Ostatnio do mnie dotarlo, ze czas rozpoczac przygotowania do staran o wize 2 – letnia. Nie, nie oznacza to, ze zamierzamy tutaj zostac jeszcze 2 lata, ale taki jest tutaj proces: po wizie 30-dniowej czas na 1-roczna, a potem 2-letnia.
Fragmenty moich wczesniejszych przygod opisalam niemal rok temu – latwo nie bylo, ale tysiace boliwianos zaowocowaly boliwijskim dokumentem tozsamosci w mojej dloni, po kilku miesiacach staran. Tym razem, jak informowala hiszpanska strona internetowa ,Caserita’, ktora zajmuje sie doradztwem w sprawach wizowych dla Hiszpanow, pragnacych ‘ponownie’ odkryc boliwijska ziemie, powinno pojsc jak z platka. Kilka dokumentow, 15 dni oczekiwania i juz!
Fajnie, pomyslelismy, tym bardziej iz obecnie nie mamy za duzo wolnego czasu na ‘zabawe w zgaduj-zgadula’. W poniedzialek pojechalismy wiec taksowka do urzedu Migracion, gdzie zastalismy spora kolejke na zewnatrz budynku, czekajaca aby dostac sie za kraty, czyli do srodka. Coz, my tylko chcielismy zapytac, czy moge zaaplikowac o wize w Santa Cruz, mimo iz moja pierwsza wiza zostala ‘zdobyta’ w Cochabambie. Tak, ma to duze znaczenie, bowiem jezeli odpowiedz bylaby negatywna, musielibysmy zalatwiac od nowa kilka dokumentow. Niestety, jako osoby pracujace (mniej lub wiecej legalnie), nie mielismy czasu na stanie w kolejce i udalismy sie po porade do adwokata, ktory nic nie wiedzial, ale wydrukowal nam dokument za 40 bs. Polecil nam rowniez notarusza, ktory moglby nam pomoc.
Notarusz okazal sie kobieta, ktora nie miala o niczym pojecia. Po godzinie zgodnie doszlismy do porozumienia, ze najlepiej bedzie, jezeli powrocimy po informacje w Urzedzie Imigracyjnym, zanim wydamy 120 bs. na dokumenty, ktore moglyby okazac sie bezuzyteczne.
Tak wiec w czwartek o 10 stalismy z powrotem w kolejce w urzedzie – tym razem w srodku:) W kolejce do kolejki, a jakze! Na szczescie Freddy zostal zaczepiony przez taz zwanego ‘tramitadora‘, ktory zajmuje sie zawodowo ‘zdobywaniem wiz’ dla zagubionych obcokrajowcow.
Urwalam sie wiec z kolejki i poszlismy do jego biura, ktore miescilo sie niedaleko. I to wlasnie byla nasza Informacja!
Oto, co udalo nam sie w koncu dowiedziec:
– jezeli chcemy skladac podanie o wize w Santa Cruz, musimy ‘zdobyc’ nowe dokumenty dotyczace zmiany miejsca zamieszkania (w zasadzie jest to logiczne, choc mielismy nadzieje to obejsc, podajac, iz zamieszkujemy tutaj tymczasowo, co w zasadzie jest zgodne z prawda).
– dokumentacja do zmiany ‘statusu’ mieszkaniowego nie jest skomplikowana, a sam proces, przy sprawnej pomocy tramitadora, to maksymalnie 1-3 dni. Tramitador za usluge pobiera 250 bs.
– za pomoc w napisaniu listow u adwokata i notariusza, ktore nie beda odsylane do poprawki (jak to bylwalo wczesniej), tramitador pobiera 190 bs. Duzo, zwazywszy, ze jeden list kosztuje od 50 bs., ale mozliwe, iz cena zawiera w sobie owe potencjalne poprawki:)
– za pomoc przy calym procesie aplikacji, az do uzyskania ID, tramitador pobiera 1200 bs. (przy czym cena podlega negocjacji:).
A teraz najlepsze! Ile czasu trwa proces aplikacji?
– oficjalne 15 dni roboczych, ale w praktyce czeka sie 2 miesiace! Ha, mowimy tu o 2 miesiacach bez paszportu, a my przeciez za miesiac lecimy do Europy!
Nie da sie tego przyspieszyc?
– oczywiscie! Za extra 5000 bs. notariusz w La Paz przepchnie nasza aplikacje, ale nie ma gwarancji ile czasu mu to zajmie:)
Przy okazji dwiedzialam sie, ze i tak moglabym oficjalnie zaczac proces dopiero za 2 tygodnie (czyli na 2 tygodnie przed wygasnieciem starej wizy).
W takim razie, co sie stanie, jezeli zaaplikuje o wize po powrocie z Europy, w polowie pazdziernika?
