Living With Eyes Wide Closed *** Niekonczaca sie telenowela boliwijska

Podobno nie istnieja oficjalne statystyki, ale mowi sie, iz w Boliwii niemal 75 % malzenstw konczy sie rozwodem! Szokujace, bowiem rozwod nie tylko jest rozstaniem dwojga osob, ale przede wszystkim rozbiciem rodziny, czesto, jak to bywa w Boliwii, wielodzietnej.

Podstawe wiekszosci spraw rozwodowych stanowi zdrada malzenska. Innym problemem jest to, ze w Boliwii ludzie wiaza sie w pary, a kobiety rodza dzieci bardzo wczesnie. 15- letnia dziewczyna w ciazy nie robi tu na nikim wrazenia, za to 30-letnia kobieta bez dziecka jak najbardziej. Nie jest wiec niespodzianka, ze takie wczesne zamazpojscie zwykle konczy sie rozwodem, szczegolnie w tak ‘rozwiazlym moralnie’ spoleczenstwie, w ktorym  wiekszosc ludzi zyje z ‘oczami szeroko zamknietymi’.

Mnie wlasnie najbardziej szokuje nie tyle rozwod bedacy wynikiem zdrady partnerskiej (coz, powod to uzasadniony), ale to ciche przyzwolenie znacznej czesci spoleczenstwa na zdrade i przymykanie na nia oczu samych zainteresowanych.

W Boliwii przestalam wierzyc w rodzine idealna, a przypomnialo mi sie znane powiedzenie, ze ‘z rodzina wychodzi sie dobrze tylko na zdjeciach‘. Na jednym zdjeciu mamy wiec szczesliwe malzenstwo z dziecmi, na drugim zas meza z przyjaciolka w otoczeniu znajomych. Hipokryzja w czystym wydaniu – wszyscy wiedza o co chodzi, ale nikt sie nie przejmuje. Trzeba jednak zachowac pozory. Tylko po co? Dla dobra dzieci, ktore i tak beda jeszcze bardziej zniesmaczone, gdy prawda wyjdzie na jaw? Czy dlatego, ze rozwod to kosztowna sprawa? Dzis, z pomoca dobrego adwokata wszystko jest mozliwe. Firmy prawnicze takie jak: Divorcio Facil Bolivia (tj ‘latwy rozwod’), korzystaja z nowych technologii i nie trzeba nawet pojawiac sie na kolejnych rozprawach, sledzac postepowanie sadowe w internecie.

Dla osob lzej zwiazanych wezlami ‘mamony’ rozwod jest jeszcze latwiejszy. Mowi sie wrecz otwarcie, ze to zaden problem, a prawo stoi po stronie rozwodnika. Ciekawostka jest, ze jezeli mezczyzna jest nieobecny w domu rodzinnym przez dwa lata (bo na przyklad wyjechal za praca), to kobieta automatycznie nabiera prawa do rozwodu i aby go sfinalizowac potrzebuje tylko podpisu meza (i vice versa).  Wielu jest rowniez w Boliwii mezczyzn, ktorzy utrzymuja swoje konkubiny, nawet jezeli juz nie pozostaja z nimi w zwiazku. Kobieta po 2 latach konkubinatu nabiera bowiem praw rownych zonie.

Jakie sa skutki takiego stanu rzeczy? Rozbite rodziny, nieslubne dzieci wychowujace sie bez rodzica, zdradzani malzonkowie cierpiacy w zaciszu rodzinnego gniazdka, zyjacy w niekonczacej sie telenoweli. A to tylko jedna strona medalu. Najbardziej cierpi na tym mlode pokolenie, wyrastajace w przekonaniu, ze taki stan rzeczy jest norma, podczas gdy tradycyjny model szczesliwej rodziny to jedynie bajka.

 A historia lubi sie przeciez powtarzac.

Zrodla:  bolivianexpress.org i obserwacje wlasne.

***

Apparently, there are no official statistics, but it is said that in Bolivia nearly 75% of marriages ends in divorce! This is shocking as divorce is not only a parting of two people, but above all, it is the breakdown of the family, often as is happens in Bolivia, of many children.

Adultery is the cause of divorce in most cases. Another problem is that in Bolivia couples get together and have a child very early: pregnant 15- year-old girl doesn’t consternate anyone, but childless 30 -year-old woman does. It is not surprising then when such early marriage ends in divorce, especially in a morally dissolute society, where most people live with their ‘eyes wide close ‘.

For me divorce as a result of unfaithfulness (that is a quite legitimate reason) isn’t as shocking as the quiet acquiescence of the society which turns a blind eye to it.

