the ceremony. I tried my best, but I couldn’t be everywhere I wanted…

However, the most important was that the bride and groom were happy and I’m also quite proud of myself. It couldn’t be any different having such models!

danutasphotography

danutasphotography

‘Felicidades‘ my friends!

And how different is Bolivian wedding from the Polish one? Well, peple dance, drink and eat the same in both countries, although in Santa Cruz, probably because of the climate, the celebration usually starts late in the evening. There aren’t any traditional games at midnight, but after the caremony, guests pin ‘fat’ bolivianos to the the groom’s jacket for good luck. The couple also chooses ‘padrinos’ (godparents), who help to finance the wedding. Some are in charge of buying wedding rings, others get the cake, pay for the party etc.

I think, however, that the habits are different in other parts of the country, like everywhere. They also vary in the city and in the countryside. Besides, every wedding is exceptional!

As for me, I can’t wait to my sister’s wedding next year. In Poland :)

1502491_10205874552608695_5206269447560915904_n

fot. Stacey :)

‘All Souls’ Day’ in Santa Cruz *** Boliwijskie ‘Zaduszki’ c.d.

W zeszlym roku nie udalo nam sie zobaczyc tradycyjnych boliwijskich obchodow Swieta Zmarlych na cmentarzu glownym Santa Cruz ( —> klik), tym razem postanowilismy wiec odwiedzic inne miejsce, dalej od centrum miasta. Dalej, czyli tak okolo godzine na piechote od naszego bloku, w czwartym okregu (4to anillo).

Prawde mowiac, okolice tego cmentarza bardziej przypominaly wesole miasteczko (byla tam nawet karuzela!), czy taki nasz ‘odpust’. Wszedzie porozstawiane byly male kramiki z jedzeniem, kwiatami, zabawkami, a nawet ubraniami. Kolorowy tlum, kierowany przez oficerow policji, wrecz szturmowal bramy przybytku.

Last year we couldn’t see the traditional Bolivian commemoration of All Souls’ Day at the main cemetery of Santa Cruz (—> click), so this time we decided to visit another place, away from the city center. About an hour on foot from our home, in the fourth ring (4to anillo).

To be honest, the outside of the cemetery looked more like a fairground (there was even a carousel!), than ‘the place of rest’. There were many small stalls with food, flowers, toys or even clothes. A colorful crowd was storming the gates of the cemetery, led by police officers.

DSCN0041

boliviainmyeyes

Ja, uzbrojona w moj maly Coolpix, ktory po drodze zdazyl wyladowac w kaluzy, mialam nadzieje zrobic zdjecie ‘uczcie cmentarnej‘, o ktorej tyle slyszalam. A tu nic! Cmentarz, mimo iz zapelniony po brzegi, wygladal zupelnie jak ten w centrum miasta. No moze byl troche bardziej pstrokaty.

I, armed with my little Coolpix, which at some point landed in the puddle on the way, was hoping to take a photo of the famous ‘cemetery feast’, of which I heard a lot. However, the cemetery, filled to the brim, looked quite like this one in the city center. Well, maybe it was a little brighter.

boliviainmyeyes

Niczym niezrazeni, podazylismy za kolorowym i wesolym korowodem, i w pewnym momencie ujrzelismy tradycyjne stoly, zastawione smakolykami i wawami (figurki wypiekane z masy chlebowej i z glinianymi glowami), otoczone przez swietujaca rodzine. Zdjecia zrobilam z daleka, nie chcialam bowiem ingerowac w prywatnosc zgromadzonych, ale udalo nam sie zlapac strzepki ich rozmowy, podczas ktorej z radoscia wspominali oni swoich przodkow.

Following the colorful and cheerful procession, we eventualy saw a traditional table, laden with goodies and wawas (figurines baked from bread dough with clay heads), surrounded by celebrating family. I took some pictures from a distance, because I didn’t want to interfere in their privacy, but we were able to hear the scraps of their conversation, during which they remembered their dead one with joy.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Natomiast z wnetrzy grobowcow dalo sie slyszec spiewy i dzwieki gitary – to rodzina spiewala ulubione piosenki swojego zmarlego.

