Tigre: The Story of ‘Our’ Bolivian Cat *** Historia ‘naszego’ boliwijskiego kota

Tigre, czyli Tygrys, jak go w końcu nazwaliśmy, przyszedł na świat jako piecioraczek. Od samego początku był bardzo ciekawy świata i często widzieliśmy go krzątającego się koło basenu, podczas gdy jego mama polowała, a czwórka rodzeństwa smacznie spala w zaroślach. Nikt nie wiedział, kto jest ojcem Tygryska, ale wszyscy podejrzewali, ze musiał to być szaro-bury kocur w ciemne paski, bo takie same nosił on sam oraz dwójka jego rodzeństwa. Pozostałe dwa wyglądały zaś jak ich mama – czarne jak smoła.

Tigre, or Tiger, as we finally named him, came into the world as quintuplet. From the very beginning he was very interesting in the world around him and we have seen him often bustling nearby swimming pool, while his mother was hunting, and his four siblings were napping in the bushes. Nobody knew who the father of Tigger was, but everyone suspected that it had to be a gray tabby tomcat with dark stripes, because that’s how the Tiger and his two siblings looked like. The other two were just like their mother – black as tar.

boliviainmeyes

Pewnego dnia, z nieoczywistych powodów, ogrodnik wyciął krzaki obok basenu i cała kocia rodzina musiała przenieść się w inne miejsce, blisko parkingu. Noce robiły się zimniejsze, wiec czasem kociaki spały pod samochodem. To zapewne owa ciekawość świata ocaliła Tygryskowi życie, bo tylko jego nie było w legowisku, gdy zdarzył się ten okrutny wypadek.

One day, without the obvious reasons, the gardener cut the bushes next to the pool and the whole cat family had to relocate to a different location, closer to the parking lot. The nights were getting colder, so sometimes the kittens slept under the cars. It was probably Tigger’s curious nature that saved his life, because he wasn’t in the lair, when the cruel accident happened.

bolivieinmeyes

Tygrysek stracił swoich braci i siostry, a wkrótce potem opuściła go rownież mama, która zapewne uznała, iż jest on na tyle duży, że może się sam sobą zaopiekować.

Był on jednak jeszcze bardzo mały, a strata rodzeństwa sprawiła, że stał się bardzo strachliwy i ostrożny. Płakał całymi dniami, kręcąc się koło parkingu.

That’s how the Tigre lost his brothers and sisters, and soon after, his mother left him too, probably thinking that the cub is big enough to take care of himself.

However, he was still very small, and the loss of siblings made him very fearful and cautious. He had cried all day long, wandering around the parking lot.

boliviainmeyes

Na szczęście, zaopiekowali się nim mieszkańcy bloku, którzy od samego poczatku interesowali się kocią rodziną. Jedna sąsiadka karmi go rano, a druga wieczorem. W międzyczasie, inni doglądają, by jego miseczka z wodą nigdy nie stała pusta.

Kiedyś z jednego Tygryska zrobiły się dwa – okazało się bowiem, iż znalazł on sobie przyjaciela. Niestety, nowy kotek był nieostrożny i podzielił on los tygrysiej rodziny z parkingu…

Thankfully he was taken care of by the residents who from the very beginning had helped the cat’s family. One neighbor feeds him in the morning and the other in the evening. In the meantime, random people make sure that his water bowl is always full.

Once, our Tiger multiplied and as it turned out, he found himself a friend. Unfortunately, little kitten wasn’t carefull enough, and he shared the fate of the Tiger’s family from the parking lot …

bolivieinmeyes

Oto historia naszego Tygryska – naszego wspólnego, osiedlowego kota. Rośnie on jak na drożdżach, powoli przemieniając się w dużego kocura, ostrząc pazury na zabawkach, jakie mu przynosimy (lub naszych butach). Bedzie nam go brakowało, kiedy opuścimy Santa Cruz, ale możemy być spokojni, zostawiajac go w rękach dobrych sąsiadek.

