A.D. MMXII in Pictures *** Rok 2012 w obrazkach

IMG_0190

IMG_9255

13Temple Bar/Dublin/01.2012

3

Dublin/ 01.2012

IMG_9216

Balrath Forest/01.2012

IMG_0337

Warsaw/ 02.2012

IMG_0357

Poland/02.2012

IMG_0397

Sadlinki/02.2012

IMG_0531

Olszanica/02.2012

IMG_0555

Sadlinki/02.2012

Polska 2012print1

Sadlinki/02.2012

DSCF2734

Sadlinki/02.2012

IMG_9801

Kincora/Meath/02.2012

IMG_9807Kincora/Meath/02.2012

IMG_0066

Dublin/02.2012

IMG_0075-2

Ring of Kerry/03.2012

IMG_9693

Loughcrew/03.2012

IMG_0171

On the set of RTE ‘Cuckoo’/Dublin/03.2012IMG_9945Wicklow Mountains/03.1012

IMG_0401-2

Dublin/03.2012

IMG_9784

Dublin 8/04.2012

IMG_0018Ireland/04.2012

11

Bolivia/04.2012

IMG_0547-001 (2)

Cochabamba/04.2012

IMG_0600

Cochabamba/04.2012

IMG_1226

Santa Cruz/05.2012

IMG_1256Santa Cruz/05.2012

IMG_1646

Santa Cruz/05.2012

IMG_2088-2

Cochabamba/05.2012

IMG_3450

Cochabamba/06.2012

DSC_0138Cochabamba/06.2012

IMG_3288

Mamore River/06.2012

IMG_3047

Tarata/06.2012

IMG_2769

Euro 2012/ Cochabamba

IMG_2308

Mercado America/Cochabamba/06.2012

IMG_8936

Cochabamba/o6.2012

IMG_5150

Torotoro/07.2012

418883_10150998104748716_1021162978_n

Torotoro/07.2012

IMG_4198

Potosi/07.2012

IMG_4496

On the way to Cochabamba/07.2012

IMG_7844

‘Risk’/08.2012

IMG_7712

Christo de la Concordia/Cochabamba/08.2012

Search results for Ester ed1

Cochabamba/08.2012

IMG_6973

‘Centro Educativo y Recreativo’/ Cochabamba/08.2012

IMG_6752

Fiesta de la Virgen de Urkupina/08.2012

IMG_9062

Cochabamba/09.2012

DSC01181 (2)

Cochabamba/09.2012

IMG_9273

Cochabamba/09.2012

IMG_8475

Sucre/09.2012

IMG_7949

Dia del Peaton/Cochabamba/09.2012

DSC01197 (2)

Cochabamba/09.2012

IMG_8696-2

September sky/Cochabamba/09.2012

IMG_9281

Cochabamba/10.2012

IMG_9451-2

Cochabamba/10.2012

IMG_9423

Cochabamba/ 11.2012

IMG_9570

Santa Cruz/11.2012

IMG_9924-2

Cochabamba/11.2012

IMG_9731

Tiquipaya en bici/Cochabamba/11.2012

DSCN0812

Cotoca/12.2012

IMG_0271

Christmas 2012

_MG_0367

‘El Deber’/12.2012

DSC01092

Dublin/2012

Duzo sie dzialo w 2012 roku – wiecej niz mozna opisac zdjeciami. Znajomi w Dublinie, w Polsce, w Boliwii, rodzina, nie-przypadkowo spotkani ludzie, nie – zwyczajne miejsca, ciekawe projekty – oby wiecej ich bylo w 2013 roku:) Szczesliwego Nowego Roku!

***

A lot had happened in 2012 – more than pictures could describe. Friends in Dublin, Poland, Bolivia, family, un-accidentally met people, un-usual places, interesting projects – I hope New Year will bring more of it:) Happy New Year everybody!:)

Danusia

IMG_1796

Torotoro & El Tinku

Torotoro (lub Toro Toro) to malutkie miasteczko w departamencie Potosi, będące przede wszystkim bazą wypadową do Parku Narodowego o tej samej nazwie. Znajduje się tam kilka hotelików – droższych i tańszych (lepszych i gorszych), restauracyjki, bazar z rękodziełem artystycznym i rzeczami importowanymi z Chin, kościół, kilka opuszczonych i zaniedbanych kolonialnych kamienic, biuro turystyczne, Muzeum Pachamamy i pomnik dinozaura na placu głównym.

