Halloween School Party

Przyznam, pierwszy raz obchodzilam Halloween wlasnie w Boliwii (nie liczac obchodow przedszkolnych w Irlandii) – w szkole jezyka angielskiego w Santa Cruz de la Sierra, ktora tym samym celebrowala rowniez zakonczenie roku szkolnego.

Czegoz sie nie robi dla uczniow! Ano, przebiera sie za Facebooka:) Moze moj kostium z ksiazka na glowie i znakiem ‘like‘ na piersi nie byl zbyt odkrywczy, ale na pewno wywolal kilka usmiechow, szczegolnie wsrod rodzicow. Z cala pewnoscia nie uniknelam rowniez komentarzy, do ktorych zreszta zachecal napis ‘comments‘ na moich plecach.

Przyznam, poczatki zabawy byly ciemiezne, moze dlatego iz atmosfera zupelnie nie przypominala Halloween – w jasno oswietlonej sali wisialy rozowe balony, a zatrudniony na te okazje DJ zapodawal najnowsze przeboje. Powoli jednak, zwlaszcza wraz z pojawieniem sie Coca- Coli, przekasek oraz podluznych balonow, sluzacym dzieciakom do okladania sie, impreza nabrala tempa.

DSCN1266 DSCN1285

W przerwie pomiedzy krojeniem bulek, rozlewaniem napojow i zabawiaiem uczestnikow swoja osoba, udalo mi sie pstryknac troche zdjec z moimi dzieciakami. Niestety, wlascicielka szkoly zupelnie pominela nauczycieli, uwieczniajac jedynie uczniow na pamiatkowych zdjeciach – trzeba wiec bylo dzialac na wlasna reke:)

DSCN1293

DSCN1273

Po dwoch godzinach, wyczerpana i ubozsza o 50 bs., ktorych mi nie wyplacono (ciekawe ile wzial wspomniany DJ za swoj czas i poswiecenie?), z ulga wrocilam do domu.

Teraz mam tydzien wakacji, a co po wakacjach, tego nikt jeszcze nie wie:)

* Halloween, wywodzace sie z tradycji celtyckiej, a rozpropagowane przez Amerykanow, nie przyjelo sie w Boliwii. Owszem, niektorzy urzadzaja sobie przebierane ‘party’, ale sa to raczej odosobnione przypadki. Kiedy w nocy ktos zadzwonil do naszych drzwi, nie chcielismy sie z nikim dzielic naszymi czekoladkami, wiec dzwonek zignorowalismy. No treat no trick :)

***

This year I celebrated Halloween for the firs time in my life (I don’t count my creche’s parties in Ireland) – in the  English language school in Santa Cruz de la Sierra , which also celebrated the end of the school year.

And, for my lovely students I dressed up as a Facebook :) Maybe my costume with a book on my head and a ‘ like ‘ sign on the chest was not too revealing, but it certainly sparked some smilies, especially among parents. I am also sure, I haven’t escaped the comments, to which, moreover, I was encouraging with ‘ comments ‘ sign on my back.

The beginnings of the party weren’t fun, and I blame it on the atmosphere that was completely anti- Halloween. The room was brightly lit and decorated with pink balloons, and DJ, employed on the occasion, played the latest latino hits. Slowly, however , especially when the Coca – Cola came to the tables with snacks and elongated balloons, serving kids as a weapon to beat each other, the party pace has improved.

DSCN1284 DSCN1295

In the interval between cutting the bread rolls, serving the beverage and entertaining participants, I managed to take some pictures of/ with my kids. Unfortunately, the school ‘s owner completely ignored the teachers, taking the official photograph only of the students, so I needed to act on my own.

DSCN1281

DSCN1277

DSCN1289

After two hours, totally exhausted and poorer by 50 bs., that were never paid for my work (I wonder how much the said DJ recived for his time and dedication ?), I went home.

Now I have a week vacation, and after that? God knows.

* Bolivians rather don’t celebrate Halloween – this Celtic but popularized by Americans tradition doesn’t have much in common with Bolivian culture. Therefore, at night, when someone rang our bell, we weren’t too eager to share our chocolates, so we didn’t answer the door.  No treat no trick!:)

Aymara New Year 5521*** Szczęśliwego Nowego Roku 5521!