In Bolivia I stopped to believe in the ideal family, remembering the well known Polish saying: ‘the family looks its best on photograph‘. Therefore, on one photograph there is a happily married couple with children and on the second picture we have the husband with his mistress surrounded by friends. Pure hypocrisy – everyone knows what’s going on but nobody cares. However, one should keep up appearances. But why? For the sake of the children who probably will be more disgusted when they find out? Or because divorce is a costly affair? One is sure today, with the help of a good lawyer anything is possible. Law firms rely on new technologies and their clients don’t even have to appear in court, following the case on the Internet. This kind of service offers Divorcio Facil Bolivia (ie. ‘easy divorce’).

For people who have ‘nothing to lose’, divorce is even easier. It can be done fast and the law is on the side of divorcee. It is interesting that if a man is absent from the family home for two years (let’s say he went to another country for work) woman has the right to divorce him and all is needed to finalize it is the signature of  the husband  (and vice versa). There are also many men in Bolivia who support financially their concubines even if they no longer remain in a relationship as woman after two years of cohabitation acquires rights equal to a lawful married wife.

But what are the consequences of this state of affairs? Broken families, illegitimate children raised without parents, betrayed spouses living their lives in the endless soap opera. And this is only one side of the coin. The young generation suffers the most, growing up in the belief that this kind of life is the norm, while a ‘traditional’ family model is only a fairy tale.

And the history likes to repeat itself.

Sources:  bolivianexpress.org and my own observations.

International Children’s Day *** Dzien Dziecka

Dzis ‘Dzien Dziecka’, ktory w Boliwii obchodzony jest 12 kwietnia – z tej okazji zycze wszystkim dzieciom cudownego dnia, przepelnionego radoscia, smiechem i zabawa:) Myslami jestem dzis z moimi kochanymi siostrzenicami, za ktorymi jeszcze bardziej dzis tesknie!! Buziaki i usciski od cioci Danusi:)

Polska 2012print1

Today is ‘Children’s Day’ in Poland (in Bolivia ‘Día del Niño’ is celebrated on April 12) – and I would love to take this opportunity to wish a beautiful day to all the children in the world – full of joy, laughter and fun:) On this day I miss my lovely nieces more than ever and I am sending them my love, hugs and kisses.

In Bolivia Children’s Day is celebrated similar to Polish one – with special activities at schools, special event’s being organized in the cities. I would like to remind this wonderful place that takes care of children in Cochabamba Centro Educativo y Recreativo ”Nonna Maria y Tina”  on daily basis.

This picture of ‘bautiful smiley faces’ is from my last year’s project: The Children of Quechua’ .IMG_3438

Unfortunately, not all the children can enjoy their childhood – please take a moment to see a beautiful yet very sad gallery of pictures by Steve McCurry: Stolen Childhoods‘. Maybe there are some children around you that need some attention or just a good word and smile?

Carnaval de Cochabamba I *** ‘Entrada de los Niños’

W ubiegły weekend wybraliśmy się do Cochabamby na 4-dniowe obchody karnawału. Okazało się jednak, ze w Cochabambie karnawału nie ma! Jak to? – nie mogłam pojąc i…dlaczego nikt mi po tym wcześniej nie wspomniał?

Cochabamba karnawału nie obchodzi, ponieważ dzielą ja tylko 3 godziny jazdy samochodem od ORURO, w którym odbywa się najsłynniejszy karnawał w Boliwii. Mieszkańcom pozostaje wiec na pocieszenie ‘Entrada de los Niños’ – parada dzieci oraz polewanie się woda. Humor poprawił mi się od razu widząc przebrane dzieciaczki ze swoimi rodzicami, przemierzających największą ulice miasta ‘Prado’ w miniaturowych samochodach i bogato ozdobionych ciężarówkach. Trzymaliśmy jednak dystans od całego tego zgiełku, ponieważ tradycja jest, ze dzieci i młodzież polewają się woda podczas parady – nas tez to nie uniknęło, ale musze przyznać, ze odbywało się to bardziej kulturalnie niż podczas naszego Śmigusa Dyngusa. Z reguły osoby dorosłe są bowiem ‘oszczędzane’, czasem tylko można dostać balonem napełnionym woda z przejeżdżającego samochodu:)

Last weekend we went to Cochabamba to celebrate four days long Carnival. It turned out, however, that there is no Carnival in Cochabamba! How come? – I could not understand … and why nobody had told me that before?