This is the story of our Tigre – condominium’s cat. He grows fast, slowly turning into pint tomcat, sharpening his claws on toys that we bring him (or our shoes). We will miss him a lot when we leave Santa Cruz, but he will stay in good hands of our neighbours.

bolivieinmeyes

A ja przypominam: nie kupuj – adoptuj! Tyle cudownych zwierzaków czeka na nową rodzinę! Być może jakiś kręci się właśnie pod twoim blokiem?

Please, remember: don’t buy – adopt! So many wonderful pets are waiting for a new family! Perhaps one of them is wandering  around your building right now?

P.S. W czasie moich pierwszych odwiedzin w Santa Cruz de la Sierra —> klik zauważyłam, ze nie ma tu tak wielu bezdomnych psów jak w innych miastach Boliwii, na ulicach zaś żyje wiele bezdomnych kotów! Jak później zweryfikowało życie, biednych, porzuconych piesków tu nie brakuje, ale i tak miasto będzie mi się zawsze kojarzyć z kotami właśnie. Dzieki Tygryskowi:)

P.S. During my first visit in Santa Cruz de la Sierra —> click, I’ve noticed that there weren’t so many homeless dogs as in other cities of Bolivia, but on thye other hand, I could see many homeless cats on the streets! As life later verified, there is no shortage of the poor, abandoned dogs here either, but I will always associate this city with cats. Thanks to Tigre:)

A Wee Wine Christmas Tree *** Zakorkowana choinka

W zeszlym roku mielismy tropikana choinke z ananasa (zdjecie), ktora wygladala i pachniala przepieknie, ale przyciagala rowniez swoim slodkim zapachem muszki owocowki. Malym insektom na pewno zasmakowaly rowniez roztapiajace sie i kapiace cukierki miodowe:)

W tym roku postanowilam wiec sprobowac czegos innego i w ktoryms momencie przypadl mi do gustu pomysl na choinke z korkow po winie, ktory znalazlam gdzies w internecie. A wina w Boliwii nie brak! Niestety, nie zbieralam korkow przez caly rok, ale starczylo na male drzewko, ktore stanelo (po kilku probach sklejania w temperaturze powyzej 30 stopni C) w pieknej splaszczonej butelce (po winie oczywiscie), zakupionej niedawno na bazarze rekodziela.

_MG_6943

Korkowej choince akompaniuja malutkie figurki w narodowych strojach Boliwii oraz nasze ‘domowa zagroda‘, w ktorej sklad wchodza 3 gliniane zolwie, swinka- skarbonka, slon, srebrna lama, pilnowane przez wojownika – swiecznika i brazowa figurke bozka Inkaskiego. Brakuje tylko Swietej Rodziny, ale moze jeszcze uda sie ja skompletowac.(——————> zjedz na koniec strony!).

Nasza nowa choinka nie spodobala sie Marudzie, ale nam sie podoba i to bardzo!:)

_MG_6950

***

Last year we had tropical Christmas Tree made of pineapple (photo), which looked and smelled beautifully, but also attracted with its delightful scent lots of fruit flies. Small insects certainly liked as well sweet honey candies dissolving and dripping in a heat:)

This year I decided to try something different and I liked the idea of wine corks Christmas Tree decoration, I’ve found somewhere in internet.  And there is a lot of wine in Bolivia! Unfortunately, I haven’t collected corks throughout the year, but just enough for the small tree, which eventually stood still (after a few tries, sticking it in temperatures above 30 degrees C) in a lovely flattened bottle (of wine, of course), recently purchased on handicraft bazaar.

Cork Christmas tree is accompanied by the tiny figures in the national Bolivian costumes, and our ‘home farm‘, which consists of three clay turtles, piggy – bank, elephant, silver lama, looked after by a warrior – candlestick and Inca idol. The only thing missing is the Holy Family, but we still have some time to complete it.

Grumpy Smurf did not like our new Christmas Tree, but we do like it a lot!:)

And one week later —————————->

There he is, little baby Jesus!

