Bolivian Cuisine II *** Kuchnia boliwijska II – ‘La Region de los Valles’

Po kuchni Orientu boliwijskiego, przechodzimy do potraw tradycyjnych dla ‘Region de las Valles’ – czyli terenow polozonych na wysokosci 2000-3000 m n.p.m,  w dolinach tj.: Cochababa, Sucre i Tarija. Te trzy departamenty charakteryzuja sie lagodnym klimatem w ciagu calego roku, doskonalym dla uprawy zboza, kukurydzy oraz roznych warzyw i owocow. Cochabamba slynie na przyklad z jablek i pomidorow, a region Tarija z uprawy winorosli i produkcji wina. Wino produkuje sie rowniez w Samaipacie, ktora lezy w departamencie Santa Cruz. Regiony te zamieszkale sa w wiekszosci przez ludnosc Quechua, wiele potraw ma wiec pochodzenie rodzime, co widoczne jest przede wszystkim w ich nazewnictwie (czasem trudnym do rozszyfrowania).

Cochabamba, uznawana za kulinarna stolice Boliwii, lezy mniej wiecej w samym centrum kraju. Mieszkancy La Llajta, jak sami przyznaja, zyja aby jesc. Widoczne jest to golym okiem – w tym trzecim co do wielkosci miescie Boliwii, jak grzyby po deszczu wyrastaja nowe restauracje, serwujace kuchnie i tradycyjna, i miedzynarodowa. Natomiast na popularnych mercados, mozna najesc sie do woli, za okolo 12 pesos (uwierzcie, nawet nasz portier z Santa Cruz, wspominal o tym fakcie z rozrzewnieniem). Co wiecej, podobno do kazdego dnia przypisane jest inne danie, i tak np. we wtorek wszystkie mercados w miescie serwuja ‘sopa de mani i picante de pollio’. W odroznieniu od Tierras Bajas, poszczegolne potrawy znacznie sie od siebie roznia, sa tez bardziej kolorowe.

Sucre (Chuquisaca), najpiekniejsze miasto Boliwii, slynie przede wszystkim z deserow i przepysznej czekolady, o ktorej juz kiedys pisalam. Nie jest ona najtansza – tabliczka kosztuje ok. 15 bs., ale naprawde bardzo dobra.

Tarija natomiast,  posiada podobno najczystsze Mercado Central w kraju, na ktorym (jak mowia) bez obaw mozna delektowac sie niedrogim jedzeniem, popijajac je jednym z wielu regionalnych win (lub Singani). Nas jeszcze tam nie bylo (troche daleko), ale marzy nam sie weekendowy kurs wina, oferowany przez lokalne winnice.

Oto lista niektorych potraw regionow sub-andyjskich:

  • Llajua: bardzo pikantny sos z locoto, pomidorow i ziolem kilkinii w Cochabambie i wakataya (Huacatay, czarna mieta) w innych miastach regionu. Podawana z kazda potrawa.
  • Ch’aqi de quinua: rosol z quinoa i ziemniakami.
  • Chicharrón de cerdo: kawalki miesa wieprzowego dlugo smazone we wlasnym tluszczu, podawane z bialym serem quesillo (na ktory trzeba uwazac!), kolba bialej kukurydzy, lub mote i la llajua.

IMG_1094

  • Chhanqa de conejo: gotowany zajac lub krolik, doprawiona mieta i zielona cebulka, podawana z fasola, ziemniakami, Chuño (totalnie wysuszone ziemniaki) i locoto.
  • Cuy: Pieczona lub gotowana swinka morska. Czasem zamiast swinki morskiej uzywa sie kurczaka:)

Cuy_Guinea_Pig_Dish_SG

Fot. Wikipedia.

  • Enrollado: kiełbasa wieprzowa z przyprawami, podawane z marynowanymi warzywami (cebula, papryka).
  • Escabeche de patitas de cerdo = marynowane swinskie nogi.
  • Habas pejtu: kawalki suchego miesa, z bialymi ziemniakami, podsmazana cebula i aji (pikantne papryczki).
  • Humitas: pasta z maczki kukurydzianej, gotowana w sakiewkach z lisci kukurydzy, nadziewana serem (w Santa Cruz nazywana tamal).