We also heard singing and sounds of a guitar from the inside of the tombs – they were singing favorite songs of the deceased.

DSCN0046

Przyznam, bardziej mi sie podobaly takie wesole Zaduszki, niz nasze rodzime. Pomimo tego calego ‘cyrku’ dookola, wiecej w nich naturalnosci i prawdziwosci. Znalazlo sie tu rowniez miejsce na zadume, powage i modlitwe, ale taka od serca, niewymuszona przez ksiedza, rodzicow czy ciocie.*

Fajnie byloby przeniesc troche tej szczerosci i spontanicznosci na nasze cmentarze. Usiasc przy grobie dziadkow, powspominac stare dobre czasy, podzielic sie ich ulubionymi smakolykami z rodzina i znajomymi, pospiewac ulubione piosenki, posmiac sie razem, dowiedziec co nowego slychac u wszystkich, bez obawy, ze ktos obok nas zaraz uciszy, bo przeciez nie wypada mowic czy smiac sie na cmentarzu. Mysle, ze naszym przodkom takze by sie to spodobalo:)

I admit, I liked such merry All Souls’ Day better than our Polish one. Despite the whole ‘circus’ surrounding it, it was more natural and truthful. There was also a place for seriousness and prayer, but the real one straight from the heart,  not forced by the priest, parents or aunts.*

I wish we could bring (back) the sincerity and spontaneity to our cemeteries. I can only imagine sitting at the grave of my grandparents, remembering the good old days, sharing their favorite treats with family and friends, singing their favorite songs, laughing together, learning what’s new in our lifes, without fearing that someone next to us will ask us to shut up, because surely, the cemetary it’s not a proper place to talk or smile. I think that my ancestors would liked it better too :)

boliviainmyeyes

* Inna boliwijska tradycja cmentarna jest ‘placenie’ za modlitwe, szczegolnie dzieciom z biednych rodzin czy osobom bezdomnym lub niepelnosprawnym. Boliwijczycy wierza bowiem, ze Bog szybciej wyslucha prosb tych bardziej pokrzywdzonych przez zycie.

P.S. Moj Freddy kochany poszedl dzis na bazarek i zakupil takie piekne i swiezutkie wawas (3 bs. kazda)! Teraz mozemy przygotowac stol dla naszych bliskich zmarlych:)

* Other Bolivian cemetery tradition is ‘paying’ for the prayer, especially of poor children, homeless or handicaped people. Bolivians believe that God rather listens to the requests of those more disadvantaged.

P.S. My lovely Freddy went to the market and bought these beautiful and freashly baked wawas (3 bs. each)! Now we can prepare the special table for our departed loved ones:)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Entrada Universitaria Folklorica y K’oa

Boliwijczycy, jak juz kilkakrotnie wspominalam, sa ludzmi zakorzenionymi w tradycjach, ktore celebruja niemal na codzien.

W pierwszy weekend grudnia, wybralismy sie do Chochabamby, gdzie w piatek wieczorem bylismy swiadkami co miesiecznego obrzadku skladania ofiar Paczamamie – K’oa, w podziece za jej przychylnosc. Co prawda, widzialam wczesniej, a nawet moglam dotknac owa mieszanke ziol, wegla cukrowych tabliczek z symbolami, poswiecona bogini Ziemi i plodnosci, ale nigdy wczesniej nie widzialam samego rytualu na wlasne oczy. Tym razem, spacerujac po  miescie, widzielismy dwa takie palace sie oltarzyki (w ksztalcie malego grilla): jeden przed sklepem turystycznym, drugi przed sklepem alkoholowym. Nie bylo w tym nic z mistycyzmu, jakiego moglabym sie spodziewac, ale milo bylo zobaczyc, ze tradycje przodkow sa podtrzymywane przez mlodych ludzi, siedacych wokol ogniska.

