The Mysterious Ancient City of ‘Tiwanaku’ *** Tajemnicza cywilizacja ‘Tiahuanaco’

Położone w centrum boliwijskiego Altiplano nie tak daleko od południowego brzegu Lago Titicaca, mityczne miasto Tiwanaku (pisane także Tiahuanaco), było stolicą potężnej pre-Inkaskiej cywilizacji, która dominowała region andyjski pomiędzy 500 a 900 rokiem naszej ery. Monumentalne ruiny tej wielkiej kultury obejmują kilka świątyń, piramidy, symboliczne bramy, monolity i tajemnicze rzeźby twarzy. Przybywający później Inkowie wierzyli, ze Tiahuanaco było miejscem, gdzie bóg Viracocha stworzył pierwszych ludzi —> przeczytaj legendę.

Located in the centre of Bolivian Altiplano not so far from the southern shore of Lago Titicaca, the city of Tiwanaku (also spelled Tiahuanaco) was the capital of a powerful pre-Inca civilization that dominated the Andean region between 500 and 900 AD. The monumental remains of this great culture include several temples, a pyramid, symbolic gates, monoliths and mysterious carvings of alien-like faces. Arriving later, the Incas believed Tiahuanaco to be the site of creation by their god Viracocha, who rose from the depths of Lake Titicaca —> read the legend of Titicaca here.

DSCN0145

Budowa wielkiego miasta Tiwanaku rozpoczęła się prawdopodobnie około 700 roku n.e. i rozwijała się przez kilka wieków. Uważa się, ze ośrodek był domem dla 20.000 mieszkańców i pokrywał 2,6 km kw. Od 1200 r., cywilizacja Tiwanaku popadała w zapomnienie, ale kultura Inków rozwijala się dalej pod jej silnym wpływem.

Construction on their great city and ceremonial site began around 700 AD and flourished for several centuries. At its height, the city was home to 20,000 inhabitants and covered 2.6 sq km. By 1200 AD, the Tiwanaku people had faded into obscurity, but the culture lived on through its strong religious influence on the Incas.

boliviainmyeyes

Po przybyciu Hiszpanów, skarby Tiahuanaco zostały rozrzucone po całym świecie. Jego złoto zostało zrabowane przez konkwistadorów, niektóre posągi były używane do budowy kościołów, sprzedawane przez Kościół jako ciekawostki lub zniszczone jako pogańskie bożki. Większe kamienie zostały włączone do projektów budowlanych, w tym linii kolejowej, która przechodzi w pobliżu miasta … Na szczęście, niektóre dzieła sztuki przetrwały i można je dziś zobaczyć w pobliskim Muzeum Litico (np. słynny posag Monolito Bennett), oraz na wolnym powietrzu, oczywiście.

Since the arrival of the Spanish, the treasures of Tiahuanaco have been scattered all over the world. Its gold was looted by the Spanish, some statues were kept by the church or sold by the church as curiosities or destroyed as a pagan idols. Larger stones were used for Spanish colonial construction projects, including the bed of the railway that passes near the town… Fortunately, some of the artwork survived and could be seen in the nearby Museum Litico (eg. famous Monolito Bennett) and on site, of course.

graf. Internet

graf. Internet

Zwiedzanie Tiwanaku jest jak miły spacer na otwartej przestrzeni. Pozostałości archeologiczne są rozsiane pośród szerokiego i monotonnego krajobrazu Altiplano. Naprawdę polecam wziąć przewodnika za około 30 bs. jeśli jest dostępny, w przeciwnym razie można przegapić wiele ważnych faktów! Bilet zawiera małą mapę, ale nie ma wytyczonej trasy zwiedzania, dzięki czemu można swobodnie poruszać się samodzielnie lub po śladach innych grup:)

Visiting Tiwanaku is like going for a nice walk out in the open. The archeological remains are scattered all over the wast and somehow plain landscape of Altiplano. I really recommend taking a guide for about 30 bs. if available, otherwise you may miss on many important facts! Your ticket contains a little map but there isn’t any structured way to see the place, so you can roam freely or follow other groups:)

boliviainmyeyes

Piramida Akapana, to pierwsze miejsce, które widzieliśmy i wcale nie byliśmy pod jej wrażeniem. Zbudowana na istniejącej formacji geologicznej, posiada ona w swoim środkowym obszarze owalne wgłębienie, przypisywane wykopaliskom wczesnych szabrowników hiszpańskich, choć niektórzy archeolodzy wierzą, że było one używane do przechowywania wody. Piramida nie ma dziś wielu kamieni, trzeba wiec poćwiczyć swoją wyobraźnię, aby zobaczyć jej dawna świetność.

Akapana pyramid which we saw first and wasn’t too impressed by it, was  built over an existing geological formation. It has at its center, sunken oval area, generally attributed to the digging of early Spanish looters, but some archaeologists believe however that it was used for water storage. A great deal of the pyramid’s stones are gone, so you need to exercise your imagination to see its former grandeur.

boliviainmyeyes

Na dalekim wschodnim krańcu założenia znajduje się miejsce znane jako Templo de Kantatayita, pełne kamiennych elementów rzeźbionych w geometryczne wzory, w tym chakana (krzyż andyjski). Do dziś nikt nie wiadomo, jakie było przeznaczenie tej świątyni. 

At the far eastern end of the site is a place known as Templo de Kantatayita full of stone pieces carved with geometrical designs (including chacana, Andean cross). To this day, no one knows, what was the purpose of this temple.