– zaplace kare – 20 bs. za kazdy dzien.
I to wszystko? Nie strace prawa do wizy, nie wyrzuca mnie z kraju, nie zaaresztuja?
– nie. Wiza przepada jedynie w wypadku opuszczenia kraju na dluzej niz 90 dni.
I na co nam bylo tyle nerwow i stania w kolejkach? Zobaczymy Pana po powrocie! Zgodnie doszlismy do wniosku, ze to najlepsza opcja, a 1200 bs. za pomoc tramitadora to w zasadzie pikus przy tym, co czeka zagubionego obcokrajowca w tym bezkresnym morzu biurokracji, korupcji i dezinformacji.
Przy okazji, dostalismy wydruk z najnowszymi wymaganiami wizowymi, bo te z Cochabamby, pobrane 2 tygodnie wczesniej, okazaly sie juz nieaktualne. Mam nadzieje, iz kolejna czesc przygod wizowych zakonczy sie ‘happy-endem’ i zmiesci sie w jednym zdaniu:)
A wiec, do pazdziernika! Chao, Chao:)
***
Recently it occurred to me that it’s the time to start preparations for the 2 – years visa. No, this doesn’t mean that we intend to stay here two more years, but this is a ‘visa’ process: forst 30-day, then 1-year and after that 2-years visa.
I described my earlier battles almost one year ago – it was not easy, but months of efforts and thousands of boliwianos resulted in Bolivian ID in my hand. This time, as I read on the Spanish website ‘Caserita ‘, which deals with issues of visa for Spaniards, who wish to ‘rediscover’ Bolivian land, everything should go fast. After several documents and 15 days I should have a stamp in my passport!
On Monday we went to the Imigracion Office and we found a large queue outside of the building, waiting to get behind bars – meaning inside. Well, we just wanted to ask, if I could apply for a visa in Santa Cruz, even though my first visa had been issued in Cochabamba. Yes, it has a great importance, because if the answer was negative, we would have to get couple of new documents. Unfortunately, as working people, we don’t have the time to stand in line so we went for an advice to a lawyer, who did not know anything, but he wrote us a document for 40 bs. He also send us to a public notary, who suppoused to deal with this kind of problems on a daily basis.
Notary turned out to be a lady, who did not have any clue. After an hour in her office, we have come to an agreement that it would be best if we return to the Migracion for more information, before we spend 120 bs. on documents that could be useless.
So on Thursday at 10 o’clock we stood back in line at the Immigration – this time inside of the building :) In the queue for another queue, of course! Fortunately, Freddy met so-called ‘tramitador’, who professionaly helps lost foreigners to acquire their visas.
So we went to his nerby office, which proved to be our Information!
Here’s what we were able to find out (finaly!):
– If we want to apply for a visa in Santa Cruz, we need to get new documents referring to the change of residence (in fact this is logical, although we were hoping to get around it, claiming that we live in SC only temporarily, which in principle is the truth).
– Documentation to change the ‘status’ of housing is not complicated and with the efficient support of tramitador it could be done in 1-2 days. Tramitador would charge us 250 bs.
– For help to acquire ‘correctly written’ letters from the lawyer and notary, which will not be returned (as it happened earlier), tramitador gets 190 bs. A lot, given that one letter costs 50 bs., but it’s possible that the price includes these potential corrections :)
– For help with the whole application process until obtaining ID, tramitador gets 1200 bs. (all included, the price is negotiable :)
So, how long is the application process?
– Officialy 15 working days, but in practice usually 2 months! Well, we are talking here about two months without a passport, and we surely cannot do it as in a month we’re going to Europe!
Is there a way to speed that process up?
– Of course! I could pay an extra 5000 bs. for notary in La Paz to push my application, but there is no guarantee how long it will take either:)
At the end, we have also found out that I could officially start the process in two weeks (as you start it two weeks prior to the termination of the old visa).
In that case, what would happen, if I apply for a visa when I return from Europe, in the middle of October?
– I’ll pay a penalty – 20 bs. for each day.
Is that all? I won’t lose the right to visa, they won’t throw me out of the country or arrest me?
– No. Visa is lost only in the event of leaving the country for longer than 90 days (in that case, I would have to start a whole process from the very beginning).
In this case, we will see the tramitador in October, as we came to the conclusion that waiting is the best option. And to be honest, 1200 bs. for the help of tramitador is nothing comparing what awaits foreigner lost in translation in the vast sea of bureaucracy, corruption and disinformation.
I’ve also got printed the latest visa requirements, because those from Cochabamba, acquired two weeks earlier, were out of date. I hope the next part of this story will end with the happy end and fit in one sentence :)
So, until October! Chao, Chao :)
Ehh…powodzenia życzę:) na pewno będzie o czym pisać:)
:)