Cochabamba zaskoczyla nas rowniez w sobote, kiedy przypadkiem natknelismy sie na Entrada Universitaria’ – czyli uroczysty przemarsz tancerzy, glownie studentow uniwersytetow, ulicami miasta.

Jest to taki maly karnawal, czy namiastka swieta Virgin de Urkupina, a wedlug mnie najlepsza okazja na zaznajomienie sie z bogata tradycja Boliwii. Dlaczego? Nie ma dzikich tlumow, towarzyszacych karnawalowi, nie ma tez alkoholu lejacego sie strumieniami (choc sklepy na trasie przemarszu byly oblegane). Mozna w miare spokojnie podziwiac bajecznie kolorowe stroje tancerzy, przemieszczac sie z nimi wzdluz trasy i robic zdjecia.

Niestety, a moze ‘stety’, mialam przy sobie tylko moj maly aparacik, z bateria na wykonczeniu, zdazylam wiec zrobic kilka ujec, czesc z nich z ‘tanczaca goralka z Istebnej’.

DSCN1449

W Boliwii ciezko jest cokolwiek zaplanowac, czesto do ostatniej chwili nie ma sie pojecia, ze cos sie dzieje, chyba, ze na biezaco slucha sie lokalnego radia, oglada lokalna telewizje, lub czyta lokalna prase. Juz sie do tego przyzwyczailam, cieszac z kazdej niespodzianki, jaka przynosi los:)

DSCN1447

Wedlug lokalnego dziennika ‘Los Tiempos’, w paradzie wzielo udzial ponad 7 tysiecy tancerzy z 42 bractw Uniwersytetu  Mayor de San Simón.

***

Bolivian people, as I’ve mentioned many times, are rooted in tradition, which they celebrate almost on daily basis.

On the first weekend of December, we went to Chochabamba, where on Friday evening we witnessed monthly sacrifice for  Pachamama – K’oa, in gratitude for protection of this Earth and fertility goddess. Admittedly, I saw and even could touch before this mysterious mix of herbs, coal and sugar symbolic figurines, but I ‘ve never seen this ritual with my own eyes . This time, strolling around the city, we saw two places with burning altars (in the form of a small grill) : one in front of the tourist shop, the other in front of the liqueur store. There was nothing mystical, that I would expect, but it was nice to see that the traditions of the ancestors are continued by young people sitting around the fire.

Cochabamba surprised us also on Saturday, when we’ve accidentally bumped into Entrada Universytaria – the parade of dancers, mostly students of universities, through the streets of the city.

It is like a small carnival, or celebration of  Virgin de Urkupina, but for me the best opportunity to become familiar with the rich tradition of Bolivia. Why ? There is no wild crowds, accompanying the carnival, there isn’t alcohol pouring down the streets (although shops on the route of the march were very busy). One can peacefully admire fabulously colorful costumes of the dancers and move along the route taking photographs.

Unfortunately, or perhaps fortunately, I had with me only my little camera, with almost exhausted batteries, so I managed to take only few shots, some of them with ‘ the dancer of Istebna ‘.

In Bolivia, it’s hard to plan anything, often until the last minute you have no idea that something is going on, unless you listen daily to the local radio, watch local TV or read newspapers. I’ve already got used to it, enjoying the surprises that life brings from time to time :)

DSCN1454

According to a local paper ‘Los Tiempos’, more than 7 tousends dancers took part in a parade, members of 42 fraternities  of Universidad  Mayor de San Simón.

Dia de los Muertos + Day of the Dead + Czyli boliwijskie Zaduszki

Dia de los Muertos (lub Dia de los Difuntos) oznacza Dzień Zmarłych, również znany jako Dzień Zaduszny, obchodzony 2 listopada, a w Boliwii bedacy dniem wolnym od pracy. Wczesniejszy Todos Santos (Dzien Wszystkich Świętych) ma bardziej prywatny charakter.