Najbardziej imponująca struktura dzisiejszego Tiahuanaco jest zaś Świątynia Kalasasaya, której ściany wykonane są z precyzyjnie dopasowanych wielkich bloków czerwonego piaskowca i andezytu. Masywne wrota wejściowe są flankowane przez dwa monolityczne słupy, a sam portyk portyk prowadzi do wewnętrznego dziedzińca i ruin pokoi kapłanów.

The most impressive structure of today’s Tiwanaku is the Kalasasaya Temple which walls are made of huge, precisely fitted blocks of red sandstone and andesite. The massive entrance steps are flanked by two monolithic uprights and the restored portico leads to an interior courtyard and the ruins of priests’ quarters.

boliviainmyeyes

Templete Semisubterraneo reprezentuje świat podziemny, podczas gdy Kalasasaya – Ziemię.  Ta niższa świątynia, z czerwonego piaskowca, składa się z prostokątnego zapadniętego dziedzińca, którego ściany zdobią rzeźby 175 intrygujących ludzkich twarzy i trzy obeliski. Jak zasłyszałam, podsłuchując jednego z przewodników, nie wszystkie są oryginalne (co nie powstrzymało mnie jednak przed ich obsesyjnym fotografowaniem

This Subterranean Temple temple represents the Underworld, while Kalasasaya symbolizes the Earth. Made of red sandstone, the temple includes a rectangular sunken courtyard with three obelisks and its walls are decorated with 175 intriguing sculptures of human faces. As overheard from one of the guides, not all are original (it didn’t stop me, however, to obsessively photograph each of them:)

boliviainmyeyes

Dobrze zachowany Monolito Ponce, widoczny jest przez wrota z przeciwnej, częściowo podziemnej świątyni, na wschód od głównego wejścia do Kalasasaya.

The well conserved Monolito Ponce is visible through the stone doorway from the opposite semi-subterranean temple, east of the main entrance to Kalasasaya.

boliviainmeyes

W północno-zachodnim rogu założenia wyższej świątyni, do której można się dostać bocznymi schodami, znajduje się słynna Puerta del Sol (Brama Słońca), wykonana z jednego bloku, który jest uszkodzony. Archeolodzy uważają, że brama ta była używana jako kalendarz. Nadproże podzielone jest na ryte 48 kwadratów otaczających centralną postać. Każdy kwadrat zawiera reprezentacje skrzydlatej postaci (aniołów lub bóstw zawiadowców). Mamy tam 32 wizerunki z ludzka twarzą i 16 z głowami kondora (symbol bezpiecznej podroży). Wszystkie wizerunki zworocone są w stronę centralnej postaci, uważanej za reprezentacje Boga Słońca, sądząc po promieniach emitowanych z jego głowy, lub inkaskiego boga Viracochy. Tyl bramy zawiera głębokie nisze, które prawdopodobnie służyły jako miejsce dla ofiary.

At the far northwest corner of the temple is the Puerta del Sol (Sun Gate), constructed of a single block, broken at the top. Archaeologists believe that it was used as a calendar. The lintel is carved with 48 squares surrounding a central figure. Each square represents a character in the form of winged effigy (angels or messenger gods). There are 32 effigies with human faces and 16 with condor’s heads (condor is a symbol of safe travel). All look to the central figure, which represents the “Sun God” judging by the rays emitted from its head or Inca god Viracocha.  The styled staffs held by the figure symbolize thunder and lightning. The back of the gate has deep niches which probably served as a place for offerings.

Puerta del Sol

graf. atlanticbolivia.org

graf. atlanticbolivia.org

W pobliżu zachodniego krańca Templo Kalasasaya znajduje się podobna, ale mniejsza i mniej ozdobna brama kamienna, z wyrzeźbionymi motywami zwierząt –  Puerta de la Luna (Gateway of the Moon).

Szczerze mówiąc, zupełnie nie zwróciłam na nią uwagi, będąc zaoferowana widokiem innego antropomorficznego monolitu obok.Monolito Fraile “lub” Dios del Agua“(Bóg Wody) to ogromny blok z piaskowca, pokryty tajemniczym pismem i  trzymający w swoich rękach zwoje (podobnie jak Monolito Ponce i inne).

Na zachód od świątyni Kalasasaya znajduje się duży prostokątny obszar znany jako Templo Putuni, będący w trakcie wykopalisk.

Near the western end of Kalasasaya is a similar but smaller gateway carved with animal designs, which has been dubbed the Puerta de la Luna (Gateway of the Moon).

To be honest, I must have missed this, being struck by the beauty another human shaped monolit nerby: Monolito Fraile“or “Dios del Agua” (God of Water). The anthropomorphic block of sandstone is decorated in writings and the personification of the god holds in his hands scrolls (just like Monolito Ponce and the others on the site).

West of Kalasasaya Temple is a large rectangular area known as Templo Putuni which is still being excavated.

boliviainmyeyes

Podobnie jak w wielu dawnych megalitycznych zalożen na całym świecie, budowniczy Tiahuanaco dolożyli ogromnych starań, aby zbudować swoje monumentalne świątynie. Plyty bazaltu i piaskowca waża nawet 25 ton, a najbliższe kamieniołomy, które mogły dostarczyc bazaltu zanajduja sie na półwyspie Copacabana, 40 km od Tiwanaku, a bloki piaskowca wydobywane byly co co najmniej 5 km od zalożenia.