Humitas_en_chala_tipicas_de_Argentina8

Fot. Wikipedia

  • Jak’alawa: bulion ze skorek wieprzowych, z kukurydza i ziemniakami.
  • Jauri uchu: rosół z mięsa króliczego, wołowiny i baraniny, z ziemniakami, jajkiem, papryczka aji (uchu) i zielona cebulka. Podaje sie tradycyjnie w dniu pogrzebu.
  • K’allu: salatka z grubo krojonych pomidorow, cebuli i locoto.
  • Pique macho: czyli danie z resztek – mieszanka wolowiny lub innego miesa, kielbasek (a raczej parowek), pomidorow, jajek, frytek, locoto (stad nazwa – pikantny). Poany sosem z musztardy, ketchupu i majonezu. Bardzo popularne w barach i pubach, szczegolnie ze wzgledu na ogromne porcje! Danie powstalo w restauracji Miraflores w Cochabambie, ktora przypomina zawsze pelen hangar fabryczny. Restauracja ta jest troche droga, zwazywszy na jej skromny wyglad i serwis.

450px-Pique_macho

Fot. Wikipedia.

  • Pulpito frito: smazony wolowy zoladek z bialymi ziemniakami lub bulionem z nerek.
  • Sillp’anchu (silpancho): cienki kotlet wolowy, smazony w panierce, podawany ze smazonymi ziemniakami, ryzem, jajkiem i salatka z pomidorow, cebuli i locoto. O tym popularnym i smacznym daniu pisalam wczesniej.

contenidos_silpancho600

Fot. Wikipedia.

  • Trancapecho: kanapka z silpancho.
  • Chorizos chuquisaqueños: slynne kielbaski z Sucre, podawane z chlebem, maslem, salatka z salaty, pomidora, cebuli i locoto.
  • Chanfaina: gulasz z krwi i miesa jagniecego, z ziemniakami.
  • Charque – suche kawalki miesa z mote, ziemniakami w lupinach, jajkiem, podane z locoto i llayua.

312890_285520661463576_2045425_n

Fot. Wikipedia.

  • Empanadas y saltenas: pieczone pierozki z miesnym nadzieniem z warzywami. Trzeba na nie uwazac, poniewaz czasem przygotowuje sie je z resztek nieswiezego miesa i duzo osob sie po nich rozchorowalo. Ja za nimi nie przepadam.

800PX-~1

Fot. Wikipedia.

  • Picante de pollo: kawalki kurczaka, gotowane w sosie wlasnym z cebula, colorante (czerwonym barwnikiem i przyprawa w jednym), groszkiem, podawane z ryzem i makaronem. Jedno z moich ulubionych dan – bez makaronu:)

DSCN3112-001

  • Chirriadas: cienkie nalesniki smazone na goracym kamieniu.
  • Sopa de mani: zupa z orzeszkow ziemnych, z ziemniakami, marchewka, makaronem i frytkami. Pycha! Choc mocno rozgotowany makaron i rozmoczone frytki raczej do siebie nie pasuja. Czasem mozna spotkac krem ‘sopa de mani’. Polecam!

sopa da mani

Fot. Wikipedia.

  • Surubi, trucha – ryby rzeczne.
  • Falso conejo – jak sama nazwa wskazuje, zamiast zajaca, uzywa sie w tej potrawie innego miesa, zwykle wolowego.
  • Aji de lengua – jezor wolowy, gotowany w pikantnym sosie wlasnym z cebula, pomidorami, pietruszka, podawany z ryzem i salatka warzywna. Smakuje i pachnie dobrze, ale wygladem nie zacheca, szczegolnie jezeli gotuje sie jezory ze skorka i w calosci…

Desery (postres) i napoje (bebidas):