_MG_6966

_MG_6960

Paying Bills Was Never So Hard *** Placenie rachunkow niegdy nie bylo takie trudne

Nikt z nas nie lubi placic rachunkow i ja nie jestem wyjatkiem, tym bardziej, ze nasze miesieczne ‘oplaty za zycie’ stanowia 3/4 moich obecnych zarobkow (nie wliczajac wynamu mieszkania). Jednak nie o pieniadzach chcialam pisac, a o trudnosciach w ich wydawaniu:)

Okazalo sie bowiem, iz nie mozna oplacic wszystkich rachunkow w Santa Cruz za jednym zamachem:

* oplata za ‘condominium‘ (basen, sprzataczki, ochrona itp.) + woda – w Banco Los Andes

* oplata za prad – w Banco Bisa

* czynsz – w Banco Mercantil Santa Cruz

* gaz + TV+internet wliczone sa w czynsz

* ubezpieczenie medyczne – w biurze Alianza.

W ciagu kilku miesiecy nastapilo kilka zmian – wlasnicielka mieszkania zgodzila sie, bysmy placili jej czynsz w gotowce (jej mama mieszka 2 pietra nizej, wiec zanosimy pieniadze do niej). Przyznam, odetchnelam ulga, bowiem nie tylko nie musialam czekac w kolejce w kolejnym banku, ale rowniez nie musialam spacerowac sama po Santa Cruz z 700$ w torbie…

Kiedy moj ubezpieczyciel zmienil adres i okazalo sie, ze jego nowe biuro jest po drugiej stronie miasta, dostalam mozliwosc placenia przelewem w boliwianos, ale tylko w banku Mercantil Santa Cruz (witamy z powrotem!). Uwierzcie, bardziej oplacalne jest w Boliwii poslugiwanie sie amerykanska waluta niz ta wlasciwa, bowiem moje oplaty przeliczano z dolara po niekorzystnym kursie.

Wczoraj, po pietnastu minutach w kolejce okazalo sie, ze Bank Bisa zniosl mozliwosc placenia za prad, i teraz trzeba to robic w placowkach ‘Fassil’ (Fondo Financiero Privado). Przyznam, nazwa kojarzaca sie z ‘facil‘, co oznacza ‘latwo’, brzmiala zachecajaco, wiec nie tak straszne wydawalo mi sie przejscie tych kilku przecnic wiecej. W jasnym, pachnacym nowoscia i klimatyzowanym wnetrzu otwarte byly 2 kasy, a przy nich stali klienci. Ja bylam trzecia! Poprzednio w banku mialam 15 numerkow przed soba, wiec tym razem powinno pojsc szybko, pomyslalam.

Mylilam sie jednak bardzo. Po 10 minutach te same dwie osoby wciaz zalatwialy swoje interesy, a siedzenia za mna zaczely sie zapelniac. Po chwili, jeden z klientow zakonczyl transakcje, ale na ekranie wyswietlil sie inny numerek niz moj, i do kasy podeszla starsza pani. Kiedy odwrocilam sie i zobaczylam, ze wszystkie osoby w kolejce sa seniorami, wowczas mnie oswiecilo – maszyna wydaje inne numerki dla ‘zwyklych ludzi’ inne dla seniorow i kobiet w ciazy. Niby ok, ale gdy pomyslalam, ze te wszystkie osoby za mna, zostana obsluzone przede mna, troche sie zdenerwowalam. Nie uszlo to uwadze obslugi i podszedl do mnie jeden z pracownikow z zapytaniem, czy wszystko w porzadku. Kiedy odparlam, ze czekam za dlugo, pan znizonym glosem powiedzial, ze po drugiej stronie ulicy w aptece znajduje sie jeszcze jedna kasa, do ktorej nie powinno byc kolejki. A jak bedzie, to zawsze moge wrocic.

Kiedy przekroczylam prog apteki, czulam sie jakbym odkryla miejsce, o ktorym nikt nie wie (lub malo kto, bo za mna do apteki weszla nasza sasiadka:) i nawet kasjerka zapytala sie, skad wiem o tym miejscu:)

Po minucie, bylam juz w drodze do domu.

