W zeszlym roku nie udalo nam sie zobaczyc tradycyjnych boliwijskich obchodow Swieta Zmarlych na cmentarzu glownym Santa Cruz ( —> klik), tym razem postanowilismy wiec odwiedzic inne miejsce, dalej od centrum miasta. Dalej, czyli tak okolo godzine na piechote od naszego bloku, w czwartym okregu (4to anillo).
Prawde mowiac, okolice tego cmentarza bardziej przypominaly wesole miasteczko (byla tam nawet karuzela!), czy taki nasz ‘odpust’. Wszedzie porozstawiane byly male kramiki z jedzeniem, kwiatami, zabawkami, a nawet ubraniami. Kolorowy tlum, kierowany przez oficerow policji, wrecz szturmowal bramy przybytku.
Last year we couldn’t see the traditional Bolivian commemoration of All Souls’ Day at the main cemetery of Santa Cruz (—> click), so this time we decided to visit another place, away from the city center. About an hour on foot from our home, in the fourth ring (4to anillo).
To be honest, the outside of the cemetery looked more like a fairground (there was even a carousel!), than ‘the place of rest’. There were many small stalls with food, flowers, toys or even clothes. A colorful crowd was storming the gates of the cemetery, led by police officers.
Ja, uzbrojona w moj maly Coolpix, ktory po drodze zdazyl wyladowac w kaluzy, mialam nadzieje zrobic zdjecie ‘uczcie cmentarnej‘, o ktorej tyle slyszalam. A tu nic! Cmentarz, mimo iz zapelniony po brzegi, wygladal zupelnie jak ten w centrum miasta. No moze byl troche bardziej pstrokaty.
I, armed with my little Coolpix, which at some point landed in the puddle on the way, was hoping to take a photo of the famous ‘cemetery feast’, of which I heard a lot. However, the cemetery, filled to the brim, looked quite like this one in the city center. Well, maybe it was a little brighter.
Niczym niezrazeni, podazylismy za kolorowym i wesolym korowodem, i w pewnym momencie ujrzelismy tradycyjne stoly, zastawione smakolykami i wawami (figurki wypiekane z masy chlebowej i z glinianymi glowami), otoczone przez swietujaca rodzine. Zdjecia zrobilam z daleka, nie chcialam bowiem ingerowac w prywatnosc zgromadzonych, ale udalo nam sie zlapac strzepki ich rozmowy, podczas ktorej z radoscia wspominali oni swoich przodkow.
Following the colorful and cheerful procession, we eventualy saw a traditional table, laden with goodies and wawas (figurines baked from bread dough with clay heads), surrounded by celebrating family. I took some pictures from a distance, because I didn’t want to interfere in their privacy, but we were able to hear the scraps of their conversation, during which they remembered their dead one with joy.
Natomiast z wnetrzy grobowcow dalo sie slyszec spiewy i dzwieki gitary – to rodzina spiewala ulubione piosenki swojego zmarlego.
We also heard singing and sounds of a guitar from the inside of the tombs – they were singing favorite songs of the deceased.