  • Misk’iq’eta (Arrope): deser z maki kukurydzianej i cukru, jeden ze skladnikow chicha.
  • Chicha cochabambina: napoj alkoholowy uzyskiwany z fermentacji kukurydzy (takie niskoprocentowe piwo kukurydziane). O chicha mozna by pisac dlugo i szeroko, jako ze kazdy region ma wlasnu przepis. Jezeli ktos chce sprobowac, to tylko ze sprawdzonego zrodla, bo to troche jak z naszym rodzimym bimbrem – nigdy nic nie wiadomo. Ja ‘zostalam zmuszona’ do wypicia miseczki na potancowce w Torotoro (taki to juz zwyczaj, ze pani domu czestuje gosci chicha z wiaderka) i po kilku lykach bylo mi juz niedobrze. Slyszalam, ze niekiedy do jej przygotowania uzywa sie brudnej wody, oraz, zeby szybciej fermontowalo, przezutych i wyplutych ziaren kukurydzy. Smacznego!
  • Garapiña: podobna do chicha, ale zmieszana z lodami cynamonowymi, kremem z kokosa i sporadycznie z truskawkami. Chicha nie zawsze jest napojem alkoholowym.
  • Ajenjo: alkohol pity w czasie karnawalu.
  • Mistelas: likier z owocow zanurzonych w alkoholu.
  • Singani: brandy produkowana w okolicach Tarija. Narodowy alkohol Boliwii.
  • Te de canela – herbatka z dlugo gotowanych lasek cynamonu. Pyszna!

Zrodla: www.cocinaboliviana.com, Wikipedia, doswiadczenie wlasne.

***

After the Bolivian Orient cuisine, it’s time for traditional dishes of ” Region de las Valles ‘ – that is, areas located at an altitude of 2000-3000 meters above sea level in the valleys, ie. Cochababa, Sucre and Tarija. These three departments are characterized by a mild climate throughout the year, perfect for growing cereals, corn and various vegetables and fruit. For example, Cochabamba is famous for its apples and tomatoes, and Tarija for vineyards. The wine is also produced in Samaipata, which lies in the department of Santa Cruz. These regions are mostly inhabited by Quechua population, therefore many dishes are of indigenous origin, which is evident primarily in their terminology (sometimes difficult to decipher).

Cochabamba, considered the culinary capital of Bolivia, is located roughly in the center of the country. Residents of La Llajta,  confess that they live to eat. This can be seen with a naked eye – in the third largest city of Bolivia, like mushrooms sprout new restaurants, serving traditional and international cuisine. What’s more, in the popular mercados, you can ‘eat like a pig’ for about 12 pesos (trust me, even our porter from Santa Cruz has recalled this fact with sentiment). Also, different dish is assigned to each day, and so for example, on Tuesday all mercados in the city serve ‘sopa de mani and picante de pollio. In contrast to the Tierras Bajas, traditional dishes of las Valles are significantly different from each other and they are more colorful.

Sucre (Chuquisaca), Bolivia’s most beautiful city , is famous especially for its delicious desserts and chocolate, which I wrote about before. It’s not the cheapest – bar costs about 15 bs., but  it’s worth it.

Tarija, has apparently the cleanest Mercado Central (Central Market) in the country, where (as they say) you don’t need to worry about bacterias enjoying affordable food with a glass of the many regional wines (or Singani). We weren’t there yet, (it’ s a bit far away), but we dream of a weekend’s wine course organised by local wineries.

Here’s a list of some tipical food of sub- Andean region:

Llajua : very spicy sauce made of locoto, tomatoes and herb of kilkinia in Cochabamba and wakataya (Huacatay or black mint) in other cities. Served with each dish.

_MG_4670
■ Ch’aqi de quinua : broth with quinoa and potatoes.
Chicharrón de cerdo : long pieces of pork fried in its own fat, served with white cheese quesillo (be careful!) , a whole white corn or mote and la llajua.