Torotoro (or Toro Toro) is a small town in the Potosi Department – the gateway to the National Park of the same name. There are several small hotels – expensive and cheaper (better and worse), little restaurants, arts and crafts bazaar and things imported from China, the church, several abandoned and neglected colonial buildings, tourist office, Museum of Pachamama and monument of a dinosaur in the main square.

Torotoro

Nasza wycieczka pomieszkiwała w ośrodku niemal w centrum miasteczka (prawdę mówiąc, wszystkie miejsca znajdują się w centrum:), w pokojach ponad 20-osobowych z lóżkami piętrowymi (trochę jak w wwiezieniu, zwłaszcza ze pomieszczenia nie miały okien), na których czekała świeża pościel, poduszka i 2 koce. Pierwszej nocy mieliśmy także gorący prysznic, ale niestety w kolejnych dniach, z powodu awarii, woda była zimna. Trzeba jednak przyznać, ze nie przeszkadzało to tak bardzo, ponieważ temperatura w dzień sięgała 25 stopni Celsjusza. Warunki były skromne, ale w miarę higieniczne. Ośrodek miał także własna stołówkę, serwująca tradycyjne dania – mnie najbardziej smakował pieczony kurczak z ryżem i słodkie kisielowate —>  Api z pastelem.

We were living in a hostel almost in the town center (in fact, everything is located in the center :), in rooms with bunk beds (which kind of resembled a prison, because there were no windows), although with fresh linen, pillow and two blankets. The first night we had also a hot shower, but unfortunately in the following days, due to failure of the instalation, the water was cold. I must admit that it did not bother me so much, because days were hot and it was refreshing to wash in a cold water. The conditions were modest, but quite hygienic. Resort also had its own cafeteria, which served traditional dishes – I most enjoyed the roast chicken with rice and hot and thick fruit drink ––>  Api with pastel.

Torotoro

Pierwszego wieczoru po przyjeździe możliwe było rozpalenie ogniska, przy którym studenci zorganizowali wspólne zabawy i konkursy. Ja za to nie mogłam się nadziwić Drodze Mlecznej, którą po raz pierwszy podziwiałam z okna autobusu poprzedniej nocy, a która w samym miasteczku była pięknie widoczna. Ośrodek posiadał na swoim terenie także osiołki i psa, który wyglądał jak krzyżówka pitbula z bokserem, ale był bardzo oswojony i przyjazny. Ciągnęło go do ludzi tak bardzo, ze wybrał się z nami nawet do kanionu za miastem! Niestety, stracił moje zaufanie już pierwszego dnia, kiedy zaatakował na ulicy psiaka, który wyglądał jak moja Misia….

First evening after our arrival it was possible to make the fire, by which students organized activities and competitions. I was admiring the Milky Way which was beautifully visible in a town. Resort had also donkeys and a dog that looked like a cross between a boxer and pitbul, but it was very tame and friendly. He liked to be with people so much that one day he went with us to the canyon! Unfortunately, he lost my trust on the first day, when he attacked on the street another dog that looked like my Misia ….

Torotoro to małe i senne miasteczko, pełne jednak atrakcji. My trafiliśmy na fiestę ‘El Tata Santiago’, która ściągnęła do miasta ‘kolorowych’ mieszkańców okolicznych wiosek. Dla mnie frajda był również spacer ulicami i obserwowanie ludzi kupujących produkty z ulicznych kramów, a cóż dopiero parada tancerzy w tradycyjnych strojach tańczących mój ulubiony taniec —> Tinku, czy nocna procesja z figura Świętego!

Torotoro is a small and sleepy town, but full of attractions for tourists (especially ones from different continent :). We stumbled upon fiesta ‘El Tata Santiago’, which brought into town ‘colorful’ inhabitants of surrounding villages. As for me, a big attraction was to wander through the streets and watch the people selling and buying products, not to mention the parade of dancers in traditional costumes dancing my favourite —> Tinku, and the procession of the statue of the Holy Santiago!

