Rain Flip-flops *** Japonki na deszcz

Prosze sie nie przerazac – to jest u nas normalne, choc takim  byc nie powinno. *** Please mind –  this is normal here although it shouldn’t be.

1800233_700579798038_6299774099849113652_n 10155293_700579768098_6014653405190545087_n 10177331_700579817998_1141516039791751845_n 10268433_700579743148_8901506455177817947_n

Od pewnego czasu mamy pore sucha w Boliwii, ale dzis w Santa Cruz leje, grzmi i blyska od samego rana! Akurat dzis musialam gdzies byc i poniewaz taksowka nie przyjechala z powodu burzy, skonczylam na ulicy, przedzierajac sie przez rzeke brudnej wody az po kolana. Na szczescie ne przemoklam do suchej nitki, bo mialam na sobie tanie plastikowe poncho oraz szorty i japonki – najlepszy, jak nauczylo mnie doswiadczenie, zestaw na spacer podczas tropikalnej burzy:)

Jakis czas temu wybralam sie do sklepu i w drodze powrotnej tak sie rozpadalo, ze postanowilam przeczekac pod zadaszeniem. Po pol godzinie, kiedy woda zaczela zalewac chodnik i jakby sie przejasnialo, postanowilam pobiec do domu – w koncu ile mozna czekac? Oczywiscie, w drodze zaczelo padac jeszcze mocniej, ale bylo mi juz wszystko jedno – buty i tak byly do wyrzucenia. A kiedy dotarlam do domu, przestalo.

Innego dnia, deszcz zlapal mnie doslownie 3 minuty piechota od domu. Patrzac na rwacy potok, w ktory przemienila sie ulica oraz swoje nowe buty, postanowilam zlapac taksowke:) Pstryknelam wtedy kilka zdjec, aby pokazac Wam, jak wygladaja ulice Santa Cruz podczas (niemal kazdego) deszczu, ale zgubilam kabelek do telefonu i nie moge ich stamtad wyciagnac.

Tym razem nie w glowie mi bylo utrwalanie mojej przygody dla potomnosci, bo mialam w reku siatke z dokumentami, ktorych staralam sie nie zamoczyc. Mozliwe jednak, ze i tak stane sie gwiazda Youtube, bo widzialam jak jedna dziewczyna telefonem filmowala moje zmagania z zywiolem:)

Powyzsze zdjecia publikuje dzieki i za pozwoleniem kolezanki Marty:)

***

So, Bolivia supposed to be in dry season now, but we’re having today quite a storm in Santa Cruz! As my taxi didn’t come because of rainfall, I ended up walking to my appointment 10 min. away in the filthy river knees high. Thankfully, I did not get totally soaked as I put a cheap plastic poncho on. I also learnt from my previous torrential storm experience, that flip-flops and shorts are the best outfit for that kind of weather:)

Yeap, I was caught in the middle of the storm like that some time ago, while walking home from the bakery. That time, I decided to wait for the rain to stop, finding a shelter under the porch. After half an hour of waiting when the sky got a bit brighter and the water already flooded the pavement, I decided to run home. Of course, it started to rain heavier once I was out in the open, but when I got home, it stopped.

Other time, I was literally 3 minutes from our apartment, when it started lashing. I looked at the street changing into river and then at my new shoes, and decided to catch taxi home:) I took some pictures back then, to show you how the city of Santa Cruz looks like during (almost every) rain, but I lost the cable to my phone and I couldn’t get them out.

Today, I wasn’t even thinking of documenting my adventure as I was holding a plastic bag with some documents, hoping that they won’t get wet. But there is a chance that I might be on Youtube soon, as I saw one person filming my struggling with the elements with her phone:)

Photos above: courtesy of friend Marta:)

1948253_10150419672779969_1906687917171204714_n

Fot: Facebook/ Santa Cruz de la Sierra

Trembling South America *** W Boliwii tez trzesie sie ziemia

Wtorkowe silne trzęsienie ziemi w Chile to efekt tego samego mechanizmu, który wywołał najsilniejszy w historii wstrząs sejsmiczny zarejestrowany w tym samym regionie w 1960 roku. Za oba zdarzenia odpowiada proces subdukcji, czyli wciągania jednej płyty tektonicznej pod drugą. To przemieszczanie się olbrzymich fragmentów litosfery z prędkością nawet 8 cm na rok skutkuje również innymi zmianami geologicznymi wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej – podaje portal TVN24.