As with many ancient megalithic sites around the world, the builders of Tiwanaku went to great lengths to construct their monumental temples. The basalt and sandstone slabs that lay around the site weigh as much as 25 tons each. And the nearest quarries that could have produced the basalt stones are on the Copacabana peninsula, 40km away and the sandstone blocks must have come from more than 5km away.

boliviainmeyes

Porady FOTOGRAFICZNE/ PHOTOGRAPHY tips:
Warto odwiedzić Tiwanaku o poranku! Jak widać na moich zdjęciach, najważniejsze zabytki znajdują się w cieniu w godzinach popołudniowych, co czyni je bardzo trudnymi do sfotografowania … zwłaszcza, Brama Słońca. Ponadto, artefakty są chronione grubą niebieska lina, która zapobiega przed ich dotykaniem i fotografowaniem (nie miałam cierpliwości by osunąć je w Photoshopie). Muzeum Litico (jak również Muzeum Ceramico) nie pozwalają, nie wiedząc dlaczego, na fotografię w ich budynkach. / Visit the site in the morning! As you can see from my pictures, the most important monuments are in the shadow in the afternoon, making them very hard to photograph… Especially, The Sun Gate. Also, the artefacts are protected by thick BLUE rope, that prevents from touching and photographing them (I had no patience to remove them in Photoshop). The Museum Litico (as well as other Museum Ceramico) don’t permit, no knowing why, photography on the premises.

Wskazówki podróżnicze/ Travelling tips:
My podróżowaliśmy do Tiahuanaco prosto z Copacabany, upiorną ‘polną’ drogą, bo nie chcieliśmy wracać się na autostradę przez ruchliwą El Alto. Czy była to mądra decyzja? Cóż, nawet miejscowi nie wiedzieli jak nas pokierować, na szczęście GPS nas uratował! Nie mogę polecić tej drogi, bo znajduje się ona na trasie dwóch rzek, które mogą być dosyć głębokie w porze deszczowej :) Słyszałam, że gdzieś tam jest droga asfaltowa łącząca Copacabana (Batallas) z Tiahuanaco, ale … życzę powodzenia w jej znalezieniu! / We have travelled to Tiwanaku from Copacabana, taking a spooky dirt road instead of going back the highway via busy El Alto. Was it smart? Well, even the locals could not direct us but our GPS saved us! I can’t recommend that way though, as it crosses at least two rivers, that may be deep during the rainy season:) We heard that there is somewhere a paved road connecting Copacabana (Batallas) with Tiwanaku, but … good luck finding it!

Najprostszym sposobem by dostać się do Tiwanaku jest zorganizowana pół- dniowa wycieczka z La Paz, lub taksówka. Aby uzyskać więcej informacji, polecam zajrzeć do aktualnych przewodników lub zapytać na miejscu w jednej z agencji turystycznych w La Paz / Copacabanie. / The easiest is to take an organised half-day trip from La Paz or spare some cash for a taxi. For more info, look into your book guide or ask in the tourist agency in La Paz/Copacabana.

Tiahuanaco jest zdecydowanie niesamowitym miejscem wartym odwiedzenia! Najlepiej z rana:)/ Tiwanaku is definitely an amazing place to visit and enjoy! Best in the morning:)

See more at/ Wiecej na: www.sacred-destinations.com, www.unesco.org.

Bolivia in my eyes

Aguas Calientes: Bolivia’s Hottest River *** Najgorętsza rzeka Boliwii

‘Aguas Calientes’ to zarówno nazwa wioski jak i rzeki (Boliwijczycy nazywają źródła ‘rio‘) w gminie Robore, której wody są bardzo gorące. Podobno, są to najdłuższe gorące źródła w Ameryce Łacińskiej, mające aż 5 km długości!

Pierwszy raz wybraliśmy się tam po ciężkiej wspinaczce na Serrania Santiago, mając nadzieje na relaksujące popołudnie w sielskiej atmosferze. Nie zawiedliśmy się nic a nic, a wręcz przeciwnie, miejsce to przeszło nasze najśmielsze oczekiwania!

‘Aguas Calientes’ is both the name of the village and the river (Bolivians called the springs ‘rio‘) in municipality of Robore, whose waters are very hot. Apparently, they are the longest hot springs in Latin America, 5 km long!

We went there for the first time after climbing the Serrania Santiago, hoping for a relaxing afternoon in a rural setting. We were not disappointed, on the contrary, this place even exceeded our expectations!

Pierwszej kąpieli zażyliśmy w gorących źródłach resortu ‘Los Hervores’, którego płytkie wody (maksymalnie do kolan) posiadają najwyższą temperaturę pomiędzy 41 a 45 stopni Celsjusza! Pewnie pomyślicie, ze trzeba być wariatem by zażywać tak gorącej kąpieli w upale przekraczającym 35 stopni? Cóż, nie byliśmy jedynymi szaleńcami, dzieląc rzekę z innymi turystami oraz okolicznymi mieszkańcami. Wierzą oni, ze gorące źródła maja właściwości lecznicze, ponieważ zawierają duże stężenie minerałów, ale niestety nie znalazłam żadnych oficjalnych informacji na ten temat. Jedno jest jednak pewne – kąpiel nie wysusza skory oraz niesamowicie relaksuje. Odprężają także rajskie widoki (nam trafiły się również setki motyli w bonusie).

We enjoyed our first bath in the hot springs in the resort of ‘Los Hervores’, whose shallow waters (up to the knees) have the greatest temperature between 41 and 45 degrees Celsius! You must think that we were crazy to take such a hot bath in the heat of 35 degrees? Well, we were not the only crazies, sharing the river with many other tourists as well as the locals. They believe that the hot springs may have medicinal properties because of significant concentration of minerals, but I found no official information on this subject. One thing is certain – the bath don’t dry out the skin and it’s extremely relaxing. One can sail away also by looking at heavenly views (we got hundreds of butterflies as the bonus:)

boliviainmyeyes

Aguas CalientesCo prawda, na początku mieliśmy stracha, bo w niektórych chłodniejszych miejscach pływały malutkie rybki, podobne do takich peelingujących stopy w drogich gabinetach kosmetycznych, wybraliśmy wiec bardziej gorący punkt. I pierwsza wtopa! Igal wpadł do dziury termalnej, jak w ruchome piaski! Dopiero wtedy zauważyliśmy, ze w niektórych miejscach bulgocze woda, wypluwając piasek z gleby ziemi.