 

IMG_4939

Nie wspominając koncertu zespołu z ‘cholita’ na czele i zabawy w prywatnym domu, gdzie ‘poczęstowano’ mnie chicha – napojem alkoholowym z gotowanej i sfermentowanej kukurydzy – której nie mogłam odmówić, z grzeczności dla gospodarza! Kiedy gospodyni podała mi miseczkę tego ‘błotnistego’ napoju prosto z wiadra, po spróbowaniu wylałam resztę dla Paczamamy (to taki zwyczaj w darze Matce Ziemi). Niestety gospodyni nalała mi druga miseczkę tłumacząc, ze musze wypić do końca! Piłam liczkami, sekunda po sekundzie czując się coraz gorzej, by w końcu wykorzystując chwile nieuwagi gospodnicy, podzielić się ze znajomymi (którzy notabene mieli ze mnie niezły ubaw). Dodam tylko, ze po tej ‘uczcie’ nie spalam cala noc i było mi bardzo niedobrze, ale czego się nie robi dla uczczenia tradycji (pierwszy i ostatni raz)? Dodam tylko, ze na wsiach, do wyrobu chicha często wykorzystuje się wodę nie pierwszej świeżości oraz, by napój szybciej sfermentował, kukurydze przeżuwa się w buzi, mieszając ja ze ślina. Smacznego!

In addition, there was a concert of a band with ‘Cholita’ at the forefront and dancing party organised in a private house, that we were invited to while walking down the street. I was also invited to drink some chicha – an alcoholic beverage made of cooked and fermented corn. I could not refuse it, out of courtesy for the host! Given to me in a bowl straight from the bucket, I had a sip and poured the rest for Pachamama (it is customary to share first sip with Mother Earth), but unfortunately the hostess gave me another one saying that I have to drink it to the end! I drank sip by sip, second by second, feeling worse and worse. Eventually taking advantage of the hostess not looking, I shared the rest with friends who  had a good laugh at me. I will only add that after this ‘feast’ I did not sleep all night and I was feeling sick, but how can you not to honor the tradition (this first and last time)? I will only add, that in the small villages, chicha is made often with dirty water and to make it ferment quicker,  people chew the corn in their mouth, mixing it with saliva. Salud!

Torotoro

Innym zwyczajem, praktykowanym przy okazji święta religijnego ‘Tata Santiago‘ było ‘El Tinku’ – czyli ‘wiejska bijatyka’. W walce, rozgrywającej się w centrum miasteczka, przy dopingu tłumu mieszkańców, przyjezdnych i turystów, biorą udział mężczyźni, kobiety i dzieci. Ja (nie)stety nie widziałam krwi, wytarganych włosów i powybijanych zębów na własne oczy, ale o intensywności walki mogłam wnioskować z twarzy i okrzyków zgromadzonych, a także z późniejszych relacji i filmików znajomych. Mimo iż nie byłam w centrum wydarzeń, postanowiłam wykorzystać okazje i sfotografować ten wielobarwny, odświętny tłum, Okazało się to dosyć łatwe, bo nikt nie zwracał na mnie uwagi:)

Another ritual practiced on the occasion of religious holiday of ‘Tata Santiago’ was ‘El Tinku’ – in another words ‘village brawl’. In the fights, taking place in the center of town, men, women and children fight, cheered by crowd of residents and tourists. I (un)fortunately haven’s seen blood, hair and teeth flying in the air, but  I could infert he intensity of the fight from faces and shouts of the congregation, and later that day from the videos taken by my friends. Although I was not in the center of this situation, I decided to take pictures of this colorful, festive crowd, which was easy, because no one paid attention to me :)

Dlaczego ludzie się bili? Cóż, w przeszłości El Tinku było taneczno-krwawą jurysdykcją społeczności lokalnej, tańcem-walką, który praktykowały plemiona Laimes i Jukamanis w prowincji Chayanta, w departamencie Potosi. Obie społeczności żyły w dość wrogich stosunkach i każdy powód był dobry, by rozpocząć el Tinku, np. lama, która przeszła z ziem jednego plemienia na terytorium drugiego (więcej na ten temat tutaj –> klik).

Dziś, przynamniej w Torotoro, El Tinku jest wyrazem światopoglądu, według którego o wartości człowieka, przede wszystkim mężczyzny, świadczy jego silą fizyczna i spryt. Żeby zdobyć poszanowanie społeczności, ale także obronić honor rodziny, nie trzeba zostać zwycięzcą, trzeba jednak walczyć do końca. Kobiety natomiast bija się, aby przypodobać się mężczyznom. Dzieci? Cóż, od małego wpajana jest im do głowy ta ‘kosmologia’.