W Boliwii rowniez zdarzaja sie trzesienia ziemi – ja sama dwukrotnie odczulam gniew Matki Ziemi w Cochabambie w 2012 roku. Mieszkancy Cochabamby oraz La Paz i Oruro, poczuli rowniez ostatnie trzesienie ziemi w Chile, ale na cale szczescie tym razem obylo sie bez strat.

W 1998 roku, potezne wstrzasy o sile 6.8 w skali Richtera, majace swoje epicentrum w Departamencie Cochabamba, zniszczyly w 80% miasteczko Aiuqile. Takze sasiednie miasteczka Totora and Mizque zostaly powaznie zniszczone.  84 osoby zginely, wiele zostalo rannych. Do tak duzej smiertelnosci przyczynilo sie specyficzne budownictwo na tym terenie, gdze domy budowane sa glownie z ‘adobe’ – czyli blotnych blokow. W 2011 roku, trzesienie ziemi o sile 6,2 w skali Richtera nawiedziło srodkowa czesc Boliwii – Trinidad. W zeszlym roku wstrzasy odnotowano z kolei w Santa Cruz de la Sierra, ale na szczescie nie przekroczyly one 5 stopni w skali Richtera.

Grafika, zamieszczona na stronie TVN24 Meteo wyraznie pokazuje, ze zachodnia czesc Boliwii znajduje sie w pasie dosyc duzej aktywnosci sejsmicznej (kolor pomaranczowy), podczas gdy w czesci tropikalnej trzesienia nie powinny byc juz tak bardzo odczuwalne. Niby mnie to uspokoilo, bo mieszkam w Santa Cruz, lecz jak pokazuje mapka zamieszczona ponizej, takie schematyczne wystepowanie trzesien wcale nie jest norma. Moge wiec miec tylko nadzieje, ze Pachamama juz sie uspokoila i pozostanie w spokoju na dlugo!

Fot: TVN24 Meteo

Fot: TVN24 Meteo: Tempo nasuwania się płyt tektonicznych jest różne na północy i na południu Rowu Atakamskeigo. Czerwony kolor oznacza najwyższe zagrożenie sejsmiczme, jasnozielony – najmniejsze.

***

Tuesday’s massive earthquake in Chile is the result of the same mechanism that caused the strongest of recorded seismic shock in the history in the same region in 1960. The  both events were caused by the subduction process, or pull one tectonic plate under another. This movement of huge portions of the lithosphere at a speed of up to 8 cm per year also results in other geological changes along the west coast of South America – reports news portal TVN 24 .

Bolivia has been also affected by earthquakes – I’ve experienced twice the ‘anger of Mother Earth’ in Cochabamba in 2012. Cochabambinos as well as residents of La Paz and Oruro also felt recent earthquake in Chile, which thankfully this time did not affect people.

In 1998, the powerful earthquake of 6.8 degrees on the Richter scale had its epicenter in the Department of Cochabamba, destroying 80% of the town of Aiquile. The neighboring towns of Totora and Mizque were also seriously damaged. 84 people died and many more were injured. Such large mortality was caused by specific way of construction in the area, where houses are built mainly of ‘adobe’ – that is, mud blocks. In 2011, an earthquake with a strength of 6.2 on the Richter scale struck central part of Bolivia – Trinidad, and last year the shock was reported in Santa Cruz de la Sierra, but luckily it didn’t exceeded 5 degrees on a Richter’s scale.

The graphic on the website Meteo TVN 24 (above) shows clearly, that the western part of Bolivia is located in the zone of quite large seismic activity (orange color) while the tropical part of the country suppoused to be much tranquil (green colour). This news should be comforting to me, because I live in Santa Cruz, but unfortunately, this schematic of earthquakes is not a norm, as the graphic below shows. Therefore, I can only hope that Pachamama has already calmed down and will stay in peace for a long time!