***

None of us likes to pay bills, and I’m not the exception, especially that our monthly ‘living fees’ take three quarters of my current earnings (excluding the rent). But not about the money I wanted to write, but about the difficulties in their spending!

In Santa Cruz, we can’t pay bills in one bank – each bill needs to be payed separately. Therefore,

‘condominium‘ fees (swimming pool, cleaners , security, etc. ) + water – in Banco Los Andes .
* electricity – in Banco Bisa
* rent – in Banco Mercantil Santa Cruz
* gas + TV + Internet are thankfully included in the rent
* my medical insurance – in Alianza office.

There has been a few changes over last months – landlady agreed that we pay rent in cash and bolivianos to her mother, who lives in the same building. I admit, it was a relief, because not only I don’t have to wait in line at another bank, but I also don’t have to walk alone on the streets of Santa Cruz with $ 700 in my bag …

When my insurance company changed the address and it turned out that its new office is on the other side of the city, they gave me the option to pay by bank transfer in bolivianos, but only in the bank Mercantil Santa Cruz (welcome back!). Believe me, HANDLING American currency in Bolivia is more profitable than  Bolivian bolivianos, as my payment is exchanged at an unfavorable rate.

Yesterday it turned out that it’s impossible to pay for electricity in Bisa Bank, and now I have to do it in ‘Fassil‘ (Fondo Financiero Privado). I must admit, the name sounded pleasantly as ‘facil ‘ in Spanish means ‘easy’, so even after waiting 15 min in Bisa, it didn’t seem too terrible to walk these 2 blocks further. Inside the bright, new and air-conditioned ‘Fassil’ there were 2 cashiers attending two customers. I was the third one! Previously in the bank I was 15th, so this time it should go quickly, I thought.

Boy, was I wrong! After 10 minutes, the same two people still occupied cash desks, and the seats behind me began to fill up. After a while, one customer finished, but the screen showed different number than mine, and some old lady rushed to the desk. When I turned back, I saw that all the people in line are seniors and it dawned on me that the tickets machine has 2 options  – for ‘ordinary people’ and for seniors and pregnant women. Normally that seems fair, but when I thought that all the people behind me will be served before me, a got a bit frustrated. That caught the attention of one of the ‘Fassil’s’ employers, who came over to me, asking if everything was okay. When I told him what was my problem, he said in a low voice, that there is a one cashier on the other side of the street at a pharmacy and if there are queues too, I could always come back.

When I passed the thresholds of the pharmacy, I felt like discovering a place that no one knew about (or hardly anyone, as one of our neighbours just came in:) and even the cashier inquired, how do I know about this place:)

After a minute I was on the way home.

The Best Karaoke Bar in the World *** ‘Las Americas’ w krzywym zwierciadle

Szanowny właścicielu kawiarni /baru karaoke “Las Americas”,

Musi byc Pan być bardzo z siebie zadowolony, zarządzajac bez watpienia “najlepszym barem karaoke na świecie”. Jakis czas temu mielismy wielka ucieche, sluchajac wesolych staruszkow śpiewajacych przeboje “Musica Latina” (Mark Anthony byłby z nich dumny), do 6 nad ranem. Wow, muszę przyznac, że dawno nie mialam tyle ubawu – ostatnio tak sie wybawilam bedac studentka na Erazmusie.

Dziękujemy za powtorke tego niesamowitego doswiadczenia, kilka miesiecy temu, chyba w czwartek – zasmucilo mnie jedynie to, że impreza zakończyła sie zbyt wcześnie, bo o 2 w nocy, kiedy dopiero sie rozkrecalismy! Na cale szczescie zdazylam nagrac pare kawalkow i kiedy tylko je odnajde, nie omieszkam umiescic ich na Youtubie, dla potomnosci!