Dia de los Muertos jest mieszanka rdzennych oraz chrześcijańskich (katolickich) przekonań religijnych. Tego dnia rodziny odwiedzaja groby swoich zmarłych, przynoszac na cmentarz potrawy, przygotowane poprzedniej nocy. Celebracja ma forme pikniku, podczas ktorego krewni przygotowuja miejsce przy ‘stole’ dla swojego zmarlego, czekajac na przybycie jego duszy. Boliwijczycy wierza, iz dusza zmarlego przybywa na ziemie o godzinie dwunastej w Dniu Wszystkich Swietych i zostaje na padole ziemskim przez nastepne 24 godziny. Jeśli zmarla osoba byla dzieckiem, rodzina rozklada na jej grobie (stole) biały obrus; czarny lub ciemny materiał jest używany, jezeli zmarlym jest osoba dorosla. Stol jest również ozdobiony świecami i zdjęciami. Niektórzy uważają, że zmarly powraca na ziemię, aby sprawdzić, czy jego rodzina i przyjaciele wciaz o nim pamietaja.

Dia de los Muertos (or Dia de los Difuntos) means Day of the Dead, which in the Catholic faith is also known as All Souls’ Day. In Bolivia it takes place on November 2, which is a public holiday, after the celebration of Todos Santos (All Saints’ Day) on November 1st, when people build an altar with the pictures of their loved ones, food and flowers at their homes.

On Dia de los Muertos indigenous customs mix with Christian (Catholic) religious beliefs. Families visit the tombs of their dead with a feast, which they prepare the night before. They spread out the feast in the form of a picnic, setting places for their dead relative at the “table” as they wait for the souls of the dead to “arrive”. They belive, that dead are living their graves at noon the day before and stay on Earth for 24 hours. If the dead person is a child, a white tablecloth is used. Black or dark cloth is used if the decised is an adult. The table is also adorned with candles and photos of the loved ones. Some believe the dead return to Earth to see if they are still being remembered by their families and friends.

Rodzina przygotowuje te wielka uczte na cmentarzu, bo wierzy, iz dusze potrzebują dużo energii, aby powrócić do swojego świata. Wszystko niezwykle, moze byc znakiem swiadczacym o tym, iz zmarly jest wsrod swych bliskich – nawet mucha siadajaca na jedzeniu moze byc interpretowana jako dusza. Wierzy sie rowniez, iz zmarli sa zawsze obecni wsrod ludzi, ale te dni sa dla nich szczegolne.

W zachodniej Boliwii, zgodnie z rdzennymi wierzenami ludow andyjskich,” stół ” ukladany jest zazwyczaj na trzech poziomach: Alaxpacha, symbolizuje niebo, Ak’apacha – ziemie i Mank’apacha – piekło. Zywność rozlozona jest wiec w określonej kolejności, w zaleznosci od tego, gdzie zostala wyprodukowana (pod ziemia, na ziemi czy nad ziemia).

Waznym skladnikiem uczty sa tanta wawas – rodzaj słodkiego pieczywa o różnych kształtach. Chleby maja zazwyczaj ksztalt dzieci, ktorych twarze są czesto dorabiane z gliny i wypiekane w ciescie. Figurki, reprezentuja dusze zmarlych, ktorych celebruje sie podczas dnia Wszystkich Swietych. Pieczywo moze miec rowniez ksztalt drabiny, po ktorej dusze zmarlych moga wspiac sie do nieba, gwiazdy, krzyża, czy anioła ze skrzydłami.

Another great feast is held in the cememntary on the 2nd because the dead need a lot of energy to return to their world. Anything out of the ordinary that takes place during the feast is taken as a sign that the dead have arrived (even the landing of a fly on food can be thus interpreted). The dead are always present but on this particular day, they either come down from heaven to join their families, or rise to heaven.

In Western Bolivia, according to Andean indigenous beliefs, the “table” is usually set in three levels: the Alaxpacha (heaven), the Ak’apacha (earth), and the Mank’apacha (hell). The preferred foods of the dead are taken into account when preparing this feast and the foods are set out in a certain order respecting the layers in which they are produced (sky, earth, underground).