Seismicity Map of Bolivia - 1900 to March 2012: earthquake.usgs.gov

Seismicity Map of Bolivia – 1900 to March 2012: earthquake.usgs.gov

Driving in Bolivia *** Samochodem po Boliwii czyli slow kilka o boliwijskich drogach

Nie tak dawno temu z okazji wycieczki donikad wspominalam, iz mamy nadzieje podrozowac samochodem tylko po asfaltowych drogach. Coz, zycie zweryfikowalo nasze marzenia i oczekiwania, bowiem po wczorajszej wyprawie do San Xavier, jezuickiego kosciola misyjnego, zmienilismy zdanie. Teraz Freddy chce kierowac jednynie na ‘polnych drogach’. Posluchajcie dlaczego:)

Zaopatrzeni w mape drogowa, zaczelismy nasza kolejna podroz od nowej czteropasmowej ‘autostrady’  Santa Cruz- Cotoka. Dzien zapowiadal sie wspaniale do tego stopnia, ze wgapiona w blekitne niebo, przegapilam zjazd w kierunku ‘Puerto Suarez. Bez problemu jednak zawrocilismy i po chwili znalezlismy sie na znajomej drodze prowadzacej do miasteczka El Pailon, skad podazylismy droga krajowa prowadzaca do Trinidadu.

Po 5o km dziurawej jak ser szwajcarski szosy, bylismy zmuszeni zaplacic 11 Bs. za przejazd. Na odwrocie biletu, ktorego bron Boze nie mozna bylo wyrzucic, bo sprawdzano go jeszcze kilkaktotnie, bylo napisane, ze pieniadze ida na utrzymanie drog. W wypadku tej, poszly one chyba jednak na cos innego. Nastepnych 70 kilometrow bylo prawdziwa udreka – zamiast wpatrywac sie w piekny zielony krajobraz za oknem, zmuszeni bylismy wypatrywac dziur w asfaltowej nawierzchni, jadac slalomem po prostej drodze. Niewielu kierowcow bylo jednak tak ostroznych, bo wiekszosc nas wyprzedzala. Prym wiodly ogromne autobusy, ktorym nie straszne byly ani dziury, ani inne pojazdy jadace z naprzeciwka. Pedzily one z szybkoscia co najmniej 100 km na godzine i szybko znikaly za horyzontem.

DSCN1758

_MG_7448

_MG_7444

DSCN1731

Przypomnialy mi sie slowa naszej znajomej, ktora opowiadala, jak latwo, szybko i przyjemnie podrozuje sie w obranym przez nas kierunku, wlasnie autobusem. Coz, turysta zamkniety w blaszanej puszce nie zdaje sobie sprawy jak taka podroz wyglada z punktu widzenia kierowcy i innych uzytkownikow drogi… Ja autobusem raczej tam nie pojade.

Po kilkudziesieciu kilometrach droga ulegla jednak transfrmacji i Freddy mogl w koncu rozprostowac nogi (szczegolie prawa) a samochod ‘rozwinac skrzydla’. W pobliskim miasteczku ‘Los Troncos’ czekala nas jednak niespodzianka. Przed kolejnym punktem oplat za przejazd, stala sobie drewniana budka, w budce siedzial policjant rozmawiajacy przez komorke, oraz mezczyzna operujacy lina. Kolo budki zas krecily sie dzieciaki sprzedajace slodycze i orzechy, czekajace na potencjalnych klientow. Jak sie zas pozniej okazalo – na ofiary.

Pan z lina zagrodzil nam droge, a policjant kazal wysiasc z auta, po czym wlepil Freddiemu mandat za przekroczenie szybkosci, w wysokosci 35 dolarow. Taki sam mandat dostal jadacy za nami kierowca autobusu. Z doswiadczenia innych osob wiemy, ze z wladza sie nie dyskutuje, mozna jednak negocjowac i tak zamiast 35, Freddy zaplacil 20 dolarow, w tym celu udajac sie do srodka drewnianej budki.