Why do people fight? Well, in the past’ El Tinku’ was a bloody fight – dance practiced by community of Laimes and Jukamanis in the department of Potosi. Both communities lived in a rather hostile relationship, and every reason was good to start El Tinku. Today, at least in Torotoro, El Tinku is an expression of belief, in which the value of a man is demonstrated by his physical strength and bravery. To get respect of the community, but also defend the family honor, you don’t have to be the winner, but you must fight to the end. Women fight to please men. Children? Well, they just follow adults.

IMG_5569

Torotoro jest jednak miasteczkiem przyjaznym turystom, ponieważ ludzie utrzymują się tutaj przeważnie z turystyki. Znane są jednak przypadki z innych odludnych rejonów Boliwii, gdzie praktykuje się tak zwana ‘justicia communitaria’, której przykładem może być zabójstwo polskiego turysty, ukamieniowanego za fotografowanie w jednej z wiosek, w której panowało przekonanie, ze zrobienie zdjęcia zabiera dusze… El Tinku wpisuje się te w agresywna tradycje społeczeństw pierwotnych.

Ja sama byłam świadkiem i niedoszłą ofiara kamienia, rzuconego w moja stronę przez starsza kobietę w —> Tarata, kiedy zapytałam o możliwość zrobienia zdjęcia. Cóż…nauczyło mnie to ostrożności. Teraz aparat wyciągam tylko wtedy, kiedy wiem, ze  nic mi nie zagraża. Tu, jeden miły pan sam poprosił  mnie o zrobienie mu zdjęcia, które później z radością oglądał na wyświetlaczu aparatu:)

There were cases from other desolate parts of Bolivia, where so-called ‘justicia communitaria’ is practiced until today – an example might be killing of Polish tourist, who was stoned for taking pictures in one of the villages, where people believe that photographing takes their souls …Torotoro however, is a tourist friendly town because people here live mostly from tourism. 

I myself was attacted by an old woman in —> Tarata who threw a stone at me, after I asked if I could take a picture. Well … it was a lesson for me. Now I take out the camera only when I know that it’s safe and, as it happened in Torotoro, one man even asked for a picture of himself, which he admired later with a big joy on the LCD screen:)

Informacje praktyczne/ Practical Info:

Park Narodowy Torotoro połozony jest w połnocnej części departamentu Potosi, ale dostęp do niego jest możliwy tylko przez Cochabambe. Podróż samochodem lub autobusem trwa 6 godzin (136 kilometrów pod górkę). Park ma powierzchnie 16.570 h i jest częścią zachodniej strony środkowego pasma Andów.

Nazwa Torotoro, wywodząca się z terminu Quechua “thuru thuru pampa” co tłumaczy się jako: “Pampa (rozległe tereny) błota”, nie ma nic wspólnego z tym górzystym suchym regionem :)

Główne atrakcje:

 Torotoro National Park is located in the north of the Potosi District, but its access is through Cochabamba. It takes 6 hours drive to get there (136 km up the hill) and it’s possible to go there by bus. The park has a surface area of 16,570 h. and is part of the central west side of the Mountain Ranges of the Bolivian Andes.

Torotoro’s name originally comes from the Quechua term “thuru thuru pampa” and translated to Spanish means “Pampa (extensive plain) of mud” which has nothing to do with this mountainious dry region:)
 
Main attractions:

IMG_5528

Travelling In Bolivia *** Podróżując po Boliwii

Jak podróżuje się po Boliwii? Można samolotem, autobusem, samochodem, na rowerze czy pieszo:)

Przelot samolotem nie sprawia większych problemów – boliwijskie linie lotnicze działają bardzo profesjonalnie i oferują dzienne loty z większych miast w cenach niestety europejskich (do Santa Cruz w jedna stronę zapłacimy około €30). Na pokładzie samolotu otrzymamy mały ‘snack’ w postaci kanapki, kawałka ciastka i wybranego napoju. A za oknem – przepiękne górzyste krajobrazy! Można pstrykać zdjęcia przez cale dwie godziny (o ile lecimy w dzień przy bezchmurnym niebie).