To be honest, in the beginning we were scared, because in some cooler areas we could see tiny fish, similar to these feet peeling fish in expensive spas’, so we chose more warm point to start with. And then suddenly Igal fell into a thermal hole, as if in quicksands! Then we noticed that in some places the water was bubbling, spitting out sand from the depths of the earth.

boliviainmyeyesStracha się najedliśmy, ale po chwili cala nasza trojka siedziała wokół największej dziury, mocząc w niej nogi i próbując znaleźć dno. Freddy i Igal zatrzymali się na wysokości pasa, ale ja nie chciałam się pchać w nieznane:)

Scarry stuff, but after a while, our whole party of three, sat around the biggest sink hole, soaking our legs and trying to find a bottom. Freddy and Igal stopped at the waist hight, but I didn’t want to dip into the unknown :)

boliviainmyeyes

Los Hervores spędziliśmy cale popołudnie, kończąc kąpiel około 18.00, kiedy zaczęły nas atakować komary. Wróciliśmy tam następnego dnia, by zrelaksować nasze ciała, umęczone wspinaczka na Mirador de Chochis. Uwierzcie mi, nie ma nic lepszego! Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, ze był to najlepszy punkt naszego programu – czegoś takiego nigdy bowiem nie doświadczyliśmy i to w tak niesamowitych okolicznościach przyrody!

We spent the whole afternoon in Los Hervores, ending our bath around 6 pm, when the mosquitoes began to attack us. However, we came back the next day to relax our bodies after stressful climb to Mirador de Chochis. Believe me, there’s nothing better! Everyone agreed that it was the best point of our program – in fact, we’ve never experienced anything like this in such bucolic natural setting!

Aguas Calientes posiada również inne ośrodki wypoczynkowe – jeden z nich – El Playon, graniczy z Los Hervores, a można do niego przejść rzeka, która stopniowo staje się głębsza i chłodniejsza (choć nieznacznie:) Można tam popływać (woda sięga mniej więcej po pachy) i poobserwować ptaki, wyglądające jak chuda wersja tukana (którego także można zobaczyć), wyłapujące małe rybki w płytszych wodach. Podczas naszego pobytu, ośrodek El Playon był jednak zamknięty.

Aguas Calientes has also other recreation centers – to one of them – El Playon, that borders with Los Hervores, you can walk by the river, which gradually becomes deeper and cooler (athough only slightly). You can swim there (water reaches roughly the armpits) and watch the birds (skinny-looking version of the toucan that can be seen there too) catching small fish in shallower waters. During our stay however, the resort El Playon was closed.

Nieco dalej znajduje się resort El Burrino, który jest chyba najładniejszy. Rzeka w tym miejscu jest wąska, otoczona bujna tropikalna roślinnością. Woda El Burrino przybiera kolor turkusowy, a jej temperatura wynosi około 35 stopni Celsjusza. Dno miejscami jest skaliste. Niestety, miejsce to nie zachęciło nas do kąpieli, było bowiem trochę brudne, a ludzie, których tam zastaliśmy, po prostu się tam myli – mydłem i szamponem. Szkoda.

A little further on, you can find the resort El Burrino, which is probably the most beautiful place of them all. The river there is narrow, surrounded by lush tropical vegetation. The water at El Burrino is turquise and its temperature is around 35 degrees Celsius. The bottom is rocky in places. Unfortunately, the place wasn’t too inviting – it was unguarded and dirty, and the people were taking a real bath there, with  soap and shampoo. What a pity!

boliviainmyeyes

_MG_4687

boliviainmyeyesNatomiast 2 kilometry dalej, w zakolu rzeki, znajduje się ośrodek El Puente, którego nie odwiedziliśmy, a który na zdjęciach wygląda przepięknie  – choć jak zaznaczył nasz znajomy, który oprowadzał wycieczkę po okolicy, to zapewne zasługa Photoshopa. Tak czy inaczej, warto byłoby tam zajrzeć przy następnej okazji, by zażyć bardziej orzeźwiającej kąpieli, w temperaturze 25 stopni Celsjusza.

2 km away, in a bend of the river, lays third resort El Puente, which we unfortunately haven’t visited. It looked amazing on the pictures, although as pointed out by our friend who knew the area, they were probably photoshopped. Anyway, it would be worth checking out, as it offers more refreshing baths at 25 degrees Celsius.

Informacje praktyczne/ Practical info:

Aquas Calientes, położone wzdłuż drogi Ruta 4,  oddalone są o około 13 km od Santiago de Chiquitos. Wioskę przecina również linia kolejowa Santa Cruz – Puerto Suarez. By dotrzeć do rzeki, należy kierować się cały czas prosto, od zjazdu z głównej drogi aż do linii kolejowej, która można przeciąć samochodem w kilku miejscach. Rzeka znajduje się za torami, ośrodki wzdłuż rzeki. Wstęp do Los Hervores wynosił jedynie 10 bs. W okolicy znajdują się również pola kempingowe oraz hostele, ale nie mogę poręczyć za ich standard.