Po chwili bylismy znow w drodze, ale nasze poczatkowe podekscytowanie podroza minelo. Po przedyskutowaniu calego zajscia doszlismy jednak do wniosku, ze trzeba sie uczyc na bledach. Mimo braku znakow ograniczenia predkosci na wiekszosci odcinkow drogi, postanowilismy ze na otwartym terenie nie przekraczamy 75 km/g, zblizajac sie do terenu zabudowanego zwalniamy do 50, a w samym miasteczku czy wiosce, poruszamy sie z predkoscia 35 km/g. Zreszta, dziury w nawierzchni i tak nie pozwalaja na wiecej. Nie wiem, czy taka jazda uchronilaby nas przed mandatem, ale przynajmniej moglibysmy z czystym sumieniem zwalic cala wine na skorumpowanego policjanta:)

Po drodze, zatrzymalismy sie na chwile w miasteczku San Ramon, gdzie kupilismy wode i zrobilismy zdjecia budce telefonicznej w ksztalcie jaguara.

DSCN1741

DSCN1738

Wszystkie mijane przez nas miasteczka i wioski wygladaly zreszta podobnie – budynki usytuowane wzdluz drogi funkcjonuja tu jako sklepy i punkty uslugowe, a sama ulica jest miejscem drobnego handlu. Samochody poruszaja sie wiec pomiedzy glosnym tlumem sprzedawcow i kupujacych, w slimaczym tempie.

DSCN1729

DSCN1733

W San Ramon glowna droga do Trynidadu ulegla rozwidleniu – my podazylismy w prawo, zegnani, jak niedawno witani, znakiem Coca-Coli.

DSCN1736

Nastepne 50 km uplynelo w spokojnej atmosferze, a nerwowa napiecie w koncu ustapilo zachwytowi nad zmieniajacym sie krajobrazem. Tuz za San Ramon, plaski i monotonny pejzarz nakrapiany rozleglymi haciendami i ogromnymi srebrnymi silosami, momentami przypominajacy mi rolnicze rejony polnocnej Polski, przemienil sie w pagorkowata kraine, bardziej zielona niz szmaragdowa Irlandia!

_MG_7644 _MG_7641 _MG_7634 _MG_7631 _MG_7472

DSCN1754

Przekraczajac granice San Javier (Xavier), bylismy niemal w raju. Jednak nasze szczescie zaklocil fakt, iz po polgodzinnym wypatrywaniu slynnego kosciola, nadal bylismy w szczerym polu! Co roz mijalismy zas ogromne tablice, informujace nas o bogatej historii tego regionu.

DSCN1756

Kiedy zobaczylismy na horyzoncie czerwone dachy domow, wiedzielismy, ze dotarlismy do celu.

cdn.

* Podrozujac samochodem po Boliwii mozna natknac sie na kilka przeszkod: punkty oplat za przejazd, punkty kontrolne, dziury w asfalcie, brak asfaltu. Wypszedzajace na trzeciego samochody osobowe, ciezarowki, autobusy i motocyklisci. Uwazac trzeba rowniez na samopasace sie przy drodze stada krow i koz oraz aligatory przechodzace przez jezdnie! Jednego widzielismy na wlasne oczy. Niestety wygladal na takiego, ktoremu sie nie udalo…

DSCN1748

** Lepiej nie dyskutowac z wladza. Slyszalam i czytalam historie osob, przede wszystkim ‘grongos’, ktore zostaly zatrzymane na punkcie kontrolnym i ‘poproszone’ o zaplacenie mandatu. Za co? Za wszystko i za nic. Albo jechal za szybko, albo jechal za wolno, pil piwo na tylnym siedzeniu taksowki itd. Zwykle policjanci prosza zatrzymana osobe na tyly przydrozengo posterunku i tam pobieraja oplate, wedlug wlasnego cennika. Ceny wahaja sie od 100 dolarow do kilkudziesieciu boliwianos (w zaleznosci od szczescia i zdolnosci negocjacyjnych). Jezeli zatrzymany odmawia zaplaty, moze on zostac aresztowany lub przytrzymany caly dzien na posterunku. Decyzja nalezy wiec do ciebie – plac lub placz. Slyszalam rowniez, ze takie praktyki wymuszania haraczu sa zwalczane, ale obawiam sie, ze policja boliwijska jest na tyle skorumpowana, ze sa to przypadki sporadyczne. 

*** W Boliwii jak w kazdym innym kraju funkcjonuja ograniczenia predkosci, tylko nie zawsze sa one znane i egzekwowane przez kierowcow. Ja zaobserwowalam takie zasady:

– autostrady (lub drogi szybkiego ruchu je przypominajace) – 80 km/g

– glowne drogi krajowe – 75 km/g

– tereny zabudowane – 50 km/g

– centra miasteczek i miast – 35 km/g.