IMG_1099

■ Chhanqa de conejo: cooked bunny or rabbit, seasoned with mint and green onions, served with beans, potatoes, chuño ( totally dehydrated potatos) and locoto.
Cuy : Baked or boiled guinea pig . Sometimes, instead of guinea pigs, chicken is being used :)
■ Enrollado : pork sausage with spices, served with marinated vegetables (onions, peppers).
Escabeche de patitas de cerdo = pickled pig’s feet .
■ Habas pejtu : pieces of dry meat, with white potatoes , fried onions and aji (spicy peppers).
■ Humitas : pasta with corn meal, cooked in pouches from the leaves of corn, stuffed with cheese (in Santa Cruz called tamal) .
■ Jak’alawa : broth with pork skins , with corn and potatoes.
■ Jauri ear : chicken soup with rabbit meat , beef and/or mutton, with potatoes, egg, aji and green onions. Is traditionally eaten on the day of the funeral.
■ K’allu : coarsely chopped salad with tomatoes , onions and locoto .
Pique macho : that is, a dish of leftovers – a mixture of beef or other meats, sausages, tomato , eggs , french fries, locoto (hence the name – spicy). Poured with ketchup, mayo and mustard sauce. Very popular in bars and pubs, because of its big portion. The “Pique Macho” was created by Mr. Honorato Quinones and his wife Evangelina Gomez Quinones, owners of “Restaurante Miraflores” in Cochabamba, that reminds of huge hangar, always full of customers and quite pricey for its look and service.
■ Pulpito frito : fried beef stomach with white potatoes and broth from the kidneys .
Sillp’anchu (silpancho  : thin beef cutlet , fried in batter, served with fried potatoes, rice, egg and salad with tomatoes, onions and locoto . I wrote about it earlier.
■ Trancapecho : silpancho sandwich.
Chorizos chuquisaqueños : famous sausages  from Sucre served with bread, butter, salad with lettuce, tomato, onion and locoto.
■ Chanfaina :stew of lamb blood  and meat  with potatoes.
Empanadas y Saltenas : baked dumplings stuffed with meat and vegetables. One needs to watch out, because sometimes they are prepared from the remaining, old meat and a lot of people got sick after eating them. I do not like them myself.
Picante de pollo : chicken pieces cooked in gravy with onions, colorante (red dye and flavoring in one) , peas , served with rice and noodles  One of my favorite dishes – without the pasta:)
■ Chirriadas : thin pancakes fried on a hot stone.
Sopa de mani : soup made with crushed peanuts, with potatoes, carrots, pasta and french fries. Yum! Although I don’t like overcooked pasta and soggy fries. Sometimes you can taste cream of ‘sopa de mani’ . Recommended!
■ Surubi , trucha – river fish .
■ Falso Conejo – as the name suggests , instead of the rabbit , they use different meat, usually beef .
Aji de lengua – beef tongue, cooked in a spicy gravy with onions, tomatoes, parsley, served with rice and vegetable salad. Tastes and smells good, but its look  isn’t very appetizing, especially if it’s cooked whole and with the skin…

Desserts (postres) and drinks (bebidas):

■ Misk’iq’eta (Arrope) : dessert with corn flour and sugar, one of the ingredients of chicha.
Chicha cochabambina : alcoholic beverage obtained from the fermentation of corn (maize beer) . I could write long and wide about it , as every region has its own recipe. If someone wants to try it , it’s reccomended to get it from a trusted source, because it’s a bit like our Polish ‘bimber’ – you never know what it is . Once, I ‘was forced’ to drink the cup of chicha at the party in Torotoro (it is a tradition, that the lady of the house treats visitors with chicha from the bucket), and after a few sips I was already sick. I’ve heard that sometimes it’s produced with dirty water and for faster fermontation, the corn is chewed and split in a mix . Enjoy!
■ Garapin : similar to chicha, but mixed with cinnamon ice-cream, cream of coconut and occasionally with strawberries. Chicha is not always an alcoholic beverage .
■ Ajenjo : alcohol drunk during the carnival .
■ Mistelas : a liqueur with fruit dipped in alcohol.
■ Singani – brandy produced in Tarija . National beverage of Bolivia.

  • Te de canela – ‘tea’ made by boiling cinnamon sticks. Love it!

Sources:  www.cocinaboliviana.com, Wikipedia, own experience.