Musial Pan jednak czytac w naszych myslach, bowiem dal nam Pan jeszcze jedną szansę na obcowanie z kadydatami do ‘Boliwijskiego Idola’ wczorajszej nocy! Wow! To było naprawdę coś. I nawet udało się Panu przeniesc impreze na ulice Santa Cruz – zastanawiam się, jak duzo wzieli od Pana ci piekni i mlodzi ludzie, za stanie na środku drogi i spiewanie ‘Top 10 Musica Latina’ w poznych godzinach nocnych! Sama spiewałam kiedys w chórze i wiem, jak trudno jest utrzymać się na szczycie swoich wokalnych możliwości przez 2 godzin z rzedu (z krotka przerwa po rozladowaniu akumulatora ich dyskoteki na kolkach)! Nic wiec dziwnego, że o 3 nad ranem dopadlo ich zmeczenie i pojechali do domu, zegnajac sie z Panem usciskiem reki. Mam tylko nadzieję, że jechali ostrożnie po tych kilku drinkach wypitych w trakcie wystepu!

My  nawet zadzwonilismy na policję, aby i oni mogli nacieszyć się tym niesamowitym wystepem! Niestety, Panowie policjanci musieli być bardzo zajeci, ponieważ nie odbierali telefonu przez cale pol godziny. A kiedy w końcu odebrali i obiecali, ze w zyciu tego nie przegapia, musialo im wypasc cos naprawde waznego, bo przez nastepne 2 godziny ich nie widzielismy. Szkoda, prawda?

Zastanawiam się wiec, kiedy zamierza Pan zorganizować kolejna impreze na wolnym powietrzu – chce mieć bowiem 100% pewność, że wszyscy bedziemy mogli skorzystac? Nie ma przeciez nic lepszego, niż mozliwosc cieszenia sie wielką impreza w swojej własnej sypialni, bez potrzeby wychodzenia z łóżka! Stanowi to dla nas duze ulatwienie, szczegolnie kiedy nastepnego ranka musimy wstac do pracy.  A w dodatku, nie pobiera Pan od nas za te pierwszorzedna rozrywke zadnych oplat!

Najwiekszy filantrop Santa Cruz!

P.S. Nie jestem pewna, czy nasi sąsiedzi sa tak samo podekscytowani Panska kawiarnia/barem karaoke i tak samo wdzieczni, za możliwość uczestniczenia od czasu do czasu w Panskich przedsięwzięciach kulturalnych (prawde mowiec, sa to najcichsze i najmilsze osoby jakie znam), ale moge Panu obiecac, iz wystapie z pomyslem napisania ‘Listu dziekczynnego’ dla Pana, na następnym posiedzeniu zarzadu naszego condominium! Jestem pewna, że otrzymal Pan juz kilka takch listów od innych sąsiadów, prawda? Ci ludzie, mieszkający w budynku naprzeciw Panskiej kawiarni /baru karaoke nie mają pojęcia, jakimi sa szczesciarzami, mogac byc tak blisko centrum wydarzen! Naprawdę, zazdroszczę im… Zastanawiam się, czy czynsz i opłaty za ich condominium sa wyższe niż nasze, bo jezeli tak, to powaznie musimy rozważyć przeprowadzke, jeśli tylko zwolni sie tam puste mieszkanie, z sypialnia wychodzaca na ulicę!

Szanowny właścicielu kawiarni/baru karaoke “Las Americas” – mam więcej ekscytujące wieści dla Pana! Nasz portier poddal mi pomysl, aby napisac petycję z podpisami wszystkich lokatorow sasiadujacych z Pana biznesem i wysłać ja do miejsca zwanego “Cal Dia“, jeśli dobrze pamietam. Powiedział on, ze urzednicy mogą przyznać Panskiej kawiarni/ baru karaoke, dłuższe godziny otwarcia (prosze sobie wyobrazić  24-godzinne karaoke – Live!) lub nawet nagrode pieniezna! Muszę powiedzieć, iz naprawdę Pan na to zasłuzyl, poniewaz jest Pan jedynym biznesmenem, który rozumie i szanuje potrzeby kulturalne mieszkancow okolicy “Las Americas“. Naprawde zaluje, że nie mamy takich miejsc w Europie. Ba! Nawet w Cochabambie mozna szukac takiego miejsca ze swieca w reku – ja sama znam ‘dzwiekoszczelne’ kluby, ktore nie tylko  nie chca sie dzielic swoimi gustami muzycznymi z innymi, ale kaza sobie rowniez placic za wstep! Nie bez powodu Santa Cruz nazywana jest ‘centrum kulturalnym Boliwii’!