Cochabamba doesn’t have a carnival because the city is located only 3 hours drive from ORURO, where the most famous carnival in Bolivia takes place. Cochabambinos these days have only ‘Entrada de los Ninos’ – a parade of children and water fights. I must say, my humor improved when I saw children with their parents dressed up in cute costumes, presenting themselves on the ‘Prado’ street on miniature cars and richly decorated trucks. However, we kept the distance of all of the buzz, because traditionally children and teens pour water during the parade. In the next days we also got sprayed, but I have to admit that this was done more culturally than during our Polish ‘Smigus Dyngus’. Usually adults are ‘saved’ from mocking, just sometimes you can get hit by a water balloon thrown from a passing car:)

DSCN0917

DSCN0916

DSCN0915

DSCN0913

DSCN0910

Woda polewa się podczas całych 4 dni karnawału, trzeba wiec być na to przygotowanym, szczególnie jeżeli podróżuje się samochodem – polecam zamknąć okna:) W zasadzie to taka darmowa uliczna myjnia:)

You may get wet during all four days of Carnival, so it’s better to be prepared. Especially when travelling by car – it’s better to close all windows and enjoy ‘free street car wash’:)

_MG_1625

_MG_1626

_MG_1628

W te dni najlepiej jest nie stać pod mostem… / During these days is bettern not to stand under the bridge… 

DSC_0038fot. Freddy

DSC_0067fot. Freddy

DSC_0066

fot. Freddy

Ciekawostką jest natomiast, ze w następną sobotę po karnawale, większość tancerzy z Oruro przyjeżdża na występy do Cochabamby – kto wiec przegapił najsłynniejszy karnawał w Boliwii, może zdążyć na powtórkę z rozrywki podczas Corso de Corsos:) Warto? Oczywiście, jest to wspaniała okazja aby zapoznać się z kulturą, muzyką i tradycyjnymi strojami Boliwii. Ja miałam szczęście uczestniczyć w takiej paradzie w ubiegłym roku podczas Święta Madonny z Unkupiny, gdzie wyglądało to tak —> klik.

Interestingly, the next Saturday after the carnival, most dancers from Oruro arrives in Cochabamba – so if someone missed  the most famous carnival, can catch it later during Corso de Corsos :) Is it worth it? Of course, this is a great opportunity to get acquainted with the culture, music and traditional costumes of Bolivia. I was lucky to participate in this kind of the parade last year during the celebration of Virgen de Unkupina’ —> click.

Wiele osób pytało, czy nie żałujemy, ze przegapiliśmy karnawał w Santa Cruz? Odpowiedz brzmi – nie. Mieliśmy mały przedsmak tego, co się tutaj działo, oglądając w lokalnej telewizji przygotowania do karnawałowego szaleństwa – tania podróbkę karnawału w Rio. Po powrocie zobaczyliśmy zaś ślady po zabawie – farbę na elewacjach budynków. Tak, tutaj oprócz wody, oblewa się przechodniów farba a nawet, jak niektórzy znajomi doświadczyli – błotem.

Many people have asked whether or not we regret that we have missed the Carnival in Santa Cruz (second biggest in the country)? The answer is – no. We had a small taste of what is happening here, watching the preparations for the carnival madness in local television – it just looked like a cheap version of carnival in Rio. And when we returned, we saw that many buildungs  in the city were sprayed with paint – here besides the water, teens throw on passer-byers paint or even, as some friends have experienced – mud and dirt.

Oczywiście, komercja wbiła się tez do karnawału w Oruro – gdzie niektórzy tancerze przerabiają tradycyjne długie suknie Tinku na  sukienki typu ‘mini’, ale jest to zachowanie marginalne. W Santa Cruz podobno niewiele już pozostało z tradycji, dlatego tez nasi znajomi – rodowici ‘Cruceños’ jak co roku wybrali się w tym czasie na krótkie wakacje.

Of course, commerce also thrust into the carnival in Oruro where some dancers change traditional long gowns of Tinku into ‘mini’ dresses, but thankfully this is still marginal. In Santa Cruz there is little left of the tradition, that is why our friends – native ‘Cruceños’, always go on holidays this time of a year.

Bogatsza w owe doświadczenia ( a raczej ich brak), postaram się lepiej zaplanować (i wykorzystać) przyszłoroczny karnawał!

Enriched in all experience (or the lack of it), I can plan something different for the next year!

Mercado America

Jak juz kiedys wspominalam, Market Ameryka, to taki odpowiednik naszych miejskich ‘rynkow’ i bazarow. Mozna tam znalezc swieze owoce i warzwa, sery, miesa, jajka i inne srodki spozywcze, ale rowniez ubrania, detergenty, wyroby rzemieslnicze i artystyczne. Nie jest to La Cancha, ktora bardziej przypomina marokanski souk, gdzie bardzo latwo mozna sie zgubic i gdzie mozna znalezc doslownie wszytko – Mercado America to przyjemne miejsce na co tygodniowe zakupy.

Ceny? Oczywiscie nizsze niz w sklepach czy supermarketach – w zasadzie mozna sie wyzywic, umyc i ‘wyprac’ za €45 tygodniowo. Do supermarketu zagladamy tylko po ser i platki sniadaniowe.