W roku 2009, boliwijski prezydent Evo Morales, z pochodzenia Aymara, ogłosił 21 czerwca świętem narodowym – Nowym Rokiem Aymara zwanym rowniez Nowym Rokiem Andyjsko – Amazonskim (año nuevo andino amazónico). Nowy Rok Aymara to nic innego jak celebracja przesilenia zimowego. W Ameryce pre-kolonialnej, u rdzennych ludów andyjskich zależnych od rolnictwa, przeprowadzono rytuały religijne w celu uzyskania błogosławieństwa bogów, przede wszystkim Pachamamy (Matki Ziemi) i Inti (Ojca Słońca), mających zapewnić obfitość zbiorów. Ludy Keczua i Aymara, oraz niektóre plemiona amazońskie, świętowały dwa razy w roku: z okazji siewów i zbiorów, co zbiegło się z przesileniem letnim i zimowym.

Według tradycji, każdego 21 czerwca przed wschodem słońca, grupa amautas (kapłanów Aymara) spotykała się w świątyni Kalasasaya, w Tiwanaku , gdzie przygotowywała toasty (wassail), paliła ofiary i poświęcała małe lamy. Kapłani czekali na pierwsze promienie słońca, przechodzące przez Bramę Słońca, znajdującą się w kompleksie świątynnym. Tak oto, odbywała się oficjalna inicjacja nowego cyklu rolnego.

Aymara nie dzielili roku na 4 pory i 12 miesięcy, ale mieli dwa sposoby na odmierzanie czasu. Pierwszy to rok słoneczny, który dzieli się na dwa okresy –  letniego przesilenia (grudzień-styczeń) i przesilenia zimowego (czerwiec-lipiec). Ten drugi okres kończy się właśnie 21 czerwca. Inny sposób, to podział kalendarza na trzy okresy zwane “Pachas ‘, podzielone dalej ze względu na klimat.

Według kalendarza Aymara, przekazywanego ustnie z pokolenia na pokolenie, 21 czerwca 2013 r. będzie oznaczać 5521 rok kultury Aymara. Ministerstwo Kultury planuje i promuje uroczystości w La Paz, Cochabambie, Santa Cruz, Uyuni i mniejszych miasteczkach. W La Paz uroczystości odbywają się w Tiwanaku, Sorata, El Alto, Copacabanie, Valle de la Luna i Pasto Grande. W Cochabambie, w ruinach Incallajta. W Santa Cruz centrum obchodów jest Samaipata, chociaż ruiny El Fuerte nie są pochodzenia Aymara.

*

Z 10 milionów Boliwijczyków, tylko około 2 mln osób identyfikuje się jako Aymara, z czego wielu jest naprawdę Metysami (mix Aymara z Europejczykami). Reszta społeczeństwa nie podziela konieczności obchodzenia Nowego Roku Aymara jako święta narodowego, ale na firmy, których pracownicy nie dostają wolnego, zostają nałożone kary pieniężne.

Najistotniejszy argument tych osób, którzy sprzeciwiają się temu świętu, opiera się na fakcie, że Boliwia nie jest narodem Aymara. W rzeczywistości,  w Boliwii istnieją dziesiątki rodzimych narodowości i dlatego, ich zdaniem, rytuały tylko jednej z nich dyskryminują inne bardzo duże grupy etniczne, takie jak Quechua i Guarani. Ich zdaniem Nowy Rok Aymara powinien być ograniczony do regionów rodzimych Aymara czyli zachodniej Boliwii. Nie przemawia do nich fakt, iz przesilenie zimowe bylo takze celebrowane przez Indian z Amazonii, bowiem wiekszosc ludnosci wschodiej Boliwii, odcina sie od swoich indianskich korzeni.

Przeciwnicy wskazują również na argument konstytucyjny. Nowa konstytucja Boliwii, uchwalona w 2009 za namową obecnego rządu, ustanawia Boliwię ‘państwem wielonarodowym’ i gwarantuje poszanowanie zwyczajów i stylu życia każdego i każdej z 36 grup etnicznych zamieszkujących Boliwię. Zmuszanie innych do obchodów Roku Aymara jest więc , wedlug nich, niezgodne z konstytucją.