Niech Pana, Panska rodzine i klientow Bóg błogosławi! Mam nadzieję, że nie zesle ON duzo deszczu na nasze piekne miasto podczas zblizajacego sie lata, coby nie popsuc Panskich plenerowych inicjatyw kulturalnych.

Zawsze myslimy cieplo o Panu, zyczac Wszystkiego Najlepszego,

Z wyrazami szacunku i dozgonnej wdziecznosci,

Gringa y Pół – gringo (sasiedzi z sasiedniej ulicy).

***

Dear owner of ‘Las Americas’ cafe/karaoke bar,

You must be so proud managing what seems to be ‘the best karaoke bar in the world’. We had so much fun the other night listening to senior folks singing the best of ‘Musica Latina’ (Mark Anthony would be really amazed), that we stayed up until 6 am. Wow, I must say – last time I had such a great time while on Erasmus in Italy.

Thank you for giving us the opportunity to repeat that unforgettable experience once again a couple of months ago (I think it was Thursday), however I must complain that you finished the party way too early, as at 2 am, we are usually starting to rock! Thankfully, I managed to record some of the best pieces on my camera and when I find it, I would post it on You Tube for the next generations to admire!

You must have read our minds thought, as you gave us another chance last night to appreciate talented people, that could make ‘The Next Bolivian Idols’! That was really something. And you even managed to bring the party to the streets of Santa Cruz – I wonder how much these young jolly people charged you to stand in the middle of the road and sing the Top 10 of Musica Latina in the middle of the night! I sang a long time ago in a choir and I know how hard it is to stay on the top of your vocal possibilities for 2 hours straight (well they had one brake when the battery of their ‘4-wheels disco’ went off)! Gosh, no wonder they got tired at 3 am and went home. Hopefully they were driving carefully after those couple of drinks they had before with you!

Guess what! We even called the police, so they could enjoy this amazing performance with us! But, well, they must have been very busy, as they haven’t picked up the phone for about half an hour. And when they eventually did, they promised they wouldn’t miss it, but… they never came. Pity, isn’t it?

So, I wonder, when are you going to organize the next party, so I could make sure we all could join it? There is nothing better than being able to enjoy the great party in your own bedroom, without even leaving the bed! It really makes it easier for us to wake up to work next morning and you don’t even charge us for that!

Thank  you, thank you, thank you for being such a philantrope!

P.S. I am not sure if any of our neighbours are so excited about your cafe/karaoke bar and as grateful for giving us the opportunity to participate from time to time in your great culture ventures (to be honest they are the most quiet  and considerate people I know), but I promise to ask them on the next condominium meeting to sign a ‘Thank you’ letter for you:) But I am sure you’ve got many of these letters from the other neighbours, aren’t you? Those people living in a building across a road from your cafe/karaoke bar have no idea how lucky are they to be so close, I really envy them… I wonder if their rent and condominium fee is higher than ours because of it? If yes, I would definitely consider moving there, if only they had an empty apartment facing the street!

Dear owner of ‘Las Americas’ cafe/karaoke bar – I have more exciting news to come! Our portiere gave me an idea to make a petition and send it to the place called ‘Cal Dia’, if I am not wrong. He said, they could award your business with longer opening hours (imagine, 24 hours karaoke- live!) or even some money award! I must say, you really deserve it, as you are the only one who understands and respects the cultural needs of residents of ‘Las Americas’ area.  It’s really pity we don’t have places like this in Europe. Bah! They don’t have it in Cochabamba either (only some overpriced hidden sound – proof clubs). No wonder Santa Cruz is called the cultural capital of Bolivia!

God bless you, your family and clients – I hope, HE won’t send much rain to our city this summer, as that could spoil your open-air karaoke business and our pleasure:)

Always thinking of you and wishing you all the best,

Grateful,

Yours Gringa y Half-gringo (neighbours from the nearby street).