Aquas Calientes is located along the road Ruta 4, about 13 km away from Santiago de Chiquitos. The railway line Santa Cruz – Puerto Suarez also crossess the village. To get to the river, you should go straight from the exit of the main road, until the railway line, which can be crossed by car in several places. The river is located behind the tracks and the resorts lay along the river. There is a small entrance fee to Los Hervores (as well as other recreation centres) of 10 bs. There are also campsites and hostels available in the area, but I can’t say anything about their standards.

W sezonie zimowym (od maja do września), Aguas Calientes jest podobno oblegane przez okolicznych mennonitów, którzy przyjeżdżają tu w celach leczniczych. Ciekawie byłoby zobaczyć kobiety i mężczyzn kapiących się w spodniach i długich sukniach, nie uważacie? Poza tym, jeżeli mennonici się na gorących źródłach poznali, to coś w nich naprawdę musi być.

Z cala pewnością jest to miejsce nie do przegapienia podczas wizyty w La Gran Chiquitania!

In winter season (May to September), Aguas Calientes is reportedly besieged by local Mennonites, who come here for medicinal purposes. It would be interesting to see women and men bathing in trousers and long dresses, don’t you think? Besides, if the Mennonites believe in hot springs healing properties, there must be something in it.

All in all, this is a place not to be missed during a visit to La Gran Chiquitania!

A na koniec, pamiątka z podroży – drewniana maska i obrazek przedstawiający El Abuelo (zakupione po cenie okazyjnej w miejscowym sklepiku w Santiago de Chiquitos za 120 bs. oraz w Hostelu Churapa za 35 bs.), który jest symbolem Chiquitanii.

And finally, a souvenir from the trip – wooden mask and painting of El Abuelo, (purchased at a local store in Santiago de Chiquitos for a bargain price of 120 bs. and in Hostal Churapa for 35 bs.), which is a symbol of Chiquitania.

boliviainmyeyesEl Abuelo (pl. dziadek) to mityczna postać ‘ducha przodków’, który ma ułatwić nam przejście w zaświaty. Maskę noszą tancerze, wykonujący skoczny taniec przy dźwiękach bębnów, o tej samej nazwie, który można zobaczyć podczas każdej lokalnej uroczystości religijnej i świeckiej (tj. karnawał, Wielkanoc). Kalendarz uroczystości w poszczególnych miasteczkach znajdziecie na tej bardzo in formatywnej stronie internetowej www.chiquitania.com.

El Abuelo (en. grandfather) is a mythical figure of the ‘ancestors’ spirit’, who supoused to help in our transition into the afterlife. The mask is worn by dancers performing a lively dance to the sounds of drums, which is also called ‘El Abuelo’. The performance can be seen at every local religious or secular celebration (ie. Carnival and Easter). The calendar of festivities of every individual town can be found on this very informative website: www.chiquitania.com.

Ciekawa jestem czy maska wam kogoś przypomina? Mówi się, iż wzorowana jest ona na pierwszych białych osadnikach, jacy pojawili się w tym rejonie – Hiszpanach, z których w ten sposób trochę się naśmiewano:) Jakby nie było, ‘dopomogli’ oni milionom Indian Ameryki Południowej, w przejściu na tamten świat…

I wonder whether the mask reminds you of someone? It is said, that the mask is modelled on the first white settlers in the area – the Spaniards, who are represented with a bit of mockery :) After all, they really ‘had helped’ millions of Indians of South America in transition into the Heaven.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

Chochís & Santuario Mariano de la Torre *** Święte pogańskie miejsce II

Bardzo chcieliśmy zobaczyć wodospad panny młodej (Velo de la novia), ale nie mieliśmy ochoty wracać do dżungli. Postanowiliśmy wiec kontynuować nasza wycieczkę po Chochis, odwiedzając kolejna atrakcje regionu – Sanktuarium Maryjne de la Torre, poświęcone Matce Bożej Wniebowziętej (Virgen de la Asunta). Miejsce to znajduje się około dwóch kilometrów od wioski, a wiedzie do niego kręta, wyłożona kocimi łbami droga.

Budynek sanktuarium, został wybudowany w roku 1988 przez jezuitę Hansa Rotha (tego samego, który przywrócił do życia siedem głównych misji jezuickich) pod niemal sama skala La Torre. Jest to oczywiście jedynie złudzenie optyczne, bowiem aby dotknąć czerwonego granitu emanującego tajemniczą energią, trzeba jeszcze pospacerować trochę pod górkę.

We really wanted to see the waterfall of the bride (Velo de la novia), but we had no desire to go back to the jungle. So we decided to continue our trip around Chochis by visiting another big attraction of the region – The Marian Sanctuary de la Torre, dedicated to Virgin of the Assumption (Virgen de la Asunta). This place, located about two kilometers from the village, can be reached by car or on foot, climbing curvy road, lined with cobblestones.

Sanctuary was built in 1988 by Fr. Hans Roth, the same one who brought to life the major seven Jesuit missions, at the base of ‘La Torre’. This is of course an optical illusion, because to touch the red granite emanating the mysterious energy, you have to walk uphill a bit longer. 

boliviainmyeyes

Architektura i wystrój świątyni, stworzony przez artystów europejskich i lokalnych, nie przypominają jednak w niczym wiekowych kościołów misyjnych, czyniąc ja jednym z najbardziej oryginalnych dziel sztuki sakralnej jaki miałam okazje odwiedzić. Prosty kamienny budynek zapełniają fantazyjne rzeźby drewniane, z których najbardziej imponujące jest ‘Drzewo zżycia’ (Arbol de la vida) oraz drzwi ze scena ‘Wygnania z Raju‘.