One of the most important ingrediens on the ‘table’ are tanta wawas – sweet breads made into various different shapes. Some of the breads are shaped into human figurines with faces either decorated onto the breads or little clay heads baked into the bread. Figurines represent the souls of the decised, while other breads are shaped like ladders (so the souls of the dead can climb up to heaven), stars, crosses, or angels with wings to help children and babies to rise to heaven.

10157404_720704211343569_4771108253199108406_n

Wiele kultur andyjskich wierzy w znaczenie wzajemności. Ludzie zywia zmarlych, ktorzy w zamian zapewniaja deszcze i obfite zbiory. W tym miejscu warto przypomniec, iz w Boliwii pora deszczowa (wiosna/lato) rozpoczyna sie z polowa listopada. Często rodziny zatrudniaja w tym dniu (i nie tylko wtedy) zespoły muzyczne, grajace ulubione piosenki zmarlego. Płacą także dzieciom za modlitwe przy grobach swoich bliskich wierzac, że Bóg bardziej lituje się nad wstawiennictwem dzieci biednych niż nad tych, którzy nie są w potrzebie.

Many Andean cultures belief in the importance of reciprocity. The living feed the dead, whose bones are drying under the November sun, and the dead intervene with the earth to ensure she provides rains, which begin in mid-November. Often families hire bands or take other forms of music with them. They also pay children to recite prays at the tombs. Many believe God takes pity on the prayers of children or the poor more than on the prayers of those who are not in need.

Przed przybyciem Hiszpanów, zabalsamowane ciala zmarlych byly wydobywane z grobów, aby mogli oni, w sensie bardziej doslownym, uczestniczyc w uczcie wraz z rodzina. Jako ze katoliccy Hiszpanie zabronili tego rytuału (tak jak kosciol zabronil obrzadku Dziadow w Polsce), członek rodziny często przebiera sie za zmarlego i tak pojawia sie przy rodzinnym w grobie. Biorac udzial w uczcie, wypytuje poszczegolnych czlonkow rodziny, jak spedzili mijajacy rok. Czasami osoba udajaca “zmarlego” daje porady dzieciom, ktore wraz z koncem dnia przeganiaja przebranego z cmentarza, aby mieć pewność, iz dusza zmarlego nie pozostanie w jego ciele, by mieszkac wsrod zywych. Sa tez osoby, ktore wcale nie odwiedzaja cmentarza, przygotowujac ucztę w domu, a gościom, którzy ich w tym czasie odwiedzaja, oferowane są wszystkie ulubione potrawy zmarlego.

Before the arrival of the Spanish, the dead (who at the time were embalmed) were taken out of their tombs. Friends and family members would dance with them, walk them around the cemetery, eat a meal with them and then put them back in their tombs. When the Spanish arrived, they forbade this ritual. So today, a family member often dresses up to look like a dead family member and appears at the family reunion at the grave. He or she takes part in the feast that has been prepared and asks how the family has been over the past year. Sometimes the “dead” person gives advice to the children. When the day ends, the children take palm fronds and chase the person in the costume out of the cemetery just to be sure the soul of the real dead person doesn’t give in to the temptation of inhabiting their body in order to remain among the living. Many people don’t take the feast to the cemetery at all. Instead, they prepare a feast at home and guests who visit are offered all the favorite foods of the dead.

Niestety, osobiscie nie mialam szczescia doswiadczyc opisanych powyzej zwyczajow, jako ze drugi rok z rzedu spedzam ten dzien w tropikach. Poszlismy dzis z rana na Cementario General w Santa Cruz i na wlasne oczy przekonalismy sie, ze Cambas obchodza Zaduszki raczej w tradycji chrzescijanskiej. Rodziny, odwiedzajace swych bliskich, przynosily kwiaty i swieczki, a jedyna forme ucztowania oferowali sprzedawcy kawy i czipsow, krazacy po cmentarzu.

Unfortunately, I hadn’t personally experienced these intresting habits described above, as I have spent the second year in a row in the tropics. Today in the morning we went to Cementario General in Sata Cruz and with our own eyes we saw that Camba people celebrate Dia de los Muertos in the Christian tradition. Families visiting their loved ones brought flowers and candles, and the only form of feasting were offered by sellers selling coffee and chips, circling around cemetery.