Inna sprawa jest to, ze czasem na prostym kawalku ‘zalatanej’ szosy posrod lasow, pojawia sie znak  ograniczenia predkosci do 35 km/h. I badz tu madry, czlowieku!

**** W sezonie letnim (deszczowym), wiele odcinkow drog zostaje podtopionych,  a drogi lokalne (piaszczyste) zamieniaja sie w blotne rzeki. My jednak uznalismy glowne asfaltowe trasy za bardziej niebezpieczne, bowiem mimo iz znajduja sie one raczej w zlym stanie, dzialaja na lokalnych kierowcow jak plachta na byka.

Mimo to, nawet na ‘polnych drogach’ trzeba uwazac. Wezmy za przyklad droge do Porongo (te dluzsza przez most, bo jest jeszcze krotsza przez rzeke:), ktora jest w budowie. Buduja ja juz od roku i konca nie widac! Ba! trudo jest nawet okreslic jej poczatek, bo asfaltowe kawalki wyrastaja z ziemi znienacka i trzeba uwazac na wystajace z nich druty! Niektorzy je omijaja, wybierajac piaszczyste pobocze.

DSCN1690 DSCN1704 DSCN1708 DSCN1709

***** O mapach pisalam wczesniej —> Mapy drogowe Boliwii, a jeszcze wczesniej o innych sposobach ‘Podrozowania po Boliwii‘.

Wiecej o boliwijskich drogach i bezpiecznej podrozy samochodem na —> Bolivia Bella (po angielsku).

_MG_7660

***

I mentioned not so long ago, on the occasion of a trip to nowhere, that we hope to travel by car only on asphalt roads. Well, life has verified our dreams and expectations, because after yesterday’s trip to San Xavier, the Jesuit missionary church, I changed my mind. Now Freddy wants to drive only on the ‘dirt roads’. Why? Listen to this story:)

Equipped with the road map, we started our trip on the new four-lane ‘highway’ Santa Cruz – Cotoka. The day had started beautifully to the extent, that staring at blue sky, I missed the exit to ‘Puerto Suarez’. However, that was no problem – we turned around and soon found ourselves on a familiar road leading to the town of El Pailon, following the main national road to Trinidad.

After 50 km of a holey as Swiss cheese road, we were forced to pay 11 bs. toll. On the back of the ticket, that thanks God we didn’t throw away, as it was checked lots of times on the way, it was written that the money go for the roads maintenance. In this case the money must have gone somewhere else. The next 70 kilometers were a real chore – instead of admiring the beautiful green landscape outside the window, we were forced to look out for holes in the asphalt, driving slalom on a straight road. Few drivers were as cautious as us, because most of them overtook our car. Among theme were huge buses, which weren’t scared of holes or other vehicles coming from the opposite direction. They raced with the speed of at least 100 km per hour, quickly disappearing behind the horizon.

I remembered our friend’s stories, how easy, fast and fun is travelling in that direction by bus. Well, the tourist closed in a tin box do not realize how this trip looks like from the driver’s  or the other road users’ point of view… Knowing what I know, I would never go there by bus.

After couple of kilometers, the road undergone real transformation and Freddy could finally stretch his legs (especially the right one) allowing the car to spread its wings. In the nearby village of Los Troncos however, the surprise was waiting for us. Before the next toll point, there was  a wooden booth, with a police officer talking on a cell phone, the man operating the rope and some kids vending sweets and nuts, waiting for potential customers. Or rather, as it turned out later – victims.

The man with the rope stopped our vehicle, and the policeman ordered to get off the car, giving Freddy a fine for speeding. The bus driver behind us was also fined. From the experience of other people we know that it’s better not to discuss with authorities, however, one can negotiate and so instead of 35 dollars, Freddy paid 20 dollars, going inside a wooden booth. No receipt was written.