How can we travel in Bolivia? By plane, bus, car, bike or on foot :)

Going by plane does not cause major problems – Bolivian airlines operate very professionally and offer daily flights from major cities, unfortunately prices are European (to Santa Cruz one way cost approximately €30). On board of the aircraft you get a little ‘snack’ in the form of a sandwich, piece of cake and choice of drink. And outside the window – a beautiful landscape! You can snap pictures for two hours (if only you fly during the day).

danutasfoto

 

Jeżeli mamy więcej czasu i jeepa pod ręka, możemy podziwiać krajobrazy przez cały dzień, przemierzając cierpliwie asfaltowo – kamienisto – piaszczysto – błotnistą drogę. Niestety nie miałam okazji wypróbować tej opcji, ale znajomi, którzy byli z nami w Santa Cruz, musieli zostać tam 2 tygodnie dłużej, bo troszkę się rozpadało i droga była nieprzejezdna:)

If we have more time and a jeep, we can admire the scenery all day, driving patiently  on asphalt – pebble – sandy – muddy path. Unfortunately, I had no occasion to try this option, but friends who were with us in Santa Cruz, had to stay there two weeks longer, because there was a little rain and the road was impassable :)

To  może autobusem? W Boliwii funkcjonuje wiele linii autobusowych, o czym przekonałam się podróżując do Potosi. Dworzec w Cochabambie jest istnym labiryntem i potrzeba trochę czasu na ochłoniecie, by znaleźć odpowiednia kasę. Poszczególni przewoźnicy różnią się cena i komfortem, jednak wszystkie autobusy są przeważnie w dobrej kondycji. Plusem jest niska cena – z Cochabamby do Potosi możemy dojechać za około 60 bs.= €6 (450 km), co zajmuje jakieś 10 godzin – o ile mamy bezpośrednie polaczenie w Oruro. My wylądowaliśmy tam o 5 nad ranem i postanowiliśmy wziąć busa do Potosi na 8 osób, co kosztowało nas 60bs. od głowy.

What about bus? In Bolivia there are many bus lines, as I learned travelling to Potosi. Bus terminal in Cochabamba is a veritable maze so you need some cooling off time to find a suitable cash point. Bus companies are differ with price and comfort, but all the buses are mostly in a good condition. The advantage is low price – from Cochabamba to Potosi we can get for about 60 bs. = € 6 (approximately 450 km), which takes about 10 hours – if we have a direct connection in Oruro. We landed there at 5 am and decided to take a car for 8 people, which cost us 60 bs. per head.

Inne plusy podroży autobusem? Oczywiście piękne widoki! Mimo, iż większość kursów odbywa się w nocy, warto jest wybrać kurs w ciągu dnia. Dla mnie ma to większy sens, ponieważ i tak nie mogę spać w środkach transportu, wiec gdybym jeszcze miała zacząć zwiedzanie po przyjeździe nad ranem, to niestety nie byłoby to dla mnie zbyt przyjemne.

Minusy podroży autobusem? Jest ich kilka – autobus nie zatrzymuje się na siusiu, nie można robić zdjęć w czasie podroży (bo chociaż nikt  nie zabrania, to jakość obrazu jest wątpliwa…), nigdy nie wiadomo, czy nie utknie się w blokadzie (co przydarzyło nam się podczas powrotu z Oruro do Cochabamby). Co wtedy?

Other advantages of traveling by bus? Of course beautiful views! Although most courses are held at night, it is better to choose a course during the day. For me it also makes more sense, because I can not sleep in transport, so if I had to start sightseeing in the morning after arrival, unfortunately I wouldn’t enjoy it.

Disadvantages when traveling by bus? There are some – a bus does not stop for a pee, you can’t take pictures during the trip (well, although this is not prohibited, the picture quality is questionable …), you never know whether or not you will stuck in blockade (as we did while returning from Oruro to Cochabamba). What then?

Tutaj na pewno przyda nam się poczucie humoru oraz dobra kurtka i śpiwór w razie czego:) My mieliśmy szczęście, bo po drugiej stronie blokady był inny autobus naszej linii, musieliśmy wiec tylko przytaskać się z naszymi bagażami na druga stronę.

Inna sprawa są rozmiary autobusów, które wydają się o ciut za duże na niektóre, szczególnie te kamieniste wysokogórskie drogi. Jadać do Torotoro (130 km w 6 godzin), odczulam te ciągle serpentyny i ciągły podjazd pod goreć, ale nic nie widziałam, bo było już ciemno. Wpatrywałam się za to w drogę mleczna, która widziałam pierwszy raz w życiu!