The architecture and decor of the temple, created by the European and local artists, don’t resemble other missionary churches, making it one of the most original works of religious art which I had the opportunity to visit. A simple stone building is filled with fantastic wooden sculptures, from which the most impressive is the ‘tree of life’ (arbol de la vida) supporting whole structure and doors depicting  Biblical ‘Expulsion from Paradise’.

bolivainmyeyes

bolivainmyeyes

bolivainmyeyes

Jednak, nawet najbardziej niesamowite dzieła sztuki bledną w obliczu historii tego miejsca. Sanktuarium powstało bowiem dla upamiętnia ofiar wielkiej tragedii, która nawiedziła region, a której historie, przypominającą amerykański film katastroficzny, możemy śledzić, klatka po klatce, na drewnianych obrazach swoistej ‘Drogi Krzyżowej’, umieszczonych w podcieniach budowli.

However, even the exceptional works of art fade in a face of history. The sanctuary was created to commemorate the victims of the great tragedy that struck the region, which story, reminding of an American disaster movie, could be seen frame by frame, on wooden images of original ‘Station of the Cross’, placed in the arcades of the building.

bolivainmyeyes

W 1979 roku, ulewne deszcze spowodowały wielkie powodzie i osunięcia ziemi, niszcząc doszczętnie pobliska wioskę El Porton i zabijając niemal wszystkich jej mieszkańców. Wielka woda podtopiła również most kolejowy, znajdujący się w Chochis, po którym miał przejechać pociąg. Jego pasażerowie, widząc podnoszący się poziom wody, modlili się do Matki Boskiej o ochronne. Pociąg szczęśliwie przejechał przez wiadukt, który chwile później został zniszczony.

In 1979, torrential rains caused heavy floods and landslides, destroying completely the nearby village of El Porton and killing almost all of its inhabitants. Great water also flooded the railway bridge, located near Chochis, approched by the train. All its passengers, seeing the increasing water level, prayed to the Virgin Mary for protection. The train somehow crossed the bridge safely but less than a minute later the entire bridge was distroyed. 

bolivainmyeyes

Wdzięczni pasażerowie przypisali swoje cudowne ocalenie wstawiennictwie Matki Boskiej, postanawiając w tym miejscu wybudować kaplicę ku jej czci.

The surviving passengers attributed their miraculous deliverance to the Virgin Mary’s protection and vowed to build a shrine in her honour.

bolivainmyeyes

Tym samym, wioska Chochis wraz z symboliczna czerwona skala ‘La Torre’, stała się świętym przybytkiem chrześcijan, koegzystując ze starożytnym pogańskim miejscem kultu.

Thus today, the village of Chochis with its symbolic red rock ‘La Torre’, became a sacred Christian sanctuary coexisting with ancient pagan place of worship.

boliviainmyeyes

bolivainmyeyes

bolivainmyeyes

Unique Church of ‘San Jose de Chiquitos’ *** Jedyny taki kościół na świecie

San Jose de Chiquitos to trzecia najstarsza misja jezuicka w Chiquitanii, założona w 1697 przez ks. Felipe Suareza i Dionisio Avila. Przeniesiona została tylko raz, na początku XVIII wieku i dziś znajduje się mniej więcej w połowie drogi miedzy Santa Cruz de la Sierra i Puerto Suarez.

Miasteczko jest ważnym przystankiem na trasie kolejowej Santa Cruz – Brazylia, głównym centrum hodowlanym i brama do dwóch parków narodowych: Kaa – Iya oraz Santa Cruz de la Vieja. Pierwszy jest największym parkiem Boliwii, w którym znajduje się największe skupisko jaguarów oraz największy pierwotny suchy las na kontynencie amerykańskim. Drugi jest zaś najmniejszym parkiem, poświęconym historii regionu (to tu założono Santa Cruz de la Sierra, która później przeniesiono nad rzekę Pirai), który jest domem dla ponad 70 gatunków ptaków oraz wielu rzadko spotykanych roślin.

San Jose de Chiquitos is the third oldest Jesuit mission in Chiquitania, founded in 1697 by Fr. Dionisio Suarez and Felipe Avila. The town was relocated only once at the beginning of the eighteenth century and today is located roughly halfway between Santa Cruz de la Sierra and Puerto Suarez, being an important stop on the railway route Santa Cruz – Brazil.

San Jose de Chiquitos is also a gateway to two national parks: Kaa – Iya and Santa Cruz de la Vieja. The first is the largest park in Bolivia, with the biggest concentration of jaguars and the largest dry forest on the American continent. The second is the smallest park in the country dedicated to history of the region (here the city of Santa Cruz de la Sierra was originally founded, later relocated to the banks of the river Pirai), which is a home to over 70 species of birds and many rare plants.

boliviainmyeyes

San Javier de Chiquitos ponoć przypomina Santa Cruz de la Sierra sprzed 60 lat – posiada niska zabudowę wzdłuż szerokich zakurzonych ulic oraz spokojny park w centrum, z pięknymi drzewami toborochi. Plan miasta odzwierciedla pozostałe misje jezuickie —> klik, ale sam kościół jest zupełnie inny. Jego kamienna późnobarokowa architektura przypomina niektóre tego typu założenia w Argentynie i Paragwaju, dziś jednak będące w ruinie, co czyni kościół San Jose de Chiquitos unikatem w skali światowej!