Torotoro & El Tinku

Torotoro (lub Toro Toro) to malutkie miasteczko w departamencie Potosi, będące przede wszystkim bazą wypadową do Parku Narodowego o tej samej nazwie. Znajduje się tam kilka hotelików – droższych i tańszych (lepszych i gorszych), restauracyjki, bazar z rękodziełem artystycznym i rzeczami importowanymi z Chin, kościół, kilka opuszczonych i zaniedbanych kolonialnych kamienic, biuro turystyczne, Muzeum Pachamamy i pomnik dinozaura na placu głównym.

Torotoro (or Toro Toro) is a small town in the Potosi Department – the gateway to the National Park of the same name. There are several small hotels – expensive and cheaper (better and worse), little restaurants, arts and crafts bazaar and things imported from China, the church, several abandoned and neglected colonial buildings, tourist office, Museum of Pachamama and monument of a dinosaur in the main square.

Torotoro

Nasza wycieczka pomieszkiwała w ośrodku niemal w centrum miasteczka (prawdę mówiąc, wszystkie miejsca znajdują się w centrum:), w pokojach ponad 20-osobowych z lóżkami piętrowymi (trochę jak w wwiezieniu, zwłaszcza ze pomieszczenia nie miały okien), na których czekała świeża pościel, poduszka i 2 koce. Pierwszej nocy mieliśmy także gorący prysznic, ale niestety w kolejnych dniach, z powodu awarii, woda była zimna. Trzeba jednak przyznać, ze nie przeszkadzało to tak bardzo, ponieważ temperatura w dzień sięgała 25 stopni Celsjusza. Warunki były skromne, ale w miarę higieniczne. Ośrodek miał także własna stołówkę, serwująca tradycyjne dania – mnie najbardziej smakował pieczony kurczak z ryżem i słodkie kisielowate —>  Api z pastelem.

We were living in a hostel almost in the town center (in fact, everything is located in the center :), in rooms with bunk beds (which kind of resembled a prison, because there were no windows), although with fresh linen, pillow and two blankets. The first night we had also a hot shower, but unfortunately in the following days, due to failure of the instalation, the water was cold. I must admit that it did not bother me so much, because days were hot and it was refreshing to wash in a cold water. The conditions were modest, but quite hygienic. Resort also had its own cafeteria, which served traditional dishes – I most enjoyed the roast chicken with rice and hot and thick fruit drink ––>  Api with pastel.

Torotoro

Pierwszego wieczoru po przyjeździe możliwe było rozpalenie ogniska, przy którym studenci zorganizowali wspólne zabawy i konkursy. Ja za to nie mogłam się nadziwić Drodze Mlecznej, którą po raz pierwszy podziwiałam z okna autobusu poprzedniej nocy, a która w samym miasteczku była pięknie widoczna. Ośrodek posiadał na swoim terenie także osiołki i psa, który wyglądał jak krzyżówka pitbula z bokserem, ale był bardzo oswojony i przyjazny. Ciągnęło go do ludzi tak bardzo, ze wybrał się z nami nawet do kanionu za miastem! Niestety, stracił moje zaufanie już pierwszego dnia, kiedy zaatakował na ulicy psiaka, który wyglądał jak moja Misia….

First evening after our arrival it was possible to make the fire, by which students organized activities and competitions. I was admiring the Milky Way which was beautifully visible in a town. Resort had also donkeys and a dog that looked like a cross between a boxer and pitbul, but it was very tame and friendly. He liked to be with people so much that one day he went with us to the canyon! Unfortunately, he lost my trust on the first day, when he attacked on the street another dog that looked like my Misia ….

Torotoro to małe i senne miasteczko, pełne jednak atrakcji. My trafiliśmy na fiestę ‘El Tata Santiago’, która ściągnęła do miasta ‘kolorowych’ mieszkańców okolicznych wiosek. Dla mnie frajda był również spacer ulicami i obserwowanie ludzi kupujących produkty z ulicznych kramów, a cóż dopiero parada tancerzy w tradycyjnych strojach tańczących mój ulubiony taniec —> Tinku, czy nocna procesja z figura Świętego!

Torotoro is a small and sleepy town, but full of attractions for tourists (especially ones from different continent :). We stumbled upon fiesta ‘El Tata Santiago’, which brought into town ‘colorful’ inhabitants of surrounding villages. As for me, a big attraction was to wander through the streets and watch the people selling and buying products, not to mention the parade of dancers in traditional costumes dancing my favourite —> Tinku, and the procession of the statue of the Holy Santiago!