You will need sense of humor, a good jacket and sleeping bag just in case :) We were lucky, because on the other side there was another bus of our company, so we had to only carry our luggage to the other side.

Another thing is the size of coaches, which seems a bit too big for the rocky mountain roads. Coming to Torotoro (130 km in 6 hours), I felt this continuous uphill climb, but I could not see anything because it was dark. Instead, I admired the Milky Way, which  I saw for the first time in my life!

Jednak podczas zwiedzania tego pięknego zakątka świata, który znajduje się na wysokości od 1800 do prawie 4000 m.n.p.m, nie raz wstrzymywałam oddech, obserwując zapierające dech w piersiach PRZEPASCIE za oknem. Oczywiście zdjęcia nie oddają powagi sytuacji i ogromu przestrzennego, ale i tak  nie mogłam się powstrzymać od próby uwiecznienia niektórych momentów zachwytu i przerażenia. Dodam tylko, ze najpopularniejszymi słowami, które padały z moich ust podczas podroży były – WOW i ‘LOCO’ (to jest szalone).

But while exploring this beautiful part of the world that has an altitude from 1,800 to almost 4,000 meters above sea level, I was holding my breath all the time, watching the breathtaking precipice just outside the window.I will only add that the most popular words that fell out from my mouth during the trip were – WOW and ‘LOCO’ (this is crazy).

Najgorzej (i najpiękniej zarazem) było podczas powrotu do Cochabamby – tutaj wgapiałam się w drogę na każdym zakręcie. Z każdym kilometrem krajobraz zmieniał się nie do poznania i kiedy już cieszyłam się, ze kanion za oknem jakby się spłycał, to okazywało się, ze za następnym zakrętem czeka na nas nowa niesamowicie głęboka przepaść! Przemknął mi także przed oczyma znak drogowy (!) z ograniczeniem prędkości do 35 km/h, ale dam sobie reket uciąć, ze nasz autobus miał na liczniku przynajmniej dwa razy tyle. Miałam także wrażenie, ze tak jakby przyspiesza przed zakrętem…. A wszystko to na kamienisto – piaszczystej drodze, bez barierek.

The worst (and most beautiful at the same time) was return to Cochabamba – I was staring at the road at every turn. With each kilometer landscape has changed beyond recognition and when I was happy when the canyon behind the window was getting more shallow, it turned out that behind next corner is waiting for us a new incredibly deep abyss! Once also flashed before my eyes a traffic sign (!) with a speed limit of 35 km / h, but I’ll give my left nut (if I had one:) that our bus was speeding at least twice as much. I also had the feeling that it speeds up before every corner … And all this on the stoney – sandy road, with no barriers.

Na asfaltowej szosie autobus przeszedł zaś swoista transformacie i zamienił się w rakietę, pędzącą co najmniej 120 km/h, ale i tak był wyprzedzany przez wszystkie samochody osobowe. Tylko ciężarówki zostały w tyle. Wzrastała tez liczba kapliczek (krzyży) przydrożnych i to w zatrważającym tempie. Po dotarciu do celu, byłam chyba jedyną osobą dziękującą kierowcy za ‘bezpieczne’ sprowadzenie nas do domu:)

On the asphalt road bus underwent specific transformation and turned into a rocket, flying at least 120 km / h; it was overtaken by all the cars, leaving only trucks behind. Also the number of road chapels (places where people died in a crash) was incresing with every minute. When we reached Cochabamba, I was probably the only person thanking the driver for bringing us ‘safely’ home :)

No to chyba zostają nam rowery? Mam nadzieje sprawdzić je przy okazji wycieczki do La Paz, na sławnej ‘drodze śmierci’ – chociaż tutaj niemal każda droga wydaje się być ‘śmiertelnie niebezpieczna’. Przeczytałam kiedyś blog o grupie Polaków przemierzających Boliwie na rowerach i ich przygoda zakończyła się szczęśliwie:) Za to o chodzeniu opowiem za chwile….

Well, what about bikes? I hope to check it during a trip to La Paz, on the famous ” death road ‘- though here almost every road seems to be’ extremely dangerous’ :)I will tell about walking in a moment ….