After a while, we were again on the road, but we have lost  our initial excitement. When discussing the incident, we came to the conclusion that we need to learn from our little adventure. Despite the lack of speed limit signs, we decided not to exceed 75 km / h  on the open road, by approaching the built-up area slow down to 50, and in the town centre drive 35 km / h. Hols in the road would not allow for more anyway. I don’t know whether such precaution would protect us against the fine, but at least we could fully blame it on a corrupt police officer :)

Along the way, we stopped for a moment in the town of San Ramon, where we bought water and we took some pictures of phone booth in the shape of a jaguar. All towns and villages  on the way looked alike – buildings located along the road are converted to shops and service points, and the street itself is a place of petty trade. Cars move along between a loud crowd of vendors and buyers at a snail’s pace. At San Ramon, we left the main road to Trinidad, keeping to the right, and being blessed again by Coca -Cola sign, wishing us a nice trip.

The next 50 km elapsed in a peaceful atmosphere, and all nervous tension eventually gave way to delight over a changing landscape. Just outside San Ramon, the flat and monotonous scenery dotted with extensive haciendas and huge silver silos, so reminiscent of agricultural regions of northern Poland, transformed into a hilly land, much greener than Ireland!

Crossing the boundaries of San Javier (Xavier), we were almost in paradise. But our happiness and sense of relief was disturbed by the fact that after half an hour of driving, the famous church was nowhere to be seen! We passed however by many big boards informing us of the rich history of this region.

Eventually,  we saw on the horizon some red roofs and we knew that we reached our target.

To be continued…

* Traveling by car in Bolivia, one can come across few obstacles: tolls, checkpoints, holes in the asphalt, no asphalt. Overtaking cars, lorries, buses and motorcyclists. There are also loosely herds of cows and goats and even alligators crossing the road! One such we have seen with our own eyes. Unfortunately, it looked like it didn’t make it, long before us.

** Better not to discuss with the authorities. I heard and I read stories of people, especially ‘gringos’, who were stopped at a checkpoints and ‘asked’ to pay a fine. What for? For everything and for nothing: because of driving too fast or too slowly or drinking beer on the backseat of a cab etc. Usually, the police asks detained person to the back of the building to pay a fee, according to his own price list. Prices range from 100 dollars to tens bolivianos (depending on luck and negotiation abilities). If detained refuses payment, he may be arrested or held all day at the station. I heard that such practices are being punished, but I’m afraid that Bolivian police is so corrupt that these are sporadic cases.

*** In Bolivia, as in every other country, there are official speed limits, but they are not always known and applied by the drivers. I observed these rules:

– Highways – 80 km / h

– Main roads – 75 km / h

– Built-up areas – 50 km / h

– Centers of towns and cities – 35 km / h

Another thing is that sometimes a speed limit sign of 35 km / h appears on the straight good road in the middle of forest. So, go figure!

**** In rainy season some parts of the roads, especially dirt roads, are flooded, making it very dangerous to drive through. But we found asphalt roads more hazardous. They are badly maintained but local drivers go crazy on them! However, dirty roads are not always so safe. For example road to Porongo (the one through the bridge, because as I heard there is another, shorter one via river:) that is being build. It’s been a year now and there is no end even close. Bah! It’s even hard to say when the road works start, as the strips of asphalt appear suddenly in the middle of nowhere. And there are metal roads sticking out of them! No wonder some people decide to drive along on the dirt sideways.

***** I wrote lately about maps—–> Bolivia Road Maps and much earlier about ‘Travelling in Bolivia‘ in other ways.

Read more about Bolivian roads and driver’s safety at —> Bolivia Bella.

_MG_7647

Travel Magazin ‘Continents’ recommends *** Magazyn podrozniczy ‘Kontynenty’ poleca

Tak w ramach autopromocji:) Wczoraj dowiedzialam sie, ze ‘Bolivia In My Eyes’ znalazla sie w gronie polecanych blogow, w anglojezycznym wydaniu magazynu podrozniczegoKontynenty’ (czy raczej ‘Continents‘, do sciagniecia na iPada). Naprawde, milo jest sie znalezc w tak zacnym gronie, obok innych blogow, ktore sama chetnie czytam. Sczegolnie, gdy poleca sama Anna Alboth:)

Dziekuje!

***

A bit of self-promotion:) Yesterday I found out that ‘Bolivia In My Eyes’ is recommended in English-language edition of travel magazine ‘Kontynenty’ (or rather ‘Continents‘, to download on iPad)! It feels truly incredible to be listed among such amazing blogs that I gladly read myself, by a great blogger herself – Anna Alboth:)

Thank you!