Są także tacy, którzy twierdzą, że nie ma dowodów na to, by lud Aymara kiedykolwiek świętował Nowy Rok przed przybyciem Hiszpanów. Uwazają, że to ‘święto’ jest niczym więcej niż obchodami zbioru ziemniaków, które w rzeczywistości nie miało miejsca 21 czerwca. Pierwsze znane pisane źródło na temat tej uroczystości pochodzi z XVI wieku, kiedy władca Inków, Pachacutec, nałożył obchody Inti Raymi (festiwalu boga słońca) na wszystkich podwładnych. Także inne pisma z epoki kolonizacji wspominają właśnie święto Inti Raymi.

Z punktu widzenia archeologii, ​​prawie nic nie wiadomo o kulturze Aymara, jako ze jej historia nie została zapisana i bardzo mało archeologicznych dowodów tej kultury zostało dotychczas odnalezionych. Przypuszcza sie, ze lud Aymara został podbity przez Inków i w rzeczywistości sama nazwa “Aymara” pochodzi od slowa Quechua używanego do opisania tubylców, którzy nie są Quechua, a zostali deportowani do pracy przymusowej w Imperium Inków. Dlatego też nie ma dowodów na to, że początki tego święta są Aymara. Dodatkowo, miejsce, w którym Nowy Rok Aymara jest świętowany –  ruiny Tiahuanaco, należą one do Tiwanakotas – zupełnie rożnej kultury. Wreszcie, istnieją obawy, zarówno wśród archeologów jak i lokalnych mieszkańców, że ruiny z powodu eksploatacji zostaną bezpowrotnie uszkodzone.

Obroncy ‘Nowego Roku Aymara’ wyjaśniają, że święto to jest w rzeczywistości próbą obrony kultur pierwotnych przed zapomnieniem. Twierdzą, że sama ceremonia ma również znaczenie ekonomiczne, bowiem stanowi wielką atrakcję turystyczną, z czym trudno jest sie nie zgodzic.

Tekst jest redakcją artykułu ‘Bolivia Bella‘: Aymara New Year in Bolivia’.

P.S. Ja miałam okazje, by pojechać na obchody Nowego Roku Aymara 5520 w departamencie Cochabamba, ale trochę wystraszyłam się spania w namiocie w temperaturze bliskiej zeru  i w końcu zrezygnowałam. Trochę teraz żałuje (szczególnie okazji do zrobienia zdjęć, a jakże!), ale z drugiej strony sama podchodzę sceptycznie do tych uroczystości. Trochę mi to przypomina bowiem próby ‘wskrzeszania’ przez pasjonatów dawno zapomnianych starożytnych ceremoniałów  celtyckich (w Stonehenge) czy słowiańskich (Noc Kupały), które maja dziś więcej wspólnego z teatrem niż historyczną rzeczywistością. Alkohol podobno leje się strumieniami:)

Z drugiej jednak strony, uwielbiam czasem poczuć na własnej skórze dreszczyk emocji związany z mistycyzmem owych pradawnych zwyczajów i legend. I szczerze, nie mam nic przeciwko kolejnemu dniu wolnemu od pracy;)

Raising-Hands[1]

Image: bolivia.for91days.com

***

On the 17th of June, 2009, Bolivian president Evo Morales, of Aymara origin, declared every 21st of June to be a national holiday, celebrating the winter solstice. The holiday is called the ‘Aymara New Year’ or Andean – Amazonian New Year (año nuevo andino amazónico) and must be celebrated as a national Holiday which means that all public and private institutions, companies and schools throughout the entire nation must suspend their activities.

In pre-Colonial America, the native people of the Andean highlands, depended on agriculture and their agricultural rituals, were carried out to obtain the blessings of the gods, above all the Pachamama (Mother Earth) and Inti (Father Sun), to ensure an abundant harvest. The Quechua and Aymara Indians celebrated two annual festivities: the planting season and the harvest, coinciding with the summer and winter solstices. Some Amazonian tribes also celebrated the solstice, with other rituals and in a different manner, each according to their customs.

According to the Aymara traditions, every 21st of June, from very early in the morning, a group of amautas (a type of priest) met with various ceremonial objects in the Temple of Kalasasaya, in Tiwanaku to make toasts (wassail), burn offerings, and sacrifice tiny llamas as they had waited for the first rays of sun to pass through the Gate of the Sun, located in the same temple. This officially initiated a new agricultural cycle.