 

IMG_4939

Nie wspominając koncertu zespołu z ‘cholita’ na czele i zabawy w prywatnym domu, gdzie ‘poczęstowano’ mnie chicha – napojem alkoholowym z gotowanej i sfermentowanej kukurydzy – której nie mogłam odmówić, z grzeczności dla gospodarza! Kiedy gospodyni podała mi miseczkę tego ‘błotnistego’ napoju prosto z wiadra, po spróbowaniu wylałam resztę dla Paczamamy (to taki zwyczaj w darze Matce Ziemi). Niestety gospodyni nalała mi druga miseczkę tłumacząc, ze musze wypić do końca! Piłam liczkami, sekunda po sekundzie czując się coraz gorzej, by w końcu wykorzystując chwile nieuwagi gospodnicy, podzielić się ze znajomymi (którzy notabene mieli ze mnie niezły ubaw). Dodam tylko, ze po tej ‘uczcie’ nie spalam cala noc i było mi bardzo niedobrze, ale czego się nie robi dla uczczenia tradycji (pierwszy i ostatni raz)? Dodam tylko, ze na wsiach, do wyrobu chicha często wykorzystuje się wodę nie pierwszej świeżości oraz, by napój szybciej sfermentował, kukurydze przeżuwa się w buzi, mieszając ja ze ślina. Smacznego!

In addition, there was a concert of a band with ‘Cholita’ at the forefront and dancing party organised in a private house, that we were invited to while walking down the street. I was also invited to drink some chicha – an alcoholic beverage made of cooked and fermented corn. I could not refuse it, out of courtesy for the host! Given to me in a bowl straight from the bucket, I had a sip and poured the rest for Pachamama (it is customary to share first sip with Mother Earth), but unfortunately the hostess gave me another one saying that I have to drink it to the end! I drank sip by sip, second by second, feeling worse and worse. Eventually taking advantage of the hostess not looking, I shared the rest with friends who  had a good laugh at me. I will only add that after this ‘feast’ I did not sleep all night and I was feeling sick, but how can you not to honor the tradition (this first and last time)? I will only add, that in the small villages, chicha is made often with dirty water and to make it ferment quicker,  people chew the corn in their mouth, mixing it with saliva. Salud!

Torotoro

Innym zwyczajem, praktykowanym przy okazji święta religijnego ‘Tata Santiago‘ było ‘El Tinku’ – czyli ‘wiejska bijatyka’. W walce, rozgrywającej się w centrum miasteczka, przy dopingu tłumu mieszkańców, przyjezdnych i turystów, biorą udział mężczyźni, kobiety i dzieci. Ja (nie)stety nie widziałam krwi, wytarganych włosów i powybijanych zębów na własne oczy, ale o intensywności walki mogłam wnioskować z twarzy i okrzyków zgromadzonych, a także z późniejszych relacji i filmików znajomych. Mimo iż nie byłam w centrum wydarzeń, postanowiłam wykorzystać okazje i sfotografować ten wielobarwny, odświętny tłum, Okazało się to dosyć łatwe, bo nikt nie zwracał na mnie uwagi:)

Another ritual practiced on the occasion of religious holiday of ‘Tata Santiago’ was ‘El Tinku’ – in another words ‘village brawl’. In the fights, taking place in the center of town, men, women and children fight, cheered by crowd of residents and tourists. I (un)fortunately haven’s seen blood, hair and teeth flying in the air, but  I could infert he intensity of the fight from faces and shouts of the congregation, and later that day from the videos taken by my friends. Although I was not in the center of this situation, I decided to take pictures of this colorful, festive crowd, which was easy, because no one paid attention to me :)

Dlaczego ludzie się bili? Cóż, w przeszłości El Tinku było taneczno-krwawą jurysdykcją społeczności lokalnej, tańcem-walką, który praktykowały plemiona Laimes i Jukamanis w prowincji Chayanta, w departamencie Potosi. Obie społeczności żyły w dość wrogich stosunkach i każdy powód był dobry, by rozpocząć el Tinku, np. lama, która przeszła z ziem jednego plemienia na terytorium drugiego (więcej na ten temat tutaj –> klik).

