Niedzielny poranek okazal sie inny niz zazwyczaj… cichy. Dopiero po chwili uswiadomilam sobie, ze dzis w Boliwii jest ‘Dzien bez samochodu’! Piekny dzien:)
Sunday morning turned out to be different than usual … quiet. Only after a while I realized that today in Bolivia is ‘Car Free Day’! Beautiful day :)
Nie mozna jednak powiedziec, zeby na ulicach panowaly pustki – setki ludzi od samego rana spacerowaly, jezdzily na rowerze czy wrotkach po szerokich szosach Cochabamby. W centrum miasta (w nowszej dzielnicy Prado) zorganizowano swoisty festyn z muzyka, jedzeniem, zabawami dla najmlodszych – a ja przy okazji zakupilam przeciwsloneczny krem do twarzy Nivea za jedyne €5! (prosze mi uwierzyc, nie jest tutaj latwo o dobre kosmetyki w przyzwoitych cenach – juz mialam wizje sprowadzania kremow z Europy:)
However, I can’t say that streets stayed empty for long – hundreds of people early in the morning have walked, rode a bicycles or skate on the wide roads of Cochabamba. In the center of the city (in the newer area of the Prado) a kind of festival with music, food, fun games for kids was organized. There was also something for me – I bought sunscreen Nivea for only € 5! (Believe me, it’s not simple here to find good cosmetics at decent prices – I already had a plan of bringing creams from Europe :)
Podczas porannej przechadzki spotkalam kilku znajomych, zapalonych rowerzystow, ktorzy wlasnie wyruszali na wzgorze San Piedro, na ktorym stoi Cristo de la Concordia. Dluga to droga i pod gorke, ale dla nich to pikus:) Cudownie bylo spacerowac po ulicach, na ktorych w zwykly dzien panuje prawo dzungli, szkoda tylko, ze nie mialam roweru czy rolek – niestety nie ma tutaj wypozyczalni. Ale nic to – w tym roku czekaja nas jeszcze 2 takie dni, nastepnym razem bede wiec przygotowana:)
Niestety, beztroskie spacerowanie zakonczylo sie okolo godziny 18, kiedy buczace maszyny wrocily na ulice Cochabamby… Nawet powietrze od razu stalo sie ciezsze.
During a morning stroll I met some friends, avid cyclists, who were just setting off for the hill of San Piedro. Long way up the hill, but for them that’s nothing :) It was incredible to walk on the streets, where usually reign the law of the jungle, it was just a pity I didn’t have a bike or roller-blades – and you can’t rent them here. However, this year we are having 2 more such days, so next time I’ll be ready :)
Unfortunately, carefree walking ended at about 6 pm, when the buzzing machines returned to the streets of Cochabamba … Even the air became heavier.
Tak sobie wtedy pomyslalam, ze dobrym pomyslem byloby organizowaie takich dni co tydzien – no dobra, chociaz raz w miesiacu! Ludzie byliby weselsi, zdrowsi, wiecej czasu spedzali na zewnatrz z rodzina, przyjaciolmi i swoimi zwierzakami. Marzenie?
P.S. Jezeli ktos wybiera sie do Boliwii, to wypadalo by sprawdzic, kiedy owy ‘Dia del Peaton’ przypada – nie kursuja bowiem tego dnia autobusy (miejskie czy dalekobiezne).
I thought that it would be a good idea to organize such days every week – well, at least once a month! People would be happier, healthier, spend more time outside with the family, friends and their pets. Only a dream?
P.S. If someone plans to travel to Bolivia, it would be good idea to check on what days ‘Dia del Peaton’ falls as all buses at that time are grounded.
‘Car Free Day’ it’s a dream to have indeed. I would love to have it at least once a week as you said ;) Love your photographs!
Thanks Artur! I really had fun yesterday and I could breath at last!Hopefull our dreams will come true in a near future:)
fingers crossed! :)
No, Danuta, it’s just amazing how on every of your posts I get so much of desired information, which I could not get at any other blogs on Bolivia. And believe me, I have checked quite a lot.
:)