Aymara didn’t measured time by the Western system of 12 months and 4 seasons. They had two ways of dividing their time: the first is a solar year which, divided into two periods: the summer solstice (December-January) and the winter solstice (June-July). The latter ends precisely on June 21st, and on this date one solar year ends and a new one begins. The second manner in which they divided their calendar was in three seasons called ‘pachas’, each of whic divided further and based on the climate changes.

*

In a country of nearly 10 million, only about 2 million people identify themselves as Aymara and of those, many are actually mestizo (indigenous/European mix). People throughout the country who are not Aymara are very upset at having the Aymara New Year imposed upon them. In any case, those companies that do not shut down and whose employees work on this date will be fined and will be forced to pay their workers double for the day.

According to Aymara time keeping, whose history has been passed down orally, the 21st of June 2013 will mark the 5,521 th year of the Aymara culture. In La Paz there are usually celebrations in Tiwanaku, Sorata, El Alto, Copacabana, Valle de la Luna and Pasto Grande. In Cochabamba, at the ruins of Incallajta and in Santa Cruz, at Samaipata (although the ruins of El Fuerte are also not of Aymara origin). Some ceremonies are also celebrated at Salar de Uyuni.

The most vociferous argument made by those who oppose this holiday is based on the fact that Bolivia is not an Aymara nation. In fact, there are dozens of native Bolivian cultures and therefore, the rituals of only one culture are being imposed upon all the other cultures,like the Quechua and the Guaraní. They argue that the Aymara New Year should be limited to the regions where the Aymara population is numerous, in other words, Western Bolivia.

The new Bolivian Constitution, passed in 2009 at the insistence of the current government’s political party, establishes Bolivia as a ‘plurinational’ state, and guarantees respect for the customs and lifestyles of each and every one of the 36 ethnic groups that inhabit Bolivia, no matter how large or small they are. This would make imposing the Aymara New Year on non-Aymara peoples unconstitutional.

There are those who also argue that there is no evidence the Aymara ever celebrated a New Year prior to the arrival of the Spanish. They also affirm that this “Aymara New Year” is nothing more than a celebration of the potato harvest which doesn’t actually occur on the 21st of June. The first existing evidence of this celebration is from the 16th Century when Incas Emperor Pachacutec imposed the celebration of the Inti Raymi (the festival of the Sun god) on all people Incas or not, free or colonized, throughout the entire Tawantisuyo, the territory over which the Incas ruled. In addition, writings from the era when the Spanish arrived contain no evidence of an “Aymara New Year” but do mention the Inti Raymi.

In reality, almost nothing is known about the Aymara culture as they have no written history and very little archaeological evidence of their culture has been found. In addition, because they were conquered by the Incas they were “Quechua-ized”, and in fact, their very name “Aymara” is actually a Quechua word used to describe natives who are not Quechua, who were deported as slave labor to the Inca Empire. The word is not original to their true ethnic identity and was grossly mispronounced by the Spaniards. Therefore, there is no evidence that the origins of this festivity are Aymara. In addition, the location where they now celebrate this Aymara New Year, the ruins of Tiwanaku are not Aymara ruins. They belong to the Tiwanakotas, a different culture. Finally, there is concern, among archaeologists and local inhabitants of Tiwanaku, that the ruins will be damaged.

Some explain that taking into account historical evidence, this celebration is very recent, and is actually an attempt to vindicate the Aymara culture and that these ceremonies were created for this sole objective. They claim that the ceremony uses the customs of other cultures to give it an “ancestral” feel, not to mention what a great tourist attraction it makes. There are also those who argue that elements not native to the Aymara culture are included in order to manipulate ideologies, and that this is actually detrimental to this culture as it corrupts their identity even further.

This article was reblogged from ‘Bolivia Bella’ site.

P.S. I had a chance to take a part in celebrations of the Aymara New Year 5520 in the department of Cochabamba, but I got a little frightened by the vision of sleeping in a tent at a temperature close to zero, and finally I gave up. Now I have some regrets (especially about missing the opportunity to take pictures!) but on the other hand, I am also quite skeptical about it. It reminds me a bit European revival of long-forgotten ancient ceremonies – Celtics (Stonehenge) or Slavic (Kupala Night), which today have more in common with theater than historical reality. I am also not a big fan of heavily alcoholic fiestas.