Apparently, the town itself resembles Santa Cruz de la Sierra from 60 years ago – having low buildings along the wide dusty streets and peaceful park in the center with beautiful Toborochi trees. Plan of San Jose de Chiquitos Jesuit missions is more less the same as San Xavier’s —> click, but the church is completely different. Its stone late Baroque architecture resembles other such establishments in Argentina and Paraguay, which are in ruins today, making the church of San Jose de Chiquitos unique in the World!

boliviainmyeyes

Założenie zostało budowane w czterech etapach (1747- 1754): najpierw postawiono kościół (templo), następnie dzwonnice (campanario), później kostnice (osario), a na samym końcu szkole (colegio) i warsztaty (talleres). Obecnie kościół znajduje się w konserwacji, jego ściany są osuszane, dlatego tez wstęp na dzwonnice, z której podobno rozpościera się piękny widok na okolice, jest zabroniony. W kompleksie działa także muzeum, którego jednak nie zwiedziliśmy, bo miało ono przerwę na lunch;)

The mission has been compleated in four stages (1747- 1754): first the church (templo) was built, then the bell tower (campanario), later ossuary (osorio) and at the end the school (colegio) and workshops (talleres). Today, the church is in the maintenance, its walls being dried and preserved, and therefore the entry to bell tower, from where one can see (presumably) an amazing views of the surrounding area, is prohibited. The complex houses also a museum, which we didn’t visit, because it was on the lunch break:)

boliviainmyeyes

Trzy-nawowe wnętrze kościoła pogrążone jest w mroku, ale piękne barokowe drewniane artefakty od razu zwracają na siebie uwagę: pełne ekspresji rzeźby na ołtarzach bocznych, pozłacane tabernakulum, kazalnica, czy głowy cherubinków. Te ostatnie zaskoczyły mnie od razu swoja powaga, tak rożna od wesołych aniołów z San Xavier! Wyglądają one jednak na bardziej autentyczne, pozbawione są bowiem polichromii.

The interior of three-nave church is immersed in darkness, but beautiful baroque wooden artworks immediately attract attention: expressive sculptures on the side altars, gilded tabernacle, or angel heads. The latter surprised me at once with their seriousness, so different from somewhat happy angels of San Xavier! However, they look more authentic, being stripped of polychrome.

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

San Jose de Chiquitos

boliviainmyeyes

Budynek colegio dziś miejscy szkole muzyczna, podtrzymującą tradycje muzyki barokowej boliwijskich misji jezuickich; również tu, co dwa lata, odbywa się Międzynarodowy Festiwal Muzyki Renesansu i Baroku.

Wewnętrzny dziedziniec także kryje kilka niespodzianek, w formie wyblakłych lecz dobrze zachowanych fresków w stylu naiwnym. Boczną ścianę kościoła ozdabiają pilastry; ściany colegio pokrywają zaś kwiaty i ptaki, postaci ludzkie oraz fałszywe ozdobne portale.

boliviainmyeyes

The colegio building houses music school, continuing Bolivian Baroque music tradition of Jesuit missions. San Jose de Chiquitos hosts, every two years, the International Festival of Music of the Renaissance and Baroque.

Inner courtyard also hides a few surprises, in the form of original frescoes in naive style, faded but well preserved: flowers and ornamental birds, human figures and false portals.

boliviainmyeyes

San Jose de Chiquitos

Na jednym z nich widzimy figury Świętego Krzysztofa z dzieckiem, Św. Jerzego z kwiatem, Św. Wincentego z trąbką.

On one wall we can see the figure of St. Christopher with the child, St. George with flower and St. Vinccent with a trumpet.

San Jose de Chiquitos

Nad drzwiami szkoły zachował się fresk datowany na 1779, przedstawiający biskupa Santa Cruz, przybywającego do misji z wizyta, który na pierwszy rzut oka przypomina Madonnę w szerokiej sukni:)

 There is also a fresco dated 1779, depicting the Bishop of Santa Cruz coming with a visit, which at first glance resembles Madonna in a wide dress :) 

San Jose de Chiquitos

Największe malowidło, powstałe w roku 1777, kiedy budynek szkoły służył jako urząd gubernatora, przedstawia zaś paradę żołnierzy w mundurach na modlę francuską.

The biggest painting, created in 1777 when the school building served as a governor office, represents the military parade of soldiers in French – like uniformes.

San Jose de Chiquitos

boliviainmyeyes

Kluczem do zrozumienia ekspresji kulturalnej misji jezuickich jest świadomość, iż kultura ta jest synteza dwóch zupełnie różnych stylów artystycznych – baroku europejskiego i tradycji lokalnych. Styl ten określany jest mianem ‘mestizo’. Więcej na temat misji jezuickich znajdziecie tu —> klik oraz tu —> klik.

The key to understanding the cultural expression of the Jesuit mission is the consciousness that the cultur of this region is a synthesis of two completely different artistic styles – European Baroque and local Indian traditions. This style is called ‘mestizo‘. I wrote more on Bolivia’s Jesuit mission after visiting San Xavier —> click and —> click.

Informacje praktyczne/ Practical information:

San Jose de Chiquitos znajduje się 3 godziny jazdy samochodem od Santa Cruz, z dala od głównej drogi. Można zatrzymać się tu na obiad, ale niestety nie mogę z czystym sumieniem polecić żadnej restauracji. My stołowaliśmy się w jednej na placu, która z zewnątrz wyglądała przyjemnie i czysto. Jednak samo jedzenie nas nie zachwyciło, no może z wyjątkiem zupy za 5 bs.

W mieście znajduje się wiele hoteli o rożnym standardzie. Najlepszym jest ponoć Hotel La Villa Chiquitana, która posiada również własna restauracje oraz basen! Ceny – od 250 bs. za pokój jednoosobowy z łazienką, klimatyzacja, lodówka.

W mieście istnieje wiele sklepów z pamiątkami, ale wszystkie one, podobnie jak muzeum, są zamknięte w porze obiadowej (12.30 – 15.00).