1900178_10202440457070153_1865503571_n 1932461_10202440442589791_955445531_n

1620511_10202440444869848_240963615_n

1000966_10202440448349935_1202753732_n-001

Bolivia Road Maps *** Mapy drogowe Boliwii

Jak pamietacie, niedawno wybralismy sie na pierwsza dluzsza wycieczke naszym ‘nowym pojazdem, w poszukiwaniu Menonitow. Bez mapy ciezko bylo, a drogi nieoznaczone, wiec koniec koncow wyprawa zakonczyla sie fiaskiem:)

Kiedy zapytalam przyjaznych ekspatow gdzie w Santa Cruz mozna dostac mapy drogowe z prawdziwego zdarzenia, dowiedzialam sie, ze najlepiej jest je sobie wydrukowac z GOOGLE MAPS:)

No tak, ja jednak lubie miec prawdziwa mape w reku, wiec postanowilam skorzystac z innej rady i przejsc sie na poczte, kolo ktorej podobno je sprzedawano. Kupilam dwie, bo i wiele nie kosztowaly: mapa Boliwii 20 Bs., a  mapa departamentu Santa Cruz 25 bs.

Niestety, obie bardziej przypominaja mapy do powieszenia na scianie, opatrzone ladnymi obrazkami i komentarzami:) Co prawda, maja zaznaczone miejsca turystyczne, glowne drogi, oraz niektore pomniejsze, ale bardzo orientacyjnie. Mapa departamentu Santa Cruz, choc powinna zawierac wiecej szczegolowych informacji, jest bardziej nieczytelna i pogmatwana. Do jej czytania potrzeba zas lupy! Plusem jest jednak to, ze sa na niej zaznaczone kolonie menonickie, choc wydaja sie one byc ulokowane w szczerym polu:)

Nie mam rowniez pojecia, jak aktualne sa obie mapy (nie ma na nich daty wydania), ale dobre jest to, ze drogi raczej sie nie zmieniaja, a jak juz to na lepsze, czyli asfaltowe:)

Niemniej jednak, sa to najlepsze mapy, jakkie mozna dostac w Boliwii. Dokladajac do nich darmowe plany piasta, ktore mozna uzyskac w Informacji Turystycznej, mamy komplet:) Postanowilismy jednak, tak na wszelki wypadek, wydrukowac sobie odpowiedni zrzut z Google Maps przed kazda wycieczka:)

DSCN1675

P.S. Warto jest poszukac map drogowych Boliwii, jeszcze przed podroza do Ameryki Poludniowej. Ofert jest cala masa, choc trudno powiedziec, ktora z nich jest najbardziej szczegolowa i aktualna —–> Bolivia’s MAPS. 

***

As you may remember, recently we went on the first longer trip with our ‘new’ car, in search of Mennonites Colony. Without the map it was hard as the roads weren’t marked, so at the end our expedition ended in failure :)

When I asked friendly expats in Santa Cruz, where you can get real road maps, I found out that the best is to use GOOGLE MAPS :)

Maybe, but I like to have a real map in hand, so I decided to try to get some at the post office, as someone pointed out they could be found there. I bought two, as they weren’t so expensive: the map of Bolivia costs 20 bs., and the map of department of Santa Cruz 25 bs.

Unfortunately, both of them look like the maps you hang on the wall – colourful with some nice pictures :) They show tourist spots, main roads and some minor roads, but very vaguely. Map of the department of Santa Cruz, although it should give more detailed information, it’s even more crowded and confusing. To read it you need a magnifying glass! I was happy however, to find on it some of the Mennonites colonies, though they seem to be located in the middle of nowhere :)

I have also no idea how old are both maps (there is no release date on them), but the good thing is that the roads don’t change, and if they do, rather for the better = asphalt :)

All in all, these are the best maps you can buy in Bolivia. And if I add city plans, which I got at the Information Office for free, we are set :) We decided , however , to print the appropriate snapshot from Google Maps before every trip. Just in case:)

P. S. It is worthwhile to look for a road map of Bolivia before the trip to South America. There is a whole bunch of offers, although it is difficult to say, which one is the most detailed and up to date —–> Bolivia ‘s MAPS