On the other hand, sometimes I love to experience the thrill of mysticism present in these ancient habits and legends and to be honest, I don’t mind having a day off work;)

Torotoro & El Tinku

Torotoro (lub Toro Toro) to malutkie miasteczko w departamencie Potosi, będące przede wszystkim bazą wypadową do Parku Narodowego o tej samej nazwie. Znajduje się tam kilka hotelików – droższych i tańszych (lepszych i gorszych), restauracyjki, bazar z rękodziełem artystycznym i rzeczami importowanymi z Chin, kościół, kilka opuszczonych i zaniedbanych kolonialnych kamienic, biuro turystyczne, Muzeum Pachamamy i pomnik dinozaura na placu głównym.

Torotoro (or Toro Toro) is a small town in the Potosi Department – the gateway to the National Park of the same name. There are several small hotels – expensive and cheaper (better and worse), little restaurants, arts and crafts bazaar and things imported from China, the church, several abandoned and neglected colonial buildings, tourist office, Museum of Pachamama and monument of a dinosaur in the main square.

Torotoro

Nasza wycieczka pomieszkiwała w ośrodku niemal w centrum miasteczka (prawdę mówiąc, wszystkie miejsca znajdują się w centrum:), w pokojach ponad 20-osobowych z lóżkami piętrowymi (trochę jak w wwiezieniu, zwłaszcza ze pomieszczenia nie miały okien), na których czekała świeża pościel, poduszka i 2 koce. Pierwszej nocy mieliśmy także gorący prysznic, ale niestety w kolejnych dniach, z powodu awarii, woda była zimna. Trzeba jednak przyznać, ze nie przeszkadzało to tak bardzo, ponieważ temperatura w dzień sięgała 25 stopni Celsjusza. Warunki były skromne, ale w miarę higieniczne. Ośrodek miał także własna stołówkę, serwująca tradycyjne dania – mnie najbardziej smakował pieczony kurczak z ryżem i słodkie kisielowate —>  Api z pastelem.

We were living in a hostel almost in the town center (in fact, everything is located in the center :), in rooms with bunk beds (which kind of resembled a prison, because there were no windows), although with fresh linen, pillow and two blankets. The first night we had also a hot shower, but unfortunately in the following days, due to failure of the instalation, the water was cold. I must admit that it did not bother me so much, because days were hot and it was refreshing to wash in a cold water. The conditions were modest, but quite hygienic. Resort also had its own cafeteria, which served traditional dishes – I most enjoyed the roast chicken with rice and hot and thick fruit drink ––>  Api with pastel.

Torotoro

Pierwszego wieczoru po przyjeździe możliwe było rozpalenie ogniska, przy którym studenci zorganizowali wspólne zabawy i konkursy. Ja za to nie mogłam się nadziwić Drodze Mlecznej, którą po raz pierwszy podziwiałam z okna autobusu poprzedniej nocy, a która w samym miasteczku była pięknie widoczna. Ośrodek posiadał na swoim terenie także osiołki i psa, który wyglądał jak krzyżówka pitbula z bokserem, ale był bardzo oswojony i przyjazny. Ciągnęło go do ludzi tak bardzo, ze wybrał się z nami nawet do kanionu za miastem! Niestety, stracił moje zaufanie już pierwszego dnia, kiedy zaatakował na ulicy psiaka, który wyglądał jak moja Misia….

First evening after our arrival it was possible to make the fire, by which students organized activities and competitions. I was admiring the Milky Way which was beautifully visible in a town. Resort had also donkeys and a dog that looked like a cross between a boxer and pitbul, but it was very tame and friendly. He liked to be with people so much that one day he went with us to the canyon! Unfortunately, he lost my trust on the first day, when he attacked on the street another dog that looked like my Misia ….

Torotoro to małe i senne miasteczko, pełne jednak atrakcji. My trafiliśmy na fiestę ‘El Tata Santiago’, która ściągnęła do miasta ‘kolorowych’ mieszkańców okolicznych wiosek. Dla mnie frajda był również spacer ulicami i obserwowanie ludzi kupujących produkty z ulicznych kramów, a cóż dopiero parada tancerzy w tradycyjnych strojach tańczących mój ulubiony taniec —> Tinku, czy nocna procesja z figura Świętego!