DSCN1314

DSCN1312

DSCN1309

DSCN1318

Przyznam szczerze – bylam troche zawiedziona. Wiecej zycia pamietam z cmentarza w Cochabambie, ktory odwiedzilismy w zeszlym roku, podczas Dnia Matki. Moze winny byl temu deszcz? Jedno jest pewne, zeby na wlasne oczy zobaczyc te niezwykle poganskie tradycje Swieta Zmarlych w Boliwii, trzeba w tym dniu znalesc sie po stronie Zachodniej kraju, najlepiej w La Paz, lub okolicznych miasteczkach i wioskach, gdzie swieto to wyglada mniej wiecej tak:

To be honest – I was a little disappointed. Even the cemetery in Cochabamba, which we visited last year on when Mother’s Day, was more lively. Maybe we can blame it on rain? One thing is certain, if we ever want to experience these very interetsing and colourful Bolivian traditions, we needto find ourselves in the West part of the country, the best in La Paz and the surrounding towns and villages, where this day looks more less like that:

72347866

Fot. globalpost.com

73836_gd

Fot. lostiempos.bo

cjornadap

Fot. jornadanet.com

Tydzien pozniej, 9 listopada Zachodnia Boliwia celebruje starozytny rytual – ‘Dzien czaszek’ (Dia de los Natitas). W czasach prekolumbijskich rdzenni mieszkancy regionow Andyjskich (Qechua i Aymara) wykopywali  kości swoich zmarlych przodków w trzecim roku po pogrzebie, by oddac im czesc. Legenda glosi, iz kazdy czlowiek posiada 7 dusz, a jedna z nich znajduje sie wlasnie w szkielecie. Dzis, potomkowie wykopuja tylko czaszke i przenosza ja do domu rodzinnego, by dusza zmarlego czuwala nad domostwem. 9 listopada, czaszki dekoruje sie świeżymi kwiatami, kapeluszami oraz skladane sa im ofiary z papierosów, liści koki, alkoholu i różnych innych elementów, w podziece za ochrone. Czaszki są rowniez przynoszone na centralny cmentarz w La Paz, z okazji specjalnej Mszy i błogosławieństwa. Warto pamietac, iz jezeli czaszki pozostawione sa bez opieki i zaniedbane, moga przyniesc nieszczescie ich posiadaczowi!

And one week later, on 9th of November native Bolivians of Andean origin (Quechua and Aymara) follow other ancient ritual called Dia de las Nenitas – The Day of Skulls. Legend has it that every being is blessed with seven souls and of the seven, one is found in the skeleton. In pre-Columbian times indigenous Andeans had a tradition of sharing a day with the bones of their ancestors on the third year after burial. However, only the skulls are used today. Traditionally, the skulls of family members are kept at home to watch over the family and protect them during the year. On November 9, the family crowns the skulls with fresh flowers, sometimes also dressing them in various garments, and making offerings of cigarettes, coca leaves, alcohol, and various other items in thanks for the year’s protection. The skulls are also sometimes taken to the central cemetery in La Paz for a special Mass and blessing. It’s worth to remember that ancestors’ remains can bring both good luck and bad luck, when not taken care of!

Boo!

Day-of-the-Skull-Bolivia-Herald-Sun-610x406

Fot. Herald Sun.

Źródła/ Sources: Bolivia Bella, www.huffingtonpost.com i wlasne obserwacje/ own observations.

More photos / wiecej zdjec:

 

DSCN1302

DSCN1303

DSCN1307

DSCN1311

Meanwhile in La Paz / Tymczasem w La Paz:

 

muertos-bolivia-021110

Fot. libertaddigital.com 

021n1mun-1

Fot. lostiempos.bo

F201111040844572314423711

Fot. spanish.peopledaily.com.cn

celebrations-for-day-of-the-skulls-in-bolivia-11

Fot. eagad.com