Przyznam, bardziej mi sie podobaly takie wesole Zaduszki, niz nasze rodzime. Pomimo tego calego ‘cyrku’ dookola, wiecej w nich naturalnosci i prawdziwosci. Znalazlo sie tu rowniez miejsce na zadume, powage i modlitwe, ale taka od serca, niewymuszona przez ksiedza, rodzicow czy ciocie.*
Fajnie byloby przeniesc troche tej szczerosci i spontanicznosci na nasze cmentarze. Usiasc przy grobie dziadkow, powspominac stare dobre czasy, podzielic sie ich ulubionymi smakolykami z rodzina i znajomymi, pospiewac ulubione piosenki, posmiac sie razem, dowiedziec co nowego slychac u wszystkich, bez obawy, ze ktos obok nas zaraz uciszy, bo przeciez nie wypada mowic czy smiac sie na cmentarzu. Mysle, ze naszym przodkom takze by sie to spodobalo:)
I admit, I liked such merry All Souls’ Day better than our Polish one. Despite the whole ‘circus’ surrounding it, it was more natural and truthful. There was also a place for seriousness and prayer, but the real one straight from the heart, not forced by the priest, parents or aunts.*
I wish we could bring (back) the sincerity and spontaneity to our cemeteries. I can only imagine sitting at the grave of my grandparents, remembering the good old days, sharing their favorite treats with family and friends, singing their favorite songs, laughing together, learning what’s new in our lifes, without fearing that someone next to us will ask us to shut up, because surely, the cemetary it’s not a proper place to talk or smile. I think that my ancestors would liked it better too :)
* Inna boliwijska tradycja cmentarna jest ‘placenie’ za modlitwe, szczegolnie dzieciom z biednych rodzin czy osobom bezdomnym lub niepelnosprawnym. Boliwijczycy wierza bowiem, ze Bog szybciej wyslucha prosb tych bardziej pokrzywdzonych przez zycie.
P.S. Moj Freddy kochany poszedl dzis na bazarek i zakupil takie piekne i swiezutkie wawas (3 bs. kazda)! Teraz mozemy przygotowac stol dla naszych bliskich zmarlych:)
* Other Bolivian cemetery tradition is ‘paying’ for the prayer, especially of poor children, homeless or handicaped people. Bolivians believe that God rather listens to the requests of those more disadvantaged.
P.S. My lovely Freddy went to the market and bought these beautiful and freashly baked wawas (3 bs. each)! Now we can prepare the special table for our departed loved ones:)
Jestem całym sercem za szczerością i spontanicznością :) Po wczorajszej wizycie na cmentarzu dochodzę jednak do wniosku, że to w Polsce niewykonalne. U nas najważniejszym tematem nie są bliscy, tylko to, gdzie postawić chryzantemy i znicze.
“Przesuń to, zapal ten znicz, ten zgaś, kwiaty daj wyżej, albo nie, postaw z lewej, znicz zapal, przecież mówiłam!” – oto “refleksje” większości zgromadzonych przy grobach bliskich Polaków. Smutne…
Zgadzam sie. Ja pamietam szczegolnie to ‘uciszanie’ i proby zachowania powagi. Szkoda, ze tak sie u nas sztywno na cmentarzach porobilo.
Uciszania nie znoszę.
Urzekło mnie też to, że ludzie na Twoich zdjęciach są tak “normalnie” ubrani. Bardzo mi się to podoba. U nas nowa kurtka zimowa i nowy but na cmentarną galę musi być :D
:) dokladnie!
w pełni się zgadzam, że nasza tradycja religijna jest jakaś taka “smutna”. Wszyscy w zadumie, ciszy i spokoju odwiedzają groby, wspominają zmarłych.
Nie wiem czemu zapomnieli o tym, że przecież śmierć to przejście do stanu doczesnego, do Nieba (jak ktoś zasłużył), a wędrówka na ziemi to tylko chwila całego “bycia”, więc niby na “tamtym” świecie zmarłym jest lepiej niż na Ziemi – zatem skąd taki smutek?
sam nie wiem.
Piekne sa te wawas :) A mi atmosfera Wszystkich Swietych bardzo pasuje do paskudnej listopadowej aury. U nas jest to jednak swieto duzo bardziej nostalgiczne. A u mnie w rodziniem gdy sie wszyscy na grobach spotykamy, to zawsze jakies smieszne historie sie opowiada :)
I nie ma co ukrywac, ze i w Polsce we Wszystkich Swietych kolo cmentarzy jest jeden wielki jarmark: obwarzanki, znicze, kwiaty.. Wszyscy cos sprzedaja! :)
Co prawda to prawda:) Moja rodzina zawyczaj rowniez ‘gada na grobach’, choc jak juz wspomnialam, czesto ktos nas ucisza…