Torotoro is a small and sleepy town, but full of attractions for tourists (especially ones from different continent :). We stumbled upon fiesta ‘El Tata Santiago’, which brought into town ‘colorful’ inhabitants of surrounding villages. As for me, a big attraction was to wander through the streets and watch the people selling and buying products, not to mention the parade of dancers in traditional costumes dancing my favourite —> Tinku, and the procession of the statue of the Holy Santiago!

 

IMG_4939

Nie wspominając koncertu zespołu z ‘cholita’ na czele i zabawy w prywatnym domu, gdzie ‘poczęstowano’ mnie chicha – napojem alkoholowym z gotowanej i sfermentowanej kukurydzy – której nie mogłam odmówić, z grzeczności dla gospodarza! Kiedy gospodyni podała mi miseczkę tego ‘błotnistego’ napoju prosto z wiadra, po spróbowaniu wylałam resztę dla Paczamamy (to taki zwyczaj w darze Matce Ziemi). Niestety gospodyni nalała mi druga miseczkę tłumacząc, ze musze wypić do końca! Piłam liczkami, sekunda po sekundzie czując się coraz gorzej, by w końcu wykorzystując chwile nieuwagi gospodnicy, podzielić się ze znajomymi (którzy notabene mieli ze mnie niezły ubaw). Dodam tylko, ze po tej ‘uczcie’ nie spalam cala noc i było mi bardzo niedobrze, ale czego się nie robi dla uczczenia tradycji (pierwszy i ostatni raz)? Dodam tylko, ze na wsiach, do wyrobu chicha często wykorzystuje się wodę nie pierwszej świeżości oraz, by napój szybciej sfermentował, kukurydze przeżuwa się w buzi, mieszając ja ze ślina. Smacznego!

In addition, there was a concert of a band with ‘Cholita’ at the forefront and dancing party organised in a private house, that we were invited to while walking down the street. I was also invited to drink some chicha – an alcoholic beverage made of cooked and fermented corn. I could not refuse it, out of courtesy for the host! Given to me in a bowl straight from the bucket, I had a sip and poured the rest for Pachamama (it is customary to share first sip with Mother Earth), but unfortunately the hostess gave me another one saying that I have to drink it to the end! I drank sip by sip, second by second, feeling worse and worse. Eventually taking advantage of the hostess not looking, I shared the rest with friends who  had a good laugh at me. I will only add that after this ‘feast’ I did not sleep all night and I was feeling sick, but how can you not to honor the tradition (this first and last time)? I will only add, that in the small villages, chicha is made often with dirty water and to make it ferment quicker,  people chew the corn in their mouth, mixing it with saliva. Salud!

Torotoro

Innym zwyczajem, praktykowanym przy okazji święta religijnego ‘Tata Santiago‘ było ‘El Tinku’ – czyli ‘wiejska bijatyka’. W walce, rozgrywającej się w centrum miasteczka, przy dopingu tłumu mieszkańców, przyjezdnych i turystów, biorą udział mężczyźni, kobiety i dzieci. Ja (nie)stety nie widziałam krwi, wytarganych włosów i powybijanych zębów na własne oczy, ale o intensywności walki mogłam wnioskować z twarzy i okrzyków zgromadzonych, a także z późniejszych relacji i filmików znajomych. Mimo iż nie byłam w centrum wydarzeń, postanowiłam wykorzystać okazje i sfotografować ten wielobarwny, odświętny tłum, Okazało się to dosyć łatwe, bo nikt nie zwracał na mnie uwagi:)

Another ritual practiced on the occasion of religious holiday of ‘Tata Santiago’ was ‘El Tinku’ – in another words ‘village brawl’. In the fights, taking place in the center of town, men, women and children fight, cheered by crowd of residents and tourists. I (un)fortunately haven’s seen blood, hair and teeth flying in the air, but  I could infert he intensity of the fight from faces and shouts of the congregation, and later that day from the videos taken by my friends. Although I was not in the center of this situation, I decided to take pictures of this colorful, festive crowd, which was easy, because no one paid attention to me :)

Dlaczego ludzie się bili? Cóż, w przeszłości El Tinku było taneczno-krwawą jurysdykcją społeczności lokalnej, tańcem-walką, który praktykowały plemiona Laimes i Jukamanis w prowincji Chayanta, w departamencie Potosi. Obie społeczności żyły w dość wrogich stosunkach i każdy powód był dobry, by rozpocząć el Tinku, np. lama, która przeszła z ziem jednego plemienia na terytorium drugiego (więcej na ten temat tutaj –> klik).