Market zapewnia byt wielu ludziom – farmerom, sprzedawcom, posrednikom, straznikom, taksowkarzom a nawet dzieciom, ktore dorabiaja, wozac zakupy klientow marketu na taczkach. Przyznam, ze jest to wielkie odciazenie, gdyz  nie trzeba dzwigac siatek od stoiska do stoiska. Za usluge placi sie od 10 bs. do 30 bs. w zaleznosci od czasu spedzonego na bazarze (€1-3). Oczywiscie, szokujacym jest widok malych 5-10 letnich dzieci tak ciezko pracujacych (takie taczki nie sa lekkie), ale boliwijska rzeczywistosc jest inna i po pewnym czasie czlowiek sie do niej przyzwyczaja, zaczynajac doceniac inne rzeczy. Na przyklad to, ze nie ma tutaj problemu bezrobocia (choc i to stwierdzenie jest przesadzone) – ludzie podejmuja sie kazdej, nawet najmniejszej pracy, by zapewnic byt rodzinie. Boliwijczycy, szczegolnie rdzenni, sa dumnym i uczciwym narodem (oczywiscie, trafiaja sie cwaniaczki, ale to jak wszedzie). Nie ma tu problemu nastolatkow wloczacych sie po ulicach – zajecia szkolne, szczegolnie sportowe organizowane sa takze w soboty, a wiele dzieci pomaga swoim rodzicom, podejmujac proste prace.*

Nalezy  wspomniec, ze rowniez osoby niepelnosprawne zarabiaja na wlasne utrzymanie, na przyklad jako uliczni grajkowie. Bardzo rzadko spotyka sie tutaj natomiast ‘zebrakow’.

W ostatnia sobote, postanowilam wziac ze soba aparat i okazalo sie, ze nie mialam wiekszych problemow z robieniem zdjec. Oczywiscie, czulam oczy wszystkich na moim Canonie, ale raczej nie bylo niebezpieczenstwa kradziezy – szczegolnie, ze przyszlam w obstawie Freddiego i Christiny. Sprzedawcy i sprzedawczynie chetnie pozowali do zdjec i nie mieli nic przeciwko dokumentowaniu ich pracy. Tylko raz, babulinka odmowila a jeden chlopiec zgodzil sie na zdjecie za 4 bs.

Wiecej zdjec na:     http://www.behance.net/danutastawarz/frame/4113403

* Niestety, czasem dzieci sa zmuszane do pracy przez rodzicow, ktorzy pozniej zabieraja pieniadze i wydaja na alkohol. Wykorzystywanie dzieci do pracy, chociaz zabronione, stanowi wciaz wielki problem w Boliwii.

***

As I mentioned before, Market America is the equivalent of our city bazaars. You’ll find here fresh fruit and vegetables, cheese, meat, eggs and other foods, but also clothes, detergents, crafts and arts. This is not La Cancha, which is more like Moroccan souk, where you can very easily get lost, and where you could buy literally everything. Mercado America is a pleasant place for weekly shopping.

Prices? Certainly lower than in shops or supermarkets – in fact, you need to spend € 45 per week to be fed and washed. In the supermarket we buy only cheese and cereals.

Market provides a living  for many people – farmers, traders, guards, taxi drivers and even children that make money, carrying shopping of customers in wheelbarrows. They are paid from 10 bs. to 30 bs. depending on the working time (€ 1-3). Of course, it’s shocking to see small children aged 5-10 working so hard (such wheelbarrows are not light), but the Bolivian reality is different, and after some time you get used to it and start to appreciate other things. For instance, there is no big unemployment (although this statement is exaggerated) – people take the smallest jobs to make their living. Bolivians, especially indigenous, are proud and honest nation (of course, there are also some crooks, but it’s like everywhere). There is no problem of teens wandering the streets – school classes, especially sport activities are organized on Saturdays, and many children help their parents by taking on simple work.*

It’s worth to mention, that also disable people make they living on the market, by playing  the music on the streets or selling stuff. You don’t really see so many ‘beggars’ here.

Last Saturday, I decided to take a camera with me and it turned out, I did not have any problems with taking photos. Of course, I felt all eyes on my Canon, but there was no danger of theft – especially having guards like Christina and Freddy. Vendors and saleswomen gladly posed for photos and didn’t mind me documenting their work. Only once, old woman refused and one boy agreed to be photographed for 4 bs.

More pictures at: http://www.behance.net/danutastawarz/frame/4113403

* Unfortunately, some children are forced to work by their parents, who then take their earnings and buy alcohol. Child labour, although prohibited, is still a big problem here in Bolivia.