Dziś, przynamniej w Torotoro, El Tinku jest wyrazem światopoglądu, według którego o wartości człowieka, przede wszystkim mężczyzny, świadczy jego silą fizyczna i spryt. Żeby zdobyć poszanowanie społeczności, ale także obronić honor rodziny, nie trzeba zostać zwycięzcą, trzeba jednak walczyć do końca. Kobiety natomiast bija się, aby przypodobać się mężczyznom. Dzieci? Cóż, od małego wpajana jest im do głowy ta ‘kosmologia’.

Why do people fight? Well, in the past’ El Tinku’ was a bloody fight – dance practiced by community of Laimes and Jukamanis in the department of Potosi. Both communities lived in a rather hostile relationship, and every reason was good to start El Tinku. Today, at least in Torotoro, El Tinku is an expression of belief, in which the value of a man is demonstrated by his physical strength and bravery. To get respect of the community, but also defend the family honor, you don’t have to be the winner, but you must fight to the end. Women fight to please men. Children? Well, they just follow adults.

IMG_5569

Torotoro jest jednak miasteczkiem przyjaznym turystom, ponieważ ludzie utrzymują się tutaj przeważnie z turystyki. Znane są jednak przypadki z innych odludnych rejonów Boliwii, gdzie praktykuje się tak zwana ‘justicia communitaria’, której przykładem może być zabójstwo polskiego turysty, ukamieniowanego za fotografowanie w jednej z wiosek, w której panowało przekonanie, ze zrobienie zdjęcia zabiera dusze… El Tinku wpisuje się te w agresywna tradycje społeczeństw pierwotnych.

Ja sama byłam świadkiem i niedoszłą ofiara kamienia, rzuconego w moja stronę przez starsza kobietę w —> Tarata, kiedy zapytałam o możliwość zrobienia zdjęcia. Cóż…nauczyło mnie to ostrożności. Teraz aparat wyciągam tylko wtedy, kiedy wiem, ze  nic mi nie zagraża. Tu, jeden miły pan sam poprosił  mnie o zrobienie mu zdjęcia, które później z radością oglądał na wyświetlaczu aparatu:)

There were cases from other desolate parts of Bolivia, where so-called ‘justicia communitaria’ is practiced until today – an example might be killing of Polish tourist, who was stoned for taking pictures in one of the villages, where people believe that photographing takes their souls …Torotoro however, is a tourist friendly town because people here live mostly from tourism. 

I myself was attacted by an old woman in —> Tarata who threw a stone at me, after I asked if I could take a picture. Well … it was a lesson for me. Now I take out the camera only when I know that it’s safe and, as it happened in Torotoro, one man even asked for a picture of himself, which he admired later with a big joy on the LCD screen:)

Informacje praktyczne/ Practical Info:

Park Narodowy Torotoro połozony jest w połnocnej części departamentu Potosi, ale dostęp do niego jest możliwy tylko przez Cochabambe. Podróż samochodem lub autobusem trwa 6 godzin (136 kilometrów pod górkę). Park ma powierzchnie 16.570 h i jest częścią zachodniej strony środkowego pasma Andów.

Nazwa Torotoro, wywodząca się z terminu Quechua “thuru thuru pampa” co tłumaczy się jako: “Pampa (rozległe tereny) błota”, nie ma nic wspólnego z tym górzystym suchym regionem :)

Główne atrakcje:

 Torotoro National Park is located in the north of the Potosi District, but its access is through Cochabamba. It takes 6 hours drive to get there (136 km up the hill) and it’s possible to go there by bus. The park has a surface area of 16,570 h. and is part of the central west side of the Mountain Ranges of the Bolivian Andes.

Torotoro’s name originally comes from the Quechua term “thuru thuru pampa” and translated to Spanish means “Pampa (extensive plain) of mud” which has nothing to do with this mountainious dry region:)
 
Main attractions:

IMG_5528