San Jose de Chiquitos is located 3 hours drive from Santa Cruz, a bit away from the main road. You can stop there for a lunch, but unfortunately I cannot recommend any restaurant. We ate in one located on the main square, which from the outside looked nice and clean. However, the food did not amazed us, well, maybe with the exception of the soup for 5 bs.

There are many hotels of varying standard. The best is said to be La Villa Chiquitana, which has also its own restaurant and a swimming pool! Price – 250 bs. for a single room with bathroom, air conditioning, refrigerator.

There are also many artisan shops but the same as the museum, they are closed for lunch (12.30 – 15.00).

P.S. W San Jose de Chiquitos mieliśmy również przedsmak tego, co czeka w głębokich chaszczach tej dzikiej krainy – takie wielkie insekty! (Prawdę mówiąc, cieszyłam się, ze ten był nieżywy;)

P.S. We could also have a taste of what is awaiting us further into the wild – huge insects like this (I was glad it was dead though;)

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

boliviainmyeyes

‘Color Field’ by Sonia Falcone *** Czyli o bardzo aromatycznej wystawie

Mialam juz o G 77 nie mowic, ale tak sie zlozylo, ze wczoraj trafilam przypadkiem na koniec otwarcia wystawy zwiazanej ze szczytem panstw rozwijajacych sie, ktory odbyl sie niedawno w Santa Cruz de la Sierra. Poznym wieczorem, wracajac z koncertu (o ktorym innym razem), przechodzilam obok Centro de la Cultura Pluronacional, gdzie w jednej z rozswietlonych sal zobaczylam kolorowe stozki ustawione na posadzce. Zaintrygowana instalacja, jak i spragniona darmowej lampki czerwonego wina, postanowilam wejsc do srodka.

Boliviainmyeyes

‘Campo de Color’ by Sonia Falcone

Okazalo sie, ze bylo to otwarcie wystawy artystki boliwijskiej – Sonii Falcone, od lat mieszkajacej i pracujacej w Stanach Zjednoczonych. ‘Capo de Color(Kolorowe Pole) bylo motywem przewodnim szczytu G77, a kolorowe stozki okazaly sie aromatycznymi ziolami, przyprawami i pigmentami usypanymi  na glinianych podstawkach. Wystawie akompaniowaly zdjecia z bazarow swiata: Boliwii, Meksyku, Izraela, Chin oraz niezwykle aromaty. Kto nie wierzyl, ze to kolorowa  instalacja zawiera jadalne skladniki, mogl powachac i posmakowac przypraw usypanych w specjalnie do tego celu wyeksponowanych stozkach: kuminu, oregano, cynamonu, czerwonej papryki – tak typowych dla kuchni Ameryki Poludniowej.

Jedyne, czego mi brakowalo do prawdziwej ‘uczty dla zmyslow’, to… dzwiek. Przyjemnie byloby posluchac gwaru miedzynarodowych bazarow czy chociazby tradycyjnej muzyki z roznych stron swiata. No ale, ja tak juz mam, ze zawsze znajde powod do narzekania:)

Boliviainmyeyes

Nestety nie zamienilam slowa z artystka, ktora zreszta byla zatopiona w rozmowie z innymi prominentnymi goscmi. Wino z cala pewnoscia dodaloby mi odwagi, ale wszystkie kiliszki byly juz oproznione:) Pstryknelam wiec kilka zdjec, powachalam przypraw, wpisalam sie do ksiegi pamiatkowej, zabralam katalog wystawy i udalam sie do domu, gdzie przy lampce czerwonego wina popelnilam ten wpis:)

Boliviainmyeyes

Na chwile przenioslam sie tez do mojego ukochanego Dublina, gdzie w tym samym czasie ‘Colour Field’ jest wystawiany jako ‘sensacja’ ‘Dublin Biennial 2014, ktory odbywa sie w budynku glownym IFSC, Docklands. Narawde warto to zobaczyc (i powachac)!

***

I didn’t want to speak about G 77 anymore, but so it happened that yesterday I came upon the end of the opening of the exhibition related to the summit of developing countries, which took place recently in Santa Cruz de la Sierra. Late in the evening I as going back from the concert passing by the Centro de la Cultura Pluronacional, where colored cones in the enlightened room grabbed my attention. Intrigued by this art installation, and lured by a free glass of red wine, I decided to go inside.

It turned out that it was an exhibition of the Bolivian artist Sonia Falcone, who has been living and working in the United States. ‘Capo de Color’ (Colored Field) was the theme of the G77 summit and colorful cones proved to be various herbs, spices and pigments piled on clay plates. Exhibition was accompanied by images of world markets of Bolivia, Mexico, Israel, China, and was extremely aromatic. Who did not believe that this installation includes colorful edible ingredients, could sniff and taste spices piled in cones on the side: cumin, oregano, cinnamon, red pepper – so typical of the cuisine of South America.

The only thing I was missing to experience the true ‘feast for the senses’ was… sound. It would be nice listen to bustle of international markets or even some traditional music in the background, from different parts of the world. But well, I always find something to complain about:)

I didn’t talk to the artist who was present at the opening and who seem to be immersed in conversation with other prominent guests. Wine certainly would put me at ease, but all glasses were already emptied :) So, I snapped few pictures, sniffed some spices, signed in the book, took the exhibition catalog and went home. Where I drank a glass of red wine while writing this post :)

For a brief moment I have transfered to my beloved Dublin, where ‘Colour Field‘ has been exhibited as a highlight of ‘Dublin Biennial 2014′, that runs in the IFSC Docklands until 22 nd June. Really worth seeing (and smelling)!