Dziś, przynamniej w Torotoro, El Tinku jest wyrazem światopoglądu, według którego o wartości człowieka, przede wszystkim mężczyzny, świadczy jego silą fizyczna i spryt. Żeby zdobyć poszanowanie społeczności, ale także obronić honor rodziny, nie trzeba zostać zwycięzcą, trzeba jednak walczyć do końca. Kobiety natomiast bija się, aby przypodobać się mężczyznom. Dzieci? Cóż, od małego wpajana jest im do głowy ta ‘kosmologia’.

Why do people fight? Well, in the past’ El Tinku’ was a bloody fight – dance practiced by community of Laimes and Jukamanis in the department of Potosi. Both communities lived in a rather hostile relationship, and every reason was good to start El Tinku. Today, at least in Torotoro, El Tinku is an expression of belief, in which the value of a man is demonstrated by his physical strength and bravery. To get respect of the community, but also defend the family honor, you don’t have to be the winner, but you must fight to the end. Women fight to please men. Children? Well, they just follow adults.

IMG_5569

Torotoro jest jednak miasteczkiem przyjaznym turystom, ponieważ ludzie utrzymują się tutaj przeważnie z turystyki. Znane są jednak przypadki z innych odludnych rejonów Boliwii, gdzie praktykuje się tak zwana ‘justicia communitaria’, której przykładem może być zabójstwo polskiego turysty, ukamieniowanego za fotografowanie w jednej z wiosek, w której panowało przekonanie, ze zrobienie zdjęcia zabiera dusze… El Tinku wpisuje się te w agresywna tradycje społeczeństw pierwotnych.

Ja sama byłam świadkiem i niedoszłą ofiara kamienia, rzuconego w moja stronę przez starsza kobietę w —> Tarata, kiedy zapytałam o możliwość zrobienia zdjęcia. Cóż…nauczyło mnie to ostrożności. Teraz aparat wyciągam tylko wtedy, kiedy wiem, ze  nic mi nie zagraża. Tu, jeden miły pan sam poprosił  mnie o zrobienie mu zdjęcia, które później z radością oglądał na wyświetlaczu aparatu:)

There were cases from other desolate parts of Bolivia, where so-called ‘justicia communitaria’ is practiced until today – an example might be killing of Polish tourist, who was stoned for taking pictures in one of the villages, where people believe that photographing takes their souls …Torotoro however, is a tourist friendly town because people here live mostly from tourism. 

I myself was attacted by an old woman in —> Tarata who threw a stone at me, after I asked if I could take a picture. Well … it was a lesson for me. Now I take out the camera only when I know that it’s safe and, as it happened in Torotoro, one man even asked for a picture of himself, which he admired later with a big joy on the LCD screen:)

Informacje praktyczne/ Practical Info:

Park Narodowy Torotoro połozony jest w połnocnej części departamentu Potosi, ale dostęp do niego jest możliwy tylko przez Cochabambe. Podróż samochodem lub autobusem trwa 6 godzin (136 kilometrów pod górkę). Park ma powierzchnie 16.570 h i jest częścią zachodniej strony środkowego pasma Andów.

Nazwa Torotoro, wywodząca się z terminu Quechua “thuru thuru pampa” co tłumaczy się jako: “Pampa (rozległe tereny) błota”, nie ma nic wspólnego z tym górzystym suchym regionem :)

Główne atrakcje:

 Torotoro National Park is located in the north of the Potosi District, but its access is through Cochabamba. It takes 6 hours drive to get there (136 km up the hill) and it’s possible to go there by bus. The park has a surface area of 16,570 h. and is part of the central west side of the Mountain Ranges of the Bolivian Andes.

Torotoro’s name originally comes from the Quechua term “thuru thuru pampa” and translated to Spanish means “Pampa (extensive plain) of mud” which has nothing to do with this mountainious dry region:)
 
Main attractions:

IMG_5528